Cześć! Zarówno maj, jak i czerwiec upłynęły mi pod znakiem intensywnych przygotowań do sesji, czytania tekstów, realizowania projektów studenckich oraz oczywiście czytania dla przyjemności. Po szczęśliwie i perfekcyjnie zdanej sesji letniej, mogłam na spokojnie skupić się na opiece nad kotkiem o imieniu Toto, weekendowym wyjeździe do Warszawy, rozpoczęciu stażu w Wydawnictwie Znak oraz powrócić do regularnego trybu blogowania i recenzowania. Nawiasem wspominając, dokładnie dzisiaj mija rocznica mojej Obrony pracy licecnackiej, uznałam więc, że będzie to idealna data na niniejszy wpis. :)
 
Niniejszy okres był bogaty zarówno pod względem literackim, studenckim, jak i kulturowym. Powróciłam bowiem do kontynuuowania rozpoczętego już dawno netflix'owego serialu Anne with an E, o którym za niedługo (bo już jutro 05.07!) w zaplanowanym porównawczym wpisie o nowej Anne Lucy Maud Montgomery w nowym tłumaczeniu Anny Bańkowskiej. Ponadto ponownie zabrałam się za niesamowicie stworzoną japońską serię animowaną, jaką jest Fruits Basket (o nim również będzie w lipcowych postach!). Rozpoczęłam również inne serie, takie jak The Crown, The Umbrella Academy, Hyouka czy Ouran High School Club. Przyznam szczerze, że lipiec zapowiada się szalenie entuzjastycznie, gdyż mam w planach wiele książek, wiele seriali oraz staż w polskim molochu wydawniczym. Będzie więc zdecydowanie literacko, co zresztą ogromnie mnie cieszy!

 NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

 
W maju ewidentnym wiodącym motywem czytelniczym były u mnie reportaże, choć nie zabrakło również wielu innych tekstów, już stricte fabularnych. Dzięki studenckiemu pakietowi w Legimi, miałam wreszcie możliwość przeczytać Galateę Madeline Miller, o której jednak miałam nieco inne wyobrażenia niż to, co ostatecznie otrzymałam. Mimo tego uważam, że warto było po nią sięgnąć, jest też stosunkowo krótka, a zatem idealna na 20 minutową podróż tramwajem. W następnej kolejności sięgnęłam już po bardziej studenckie lektury jak Śnieg Stanisława Przybyszewskiego, Życie na Korei Andrzeja Sosnowskiego czy Antologię Zebrało się śliny pod redakcją małżeństwa Kaczmarskich. Później w ramach zajęć seminaryjnych sięgnęłam po Mniejsze zło Andrzeja Sapkowskiego i mimo, iż nie należę do fandomu Wiedźmina, ani jakoś specjalnie nie przepadam za tą serią, to to opowiadanie przypadło mi do gustu. Tak, jak wspominałam w podsumowaniu kwietniowym, dokończyłam Nasze szczęśliwe czasy Gong Ji-young, o których pisałam <tutaj>. Z eseistyki przeczytałam Rzeczy, których nie wyrzuciłem Marcina Wichy i przyznam szczerze, że brakowało mi w niej takiej ludzkiej perspektywy. Fakt, że główny bohater stracił matkę i próbuje odnaleźć ją w pozostawionych przez nią rzeczach i domowych sprzętach jakby nie do końca do mnie przemawiał. Brakowało mi takiej głębi spojrzeniai i warstwy emocjonalnej. O wiele bardziej natomaist spodobała mi się Uprawa roślin południowych metodą Miczurina autorstwa Weroniki Murek. Autorka zadbała o rozbudowanie fabuły mimo pozostania przy konwencji eseistycznej, a losy, jakie spotkały jej bohaterów naprawdę mnie intrygowały. W następnej kolejności przeczytałam również Fikcję jako możliwość Anny Łebkowskiej, którą oceniam jednak raczej jako przeciętną. Ciekawą pozycją majową okazał się być dla mnie Wypiór Grzegorza Uzdańskiego, pisany na poły prozą, na poły w formie poematu dygresyjnego. Autor nie bał się rzucić zupełnie nowego, skądinąd bardzo oryginalnego spojrzenia na postać Mickiewicza, który w jego wykonaniu jest dość wiekowym już wampirem za dnia pomieszkującym w szafie, przy okazji rujnując związek dwójki innych bohaterów. Ogromnie spodobało mi się tak ciekawe ujęcie tej postaci, widać w tym bowiem kreatywność i zamysł twórczy, który wręcz kipi oryginalnością! Maj był więc miesiącem w dużej mierze poświęconym literaturze studenckiej, za to niezwykle oryginalnej, w którym przeczytałam aż 10 pozycji!
 
W czerwcu natomiast, z racji zbliżającej się sesji przeczytałam całkiem sporo poezji współczesnej, w tym Drogą panią Schubert Ewy Lipskiej, Było minęło Juliana Kornahausera oraz Chirurgiczną precyzję Stanisława Barańczaka. Zagłębiłam się również szerzej w gatunek esejów i reportaży zaczytując się w Melancholii. O tych co nigdy nie odnajdą straty Marka Bieńczyka oraz Białą gorączkę Jacka Hugo-Badery, które bardzo mi się spodobały, choć może nie na tyle bym jakoś szczególnie zakochała się w reportażach. Niemniej, bardzo polubiłam ten gatunek. Udało mi się również skończyć lekturę Dziecka salonu Janusza Korczaka z czego jestem absolutnie zachwycona! Mój "sposób na Korczaka" okazał się trafiony i dzięki temu mam tą książkę już za sobą! Trudno natomiast jest mi jednoznacznie stwierdzić, czy książka mi się nie podobała, choć początek zdecydowanie do najlepszych nie należał, a przez całą drugą połowę nie było też lepiej. Niemniej, mając na względzie ideę, jaka przyświecała napisaniu tej książki, oceniam ją raczej na taką "średnią" niż do gruntu pozycję "złą". W następnej kolejności sięgnęłam po nowe tłumaczenie Ani z Zielonych Wzgórz Lucy Maud Montgomery, tym razem w przekładzie Anny Bańkowskiej, w której to wykonaniu tytuł brzmi Anne z Zielonych Szczytów i po zapoznaniu się z powieścią, stwierdzam, że obydwa tytuły dość celnie oddają miejsce pobytu Anne. Jako osoba, która jako dziecko zaczytywała się w typowo spolszczonej serii o  Ani z Zielonych Wzgórz, gdy tylko zobaczyłam wspomnianą sagę w nowym przekładzie byłam dość sceptycznie nastawiona do niego, w duchu przekonując się, że to już nie będzie taka sama historia. Potrzebowałam czasu, a z racji tego, że mam entuzjastyczną osobowość i ciekawą nowych rzeczy, postanowiłam jednak dać Anne szansę. Miałam jednak rację, historia Anne zawiera całkiem sporo nowszych informacji, których brakuje tej spolszczonej wersji, niemniej, jest też bliższa oryginałowi Montgomery. Przyznam szczerze, iż to nowe tłumaczenie mnie urzekło i już w kolejnym wpisie będzie o tym więcej! W międzyczasie ponowiłam lekturę Promyczka autorstwa Kim Holden i sięgając do tej książki już 4 albo nawet i 5 raz stwierdzam, że magia tej książki nigdy nie przemija! Będąc już po skończonej sesji, rozpoczęłam natomiast Alyssę i czary pióra A.G.Howard, która przynajmniej na razie bardzo mi się podoba. Czerwiec zakończyłam więc wynikiem 8 przeczytanych książek!

Tym samym w maju i czerwcu przeczytałam w sumie aż 17 pozycji, co przy dość mocno ograniczonym czasie i zbliżającej się sesji uważam za imponujący wynik!
  1. Galatea, Madeline Miller;
  2. Śnieg, Stanisław Przybyszewski;
  3. Życie na Korei, Andrzej Sosnowski;
  4. Antologia Zebrało się śliny;
  5. Mniejsze zło, Andrzej Sapkowski;
  6. Nasze szczęśliwe czasy, Gong Ji-young <recenzja>;
  7. Rzeczy, których nie wyrzuciłem, Marcin Wicha;
  8. Uprawa roślin  południowych metodą Miczurina, Weronika Murek;
  9. Fikcja jako możliwość, Anna Łebkowska;
  10. Wypiór, Grzegorz Uzdański;
  11. Droga pani Schubert, Ewa Lipska;
  12. Było minęło, Juliana Kornahausera;
  13. Chirurgiczna prezycja, Stanisław Barańczak;
  14. Melancholia. O tych co nigdy nie odnajdą straty, Marek Bieńczyk;
  15. Biała gorączka, Jacek Hugo-Bader;
  16. Dziecko salonu, Janusz Korczak;
  17. Anne z Zielonych Szczytów Lucy Maud Montgomery w przekładzie Anny Bańkowskiej <recenzja 05.07.2023!>
  18. Promyczek, Kim Holden <recenzja>
  19. Alyssa i czary, A.G.Howard <recenzja niebawem!>


Podczas minionych dwóch miesięcy przeczytałam wiele naprawdę świetnych tytułów, z chęcią wciągnęłam się w gatunek reportażu, który czytam raczej rzadko. Niemniej chyba nikogo nie zdziwi, jeśli tytuł "Najlepszych Książek Miesiąca" otrzymają Promyczek Kim Holden oraz Anne z Zielonych Szczytów w przekładzie Anny Bańkowskiej.

  • Promyczek, Kim Holden - ta książka jest ze mną od naprawdę dawna i to na tyle długo, bym wyrobiła już sobie nawyk sięgania po nią w poszukiwaniu inspracji. Mam osobowość zbliżoną do Kate, bohaterki książki, toteż czasami czuję potrzebę przypomnienia filozofii cieszenia się dniem i przysłowiowego "carpe diem!", a nikt inny jak właśnie panna Promyczek w pełni żyje tą dewizą. Pomimo, że powtarzam tą książkę już nimela po raz piąty, nadal mocno mnie ona porusza. Podziwiam styl pisania Holden oraz to, że potrafi wycisnąć ze mnie tyle emocji!
  • Anne z Zielonych Szczytów w przekładzie Anny Bańkowskiej - dobrze jest wrócić do książki, którą zna się z dziecięcych lat, a wyobraźni Anne mało jaka inna postać literacka jest w stanie dorównać (chociaż Lazlo z Marzyciela faktycznie by potrafił). Nowe tłumaczenie Bańkowskiej jest po prostu cudowne i wszystkie pewne nieścisłości lub niuanse zostają w tym tłumaczeniu wyjaśnione. Miło jest zobaczyć Anne tak bliską oryginalnej wersji!

 

Niewątpliwie idealnym pretendentem do kategorii "Najgorszych Książek Miesiąca" będzie Dziecko salonu Janusza Korczaka.

  • Dziecko salonu Janusza Korczaka - przyznam szczerze, że okropnie się z tą pozycją męczyłam. Rozumiem ideę i walkę o demokratyczne traktowanie sierot i w pełni ją popieram, ale sposób w jaki Korczak wplótł ją do swojej książki zdecydowanie mu się nie udał. Podczas lektury doskwierało mi poczucie znużenia i niemal natychmiast miałam ochotę odłożyć ją na półkę. Gdyby nie mój "sposób na Korczaka" pewnie męczyłabym ją dalej. Szczęśliwie jednak ta pozycja już za mną!

 CO W LIPCU 2023?

Z racji tego, iż mam już mniej więcej rozplanowane, jak chcę poprowadzić moją pracę magisterską, zarówno pod względem literackim, jak i badawczym (terapeutyczna moc kreowania fantastycznych światów literackich w pracy, inaczej arteterapia, osób z zaburzeniami lub określonymi predyspozycjami psychicznymi, jak przykładowo WWO), w lipcu skupię się na wybranych do niej pozycjach, choć nie zabraknie również oczywiście pozycji, jakie będę musiała czytać do pracy w Wydawnictwie.  Jak widać na grafice, moje plany na lipiec są dość obfite, co tylko wzmaga moją ekscytację na możliwości przeczytania tak intrygująco zapowiadających się pozycji! Lipiec zapowiada się baśniowo i magicznie, gdyż w kontekście pracy magisterskiej, mam w planach powtórzyć lekturę Marzyciela Laini Taylor, a ponadto zapoznać się z pozycją A.G.Howard Alyssą w krainie czarów, Za niebieskimi drzwiami Marcina Szczygielskiego oraz Baśniową opowieściami Stephana Kinga. W następnej kolejności czekają mnie lektury bardziej "obyczajowe" i znów reportażowe, jak chociażby Pusty las Moniki Sznajderman czy Czytając Polskę Kingi Dunin. Później z kolei zamierzam sięgnąć po Opowieści galicyjskie Andrzeja Stasiuka oraz Poczwarkę Doroty Terakowskiej, a także spróbować zapoznać się z Columbine Dave'a Cullena.



 

Brak komentarzy: