Po Baśniarza Antonii Michaelis miałam przyjemność sięgnąć po raz drugi, tym razem w kontekście pracy magisterskiej, gdyż jest to jedna z pozycji, którymi będę się w niej zajmować. Moje pierwsze spotkanie z niniejszą książką przed paroma laty, było zarazem pierwszym spotkaniem z tą autorką, które zresztą bardzo dobrze wspominam. Wówczas jej opowieść wywarła na mnie niesamowite wrażenie i dziś, mimo, że minęło już ładnych kilka lat od pierwszego spotkania, nadal utrzymuje się we mnie to poczucie niezwykłości za sprawą fenomenalnego, niekiedy powodującego ciarki pióra Antoni Michaelis!
NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Malutka lalka znaleziona przez Annę w klasie maturalnej stanowiła początek wszystkiego, całej następującej po sobie siatki zdarzeń. Ta młoda kobieta niejednokrotnie zastanawiała się, jak potoczyłyby się ich losy, gdyby laleczka nie została odnaleziona, jak wiele różnych dróg znajdowało się zaraz za rogiem. Ale to właśnie znalezienie lalki zapoczątkowało to, co później się wydarzyło, dziecięca zabawka splotła losy Anny i Abla w sposób nierozerwalny i odtąd już nic nie miało być takie samo. Później Anna sądziła, że zaczęło się od pocałunku i zimnych ust. Wówczas myślała, że całuje usta mordercy, przypominając sobie wilka z baśni. Nic jednak nie było takie, jak sądziła.
Żyjący w dwóch różnych światach, Abel i Anna powoli zbliżają się do siebie. Obydwoje są uczniami klasy pomaturalnej, Anna żyjąca w swojej własnej bańce planuje studia za granicą. Abel to polski handlarz narkotyków, cichy outsider i wagarowicz, który skrywa jeszcze jedną twarz: urokliwego, smutnego baśniarza. Jego opowieści fascynują Annę i przyciągają ją do niego. Co jednak, gdy historia opowiedziana przez Abla zawiera ziarnko prawdy?
- opis własny
Należę do tego gatunku czytelników, którzy długo pamiętają to, co przeczytali i stąd też moja potrzeba dłuższej chwili, aby poczuć tęsknotę za Baśniarzem. Po prostu zbyt dobrze pamiętałam, co wydarzyło się w tej książce. Niemniej, kiedy już poczułam natchnienie, że oto już pora, właściwy moment, by ponownie dostać w swoje czytelnicze łapki właśnie tą powieść, nie wahałam się ani chwili. Ponowna lektura Baśniarza była dla mnie doświadczeniem niezwykle angażującym, gdyż ani spory upływ czasu, ani pamięć wydarzeń w lekturze, nie odebrały mi przyjemności z przeczytania jej po raz kolejny. Zasadniczo, książkę praktycznie połknęłam i w ciągu dwóch dni, byłam już po lekturze, która wywarła u mnie dreszcz podniecenia i ekscytacji. Baśniarz jest bowiem na tyle wyjątkową, a przy tym, dość specyficzną książką, że po prostu trzeba i należy ją przeczytać!
Antonia Michaelis potrafi tworzyć wyjątkowe, przemyślane, a przy tym bez reszty zanurzone w baśniowej konwencji dzieła, a Baśniarz jest tego doskonałym przykładem. Dowodzi zresztą tego misternie utkana fabuła, splot mnogiej ilości wątków, a do tego jeszcze swoisty baśniowy klimat z nutką tajemnicy, który już od drugiego bodajże rozdziałów buduje niczym architekt jeden z głównych bohaterów. W zasadzie nie potrzeba dużej ilości czasu, aby wciągnąć się w niezwykłość Baśniarza i co chwila zanurzać się w fabularne meandry. Autorka absolutnie nie pozwala, aby jej czytelnik znudził się powieścią, korzystając z wyjątkowego daru Abla, tka historię, w której śmierć czyha wszędzie, piękno i dobre serce są zagrożone, a egzamin maturalny wydaje się jedynie przykrym obowiązkiem. W tej historii znaczenie ma to, co ukryte i niedostrzegalne na pierwszy rzut oka i właśnie dlatego tak ważna jest literacka wrażliwość, z którą należy podejść do tej historii. A podczas lektury czytelnik wraz z Anną nieustannie zastanawiają się, gdzie przebiega granica między dobrem, a złem, okrucieństwem, a litością. Baśniarz zaskakuje i trzyma w napięciu aż do ostatniej strony.
Na dnie morza widziałem leżące słowa, tysiące słów, wraki zdań, pytania i odpowiedzi, które nigdy nie dotarły do celu...
Akcja w Baśniarzu w zasadzie toczy się niebywale szybko, choć z początku trudno jest to zauważyć ze względu na delikatną aurę tajemnicy, jaka dominuje w tej książce. W pewnym momencie historia opowiadana przez Abla nabiera rozmachu i wówczas ma się wrażenie, że wszystko, co do tej pory się wydarzyło było częścią planu i w zasadzie czytelnika ogarnia poczucie, że teraz może jedynie czekać na ciąg dalszy. Nie oznacza to jednak, że samą książkę czyta się bez zainteresowania. Przeciwnie, Michaelis skrupulatnie dba o swojego odbiorcę, czuwając, by ten pozostał skupiony na lekturze. Stopniowy rozwój poszczególnych wątków przynosi więcej pytań, niż odpowiedzi, a atmosfera tajemnicy i nieuchronnego końca tylko wzmaga poczucie zaintrygowania. Na Baśniarza zdecydowanie warto przygotować sobie dwa wolne wieczory i dać się pochłonąć czarowi języka Michaelis, a może właściwie elokwencji języka Abla?
Klimat, jaki Michaelis wykreowała w Baśniarzu jest od początku do końca niezwykle subtelny. Nie brakuje w nim obrazów krwawych, pełnych przemocy i tajemnicy, ale nie brakuje też delikatności i pewnego poczucia opiekuńczości. Ta opiekuńcza cecha, w którą autorka wyposażyła Abla nadaje jego obliczu trzeciego wymiaru i sprawia, że jest to postać wołająca o współczucie, akceptację i sprawiedliwość. To właśnie pewne szczególne cechy, jakimi autorka opatrzyła swoich bohaterów warunkują w dużej mierze odbiór tej lektury. Abel- baśniarz o kilku twarzach, Michi - dziecięca ciekawość i słodycz, Anna - zatopiona w marzeniach, a do tego wszystkiego obecna gdzieś w tle aura pewnej grozy. Wszystko to razem tworzy naprawdę niesamowitą mieszankę, w której łatwo i zdecydowanie warto się zatracić na te kilka godzin. A Mnogość wątków i tematów obecnych w tej książce tylko podsyca ciekawość czytelnika.
Nawet najgorsze można wybaczyć. Niemożliwe może stać się możliwe. Najtrudniej jest wybaczyć samemu sobie.[...] Przebaczenie było jak miękka ciemnoniebieska chustka, a jak komuś udało się wybaczyć samemu sobie, to tę chustkę przeszywały srebrne nici. Nie czuła już w sobie bólu. Miękka chusta wszystko przykryła, jak śnieg i równocześnie inaczej.
Bohaterowie, jakich stworzyła Michaelis na potrzeby swojej książki są z całą pewnością wielowymiarowi, a ich psychologiczne portrety dają bardzo głęboki wgląd na poszczególne cechy ich osobowości. Łatwo jest ulec złudnej fascynacji pięknem głównych postaci, są zdecydowanie nietuzinkowi. I choć ta cecha w przypadku tej książki jest zdecydowanie na ogromny plus, to podczas lektury ani trochę nie miałam wrażenia, że czytam o postaciach realistycznych. Nie oznacza to, że byli wyidealizowani czy wręcz przeciwnie, miałam poczucie, że autorka zbyt mocno wniknęła w głębię swoich postaci. Każda z nich, a szczególnie te główne postacie, czyli Abel i Anna, wydają się żyć pogrążeni w swoich własnych światach, a szczegóły dnia codziennego mają zdecydowanie mniejsze znaczenie. Na to pewne wrażenie nierealistyczności ma także ogromny wpływ konwencja baśniowa, w której książka jest konsekwentnie od początku do końca utrzymana. Jest to jak dla mnie bardzo ciekawy literacki zabieg i bardzo cieszy mnie, że będę miała możliwość szerzej przeanalizować niniejsze zjawisko w swojej pracy magisterskiej.
Język i styl, jakim została napisana niniejsza powieść, podobnie jak zresztą klimat, jest os początku do końca utrzymany w rozległej, baśniowej konwencji, przez co chwilami podczas lektury miałam wrażenie, że czytam opis czyjegoś snu, którego zakończenie z pewnością będzie niejednoznaczne. Dodatkowo, konwencja "opowieści w opowieści", jaką stosuje autorka niekiedy opowiadając ustami Abla w niezwykły sposób komponuje się z całością i intryguje czytelnika z każdą stroną coraz bardziej. Nie brakuje malowniczych opisów, głębokich słów i poczucia, że jest się częścią czegoś większego, nie do końca mając właściwość sprawczą na dalsze koleje wydarzeń. Wprawdzie Michaelis słynie z zamiłowania do tworzenia powieści o narracji szkatułkowej, jednakże w Baśniarzu chyba wyszło jej to najlepiej.
Ale za słowami czyhała ciemność, ciemność jaka panuje we wszystkich baśniach. Dopiero później, dużo później, zbyt późno zrozumie, że ta baśń była śmiertelnie niebezpieczna.
Baśniarz jest powieścią niezwykle dla mnie ważną pozycją i bardzo cieszę się, że pisanie pracy magisterskiej stanowiło dobry powód, aby ponownie po nią sięgnąć. Opisana przez Antonię Michaelis historia poruszyła mnie niemal tak samo, jak podczas mojego pierwszego spotkania z tą autorką i dzięki temu, przeczytałam już wszystkie powieści, jakie wyszły spod jej pióra. Dlatego też ponownego spotkania Baśniarzem naprawdę nie mogłam się doczekać. Ta opowieść mieści w sobie wszystkie te elementy, które kocham w literaturze: wyrazistą, wciągającą fabułę, niejednoznacznych i wielowarstwowych bohaterów, klimat, w którym zbiegają się motywy delikatnego suspensu, grozy, tajemnicy, zakazanej miłości, a przede wszystkim, niezwykła moc baśni, która w tej powieści warunkuje jej wyjątkowość. Baśniarz to powieść, do której warto podejść z wrażliwością, ale i z cierpliwością, a już na pewno nie wolno jej skreślać, gdyż obroni się ona sama. Oby było więcej takich powieści, a coś mi mówi, że rok 2024 będzie bogaty w takie pełne emocji odkrycia i powroty.
Baśniarz to powieść ze wszech miar niezwykła i dlatego też jest niezwykle warta polecenia. Jednakże, zdecydowanie nie jest to powieść, która spodoba się każdemu czytelnikowi, jest na to zbyt mroczna, efemeryczna i dość niecodzienna, w której splatają się motywy baśni, delikatnego kryminału, głębokiej traumy, a pośród tego łagodnej miłości. Michaelis napisała tą książkę dla czytelników dojrzałych, dla tych, którzy będą w stanie wyjść poza postawione granice i głębiej przeniknąć w tekst. Baśniarz jest historią opowiadaną przez prawdziwego baśniarza, dlatego też warto podejść do niej z niezwykłą wrażliwością literacką, ale też pewną dozą dystansu. Polecam serdecznie, a jeśli się odważycie, gwarantuję, że pokochacie Baśniarza równie mocno, jak ja!
Moja ocena: 10/10. :)