Arystoteles i Dante to dwutomowa seria bardzo dla mnie wyjątkowa, która nieco czekała sobie na półce Legimi na właściwą porę. W zasadzie pewnie leżałby tam dłużej, gdyby nie słowa mojej Przyjaciółki, która bardzo polecała mi obie te książki. I w tym przypadku, mogłam być już pewna, że historia napisana przez Saenza mi się spodoba. Dodatkowo fakt, iż dawno nie sięgałam już po pozycje z gatunku Young Adult, podsycał moją ciekawość do tego stopnia, że pierwszy tom przeczytałam bardzo szybko, by nie powiedzieć, że połknęłam go w całości.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

 

Arystoteles to zagubiony nastolatek przekonany, że po stracie brata, który przebywa w więzieniu, został pozostawiony sam sobie. Z kolei wszystkowiedzący Dante patrzy na świat w niezwykły sposób. Spotkanie na basenie tak różniącej się od siebie dwójki nastolatków odmienia nie tylko życia ich samych, ale także ich rodzin. Gdy zaczynają spędzać razem czas, odkrywają, jak szczególna więź ich łączy, co więcej we dwoje poznają największe tajemnice i prawdy wszechświata, a wśród nich także tę, dotyczącą tego kim i jakimi ludźmi chcą być. 

- opis własny

Dość długo zbierałam się do tego aby napisać recenzję z dylogii Benjamina Saenza. Te dwie powieści na długo zawładnęły bowiem moją czytelniczą wyobraźnią i sporo zajęło mi, zanim potrafiłam ubrać w słowa to, co czułam podczas lektury. Arystoteles i Dante to właśnie ten typ literatury, która pozostaje ze mną na dłużej, a kojący wpływ nie znika wraz z szelestem ostatniej strony. Mając teraz względnie czas, mogłam jednak z czystym sumieniem usiąść do napisania recenzji. Naprawdę dawno nie byłam pod tak wielkim wrażeniem powieści z gatunku YA, a jednak Saenez potrafił mnie jak najbardziej pozytywnie zaskoczyć, gdyż niniejsza dylogia ma naprawdę wiele do zaoferowania swojemu Czytelnikowi!

Pod względem fabularnym, Arystoteles i Dante jako dylogia może nie wciągają aż tak bardzo od razu i trzeba jednak trochę stron przerzucić, aby odpowiednio wczuć się w klimat lata. Byłam bardzo zaskoczona, gdyż ja w zasadzie wciągnęłam się dość szybko, bo już po pierwszym rozdziale. O ile jednak z pozoru powieści Saenza mogą wydawać się nieszczególnie wyróżniającymi się obyczajówkami, o tyle w miarę przewracania kolejnych stron to wrażenie się rozwiewa. Autor kreując postacie swoich bohaterów, tak przecież od siebie różnych, zadaje im także ciężar, którego momentami Ci dwoje nie będą potrafili unieść. Zasady lata, jakie Arystoteles i Dante wspólnie stworzyli stają się tak naprawdę w dużej mierze wyznacznikami ich relacji oraz tego, jak ona dalej się potoczy. Beztroska, tak typowa dla nastolatków zostaje zastąpiona szeregiem innych odczuć, z którymi bohaterowie muszą się zmierzyć. Obydwie powieści zmuszają bowiem postacie do zadawania sobie pytań, na które odpowiedź czy recepta nie znajdzie się od razu, pytań, które niewypowiedziane zaduszą od środka. Obok nas, czytelników, zawsze jest jednak autor, cichym głosem przypominający, że najważniejszą walkę toczymy sami ze sobą, robimy to zresztą każdego dnia. Uczciwość wobec samego siebie to niemalże hasło przewodnie tej dylogii i zarazem wspaniałe motto.

Tym, czego początkowo zupełnie się po tej dylogii nie spodziewałam, były zwroty akcji, które zresztą dosyć szybko wybiły mnie z sielankowego, beztroskiego rytmu, jaki początkowo dominował w powieściach. Pod względem tworzenia powieści, które kryją w sobie drugie dno, Saenz zdecydowanie nie ma sobie równych, gdyż takich zaskakujących momentów jest w tej dylogii bardzo wiele. Zresztą, nie będzie przesadą, jeśli napiszę, iż w gruncie rzeczy Arystoteles i Dante to seria bardzo silnie osadzona w konwencji realistycznej, niemalże stereotypowo rodem z historii "z życia wziętych". Autor nie oszczędza swoich bohaterów, za to wciąż wytrwale ukazuje wyzwania, jakim ci dwoje będą musieli stawić czoła. Nie lituje się nad nimi, współczuje im, ale zdecydowanie nie jest zwolennikiem typowo cukierkowego, różowego świata. Sprawia to, że sam akt lektury sam w sobie jest pewnym wyzwaniem, potrzebą zmierzenia się z samym sobą i zaakceptowaniem własnych niedoskonałości. 

Wyjątkowa wrażliwość, spostrzegawczość i wnikliwość autora to cechy, które dość mocno rzucają się w oczy podczas lektury tej dylogii. Sprawia to, że klimat serii jest szczególny. Początkowo może to wprawdzie dziwić, zwłaszcza, że opis sugeruje raczej lekką, młodzieżową powieść. Swoją wyjątkowość dylogia zawdzięcza nie tylko wnikliwemu oku autora i doskonałym rozeznaniu się w nastoletnich rozterkach, czy talentowi pisarskiemu, bo Saenz pisać pięknie zdecydowanie potrafi, ale również w wykreowaniu postaci różnorodnych, niewyidealizowanych, niecierpliwych, zarazem cudownych, a niekiedy także irytujących. Atmosfera, jaką autor stworzył w tej książce nie tylko porusza serca opisaną przezeń historią, ale zmusza do autoanalizy, a Inne zasady lata (alternatywny tytuł dylogii) pozostają w pamięci na długo.

Styl, jakim napisana jest powieść bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Przede wszystkim ilość wewnętrznego dialogu, jaki prowadzi ze sobą jeden z bohaterów w swoim dzienniku, Arystoteles, mocno wpłynęła na odbiór książki. Saenz zresztą pisze podobnie - kreując rzeczywistość fikcyjną nie ogranicza się do odbioru zmysłowego, nie upraszcza, ale wielką wagę przywiązuje do tego, czego nie widać gołym okiem. W tę umiejętność wyposaża zresztą jednego ze swoich bohaterów. Introspekcyjny styl narracji sprawia, że lektura książki momentami staje się przeżyciem bardzo indywidualnym. Wrażliwość, introwertyzm, czyli to, co ewidentnie wysuwa się na pierwszy plan w tych książkach sprzyja wyjątkowej atmosferze. Saenz napisał powieści, które może przeczytać każdy z przekonaniem, że bohaterowie lektury mają podobne obawy. Arystoteles i Dante to historia piękna, emocjonalna i nieprzewidywalna, a przy tym życiowa i niezwykle prawdziwa.

Kreacja bohaterów to w wykonaniu Saenza prawdziwe arcydzieło, zwłaszcza, jeśli mowa o postaciach tytułowych, jak Arystoteles i Dante. Bardzo spodobało mi się w jak kontrastowy sposób, autor zestawił ze sobą dwójkę tych bohaterów nakreślając bardzo wyraziście poszczególne ich cechy charakteru. Choć odmienne osobowości nastolatków rzucają się w oczy już od pierwszych stron, to podkreślone zostały także pewne ich wspólne cechy i zainteresowania. Fakt, że Saenz oparł relację chłopców - tak różnych od siebie - dodatkowo podkreśla wagę ich przyjaźni i akcentuje łączącą tę dwójkę więź. Urzekła mnie prostota i piękno ich przyjaźni, podbudowane przy tym poprzez łączące ich trudne doświadczenia. To właśnie sprawia, że te powieści tak mocno dodają otuchy!

Arystoteles i Dante to dylogia, która na długo jeszcze pozostanie w moim czytelniczym sercu. Cieszę się, że pierwsza noworoczna recenzja, którą piszę w tym roku jest właśnie z wspomnianej serii, gdyż naprawdę są to dla mnie pozycje wyjątkowe. Autor porusza wiele tematów, niekiedy dość kontrowersyjnych i mocnych, na tyle, że bardziej nadaje się ona do gatunku obyczajówki, niż do Young Adult, jak została sklasyfikowana. 

Arystoteles i Dante to dylogia, o której myśli się jeszcze długo po jej przeczytaniu, dlatego też jest to pozycja, która może po prostu nie spodobać się każdemu. Niemniej, gorąco zachęcam, aby skusić się na prozę Saenza, która w przemyślany sposób skłania Czytelnika do refleksji. Pozycja idealna dla tych, którzy poszukują swojej tożsamości. Polecam serdecznie!

Moja ocena: 9/10:)

2 komentarze:

  1. SKUSIŁAŚ MNIE! JAK TYLKO BĘDZIE MI PO DRODZE TO WYPOŻYCZĘ SOBIE TĘ DYLOGIĘ W BIBLIOTECE PUBLICZNEJ (NA BOHATERÓW WRZEŚNIA) 😉

    OdpowiedzUsuń