NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:"Misere Mani"- ERA

Minął niezwykle krótki odstęp czasu od momentu, w którym zabrałam się do czytania części pierwszej tej serii- "Ruin Gorlanu". Od tamtego czasu minął już miesiąc, a ja zdążyłam zatęsknić za niezwykłym średniowiecznym klimatem, jaki John  Flanagan stworzył w tej serii. Z ogromną przyjemnością zabrałam się więc za "Płonący most" i muszę przyznać, że byłam nie mniej usatysfakcjonowana niż podczas czytania tomu pierwszego. Kiedy bowiem ma się do czynienia z pisarzem takim jak Flanagan, zwyczajnie niemożliwym jest nie zakochać się w wykreowanym przez niego świecie i cudownych bohaterach.
Młody Will został oficjalnym czeladnikiem zwiadowcy Halta. Pod czujnym okiem mistrza uczy się strzelania z łuku, doskonałego maskowania się, a także zgłębia całą niezbędną zwiadowcom wiedzę. Niespodziewanie Will wraz ze swoim przyjacielem Horace'm oraz starszym zwiadowcą Gilanem, otrzymuje niezwykle ważne zadanie. Młodzi chłopcy mają być bowiem pośrednikami w petrakcjach dotyczących zjednoczenia Arlueanu oraz sąsiedniego kraju Celtii, przeciwko wojskom Mogarahta. Kiedy jednak ekipa dociera na miejsce ich oczom ukazuje się widok, jakiego się nie spodziewali, gdyż wszyscy mieszkańcy zniknęli. Czy to znak, że władca Nocy i Deszczu wykonał już ruch?

Rozpoczynając przygodę z tą serią byłam niemal całkowicie pewna, że mi się ona spodoba i jak dotąd przeczucie mnie nie zmyliło. Zachwycona tomem pierwszym, spodziewałam się czegoś równie dobrego po tomie drugim, co w dużej mierze otrzymałam. Czytając "Płonący most" odczuwałam płynące z wnętrza ciepło, a cała gama uczuć, jaką autor zawarł w tej części przelewała się przeze mnie, sprawiając, że nie mogłam się powstrzymać i bardzo chciałam wiedzieć, co będzie dalej.
„Sarkazm wcale nie jest pośledniejszą formą humoru. Sarkazm po prostu nie ma z poczuciem humoru nic wspólnego.
Podobnie, jak w "Ruinach Gorlanu" dużą zaletą tej książki jest prostota fabuły, wątki poboczne schodzą nieco na dalszy plan. Liczy się tylko jedno- spalić most, zanim będzie za późno. Choć cel pozornie wydaje się być prosty, to jednak wykonanie go jest o wiele trudniejsze. Na drodze Willa i jego przyjaciół co chwila pojawiają się nowe przeszkody, a młody zwiadowca nie raz musi podejmować decyzje, które zaważą na losach całej drużyny. Bardzo podobało mi się to, jak zgrabnie autor ujął wszystkie wydarzenia, jakie stawały bohaterom na przeszkodzie w tak niebanalny sposób. Podziwiam autora za to, że potrafił upakować i pomieścić w swojej książce tak wiele zdarzeń i to jeszcze dodatkowo z wartko płynącą akcją.

Porcja przygód w "Płonącym moście" zdecydowanie przewyższa ilość tych w tomie pierwszym. Bardzo podobało mi się, że zupełnie inaczej niż w tomie pierwszym, autor rozbudował napięcie powieści. Nic nie dzieje się zbyt szybko, dzięki czemu Czytelnik zyskuje czas, aby zapoznać się z pewnymi szczegółami dotyczącymi fabuły, przez co nic mu nie umyka. Akcja rozwija się stopniowo i przez większą cześć książki ma się wrażenie, że nie dzieje się nic istotnego. W miarę, jak Will, Horace i Gilan przemieszczają się do królestwa Celtii, rośnie napięcie, bowiem nasi bohaterowie napotykają różnoraki szereg przeszkód na swojej drodze. Autor w miarę, jak akcja stopiwo nabiera tempa, stwarza przyjemną otoczkę tajemnicy i cudownego niepokoju, dając tym samym bohaterom kolejną zagadkę, która będą musieli rozwiązać. To tylko kolejny zabieg autora, który pod koniec zachwyca Czytelnika wysuniętą puentą. Powieść jest objętościowo bardzo zbliżona do swojej poprzedniczki, jednak treść obydwu tych książek różni się diametralnie. W "Płonącym moście", akcja stopniowo nabiera tempa, wzrasta też poziom niepokoju, a adrenalina buzuje w żyłach. W tej powieści tyle się dzieje, a opisywane wydarzenia stopniowo układają się w logiczną całość, dlatego jestem pełna podziwu dla wartkiej i zwrotnej akcji autora. Jeśli dodatkowo akcja umieszczona jest w zachwycającym klimacie średniowiecza, nie można zrobić nic innego, jak usiąść i delektować się lekturą.
"Brak wiary w siebie jest chorobą. Jeśli stracisz panowanie nad tym, wątpliwości staną się twoją rzeczywistością."
Bardzo spodobał mi się sposób kreacji bohaterów w tym tomie. Wyraźnie bowiem widać, że wyszarzenia z "Ruin Gorlanu" odcisnęły na nich swoje piętno. Stali się bardziej dojrzali, mądrzejsi i pewniejsi siebie, słowem, zwyczajnie dorośli. Bohaterowie nie są już bowiem podrzutkami z sierocińca, ale uczniami najważniejszych osób w państwie Aurelan, co tym samym sprawia, że muszą dostosować się do swych ról. Bardzo podobało mi się, że autor uzewnętrznił ich sposób dojrzewania, wyrazy buntu i chęć samodzielności. Samodzielność i umiejętność radzenia sobie w każdej sytuacji były w tym tomie bardzo potrzebne młodemu czeladnikowi zwiadowcy, Willowi. Bohaterowie zostali postawieni w sytuacji kryzysowej, i to właśnie Will okazał niezwykłą wręcz przytomność umysłu i wolę do działania. Sytuacja w jakiej zostali postawieni zmusiła ich bowiem do podjęcia nieco drastyczniejszych decyzji. To tylko jeden z przykładów, który obrazuje, jak bardzo bohaterowie dojrzeli i to, w jaki sposób John Flanagan przedstawił proces dojrzewania młodych adeptów, był naprawdę mocny, ale właśnie przez to nasi bohaterowie zyskali klucz do opanowania sytuacji i opracowania możliwości ucieczki. Kolejną rzeczą, którą autor mnie zachwycił jest ukazanie pogłębienia się nieco burzliwych relacji między bohaterami z tomu pierwszego, którzy w tym tomie stali się najlepszymi przyjaciółmi. Autor bardzo wyraźnie nacechował książkę jak najbardziej pozytywnymi wartościami, takimi jak głęboka przyjaźń, odwaga, lojalność i wiara we własne możliwości. To tylko kolejny wspaniały aspekt serii Johna Flanagana!

Również w tym tomie autor stawia na prostotę języka i jego przekazu, jednocześnie jednak zmusza Czytelnika do refleksji. Opisy są barwne i pełne najmniejszych detali, co sprawia, że opisywane obrazy pojawiają się w umyśle Czytelnika, niczym sceny z rodowego filmu akcji. W dalszym ciągu pojawia się cudownie zarysowany średniowieczny klimat, który współgra z pozostałymi elementami powieści i idealnie komponuje się z barwnym językiem autora,  dzięki czemu ta książka zyskuje kolejny niezwykły walor! Niemniej jednak, chwilami autor zupełnie mnie zaskakiwał, bowiem mimo, że przekaz był jasny klarowny, wyraźnie kryło się za tym coś więcej. Tym samym autorowi udało się stworzyć w swoim pisarskim stylu coś na kształt tajemniczej mgły, która otula Czytelnika i pozwala wierzyć, że wkrótce coś się wydarzy. To całe napięcie, a przy tym wartkie opisy stanowiły doskonały połączenie. Jestem pod wrażeniem tego, jak bardzo autor dopracował swój warsztat pisarski i z pewnością dowiem się o tym czegoś więcej w kolejnych tomach!
„Jeśli nie rozumiesz przyczyny, dla której coś się dzieje,zadaj sobie pytanie: co z tego czegoś może wyniknąć, a przede wszystkim- kto na tym skorzysta.
"Zwiadowcy. Płonący most" to książka diametralnie rożna od swojej poprzedniczki, to pełna wrażeń i niezapomnianych emocji historia, gdzie dominuje element zaskoczenia. W pewnych chwilach Czytelnik zupełnie nie wie, czego się spodziewać ani, jakie skutki przyniesie ze sobą postępowanie młodych bohaterów, za co bardzo pokochałam tego autora. Jeśli tak dalej będzie, to seria "Zwiadowców" z pewnością znajdzie swoje miejsce wśród moich ulubionych książek młodzieżowych z Young Adult. Kolejną rzeczą, która podobała mi się w "Płonącym moście" to fakt, że autor nawet w sposób pośredni odwołuje się do wydarzeń z tomu poprzedniego, co chociażby widać na zmianie w kreacji bohaterów, czy rozwoju pewnych wątków z tomu pierwszego. Bardzo mi się to spodobało, ponieważ, w ten sposób autor podkreślił jeszcze mocniej ścisły związek miedzy tomem pierwszym a drugim, co niezmiernie mnie cieszy. Mój apetyt na tą serię z każdym kolejnym tomem rośnie, z czego bardzo się cieszę i gdybym nie sięgnęła w najbliższym czasie po tę serię, zapewne ominęłaby mnie świetna przygoda ze wspaniałymi bohaterami.
Polecam, polecam, "Zwiadowcy. Płonący most" to jak najbardziej warta polecenia świetna kontynuacja serii, przy której nie sposób się nudzić!  Dla fanów przygodowych młodzieżówek, ta seria odznacza się naprawdę kilkoma świetnym walorami, a także nietuzinkowymi, aspektami, z którymi wcześniej się nie spotkałam. Książka obfituje w taką ilość akcji, że na pewno nie zaśniecie podczas czytania, mało tego, będziecie przewracać strona za stroną, aby dowiedzieć się o dalszych losach jej bohaterów i co chyba najważniejsze- książka wpędzi Was w stan narkotykowego głodu, gdyż zakończenie wbija w fotel i nie sposób zwyczajnie poprzestać na tomie drugim, czy nie zabrać się za tom trzeci!

Polecam, bo naprawdę warto!
Moja ocena:8/10. :)

1 komentarz:

  1. Wow, interesująca recenzja. Muszę kiedyś koniecznie przeczytać 😊

    OdpowiedzUsuń