Jodi Picoult to jedna z tych pisarek, po które sięgam śmiało, pewna, że napisana przez nią powieść mnie zachwyci. O ile jednak, w przypadku większości przeczytanych przeze mnie jej poprzednich książek, miałam już pewne wyobrażenie, co do możliwego rozwoju historii, o tyle do Szkoda, że Cię tu nie ma podeszłam z ogromnym entuzjazmem. Intuicja podpowiadała mi, że będzie to jedna z tych historii, która nie tylko mnie wciągnie, ale i miło zaskoczy. I faktycznie, gdyż najnowsza powieść Picoult ogromnie mnie oczarowała!

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Diana O'Toole to perfekcjonistka, która żyje według skrupulatnie ułożonego harmonogramu. Wszystko ma już zaplanowane, ślub z ukochanym mężczyzną w wieku 29 lat, dzieci oraz oszałamiająca kariera w branży specjalizującej się wyceną dzieł sztuki to jej główne cele. Nie wie jednak, że w prawdziwym życiu idealny plan nie istnieje, a nawet najmniejsza błahostka potrafi nieźle pokrzyżować perfekcyjnie skomponowany harmonogram. Wymarzone zaręczyny i wakacje, które planowała z Finnem są tego doskonałym przykładem. Na skutek pandemii koronawirusa, mężczyzna zmuszony jest pracować ponad normę, by zająć się wszystkimi pacjentami. Namawia więc ukochaną, by ta poleciała na Galapagos bez niego. Świat zaczyna przyspieszać, wszystko się zmienia, a Diana nie potrafi przewidzieć co się wydarzy. Postanawia więc przystać na propozycję Finna. Jednakże zagubiony na lotnisku bagaż to tylko początek niespodzianek dla uporządkowanej Diany.

- opis własny

Przyznam szczerze, że gdy tylko wzięłam do ręki najnowszą powieść Picoult, byłam już pewna tego, iż mnie ona zachwyci i tak też się stało. Autorka urzeka od samego początku, nie tylko niezwykle aktualną tematyką pandemii, która de facto stanowi jeden z najważniejszych wątków tej książki, ile potoczystym stylem, nietypowymi zwrotami akcji oraz relacją jaka ma miejsce na odciętej od świata wyspie Galapagos. Szkoda, że Cię tu nie ma to powieść przełomowa, w której dość szybko zatonęłam i nie ukrywam, zajęła mi ona zaledwie dwa popołudnia.

Muszę szczególnie pochwalić Picoult za aspekt fabularny, który w przypadku tej książki wypadł wręcz znakomicie. Autorka postarała się o to, by już na samym początku zaciekawić Czytelnika i wbrew pozorom, jak to miało miejsce w większości napisanych przez nią książek, nie rozpoczęła swojej powieści od melodramatycznego chwytu. Wręcz przeciwnie, skupiła się bardziej na aspektach rozwojowych głównej bohaterki, zręcznie wykorzystując pandemię jako tło. Fakt, iż na warsztat pisarski Jodi Picoult postanowiła wziąć właśnie te niemalże aktualne wydarzenia związane z opanowaniem świata przez koronawirusa, sprawił, iż już od pierwszych stron czytałam tą powieść z ogromnym zainteresowaniem. Być może powinnam wzdrygnąć się na myśl, że ta amerykańska pisarka pokusiła się o tak nietypowy i drastyczny zabieg literacki, w końcu wydarzenia sprzed trzech lat nadal obfitują w brzemienne skutki, ale to właśnie wzbudziło moją ciekawość. Ponadto, autorka ma prawdziwy talent ukazywania podwójnego dna we wszystkich opisywanych przez siebie dramatycznych sytuacjach w niemal każdej swojej powieści. Także w tym przypadku zadbała o to, by ukazać różnorodne spojrzenia na zjawisko pandemii koronawirusa, nie zabrakło nawet perspektywy medycznej, czy wywiadów z ozdrowieńcami, które autorka zweryfikowawszy wpierw źródła, także w swojej książce zawarła. Przyznaję jednak, że aspekt, który szczególnie mnie interesował, czyli utknięcie w obcym kraju, na odciętej od świata rajskiej wyspie w momencie, gdy zamknięto granice, interesował mnie najbardziej. Picoult niezwykle trafnie ukazała oblicze nie tylko samego raju, który w opisanej w książce sytuacji mógł być wprawdzie daleki od ideału, ale również skrupulatnie odmalowała uczucia, których doświadczała główna bohaterka. Chyba jeszcze nigdy żadna książka tej pisarki nie zainteresowała mnie aż tak bardzo, jak właśnie Szkoda, że Cię tu nie ma, a wspomniane wątki to tylko niektóre, a te, o których nie wspomniałam są jednak w równej mierze bardzo frapujące.

Akcja powieści, podobnie zresztą jak opisywane wydarzenia rozwija się diametralnie i to w momencie, kiedy pandemia zaczyna już zbierać swoje żniwo, a Diana musi podjąć decyzję o samotnym wyjeździe na rajską wyspę Galapagos. Picoult umiejętnie intryguje Czytelnika już od pierwszych stron książki, co więcej trzyma go w garści przez cały okres trwania powieści, gdyż napięcie w zasadzie ani na chwilę nie ustępuje. I nie mam tutaj na myśli intrygi, jaką zapewnia akcja wypełniona przysłowiowym "ściganiem się z czasem", ale bardziej podwójną perspektywą dotyczącą pandemii - Finna, który pracuje w szpitalu ponad normę, a kolejni jego pacjenci umierają oraz Diany, dla której pandemia koronawirusa na rajskiej wyspie wydaje się być jedynie koszmarem. Z drugiej jednak strony, Diana jest tą bohaterką, która mocniej niż jakakolwiek inna postać zetknęła się z izolacją o bardzo drastycznym charakterze, gdyż nie tylko jest jedyną turystką na Galapagos, ale dodatkowo nie zna języka, którym posługują się tubylcy. Niesamowicie intrygował mnie ów rozdźwięk, te diametralnie odmienne spojrzenia i doświadczenia bohaterów w obliczu pandemii. Choć uwielbiam dobrą prozę Picoult, zwykle potrzebuję czasu, bądź odpowiedniego nastroju, by sięgnąć po którąś z jej książek, jednakże w tym przypadku nie dość, że zaczęłam ją czytać zupełnie spontanicznie, to jeszcze wciągnęłam się do tego stopnia, iż lektura zajęła mi jedynie dwa dni.

Klimat wykreowany w tej książce został naprawdę dobrze dopracowany przez autorkę i to już od pierwszych stron. Od samego początku towarzyszące Czytelnikowi napięcie, o którym wspominałam, wzmacniane jest poprzez sugestywne obrazy horroru pandemii. Rozdźwięk między perspektywą Finna i Diany, gdzie dla jednego pandemia jest walką z niemożliwym, a dla drugiej postaci wydaje się jedynie odległym, nieco surrealistycznym snem, został bardzo dobitnie pokazany, eksponując przy okazji mnogość emocji, jaka towarzyszy lekturze. A te są niezwykle różnorodne. Dla całokształtu klimatu niezwykle wymownym gestem okazuje się być miejsce akcji, gdzie przebywa Diana, rajska wyspa Galapagos. Autorka w niesamowicie dosadny sposób odmalowała poczucie zagubienia bohaterki, jej samotność i tęsknotę za ukochanym, jak również trafnie uchwyciła czysty paradoks wyspy raju, na której znajduje się jedna turystka, nie znająca przy tym miejscowego języka. Co jeszcze ogromnie mi się podobało, to poruszony motyw sztuki jako terapii oraz używania jej jako formy poszukiwania własnego "ja" oraz podróży wgłąb tajniki własnej psychiki. Wykorzystane przez Picoult wątki zostały przez nią naprawdę misternie splecione i sprawnie wkomponowane w fabułę, dzięki czemu w niniejszą książkę można się w pełni zanurzyć, znacznie szybciej niż można by się tego spodziewać.

Nie będę ukrywać, że sporym zaskoczeniem okazał się być dla mnie styl, w jakim książka została napisana. Przywykłam już bowiem do nieco surowego, technicznego stylu Picoult, gdzie to nie emocje ogrywają pierwsze skrzypce. W przypadku tej książki rzeczowość języka i konkret zostały nieco stonowane na rzecz wplecenia w nią osobistego stosunku do przedstawianych wydarzeń, do czego zresztą przyznała się sama Jodi. Niemniej jednak te drobne zmiany sprawiły, że znacznie łatwiej było mi się wczuć zarówno w postacie, jak i opisywane wydarzenia. Jako osoba, która książki dosłownie pochłania, ostatnią powieść Jodi niemal dosłownie pożarłam i to znacznie szybciej, niż jakąkolwiek inną jej książkę. Lekkość i płynność przekazu pozwoliły mi się zagłębić w Szkoda, że Cię tu nie ma i w pełni oddać się temu nowemu smakowi literatury.

Bardzo spodobało mi się to, w jaki sposób autorka odmalowała swoich bohaterów. Miałam nieodparte wrażenie, iż podczas ich realistycznej kreacji nie tylko skupiła się na ich różnorodności, ale również na ukazaniu głębi ich charakterów. Nie mam tutaj na myśli wyłącznie samej Diany czy Finna, ale również poszczególne postacie poboczne, które okazały się nie mniej intrygujące niż ci pierwszoplanowi bohaterowie. Urzekły mnie barwnie opisane zmagania Beatriz, nastolatki zmagającej się z własną samooceną, szczerze interesowała mnie perspektywa Gabriela i wreszcie zauroczyła mnie wewnętrzna przemiana Diany. Tym, co zdecydowanie wyróżnia bohaterów Szkoda, że Cię tu nie ma są ich problemy i wewnętrzne zmagania, potrzeby pogodzenia się z wewnętrznymi zranieniami, i odnalezienia pewnej formy ukojenia. Dzięki temu są to postacie autentyczne, których nie sposób nie polubić i nie doszukiwać się w nich własnych fragmentów zmagań czy pewnych aspektów osobowości.

Podsumowując, Szkoda, że Cię tu nie ma to powieść wieloaspektowa, która porusza bardzo szeroką tematykę, od kwestii pandemii, odcięcia od świata na rajskiej wyspie, aż po wątki typowo introspektywne, jak samoświadomość, rozważanie tego, co jest bardziej realne, to co jest rzeczywiste czy może nasze własne wyobrażenia? Jako osoba, która po książki napisane przez Picoult sięgam dość często, zdążyłam już poznać pewien schemat pisania przez nią poszczególnych powieści, to jednak jej najnowsze dzieło jestem skłonna uznać, za najlepsze spośród tych, jakie wydała do tej pory. Chyba w żadną inną jej książkę nie wciągnęłam się tak mocno, ani tak mocno się w niej nie zanurzyłam, jak właśnie w Szkoda, że Cię tu nie ma.

Szkoda, że Cię tu nie ma to idealna pozycja na letnią, wakacyjną porę, w której naprawdę można się zatracić na dobre kilka godzin, a maksymalnie dwa dni. Jest to książka, która wciąga momentalnie i to już od pierwszej strony, co czyni ją idealną weekendową pozycją. Jestem przekonana, iż fani pisarstwa Picoult i jej zmyślnego pióra będą tą pozycją zachwyceni, a tym, którzy jeszcze nie przeczytali tej najnowszej książki, polecam się w nią zaopatrzyć. Co do tych, którzy w ogóle nie mieli do czynienia z tą pisarką, odradzam zaczynanie przygody z nią od tej książki, zostawcie sobie, to, co najlepsze na koniec lub sięgnijcie po wspomniany tytuł dopiero, gdy zapoznacie się już co nieco z pisarskim dorobkiem Jodi Picoult. Wówczas będzie to dla Was wspaniała czytelnicza niespodzianka, tak jak i dla mnie. Powieść ta powinna spodobać się również tym, którzy chcą zerknąć na świat ogarnięty pandemią z nieco innej perspektywy, a także tym, poszukującym odpowiedzi na to, jak wytłumaczyć sobie pandemię oraz co to mogło oznaczać. Polecam serdecznie!

Moja ocena: 10/10. :) 

1 komentarz:

  1. Muszę przyznać, że recenzja bardzo mnie zaciekawiła. Na pewno będę chciała kiedyś zapoznać się z tą książką 😉.

    OdpowiedzUsuń