Na "Fatum i Furię" natknęłam się już jakiś czas temu, jednak wtedy jakoś nie zgłębiałam się w to, co ta powieść w sobie skrywa. Bardzo cieszę się jednak, że zdecydowałam się po nią sięgnąć, bowiem ta książka jest niesamowicie intrygująca, a przy tym to jedna z rodzaju tych powieści, które odsłaniają karty i uczą, że nie wszystko jest tak idealne jak się wydaje.  I będąc już po lekturze, mogę z całą pewnością stwierdzić, że jest to pozycja tak dobra, tak ambitna i nieszablonowa, że śmiało mogę umieścić ją w gronie książek, które zdecydowanie warto przeczytać. 

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Książka podzielona jest na dwie perspektywy, Fatum to historia Lancelota zwanego Lottem, aktora młodego pokolenia aspirującego do roli wybitnego dramatopisarza. Fatum jest wersją wydarzeń Lotta dotyczącą jego małżeństwa z przepiękną Mathilde. Z kolei Furia to opowieść Mathilde o tym, jakie naprawdę było jej małżeństwo i życie z Lottem. Furia odsłania wiele tajemnic, które w Fatum wydają się być zbagatelizowane.
"Fatum i Furia" to zdecydowanie powieść szalenie ambitna, a przy tym opowiedziana w bardzo ciekawy sposób. Przyznam szczerze, że choć z początku ciężko było mi się zmusić do regularnej lektury, głównie z powodu jej  bohatera, którego niestety w miarę lektury kolejnych stron lubiłam już coraz mniej. Jednak od pewnego momentu, ta powieść tak mocno mnie wciągnęła, że ostatnie kilkaset stron przeczytałam z zaskakującą szybkością i zaangażowaniem. Mimo, iż "Fatum i Furia" to lektura bardzo ambitna, to niestety znalazło się kilka aspektów, pewnych niedociągnięć, które zwyczajnie mnie irytowały. Jednak w ostatecznym rozrachunku chyba niemożliwym jest zapomnieć o "Fatum i Furii", ta książka zdecydowanie pozostawia swój ślad na Czytelniku.

Lauren Groff wprowadziła ciekawy zamysł fabularny nie ujawniając od początku wszystkich małżeńskich intryg. Powieść tworzy historia małżeństwa Satterwhite'ów, jednak zarówno Lancelot jak i Mathilde przedstawiają je w nieco innych barwach, lecz o tyle o ile historia Lancelota wydaje się być w gruncie rzeczy prosta, mniej skomplikowana i niemal sielankowa, o tyle historia Mathilde jest bardziej mroczna i dopiero jej historia ujawnia pewne tajemnice i trudy rodziny Satterwhite. Jak pisałam wcześniej, miałam pewne opory dotyczące historii Lotta, nie wydawała mi się ona ani szczególnie interesująca ani w jakikolwiek sposób ciekawa. Przyznam bez ogródek, że historia Mathilde wciągnęła mnie o wiele bardziej i gdy tylko zaczęłam czytać "Furię", zostałam tą powieścią oczarowana, a niedosyt spowodowany nużącą naturą "Fatum" odszedł w zapomnienie. Podczas lektury tej książki miałam nieodparte wrażenie, że dopiero podczas historii Mathilde, autorka postanowiła ujawnić swoją błyskotliwą naturę i rzucić więcej światła na aspekty niemal całkowicie pominięte w historii Lancelota. Aczkolwiek fakty, jakie ujawnia Mathilde sprawiają, że Czytelnik całkiem inaczej patrzy na całą powieść i niekoniecznie jest to tylko i wyłącznie pozytywny obraz. Przejście z historii Lancelota do historii Mathilde to zetknięcie się z dwiema zupełnie odmiennymi stronami lustra, ze świata ideałów i bogatej sławy do świata ogarniętego tragedią, smutkiem, prozą codzienności i niezwykłą siłą, która pozwala przetrwać te najgorsze momenty.

Akcja to podobnie jak w przypadku fabuły, przechodzenie z jednej skrajności w drugą. Opowieść Lancelota można by w gruncie rzeczy opisać jednym zdaniem i w moim odczuciu blask chwały, jakim otaczał się główny męski bohater był co najmniej lekko przesadzony. O Mathilde początkowo nie da się nic powiedzieć, jej historia jest jak czysta karta. Dopiero, gdy zamyka się historia Lotta, Czytelnik może nieco lepiej poznać Mathilde i jej historię. Nie ukrywam, że tym, co w dużej mierze napełnia akcję książki są tajemnice, sekrety małżeńskie, niewypowiedziane kłamstwa. Właśnie ten aspekt tajemnicy najbardziej mnie pociągał w tej historii. Lauren Groff sprytnie zbudowała najpierw sielski obraz pozornie udanego małżeństwa, by potem z rozmachem wyprowadzić Czytelnika z błędu.

"Małżeństwo buduje się na kłamstwach. Głównie w dobrej wierze. Na przemilczeniach. Gdyby wypowiedzieć na głos wszystko, co myśli się o współmałżonku, można by go zetrzeć na proch."

Co jeszcze przemawia na ogromną korzyść tej książki, to nie tylko nieszablonowy podział fabularny, ale przede wszystkim wielowątkowość i misternie utkana sieć kłamstw i intryg, która buduje klimat powieści Groff. Bowiem klimat "Fatum i Furii" to zdecydowanie największy atut tej powieści. Aura tajemnicy przebija z każdej strony tej książki, lecz niestety przez dłuższy czas autorka bawi się Czytelnikiem pozwalając mu błądzić po omacku, po to by następnie ujawnić stopniowo coraz to większe sekrety życia małżeńskiego Lotta i Mathilde. Atmosfera tajemniczości stopniowo się zagęszcza, aby w historii Mathilde znaleźć nareszcie ujście. Sama tajemnicza postać Mathilde intryguje i ciekawi, warto więc przebrnąć przez tą pierwszą połowę aby ją poznać. 

Wielowątkowość tej książki dotyczy nie tylko samych wątków fabularnych przeplatanych retrospekcjami poszczególnych postaci, ale przede wszystkim opiera się na nawiązaniach do kultury mitologicznej. Fatum, czyli historię Lotta tworzą Mojry, a historia jego życia jest taka, jaką pragnęły widzieć trzy najważniejsze dla niego kobiety,matka Antoinette, młodsza siostra Rachel i przede wszystkim jego małżonka, Mathilde. Każda z kobiet w jakiś sposób  miała wpływ na jego życie, choć sam Lotto myślał o sobie jak o geniuszu, któremu po prostu dopisuje szczęście. I to kolejny niewątpliwy atut autorski, w tej powieści nie istnieje coś takiego jak przypadek. Lauren Groff zmyślnie poruszyła tutaj kafkowską, czy też bardziej fatalistyczną machinę, że wszystko miało mieć taki, a nie inny przebieg. Można nawiązać tutaj także do historii Edypa, który tak jak Lotto starał się uciec przed swoim fatum. Ostatecznie jednak Lotto okazał się aktorem nie tylko na scenie, ale i w prawdziwym życiu naiwnie wierząc ślepo we własny geniusz. Furię uosabia oczywiście Mathilde, nosząca w sobie dwie twarze, pełną gniewu i dumy oraz wyrzutów sumienia i niewypowiedzianych żali. Wbrew pozorom, Mathilde choć najsilniejsza z mojr,okazuje się być postacią najbardziej tragiczną, uwięzioną przez demony w swojej własnej przeszłości i lęków. 

Jeśli chodzi o inne nawiązania kulturalne, olbrzymi wpływ na klimat tej książki mają literatura i teatr. Autorka dotyka również tematu samotności, manii pychy i bogactwa, pokazuje, że fałszywa religijność i majątek nie ocalą człowieka przed samotnością. Człowiek może odnaleźć prawdziwe szczęście w miłości i zaufaniu do drugiej osoby. Ostatecznie sama książka uświadamia, że z przeznaczeniem nie można wygrać, a człowiek powinien pozbyć się niezliczonych masek i ukazać prawdziwego siebie, bo jego życie i tak dobiegnie końca, bez względu na to,jakie będą jego losy.

Język jakim posługuje się autorka ujawnia jej kreatywność i lekkość w obcowaniu i posługiwaniu się słowem. Sam język powieści jest dosyć specyficzny, dominuje narracja trzecioosobowa z wstawkami dramatycznymi niczym chór, za pomocą którego narrator ujawnia siebie i wtrąca własne trzy grosze, bądź komentuje daną sytuację. Nie zetknęłam się jeszcze z takim połączeniem prozy z dramatem, dlatego było to dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie. Styl pisarski Groff operuje szeroką paletą bogatego słownictwa, który ujawnia jej kunszt pisarski. Choć momentami tematyka utworu jest dosyć ciężka, lekkie pióro Groff pozwala na błyskawiczną i przyjemną lekturę.

"Małżeństwo, jedność złożona z pojedynczych elementów. Lotto - głośny i roztaczający wokół siebie blask, Mathilde - cicha i czuja. Można by uwierzyć, że to on nadawał ton. To prawda, że przez całe dotychczasowe życie torował sobie drogę do Mathilde. Że gdyby los nie przygotował go na ich spotkanie, nie byliby ze sobą."

Odnośnie bohaterów "Fatum i Furii" moje odczucia były całkowicie skrajne, co jednak nie zmienia faktu, że kreacją realistyczną, jak i głęboką Groff jak najbardziej może się poszczycić. Postać Lancelota od samego początku wzbudzała we mnie frustrację, a jego późniejsza megalomania tylko mnie w tym utwierdziła. Mathilde znacznie bardziej przypadła mi do gustu, choć nie mogę tutaj mówić o jakimś wielkim przywiązaniu do tej postaci. Jest to jednak bohaterka, która nadaje prym tej historii i z tego względu oraz przez to,co zrobiła dla Lancelota, po prostu ciężko jest nie darzyć jej sympatią.

"Fatum i Furia" to powieść epicka i jestem absolutnie zachwycona faktem, że mogłam ją przeczytać. Lauren Groff i jej proza wywarły na mnie spore wrażenie i mam nadzieję, że za niedługo uda mi się przeczytać kolejną powieść z jej pisarskiego dorobku.
Nie ukrywam, że "Fatum i Furia" to zdecydowanie dobra powieść dla osób ambitnych, którzy szukają naprawdę dobrej literatury. Sądząc po mojej wyczerpującej dosyć argumentacji, uznaję, że dalsze słowa zachęty są po prostu zbędne. Przeczytajcie!
Moja ocena:9/10:)

1 komentarz:

  1. Ciekawa recenzja! Kiedyś przeczytam 😉 A kiedy pojawią się kolejne recenzje? (Bo nie dodałaś dat):
    - Byłam służącą w arabskich pałacach?
    - Pinocchio?

    OdpowiedzUsuń