W natłoku nauki i braku wolnego czasu w związku ze zbliżającą się maturą, usilnie potrzebowałam książki, która pozwoliłaby mi na odstresowanie się i wniosła do mojej codzienności odrobinę więcej śmiechu. O "Love, Rosie" pióra Cecilii Ahern słyszałam już wcześniej na licznych blogerach, a pozytywne opinie sprawiły, że wobec takiego entuzjazmu nie mogłam pozostać obojętna. Niezwykła historia Rosie i Alexa sprawiła, że setnie się ubawiłam, co więcej dostałam dokładnie to, czego po tej książce oczekiwałam- wspaniale sprawiła się w roli przedmaturalnego odstresowywacza.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Rosie i Alex od dziecka są właściwie nierozłączni. Jednak będąc w szkole średniej, życie zadaje im okrutny cios. Rodzina Alexa przeprowadza się do Ameryki, a przyjaźń chłopca i Rosie zostaje wystawiona na ciężką próbę. Czy jednak przyjaźń na tak daleką odległość, między Irlandią, a Ameryką jest możliwa? Okazuje się, że tak. Chociaż wybory, jakich młodzi ludzie dokonują, nierzadko oddalają ich od siebie, to jednak Rosie i Alex względnie utrzymują stały kontakt. Czy jednak jest szansa, że przyjaźń przerodzi się w silniejsze uczucie?
Przyznam, że nie pałam wielką miłością do książek młodzieżowych z romansem w tle, czy też w ogóle romansów, to jednak "Love, Rosie" trafiła do mojego serca. Książkę pochłonęłam w dwa, trzy dni i przyznam, że byłam zawiedziona- chciałam, aby ta przygoda trwała nadal. Mimo iż pozornie powieść ta zdaje się nie wyróżniać, to jednak ma kilka walorów, które czynią ją wyjątkową i nietuzinkową wśród powieści młodzieżowych. 

Powieść rozpoczyna się w momencie, kiedy Alex i Rosie są jeszcze dziećmi, w czasach kiedy droga do spełnienia marzeń jest prosta i oczywista. Od tego momentu Czytelnik śledzi losy Rosie i Alexa, mając przy tym wgląd w najważniejsze momenty ich życia, ich decyzje,  wnioski.  Nie mamy tu do czynienia z typowo narracyjną fabułą, nie ma nagłych wydarzeń, a wszytko jest uporządkowane chronologicznie.  Czytelnik pełni rolę obserwatora i nie ma wglądu do myśli bohaterów, widzi jedynie ich losy spisane w formie listów, e-maili, czy SMS-ów. Przyznam, że początkowo byłam zaskoczona takim sposobem prowadzenia Czytelnika przez kolejne momenty życia bohaterów, spodziewałam się bowiem czegoś zgoła innego. Po pewnym czasie przywykłam i czytając, czułam się "widzem"  teatru, na którym Rosie i Alex odgrywają poszczególne sceny swojego życia. Wybory, jakich dokonują Alex i Rosie pokazują, że życie nie zawsze toczy się tak jak sobie tego zażyczymy, a historia tych bohaterów, jest tego świetnym przykładem.

Mając do czynienia z powieścią epistolarną, jaką jest "Love, Rosie" można by pomyśleć, że akcji praktycznie w ogóle w tej książce nie ma, ale, owszem jest! Ogromnym błędem byłoby stwierdzenie, że w "Love, Rosie" nie dzieje się nic, co przykułoby uwagę Czytelnika. Bowiem, mimo, że mamy do czynienia z opowieścią obyczajową, gdzie akcja jest stonowana,  to jednak znajdą się momenty chwytające za serce. Mnie ten zabieg nie przeszkadzał, gdyż dzięki temu mogłam się odprężyć i skupić wyłącznie na czytaniu. Nie zmienia to jednak faktu, że pełna zapału przewracałam kartkę za kartką, by przeczytać kolejną zabawną wiadomość, którymi bohaterowie się wymieniali. Taki sposób prowadzenia poszczególnych wątków w formie ich wolnej tonacji, sprawiał, że czytało mi się tą książkę błyskawicznie.
"Można uciekać i uciekać w nieskończoność, ale prawda jest taka, że wszędzie tam, gdzie się zatrzymasz, dopadnie Cię Twoje życie."
Bardzo polubiłam bohaterów, zarówno tych pierwszo, jak i drugoplanowych. Postaci w tej książce jest mnóstwo, a  różnorodność ich  charakterów buduje wspaniałe tło dla historii. Dzięki temu rozwinęło się wiele wątków pobocznych, dotykających różnych życiowych tematów. Cecilia Ahern stworzyła postaci nietuzinkowe, ale także nie idealne i nie pozbawione wad, przez co ma się wrażenie, że są to bohaterowie "z krwi i kości". Taki zabieg sprawia, że bohaterowie tej powieści stają się bliscy Czytelnikowi. W moim przypadku był to ogromny plus, gdyż polubiłam zarówno wiecznie nierozgarnięta i lekkomyślną Rosie, jak i spokojnego, uporządkowanego Alexa. Zachwyciła mnie ich kreacja, pomimo tego, że wybory, których dokonywali niekiedy wydawały mi się kompletnie nielogiczne, a ich zachowanie czasem infantylne, to jednak mimo tego nie potrafiłam ich nie polubić.
"To zabawne - jako dzieci wierzymy, że możemy zostać, kim chcemy, znaleźć się tam, gdzie zapragniemy, bez ograniczeń. Oczekujemy czegoś niezwykłego, wierzymy w magię. Potem dorastamy i mijają lata niewinności. W nasze życie wkrada się rzeczywistość i nagle zdajemy sobie sprawę, że nie możemy zostać tym, kim chcemy, i musimy się zadowolić czymś pośledniejszym."
Kolejnym aspektem, który dodaje walorów tej powieści jest jej specyficzny klimat, którego tło stanowią nietuzinkowi bohaterowie oraz wszechobecny humor. Czytając "Love, Rosie" czułam się, jakbym leżała pod cieplutkim kocem przy kominku, wolna od zmartwień. To lektura, którą przepełnia cała gama różnych emocji. Autorka w niebanalny sposób sprawiła, że ta książka wywiera wpływ na Czytelnika, można by pokusić się o stwierdzenie "manipuluje", ale to byłoby już przesadą. Cecilia Ahern usiłuje grać na emocjach Czytelnika, co wyszło jej całkiem nieźle w moim przypadku. "Love, Rosie" to książka pełna różnych emocji, które "przeskakują" z bohatera na Czytelnika. Jeśli dodać do tego humorystyczny ton, w jakim powieść jest utrzymana, to wychodzi naprawdę ciepła książka, po której ma się ochotę wyściskać cały świat.

Język i narracja autorki to chyba największy walor tej książki- zaraz obok cudownego klimatu. Powieść ta ma formę, o jaką nigdy bym nie podejrzewała autorki, jest to bowiem narracja epistolarna. Choć początkowo mi to przeszkadzało, to jednak z biegiem czasu, uznałam, że dla "Love, Rosie" taka forma jest po prostu idealna. Całość to cykl listów, e-maili i SMS-ów, jakie wymieniają ze sobą poszczególni bohaterowie. Nie może być mowy o wzniosłych deklaracjach, poetycznym języku czy epickich opisów dzikiej przyrody. Zamiast tego otrzymujemy prosty i humorystyczny język z nutką ironii, którą tak uwielbiam. To właśnie język tej powieści sprawia, że czyta się ją tak lekko i szybko, a przy tym ma się takie cieple uczucia w sercu. Dodam, że wiadomości, jakie Rosie i Alex ze sobą wymieniają są dostosowane do ich wieku, dlatego tez rozwój i przemianę,  ubogacenie języka można obserwować przez całą książkę, co jest kolejnym miłym doświadczeniem. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś nie rozczulił się na widok "uroczych" błędów ortograficznych i zabawnej wymianie zdań siedmioletnich bohaterów czy chociażby słowa "wiem", zapisywanego "wjem" przez Alexa, co przewija się przez całą powieść i nie raz i nie dwa wywoła na twarzy Czytelnika uśmiech.
"Pozostawiłam więc moją cudowną, inteligentną rodzinę, zanurzyłam się w ciepłej kąpieli i zaczęłam rozważać samobójstwo przez utopienie. Potem jednak przypomniałam sobie o resztkach ciasta czekoladowego w lodówce i wynurzyłam się, nabierając powietrza w płuca. Dla niektórych rzeczy warto żyć."
Podsumowując, jestem pełna ciepłych uczuć dla tej książki, która sprawdzi się właściwie na każdą okazję i na każdy dzień ponurego nastroju. Z czystym sumieniem mogę polecić "Love, Rosie" każdemu, niezależnie od wieku, gdyż każdy znajdzie w niej coś dla siebie! Polecam- czytajcie, bo watro!

Moja ocena: 9/10. :)


6 komentarzy:

  1. Dziękuje. Chętnie przeczytam, zwłaszcza że ponury humor będzie mi teraz jak na złość towarzyszył (kłopoty w szkole).

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie może kiedyś przeczytam 😊 Niestety nie ma jej w mojej bibliotece publicznej a akirat jestem w ponurym nastroju (kłopoty w szole).

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajna recenzja, ale tej książki nie ma w mojej bibliotece publicznej

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest, trzeba tylko dobrze poszukać.Spróbuj na chomikuj, doci albo docer. Polecam tę stronki 🐈

    OdpowiedzUsuń