Dziś, 29 października przypada 4 rocznica założenia bloga Z Dziennika Książkoholiczki! Tradycyjnie, jak co roku chcąc świętować tą specjalną okazję przygotowałam specjalny wpis. Trudno uwierzyć, jak szybko czas mija, a z każdym kolejnym rokiem na blogu, mam przyjemność dzielić się swoją opinią o najróżniejszej maści książek - i tych, wyjątkowych, na zawsze niezapomnianych, tych przeciętnych i nawet takich, które średnio przypadły mi do gustu.
Jako recenzentka z już 4 letnim doświadczeniem w blogowaniu i recenzowaniu moich ukochanych książek, świadomość, że o każdej mogę napisać coś dobrego i pozytywnego jest dla mnie niesłychanie ważna. Z każdym kolejnym 29 października uświadamiam sobie na nowo, że założenie bloga to jedna z naprawdę wspaniałych i jedna z najlepszych decyzji, jakie mogłam podjąć. A studia literaturoznawcze i pedagogiczno-psychologiczne są tylko zwieńczeniem i jeszcze silniejszym utwierdzeniem się w tej decyzji. Potwierdzeniem, że kocham robić to, co robię - czytać książki i pisać o literaturze, pisać recenzje o książkach, które tak mocno ubogacają życie. Dziękuje, że jesteście ze mną!
NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Z tej wyjątkowej okazji, czyli już 4 tych urodzin bloga, przygotowałam 10 pytaniowy TAG książkowy. A zatem nie przedłużając, czas na KSIĄŻKOWY TAG, czyli trochę o mnie!
1. Co czytasz obecnie? Jaką książkę przeczytałaś ostatnio? Jaka czeka na Ciebie w kolejce?
Aktualnie czytam Czarnobylską modlitwę Swietłany Aleksijewicz, jest to zbiór reportaży dotyczących znanej wszystkim katastrofy, która miała miejsce w Czarnobylu. Przyznam szczerze, że jest to jedna z tych pozycji literackich, które chwytają za serce. Reportaże zamieszczone w książce mocno odbiegają stylem od klasycznego dziennikarskiego języka. Książka przepełniona jest ludzkim głosem, głosem tych, którzy przetrwali i nadal zamieszkują Czarnobyl, głosem tych, którzy opuścili miejsce zwane kiedyś "domem", głosem tych, którzy utracili najbliższych. Czarnobylska modlitwa na pierwszym miejscu stawia człowieka i po raz pierwszy, pozwala dojść do głosu ludzkim emocjom, uczuciom straty, smutku, nadziei, żalu. Nie jest to wybitna pozycja pod względem językowym, ale pod względem nośnika emocji już zdecydowanie - tak. Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości to nie jest książka, która pozwoli o sobie zapomnieć. W najbliższym czasie oczywiście pojawi się na blogu recenzja!
A jesli chodzi o książkę, którą mam w planach jako następną to prawdopodobnie będzie to Things Fall Apart, co można przetłumaczyć jako Wszystko rozpada się Chinui Achebe. Oprócz tego planuję także w najbliższej przyszłości zapoznać się z Martą Elizy Orzeszkowej oraz Domem lalki Henryka Ibsena.
2. Przedmowy, posłowia, wprowadzenia – są potrzebne czy to tylko marnowanie czasu i papieru?
Według mnie są one jak najbardziej pożądane w literaturze. Przedmowy, posłowia, jak i podziękowania są zapisem tego, czym pisarz dzieli się z czytelnikiem już zupełnie intymnie, od serca. Jestem osobą, która czyta i przedmowy, i podziękowania, bowiem jest to dla mnie sposób na budowanie pewnego rodzaju płaszczyzny porozumienia autora z czytelnikiem.
3. Jaki jest Twój ulubiony gatunek literacki?
W zasadzie mam kilka gatunków, które czytam najchętniej, są to głównie książki psychologiczne, kryminały, reportaże, czasem sięgnę też niezmiennie po fantastykę oraz oczywiście tradycyjnie "białe kruki", czyli literacka klasyka. Natomiast bardzo chętnie przeczytam wszystko, co wpadnie mi w moje czytelnicze łapki. :)
4. Czy masz swoją ulubioną zakładkę do książek, czy za każdym razem korzystasz z innej?
Do każdej książki w wydaniu tradycyjnym używam innej zakładki, a niektóre moje książki mają też swoje ulubione zakładki. Natomiast w moim Kindle'u korzystam z opcji "bookmarks".
5. Gdzie kupujesz książki?
Odkąd posiadam swój czytnik e-booków, kupuję na Amazonie lub w innych internetowych księgarniach. Jednak, ilekroć odbywają się coroczne Targi Książek nie omieszkam pomyszkować i kupić kilka literackich "perełek". A już na pewno nie omijam Księgarń, zawsze, gdy jestem na większych zakupach, po prostu muszę odwiedzić każdą księgarnię i pobyć wśród książek! 🧡
6. Jaka jest najbardziej oczekiwana przez Ciebie książka z tych, które mają się ukazać w najbliższej przyszłości?
Aktualnie nie ma takiej, jednak ostatnio nie mogłam doczekać się premiery Dziewczyny ze szkła Laury Andersson Kruk. 😘
7. Ulubiony soundtrack z książki?
To zasadniczo zależy od tego, czy książka ma w swoim spisie listę soundrack'ów, ale czytając After <recenzja tutaj!> niezwykle mocno polubiłam Good for you oraz Never Say Never zespołu The Fray. W zasadzie to pokochałam całą soundrack'ową listę! Natomiast, jeśli dana książka nie posiada takiej playlisty, często samodzielnie dobieram własne piosenki na Youtube lub Spotify i tworzę taką playlistę.
8. Ile czasu w ciągu dnia spędzasz średnio na czytaniu?
Gdybym mogła, to w zasadzie nie robiłabym nic innego, jak cały dzień spędziła na czytaniu! Gdy robię sobie "dzień wolny" to właśnie w taki sposób spędzam czas. :) Staram się czytać wszędzie - w tramwaju, w autobusie, w drodze na Uczelnię, w mieszkaniu. 💓
9. W którym domu Hogwartu jesteś?
Według Pottermore jestem krukonem, czyli Rawenclaw i sercem również tam mnie ciągnie. 💛
10. Z jakim książkowym bohaterem się utożsamiasz?
Mogłabym chyba nawet być mieszanką kilku postaci, ale uważam, że najbardziej przypominam następujące postacie:
Kate Sedgwick z Promyczek Kim Holden, na recenzję zapraszam <tutaj>. Tak, jak Kate jestem zadeklarowaną optymistką, która zawsze dostrzega jasne strony życia i stara się pomagać ludziom z uśmiechem na twarzy. Od Kate właśnie nauczyłam się być jeszcze, jeszcze odważniejszą, choć uważam siebie za odważną. :)
Sara, bohaterka Z popiołów Martyny Senator, na której recenzję również zapraszam <tutaj>. Z Sarą dzielę bardziej ostrożną stronę mojej natury, a ponadto mamy to samo marzenie o pracy w wydawnictwie i nieodzowną miłość do literatury!
To już cały Książkowy TAG, jaki zaplanowałam z okazji 4 urodzin bloga. Mam nadzieję, że się podobało. Bardzo chętnie poznam Wasze odpowiedzi na mój TAG, udzielcie się w komentarzu, będzie mi miło i ciepło na sercu, ale zaznaczam, że to nie mają być wypunktowane odpowiedzi, ale pełne zdania!
Październik ma się już ku końcowi, jak do tej pory u mnie niezwykle intensywnie w związku z rozpoczęciem Roku Akademickiego i realizacją praktyk pedagogicznych. Powrót na Uczelnię po prawie dwóch latach studiów wyłącznie zdalnych to zdecydowanie niesamowite przeżycie! Niezwykle miło i przyjemnie jest znaleźć się znów na terenie uczelnianego kampusu, posmakować studenckiej kawy i w otoczeniu studenckich bibliotek wydziałowych, a przede wszystkim dobrze jest po prostu wrócić na Uczelnię, do kontaktu z innymi studentami, czy wykładowcami. A już na pewno dobrze, kiedy pomyśli się o Obronie w semestrze letnim i seminariach typu "face to face". Brakowało mi tego - choć studia zdalne były (i są, ponieważ część wykładów kierunkowych w dalszym ciągu jest prowadzona zdalnie) inspirujące, to jednak bycie w kontekście fizycznym na Uczelni, jest naprawdę niesamowitym przeżyciem!
Po moim "uzewnętrznieniu się" widać, jak student postrzega zdalną rzeczywistość. Jednak to nie stanowi tematu dzisiejszego wpisu. Tak, jak pisałam wcześniej, mój czas w ciągu ostatnich dwóch tygodni był mocno ograniczony, dlatego też dopiero teraz publikuję wpis, który miałam od jakiegoś czasu zaplanowany :). Tematem dzisiejszego wpisu jest Garść seriali, jakie ostatnio obejrzałam, a w ostatnim czasie studenckich wakacji miałam przyjemność zetknąć się z kilkoma świetnymi serialami, a kilka z nich nawet powtórzyć. Netflix w tegorocznym okresie letnim zdecydowanie poszedł na całość, jeśli chodzi zarówno o filmy i seriale.
Podczas tegorocznych wakacji miałam przyjemność obejrzeć The Good Place, czyli serial, który przed okresem sesji dostarczał mi potrzebnej rozrywki po całych dniach/nocach nauki oraz Modern Family, którego tematem jest model współczesnej "nowoczesnej" rodziny na przykładzie amerykańskiej trzypokoleniowej familii Pritchett. O Modern Family wspominałam w jednym z poprzednich, jeśli nie w kilku wpisach. Kolejnym serialem, jaki miałam przyjemność obejrzeć jest Monster - serial, który powtarzałam już wielokrotnie, a który chyba nigdy mi się nie znudzi. Oprócz wymienionych tytułów, o których jest dzisiejszy wpis, obejrzałam także Young Royals, który okrzyknięty został "wielkim hitem", jednak mnie zasadniczo nie przypadł do gustu. Kolejnym serialem, który powtórzyłam podczas tegorocznych wakacji był serial Gilmore Girls, o którym pisałam już wcześniej - można przeczytać recenzję <tutaj> i nadal jestem nim zachwycona. Jednakże czas, jaki upłynął od kiedy oglądałam ten serial po raz ostatni, pozwolił mi na spojrzenie na niego z szerszej perspektywy i pozwolił wzbogacić opinię o detale, których mogłam nie zauważyć oglądając serial po raz pierwszy. Niemniej jednak, nadal jest to jeden z moich ulubionych seriali.
NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
THE GOOD PLACE
W gorącym okresie sesji poszukiwałam czegoś, co pozwoliłoby mi się rozluźnić i zrelaksować, na szczęście bogaty w różnorodną paletę seriali Netflix miał w swojej ofercie idealny na ten moment serial. Skuszona niebanalną tematyką, barwnymi postaciami oraz nie przeładowaną liczbą odcinków, sięgnęłam po The Good Place.
Kluczową postacią dla fabuły jest Eleanor, która po śmierci trafiła do miejsca określonego jako "Dobre miejsce" przeznaczone jedynie dla szczególnych osób. System, który weryfikuje, czy dana osoba powinna trafić do Dobrego Miejsca nigdy się nie myli, bowiem każda osoba podlega skrupulatnej analizie przez system. Szybko okazuje się jednak, że Eleaonor jest w zasadzie jedyną osobą, która trafiła tam w wyniku straszliwej pomyłki.
Przyznam, że The Good Place to serial, który zapadł mi w pamięć, przede wszystkim dzięki niebanalnej tematyce "życia po śmierci". Warto bowiem zwrócić uwagę, iż sama koncepcja Dobrego i Złego Miejsca wiąże się ściśle z wizją chrześcijańskiego Nieba i Piekła, jednak w przypadku The Good Place kwestia tego, gdzie dana osoba trafi po śmierci oparta jest jedynie na weryfikacjach systemu, jest więc ściśle wyrachowana i podlega innym kryteriom. Niesamowicie spodobała mi się "niespodzianka" w postaci Eleanor, która nigdy nie powinna trafić do Dobrego Miejsca. Choć taka przewrotność wobec systemu, jest zasadniczo dobrym chwytem, który pozwala na większe utożsamienie się z bohaterem stojącym niejako w opozycji względem zbiorowości, twórcy The Good Place zdecydowanie wyłamali się poza ramy konwencjonalności. Nie stworzyli idealnie nowej wizji rzeczywistości, gdzie istnieje frakcja i jednostka, ale w pewien sposób skorzystali na chrześcijańskiej wizji życia wiecznego.
The Good Place to serial, który idealnie nada się na ciężki dzień spędzony na egzaminie czy nauce podczas sesji. Wartka akcja, niebanalna fabuła i ciągłe przeskoki czasowe mogą wprawdzie początkowo dezorientować odbiorcę, jednak szybko staje się to elementem "dodatkowym" serialu. Przewrotność, nagłe zwroty akcji i szybkie tempo sprawiają, że oglądanie nie nuży, a często staje się powodem do uśmiechu na twarzy odbiorcy czy łez wzruszenia.
Bohaterowie serialu to kolejny aspekt, na który warto zwrócić uwagę. Choć bohaterów ściśle kluczowych dla rozwoju fabuły jest w zasadzie niewiele, to jednak są oni na tyle różnorodni, że wynagradza to ich liczebności. Każda z piątki głównych bohaterów czymś się wyróżnia - stylem ubioru, wykonywanym zawodem, przeszłością czy statusem majątkowym. Kolejny raz twórcy serialu pokazali, jak wielką wagę ma kreatywność i oryginalny koncept.
The Good Place wzbudziło we mnie jak najbardziej pozytywne emocje i na pewno będę ciepło wspominać ten serial. Na okres gorącej sesji jest to serial, który sprawdzi się wprost idealnie - rozbawi, pocieszy i pozwoli się zrelaksować.
MODERN FAMILY
Na Modern Family trafiłam szukając nieco dłuższej serii, równie ciepłej i rozgrzewającej serce, jak Gilmore Girls czy F.R.I.E.N.D.S.i. Również i tym razem Netflix nie zawiódł moich oczekiwań, Modern Family okazało się być bowiem kolejnym z seriali, które będę wspominać równie ciepło, co wspomniane już przeze mnie dłuższe pozycję.
Modern Family, jak sam tytuł dość dobitnie wskazuje, prezentuje ówczesny model rodziny współczesnej, czy też nowoczesnej, która zasadniczo zrywa z konserwatywnymi standardami. Fabuła obraca się wokół klanu Pritchett'ów oraz jego odgałęzieniami, czyli kolejnym pokoleniom.
Tytułowa Modern Family akceptuje wszelkie "nowości", jakie oferuje współczesny świat, poczynając od orientacji homoseksualnej, na adopcji dzieci z dalekiego kraju skończywszy, co nie obywa się bez zgorszenia konserwatywnego patriarchatu rodziny. Motyw ciepła, tolerancji, wzajemnego wsparcia rodzinnego to myśl przewodnia serialu. Wyjątkowo ciepło wspominam wieczory, kiedy to serial ten definitywnie potrafił mnie odprężyć i zrelaksować. W Modern Family nie sposób jest nie doszukiwać się elementów humorystycznych, które nie raz przywołają uśmiech na twarzy!
Bohaterowie Modern Family to nie tylko potężna paleta zróżnicowanych charakterów, lecz wręcz wielobarwna galeria, gdzie poszczególne postacie stanowią swoistą reprezentację danego pokolenia. Praktycznie ciężko jest znaleźć postać, której nie dałoby się polubić, bowiem każdy z bohaterów posiada aspekt, który w jakiś sposób wyróżnia go na tle innych postaci. Nawet jeżeli początkowo dana postać nie przypadła mi do gustu, to brnąc przez kolejne sezony zawsze szybko sytuacja się zmieniała, koniec końców pod koniec serialu ciężko byłoby mi wskazać swojego ulubieńca.
Reasumując, Modern Family to niezwykle śmiała i oryginalna produkcja, idealna na wieczory w celu zrelaksowania się po ciężkim dniu. Komiczne i często niejednoznaczne dialogi bawią do łez, a postacie gorąco zapadają odbiorcy w pamięć. Jestem pewna, że kiedyś będę miała okazję obejrzeć ten serial ponownie i rozsmakować się w tej amerykańskiej komedii.
MONSTER i ANOTHER MOSNTER - NAOKI'EGO URASAWY
Monster to japoński serial psychologiczny (anime) będący adaptacją mangi Naoki'ego Urasawy o tym samym tytule. Jestem osobą, która kocha literaturę i psychologię, toteż nie mogłam sobie odpuścić wakacji bez powtórzenie kolejny raz tej serii. A wątki psychologiczne z pewnością mogą przydać się w kontekście tegorocznej Obrony Pracy. Nie poprzestałam jednak na samym serialu i pokusiłam się również o przeczytanie Another Monster będącego kontynuacją serii Monster, książki angielskojęzycznej o równie ważnym kontekście psychologicznym. Od razu zaznaczam, Another Monster nie jest mangą, a literaturą zwieńczającą to, co wydarzyło się w Monsterze, która naprawdę wspaniale utrzymuje poziom zainteresowania.
Utalentowany, mający przed sobą świetlaną przyszłość chirurg, Kenzo Tenma w skutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności zostaje oskarżony o morderstwo. Pełen desperacji lekarz podejmuje się próby znalezienia mordercy, który jak Tenma podejrzewa, może być ocalonym przed laty chłopcem o niezrównanej charyzmie. Pogłoski o narodzinach "nowego Hitlera" zmuszają Tenmę do natychmiastowego działania. Policja i FBI jednak nadal uznaje za winnego japońskiego doktora.
Monster to serial, który od kilku dobrych lat darzę wielką miłością ze względu na poruszającą fabułę wzbogaconą o motywy psychologiczne i to do tego stopnia, że w tegoroczne wakacje obejrzałam ten serial po raz trzeci lub nawet już czwarty. To jedna z moich serialowych miłości, która nigdy mi się nie znudzi. Chcąc oszczędzić spoilerowania, nadmienię, iż warstwa psychologiczna jest mocno rozbudowana i nie ogranicza się wyłącznie do poszukiwania przez Tenmę mordercy, ale zagłębia się także w naturę psychiczną tytułowego Monstera zaczynając od dzieciństwa, skończywszy na powodach, które pchnęły go do popełnienia zbrodni. Nie brakuje również rozbudowanej warstwy filozoficznej, zahaczającej o naturę moralną czy nihilizm. Monster bowiem ani trochę nie nuży, a co chwila zaskakuje nagłym zwrotem akcji!
Zdecydowanie olbrzymim walorem tego serialu oprócz wspomnianego przeze mnie motywu psychologicznego, czy też raczej pewnego zaburzenia psychicznego jest niezmiernie szeroka paleta postaci zarówno tych pozytywnych, jak i opozycjonistów. Każda postać otrzymuje swój czas, dzięki czemu można dostrzec motywy, jakie kierują każdym z bohaterów. A Another Monster z kolei pod tym względem stanowi świetne uzupełnienie portretów psychologicznych.
Podsumowując, Monster to z pewnością niebanalny serial, który złożoną tematyką z pewnością zaciekawi niejednego ambitniejszego odbiorcę. Równie mocno polecam Another Monster, które znakomicie uzupełnia serial o bogate detale!
Każdy z tych trzech seriali, jakie tutaj opisałam wart jest obejrzenia i ze swojej strony gorąco je polecam. Jestem pewna, że w wolnej chwili na pewno powtórzę Monstera - już po raz 5 oraz Modern Family. :)
Odkąd rozpoczęłam praktyki psychologiczno-pedagogiczne w jednej z krakowskich szkół, reszta września, czyli końcówka studenckich wakacji minęła niezwykle szybko. Aż w końcu nadszedł październik - miesiąc, w którym nareszcie po półtora roku powracamy w uczelniane progi już fizycznie, a nie zdalnie - przynajmniej na trochę, co bardzo mnie cieszy. Końcówka września i początek października były dla mnie mocno intensywne, ale i rozwijające ze względu na praktyki, które rzecz jasna jeszcze trwają Pod względem literackim i kulturowym wrzesień był jednak bardzo udanym miesiącem, przeczytałam bowiem same dobre książki, a nawet odkryłam nową literacką perełkę, jaką jest powieść Larsona Stiega, Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet! Natomiast, jeśli chodzi o seriale, wrzesień również można śmiało uznać za udany, postanowiłam odświeżyć sobie ulubione odcinki Gilmore Girls, przebrnęłam przez prawie dwa sezony Domu z papieru i zaczęłam oglądać wychodzącą nową wersję Shaman's King.
NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
W minionym już wrześniowym miesiącu miałam ogromną przyjemność przeczytać aż 5 książek, co przy ograniczonym czasie ze względu na praktyki uważam za naprawdę spore osiągnięcie. Ogółem przez te studenckie wakacje przeczytałam kolejno 8 książek w lipcu, 8 książek w sierpniu i 5 pozycji we wrześniu, co owocuje wynikiem pięknych 21 pozycji przeczytanych w okresie letnim! Jestem z siebie dumna! Wrzesień rozpoczęłam od kontynuacji następujących pozycji: Another Monster Naoki'ego Urasawy, Migreny Olivera Sacksa, której lekturę postanowiłam sobie porcjować. Następnie przeczytałam jedną z lepszych pozycji września czyli O wiele więcej Kim Holden, której recenzję można przeczytać <tutaj>. W następnej kolejności zabrałam się za bestsellerową sagę Millenium, z której przeczytałam planowany już wcześniej pierwszy tom Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet autorstwa Larssona Stiega, a którą z pewnością będę kontynuować. Później natomiast zabrałam się za Norwegian Wood Harukiego Murakami'ego oraz Hobbita, czyli tam i z powrotem J.R.R. Tolkiena. Wrzesień wiec uważam za bardzo udany literacko! :)
Choć na tytuł "Najlepszej Książki Miesiąca" niewątpliwie zasługują Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet, chciałabym na razie powstrzymać się od wydawania szerokiej opinii, ponieważ planuję przeczytać całą sagę w najbliższym czasie. Mogę jedynie powiedzieć, że jest to arcydzieło wśród szwedzkich kriminal i nie mogę doczekać się, aż rozpocznę drugi tom - niesamowicie realistyczny, mroczy i przejmujący feministyczny story criminal!
Wszystkie pozycje września były w większym lub mniejszym stopniu udane, dlatego też nie mam żadnego pretendenta do tytułu "Najgorszej Książki Miesiąca". Pozostawię więc tą kategorię z takim komunikatem.
CO W PAŹDZIERNIKU?
Powiem szczerze - nie wiem. Rozpoczął się kolejny Rok Akademicki, co oznacza mnóstwo wspaniałych dzieł literackich oraz książek potrzebnych mi do napisania pracy do obrony w semestrze letnim. Na pewno chciałabym dokończyć to, co obecnie czytam, czyli Norwegian Wood, Harukiego Murakami'ego, Hobbita, J.R.R.Tolkiena, którego miałam ogromną ochotę sobie odświeżyć oraz dokończyć Migrenę Olivera Sacksa. Kto wie, co będzie potem - czy Tam, gdzie Ty, Jodi Picoult, a może Królowie Dary Kena Lu albo Czasami wielka chętka Kena Keseya? A może kolejny tom sagi Millenium, Dziewczyna, która igrała z ogniem, Larsona Stiega? Książka, którą zacznę na pewno na swój sposób będzie kolejnym niezapomnianym literackim przeżyciem, to pewne. :)