Na przełomie lipca i sierpnia miałam przyjemność przeczytać trzy powieści osadzone zarówno w tradycyjnym japońskim klimacie, jak i tym współczesnym. Mogłam także zapoznać się z  dwoma jednymi z najpopularniejszych japońskich autorów, a zarazem prekursorów japońskiego gatunku kryminału, Akutagawą Ryunosuke oraz Ranpo Edogawą. W stosunku do tej dwójki mam dosyć mieszane uczucia, bowiem spodziewałam się czegoś nieco innego, od tego, co zastałam w ich książkach, co jednak pozwoliło mi na spojrzenie na pewne kwestie z nieco innej niż europejskiej perspektywy, więc patrząc na to przez taki pryzmat, było to ciekawym doświadczeniem. Ostatnią książką, jaką przeczytałam w tym zestawieniu jest Planeta K. Pięć lat w japońskiej korporacji Piotra Milewskiego, którą oceniam bardzo pozytywnie. Początkowo zamierzałam zrecenzować każdą z pozycji osobno, jednak ze względu na zwiększoną ilość obowiązków, czyli dziećmi, którymi ostatnio się zajmowałam, stwierdziłam, że zrobię z tego recenzję zbiorczą - jeszcze tego nie robiłam! - a to też będzie jakieś urozmaicenie. Ponadto, czytałam je wszystkie dosłownie jedną po drugiej, a nie są to jakieś grube pozycje.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Tak, jak na początku wspomniałam, mogłam zetknąć się z  dwiema odmiennymi wizjami Japonii. Bowiem dzięki Akutagawie oraz Edogawie zakosztowałam smaku dopiero co rozkwitającej japońskiej literatury kryminalnej, często wzorowanej na tej europejskiej, gdzie kryminał na dobre już się rozwinął, a Japońscy pisarze po prostu zaczerpnęli pewne wzorce. Natomiast w Planecie K Piotr Milewski ukazał jak w rzeczywistości wygląda praca w japońskiej korporacji, niekiedy wydawało mi się, że poziom dyscypliny i karności znacznie przewyższa ten w polskich korporacjach, co niekoniecznie przynosi takie same zyski na rynku czy wśród międzynarodowych koncernów.

ŻYCIE PEWNEGO SZALEŃCA I INNE OPOWIADANIA - AKUTAGAWA RYUNOSUKE

Życie szaleńca i inne opowiadania to zbiór najsłynniejszych dzieł Akutagawy Ryunosuke, nazywanego również "ojcem japońskich opowiadań". Moje zainteresowanie tym pisarzem zaczęło się od ekranizacji jego opowiadań, a także z zamiłowania do przedstawienia postaci pisarza w Bungou Stray Dogs, jednak po lekturze pierwowzoru byłam lekko rozczarowana. Oczekiwałam czegoś zupełnie innego, a ubarwiona postać Akutagawy w serialu okazała się być zupełnym przeciwieństwem prawdziwego Ryunosuke Akutagawy.

Niemniej jednak Życie pewnego szaleńca to niesamowity pejzaż wewnętrzny Akutagawy, który zmagał się sam ze swoimi własnymi demonami. Autor w swojej książce prowadzi Czytelnika oscylując pomiędzy jawą i mirażem sennym, a światem realnym, gdzie każde opowiadanie stanowi swoistą symbolikę, jest to pewnego rodzaju spowiedź pisarza, który przeczuwał zbliżającą się ku niemu śmierć. Opowiadania te nie są jednolite, każde traktowane jest jako odrębne dzieło o zupełnie innej fabule, pozostaje jednak ten sam motyw wizji człowieka niepogodzonego z samym sobą. Opowiadania przypominające senne marzenia naznaczone są próbą ukojenia przez autora samego siebie w świecie wyobraźni, jak na przykład, moje ulubione W krainie wodników znane również pod tytułem Kappy, gdzie Akutagawa snuje swoją utopijną wizję idealnego świata pozbawionego ludzkiego cierpienia.

Każde z opowiadań w pewien sposób oddaje cierpienie i samotność Aktagawy, który balansuje na granicy desperackiej próby wiary i zwątpienia. Życie szaleńca jest wyrazem pragnień autora, zarówno tych możliwych do spełnienia, jak i pozostających poza dalszym zasięgiem. Jednocześnie Akutagawa zdaje sobie sprawę z niemożności osiągnięcia pewnych celów, jak i  tego, że wytrwałość, choć popłaca, powoduje również cierpienie. Demaskuje ludzką obłudę wskazując, jak często ludzie w zależności od sytuacji przywdziewają określone maski, by uchronić się przed zranieniem, tworząc z faktów barwną mozaikę.

Przyznam szczerze, że Życie pewnego szaleńca i inne opowiadania to dobra lektura, powieść, która naprawdę skłania do szczerej refleksji, zarazem jednak jest niesamowicie smutna, bezlitośnie szczera. Oddaje bowiem ludzką obłudę, fałsz, pazerność i głębokie niewymowne cierpienie, którego czasem nie sposób wyrazić słowami, czy dostrzec; lęku. Dzieło Akutagawy to z pewnością książka, którą warto przeczytać, watro też dać sobie chwilę na refleksję po jej przeczytaniu.

GĄSIENICA - EDOGAWA RANPO

Gąsienica Ranpo Edogawy była dla mnie sporym zaskoczeniem - obraz grozy został wykreowany bardziej w stylu retro niż amerykańskiego horroru. Tym samym Ranpo wprowadził do literatury japońskiej gatunkową prozę detektywistyczną. Jako iż jest to groza w wersji retro, raczej ciężko się wystraszyć, chodzi bardziej o zbudowanie pewnego napięcia.

Opowiadania Edogawy były dla mnie dość zaskakujące i zdecydowanie kierując się samym opisem z okładki, miałam o samej książce i pisarzu inne - jak się okazuje - dość mylne wyobrażenie. Ciekawym jest, że Ranpo konsekwentnie czerpiąc z twórczości europejskich pisarzy wciela się w rolę nowego Edgara Allana Poe'go, jak również czerpiąc z twórczości Agaty Christie oraz Fiodora Dostojewskiego. Pierwsze dwa opowiadania są bowiem niemal identycznym odwzorowaniem uwielbianej przeze mnie Zbrodni i kary, skupiają się bowiem na zamierzonym i skrupulatnym dążeniu do popełnienia morderstwa, co więcej ich bohaterowie starają się ze wszelkich miar nie dopuścić do wykrycia zbrodni, przewidują  konsekwencje swoich działań, są chłodnie myślącymi i wybitnie inteligentnymi jednostkami. 

Spośród tych opowiadań zachwycił mnie z pewnością Test psychologiczny,gdzie mogłam podziwiać skrupulatność i precyzję działań głównego bohatera, a także jego wręcz maniakalne dążenie do perfekcjonizmu. I choć ze względu na podobieństwo do Zbrodni i kary,wiedziałam, jak się zakończy, to jednak byłam pod wrażeniem manipulacji, jaką posługują się bohaterowie tego dzieła - obydwaj wybitnie inteligentni! Kolejne opowiadania stają się coraz bardziej przesiąknięte obłędem, chłodem, obojętnością i wzgardą dla ludzi. Doskonale obrazuje to opowiadanie, które bardzo mi się spodobało, Czerwony pokój,gdzie seryjny morderca snuje opowieść o zamordowanych przez siebie ofiarach. I choć, wszystkie te zbrodnie były w rzeczywistości zbyt wydumane i nieprawdopodobne, to jednak uchwycone w nim napięcie i niepokój były wręcz namacalne, a samo opowiadanie wzbudzało ciekawość. Natomiast jego zakończenie było tak epickie, że jestem skłonna uznać Czerwony pokój za najlepszą historię Edogawy. Kolejne opowiadania były coraz bardziej mroczne, konsekwentnie przedstawiając skrajnie zwichniętą psychikę i błądziły po najbardziej szalonych zakamarkach ludzkiego umysłu. Tylko dwie historie sprawiły, że poczułam się nieprzyjemnie i dziwnie - historia morderstwa z premedytacją psychopatycznego męża na własnej żonie oraz tytułowa Gąsienica ukazująca w pełnej krasie zezwierzęconą naturę człowieka. Nie jestem bowiem w stanie potępić głównego bohatera za jego decyzję, ale potrafię ją zrozumieć.

Gąsienica to dosyć specyficzna pozycja, mroczna i pozbawiona nadziei, a jedynie ukazująca najmroczniejsze oblicza ludzkiej natury. Jest to pozycja  bardzo ciekawa również dlatego, iż nie jest przekoloryzowana, ale demaskuje ludzkie niedoskonałości.

PLANETA K. PIĘĆ LAT W JAPOŃSKIEJ KORPORACJI - PIOTR MILEWSKI

Planeta K w tym zestawieniu ma najbardziej optymistyczny wydźwięk i wspominam ją bardzo ciepło. Na zaledwie 268 stronach Piotr Milewski odmalował realia pracy w japońskiej korporacji, gdzie wcale nie jest tak różowo. W momencie dołączenia do japońskiej firmy, pracownik staje się częścią rodziny, jaką jest firma i to często w sensie dosłownym, bowiem ponad sprawy prywatne i życie rodzinne przedkłada dobro i wizerunek firmy, a  ciężka i skrupulatna praca staje na porządku dziennym. Nie mile widziane jest branie urlopów, czy też proponowanie niekonwencjonalnych rozwiązań, bowiem priorytetem są tradycjonalność i lokalność - Japonia choć wychodzi naprzeciw państwom Europejskim, nie powiela śmiałych kroków wymagających najmniejszych zmian w dotychczasowym funkcjonowaniu firmy, wszystko musi pozostać tak, jak było, a japońskość musi pozostać nienaruszona.

W Planecie K przebija się echo zapracowanych Japończyków, którzy tworząc zbiorowość nie mogą pozwolić sobie na prawdziwe okazywanie uczuć. I choć możnaby zazdrościć skrupulatności pracowników, raczej należałoby im współczuć; mają małe szanse na awans, nadgodziny i przepracowanie, a szukanie nowej pracy często jest nieopłacalne, zarobki z roku na rok nie wyższe; zdanie pracowników się nie liczy, muszą oni nie wychylać się spoza grupy, gdzie karność i gotowość do ciężkiej pracy są na pierwszym miejscu. Można by zarzucić Japończykom brak uczuć, jednak jest to specjalnie przez nic wypracowane - sztuczna uprzejmość, aby nie zranić niczyich uczuć. Piotr Milewski bardzo dobitnie podkreśla przywiązanie Japończyków do tradycji i lęk wyjścia poza dobrze już poznane schematy, co bardzo dobrze oddaje mentalność i stereotyp pracowitych jak mrówki mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni. 

Przyznam jednak, że ofiarność i gotowość do pracy kosztem własnego życia prywatnego u Japończyków była dla mnie sporym zaskoczeniem. Uważam, że to niesamowite tak gorliwie angażować się w działalność firmy, z drugiej strony jest to niebywale smutne, ponieważ ich jedynym życiem tak naprawdę jest praca. Wszelkie zainteresowania, hobby, związki schodzą więc na dalszy plan. To smutne, a zarazem godne podziwu. Mimo wszystko, uważam, że jednak najlepiej jest umieć dzielić czas pomiędzy pracę i własne zainteresowania, to nie tylko zdrowe, ale wręcz potrzebne!

Chociaż przez całą powieść przebija się widmo ciężkiej pracy, z jaką autor miał do czynienia, w książce panuje specyficzna humorystyczna atmosfera, co sprawiło, że mam wobec tej książki jak najcieplejsze uczucia. Lekki i ciepły ton, w jakim utrzymana jest ta pozycja pozwalał mi cieszyć się lekturą nie odczuwając znużenia. Dobrym zabiegiem było również zwiększenie ilości rozdziałów przy zmniejszeniu ich objętości, dzięki czemu książkę czytało mi się bardzo szybko i przyjemnie.

Jestem osobą, której Japonia chyba nigdy nie przestanie fascynować, dlatego możliwość sięgnięcia po tak skontrastowane ze sobą dzieła była dla mnie naprawdę ciekawym doświadczeniem. I każda z tych pozycji czegoś mnie nauczyła, każda była na swój sposób dobra, jednak, Planetę K wspominać będę najcieplej ze względu na humorystyczny ton, w jakim została ona utrzymana. W planach na ten miesiąc z japońskich pozycji mam jeszcze Dzieci ze schowka Ryu Murakamiego oraz Ogród grzeszników Kinoko Nasu, tom drugi, więc niebawem można się spodziewać kolejnych recenzji z japońskiego światka.:)

Brak komentarzy: