tytuł oryginału: Goldfinch
data wydania: 30 kwietnia 2015
liczba stron: 844
kategoria: literatura współczesna, Nagroda Pultizera 
język: polski 

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:




Po wielkim rozczarowaniu jakim był "Mały przyjaciel" Donny Tartt zapragnęłam sięgnąć po inną powieść tej autorki. W natłoku pozytywnych recenzji i pochlebnych opinii rozpoczęłam moją przygodę ze "Szczygłem".  Dając autorce naprawdę spory kredyt zaufania, spodziewałam się że książka czymś mnie zachwyci. I niestety moje spotkanie ze "Szczygłem" nie należało do zbyt udanych, ale mimo wszystko, powieść nie rozczarowała mnie aż tak bardzo. Po prostu liczyłam na coś więcej. Zapraszam na recenzję "Szczygła" Donny Tartt.


"Jak daleko można się posunąć, by oszukać los? Theo Decker cudem udaje się przeżyć wybuch. W irracjonalnym odruchu wykrada z ruin muzeum niewielki obraz. Ulubiony obraz matki, którą stracił w zamachu. Szczygieł, pilnie strzeżony symbol bezpowrotnie utraconego życia, będzie towarzyszył Theo w nieustającej podróży. Obraz, który początkowo jest dla Theo bezcennym skarbem, z czasem sprowadzi na niego śmiertelne niebezpieczeństwo."
-Lubimy Czytać


Dwunastoletni Theodore tylko cudem przeżywa zamach terrorystyczny. Uciekając z miejsca zdarzenia odruchowo zabiera ze sobą ulubiony obraz matki. Matka chłopca zginęła, zaś z ojcem Theo nie utrzymywał żadnych kontaktów. Chłopiec początkowo zamieszkuje w bogatej rezydencji Barbourów, po czym jednak stopniowo przenosi się z miejsca na miejsce. Wykradziony z muzeum obraz i mgliste wspomnienie matki nieustanie towarzyszą mu w tej podroży. Chłopiec nie wie jak wielką wartość ma skradziony przez niego obraz i niebawem pakuje się w poważne tarapaty.

Tak jak pisałam wcześniej, oczekiwałam czegoś więcej po Donnie Tartt, zwłaszcza, że "Szczygieł" zdobył Nagrodę Pultizera, a to nie byle wyróżnienie. Widać autorka  nie całkiem trafiła w mój gust czytelniczy. A szkoda, ponieważ mogłaby być to naprawdę wspaniała powieść. Mimo wszystko ogromnym błędem byłoby napisanie, że w moim odczuciu, ta powieść ma same wady. Bowiem "Szczygieł" posiada swoisty przyciągający mnie magnetyzm. Jednak przewaga wad nad zaletami tej książki jest wręcz miażdżąca.

Główną osią fabuły jest rozwój wewnętrzny głównego bohatera, którego punkiem zwrotnym staje się śmierć matki oraz kradzież obrazu. Odtąd chłopca prześladuje nieuzasadnione poczucie winy. Obraz, który Theo ukradł staje się jego łącznikiem z przeszłością, brzemieniem winy, który musi nieść. Przynosi mu ukojenie w trudnych chwilach, ale również poważne tarapaty. Czytelnik podróżuje wraz z głównym bohaterem poprzez słynące z rozpusty Las Vegas, aż po mroczny Amsterdam. Donna Tartt skupiła się przede wszystkim na kreacji psychiki głównego bohatera, jego upadku moralnym i próbach odnalezienia swojego "ja" w okrutnym świecie. 

"Za każdym razem, gdy widzisz muchę albo inne owady na martwej naturze, zwiędły płatek albo czarną kropkę na jabłku, malarz przekazuje ci potajemnie wiadomość. Mówi ci, że rzeczy żywe są nietrwałe, wszystko jest tymczasowe. Śmierć w życiu. Dlatego mówimy o martwej naturze."

Dopełnieniem całości tej książki jest obraz wykradziony przez Theo z muzeum. To właśnie obraz wywarł wpływ na osobowość głównego bohatera, był źródłem wszelkich jego najskrytszych lęków. Za pomocą owego obraz autorka w sposób symboliczny  uzewnętrzniła postać głównego bohatera, po mistrzowsku pokazując jego stopniowy upadek moralny, jego złe i ciemne strony. Tym samym podkreśla jak ważna jest sztuka w życiu człowieka. Patrząc z tej perspektywy "Szczygieł" to dzieło będące hołdem dla świata sztuki, świata malarzy. Bowiem sztuka to kolejny główny wątek tej powieści i bez niego "Szczygieł" nie byłby tym, czym jest. Kontemplacja dla świat sztuki jest widoczna niemal na każdej stronie tej powieści. Moim zdaniem poprowadzenie tego wątku w taki sposób, jak zrobiła to Tartt, zasługuje na duży plus. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z książką, która tak wiele poświęcałaby roli sztuki i jej wpływu na życie człowieka. Powieść lekko dotyka  metafizycznej natury człowieka, jego wrażliwości na piękno sztuki. To jedna z nietuzinkowych cechy tej powieści.

"... między "rzeczywistością" z jednej strony a punktem, gdzie umysł styka się z rzeczywistością, istnieje strefa pośrednia, tęczowa krawędź, gdzie rodzi się piękno, gdzie dwie zupełnie różne powierzchnie mieszają się i stapiają, przynosząc coś, czego nie jest w stanie dać życie: w tej przestrzeni mieści się cała sztuka i cała magia."

Powieść obfituje w znikomą ilość akcji. Punktami zwrotnymi są przeważnie podróże głównego bohatera od imprezowego Las Vegas aż do mrocznego i tajemniczego Amsterdamu. Przyznam, że choć naprawdę starałam się odnaleźć w tej książce coś więcej, coś, co by mnie urzekło, to jednak nie potrafiłam znaleźć żadnego punktu zaczepienia, przez co, czytało mi się opornie i byłam książką najzwyczajniej znudzona. Brakowało mi momentów, gdzie akcja gwałtownie nabiera tempa, a Czytelnik z zapałem przewraca kolejne strony. Niczego takiego tutaj nie znalazłam, a szkoda, gdyż dzięki temu powieść byłaby znacznie bardziej bogatsza.

Jeśli chodzi o bohaterów "Szczygła", to książka oferuje szeroką paletę różnorodnych charakterów. Każdy z nich wyposażony jest we własny, nieco unikatowy styl bycia. Dodatkowo, autorka  ubarwia każdą z postaci poprzez nieco szersze ich przedstawienie w postaci krótkiego życiorysu. Pisarka  stworzyła bohaterów o całkowicie odmiennych priorytetach i motywach działania. W tym względzie ten zabieg zasługuje na plus. Jeśli zaś chodzi o postacie głównych bohaterów, Borisa i Theodore to myślę, że idealnym określeniem byłoby stwierdzenie, że byli oni "jak ogień i woda". Te dwie postacie są od siebie niemal skrajnie różni, co przyznam nieco mnie irytowało. Theo to wiecznie żyjący w poczuciu winy, o skłonnościach samobójczych z zamiłowaniem narkotyków najpierw chłopiec, później dorosły mężczyzna. Przyznam, że bardzo zirytował mnie fakt, że autorka tak bardzo rozbudowała tą postać, gdyż czytanie w kółko o jego niezdecydowaniu, poczuciu winy, czy narkotycznych halucynacjach, nie było co najmniej pozytywne ani w jakiś sposób przyjemne. Skrajnie słaby psychicznie bohater i obok niego, wiecznie zadowolony z życia Boris z podobnymi skłonnościami, to chyba najgorsza mieszanka, jaką Tartt mogła stworzyć. Podobało mi się, jak autorka pokazała wzajemną przyjaźń i troskę chłopców, ale nic poza tym.

O wiele bardziej polubiłam postacie drugoplanowe, zwłaszcza Hobiego, mężczyznę w wieku średnim, utalentowanego stolarza oraz jego siostrzenicę Pippę. Postacie te, wykreowane w sposób jak najbardziej pozytywny niosły ze sobą harmonię i pewien względny rodzaj spokoju w życiu Theodore. Właśnie dzięki tej szczególnej atmosferze, którą odczuwałam czytając o Hobie i Pippie, byłam zdecydowana dobrnąć do końca tej książki i w jakiś irracjonalny sposób odczuwałam wtedy przyjemność z jej czytania.

"Nie miałem jej nic do zaoferowania. Byłem chorobą, niestabilnością, wszystkim, przed czym chciała uciec."

Przyznam, że absolutnie największa zaletą tej książki jest język. "Szczygieł" wyraźnie pokazuje pisarski kunszt autorki. Warsztat pisarski Tartt jest niezwykle bogaty - pełen podniosłych metafor i niespotykanych epitetów. Osobiście uwielbiam książki napisane takim podniosłym i wyrazistym stylem, dlatego też nawet będąc znudzona powolną akcją powieści, potrafiłam cieszyć się samą możliwością "obcowania" z takim stylem słowa pisanego. Jedyna rzeczą, do której mogłabym się przyczepić są zbyt rozbudowane zdania, co nieco zaburzało mi czytanie.

"Szczygieł" to powieść mówiąca subiektywnie o sztuce, dlatego też, gdy czytałam o danym malarzu czy jego obrazie, brakowało mi wizerunku samego obrazu, bądź jego autora. Uważam, że gdyby Tartt pokusiła się o wizualne wzbogacenie książki, byłoby to na pewno dobre posuniecie.

"A great sorrow, and one that I am only beginning to understand: we don’t get to choose our own hearts. We can’t make ourselves want what’s good for us or what’s good for other people. We don’t get to choose the people we are."

Podsumowując, przyznam, że wynudziłam się makabrycznie w trakcie czytania tej lektury, toteż przemykająca się tam metafizyczna forma sztuki i kunsztowny język nieco wynagradzały mi ten fakt. Przez niezwykle nużącą akcje, kilkakrotnie odkładałam "Szczygła" i zaczynałam czytać inną książkę, żeby nieco "odetchnąć", tak aby nie umrzeć z nudów. W efekcie męczyłam się z tą książką dwa tygodnie. Mimo wszystko, uważam, że "Szczygieł" to niezwykle wartościowa książka, przynajmniej jeśli chodzi o dzieła sztuki.

"Szczygieł" nie jest książką, która każdemu przypadła by do gustu. Jeśli jednak mowa o osobach interesujących się sztuką we wszelkich jej dziedzinach, a także wrażliwych na piękno języka, "Szczygieł" może być wyborem idealnym. Miłośnikom literatury współczesnej i tzw. "białych kruków", ze względu na nietuzinkowość tej książki zdecydowanie polecam. Jeśli jednak nie jesteście wielkimi fanami sztuki, zdecydowanie odradzam, gdyż zwyczajnie wynudzicie się śmiertelnie. 

Moja ocena: 4,5/10 :)


1 komentarz: