Z Dziennika Książkoholiczki

Strony

  • Strona główna
  • O mnie
  • KSIĄŻKI
  • Kącik serialowy
  • ZESTAWIENIA
  • Kontakt i Współpraca

28 lutego

"Chłopcy Jo" - Louisa May Alcott


Po lekturze Małych mężczyzn nie mogło być mowy o jakimkolwiek postoju w czytaniu prozy Louisy May Alcott, mając to na uwadze, sięgnęłam po ostatni już niestety tom serii Małych kobietek, czyli po Chłopców Jo. Z racji tego, iż było to zwieńczenie wspomnianego cyklu, nie będzie błędem, jeśli napiszę, że to właśnie ten ostatni tom okazał się być tym najlepszym z całej serii, jest to jednak założenie tylko połowicznie prawdziwe. Faktem jest, iż Chłopcy Jo spełnili wszelkie oczekiwania, jakie pokładałam w niniejszej serii i zakończenie cyklu mnie zadowoliło, jednakże nie ukrywam, iż niebywale mocno zżyłam się ze zdecydowaną większością, jeśli nie wszystkimi postaciami tej serii i z tego powodu zakończenie tej serii wywoływało u mnie poczucie nostalgii. Louisa May Alcott stworzyła dość niebanalne zakończenie serii, a to już tylko kolejny powód, by ponownie powtórzyć: do tej serii z pewnością wrócę!

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Jo March, najbardziej żywa spośród sióstr postanowiła wraz z mężem otworzyć nowoczesny zakład nauki dla chłopców, który po pewnym czasie stał się placówką w pełni koedukacyjną. Po wydarzeniach opisanych w Małych mężczyznach młodzi chłopcy oraz gromadka dziewcząt z wspomnianego zakładu dorośleją i mniej lub bardziej śmiało realizują swoje życiowe plany. Nat podąża za głosem serca i muzyką swoich skrzypiec, Tommy raz po raz wystawia swoje serce w ofierze bezkompromisowej, za to radosnej Nan, która niestrudzenie próbuje swoich sił jako miejscowa lekarka. Josie marzy by zdobyć świat sceny, Daisy pilnuje domowego ogniska dla swego brata, Emil wyrusza na nowe lądy, zaś Dan na nowo szuka i definiuje swoje własne "Ja". 
 - opis własny
Po przeczytaniu ostatniego tomu o dalszych losach kobiet z rodu March, ich osiągnięciach, a także przygodach wychowanków Plumfield, wiedziałam już, że niełatwo będzie mi się rozstać z tą serią. Moja czytelnicza intuicja pozwoliła mi na nowo odkryć twórczość Louisy May Alcott z nadzieją, że stanie się ona jedną z grona moich ulubionych pisarzy i dziś, będąc już po lekturze czwartego tomu napisanej przez niej serii, mogę śmiało potwierdzić, że tak się stało. Ta pisarka zajmuje bardzo ważne miejsce w moim literackim sercu i raczej trudno byłoby znaleźć kogoś, kogo twórczość tak mocno poruszy jego czułe strony, tak jak zrobiła to Alcott. Chłopcy Jo w pełni oddają urok cyklu o Małych kobietkach, co sprawia, że po przeczytaniu całej serii, stała się ona dla mnie jeszcze bardziej wyjątkowa i naprawdę będę tęsknić za jej bohaterami. Całe szczęście, że po przewróceniu ostatniej strony książki, miałam w zanadrzu kilka innych zaplanowanych tytułów.

Muszę przyznać, iż autorka Małych kobietek pieczołowicie dba o losy swoich bohaterów, konsekwentniej pilnuje by niepowstały żadne puste miejsca w fabule, co zważywszy na fakt, iż akcja Chłopców Jo toczy się w dość sporym odstępie czasowym od poprzedniego tomu, udało jej się znakomicie! Gromadka Jo dawno już wyrosła z dziecinnych figli, a na progu dorosłości czekają na nich nowe wyzwania. I choć pozornie taki rozłam czasowy powinien budzić ciekawość podszytą jednak nutką irytacji, u Alcott przebiega on niezwykle płynnie, do tego stopnia, że dziesięcioletni przeskok czasowy wydaje się niemal naturalnym następstwem w stosunku do tomu poprzedniego. Autorka umiejętnie wplata w fabułę poszczególne kluczowe momenty dziecinnych zabaw w Plumfield w postaci uroczych i niekiedy zabawnych retrospekcji, przy czym nie eksponuje jednak zupełnie momentu przejścia w dorosłość młodych wychowanków. Przeciwnie, pisarka doskonale wie, że potrzebują oni wciąż troskliwej dłoni matki Bhaer, która przeprowadzi ich przez różne niebezpieczeństwa, a niekiedy miłosne rozterki. Tak misternie utkana fabuła wciąga Czytelnika od pierwszej strony, a na kolejnych jej stronach nie brakuje nawet niebezpiecznych dla niektórych postaci momentów. Alcott wspina się więc wytrwale po drabinie swego literackiego kunsztu i doskonale jej to wychodzi!

Seria Małych kobietek ujmuje nie pełną przygód akcją, a celebracją życia codziennego, którą Alcott dopieszcza swoją literacką wrażliwością. Nie potrzeba zbyt wiele czasu, aby na dobre wciągnąć się w wydarzenia przedstawione w Chłopcach Jo. Sama autorka postarała się zresztą o to, aby oddać swój głos nieco młodszym wychowankom Plumfield - kuzynkom Bess oraz Josie, których kobiece przygody stanowią poniekąd miłe urozmaicenie. Podobnie, jak w przypadku pozostałych tomów, podczas lektury naprawdę łatwo stracić poczucie czasu, zwłaszcza, jeśli natrafi się przy tym na historię jednego z ulubieńszych wychowanków Plumfield.

Podkreślałam to już wielokrotnie, jednakże Alcott definitywnie wyróżnia się na tle innych pisarek umiejętnością wnikliwej kreacji klimatu. I nie chodzi przy tym o barwne i kunsztowne opisy świata przedstawionego, ile o wrażliwość i wnikliwość podczas tworzenia powieści. Ta amerykańska pisarka niewątpliwie to potrafi. Wykreowany przez nią klimat jest zarazem subtelny i delikatny, choć akurat w tym tomie, zdecydowanie nie brakuje poruszających czy niepokojących momentów. Dorastający chłopcy są o wiele trudniejsi do opanowania niż przypuszczała to Jo Bhaer i to właśnie jej matczyna miłość musi sprowadzić ich na właściwą ścieżkę. Alcott niezwykle mocno akcentuje w niniejszej powieści znaczenie współczucia i jego rolę nie tylko w przebaczaniu innym, ale przede wszystkim samemu sobie. Sprawia to, że powieści Alcott są niezwykle wnikliwe, a przy tym tak głębokie w swej pozornej prostocie i pasjonujące.

Alcott pisać i opowiadać potrafi naprawdę wspaniale, udowodniła mi to już podczas mojej pierwszej lektury Małych kobietek. Choć jej styl jest stosunkowo prosty i pozbawiony upiększeń, nadrabia to niezwykła wrażliwość Autorki, którą wprawny Czytelnik z łatwością dostrzeże w każdym jej słowie. Alcott to twórczyni dzieł wypełnionych po brzegi subtelną warstwą emocjonalną, wrażliwością i szczerością, które przyciągają każdego prawdziwego mola książkowego. Połączenie wspomnianych cech pozwoliło jej stworzyć ponadczasową i poruszającą serca serię, do której z pewnością będę wracać!

Ta amerykańska pisarka posiada również talent do tworzenia różnorodnej palety postaci, i która potrafi z każdego bohatera wycisnąć nawet te najgorsze cechy oraz przemienić je w dobro. Alcott, jak nikt inny potrafi przedstawić zmagania wewnętrzne i duchowe postaci, a przemiana, jakiej niektórzy z nich ulegają tylko jeszcze bardziej eksponuje jej unikalny kunszt twórczy. Jej bohaterowie pozostają zaskakująco realistyczni, a niegrzeczni chłopcy z Małych mężczyzn wcale nie przemienili się w żywe ideały, przeciwnie czeka ich jeszcze sporo pracy. Alcott jednak kocha swoich bohaterów niestrudzenie podsuwając im szansy poprawy, a jej wiara i nadzieja wyzierają spośród kart tej książki. Bohaterów Chłopców Jo łatwo pokochać i należy w nich wierzyć!

Okres, kiedy miałam przyjemność czytać Chłopców Jo był dla mnie naprawdę niesamowicie cenny. Louisa May Alcott to naprawdę wyjątkowa pisarka, której twórczość na długo zapada w pamięć i nie pozwala o sobie zapomnieć. Jej wrażliwość, subtelność, a przy tym wnikliwość pozwalają jej stworzyć literaturę naprawdę wysokiej jakości, na którą ochota nigdy nie mija. Kto wie, być może wkrótce skuszę się na którąś z jej jednotomowych powieści?
Chłopcy Jo to z pewnością powieść, którą powinni przeczytać Ci Czytelnicy, którzy są fanami twórczości Louisy May Alcott, i którzy mają już za sobą losy March'ówien oraz przygody wychowanków Plumfield. Ostatni tom cyklu niesie zakończenie, jakiego się nie spodziewałam, co jednak w moim przypadku sprawiło, że pokochałam tą powieść, serię i autorkę jeszcze mocniej. Dla miłośników literatury pięknej i obyczajowej ta fenomenalna powieść okaże się wprost idealna! Polecam serdecznie!

Moja ocena: 10/10. :) 

Czytaj dalej »
on 28 lutego 0
Podziel się!
Etykiety
historyczne, obyczajowe, romans
Nowsze posty
Starsze posty

24 lutego

"Mali mężczyźni" - Louisa May Alcott

Jeśli czytaliście moje recenzje z poprzednich tomów serii Małych kobietek, to doskonale wiecie, że z powodzeniem mogę określić Louisę May Alcott mianem jednej z moich nowych ulubionych autorek. Muszę przyznać, że tuż po zakończeniu Dobrych żon nie potrafiłam powstrzymać swojego entuzjazmu względem tej serii i wiedziona pozytywnymi przeczuciami na temat kontynuacji, wypożyczyłam Małych mężczyzn z uczelnianej biblioteki. Po raz kolejny przekonałam się, iż moja czytelnicza intuicja mnie nie zwodzi, powieść okazała się świetną kontynuacją serii. I choć znane małe kobietki usunęły się nieco w cień, by ustąpić miejsca nowemu pokoleniu, nie przeszkadzało mi to zbytnio, w końcu ich rola nadal pozostawała znacząca.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Mali mężczyźni stanowią bezpośrednią kontynuację serii Małych kobietek, jednakże w tym tomie fabuła koncentruje się wokół posiadłości Plumfield, gdzie Jo wraz z mężem otworzyła szkołę dla dzieci. Główną część jej wychowanków stanowią chłopcy, jednakże nie brakuje wśród nich także uroczej Daisy, siostry Demiego czy żywej i energicznej Nan. Szkoła stworzona przez Bhaerów jest na wskroś nowatorska, edukacja skupia się głównie na zapewnieniu swoim wychowankom przestrzeni, gdzie pielęgnowane są podstawowe potrzeby miłości, a przy tym nie brakuje przykazań moralnych ani dziecięcych zabaw. Bhaerowie hołdują bowiem zasadzie "w zdrowym ciele zdrowy duch".
- opis własny
Mali mężczyźni to kolejny tom skupiający się wokół życiowych rozterek, ale tym razem już nowych bohaterów, a konkretnie wychowanków Plumfield, co jednak wcale nie oznacza, że kobiety z rodziny March'ów nie mają tam swojego udziału. Czy jednak Mali mężczyźni to idealna kontynuacja poprzednich kultowych historii o małych kobietkach? Co prawda, w tej kwestii głosy są podzielone, ja jednak jestem w pełni usatysfakcjonowana rozwiązaniem, jaki zaproponowała Alcott. Jo, Meg oraz Amy także mają swój udział w fabule niniejszego tomu, jednakże z gracją usuwają się w cień, robiąc miejsce młodszemu pokoleniu. Autorka dopilnowała przy tym, by Czytelnik zapoznał się z nowymi bohaterami i każdemu z nich zapewniła własne pięć minut. Zaskakujące z jaką łatwością Alcott zabiera Czytelnika w wykreowany przezeń świat i jak trudno jest się od tej książki oderwać. Nie potrzeba było wiele czasu, bym zakochała się w tej książce.

Pod względem fabularnym powieść nie jest wyposażona w zapierające dech w piersiach zwroty akcji, czy też podniosłe wydarzenia, jak to z literaturą piękną bywa. Nie brakuje natomiast ciekawych anegdot dotyczących sporów pomiędzy wychowankami Plumfield, jak również obecności niemal namacalnej braterskiej więzi, która między nimi się wytwarza. Wesoła, jak również czuła, ale stanowcza osobowość Jo ma swój wpływ na kształtowanie konkretnych postaw wychowanków. Bardzo spodobało mi się, iż Alcott postanowiła zachować konwencję tytułu Małe kobietki i Mali mężczyźni, dzięki temu do pewnego stopnia czułam się, jakbym czytała o małych kobietkach, ale w męskim wydaniu.

Tak jak wspominałam analizując fabułę, Mali mężczyźni nie odznaczają się wielkim napędem akcji, co jednak nie zmienia faktu, że powieść obfituje w pewnego rodzaju bogate wydarzenia, które mają niebagatelny wpływ na poszczególnych wychowanków Plumfield. Nie brakuje zarówno momentów przerażenia, niepewności czy śmiechu. Ucieszył mnie fakt, iż Alcott postanowiła zachować swoją wizytówkę pisarki posługującej się emocjami, aby zbudować wartką akcję, którą niesamowicie przyjemnie się czyta, a co więcej naprawdę nie potrzeba zbyt wiele czasu, aby wciągnąć się w tą książkę.

Alcott niewątpliwie posiada ogromny talent do operowania warstwą emocyjną i nietuzinkowym stylem. Pozwala jej to nie tylko stworzyć ciekawe i oryginalne postacie, ale także zbudować niepowtarzalny klimat, a tym samym zapewnić Czytelnikowi pokaźnych rozmiarów dzieło wypełnione wartką akcją, to jedynie ta pisarka potrafi! Alcott czuwa przy tym nad tym, aby zbytnio nie przeładować klimatu skrajnymi emocjami, opisane przez nią wydarzenia są na tyle równomiernie rozłożone, iż jakikolwiek przesyt jest po prostu niemożliwy. Klimat to zdecydowanie jeden z większych atutów tej powieści, a barwne opisy dodatkowo umożliwiają lekturę. Podobnie jak w przypadku poprzednich tomów, na pierwszy plan wyłania się niezwykła wrażliwość twórcza amerykańskiej pisarki, zdolność do trafnego opisywania zarówno krajobrazu, jak i malowania barwami tego, co dzieje się we wnętrzu bohaterów. Znakomitym tego dopełnieniem są wspaniałe ilustracje dołączone do poszczególnych rozdziałów.

Język, jakim operuje Alcott wymyka się stylom popularnym, w końcu nie bez powodu jest to literatura piękna. Podobnie jak we wcześniejszych tomach, autorka nie epatuje zbytnio skrajnościami, a raczej skupia się na utrzymaniu zdrowej równowagi. Dzięki takiemu wyważeniu Małych mężczyzn czyta się lekko i zaskakująco szybko, na kolejny plus dochodzą stosunkowo krótkie rozdziały. Jest bowiem miejsce zarówno na przeżycia wewnętrzne, jak również obrazy życia codziennego.

Bohaterowie Małych mężczyzn to w większości wychowankowie Plumfied i to zarówno Ci z niższych warstw społeczeństwa, jak również z wyższych sfer. Placówka Baherów za punkt honoru stawia sobie tolerancyjność i zapewnia dobre wychowanie tym, którzy w innych warunkach nie mają szans go zdobyć. Postaci, wokół których koncentruje się niniejsza powieść jest dosyć sporo i jest to znacznie szersze grono niż jak to miało miejsce w przypadku dwóch pozostałych części serii. Alcott rozwiązała i tą kwestię celowo wyposażając wychowanków ośrodka w iście różnorodne charaktery, cechy szczególne, a niekiedy wyjątkowe talenty, czy też mroczną przeszłość i buntowniczy charakter. Jest to naprawdę godne podziwu zagranie, zwłaszcza kiedy każda z aż dwunastki głównych bohaterów przebija się własnym głosem. Oczywiście jest garstka tych postaci, które wyróżniają się zdecydowanie najbardziej na tle innych bohaterów i tych właśnie, przyznaję, pokochałam najmocniej: uzdolnionego muzycznie Nata, filozofa Demiego, żartownisia Tommy'ego oraz buntowniczego Dana. Niemniej jednak wszystkie postacie odznaczają się subtelnie wykreowanymi różnicami, dzięki temu nie tylko łatwo ich rozróżnić, ale i łatwo ich pokochać ze względu na ich własne indywidualne cechy.

Podsumowując, z każdym kolejnym tomem coraz mocniej zakochuję się w twórczości Louisy May Alcott! Niebawem  recenzja z Chłopców Jo, która niestety już wieńczy cały cykl. Nie muszę chyba nadmieniać, że w niedalekiej przyszłości mocno zatęsknię za niemalże baśniowym klimatem stworzonym przez Alcott i zapragnę na nowo spotkać się z bohaterami jej książek. Mali mężczyźni to wspaniała kontynuacja serii, zdecydowanie godna tego miana!
Mali mężczyźni to powieść, którą polecam dojrzałym fanom prozy Alcott, ale również tym, którzy poszukują w książkach magii z lat dziecięcych i potrafią z nutką pewnego wesołego pobłażania zaczytywać się tego typu klimatach. Ogromnym błędem byłoby określenie tej książki mianem "zbyt naiwnej", bowiem zawiera ona mnóstwo mądrości na temat wychowywania dzieci. Dlatego też książka z całą pewnością przypadnie do gustu miłośnikom filozofii Rosseau czy pasjonatom pedagogiki. Mali mężczyźni to niemal obowiązkowy nabytek na półce każdego szanującego się mola książkowego, który lubi mieć w zanadrzu dobrą literaturę piękną. Polecam serdecznie!

Moja ocena: 10/10.:)
Czytaj dalej »
on 24 lutego 0
Podziel się!
Etykiety
historyczne, obyczajowe
Nowsze posty
Starsze posty

13 lutego

O kilku książkach, które ostatnio przeczytałam


Dziś przychodzę z obiecanym i planowanym postem o kilku koreańskich, ale nie tylko, pozycjach, które na przełomie stycznia i lutego wpadły w moje literackie łapki. Po zakończonej sesji na Uczelni mam w końcu czas, aby na nowo zabrać się za moje ulubione zajecie, czyli pisanie o książkach. W dzisiejszym poście znajdzie się kilka różnorodnych pozycji, a pomimo faktu, że większość z nich stanowią dzieła koreańskich pisarzy, to jednak ich tematyka jest nieco odmienna. Przyznam, że okres styczeń-luty pod względem czytelniczym był wypełniony mozaiką motywów. Znajdzie się zarówno tematyka dość skrajnej postaci wegetarianizmu/weganizmu, refleksja o przemijalności i zmianach infrastruktury, historia o miłości do koreańskich tteokbokki, a także proza wspomnieniowa pewnego kompozytora. 

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

  • O zmierzchu - Hwang Sok-Yong


O zmierzchu to moje pierwsze spotkanie z twórczością Hwang Sok-Yong, uznawanego za jednego z najbardziej kontrowersyjnych koreańskich pisarzy, którego dzieła są bogate w refleksję na temat podzielonej Korei. Powieść O zmierzchu znajdowała się w moich planach stosunkowo od niedawna, toteż uznałam, że okres międzysesyjny będzie świetną okazją do wzbogacenia swojej literackiej biblioteczki o dzieła koreańskie. Nie zawiodłam się, niniejsza książka skłoniła mnie do refleksji nie tylko jeśli chodzi o zanik terenów wiejskich i ogólną rozbudowę infrastruktury, ale przede wszystkim wrażenie wywarła na mnie tematyka egzystencji, którą Hwang porusza skrywając się za fasadami wznoszonych biurowców.

Park Min-u to starzejący się architekt, który może już mówić o sukcesie. Był bowiem jednym z nielicznych, którym udało się wyrwać z seulskich slumsów, nie wspominając o studiowaniu na prestiżowej uczelni i późniejszej pracy w jednej z najbardziej szanowanych firm odpowiedzialnych za transformację Korei. Pewnego dnia otrzymuje tajemniczego emaila, którego nadawcą okazuje się być jego młodzieńcza miłość. Tym sposobem przeszłość nakłada się na narrację powieści i toczy niemal równoległym torem. Min-u wspomina świat, który zniszczyła modernizacja i jego własne pragnienia sławy i sukcesu.

Zaskoczyła mnie niemal chirurgiczna precyzja, z jaką Hwang Sok-Yong splata ze sobą poszczególne wątki. Pod względem fabularnym powieść skupia się wokół postaci Min-u, który wspomina swoją przeszłość. Jednakże schemat, jaki wykorzystuje Hwang nie ogranicza się tylko i wyłącznie do tej jednej narracji. Równolegle bowiem swoją własną historię snuje Jeong U-hui, której losy stanowią zupełne przeciwieństwo Min-u. Tak skrzętnie poprowadzona narracja może na początku nieco dezorientować, gdyż nie do końca wiadomo, czyja historia gra pierwsze skrzypce. Później jednak zdecydowanie łatwiej jest wciągnąć się w fabułę, która choć nie posiada wartkiej akcji, jest za to bogata w refleksję o przemijalności i cenie należnej za brutalną modernizację Korei. W powieści nie brakuje bowiem rozbudowanych opisów, tak poszczególnych dzielnic koreańskiego państwa, jak również tradycji i norm, które na skutek modernizacji uległy przewartościowaniu. Momentami także bohaterowie zdają się jednie stanowić tło tej niezwykłej kontemplacji nad istotą przemijalności i ludzkiej egzystencji.

O zmierzchu to stosukowo świeża dla mnie pozycja, która rzuca nowe światło na kwestię modernizacji Korei, wprawdzie opinia autora pozostaje w tej kwestii mocno kontrowersyjna, niemniej uważam, że należy mu się podziw za odwagę do podejmowania tematyki tkwiącej poniekąd w sferze azjatyckiego "tabu". Z wielkim zaangażowaniem czytałam niemniejszą pozycję i na zakończenie mogę dodać, oby było takich więcej dzieł od Hwanga! Z pewnością chętnie sięgnę po inne dzieła tego pisarza, gdy tylko nadarzy się ku temu okazja.

Moja ocena: 8/10. :)

  • Wegetarianka - Han Kang

Wegetarianka znajdowała się na mojej liście książek do przeczytania już chyba od roku, a bodźcem do sięgnięcia po nią był wykład o literaturze azjatyckiej, w którym miałam przyjemność wziąć wówczas udział. Literatura jaką stworzyła Han Kang nieco mnie zaskoczyła, zarówno pod względem pewnej nieścisłości tytuły i tym samym sugerowanej treści, jak również skrajności, w jaką popada bohaterka i jej społecznego oraz rodzinnego wykluczenia. Wegetarianka okazała się dziełem delikatnie mówiąc nieco wstrząsającym i uderzającym niekiedy w oniryczno-erotyczne fantazmaty w niektórych rozdziałach. Po zakończonej lekturze miałam odczucie, że jest to dobra powieść, ale jednocześnie nie mogłam pozbyć się uczucia lekkiego niedosytu.

Jeden koszmar Yong-hye całkowicie zmącił spokój życia, zarówno niej samej, jak i jej najbliższych. Wyłaniającą się z kałuży krwi twarz, w której bohaterka doszukuje się własnych rysów, staje się dla niej impulsem do podjęcia niezwykle ryzykownej decyzji, co ostatecznie doprowadzi do rozłamu w jej rodzinie. Aby oczyścić swój umysł i pozbyć się uporczywych wizji, postanawia całkowicie zrezygnować z jedzenia mięsa, a w następnej kolejności jedzenia w ogóle. W Korei, gdzie mięso uznawane jest za niemal podstawowy składnik pożywienia, a wszelkie obyczaje są restrykcyjnie przestrzegane, działania Yong-hye traktowane są jako przejaw buntu i sprzeciwu wobec przyjętych konwenansów. Przeciwna jest także rodzina Koreanki, która zbulwersowana jej działaniami postanawia umieścić kobietę w szpitalu psychiatrycznym. Tam jednakże Yong-hye zdaje się doznawać czegoś, co można by nazwać dążeniem do niemal buddyjskiego wyzbycia się jakichkolwiek pragnień, poza pełnym zespoleniem z naturą.

Sam tytuł dzieła Han Kang w stosunku do treści i poruszanego problemu jest dość nieadekwatny, co początkowo nieco mnie zmyliło. Opisywany wegetarianizm jest bardziej weganizmem i to ukazanym w sposób drastycznie skrajny. Han Kang śmiało wkracza w tematykę nie tyle samej konwencji diety i odżywiania się, które bardziej wykorzystuje jako metaforę społecznego i rodzinnego wykluczenia kobiety wychodzącej poza koreańskie stereotypy. 

Autorka już od samego początku sprytnie generuje zamęt w głowie czytelnika rozpisując narrację na w większości męskie głosy, które postrzegają działania Yong-hye jako szalone i absurdalne. Podczas lektury bardzo mocno odczuwałam brak głosu samej odtrąconej bohaterki i niezmiernie irytował mnie fakt, iż poddawana jest tak surowej ocenie, a żadna z postaci nawet nie próbuje zrozumieć jej zachowania, ani też wejść w nią w dialog, przez co mocno współczułam Yong-hye. Wyglądało to trochę tak, jakby autorka chcąc pokazać czarno-białe postrzeganie Koreańczyków, zgubiła gdzieś po drodze empatię dla własnej bohaterki. Bardzo trudno jest nie współczuć Yong-hye. W świecie stworzonym przez Han Kang nie ma miejsca na uczucie, dominuje postawa czysto konserwatywna, gdzie to nie uczucia i emocje, ale zasady, hierarchia i tradycja utworzona przez grono męskie warunkuje sposób oraz styl bycia, a nawet postrzegania własnej tożsamości.

Tak, jak wspominałam na początku, obok rygorystycznego pola zasad, powieść trąci sferą oniryczną. Dzieje się tak nie tylko poprzez rozbudowane obrazy senne Yong-hyi, ale również poprzez erotyczne fantazje jednego z bohaterów, co dodatkowo wpływa na odbiór tej książki jako mrocznej i wypełnionej skrywaną żądzą oraz pasją ostatecznego wyzwolenia, jaką przejawia Yong-hye. W pewien sposób taki zabieg pozwala na silne ugruntowanie książki jako wyłamującej się ze stereotypów ze względu na swoja tematyką, ale zarazem sprawia, że książka momentami staje się trudna w odbiorze. Dlatego też niekiedy warto podczas lektury zrobić sobie krótką przerwę.

Jestem pod wrażeniem Wegetarianki, jak również odwagi, że autorka potrafiła stworzyć tak niebanalną powieść. To pozycja, którą jak najbardziej polecam, jest ona dobra dla tych, którzy chcą zobaczyć nieco inne oblicze Korei, a także dla tych, którzy nie boją się sięgać po kontrowersyjną tematykę. Po Chłopcach Jo Louisy May Alcott mam w planach Nadchodzi chłopiec także z dorobku Han Kang i jestem ciekawa, jak ona mi się spodoba w porównaniu do Wegetarianki.

Moja ocena: 7/10. :)

  • Gertruda - Hermann Hesse

Na Gertrudę polowałam już od bardzo dawna, więc, gdy tylko zobaczyłam ją w uczelnianej bibliotece niezwłocznie ją wypożyczyłam. Hermann Hesse może nie należy do moich ulubionych pisarzy, jednakże jego książki mają w sobie pewien magnetyzm, który mnie ku nim przyciąga. Tak też było w przypadku Gertrudy i pod względem literackim był to bardzo dobry wybór. W tej powieści Hesse w zgrabny sposób zawarł niepokoje minionej epoki, twórcze nadzieje, głęboką namiętność i gdyby nie pewne epatowanie nastrojowością, określiłabym ją jako dzieło wybitne. Niemniej, nadal pozostaje naprawdę dobrym dzieckiem literackim Hesse'go.

Hesse pracował nad Gertrudą kilka lat, a w międzyczasie powstały aż trzy wersje, gdzie jedynie główna postać kobieca ewoluowała Choć postać kobiety jest dla tej książki kluczowa, na pierwszy plan wysuwają się postacie męskie: Gottfried Kuhn, muzyk i kompozytor oraz jego przyjaciel i śpiewak Henryk Mouth. Jednym, co ich łączy jest miłość do Gertrudy, zaś poza tym są od siebie kompletnie różni. Właściwa część fabuły skupia się jednak na postaci Kuhn'a, który na studiach uległ poważnemu wypadkowi i dopiero fascynacja i namiętność do Gertrudy stały się impulsem do kontynuowania drogi twórczej. 

W powieści Hesse'go na pierwszy plan wysuwa się dualizm postaw, jakie prezentują bohaterowie. Kuhn jest typem introwertycznym, za to upartym i odpowiedzialny, marzącym cicho o pięknej Gertrudzie. Inaczej Mouth, będący bawidamkiem i alkoholikiem. Choć łączy ich przyjaźń, dzieli ich kobieta, którą obaj kochają. Bardzo spodobało mi się to chwytliwe zagranie - żywotna postawa Moutha wprowadza do fabuły nieco więcej akcji, za to dyskrecja kompozytora równoważy akcję na względnie stałym poziomie. Muszę jednak przyznać owo ścieranie się postaw obydwu postaci nieco mnie irytowało, a szkoda bo na tym w pewnym sensie opiera się siła niniejszej książki. Gertruda, której imię jest zarazem tytułem książki jest katalizatorem dla obydwu muzyków, ich cichą i niemal niewidzialną siłą. Jest przy tym opisywana wyłącznie z tej "męskiej perspektywy", przez co niekiedy naprawdę zastanawiało mnie, jak myśli ona sama, gdy nie opowiadają jej głosy Kuhna i Moutha. Wszystko to sprawia, że w Gertudzie dochodzą do głosu dwie zupełnie sprzeczne siły, które nieustannie się spierają, dominuje więc jedynie biel lub czerń. Być może to Gertruda miałaby uosabiać szarość, stojąc niejako pomiędzy dwoma przyjaciółmi? 

Kolejnym kluczowym wątkiem dla dziecka minionej epoki Hesse'go jest kryzys twórczy artysty, któremu pisarz nadaje niemal większą rangę niż samej postaci Gertrudy i sporu przyjaciół. Sztuka dla Hesse'go i zarazem dla Kuhna jest wartością jednocześnie kruchą i ponadczasową, a jej piękno pozostanie nawet, gdy wszystko inne przeminie. Przyznam, że bardzo mnie ów aspekt w tej powieści intrygował. Szkoda tylko, że atmosfera książki utrzymana jest w dość ponurych barwach, przez co niekiedy czytanie tej książki szło mi dość opornie. Niemal stale obecny pesymizm, ponure rozważania egzystencjalne momentami bywały naprawdę nie do zniesienia, przez co w pewnych momentach musiałam odkładać książkę na półkę i poczytać coś znaczenie w pozytywniejszych tonach, co zresztą odpowiada mojej osobowości. Hesse lubujący się w egzystencjalnych motywach napędem akcji uczynił subtelną mozaikę uczuć do sztuki i kobiety, którą kochają obydwaj twórcy, co nadało książce nieco więcej jakiegoś innego kolorytu niż wspomniana biel i czerń.

Szczerze mówiąc, mam wobec Gertrudy dość mieszane uczucia, z jednej strony doceniam jej wartość, ponadczasowość i zgrabnie przedstawione dualistyczne, niekiedy niemal rażące poglądy dwóch przyjaciół. Z drugiej, powieść niekiedy wydawała mi się zbyt pesymistyczna, a przez to nużąca i spędziłam nad nią więcej czasu, niż sądziłam. Potrafię jednak docenić jej walory toteż myślę, że ocena w skali gwiazdek jako "dobra" byłaby najbardziej odpowiednia.

Moja ocena: 6/10.
  • Nie mam ochoty żyć, ale za bardzo lubię tteokbokki - Baek Sehee

Nie mam ochoty żyć, ale za bardzo lubię tteokbokki autorstwa Baek Sehee to zdecydowanie jedna z najbardziej intrygujących pozycji, jakie miałam przyjemność przeczytać w lutym tego roku. Autorka już od pierwszych stron ujęła mnie swoim stylem, a tematyka problemów, z jakimi zmaga się bohaterka książki została w bardzo ciekawy sposób przedstawiona. Nie spodziewałam się, że ta powieść wciągnie mnie do tego stopnia, że przeczytam ją w jeden dzień (cóż, szefową bardzo to ucieszyło :)). Miałam bowiem przyjemność współpracować przy promocji tej książki w wydawnictwie, w którym pracuję, toteż odczuwam podwójną satysfakcję! 

Powieść jest w zasadzie autobiografią autorki i obejmuje zapiski z jej spotkań z terapeutą. Sehee zmaga się z niską samooceną, postrzeganiem świata poprzez skrajności odcieni bieli i czerni oraz nadmiernym samokrytycyzmem. Psychiatra, do którego uczęszcza doszukuje się podłoża jej problemów w dzieciństwie, w szczególności w zaburzonej relacji z matką oraz siostrami. Bohaterka nie ma zamiaru się poddawać, ale chce walczyć dla siebie o lepsze jutro i akceptację własnych słabości.

Przyznam, że zakochałam się w tej książce już od pierwszego zdania! Urzekła mnie nie tylko niebanalna tematyka psychologiczna, ale również prosty styl autorki, pozbawiony przesadnego epatowania negatywnymi uczuciami i nurzania się w nich. Autorka z prawdziwą pasją dąży do polubienia samej siebie, dlatego też opisuje swoje emocje i przeżycia wewnętrzne szczerze i bez zbędnej koloryzacji, co dodatkowo ułatwia wczucie się w lekturę. Książka jest zaskakująco krótka i gdy dobrnęłam do końca poczułam zawód, że ta historia tak szybko się zakończyła. Z niecierpliwością będę więc czekać na tom drugi!

Niska samoocena, popadanie w skrajności bieli i czerni, czy też nieumiejętność budowania zdrowych relacji to tylko niektóre kwestie, jakie podejmuje książka Baek Sehee. Spisane przez autorkę doświadczenia własnej terapii ukazują niełatwą, za to wytrwałą drogę podążania wgłąb siebie i naukę akceptacji własnych niedoskonałości.  Powieść jest zaskakująco szczera i pozbawiona nadmiernej koloryzacji względem opisów przeżyć wewnętrznych i towarzyszących im emocji. Fakt, że została ona napisana w formie dialogu między psychiatrą, a narratorem, który zresztą widnieje w książce jako "ja" sprawia, że łatwo jest identyfikować się z autorką i samemu dążyć do samopoznania. To absolutnie największy walor tej książki! A odwaga, aby  tak otwarcie mówić o własnych odczuciach i przy tym wspomniana przeze mnie aż dwukrotnie szczerość postaci Sehee jest doprawdy godna podziwu. To wszystko sprawia, że czytanie tej książki jest niesamowicie głębokim i bogatym wewnętrznie przeżyciem!

Pozycja zdecydowanie warta przeczytania, która wzrusza, niekiedy bawi, a z pewnością ujmuje i długo nie pozwala o sobie zapomnieć. Ta książka z recenzowanych tutaj czterech pozycji jako jedyna zdobyła ode mnie aż 9 gwiazdek, co zresztą dość wymownie oddaje, jak bardzo mi się ona podobała. Mam olbrzymią nadzieję, że kolejny tom okaże się równie dobry, jeśli nie lepszy od swojej poprzedniczki!

Moja ocena: 10/10. :) 


Luty zdecydowanie upływa pod znakiem powieści zarówno w większości azjatyckich, jak również zdecydowanie dość kontrowersyjnych, co jednak bardzo mnie cieszy, gdyż wiąże się z możliwością poznania innych, często nietypowych punktów widzenia. W dzisiejszym wpisie można dostrzec sporą różnorodność w recenzowanych książkach pod względem podejmowanej tematyki: modernizacja i motyw egzystencji, wykluczenie społeczne i rodzinne, czarno-białe myślenie, droga do kariery oraz podróż w głąb siebie i droga to samoakceptacji. Pod względem czytelniczym jestem z siebie bardzo zadowolona, zwłaszcza biorąc pod uwagę tak różnorodną tematykę w poszczególnych dziełach literackich!
Czytaj dalej »
on 13 lutego 0
Podziel się!
Etykiety
historyczne, obyczajowe, psychologiczne, realizm magiczny
Nowsze posty
Starsze posty

04 lutego

"Dobre żony" - Louisa May Alcott

 Nowy Rok i pierwsze dni stycznia przywitałam z książką równie dobrą, jak ta, z którą zakończyłam rok 2022, czyli z kontynuacją Małych kobietek! Dobre żony rzuciły nowe światło na losy małych kobietek, które nareszcie dorosły i już na nowo zdefiniowały wybory swoich życiowych dróg. Proza Louise May Alcott cudownie otuliła mnie swoim ciepłem, ale jednocześnie poruszyła do głębi swoją wrażliwością. Dzięki temu, w chwilach wolnych od egzaminów mogłam prawdziwie się odprężyć śledząc losy tytułowych Dobrych żon.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Akcja Dobrych żon rozpoczyna się kilka lat po wydarzeniach przedstawionych w Małych kobietkach. Losy każdej z sióstr, choć odmienne, nadal naznaczone niezwykłą więzią rodziny March i przyjaźnią z Lauriem. Meg decyduje się na ślub z miłości i powiększenie swojej małej rodziny, Jo stawia wiele na pisarską karierę i nie w głowie jej miłosne przygody, Beth pełni obowiązki rodzinne, z kolei Amy rusza do dalekiej Europy, by szkolić się w malarstwie. Louisa May Alcott powraca, by uraczyć Czytelnika niezwykle smaczną nową powieścią.
- opis własny
W comiesięcznym podsumowaniu wspominałam, że nie mogłam lepiej rozpocząć roku 2023 niż właśnie książką Louise May Alcott, a już zwłaszcza, że jej poprzednią powieścią byłam dosłownie oczarowana! Dobre żony to znakomita kontynuacja Małych kobietek, a co więcej to doskonały przykład tego typu historii, które wzruszają głęboko każdego Czytelnika i pozostają w jego sercu na długo. Nie sposób bowiem przejść obok jej prozy obojętnie. W moim przypadku Dobre żony stanowiły wręcz idealną odskocznię od sesji i egzaminów. Poza samym kunsztem literackim, Alcott starała się przekazać wiele cennych lekcji życiowych ukazując przy tym odmienne drogi życiowe każdej z sióstr, a optymizm, determinacja i pozytywna wiara w przyszłość to niepodważalne fundamenty każdej z dziewcząt.

Bardzo ucieszyło mnie to, że pod względem fabularnym Dobre żony nie wybiegają zanadto w odległą przyszłość, a wydarzenia rozgrywają się zaledwie trzy lata od zakończenia poprzedniego tomu. Wprowadzając ten zgrabny zabieg Alcott położyła nacisk na aspekt dorastania dawnych małych kobietek w sposób stopniowy, nie ujmując im przy tym niewinnych przymiotów. Subtelne stawianie kroków w karierach życiowych każdej z sióstr pozwoliło zaobserwować ich rozwój i w pewien sposób stanowiło kontrast do ich postaci z lat dziecięcych. Alcott każdej z sióstr poświeciła uwagę po równo, dzięki czemu Czytelnik miał możliwość dogłębnie zaobserwować wewnętrzne przemiany młodych kobiet March. Byłam ciekawa losów każdej z sióstr, dlatego podział narracji na każdą z sióstr był moim zdaniem interesującym i chwytliwym zabiegiem. Zasadniczo jednak nie sposób nie pokochać kobietek March, a każda z nich miała swoje własne ciekawe przygody, co w skuteczny sposób nie pozwalało się nudzić. Choć każda z sióstr miała nieco inne pomysły na to, jak urządzić sobie dorosłe życie, więzi siostrzane pozostały prawie nienaruszone.
 
Mam wrażenie, że dzięki odmiennym koncepcjom na dorosłe życie, Dobre żony zyskały pewną dynamikę akcji, która w przypadku Małych kobietek pozostała jednak nieco stonowana i skupiona wokół ogniska domowego rodziny March. W kolejnym tomie Alcott natomiast postarała się wzbogacić akcję, w sposób perspektywiczny ukazując odmienne tryby dorosłego życia, jakie wiodła każda March'ówna. Amy zwiedzała Europę, Jo realizowała swoje literackie plany w Nowym Jorku, Meg uczyła się nowej roli żony i matki, a Beth opiekowała się rodzinnym gniazdem. Takie urozmaicenie nie tylko dość dobitnie odzwierciedlało charaktery i ambicje każdej z sióstr, ale także ubogacało akcję, która oprócz niezrównanego humoru Alcott zyskała również pewną witalność i żwawość, co moim zdaniem jest olbrzymim atutem Dobrych żon.

Dzięki wzbogaceniu akcji, przemianie uległ także klimat powieści i tę zmianę trudno było przeoczyć. Pogodna i ciepła, niemal sielankowa, atmosfera, jaka dominowała w Małych kobietkach została wyraźnie doszlifowana, choć nadal pozostał w niej swoisty urok z dawnych lat. Determinacja, ufność, ambicja i pogoda ducha to fundamentalne cechy, które nie tylko stanowią fundamenty charakteru każdej z sióstr, ale konsekwentnie odpowiadają wybranym przez nie drogom życiowym. W Dobrych żonach nie brakuje momentów zarówno wzlotów, jak i upadków, i choć nieco zanikła już dziecięca niewinność i swawola, powieść nadal silnie zsadza się na emocjach. O ile Małe kobietki często mnie czule bawiły i wywoływały przyjemny uśmiech na twarzy, o tyle Dobre żony niejednokrotnie mocno mnie poruszały i wzruszały. Alcott subtelnie porusza czułą stronę w sercu Czytelnika, w czym mocno uwydatnia się jej literacka wrażliwość i doskonały zmysł obserwacji ludzkich emocji. Wszystko to sprawia, że Dobre żony obfitują w całą paletę emocji, co prawda mniej reaktywnych i w subtelniejszym wydaniu, za to znacznie głębszych, dzięki czemu powieść łatwo zapada w pamięć i na długo pozostaje w sercu Czytelnika.

Jeśli chodzi o styl pisarski, to Autorka jakby dostosowując się do przemian wewnętrznych swoich bohaterek, zachowała swój humor i pogodny lekki ton, ale zarazem wzbogaciła swój literacki kunszt o pewną powagę i większą podniosłość. Czytając Dobre żony ma się w ręku niezwykle cenny skarb literatury, dzieło, które uosabia kolejny krok ku dojrzałości w życiu kobiet z rodziny March, przy czym zestawiając ze sobą różnorodne drogi życiowe, książka ta rzuca światło na wiele istotnych kwestii. Alcott nie boi się przy tym tematów bolesnych, ale opisuje je ukazując przy tym rozmaite postawy młodych kobiet, a także radzenia sobie z cierpieniem, bogate aspiracje i ambicje, pierwsze kroki w pożyciu małżeńskim. Powieść o dorosłym życiu kobietek March niekiedy pełnego wyrzeczeń, obfituje w wiele cennych rad, co więcej niesie przesłanie, że o nierozerwalnym znaczeniu więzi rodzinnej.

Mile urzekła mnie wewnętrzna przemiana każdej z bohaterek Dobrych żon, a mając w pamięci jeszcze tom poprzedni, mogłam jeszcze głębiej przyjrzeć się zmianom młodych kobietek w niezależne damy, które z pasją kroczyły ku marzeniom i ambicjom. Niezmiernie spodobało mi się, to, że zarówno porywcza Jo i wytworna Amy z uporem szlifują swoje wady, co zresztą przyniosło pożądane efekty. Zawsze fascynują mnie procesy rozwoju osobowości literackich postaci, zatem fakt, że mogłam w tak krótkim czasie przeczytać powieści, które są nieznacznie oddalone od siebie czasowo, mnie cieszy, bo pozwala zaobserwować ten przebieg. Jeszcze mocniej zżyłam się z młodymi March'ównami i każda z sióstr jest bohaterką, którą na swój sposób podziwiam i na pewno na długo pozostaną w moim sercu.

Podsumowując, Louise May Alcott niezaprzeczalnie dołączyła do grona moich ulubionych pisarzy klasycznych. Kończąc lekturę Dobrych żon wprost nie mogłam się doczekać chwili, gdy będę mogła rozpocząć kolejny tom, co szczęśliwie dla mnie już niebawem. A po Gertrudzie Hesse'go tym bardziej chętnie wezmę się za coś żywszego i tchnącego pozytywnością, nie zaś bogatą mądrością egzystencjalizmu, tym bardziej, że miałam już w planach niniejszą pozycję. Jestem pewna, że Mali mężczyźni dostarczą mi podobnej literackiej uczty i radości, co dwa poprzednie tomy.
Dobre żony Louisy May Alcoltt to z pewnością obowiązkowa pozycja dla każdego dojrzałego Czytelnika, który ma już za sobą lekturę Małych kobietek. Kobiety March ze swoimi celami i ideałami z pewnością niejednego zmotywują do pełnego pasji działania, a w towarzystwie matczynej Meg, energicznej Jo, wytwornej Amy, pokornej Beth nie sposób zaznać ani chwili nudy. W zimowe lutowe wieczory proza Alcott otuli swoich Czytelników kreacją swojego literackiego świata niczym ciepłym kocykiem, niejednokrotnie wzruszy, ale również pobudzi do śmiechu. Polecam serdecznie!
Moja ocena: 10/10. :)

Czytaj dalej »
on 04 lutego 3
Podziel się!
Etykiety
historyczne, obyczajowe
Nowsze posty
Starsze posty

02 lutego

Podsumowanie Stycznia 2023


Pierwszy miesiąc roku 2023 upłynął mi tyleż szybko, co pracowicie i w zasadzie przez cały ten okres skupiałam się na tym, żeby jak najwięcej kolokwiów zdać w terminie zerowym, a także zrobić jak najwięcej projektów w wyznaczonym czasie, nie wspominając już o pracy. Z dumą mogę stwierdzić, że w dużej mierze mi się to udało, gdyż na tą chwilę pozostały mi jedynie dwa projekty i mnóstwo czasu na czytanie oraz pracę w wydawnictwie. Nie byłabym sobą jednak, gdybym każdej wolnej chwili nie poświęcała na realizację mojej największej pasji, czyli czytania, a w minionym już miesiącu miałam możliwość kontynuacji serii, która pozwoliła mi tak wspaniale zakończyć rok 2022, czyli Małych kobietek, jak również przeczytania dwóch koreańskich pozycji. W styczniu miałam również okazję zapoznać się z dość kontrowersyjnym dziełem, jakim jest Netflix'owy serial Messiah, a  jednak mnie bardzo się spodobał.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Przyznam, że styczeń był dla mnie miesiącem bardzo pracowitym, dlatego też cieszę się teraz z kilku następujących rzeczy. Mogłam przejść przez ten okres razem z równie dobrą, co jej poprzedniczka kontynuacją Małych kobietek, czyli Dobrych żon, (o których już jutro będzie recenzja!) a także miałam przyjemność przeczytać dwie pozycje z koreańskiego dorobku kulturowego, czyli O zmierzchu Hwang Sok-Yong oraz Wegetariankę Han Kang. Wszystkie te pozycje ogromnie mi się spodobały, choć nie ukrywam, że zarówno Wegetarianka, jak i O zmierzchu momentami nieco mnie zaskakiwały, głównie dlatego, że od dosyć dłuższego czasu nie czytałam żadnej koreańskiej pozycji, więc w pewnym sensie na nowo wsiąkałam w koreańską mentalność. Jeśli chodzi o Dobre żony to naprawdę lepszej kontynuacji Małych kobietek nie mogłabym sobie wymarzyć! W ramach zajęć z seminarium magisterskiego miałam również okazję przeczytać Baśnie Charlesa Perraulta, które również bardzo mi się spodobały. Tym samym w styczniu przeczytałam 4 pozycje literackie.

  1. Dobre żony - Louisa May Alcott <recenzja tutaj>
  2. O zmierzchu - Hwang Sok-Yong 
  3. Wegetarianka - Han Kang (planuję osobną, zbiorczą recenzję koreańskich powieści)
  4. Baśnie - Charles Perrault.

Chyba nikogo nie zdziwi, iż ten tytuł otrzymają Dobre żony Louisy May Alcott!

  • Dobre żony Louisy May Alcott
Louisa May Alcott wspięła się na wyższy poziom w swoim pisarskim kunszcie! O ile w Małych kobietkach czuć było otulające z każdej strony Czytelnika ciepło i matczyną troskę, czar dzieciństwa i dorastania, o tyle w Dobrych żonach znalazło się wiele poruszających momentów, które niekiedy wywoływały łzy w moich oczach. Autorka w fenomenalny sposób ukazała wejście w dorosłość, trudy pracy i życia małżeńskiego. Nie zapomniała o żadnej z kobietek i każdej z nich oddała na nowo głos, zręcznie przeplatając narrację między nimi. Choć drogi życiowe każdej z sióstr były inne, to jednak każda z nich była podyktowana dążeniem za głosem serca i przyznaję, szczerze im kibicowałam!


Zarówno O zmierzchu, jak i Wegetarianka bardzo mi się spodobały i nie potrafiłabym w sposób jednoznaczny umieścić którejś z nich w kategorii "Najgorszej Książki Miesiąca", zatem pozostawię ją kurtuazyjnie bez odpowiedzi.

CO W LUTYM 2023?

W lutym będę mieć znacznie więcej czasu na czytanie, co oznacza, że mam zaplanowanych mnóstwo tytułów i już teraz niemal mam za sobą pierwszą pozycję tego miesiąca, czyli Gertrudę Hermanna Hesse'go! Biorę również udział w Wyzwaniu Czytelniczym na LubimyCzytać (link do mojego konta na profilu), a moim celem jest przeczytanie 80 pozycji, na ten moment mam za sobą już 4 książki. Jestem ogromnie podekscytowana, to wspaniałe, mieć 80 tytułów, które tylko czekają aż Czytelnik zacznie się rozkoszować zawartymi w nich słowami! Na luty zaplanowałam sobie kilka następujących pozycji, choć oczywiście mam nadzieję, że uda mi się przeczytać ich więcej:
  • Mali mężczyźni, Louisa May Alcott;
  • Chłopcy Jo, Louisa May Alcott;
  • Drużyna Pierścienia, J.R.R Tolkien;
  • Dworska tancerka, Shin Kyung-Sook;
  • Dziecko salonu i Dzieci ulicy, Janusz Korczak (dawkuję je sobie);
  • Oliwier Twist, Charles Dickens (do dokończenia);
  •  i wiele innych, które chciałabym w tym miesiącu przeczytać.

