To dla mnie niesamowita przyjemność, móc rozpocząć rok 2023 recenzją tak wspaniałej prozy jaką prezentuje Louisa May Alcott w Małych kobietkach. Choć zaczęłam ją czytać w końcowych dniach grudnia, wraz z pierwszym stycznia powróciłam do niej pełna zapału i ciekawości dalszych losów małych kobietek. Przyznam, że książkę tę czytam już drugi raz, gdyż wcześniej miałam przyjemność przeczytać ją w języku angielskim i już wtedy pokochałam gorąco zarówno literacki kunszt Louisy May Alcott, jak i jej bohaterki. Ponowna lektura, tym razem w języku polskim okazała się być dla mnie chyba najlepszym prezentem, jaki mogłam sobie sprawić na Nowy Rok, a obejrzana w święta ekranizacja stanowiła kolejną zachętę, której nie potrafiłam się oprzeć. Tak więc, optymistycznie nastawiona, z mnóstwem planów czytelniczych i blogowych w głowie, rozpoczęłam rok 2023 wspaniałą książką, Małymi kobietkami.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSECNE:

W domostwie Orchard House od pokoleń mieszka rodzina March, gdzie opiekę nad czterema młodymi dziewczętami pod nieobecność ojca, uczestnika wojny secesyjnej, sprawuje Pani Mach, pieszczotliwie nazywane Marmee. Kobieta znacznie wyprzedza jednak swoją epokę, kultywując w córkach ideę wolności, niezależności i namawiając je do poszukiwania własnej drogi życiowej. Dziewczęta różnią się od siebie, a każda z nich posiada swój własny talent. Opiekuńcza i stateczna, acz nieco próżna Meg, żywa, jak iskra Jo obdarzona pisarską wyobraźnią, cicha i nieśmiała, ale uzdolniona muzycznie Beth i przemądrzała malarka Amy to młode pokolenie March, które stara się ze wszystkich sił podążać za radą matki. I choć doskwiera im bieda, nie marnują czasu na realizację swoich marzeń, a jednocześnie tworzą receptę na nudę. Do towarzystwa dziewcząt dołącza Laurie, stając się "bratem" i najlepszym przyjacielem March'ówien.

- opis własny

Po dotarciu do ostatniej strony Małych kobietek, miałam absolutną pewność, że znalazłam moją kolejną literacką perełkę, a Louisa May Alcott nieodwołalnie dołączyła do grona moich ulubionych pisarek. Zakochałam się w tej historii już od jej pierwszych stron, a po ponownej lekturze moja miłość wzrosła jeszcze bardziej. Małe kobietki mają w sobie nieodparty urok, swoiste ciepło, które ogarniało mnie ilekroć siadałam do lektury, a różnorodne i wyraziste bohaterki sprawiały, że tęskniłam za nimi, gdy tylko odłożyłam powieść. W międzyczasie jednocześnie planując przygotowania do egzaminów w sesji, układając projekty i konspekty, z pasją zaczytywałam się w świecie Ameryki lat sześćdziesiątych XIX wieku, niczym Jo, jedna z głównych bohaterek, będąca molem książkowym.

Ci, którzy są ze mną na blogu, wiedzą, że wśród innych ulubionych gatunków, równie chętnie zaczytuję się w literaturze pięknej. Małe kobietki z powodzeniem przełamują stereotypową wizję powieści klasycznych swoim błyskotliwym humorem, wyrazistymi i świetnie wykreowanymi postaciami, jak również wartką akcją i porywającą fabułą. Jeśli o samą fabułę chodzi, autorce należą się ogromne brawa, za kreatywny koncept i równie wspaniałe wykonanie! Mało kto potrafi pisać o codziennym życiu w tak porywający sposób, a fakt, że dodatkowo autorka stara się poświecić każdej postaci odpowiednią ilość miejsca sprawia, że podczas lektury naprawdę ciężko się nudzić. Proza dni powszednich w domu March wypełniona jest nie tylko obowiązkami, jakie spoczywają na barkach sióstr, ale przede wszystkim ich wspólnym czasem spędzonym razem. Ów fakt, iż bliskość siostrzana jest tak dominującym w tej powieści motywem stanowi niepodważalny atut prozy Alcott. Ta książka jest tak niesamowicie ciepła, tak pełna nadziei i radości "z małych rzeczy", że poza samą literacką funkcją, przypomina również Czytelnikowi o tym, co tak naprawdę jest w życiu ważne.

Louisa May Alcott stworzyła powieść o wartkiej i przemyślanej akcji, co sprawia, że pomimo swojej znacznej objętości, czyta się ją niewiarygodnie szybko. Zabierając się do powieści tuż przed Sylwestrem, skończyłam ją w pierwszych dniach stycznia, co chyba dość dobitnie pokazuje, jak bardzo kunszt pisarski Alcott mnie oczarował. Zresztą, nawet po zakończeniu książki praktycznie nie mogłam przestać o niej myśleć, więc czym prędzej zaopatrzyłam się w Dobre żony, pochłaniając je na przemian z Oliwerem Twistem Charlesa Dickensa i Dzieckiem salonu Janusza Korczaka. W Małych kobietkach zdecydowanie nie brakuje nudy, przeciwnie każda strona jest wypełniona rozmaitymi wydarzeniami, których pomysłodawczyniami są młode March'ówny. 

Klimat to kolejny walor tej amerykańskiej powieści. Louise May Alcott ukazując swój pisarski talent w pełnej krasie wykreowała niezwykle ciepły, pełen emocji klimat, mając przy tym na uwadze szeroką różnorodność swoich bohaterek. Nietrudno jest bowiem nie zapałać sympatią do młodego pokolenia March, gdzie każda z czwórki dziewcząt daje poznać swój urok oraz talenty. A swoistej przyjemności czytania tej książki wspaniałomyślnie dopełnia pełen ciepła humor, na jaki tylko Alcott potrafi się zdobyć, sprawiając, że niniejsza lektura staje się prawdziwie literacką ucztą!

Proza Alcott spodobała mi się tak bardzo, iż jestem bliska stwierdzenia, że to styl pisarki jest największym atutem Małych kobietek. Gdyby Louisa May Alcott nie posiadała w sobie tyle empatii, kreatywności i pozytywnej energii, które wyzierają z każdej strony tej powieści, nie byłaby w stanie napisać tak świetnej książki. Wszystkie te aspekty, jak również niezwykła dbałość o detale pozwoliły stworzyć powieść o tak nieprzeciętnych walorach literackich. Małe kobietki mieszczą w sobie ogrom ciepłych uczuć, a lekki styl i przyjemne pióro sprawiają, że powieść czyta się znakomicie!

Bohaterkami Małych kobietek są wspomniane młode March'ówny, wykreowane wprawną pisarską ręką Alcott, która zadbała nie tylko o ich realistyczność, ale także o szeroką paletę różnorodnych charakterów. Meg, Jo, Beth i Amy są od siebie tak odmienne, a każda z nich jest na swój sposób urocza i posiada własną dziedzinę, w której chce się realizować. Choć nie brakuje momentów kłótni między siostrami, łącząca je więź jest nierozerwalna, co zresztą stanowi fundamentalny wątek Małych kobietek. Nie potrafiłabym określić, którą z sióstr polubiłam najbardziej, (wszystkie szalenie kocham!) ale za to, mogę powiedzieć, że najchętniej utożsamiłabym się z Jo (choć niekoniecznie z wszystkimi jej cechami), poczatkującą pisarką i jak ja zapaloną czytelniczką. Będąc już w trakcie lektury Dobrych żon mogę zaobserwować przemiany, jakie następują w każdej bohaterce, co nie tylko stanowi dobry kontrast względem tego, jakie są w Małych kobietkach, ale także sprawia, że jeszcze mocniej zżyłam się z kobietkami March.

Jestem absolutnie oczarowana i dosłownie zakochana w twórczości Louisy May Alcott! Po Małych kobietkach musiałam się nieco pomęczyć w poszukiwaniach, chcąc przeczytać kolejny tom, czyli Dobre żony w równie dobrym przekładzie, co mi się szczęśliwie udało i aktualnie jestem niemal w połowie wspominanego tomu. Małe kobietki to nieporównywalnie ciepła powieść, która niejednokrotnie wywoływała na mojej twarzy uśmiech, a Louisa May Alcott obok innych pisarzy z powodzeniem zajęła sobie miejsce wśród grona tych ulubionych. Kto wie, czy Małe kobietki nie okażą się jedną z najlepszych książek stycznia, a może i nawet roku 2023? Jest to więcej niż prawdopodobne. Oby 2023 był pełen takich przewspaniałych powieści!

Małe kobietki to wspaniała, przezabawna i pełna ciepła powieść, którą z całego serca polecam każdemu dojrzałemu Czytelnikowi, który pragnie ciekawego i rozkosznego towarzystwa bohaterów literackich na zimowe wieczory. Z kobietkami March nie sposób się nudzić, a dobra muzyka i kubek gorącego napoju stanie się idealnym kompanem prześwietnej zabawy. Polecam serdecznie!

Moja ocena: 10/10. :)

6 komentarzy:

  1. Ja też jak tylko skończę Anne z Avonlea i Anne z Redmondu jak i też trzeci tom Sagi o Ludziach lodu to zamierzam przeczytać wraz z audiobookiem Małe kobietki jak i też później te Młode żony, więc z moich recenzji się dowiesz jaka jest moja opinia na temat tej książki, teraz trudno mi skomentować twoją recenzję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba "Dobre żony", a po
      drugie to czy czytałaś książkę, czy też nie, nie ma większego wpływu na opinię o recenzji (przecież nie maszjej oceniać, a jedynie stwierdzić czy cię przekonała do sięgnięcia po dany tom bądź nie). 😅

      Usuń
    2. A tak, racja. Źle mi się napisało. W sumie to rację, a więc recenzja jak najbardziej mnie utwierdziła w przekonaniu aby w końcu po nią sięgnąć.

      Usuń
  2. W wolnej chwili, jeśli zetknę to napiszę.

    OdpowiedzUsuń