Trochę czasu musiało upłynąć nim zapragnęłam przeczytać trzeci tom serii Lou Clark, a ponieważ są wakacje nabrałam ochoty właśnie na tę lekturę, jednocześnie powtarzając Marzyciela Laini Taylor, o którym pisałam już jakiś czas temu tutaj oraz Alyssę i czary pióra A.G.Howard, której recenzji można się spodziewać już na dniach (01.08.2023; wtorek). Moje serce w dwóch światach idealnie spełniło swoje oczekiwania i zdecydowanie pozwoliło mi się odprężyć, a moje wieczory i powroty z pracy upływały mi pod motywem przewodnim niniejszej serii. Dość szybko pokochałam na nowo nie tylko i samą oryginalną Lou, ale również styl Jojo Moyes, i jestem przekonana, że w najbliższym czasie przeczytam coś z jej pisarskiego dorobku (zaciekawiły mnie ostatnio W samym sercu morza oraz Światło w środku nocy). Bycie w tym miesiącu w rozjazdach, trochę na mieszkaniu z kotem Toto, a trochę w domu sprawiły, że mogłam znacznie mocniej identyfikować się z uczuciami głównej bohaterki, nie wspominając już o tym, że mamy podobny typ osobowości.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Louisa Clark za sprawą związku z przystojnym ratownikiem Samem przezwyciężyła swoją traumę po stracie ukochanego Willa. Za namową dawnej miłości postanowiła korzystać z życia, poznać lepiej siebie samą i dobrze wykorzystać cenny czas zanim dobrnie do przysłowiowej trzydziestki. Nathan, jej dawny kolega z pracy kontaktuje się z nią w sprawie zatrudnienia u zamożnej pary Gopników w Nowym Jorku. Lou decyduje się na wyjazd, jednocześnie pragnąc umocnić swój związek z Samem nawet w sytuacji, gdy zakochanych dzieli od siebie odległość z Londynu do Nowego Jorku. Wyjazd do miasta drapaczy chmur okaże się pełen zawirowań dla Lou i niespodziewanych zaskoczeń, a jedną z niespodzianek okaże się być Josh, mężczyzna, który wygląda dokładnie tak samo jak Will Traynor.

- opis własny

Już od dawna miałam w zamyśle, aby sięgnąć po trzeci tom przygód Louisy Clark, młodej, acz nieprzeciętnej Angielki, której kreatywne pomysły i stroje zna nie tylko jej najbliższa rodzina, ratownik Sam czy Traynorowie. Zarazem jednak nie chciałam żegnać się jeszcze z tą postacią, toteż jakoś tak wyszło, że odkładałam przeczytanie jej w oczekiwaniu na moment, kiedy moje czytelnicze serce będzie miało ochotę sięgnąć właśnie po ostatni tom serii o losach jednej z sióstr Clark. Nie musiało upłynąć zbyt dużo czasu, bym na nowo odczuła zachwyt nad tą serią, gdyż w tą książkę wciągnęłam się już dosłownie od pierwszej strony.

Fabuła Moje serce w dwóch światach urzekła mnie od pierwszych stron, bowiem już na początku można zauważyć, jak płynnie autorka przeplata wątki z drugiego tomu, by umiejscowić realizację swoich pomysłów w tym kolejnym. Lou postanowiła podążyć za swoim marzeniem, czy raczej wyruszyć z misją odnalezienia go i podróży w głąb samej siebie na ulice Nowego Jorku, szukając odpowiedzi na pytanie kim tak naprawdę jest Louisa Clark. Nowe miasto, nowe możliwości oraz nowa praca, która da jej możliwą satysfakcję. Autorka znakomicie i niezwykle autentycznie wkomponowała początkowe zagubienie swojej bohaterki w nowym miejscu, jej rozstanie z rodziną i ukochanym Samem oraz stopniową adaptację do otoczenia. Wątki, jakie grają pierwsze skrzypce w niniejszym tomie zostały znacząco rozbudowane, choć nie na tyle, aby przyćmić główny motyw i poszukiwanie odpowiedzi na pytanie Louisy o własną tożsamość. W trzecim tomie swojej własnej opowieści bohaterka ma szansę przejść prawdziwą metamorfozę, dojrzeć i odnaleźć tą jedyną, niepowtarzalną drogę. Mnogość postaci w niczym zresztą nie przeszkadza, a fakt, że zostali bardzo realistycznie wykreowani zdecydowanie nie czyni ich postaciami "w tle". Autentyczność, barwność i nutka ciepła znakomicie prowadzą czytelnika przez fabułę trzeciego tomu.

W powieści Jojo Moyes zawsze potrafiłam się wciągnąć z łatwością i tak też było w tym przypadku. Na sam rozwój akcji i nawet tych pobocznych wątków nie musiałam zbyt długo czekać. Wartka akcja i lekki styl autorki sprawiają, że przez tę powieść się płynie, nie ma bowiem miejsca na jakiekolwiek znużenie fabułą i poruszanymi wątkami. Choć motywów, jakie przejawiają się w tej książce jest mnóstwo, autorka zgrabnie je od siebie oddziela i rozkłada akcję mniej więcej po równo, tak, iż to postać Lou pozostaje na planie pierwszym. Bardzo ciekawym zabiegiem jest przenikanie się obydwu światów: Londynu i Nowego Jorku, gdyż choć pozornie Lou odnajduje się w swoim nowym terenie, doskwiera jej niekiedy tęsknota za domem, a odległość niekoniecznie pomaga. Bohaterka, a wraz z nią i my, celebruje chwilę obecną, nawet, gdy pojawiają się wspomnienia czy nowe trudności, co dodatkowo równoważy akcję. Zarazem jednak niekoniecznie szybkie tempo pozwala na kontemplację tych ważnych dla bohaterki aspektów, a czytelnikom umożliwia rozkoszowanie się lekturą i przeniknięcie na nowojorskie ulice, do okazałego apartamentu Gopników czy pod miejską bibliotekę, której grozi wyburzenie.

 Niebo jest to samo. (...) O tym musimy pamiętać. Wciąż mieszkamy pod tym samym niebem.

Moyes jak nikt inny potrafi wyczarować subtelny klimat, gdzie nawet jeśli poruszane są pewne kontrowersyjne czy trudne i bolesne kwestie, to ich brzmienie nie zostaje wysunięte na plan pierwszy. Autorka otula Louisę, jej smutki i troski, wypychając ją na przód i karząc jej zawalczyć o swoje. Powieść ta ma w sobie mnóstwo uroku i ciepła, nadziei nowych szans, nie przypomina melodramatycznej historii Zanim się pojawiłeś czy Kiedy odszedłeś (linki do recenzji tutaj i tutaj), Lou postawiła bowiem już pierwsze kroki na drodze do wydobycia swojego potencjału. I choć w tym tomie nie brakuje trudnych momentów, zdecydowanie czuć jednak promienie nadziei i determinację, siłę uczuć głównej bohaterki, a także jej pragnienie odnalezienia w końcu własnego marzenia.

Język, jakim operuje Moyes to tylko jeden z atutów tej książki, jest on niezwykle prosty, nawet, jeśli weźmie się pod uwagę niektóre kwestie poruszane w tej książce, to nie razi to aż tak bardzo. Za pośrednictwem jakże kobiecego stylu, Moyes zgrabnie ujawnia ukryte schematy, motywacje i sumienie niektórych postaci, a jednocześnie tka niebanalną kolej losów Lou Clark. Prosty i lekki styl powieści czyni lekturę niesamowicie odprężającą i relaksującą, a po całym dniu pracy pozwala na kilka godzin upragnionego odpoczynku przy dobrej książce. Nie będzie przesadą, jeśli przyznam, iż przez Moje serce w dwóch światach się niemalże płynie, przy czym fakt, iż powieść ma 512 stron (jak dla mnie w sam raz) traci na znaczeniu w perespektywie kilku dni, kiedy można się w nią w pełni zanurzyć i wraz z Lou poznawać Nowy Jork, jego mieszkańców, choćby tylko w papierowym wymiarze.

Myślałam o tym, jak bardzo kształtują nas ludzie, którzy nas otaczają, i jak z tego powodu bardzo trzeba uważać, wybierając ich, a potem przyszło mi do głowy, że mimo wszystko może się okazać, że trzeba ich utracić, żeby tak naprawdę odnaleźć siebie.

Względem postaci, jakie występują w tej książce miałam bardzo różnorodne odczucia, które jednak w miarę dalszej lektury ulegały one zmianom. Przyznaję, że z początku miałam wrażenie, jakby Moyes stworzyła dość przewidywalne i stereotypowe postacie, pomijając oczywiście niesztampową i oryginalną Lou, i tak do pewnego stopnia było. Właściwie w pewnym sensie ich zachowania pozostawały wpisane w pewien schemat, jednakże, co dość przyjemnie mnie zaskoczyło, to fakt, iż później Moyes postanowiła obnażyć ich pewne cechy, ukazując tym samym ich działania w zupełnie innym świetle. W przypadku tej historii był to zupełne odwrócenie proporcji, a te postacie, które na pierwszy rzut oka wydawały się "w porządku" zrzucały swoje maski odsłaniając kierujące nimi motywy. Bardzo spodobał mi się ten zabieg, bo choć niektórych zachowań właściwie się spodziewałam, o tyle niektóre mnie zaskoczyły, tak pozytywnie, jak i negatywnie. 

Pokochałam na przykład Margaret DeWitt, która z początku przedstawiana była przez Moyes jako ekscentryczna staruszka, której obce jest zainteresowanie się innymi, a która wiecznie sypie pretensjami. Później jednak zdecydowanie lepiej ją rozumiałam i była to kolejna postać po Lou, którą pokochałam z całego serca, a wraz z nią i uroczego mopsa imieniem Dean Martin. Odwrócenie perspektywy uważam za bardzo mocny atut tej książki, gdyż w zasadzie nie tylko pozwala on spojrzeć na całą sytuację Lou w Nowym Jorku od drugiej strony medalu, ale również ujawnia dwulicowość niektórych postaci, a innym pozwala ukazać swoje "złote serca". Jestem pełna podziwu dla postaci Lou, która znacznie rozwinęła się w tym tomie, znalazła swoje własne "Ja", marzenia i cele, do których zaczęła wytrwale dążyć. Natura Lou jest zmienna, stąd zmieniają się jej problemy, zawirowania życiowe aż po dążenie do duchowej dorosłości. Zarówno jej wątpliwości, lęki, obawy, jak i niegasnący optymizm zostały w tym tomie bardzo dobrze wyeksponowane. A to pozwoliło pisarce wydobyć na wierzch właśnie te cechy Lou: jej upór, czułość, zaangażowanie, sprawiając, że jej metamorfoza została przedstawiona w niesamowicie autentyczny sposób.

Lektura Moje serce w dwóch światach pozostawiła mnie z całą gamą ciepłych odczuć względem tej serii, samej Lou oraz jak wspominałam na początku miłości do prozy Jojo Moyes. Nie jest to wprawdzie lektura wybitna czy "wysokich lotów", ale zdecydowanie bardziej taka z gatunku tych, przy których można się naprawdę odprężyć i po prostu relaksować się dobrą książką. Bardzo cieszy mnie fakt, iż jest to jedna z kilku pozycji, z którymi rozpoczęłam tegoroczne lato, a Moje serce w dwóch światach to książka, która zdecydowanie wpisuje się w taki klimat. Mam ogromną nadzieję, że inne pozycje z biblioteczki od Jojo Moyes okażą się równie niezapomniane i frapujące, gdyż powieść wieńcząca losy Lou jest nie tylko wspaniała, ale także celebruje podążanie za głosem serca i akceptację własnego "Ja". To zdecydowanie mój "must read" tego lata!

 

 Moje serce w dwóch światach z pewnością jest pozycją, którą wspomina się miło i z czułością. Pozycja idealna na letnie wieczory, a dla tych, którzy chcą poznać oryginalną i kreatywną bohaterkę jest to wręcz pozycja obowiązkowa. Fanom prozy Jojo Moyes, jak również wielbicielom serii o Lou Clark chyba nie muszę już tego mówić - pokochacie tą książkę! Polecam serdecznie!

Moja ocena: 8/10. :)

 

 

Brak komentarzy: