Z Więźniem nieba miałam okazję zapoznać się już kilka ładnych lat temu, pomyślałam więc, że najwyższa pora odświeżyć sobie trzeci tom Cmentarza Zapomnianych Książek. Przy okazji ponownej lektury, udało mi się nieco zmienić podejście względem niniejszego tomu, gdyż z całej serii akurat ten tom najmniej przypadł mi do gustu. I choć nadal nie uważam, żeby był to najlepszy tom z całego cyklu, to jednak czytając od nowa całą tą serię, jeszcze bardziej przywiązałam się do jej bohaterów, a przede wszystkim, również do postaci Fermina, który jest głównym bohaterem Więźnia nieba, dlatego też ten tom teraz podoba mi się o wiele bardziej od czasów pierwszej lektury.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Rok 1957, niewiele po akcji Cienia Wiatru. Fermin Romero de Torres z wielką pasją oddaje się pracy w księgarni Sempere i Synowie. Gdy pewnego dnia przeszłość puka do jego drzwi, Fermin już wie, że nadszedł czas, aby jego historia ujrzała światło dzienne, a jedynym, który może jej wysłuchać jest jego najlepszy przyjaciel, Daniel.

 - opis własny

Pamiętam, że gdy po raz pierwszy zabrałam się za czytanie Więźnia nieba, towarzyszyło mi poczucie, że właśnie otworzyłam nowe drzwi do świata literatury. Zafon urzekł mnie atmosferą tajemnicy, obietnicą mrocznej opowieści, a ja przepadłam bez reszty. To właśnie wówczas po raz pierwsze miałam okazję zapoznać się z serią Cmentarza Zapomnianych Książek, a w kolejnych latach przeczytałam wszystkie pozostałe tomy. Jednak, tak jak pisałam na początku - miałam nieodparte wrażenie, że na tle pozostałych części cyklu Cmentarza, Więzień nieba wypadł dość blado. Pisanie licencjatu o traumatologii okazało się być więc świetnym pretekstem by ponownie zapoznać się z Więźniem nieba i na szczęście zrewidować moją (wtedy dość niechlubną) opinię o tym tomie.

Widząc owego dnia, jak mój przyjaciel całuje swą ukochaną kobietę, pomyślałem, że dla tej chwili, dla tego momentu skradzionego czasowi i Panu Bogu, warto było przetrwać te wszystkie nędzne i ponure dni, które doprowadziły nas tutaj, i te wszystkie, które nas jeszcze najpewniej czekają, gdy wrócimy znów do powszedniego życia, i że wszystko, co na tym świecie czyste, porządne i nieskalane, i wszystko dla czego warto było nadal oddychać, było w tych ustach, w tych rękach i w spojrzeniu tych dwojga szczęśliwych ludzi, którzy będą ze sobą, teraz już wiedziałem o tym na pewno, do końca dni swoich.

Fabuła Więźnia nieba toczy się kilka lat po wydarzeniach z Cienia wiatru, tym razem jednak w fabularnym epicentrum znajduje się najbardziej tajemnicza postać z serii, czyli Fermin Romero de Torres. Mimo, iż znałam jego historię z wcześniejszej lektury, miałam nadzieję, że ponowne spotkanie odświeży wyblakłe już pierwsze wrażenie i pozwoli mi odczuć dreszczyk ekscytacji podczas czytania ferminowskiej spowiedzi o własnym życiu. Nie inaczej, Więzień nieba liczy niewiele ponad 400 stron, dlatego też połknęłam książkę w całości zaledwie w dwa dni. Tak jak się spodziewałam, ponowna lektura pozwoliła mi odkryć na nowo to, czym Zafon oczarował mnie lata temu, gdy po raz pierwszy wzięłam owy tomik do ręki. Z zapartym tchem zagłębiałam się w meandry książkowej rzeczywistości, gdzie autor lawiruje pomiędzy czasem obecnym (1957) a rokiem 1939. Nikt inny tak jak Zafon, nie potrafi z taką rozkoszą czarować Czytelnika Barceloną raz pochłoniętą przez popiół i ogień, a innym razem zasnutą mgłą.

Akcja tej książki przepełniona jest emocjami, od wnikliwej ciekawości co do historii Fermina, po przerażenie i wstyd, gdy bohater opowiada o czasach więzienia i politycznych intryg. Reżim generała Franco, skądinąd o korzeniach katolickich, a zarazem tendencji do autorytaryzmu został w tej książce silnie zaznaczony, co pozwoliło na unaocznienie ułamka historii Barcelony tamtych czasów. Więzień nieba został bardzo silnie osadzony na motywach politycznych, stąd wszechobecna atmosfera lęku i grozy przed tym, aby historia nie ujrzała światła dziennego. Historię Fermina czyta się z zapartym tchem, gorąco przy tym kibicując bohaterowi, aby przezwyciężył własną traumę.

Klimat Więźnia nieba jest stosunkowo odmienny od tego, jaki zazwyczaj można spotkać w książkach Zafona czy cyklu Cmentarza, co wynika z silnego zasadzenia tomu na motywach politycznych. Stąd również nie brakuje momentami makabrycznych opisów tortur, czy zatrważających warunków więzienia. Jednakże tym, co ewidentnie wysuwa się na pierwszy plan niniejszego tomu, jest wstyd i żal głównego bohatera, potrzeba, aby ktoś zaopiekował się jego straumatyzowaną duszą. Po ponownej lekturze na nowo pokochałam ten tom, a przede wszystkim na nowo pokochałam postać Fermina.

Habit nie czyni mnicha, ale zbrodnia lub podejrzenie jej popełnienia czynią detektywa, a zwłaszcza detektywa amatora.

Carlos Ruiz Zafon tworzący w nurcie realizmu magicznego, jak nikt inny doskonale wie, jak oczarować Czytelnika, subtelnie łączyć wątki i budować metafory. W zafonowskim stylu można zanurzyć się na dobre i mieć kłopoty z powrotem do realnego świata. To pisarz, który wie jak czarować słowem pisanym. Przeczytanie Więźnia nieba zajęło mi zaledwie dwa dni, które spędziłam w towarzystwie Fermina i spółki niecierpliwie oczekując, co będzie dalej.

Ponowna lektura Więźnia nieba dała mi doskonałą okazję do spotkania z bohaterami, z którymi mocno się zżyłam w Cieniu wiatru. Niezmiernie przyjemnie było spotkać się ponownie z tymi postaciami, niekiedy nierozgarniętym Danielem, piękną Beatriz, słodkim Julianem i oczywiście wygadanym Ferminem, którego pokochałam jeszcze bardziej i miałam dla niego niewysłowioną ilość empatii i pozytywnego dopingu. De Torres to niewątpliwie bohater jedyny w swoim rodzaju.

Podsumowując, Więzień nieba to niezwykle udane ponowne spotkanie z cyklem Cmentarza Zapomnianych Książek, które na pewno będę miło wspominać. Spotkanie z bohaterami w księgarni Sempere i Synowie, którzy kochają książki równie mocno jak ja, niewątpliwie jest pozytywnym i bardzo ciepłym i wyczekiwanym doświadczeniem.

Więzień nieba to godna do polecenia pozycja w pełnym tego słowa znaczeniu, która spodoba się dojrzałym Czytelnikom zakochanym we wszelkiej maści literaturze. Tym, którzy uwielbiają nietuzinkowe pozycje silnie osadzone w danym kręgu kulturowym, a w przypadku tej książki także i historią, i polityką Barcelony. I oczywiście to idealna pozycja dla tych, którzy kochają Zafona! Dla Więźnia nieba idealnym połączeniem okaże się zresztą towarzysząca nam aktualnie deszczowa pogoda oraz kubek ciepłego napoju!

Moja ocena: 10/10.

Brak komentarzy: