Gilmore Girls to serial niemal tak kultowy jak Friends, również ma już swoje lata. Do obejrzenia pierwszego odcinka zachęciła mnie moja Przyjaciółka i w zasadzie więcej nie było potrzebne - podobnie jak w przypadku Friends, zakochałam się w Gilmore niemal od samego początku. Te dwa seriale mają w sobie niezaprzeczalny urok i pomimo upływu czasu nadal upajają magią klimatu z lat 90 tych.
NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Serial opowiada o niezwykłej relacji - przyjaźni między Lorelai a jej młodszą o zaledwie szesnaście lat córką, którą wychowuje samotnie. Gdy Rory dostaje się do prestiżowej szkoły, jej matka zrywa z postanowieniem sprzed lat i postanawia odnowić kontakty z własnymi rodzicami, których majątek może umożliwić Rory edukację na znacznie wyższym poziomie.
Przyznam szczerze, że nie potrzeba było zbyt wiele czasu, abym wciągnęła się w ten serial - wejście w świat Lorelai i Rory okazało się niesamowicie łatwe i podczas tych kilku sezonów, ani razu nie odczułam jakiegokolwiek znudzenia. Okraszone magią dawnych lat miasteczko Satrs Hollow miało w sobie urok, do którego chciało się wracać, podobnie było w przypadku jego mieszkańców. Wieczory spędzone na kolejnych odcinkach pozwalały mi się odstresować po ciężkim dniu zajęć, czy wyjątkowo angażującym kolokwium. Jestem pewna, że podobnie, jak w przypadku Friends na pewno powrócę do tego serialu!

Choć opis, jaki przytoczyłam sugeruje pewien szkolny schemat, Gilmore zdecydowanie wymyka się jakiejkolwiek schematyczności, a już bynajmniej czasowej. Kochane kłopoty to mnogość wątków pobocznych, począwszy od codziennych i tradycyjnych "nastoletnich" problemów, kłopotów miłosnych zarówno w wykonaniu Lorelai, jak i Rory, czy też tych bardziej złożonych, jak choćby okres studiów Rory, na który musiałam czekać jakieś 4 sezony, gdzie bohaterka napotyka wszelkiej maści problemy, z którymi de facto musi sobie sama poradzić, co niestety nie zawsze jej się udało. Niesamowicie spodobało mi się samo podejście duetu matki-córki względem okresu studiów-traktowanie tego czasu, jako "najważniejszego w całym życiu" idealnie pokrywa się z moim podejściem, pewnie dlatego tak bardzo ciekawiło mnie studenckie życie młodej Gilmore. Zasadniczo jednak najważniejszym wątkiem stanowiącym fundament dla całokształtu tego serialu jest ukazanie relacji, niesamowitej więzi, jaka łączy obie kobiety Gilmore, matkę i córkę - zresztą niekoniecznie w samych superlatywach, gdyż kontrast między tymi dwiema bohaterkami również został świetnie wyeksponowany. Dodatkowo, serial ten raczej stroni od wielkiego szumu i dramy, skupiając się na zwykłych codziennych problemach, jakie napotykają Lorelai i jej córka, a które wraz z wiekiem wcale nie maleją. Przyznam jednak, że niesamowicie spodobał mi się wątek "In omnia paratus", czyli pojawienie się przesławnej studenckiej grupy Brygady Życia i Śmierci, którą mogłabym oglądać chyba bez koca, jak również wątek redaktorski Yale Daily News.

Akcja Gilmore Girls skupia się bardziej na dojrzewaniu postaci, niż faktycznie samej akcji -  a nie ulega wątpliwości, że w miarę upływu czasu zmienia się bardzo wiele. Choć zasadniczo pewne wątki nie umierają, niektóre nawet podczas ostatniego sezonu pozostają niedopowiedziane, co momentami budziło moją irytację. Dziesięcioletni przeskok czasowy, czyli A Year in the Life raczej zbyt wiele nie wyjaśnia, a pozostawia w sferze kolejnych domysłów, sprawiając momentami wrażenie naciągania niektórych wątków. Faktem jest jednak, że większość postaci przechodzi symboliczną przemianę wraz z wiekiem, jednakże nie wszyscy zmieniają się na lepsze. W tym wypadku Gilmore Girls po raz kolejny zasłużyło u mnie na wielkiego plusa stroniąc od jakiejkolwiek idealizacji czy to postaci, czy czegokolwiek innego. Wszechobecny realizm i naturalność niezmiennie nadal grają pierwsze skrzypce.

Klimat Gilmore Girls to moim zdaniem największy atut tego serialu. Muszę przyznać, że atmosfera tego serialu jest naprawdę magiczna. Z niesamowitą dokładnością przybliżono codzienne życie Lorelai i Rory, a przy tym pozbawiono je całej otoczki idealizmu, co znacznie podniosło wiarygodność serii. Twórcy nie poszli śladem wielkich Hollywoodzkich produkcji, ale postawili na jakość umiejscawiając akcję w uroczym miasteczku Stars Hollow, słynącego ze zwyczajnych, słowem życiowych problemów, a przy tym okraszonego magią lat 90'. Co więcej, Gilmore Girls słynie z nawiązań do popularnych dzieł kultury: muzyki, kina i oczywiście literatury. Wstawianie gdzieniegdzie cytatów z poszczególnych dzieł dodatkowo ubarwia serial i mocno ociepla odbiór. Gilmore Girls to nie tylko życiowe problemy, ale również spora skarbnica kultowych cytatów z dorobku kultury popularnej.

Bohaterowie to kolejny atut Kochanych Kłopotów - jak pisałam wcześniej - skupiono się na ukazaniu wiarygodności postaci, nie zaś na ich idealizacji. W zasadzie każdej postaci możnaby mieć coś do zarzucenia, ale zarazem właśnie przez to nie sposób ich nie pokochać. Rory początkowo przedstawiona jako grzeczna nastolatka kochająca książki i naukę, podczas kolejnych sezonów przechodzi drastyczną przemianę. Momentami ciężko było mi się do niej ustosunkować - wydawała się zbytnio uzależniać od narzucanych jej oczekiwań, a nie podążać za głosem serca. Na jaw wyszedł również jej raczej lichy kręgosłup moralny. Niezmiennie jednak, obydwie bohaterki - Rory i jej matka przechodzą przemianę, stopniowo uczą się na swoich błędach, niekiedy jednak (niestety) wciąż postępują wyjątkowo naiwnie. Faktem jest jednak, to, że praktycznie każda postać w tym serialu została oddana w sposób realistyczny i na przestrzeni lat bohaterowie Ci ulegają przemianom, co oceniam na bardzo duży plus, zarówno dynamikę postaci, jak i ich zróżnicowane charaktery. Gilmore Girls nie słodzi, ani nie krytykuje, a jedynie pokazuje, że tak naprawdę każdemu daleko do doskonałości.

Podsumowując, Gilmore Girls to niezwykle ciepła produkcja, która wspaniale umili czas wieczorną porą. Nie brakuje tam również pewnego humoru, a co za tym idzie, serial ten naprawdę cudownie odpręża. Podczas seansu warto zaopatrzyć się w filiżankę, bądź kubek pysznej kawy, gdyż, co jest ogromnie znaczące kobiety Gilmore są absolutnie zakochane w kawie (jak ja! :)). Jestem przekonana, że Gilmore Girls jeszcze na długo pozostanie w moim sercu.

Gilmore Girls to serial, który polecam całym moim sercem, a który miłośników dobrych seriali z pewnością nie zawiedzie. Dodatkowo, bohaterowie są niesamowicie autentyczni, zatem zasadniczo każdy może spotkać swojego sobowtóra. Polecam wszystkim ambitnym! Moja ocena: 8/10.:)

13 komentarzy:

  1. Ciekawa recenzja. Napewno kiedyś obejrzę.
    https://czytamksiazkibolubie22.blogspot.com/2021/02/najblizsze-plany-czytelnicze_11.html
    Zerknij w wolnej chwili na ten link to zobaczysz jakie ambitne mam najbliższe plany jeśli chodzi o czytanie. Sprawa się zrobiła poważna - matura to nie przelewki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję zmiany podejścia, to już pierwszy krok! 😀 👍💪

      Usuń
    2. Tak. Mój polonista mnie przekonał.

      Usuń
    3. Liczę, że skomentujesz recenzje tych ambitnych książek, które dodam po przeczytaniu?

      Usuń
    4. Nie nazwałabym ich inaczej niż kanonem lektur, aczkolwiek dobrze, że zrobiłaś pierwszy krok, następny to książki "z wyższej półki".

      Usuń
    5. A mogłabyś mi doradzić jakieś tytuły tych książek z wyższej półki? W sensie, które twoje recenzje to książki z wyższej półki? Nie licząc oczywiście kryminałów ;) A tak w ogóle to czy książki "z wyższej półki" też mogą się przydać na maturze"? Bo wiesz chyba za wcześnie, żebym czytała książki, które czyta się dopiero na studiach???
      Poza tym nie odpowiedziałaś mi na pytanie: Skomentujesz recenzje tych ambitnych książek, które dodam po przeczytaniu? Byłoby mi miło gdybyś odpisała, że tak...

      Usuń
    6. Jedynie znalazłam Złodziejkę książek, którą przeczytam po przeczytaniu tych obecnych "lektur" i polonista polecił mi Balladę o Januszku - więc to też chyba później przeczytam. Jeśli mi się uda to może też Wybór Zofii (Styrona) i jeszcze kilka innych ambitnych książek (może jak będziesz śledzić mojego bloga to je też uznasz za "z wyższej półki")

      Usuń
  2. Mówiąc o "książkach z wyższej półki" nie miałam na myśli lektur nawet tych studenckich, raczej chodziło mi o te z niebanalną tematyką/ew. kontrowersyjną, np. "Labirynt Duchów" "Światła września" czy noblistów "Nowy wspaniały świat "Nie opuszczaj mnie" czy np. klasyki angielskie, "Pani Dalloway" , "Dzienniki Sylwi Plath", "Lot nad kukułczym gniazdem" "Deszczowa noc" "Tak gdzie Ty", "Bez mojej zgody" takich perełek jest mnóstwo.


    Co do matury - zależy z czego zdajesz rozszerzenie, ale generalnie jeśli chodzi o podstawę to wystarczą te podstawowe lektury (z czasów szkoły średniej).


    Tak, jak spodoba mi się wpis na pewno skomentuję. :)


    Na studiach czytamy różne pozycje, oprócz tego ja czytam jeszcze to, co mnie zainteresuje w tym sporo książek psychologicznych i komparatystycznych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. I dzięki za tytuły. Postaram się z choć częścią z nich zapoznać.

      Co do matury - rozszerzenia z polskiego nie zdaje, ponieważ nie podchodzę do przedmiotu dodatkowego, mimo iż wcześniej wybrałam geografię (jest teraz w czasie epidemii dobrowolny tak jak egzaminy ustne. Także zdaje tylko pisemne przedmioty: matematyka, polski (poziom podstawowy) i angielski (poziom podstawowy). Nie planuję studiów więc dlatego podjęłam taką decyzję. Raczej rozważam jakiś staż lub pracę w zawodzie technik prac biurowych.

      Dzięki. Miło mi to słyszeć.

      Rozumiem. Ja też oprócz przewidzianych lektur (takich jak m.in. Granica, Dżuma), czytałam książki, które mnie interesowały, ale to były raczej gatunki wykraczające poza maturę, więc teraz przestawiły mi się priorytety.

      Usuń
    2. O, matko, ta matura to się ciągle zmienia.Kiedyś to nawet matematyka była dobrowolna, jakieś 15 lat temu.😂


      Podejrzewam jednak, że Ci, co planują studia pewnie będą (a raczej muszą) celować w rozszerzenie. Też z powodu pandemii na niektóre kierunki przyjmują po pisemnym egzaminie.

      Usuń
    3. No tak to jest.

      Wiem o tym.

      Usuń
  3. Generalnie ważnym jest aby z każdej książki wyciągać jak najwięcej.:)

    OdpowiedzUsuń