Obsesyjna miłość uznawana jest za jedną z najważniejszych powieści Eleny Ferrante. Całkiem możliwe, że to stwierdzenie sprawiło, że miałam względem tej książki znacznie większe oczekiwania. A po lekturze Córki wiedziałam już, czego mniej więcej mogę oczekiwać. Jednakże, o ile fabuła pierwszej książki wciągnęła mnie na tyle, że czytałam ją z zainteresowaniem, o tyle w Obsesyjną miłość nie potrafiłam do końca się wczuć, co sprawia, że nie jestem do końca usatysfakcjonowana tym debiutanckim dziełem włoskiej pisarki.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Obsesyjna miłość to historia relacji matki i córki, Amelii i Deli, które raczej nie należą do tych typowych, ciepłych i rodzinnych. Po śmierci matki, Delia z całych sił próbuje zaprzeczyć łączącym je podobieństwu. Powraca do przeszłości, by we wspomnieniach odnaleźć twarz mamy i znaleźć odpowiedzi na nurtujące ją pytania, czy też raczej tworzy swoisty rachunek sumienia. Kobieta zadaje sobie pytania o to, kim naprawdę była jej matka, czy była kokieteryjna i obcesowa, czy może radosna i nieskrępowana? Niewyjaśnione sekrety i kłamstwa wychodzą na jaw, a Delia nie jest w stanie dłużej radzić sobie z przeszłością.

- opis własny

Od samego początku lektury Obsesyjnej miłości miałam nadzieję na powieść z pasją, którą będę czytać z wypiekami na twarzy i żywym zainteresowaniem. Niestety, pierwsza powieść Ferrante, która doczekała się ekranizacji, specjalnie mnie nie zachwyciła. Właściwie sam fakt, że udało mi się dobrnąć do końca zawdzięczam tylko własnemu uporowi, choć nie przeczę, iż ciekawiło mnie, w jaki sposób autorka zakończy niniejszą książkę.

Przyznam szczerze, że początkowo podeszłam do Obsesyjnej miłości mocno zaintrygowana psychologicznymi wątkami dotyczącymi tożsamości, jak sugerował opis. Faktycznie, takie nawiązania niezwykle mocno zostały w tej powieści osadzone, jednakże sposób opisu Ferrente, jak również wprowadzenie pewnego chaosu - całkiem zamierzonego zresztą - raziły mnie na tyle, że gdyby nie moja wrodzona ciekawość i zamiłowanie do psychologii, pewnie bym ją odłożyła. Większość scen jest mocno sugestywnych, wypełnionych mrocznym klimatem, ale nie znajduje pokrycia w warstwie fabularnej, która zostaje sprowadzona jedynie do samej narracji. Wzbudziło to we mnie przekonanie, że fabuła Obsesyjnej miłości pozostaje w zasadzie miałka i dość nijaka, podczas gdy to narracja przejmuje główną rolę. Miałam przez to wrażenie, że tak naprawdę niewiele się w powieści dzieje, za to sporo miejsca poświecono wspomnieniom Deli, przeplatanych z chwilą teraźniejszą czasu akcji, a to niezmiernie mnie irytowało.

Niezmiernie brakowało mi wprowadzenia jakiegoś elementu napięcia, czegoś, co sprawi, że akcja ruszy, a moje zainteresowanie lekturą wzrośnie. Niestety tak się nie stało. Mroczna i gęsta atmosfera, jaka panowała w tej książce również nie zachęcała mnie jakoś specjalnie do zanurzenia się we wspomnienia Delii. Niekiedy brak jakiegokolwiek punktu zaczepienia powodował, że w czytałam tą powieść, naprawdę króciutką, niezwykle wolno. Zwyczajnie nie potrafiłam się w nią wciągnąć, a samo zakończenie książki okazało się być dla mnie kolejną oczywistością - a powinno zaskakiwać. Mam wrażenie, że gdyby Ferrente podeszła do zaproponowanego motywu relacji matki i córki od innej strony lub też inaczej poprowadziła pewne kwestie, rezultat okazałby się o wiele bardziej satysfakcjonujący.

Klimat Obsesyjnej miłości już od pierwszej strony był niesamowicie mroczny i w zasadzie przygnębiający. Fakt, że na pierwszym planie osadzona została relacja matki i córki, gdzie jedna z kobiet zaraz na początku ginie, bynajmniej nie osładza atmosfery gęstniejącej z każdą kolejną przeczytaną stroną. Zamiast smutku z powodu śmierci osoby, która powinna być dla głównej bohaterki jedną z najważniejszych w jej życiu osób, w powieści dominują zupełnie inne emocje: lęk, obrzydzenie, obojętność. Delia, która zadaje sobie pytanie, kim była jej mama, niespecjalnie za nią tęskni, opłakuje czy też z czułością ogląda pozostawione po zmarłej rzeczy. Przez całą powieść pozostaje zawieszona w próżni, przygnieciona kłamstwami własnej przeszłości, ale całkowicie obojętna. Ferrante nie stworzyła powieści, którą przyjemnie i z chęcią się czyta, ja niekiedy potrzebowałam przerwy. Jestem skłonna przyznać jednak, że ciekawiło mnie przedstawienie rodzinnych miejsc, które we wspomnieniach Delii różniły się detalami, od tych, jakie widziała wracając tam jako dorosła osoba. To rozróżnienie i możliwość porównania detali okazały się chyba jedynym aspektem, który jakoś mnie w tej powieści zaciekawił.

Ten jeden aspekt muszę Ferrante oddać, ona doskonale wie jak pisać, potrafi stworzyć gęstą i przygnębiającą atmosferę i Obsesyjna miłość wspaniale to pokazuje. To właśnie narracja odgrywa w tej powieści rolę kluczową, w przeciwieństwie do warstwy fabularnej. W retrospekcjach Delii to właśnie język jako akt mowy ma znaczenie decydujące, w końcu to jedno małe "niewinne" kłamstwo okazało się być przyczyną nieszczęść. Szkoda, że Ferrant nie wykorzystała tego atutu i nie przedstawiła fabuły w nieco inny sposób.

Bohaterowie Obsesyjnej miłości kreowani byli na modę realizmu, co jednak nie do końca się pisarce udało. W moim odczuciu pozostali oni na takim samym poziomie, jak fabuła - zbyt nijacy i słabo zarysowani, by można było cokolwiek o nich powiedzieć. Miałam wrażenie, że pozostają poza fabułą i są jedynie postaciami na wskroś papierowymi, pozbawieni głębi, charakteru, konkretnego wrażenia, jakby służyli jedynie za niezbędną dekorację. W zasadzie, nie potrafiłam polubić nikogo z bohaterów Obsesyjnej miłości. W brutalnym i niezwykle mocnym świecie, jaki stworzyła pisarka jej bohaterowie pozostawali jedynie tłem.

Reasumując, dość mocno zawiodłam się na niniejszej pozycji i chyba dlatego czekałam na odpowiedni moment, by o niej napisać. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że było to dzieło debiutanckie, jestem skłonna nie wykluczać możliwości przeczytania innych dzieł Eleny Ferrante, zwłaszcza, że Córka mi się dość podobała. Myślę jednak, że minie trochę czasu, zanim nabiorę ochoty na kolejne dzieło z repertuaru włoskiej pisarki.

Obsesyjna miłość to pozycja dobra dla tych, którzy lubią gęstą i przygnębiającą atmosferę. Mnie zabrakło w niej głębi właściwej dla powieści utrzymanych w tonie psychologii. Fakt, że jest to powieść debiutancka, która zapoczątkowała twórczość Ferrante nie czyni jej jeszcze najlepszą, ani najbardziej poczytną. Dla mnie Córka jest znacznie lepsza od niniejszej powieści i z całego serca mogę ją polecić, a co z Obsesyjną miłością? Tę decyzję pozostawiam Wam.

Moja ocena: 3/10. :)


Brak komentarzy: