Już od dłuższego czasu miałam ochotę zapoznać się z twórczością Klaudii Muniak, postanowiłam więc rozpocząć tą znajomość od książki, z którą wiązałam dość spore nadzieje ze względu na obecne w niej motywy psychologiczne. Niestety jednak Terapia nie do końca spełniła moje oczekiwania, a niemal prawie zupełnie rozczarowała, niwecząc tym samym moje nadzieje. Choć faktycznie wątek psychologiczny mocno zasadza się w tej powieści i to zresztą już od pierwszych jej stron, to jednak pewne znaczne mankamenty utrudniały mi delektowanie się niniejszą książką w takim stopniu, w jakim bym sobie tego życzyła.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSECNE:
 
Życie Luizy nigdy nie było usłane różami, a jej autoagresywne zachowania oraz liczne ślady blizn na jej ciele w pełni to odzwierciedlają. Kobieta chcąc definitywnie zamknąć najmroczniejszy etap swojej przeszłości wybiera się w podróż do Dębnicy, miasteczka, w którym spędziła dzieciństwo. Jej celem jednak wcale nie jest samoprzebaczenie, czy też akceptacja tego, co się wydarzyło. Przeciwnie, motywuje ją zemsta, a informacja o śmierci jej bliskiej koleżanki ze szkolnych lat dodatkowo zaostrza całą sytuację. Zupełnie nieoczekiwana przemoc w nowym związku definitywnie niszczy Luizę i odbiera jej resztki równowagi psychicznej. Kobieta traci nadzieję, że kiedykolwiek będzie szczęśliwa, a negatywne myśli prowadzą do ciągłego upatrywania zagrożenia.
- opis własny
Nie ukrywam, że choć moje pierwsze spotkanie z twórczością Klaudii Muniak okazało się być nieco rozczarowujące, to mimo wszystko, książka ma w sobie pewne aspekty, za które warto ją pochwalić i docenić. Autorka chcąc dopieścić swoje dzieło, doprowadziła do zupełnie odwrotnego skutku i stąd też olbrzymi rozdźwięk między warstwą psychologiczną i literacką. A szkoda, bo gdyby przyjrzała się Terapii krytycznym okiem, jej wykonanie byłoby znacznie lepsze.

Fabularnie powieść nie jest może jakąś wielką rewelacją, aczkolwiek zdecydowanie widać, że autorka miała całkiem dobry pomysł na powieść z motywem psychologicznym, jednakże wykonanie prawie zupełnie nie wyszło. Już od pierwszych stron lektury Terapii towarzyszyło mi dziwne, intuicyjne poczucie irytacji z powodu obecnej w książce pewnej przesady. Wyglądało to trochę tak, jakby autorka starała się nieco na wyrost nasycić powieść atmosferą strachu i złości, co samo w sobie niezmiernie mnie irytowało, gdyż powodowało, że zamiast współczuć głównej bohaterce, byłam na nią wiecznie wkurzona. Uważam jednak, że takie zagranie nie było zupełnie celowe, a podyktowane rzetelnym zapleczem szeregu objawów choroby psychicznej, która w tej powieści odgrywa kluczową rolę. W ten sposób, autorka starała się wyeksponować jej obecność, co jednak  w moim przypadku odniosło odwrotny skutek do zamierzonego. Brakowało pewnego zrównoważenia aspektów literackich i psychologicznych.

Pod względem akcji, powieść w zasadzie prezentuje wysoki poziom, a przynajmniej na tyle, bym była w stanie przeczytać całą książkę w oparciu jedynie o ciekawość. Wydarzenia przedstawione w książce mają dosyć szybkie tempo, co sprzyjało mojej chęci czytania dalej, a przy tym dobrze komponowało z rozwojem stanu ducha głównej bohaterki. Muniak niewątpliwie dołożyła starań, aby Czytelnik nie odczuł znużenia.

Klimat Terapii to zdecydowanie jeden z jej największych mankamentów. Już od pierwszej strony lekturze towarzyszy bowiem gęstniejąca atmosfera tak niezrozumienia, jak i rosnącej frustracji. Muniak zdecydowanie próbowała jak najwierniej odwzorować pewne objawy zaburzeń psychicznych, jednakże nie potrafiła znaleźć złotego środka, który zrównoważyłby i psychologiczną, i literacką esencję książki. Przez zbytnie wyeksponowanie negatywnych emocji oraz odczuć, zabrakło równowagi, o którą pisarka mogłaby się pokusić łagodząc ją chociażby poprzez stonowanie ostrego stylu. Tak się jednak nie stało, ku mojemu ubolewaniu.

Styl, jakim operuje Klaudia Muniak już od pierwszych stron jest niezwykle silnie przesycony emocjami, w zasadzie wręcz zupełnie tymi negatywnymi. Obecność wyeksponowanych dość mocno wszelkich pretensji, a nade wszystko złości, strachu, pasji zemsty i poczucia niesprawiedliwości sprawiał, że czytanie tej książki z poczuciem jakiejkolwiek przyjemności było raczej trudne. W zasadzie czytałam dalej jedynie poprzez moją wrodzoną ciekawość, niż zauroczenie przedstawioną historią. W pewnym momencie głos Luizy zaczął przeplatać się z głosem Jacka stanowiącego jej zupełne przeciwieństwo, co nieco zrównoważyło i złagodziło wymowę książki.

Niekiedy nie mogłam pozbyć się wrażenia, że autorka po prostu lubi maltretować i krzywdzić swoich bohaterów, przedstawiając ich Czytelnikom jako wiecznie sfrustrowanych, egoistycznych, a nader to przerażonych, zupełnie jak gdyby nie posiadali innych emocji. Kreacja postaci Luizy ograniczona została do niemal wyłącznie negatywnych emocji. Jestem w stanie zrozumieć potrzebę wyeksponowania konkretnego motywu, jakim jest choroba psychiczne, jednak w tym przypadku było to zdecydowanie przesadą. W zasadzie trudno było mi sympatyzować z Luizą, za każdym razem na nowo kwestionowałam jej przekonania i łudziłam się, że znajdzie w sobie tyle siły by zracjonalizować to, co podsyła jej umysł. Nic takiego jednak nie nastąpiło, a główna bohaterka szła w zaparte. Współczułam jej ogromnie, jednak równocześnie byłam zirytowana jej zachowaniem. Chyba jedyną postacią, którą potrafiłam polubić, był Jacek, najbardziej uczuciowy, miły i pomocny bohater, któremu naprawdę szczerze kibicowałam.

Terapia to w moim odczuciu powieść mocno nieudana, choć gdyby autorka pokusiła się o wyretuszowanie wspomnianych mankamentów, to efekt byłby znacznie lepszy. Trudno powiedzieć, że jest to książka, od której warto by zacząć znajomość z tą pisarką, jednakże niniejsza powieść ma swoje drobne plusy, jak chociażby dogłębne przestudiowanie możliwych syndromów depresji i stanów lękowych. Akurat w tej kwestii, jako miłośniczka psychologii byłam zachwycona. Natomiast, jeśli chodzi o literacką odsłonę Terapii, to zdecydowanie braki są tutaj zbyt duże, bym mogła być w usatysfakcjonowana tą pozycją. Jestem natomiast ciekawa, jak sytuacja będzie przedstawiać się w Zgliszczach, kto wie, być może w nurcie dystopijnym autorce uda się zrównoważyć atmosferę i literacki styl? 
Mimo wszystko, Terapia to powieść, którą warto polecić, choć w zasadzie za tym argumentem stoi jedynie merytoryczna strona historii, mianowicie dobrze przygotowany research psychologiczny i dobre zaplecze na temat zaburzeń, szczególnie depresji. Powieść powinna przypaść do gustu tym, którzy w literaturze najczęściej zwracają uwagę na motyw przewodni książki, a nie poświęcają zbytniej uwagi wykonaniu. Kto wie, być może znajdziecie w Terapii coś dla siebie?

Moja ocena: 5/10 :).

Brak komentarzy: