data wydania: 3 lutego 2016
liczba stron: 352
język: polski
nagrody: Książka Roku Lubimyczytać.pl (2016)

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:


"Szeptucha" wpadła w moje ręce, gdy szukałam wiosennej pozycji na półkę pełną książek. Z początku podeszłam do niej sceptycznie i postanowiłam odłożyć w czasie przeczytanie jej. Jednak nie dawało mi to spokoju. Książka zauroczyła mnie piękną, ale jakże tajemniczą okładką i  nader obszernym opisem. Słowiańskie bóstwa, nawiązania do średniowiecznej kultury polan, młoda Gosia aspirująca na medycynę, lecz zmuszona do nauki zielarstwa u wiejskiej szeptuchy... Hmm... Coś w sam raz dla mnie! Co mam do powiedzenia o "Szeptusze"? Przeczytajcie sami- przy piosence!



Książka nagrodzona tytułem Książki Roku 2016 lubimyczytać.pl w kategorii Literatura Fantastyczna. 

A wszystko przez to, że Mieszko I zdecydował się nie przyjąć chrztu…

Gosława Brzózka, zwana Gosią, po ukończeniu medyny wybiera się do świętokrzyskiej wsi Bieliny na obowiązkową praktykę u szeptuchy, wiejskiej znachorki. Problem polega na tym, że Gosia – kobieta nowoczesna, przyzwyczajona do życia w wielkim mieście – nie cierpi wsi, przyrody i panicznie boi się kleszczy. W dodatku nie wierzy w te wszystkie słowiańskie zabobony. Bogowie nie istnieją, koniec, kropka!

Pobyt w Bielinach wywróci jednak do góry nogami jej dotychczasowe życie. Na Gosię czeka bowiem miłość. Czy jednak Mieszko, najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego do tej pory widziała, naprawdę jest tym, za kogo go uważa? I co się stanie, gdy słowiańscy bogowie postanowią sprawić, by w nich uwierzyła?

Słowiańskie bóstwa, pradawne obrzędy, romans, a przede wszystkim – solidna dawka humoru!



-LubimyCzytać




Gosława, zwana przez wszystkich Gosią, absolwentka Uniwersytetu Medycznego przygotowuje się na swoją ostatnią praktykę i zarazem pierwszą pracą. Typowa  warszawska mieszczucha nigdy by się nie spodziewała, że zostanie wysłana na praktyki w rodzinne strony, do wiejskiej szeptuchy mieszkającej w Bielinach. Tam, na wsi stare baśnie i legendy wciąż są żywe, a mieszkańcy żyją w przekonaniu, że bogowie przechadzają się wśród nich o ziemskim padole. A wszystko przez to, że Mieszko I nie przyjął chrztu...  Gosia, wychowana na przedmieściach warszawskich ulic, gdzie  słowiańskie obrzędy zanikły nie ma pojęcia o zwyczajach panujących na wsi, na dodatek nie wierzy w bogów, a wszelkie obrzędy i gusła uważa za zabobony "nie warte zachodu". 

-" Naprawdę nie wierzysz w utopce i rusałki? – zapytała szeptucha.
- Nie – odparłam zgodnie z prawdą.
- A w ubożęta?
- Też nie.
- Widzę, że czeka nas ciężki rok."


Jakby tego było mało, panicznie boi się kleszczy, wszelkiego robactwa i jest przewrażliwiona na punkcie higieny. Pobyt w rodzinnej wsi wywróci jej życie do góry nogami i drastycznie zmieni jej światopogląd i życie miłosne. Na horyzoncie pojawia się Mieszko, piękny niczym młody bóg, uczeń miejscowego żercy- kapłana w Bielinach. Tylko  czy Mieszko odwzajemni uczucie Gosi?

Z wieloma tytułami książek Miszczuk zetknęłam się już wcześniej, lecz to "Szeptucha" była tą pierwszą, po którą sięgnęłam. Początkowo byłam dosyć sceptycznie nastawiona do tego tytułu i odkładałam przeczytanie tej pozycji w czasie. Jak się okazało był to wielki błąd, który na szczęście w porę zdołałam naprawić! Owa "naprawa" zbiegła się nawet z porą roku, występującą w książce- marzec, początek wiosny, co bardzo uprzyjemniło mi lekturę i sprawiało, że mogłam bardziej "się wczuć" w powieść.  Moją uwagę przykuł przede wszystkim pomysł na fabułę, a więc uwspółcześnienie kultury słowiańskiej, a z podobnym pomysłem jeszcze się nie zetknęłam.

Od samego początku widać, że autorka przygotowała się do napisania powieści poprzez poszerzenie znajomości języka rodem z Kielecczyzny, dogłębne przestudiowanie  tamtejszych zwyczajów, obrzędów i bóstw, jak  sama przyznaje w "podziękowaniach". To moim zdaniem  był ogromny plus, bo bądź, co bądź w naszych żyłach płynie również słowiańska, pełna żaru krew. :)

"Szeptucha" to powieść humorystyczna pisana lekkim, ale wprawnym piórem. Autorka pominęła długie i żmudne opisy przyrody, a więcej uwagi poświęciła perypetiom dotyczącym naszych bohaterów, Gosi i Mieszka. Wartka akcja powieści doskonale komponuje się z lekkim piórem autorki. A wątki humorystyczne rozbawiają czytelnika do łez i pozostawiają przyjemność z czytania powieści. Autorką wszelkich zabawnych komentarzy jest Gosia, główna bohaterka, która przez swoją hipochondrię i wszelką, wręcz paniczną ostrożność może wydawać się nieco irytująca. Mimo wszystko da się to znieść, a Gosi nie sposób nie polubić, głównie za jej żarty i cierpkie, zabawne komentarze. To właśnie dzięki dowcipom Gosi lekturę czytało mi się tak lekko i przyjemnie.

"Dramatyzm całej sytuacji szybko znikł, gdy zauważyłam, że podwinęła mi się sukienka, odsłaniając majtki z Hello Kitty."

Wątek miłosny "przemyka się bokiem" i nie gra pierwszych skrzypiec, co uważam jest na duży plus, gdyż watek romantyczny jest już dosyć podstarzały i zbyt stereotypowy- pojawia się niemal w każdej książce. Miło, więc jest natrafić na coś, gdzie wątek miłosny jest tylko tłem i nie odbija się echem w powieści. Dostajemy szczyptę miłości, w nieco znikomej dawce- moim zdaniem idealnie- w osobach Gosi i Mieszka. Szczypta miłości, w książce będącej swoistym arcydziełem przewodnika o słowiańskiej kulturze to dla mnie idealne połączenie!

"O, cholera jasna! Poczułam, że robi mi się gorąco. Jakiż on jest przystojny! To powinno być zabronione. Tacy mogą być tylko aktorzy i piosenkarze, których nie da się dotknąć. Bo ja miałam wielką ochotę go dotknąć."

Głównym wątkiem "Szeptuchy", na którym skupia się fabuła  jest legendarny kwiat paproci, kwitnący raz na 1234 lat w Noc Kupały. Mimo tego, że na ten wątek jest w zasadzie, podstawowym i na nim opiera  się cała fabuła, wszelkie waśnie i konflikty, to jednak jest go stosunkowo mało. Jak na razie nie pojawiło się nic o samym poszukiwaniu kwiatu. Troszkę się na tym zawiodłam, ale pocieszyła mnie myśl, że  wątek ten będzie bardziej rozbudowany w 2 tomie pt. "Noc Kupały"- już nie mogę się doczekać!

Wątek, który najbardziej mnie urzekł i pozostawił niedosyt to słowiańscy bogowie i ich swoista, mściwa natura. Ich wyobraźnie w ludowych podaniach, jako istoty doskonałe, przychylne ludziom znacznie odbiega od tego, jacy są w rzeczywistości.



"Słowiańskie bóstwa ukradkiem przemykające się wśród niczego nieświadomych ludzi to swoiste zaprzeczenie ich wyobrażonej natury.W rzeczywistości, bogowie są mściwi, pamiętliwi i zachłanni, a gniew boga to najgorsza i najstraszniejsza kara za nie przestrzeganie reguł "gry". - to cytat, który trafnie ich opisuje.




Rusałki, utopce, wąpierze i wszelka demonologia słowiańska  przewijająca się na kartach powieści to silny magnes, który zachęcał mnie do czytania kolejnych rozdziałów  w wiosenne poranki przy kawie, a w wieczory przy herbacie i tabliczce czekolady. "Szeptucha" to swoisty i fenomenalny portret psychologiczny wszelkiej maści słowiańskich bóstw, demonów czy potworów.



Bardzo podobał mi się również poboczny wątek nauki Gosi u miejscowej szeptuchy, Baby Jagi, której proponowane metody leczenia, dla mnie, osoby zafascynowanej ziołolecznictwem były  ciekawe  i bardzo cieszyło mnie, że znalazłam książkę, która łączy uwielbianą przez mnie średniowieczną fantastykę z ziołolecznictwem. Szkoda tylko, że tego wątku było właściwie najmniej ze wszystkich. 


Kolejną rzeczą, która wpadła mi  w oko podczas czytania powieści jest cudowny, bajkowy-barokowy klimat pełen średniowiecznej magii i ludowych wierzeń. W samym środku tej mieszanki znajduje się typowa mieszczucha cierpiąca na hipochondrię. Czy dacie się pochłonąć tej magii?



Jeśli szukacie powieści z humorem, gdzie to nie romans, a pradawne, ludowe baśnie i bogowie grają pierwsze skrzypce- "Szeptucha"- to pozycja obowiązkowa! Gdy zapada zmrok, w wiosenne wieczory zamknijcie oczy, wsłuchajcie się w szum wiatru i szemrzenie strumyka, a przeniesiecie się w czasy legend i prastarej słowiańskiej magii.  Ze  szklanką owocowej herbaty, tabliczką czekolady celtycka muzyka zaprowadzi Was do krainy przepełnionej baśniami z dozą wesołego humoru oferowanym czytelnikowi przez Miszczuk. Jest to również pozycja obowiązkowa- jako lekarstwo na chandrę- komiczne dowcipy Gosi rozbawią Was do łez. Pozycja idealna na wiosenne, jak i letnie wieczory, przy której można się zrelaksować przy dobrej lekturze. Serdecznie polecam!

Moja ocena: 9/10. :)

4 komentarze:

  1. Interesująca książka, chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Tobą , iż wątek romantyczny jest już przestarzały , za dużo jest już tego w książkach. Powinno być już tego mniej. Nie żyję w czasach romantyzmu, gdzie takie powieści były modne. Super

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Tobą, że wątek romantyczny jest już przestarzały , pojawiał się w wielu książkach . Czas na inne gatunki. Super piszesz .

    OdpowiedzUsuń