Czytaj dalej »
on 02 lutego 1
Podziel się!
Etykiety
podsumowanie, stosik książkowy, zapowiedź
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

O AUTORCE

O AUTORCE
26 - letnia Magister Polonistyki-Literaturoznawstwa. Z zamiłowania książkoholiczka, literaturoznawczyni i blogerka, rysowniczka, a także miłośniczka języków obcych i azjatyckich dram. Kto wie, może i w przyszłości także pisarka? Możliwości jest mnóstwo! :) Aktualnie spełnia się dziennikarsko pracując w redakcji WUJ-a oraz redaktorsko współpracując z Wydawnictwami ZNAK oraz Moc Media. Przyszła bibliotekoznawczyni i arteterapeutka, która uczy się języka migowego.

Cytat, określający mnie chyba najlepiej

Cytat, określający mnie chyba najlepiej

TERAZ CZYTAM

TERAZ CZYTAM
Osobliwy dar Vanilii Bourbon

W tym roku chcę przeczytać...

W tym roku chcę przeczytać...
#Wyzwanie LC 2025#

Recenzje/Wpisy planowo

*01.06 - "Opiekunka marzeń", Agnieszka Krawczyk * 01.06 - podsumowanie czytelnicze półrocza 2025 i plany na czerwiec 2025 *02.06 - "Wstawaj Alicja", Dorota Chęć [wieczór] *03.06 - "Żywe serce", Piotr Pawlukiewicz [wieczór] *04.06 - "Studium zatracenia", Ava Reid [wieczór] *05.06 - "Burza", Sunya Mara [wieczór] Następne tytuły wpisów podam niebawem! :)

Znajdź mnie!

  • Lubimy Czytać
  • Strona na facebooku
  • Twitter
  • Instagram

Szukaj na tym blogu

Statystyka

Subskrybuj

Posty
Atom
Posty
Komentarze
Atom
Komentarze

Obserwatorzy

Popularny post

  • Kącik serialowy: Moon Lovers: Scarlet Heart Reyo- magia księżyca
    Tytuł oryginalny:   달의 연인 – 보보경심 려 Tytuł (latynizacja):   Dalui Yeonin – Bobogyungsim Ryeo Tytuł (alternatywny):  Time Slip: Rye...
  • Kącik serialowy: Goblin, Guardian: The Lonely and Great God- potęga przeznaczenia
    Tytuł oryginalny:   도깨비 Tytuł (latynizacja):   Dokkaebi Tytuł (alternatywny):  Goblin: The Lonely and Great God Gatunek:   fantasy, m...
  • "Shinsekai Yori"- Yuusuke Kishi
    tytuł oryginału: 新世界より tłumaczenie: Z Nowego Świata wydawnictwo:  Kōdansha data wydania: 23 stycznia 2008 liczba stron:870 sło...

Archiwum

  • ►  2025 (9)
    • ►  cze 2025 (2)
    • ►  kwi 2025 (1)
    • ►  mar 2025 (4)
    • ►  lut 2025 (2)
  • ►  2024 (11)
    • ►  gru 2024 (1)
    • ►  lis 2024 (1)
    • ►  lip 2024 (1)
    • ►  cze 2024 (1)
    • ►  maj 2024 (2)
    • ►  kwi 2024 (2)
    • ►  mar 2024 (1)
    • ►  sty 2024 (2)
  • ▼  2023 (31)
    • ►  gru 2023 (2)
    • ►  lis 2023 (2)
    • ►  paź 2023 (4)
    • ►  wrz 2023 (3)
    • ►  sie 2023 (3)
    • ►  lip 2023 (3)
    • ►  maj 2023 (2)
    • ►  kwi 2023 (1)
    • ►  mar 2023 (5)
    • ▼  lut 2023 (5)
      • "Chłopcy Jo" - Louisa May Alcott
      • "Mali mężczyźni" - Louisa May Alcott
      • O kilku książkach, które ostatnio przeczytałam
      • "Dobre żony" - Louisa May Alcott
      • Podsumowanie Stycznia 2023
    • ►  sty 2023 (1)
  • ►  2022 (46)
    • ►  gru 2022 (5)
    • ►  lis 2022 (4)
    • ►  paź 2022 (4)
    • ►  wrz 2022 (5)
    • ►  sie 2022 (6)
    • ►  lip 2022 (6)
    • ►  cze 2022 (1)
    • ►  maj 2022 (3)
    • ►  kwi 2022 (3)
    • ►  mar 2022 (5)
    • ►  lut 2022 (2)
    • ►  sty 2022 (2)
  • ►  2021 (38)
    • ►  gru 2021 (2)
    • ►  lis 2021 (4)
    • ►  paź 2021 (3)
    • ►  wrz 2021 (3)
    • ►  sie 2021 (4)
    • ►  lip 2021 (4)
    • ►  cze 2021 (1)
    • ►  maj 2021 (2)
    • ►  kwi 2021 (2)
    • ►  mar 2021 (2)
    • ►  lut 2021 (6)
    • ►  sty 2021 (5)
  • ►  2020 (49)
    • ►  gru 2020 (3)
    • ►  lis 2020 (2)
    • ►  paź 2020 (4)
    • ►  wrz 2020 (4)
    • ►  sie 2020 (6)
    • ►  lip 2020 (5)
    • ►  cze 2020 (3)
    • ►  maj 2020 (2)
    • ►  kwi 2020 (5)
    • ►  mar 2020 (5)
    • ►  lut 2020 (6)
    • ►  sty 2020 (4)
  • ►  2019 (66)
    • ►  gru 2019 (6)
    • ►  lis 2019 (4)
    • ►  paź 2019 (5)
    • ►  wrz 2019 (9)
    • ►  sie 2019 (9)
    • ►  lip 2019 (6)
    • ►  cze 2019 (5)
    • ►  maj 2019 (6)
    • ►  kwi 2019 (2)
    • ►  mar 2019 (3)
    • ►  lut 2019 (5)
    • ►  sty 2019 (6)
  • ►  2018 (59)
    • ►  gru 2018 (5)
    • ►  lis 2018 (5)
    • ►  paź 2018 (7)
    • ►  wrz 2018 (9)
    • ►  sie 2018 (7)
    • ►  lip 2018 (3)
    • ►  cze 2018 (8)
    • ►  maj 2018 (2)
    • ►  kwi 2018 (2)
    • ►  mar 2018 (3)
    • ►  lut 2018 (3)
    • ►  sty 2018 (5)
  • ►  2017 (5)
    • ►  gru 2017 (4)
    • ►  lis 2017 (1)

Polecany post

Podsumowanie okresu styczeń-maj 2025 i plany na czerwiec

Napisz do mnie w sprawie recenzji/artykułu/wywiadu :)

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Etykiety

Japonia (13) King (3) Murakami (6) PLOTKARA (3) Zafon (5) anime (3) arabia (1) autobiografia (5) baśnie (22) dla nastolatków (23) drama (5) fantasy (64) historyczne (32) holocaust (1) klasyk (22) klasyka dla nastolatków (11) klasyka dziecięca (2) komedia- czarny humor (12) kultura słowiańska (5) medyczne (5) mit (3) miłość (38) obyczajowe (115) podsumowanie (74) postapo (23) psychologia (30) psychologiczne (47) romans (53) science-fiction (23) stosik książkowy (29) sztuka (4) tag (2) thiller (26) thriller (14) wojna (9) współczesność (100) zapowiedz (27) zwierzęta (3) świat komiksu (1) święta (5)

Prawa Autorskie

Zabraniam kopiowania MOICH tekstów i zdjęć bez uprzedniego zezwolenia.

Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych za kradzież tekstów, czy zdjęć bez upoważnienia autora przewiduje karę pozbawienia wolności do lat 2-ch i/grzywnę.

Bardzo proszę o uszanowanie mojej pracy.

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Z Dziennika Książkoholiczki. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.