Tegoroczne wakacje upływają mi w gruncie rzeczy pod znakiem literatury obyczajowej, tudzież kobiecej, dystopijnej czy też kryminalnej. Myślę, że taki stan rzeczy póki co, raczej się nie zmieni - jestem absolutnie zakochana w takich książkach. Jednak sięgnięcie po Okrutnego księcia nieco zmieniło moje podejście, wszak równie mocno kocham powieści fantasy, a powieść Holly Black bardzo mnie wciągnęła - ku mojemu wielkiemu zdziwieniu. Zasadniczo, przez dłuższy czas nie wiedziałam, co powinnam wobec tej powieści czuć- z jednej strony byłam oczarowana jej klimatem i konceptem, a z drugiej znalazło się też kilka aspektów, do których niestety nie byłam w stanie się przekonać. Jednak ostatecznie Okrutny książę okazał się być dobrą książką, i to dobrą na tyle, abym zdecydowała się sięgnąć w niedalekiej przyszłości także po kolejny tom, Złego króla.
NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
W Krainie Elfów niełatwo jest być śmiertelnikiem, Jude przekonała się o tym na własnej skórze. Będąc dzieckiem wraz z siostrami utraciła wszystko co miała - dom, rodziców i bezpieczny ludzki świat. Siostry zostały bowiem porwane do elfiej krainy i zmuszone do życia pośród szlachetnie urodzonych elfów. Po dziesięciu latach, Jude pragnie odnaleźć swoje miejsce w Krainie Elfów poprzez dołączenie do rycerskiego grona, lecz dumni elfowie gardzą śmiertelniczką, a przewodzi im Cardan - najmłodszy i najokrutniejszy książę Elefiej Krainy. Aby przeżyć, Jude rzuca księciu wyzwanie, a później musi ponieść tego krwawe konsekwencje.
Okrutny książę Holly Black to druga po Kirke Madeline Miller książka fantasy, po którą sięgnęłam w tegorocznym letnim okresie.  Powieść Holly Black wywołała we mnie na poły pozytywne i na poły negatywne wrażenia, jednak ostatecznie na szali przeważyły te pozytywne. Okrutny książę to pierwsza seria od czasów trylogii Malfetto, która tak mi się spodobała, pomimo wszystkich swoich niedociągnięć, nie potrafię bowiem nie docenić prozy Holly Black.

Holly Black to niezwykle oryginalna pisarka, bowiem już sam koncept na powieść mocno ją wyróżnia. Pomysł z porwanymi siostrami, żyjącymi w Krainie Elfów jest niesamowicie kreatywny, co było jednym z powodów, dla których sięgnęłam po tą książkę. I nie ukrywam, fabuła wciągnęła mnie od pierwszej strony, i choć później w oczy raziły mnie te wszystkie niedociągnięcia, jakimś cudem potrafiłam - a przynajmniej starałam się - przymknąć na nie oko. Przyznam szczerze, że rozwój fabuły był dla mnie zaskakujący,w tym pozytywnym sensie, że pewnych wydarzeń po prostu się nie spodziewałam, co sprawiało, że naprawdę ciężko było mi oderwać się od czytania. Okrutny książę jest jak sama Kraina Elfów - zaskakujący i nieprzewidywalny, a przy tym niezwykle magiczny!

O tyle, o ile pod względem fabularnym książka wciągnęła mnie niemal od razu, to na jakiś szybszy rozwój akcji musiałam czekać przez około 3/4 książki, czemu towarzyszyło niezbyt przyjemne uczucie, że Holly Black nieco pobłaża swoim Czytelnikom. Przez ponad połowę powieści w akcji zdarzają się pewne zastoje, a powieść czyta się dosyć lekko, jednak liczyłam na coś więcej, co faktycznie otrzymałam pod niemal sam koniec książki. Nie ukrywam, że pierwsza połowa książki w zasadzie, choć lekka,to w gruncie rzeczy nudna, gdzie nic specjalnego się nie dzieje. Ucieszyłam się więc, gdy autorka postanowiła podkręcić tempo - mimo, że musiałam tyle na to czekać - to jednak było warto. Pod sam koniec wydarzyło się wiele nieprzewidzianych przeze mnie rzeczy, że byłam pod naprawdę wielkim wrażeniem! Pomimo tego, jednak muszę przyznać, że akcja dosłownie kuleje, mam więc wielką nadzieję, że w kolejnych tomach, autorka postara się o jednostajne i zrównoważone jej tempo.

Wszystko to ja sprawiłam i teraz muszę ponosić tego konsekwencje. Kłamałam, zdradzałam i zwyciężyłam. Gdyby tylko znalazł się ktoś, kto by mi pogratulował.

Klimat Okrutnego księcia to jeden z aspektów zasługujących na wyróżnienie. Holly Black wykreowała naprawdę niesamowity świat fantasy, gdzie świat ludzki przenika się ze światem elfów w sposób zrównoważony, skutecznie niwelując w ten sposób moje obawy przesytu. Jej kreacja świata przedstawionego jest niezwykle barwna i bogata w detale, takie jak specjalne elfowe zasady czy rośliny o określonym działaniu. Najbardziej niesamowitym jednak jest fakt, że świat elfów nie jest wcale światem dobrym określanym mianem baśni na dobranoc. Świat stworzony przez Holly Black to świat krwawy i brutalny, pełen  intryg oraz knowań, a jego przedstawiciele, to nadzwyczaj okrutne i wyrachowane istoty. Ten aspekt bardzo mile mnie zaskoczył, przyjemną odmianą była całkowita de-idealizacja świata przedstawionego. Okrutny książę to zdecydowanie mroczne i wciągające fantasy, gdzie niczego nie można być pewnym!

Język tej powieści z pewnością nie jest wybitny, jednak zarazem to jego prostota i brak zdobień jest największą jego wadą. Podczas lektury po prostu nie dało się nie dostrzec pewnych błędów, które dosłownie raziły w oczy, aż chwilami się dziwiłam, iż tylko ja je dostrzegam. Przykładowo, elfy są stworzeniami nocnymi, Jude żyjąc według ich trybu życia również, dlaczego więc nagle pomysł, że budzą się o poranku i wykonują poranne czynności? Jedno zdanie przeczy drugiemu, a niestety, kilka takich nielogiczności językowych się w tej książce znalazło. Pomimo tych niedoskonałości, nie ma wątpliwości, że Okrutnego księcia czyta się niezwykle lekko i szybko, mam jednak nadzieję, że autorka poczyni postępy w kolejnej części.

Jeśli mnie zranisz, nie będę płakać. Zranię cię tak samo albo gorzej.

Nie ukrywam, że wobec bohaterów Okrutnego księcia mam dosyć mieszane uczucia i trudnym jest ustosunkowanie się wobec nich w sposób jednoznaczny. Bohaterowie Holly Black są zmienni, chaotyczni i niejednoznaczni, i to w taki sposób, że potrafiłam dosłownie przez pierwszą połowę książki uwielbiać daną postać, po to, aby w następnej sekundzie ją znienawidzić, zresztą bywało także odwrotnie. Postacie Okrutnego księcia rządzą się jakby własnymi prawami - są niejednoznaczni, impulsywni i wyrachowani. To jest kolejny niesamowity aspekt tej książki - nieco wkurzający, ale również intrygujący. Jestem bardzo ciekawa, w jaki sposób zaskoczą mnie bohaterowie Złego króla.

Reasumując, po wrażeniach - pełnych sprzeczności zresztą, jestem pewna, że niebawem sięgnę po Złego króla. Ostatecznie bowiem, Okrutny książę nie jest złą książką, a jedynie mocno niedopracowaną czy też wybrakowaną w detalach. Mam więc nadzieję, że w kolejnych tomach autorka postara się poprawić swoje błędy, a każdy kolejny tom zachwyci mnie jeszcze mocniej.
Okrutny książę to dobra powieść dla miłośników fantasy i świata baśni. Choć pewne niedociągnięcia mogą razić w oczy, autorka nadrabia to w wieloraki sposób i naprawdę ciekawym konceptem. Jest to powieść bynajmniej nie wysokich lotów, jednak na pewno na tyle dobra, że spokojnie gwarantuje kilka godzin dobrej rozrywki - warto! Polecam serdecznie!
Moja ocena:6/10. :)

Brak komentarzy: