Po Dom soli i łez sięgnęłam zaintrygowana opisem, który obiecywał mi powieść z pogranicza horroru i mrocznej baśni. I przyznaję, reklama kusząca prawdziwie mroczną historią okazała się świetnie dopracowana, a jej deklaracja znalazła swoje odzwierciedlenie w niniejszej historii. Dom soli i łez okazał się mroczny, krwawy, a przy tym nieokraszony otoczą klasycznej baśni, ale tej dorównującej swoim klimatem do niecenzuralnych Baśni Braci Grimm. Pomimo jednak tak świetnie dopracowanych elementów, znalazło się również kilka mankamentów, które nie pozwalają mi ocenić tej książki tak wysoko, jakbym chciała.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
W nadmorskiej krainie prawo korony przysługuje rodzinie Thaumasów, w także tym najstarszej córce. Nad dwunastką pięknych sióstr, z których każda posiada rozmaite talenty, zawisło widmo klątwy. Śmierć najstarszej z dziewcząt, szybko pociągnęła za sobą kolejne ofiary. Radość znikła z królewskiej rezydencji zastąpiona czarnymi sukniami i śladami łez. W dniu szesnastych urodzin trojaczek postanowiono wyprawić pierwszy od bardzo dawna bal. Po tym wydarzeniu, pod osłoną nocy siostry, wymykają się na bale organizowane w całym królestwie. Jedynie czujna Annaleigh dostrzega zagrożenie czające się w fantasmagorycznych wizjach, których prawdziwa forma wcale nie jest tak czarująca (opis własny).
Przyznam szczerze, że nie musiałam zbyt długo czekać, aby powieść Erin A. Craig mnie zaciekawiła. Autorka sprytnie rozpoczęła historię w takim momencie, aby jej dalsza część tylko intrygowała Czytelnika. I faktycznie jej się to udało! Rozwijanie kolejnych wątków od dość niefortunnego dla bohaterów momentu tylko zaostrzyło mój czytelniczy głód. Towarzyszące już od pierwszej strony poczucie niepokoju okazało się całkiem uzasadnione w obliczu ogromu zagadek i krwawych momentów, jakie Craig zaserwowała swoim fanom, a przy tym do samego końca utrzymuje jego wysoki poziom.

Jednym z atutów tej książki jest nieszablonowa fabuła, która już od pierwszych stron przykuwa uwagę Czytelnika. Misternie utkany mroczny świat nadmorskich krain już od pierwszej strony przestaje wydawać się taki oczywisty. W miarę czytania kolejnych rozdziałów atmosfera grozy i niepokoju stopniowo się zagęszcza, co jednak tylko motywuje do zapoznawania się z kolejnymi stronami literatury Craig. Nie ukrywam, nie potrzeba było zbyt dużo czasu, abym wciągnęła się w tą historię. Połączenie motywu horroru z baśnią jest naprawdę niebanalną i oryginalną mieszanką, przez co niektóre wydarzenia opisane w Domu soli i łez wydawały się niekiedy zbyt abstrakcyjne, aczkolwiek z uwagi na debiut pisarski Craig można by przymknąć oko na hiperbolizację pewnych aspektów książki.

Akcja, podobnie jak oś fabularna, została skonstruowana tak, by przykuwać uwagę Czytelnika. Jednakże z racji na pewną tendencję pisarki do wyolbrzymiania niektórych aspektów, czasami czułam potrzebę odłożenia jej na chwilę, aby przetrawić obecne w niej "niesamowitości", a następnie spojrzeć na nią nieco bardziej trzeźwym okiem. Napięcie, które uwydatnia się już od samego początku książki nieustannie wzrasta, podobnie zresztą, jak nieprawdopodobność niektórych zdarzeń. Niemniej, książka jest prawdziwą literacką odskocznią od rzeczywistego świata.

Erin A. Craig z pewnością posiada talent do przelewania swoich pomysłów na papier, nawet tych najbardziej nieprawdopodobnych. Klimat Domu soli i łez, w który wpleciona jest zarazem cudowność i baśniowość, obok niektórych wydarzeń mrożących krew w żyłach świadczy o plastycznym zapleczu pisarskim autorki. W jej książce ma się wrażenie, że wszystko (postacie, fabuła, klimat) podlegają nieustannym dynamicznym przeobrażeniom. Tak jak pisałam wcześniej, nieco zaburza to pewną regularność przyczynowo-skutkową, jednak dzięki temu autorka daje się poznać jako zdecydowanie nietuzinkowa twórczyni.

Dzięki swojej bujnej i pełnej nowych pomysłów wyobraźni, Erin A. Craig stworzyła świat, w którym to, co nawet najbardziej nieprawdopodobne staje się możliwe. Plastyczny język, pełen metaforyki i niedopowiedzeń w doskonały sposób buduje napięcie literackie. Co ciekawe, to to, że główna bohaterka, która prowadzi narrację, przejawia umiejętność sceptycznego spojrzenia na otaczającą ją fantasmagoryczną rzeczywistość, dzięki temu Czytelnik może mieć nadzieję, że nie pogubi się w meandrach fabuły.

Zdecydowanym mankamentem tej powieści jest kreacja jej bohaterów. Erin A. Craig kocha hiperbolizację, stąd też nadmierna ilość postaci sióstr (jest ich aż dwanaście). Po tym, że autorka zdecydowała się na tak szeroką gamę bohaterek żeńskich, spodziewałam się rozwinięcia ich charakterystyki, gdzie pisarka mogłaby wyeksponować ich różnorodne oblicza. Zamiast tego jednak, otrzymałam zaskakująco powierzchowne profile postaci, potraktowane niekiedy wręcz po macoszemu. Jedynie postać Annaleigh została najbardziej wyeksponowana i najsilniej wyróżniała się jako bohaterka na tle swoich sióstr, wypadających zresztą dość blado. Gdyby Craig pokusiła się o rozbudowanie całościowo fabuły (na przykład poprzez wykonanie serii lub trylogii) i poszerzyła sylwetki pozostałych postaci, chętnie przyznałabym tej powieści 10/10 gwiazdek.

Reasumując, Dom soli i łez to przykład literatury naprawdę bardzo dobrze zrealizowanej i choć można by zarzucić autorce powierzchowną kreację bohaterów, których na dobrą sprawę jest dosyć sporo, to jednak konceptualnie i fabularnie jest to książka, której czytanie będzie stanowiło ciekawą odskocznię od pozaliterackiej rzeczywistości. Widać, że Craig nie boi się pisania o prawdziwie krwawych makabrach, które okraszone nutką fantasy naprawdę dobrze realizują założenie rettelingu świata Baśni Braci Grimm.
Dom soli i łez to zdecydowanie książka, którą poleciłabym czytelnikom o tak zwanych „stalowych nerwach”, gdyż tym niedojrzałym z pewnością nie przypadłyby do gustu krwawe i dość drastyczne opisy. Mimo że, jak pisałam, nie jest to książka, która dogłębnie przerazi swojego odbiorcę, to jednak bywają momenty, w których można poczuć ten przyjemny dreszczyk emocji podczas lektury. Powieść Erin A. Craig w niczym nie przypomina baśni czytanej na dobranoc, ani też w ogóle jakiejkolwiek, którą można by określić mianem „lekkiej”, a na doświadczenie jej przygody warto zarezerwować sobie trochę czasu i dać się pochłonąć jej mrocznej opowieści.

Moja ocena: 7/10. :)

Brak komentarzy: