Jakiś czas temu pisałam recenzję z "Osobliwego domu Pani Peregrine", pierwszego tomu tej trylogii. Zachwyt, w jaki wprawił mnie pierwszy tom sprawił, że oczekiwałam czegoś równie dobrego, jeśli nie lepszego po "Mieście cieni". Należę do tej grupy szczęśliwców, którzy nie mają oporów ani jakichkolwiek innych zahamowań i jeśli część pierwsza im się spodobała, z zapałem biorą się za kontynuację. Pomyślałam sobie, że jeśli "Osobliwy dom" tak bardzo mnie zauroczył, to o ile bardziej spodoba mi się "Miasto cieni"? Moje przypuszczenia okazały się jak najbardziej trafne, gdyż "Miasto cieni" niemal całkowicie spełniło moje oczekiwania.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE: "Sign Me To Sleep" - Alan Walker


 W "Mieście cieni" ponownie spotykamy grupkę bohaterów poznanych w tomie pierwszym. Jest rok 1940, I Wojna Światowa. Jacob i jego nowi przyjaciele zmuszeni są opuścić wyspę Cairnholm, bezpieczną przystań dla osobliwych dzieci. Pełni nadziei i lęku, udają się w pełną niebezpieczeństw podróż do serca wojny, mrocznego Londynu wierząc, że uda im się ocalić ukochaną Panią Peregrine.
Przyznam, że mimo iż "Miasto cieni" urzekło mnie o wiele bardziej niż jak to miało miejsce podczas czytania "Osobliwego domu Pani Peregrine", to jednak zabrakło tam jednego, istotnego elementu, który znajdował się w tomie poprzednim, a dzięki któremu ten cykl tak bardzo mnie zachwycił. To jednak nie przeszkadzało mi cieszyć się lekturą z uśmiechem na ustach, dzięki temu spędziłam kilka dni przy niebanalnej, aczkolwiek niepozbawionej swoich wad lekturze.

Fabuła książki rozpoczyna się dokładnie w momencie, w którym zakończył się "Osobliwy dom Pani Peregrine", co znacznie ułatwia przyswojenie sobie pewnych istotnych dla fabuły zdarzeń.  Dzięki czemu bez zbędnych dłużyzn i wprowadzania na nowo Czytelnika w ramy fabuły, autor zrzuca Czytelnika w wir przygód młodego Jacoba.  Autorowi należą się wielkie brawa, ponieważ fabuła obfituje w różnoraką gamę wątków pobocznych, co czyni "Miasto cieni" znacznie lepszą książką od swojej poprzedniczki. Wielopłaszczyznowość fabuły pozwala na nowo zagłębić się w niezwykły świat Jacoba i osobliwców. Autor zdecydowanie podniósł poziom budowania napięcia, a coraz to nowe tarapaty w jakie wpadali bohaterowie dodawały tej książce naprawdę niezwykłego uroku i typowo osobliwego czaru. Rozbudowana fabuła i jej wielowątkowość były czymś bardzo dla mnie przyjemnym i nieco podniosło morały tej książki, czego w "Osobliwym domu..." zdecydowanie mi brakowało. Czytając "Miasto cieni" naprawdę nie sposób się nudzić i to jest na pewno jeden z największych plusów tej książki. Bowiem na kartach powieści chwilami robi się naprawdę niebezpiecznie i groteskowo, co sprawiło, że wówczas trzymałam kciuki, aby bohaterom udało się wyjść cało z opresji.
Gdy się spotkaliśmy byłem przekonany, że poderżniesz mi gardło. Ale chociaż bardzo się bałem, cichy głos w mojej głowie powtarzał: "Jeśli to ostatnia twarz, którą kiedykolwiek zobaczysz, przynajmniej będzie piękna".
W przeciwieństwie do swojej poprzedniczki akcja w "Mieście cieni" nie jest rozwlekana na siłę, ani też nie trzeba specjalnie czekać, aby coś zaczęło się dziać. Już od pierwszych stron Czytelnik staje oko w oko z tragedią, jaka dotknęła osobliwe dzieci pod koniec tomu pierwszego i staje się świadkiem ich niebezpiecznej podróży z Walii do Londynu. Właściwy czas trwania akcji książki wynosi trzy dni, lecz jak na te trzy dni, to działo się naprawdę wyjątkowo dużo. Podczas czytania miałam wrażenie, że bohaterowie podróżują już od co najmniej kilku miesięcy, tak bogata w liczne wydarzenia okazała się być ich podróż.  Celem wyprawy było ocalenie Pani Peregrine i to właśnie stanowiło siłę napędową dla samej akcji książki.  Po drodze, dzieci kilkakrotnie musza stawić czoło głucholcom, ich naturalnemu wrogowi, bezpiecznie przepłynąć ocean, dostać się do Londynu i oczywiście przetrwać, co w obliczu takich wydarzeń, wydaje się być czymś doprawdy niezwykłym. Bardzo spodobało mi się, że autor umieścił w książce motyw wędrówki i to obfitujący w tak pełne napięcia wydarzenia! Autor wprowadził także liczne urozmaicenia jak na przykład niezwykła menażeria osobliwych zwierząt, czy też obóz cyganów, które dzieci spotkały na swojej drodze. Dla mnie było to bardzo miłe i ciekawe urozmaicenie, gdyż pozwalało choć na chwilę odetchnąć od grozy, jaką budziły londyńskie uliczki zasypane gradem bomb. Wartka i szybka akcja, która oferuje Czytelnikom Riggs jest czymś, czego się nie spodziewałam, pamiętając doświadczenia z tomu pierwszego. Dlatego ta odmiana była dla mnie naprawdę miłym i bardzo przyjemnym zaskoczeniem.  Bardzo cieszy mnie fakt, że książka jest tak urozmaicona i całkowicie pozbawiona scen nieistotnych, ale wypełniają ja wydarzenia przy których naprawdę nie sposób się nudzić. Sama nie mogłam się doczekać, aż dobrnę do momentu finałowego i kibicowałam bohaterom, aby ich wyprawa bezpiecznie dobiegła końca. Mój głód dobrej przygody został jednak w pełni zaspokojony i trwał aż do ostatniej strony powieści.

W "Mieście cieni" spotykamy się z bohaterami poznanymi już w tomie poprzednim. Wydarzenia z tomu pierwszego odcisnęły na nich swoje piętno, co pozwoliło im dojrzeć i spojrzeć na pewne sprawy nieco bardziej z dystansu. Mimo wszystko jednak nadal chwilami zaskakiwały mnie swoimi szalonymi pomysłami, oczywiście w tym pozytywnym sensie. W dalszym ciągu jednak nie mogłam się nadziwić ich dziecięcej naiwności, co uwydatniało się zwłaszcza w sytuacjach stresowych. Mimo wszystko bohaterowie to nadal dzieci, więc chyba jestem skłonna im to wybaczyć. Bardzo spodobało mi się to, w jaki sposób autor rozwinął więzi między bohaterami. To poczucie przyjaźni, wzajemnego zrozumienia i solidarności panujące między bohaterami, ich odwaga, aby stanąć w obronie przyjaciół, to niewątpliwie jeden z największych plusów w ich kreacji. Byłam mile zaskoczona pojawieniem się bardzo wielu nowych postaci o bardzo ciekawych umiejętnościach. A sam fakt, że sporą część nowych bohaterów stanowiły zwierzęta sprawiał, że powieść sama w sobie stała się pełna niezwykłej, wspaniałej cudaczności, jak również oryginalności. Ransom Riggs w żaden sposób nie unieważnia roli danej postaci, gdyż pomimo, tego, że bohaterów jest mnóstwo, to każdy z nich w jakiś nawet bierny sposób ma wpływ na rozwój wydarzeń i tym samym żaden z nich nie jest pominięty. Każdy z bohaterów wyróżnia się na swój własny, osobliwy sposób.
"Dzień, w którym poznałam panią Peregrine, uważam za urodziny, bo to był dzień, w którym poznałam swoją prawdziwą mamę."
Elementem, którego bardzo brakowało mi w tej książce jest znacznie odmienny od swojej poprzedniczki klimat. Zniknęła gdzieś atmosfera niepokoju i tajemniczości, wizji niebezpieczeństwa na każdym kroku, która w "Osobliwym domu Pani Peregrine" tak mnie zachwyciła. Cała ta oniryczność i błądzenie po omacku, przyjemny niepokój, które towarzyszyły mi wcześniej zniknęły, czego bardzo żałuję.  Pomimo tego, książkę czytało mi się zaskakująco dobrze i jestem nią naprawdę zachwycona. Wielka szkoda, że autor zrezygnował z wytworzenia takiej otoczki tajemnicy, która sprawiłaby, że książka znacznie bardziej zyskałaby w moich oczach. W książce jednak nadal występują nieco groteskowe lecz autentyczne fotografie osobliwych dzieci, które fascynują i przyciągają wzrok, co nieco mi wynagradzało ten brak oniryczności w tym tomie.

"Miasto cieni" jest powieścią skierowaną do nastoletnich czytelników, dlatego też, co bardzo mnie boli, o literackim kunszcie nie może być mowy. Styl, jakim operuje Riggs jest jednak zaskakująco barwny i bogaty w nawet najdrobniejsze detale, pomimo swojej prostoty i braku wzniosłych wyrażeń. Jednak określenie "lekkie pióro" jest w tym przypadku po prostu idealne. Książkę czyta się bardzo szybko i zaskakująco lekko. Czytelnik nie musi zbyt długo zastanawiać się nad pewnymi aspektami powieści, gdyż za kilka rozdziałów, zostaną mu one podane- dosłownie- na tacy. Nawet nie zauważyłam, kiedy autor wciągnął mnie do tego niezwykłego i osobliwego świata, pełnego najróżniejszych stworów.

"Miasto cieni" to powieść będąca naprawdę świetną kontynuacją swojej poprzedniczki, od której doprawdy ciężko się oderwać. A zakończenie dosłownie i w przenośni wbija w fotel, a Czytelnik jest ciekaw, kiedy akcja dotrze do punktu finalnego i samego zakończenia, co nastąpi w trzecim tomie cyklu. Ja sama na pewno za niedługo sięgnę po tom trzeci!
"Miasto cieni" to wspaniała przygotówka dla młodzieży ciekawej ambitnych historii, gdyż do takich ta książka z pewnością się zalicza. Mimo, że jest adresowana do młodszych, to przyjemność z jej czytania znajdą wszyscy, którzy posiadają choć odrobinę wyobraźni. Książka ta świetnie sprawdzi się na deszczowe dni, a Czytelnik z zapartym tchem będzie śledził losy Jacoba i jego przyjaciół do ostatniej strony! Fanom nietuzinkowych historii z połyskiem humorystycznego stylu autora również nie będzie się nudzić!

Polecam gorąco!
Moja ocena:8/10. :)


1 komentarz: