"Mrocznych Materiach" usłyszałam już jakiś czas temu, za sprawą filmu o tym samym tytule. Dopiero teraz jednak, za sprawą mojej przyjaciółki, która polecała mi gorąco tę trylogię, postanowiłam przeczytać pierwowzór. Przyznam szczerze, że wobec "Mrocznych Materii" mam dosyć mieszane uczucia, z jednej strony ta powieść mi się podoba, ale z drugiej, ta historia ma w sobie elementy absurdu, które skutecznie powstrzymują mnie od dania tej powieści 10 gwiazdek. Być może to kwestia tego, że od głównych bohaterów tej książki dzieli mnie jakieś 10 lat, przez co miałam problem aby 'wczuć' się w tą historię. Całkiem możliwe, że jestem po prostu za stara na tego typu klimaty.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Osierocona przez rodziców Lyra Belaqua żyje w Kolegium Jordana otoczona przez uczonych i kościół troskliwą opieką. Jednak najlepszym przyjacielem dziewczynki jest jej dajmon, bratnia dusza, Pantalaimon, a także chłopiec kuchenny Roger. Jedynym żyjącym krewnym Lyry jest jej wuj Asriel, wielki badacz i odkrywca. Kiedy Lord Asriel przybywa do Kolegium Jordana, dziewczynka dowiaduje się, że na całym świecie porywane są dzieci przez organizację zwaną Radą Oblacyjną, a ponadto, istnieje podejrzenie, że ma to związek z Pyłem, substancją, którą przyciągają wszyscy z wyjątkiem dzieci. Gdy dziewczynka zostaje wysłana na szkolenie do bogatej i wpływowej damy, Pani Coulter, odkrywa, ze Roger zniknął. Postawia więc go odszukać, ale nie spodziewa się, jak bardzo niebezpieczna jest ta wyprawa.
Tak jak pisałam wcześniej, "Złoty Kompas" to powieść wobec której mam mieszane odczucia i nie jestem w stanie ustosunkować się do niej bezpośrednio. Sama historia była w gruncie rzeczy przyjemna, natomiast cały efekt psuła mi wszechobecna dziecięca naiwność, a także pewne zwroty akcji, które były tak oczywiste i do przewidzenia, że wręcz pozbawione pewnej dorosłej logiki. Już od pierwszych stron wyraźnie widać, że pozycja ta jest adresowana do dzieci, dlatego też nie miałam wobec tej książki jakichś wielkich oczekiwań. 

Przyznam szczerze, że choć fabuła "Złotego Kompasu" jest bardzo dobrze skonstruowana, i przez całą powieść się rozwija, dosyć opornie szło mi wciągnięcie się w tą powieść. Brakowało mi momentów, które by mnie zaskoczyły czy wywołały we mnie jakiekolwiek emocje, które sprawiłyby, że byłabym w stanie zapałem przewracać kolejne strony, porywów serca. Philip Pullman wprowadził do fabuły wydarzenia, które były albo zbyt przewidywalne, albo zwyczajnie mnie nudziły. Miałam wrażenie, że pewne wydarzenia zostały wplecione w tą powieść na siłę, co sprawiało, że ciężko było mi wykrzesać z siebie zainteresowanie rozwojem fabuły. Dodatkowo raz czy dwa, zrobiłam sobie przerwę od tej książki i zaczęłam czytać powieści bogatsze w aspekty fabularne. Szczerze mówiąc, wciągnęłam się dopiero pod sam koniec i to właśnie tajemnicza aura, która wówczas się ujawniła, sprawiła, że byłam skłonna wystawić tej pozycji pozytywną opinię.

Philip Pullmann wyposażył "Mroczne Materie" w dynamiczną akcję, co niewątpliwie jest zaletą tej powieści. Wydarzenia toczą się lawinowo, dlatego na ich brak nie można zdecydowanie narzekać. Choć zazwyczaj uwielbiam powieści, w których akcja nabiera tempa niemal już od samego początku, to jednak w kwestii tej książki mam drobne zastrzeżenie. Jak pisałam wcześniej, trudno mi było wczuć się w tą powieść, pomimo sporej ilości wydarzeń. Wynikało to z tego, że opisanym wydarzeniom brakowało emocji, pewnego rodzaju dramatyzmu, który sprawiłby, że oceniłabym tą powieść znacznie wyżej. Uważam jednak, że młodsi Czytelnicy z powodzeniem będą bardzo emocjonalnie przeżywać tą powieść, dla mnie jednak, być może z racji wieku, tych emocji brakowało. Stąd moje odczucie, że opisane wydarzenia były dla mnie siłą wciśnięte w tą powieść, a przy tym suche, czego jednak nie mogę powiedzieć o zakończeniu książki.

Klimat tej książki to jak dla mnie jej największa zaleta, ale również siedlisko drażniących mnie absurdów. Philip Pullmann wykreował świat, gdzie świat rzeczywisty i materialny przeplata się ze światem duchowym, mitycznym. Tym samym stworzył bardzo unikalny klimat fantasy  świat, w którym ludzie żyją mając obok siebie swoje dajmony, bratnie dusze, rodzaj podświadomego przyjaciela, a ten pomysł bardzo przypadł mi do gustu. Taka kreacja świata przedstawionego sprawia, że powieść utrzymana jest w onirycznym i tajemniczym nastroju, któremu ciężko jest się oprzeć.  Tym, co jeszcze dodaje pewnego klimatycznego uroku tej książce, to fakt, że autor porusza w niej różne kwestie sporne, takie jak religia i świat duchowy, co nasunęło mi skojarzenia z filozofią Platona o świecie będącym odbiciem świata realistycznego, co samo w sobie jest dobrą koncepcją. Pullmann nie rozwinął jednak bardziej tych kwestii spornych, ale podejrzewam, że  zrobi to w kolejnych częściach trylogii. Co mi się jednak w tej książce nie podobało to fakt, że wszystkie wydarzenia były uderzająco przewidywalne, mało tego, główna bohaterka potrafiła poradzić sobie ze wszystkim, choć miała dopiero 11 lat. Wydawało mi się to strasznie sztuczne, a przez to irytujące.
"Doświadczony kłamca wcale nie musi mieć dużej wyobraźni; w gruncie rzeczy, wielu z nich w ogóle jej nie ma i dlatego właśnie potrafią kłamać w tak przekonujący sposób."
Język, jakim operuje Philip Pullmann to czysta mieszanina stylu prostego i oszczędnego w środkach z elokwencją, dotyczącą podejmowanej w tej książce tematyki naukowej, religii czy duchowych więzi. Niejednokrotnie autor zbacza z takiego zamiaru, starając się wytłumaczyć zawiłe i sporne kwestie językiem Lyry, dziewczynki o bardzo bogatej wyobraźni. Przyznam, że bywały chwile, gdy drażniła mnie ta mieszanka stylu, zupełnie jakby autor nie mógł się zdecydować czy pisze powieść dla dzieci czy krytyczny traktat na temat religii. Jednak muszę przyznać, że w miarę jak przewracałam kolejne strony, ta mieszanina przestała mi przeszkadzać, a powieść nabrała dla mnie uniwersalnego wydźwięku. Pomyślałam sobie, że autor może chciał w ten sposób w pewien sposób ukształtować dzieci, tak aby kwestionowały, doszukiwały się, grzebały i starały się dotrzeć sens w tym, czego nie sposób określić logiką. 

Bohaterowie to kolejny aspekt w tej książce, który sprawia, że nie potrafię się do niej ustosunkować w sposób jednoznaczny. Z jednej strony bohaterowie "Złotego Kompasu" wyróżniają się kreatywną kreacją i różnorodnością charakterów, zwłaszcza Lyra i Roger. Philip Pullmann stworzył bohaterów bardzo realistycznych, bowiem na pozór Lyra i Roger niczym nie różnią się od pozostałych dzieci, kochają przygody, wspólne zabawy i psoty, a ich ujmującej dziecięcej szczerości nie sposób odmówić słodkości. Jednak jest też druga strona medalu, którą jest niezwykła wrażliwość, inteligencja oraz zdolność do łączenia faktów, a tymi cechami odznacza się Lyra. Choć autor chciał zapewne w ten sposób podkreślić, że Lyra zwykłym dzikiem nie jest, to jednak u mnie wywołał wrażenie sztuczności, dziewczynka wydawała mi się zbyt dojrzała, co psuło mi nieco przyjemność z czytania tej powieści. Jej inteligencja i wiedza, były jak dla mnie zbyt duże dla jedenastoletniej dziewczynki, a przez to sztuczne i wymuszone. Pomimo tego nie potrafiłam nie zapałać do niej sympatią i "patrzyłam przez palce" na jej jednocześnie dziecinne, a zrazem dorosłe zachowanie.

Podsumowując "Złoty Kompas" to dobrze opowiedziana historia o losach pewnej dziewczynki, jednak  można się doszukać  wielu drażniących kwestii, które zostały przedstawione albo w sposób zbyt oczywisty i pozbawiony logiki, albo zwyczajnie autor nie wymaga od swoich Czytników bystrego oka. Pamiętając jednak, że jest to historia adresowana do dzieci, mogę powiedzieć, że pod tym względem jest to dobra powieść i swojemu dziecku na pewno ją przeczytam. Patrząc jednak z perspektywy dojrzałego i dorosłego Czytelnika, muszę stwierdzić, że jest to powieść nacechowana dziecięcą naiwnością i brakiem spostrzegawczości. Z pewnością nie mogę określić tej pozycji mianem wybitnej, choć może gdybym przeczytała ją kilka (sporo) lat wcześniej, możliwe, że byłabym tą pozycją zachwycona. Niemniej jednak, po prostu nie umiem wystawić tej książce negatywnej oceny, ponieważ w gruncie rzeczy była to powieść całkiem niezła.
"Mroczne Materie. Złoty Kompas" to powieść, którą polecam zdecydowanie młodszym odbiorcom, dzieci będą miały z czytania tej serii wielką radość, nawet jeżeli w pełni nie pojmą treści i wartości, jakie ta powieść przekazuje. A jest ich wiele, jak przyjaźń, zaufanie, determinacja i wytrwałość. Jeśli chodzi o starszych Czytelników, to uważam, że jest to kwestia bezsporna, sami musicie zdecydować czy ta powieść przypadnie Wam do gustu. Jeśli lubicie historie, których bohaterami są jeszcze dzieci, to śmiało polecam, jeśli nie, szukajcie ambitniejszej literatury. Nie ukrywam, że choć ta powieść bardziej przypadła mi do gustu niż nie, to jednak było kilka rzeczy, do których mogłabym się w niej przyczepić, co sprawia, że nie jestem w stanie dać tej książce nie więcej niż 5 gwiazdek.

Moja ocena: 5/10.:)

3 komentarze: