Luty ma się już ku końcowi, co oznacza koniec sesji i kolejne, nowe zajęcia na uczelni w letnim semestrze. Starając się wykorzystać luty nie tylko jako czas pilnej nauki na egzaminy, ale również jako pewnego rodzaju czas odpoczynku, obejrzałam kilka miniseriali, o których będzie w dzisiejszym wpisie. Przyznam szczerze, że nie wszystkie te pozycje spełniły moje oczekiwania, a niektóre okazały się być pozytywnie zaskakujące, zaś wobec innych odczuwam lekki niedosyt.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

  • GIRI HAJI

Giri Haji to pierwszy miniserial, jaki obejrzałam w lutym, kiedy to rozpoczynałam swoją przygodę z miesięcznymi "miniówkami". W zasadzie po dość intrygującym zwiastunie, jaki zaoferował mi Netflix, spodziewałam się nieco innej historii, niemniej było to zaskoczenie jak najbardziej pozytywne, choć znając mnie, znajdzie się kilka mankamentów, które budziły moją irytację podczas oglądania tego ośmioodcinkowego serialu.

Tym, za co koniecznie muszę przyznać ogromnego plusa, jest z pewnością pełna intryg i niespodzianek niebanalna fabuła. Serial opowiada historię tokijskiego policjanta, który wyrusza do Londynu odnaleźć brata uznanego za zmarłego. Historia okazuje się być znacznie mocniej zawikłana niż główny bohater na początku przypuszcza, rozpoczynając od tego, że rzekomo martwy brat pełnił rolę silnej figury w rękach mafijnego gangu-japońskiej yakuzy. 

Urzekło mnie to, jak z pozoru dość prosta historia w kolejnych odcinkach pokazuje swoje drugie dno, a poszczególne wątki poboczne stopniowo się zapętlają. Ciężko bowiem było jednoznacznie oceniać działania poszczególnych bohaterów mając świadomość drugiej strony monety. Jak wspominałam, w tym dość krótkim, bo zaledwie ośmioodcinkowym minierialu pojawia się szereg wątków pobocznych, które nieustannie ze sobą rezonują, bowiem z pozoru błahe wydarzenie wywołuje lawinę kolejnych niosących ze sobą znacznie poważniejsze konsekwencje.

Kolejnym olbrzymim walorem tej serii, jest wspaniale wykreowana akcja, praktycznie o żadnym odcinku nie mogłabym powiedzieć, że był miałkiej jakości, wręcz przeciwnie. Po każdym kolejnym odcinku, pozostawałam z pewną niewiadomą, aczkolwiek intrygującą kwestią, której rozwiązania się następnie spodziewałam. Giri Haji możnaby spokojnie porównać do klasycznego Sherlocka Holmsa, jednak w znacznie bardziej mrocznym i krwawszym wydaniu,

Giri Haji to niebanalna seria, której warto poświęcić chwilę skupienia, jednakże mimo iż doceniam walor "efektu domino", jaki twórcy w tym serialu zamieścili, mocno brakowało mi konkretnego zakończenia serii. W zamyśle twórców, niejednoznaczne zakończenie, a przy tym pozostawienie wielu kwestii otwartych, miało zapewne wzbudzić zachwyt, we mnie jednak wzbudziło niechęć. W przypadku innego serialu, taki obrót sprawy uznałabym za niezwykle obiecujący, jednak Giri Haji to seria, która zdecydowanie zasługuje na zakończenie.

  • GAMBIT KRÓLOWEJ

O Gambicie królowej pisałam szerzej już wcześniej <tutaj>, jednak ponieważ była to recenzja książki, uznałam, że warto by dodać kilka słów odnośnie serialu, co w zasadzie raczej nie odbiega od tego, co napisałam odnośnie książki, mianowicie, że jest to niebanalna i świetna historia.

Miniserial przedstawia historię genialnej szachistki, Beth Harmon, która po stracie rodziców zamieszkała w sierocińcu, gdzie odkryła szachy, swoje życiowe powołanie, a także poznała smak uzależnienia. Z biegiem czasu, jako dziewczynka, a później kobieta, Beth wspina się po kolejnych szczeblach szachowej kariery niestrudzenie wędrując po tytuł królowej.

Od obejrzenia serialu i sięgnięcia po książkę minęło już trochę czasu, zatem patrząc z dystansu łatwiej jest mi zdystansować się wobec nich, i dokonać komparatystycznej analizy (a nie zapominajmy, że w końcu na takich studiach jestem :)). Meritum komparatystyczne, które z perspektywy czasu najbardziej rzuca mi się w oczy to ukazanie na jednej płaszczyźnie motywu uzależnienia i pragnienia Beth zostania (arcy)mistrzem szachowym. W książce ta współzależność została ukryta, natomiast w serialu twórcy po mistrzowsku wykorzystali i wyeksponowali ten wątek, tworząc tym samym nie tylko wyraziste tło dla serialu, ale również punkt odniesienia dla samej w sobie kontrastowej postaci Beth, i jej odwiecznego pytania: "jestem szalona, czy może jestem geniuszem?"

Gambit królowej polecam, zarówno jako serial, jak i książkę. Jestem pewna, że miłośnikom niebanalnych kwestii, analitykom i miłośnikom psychologii połączenie obsesji z pasją zagwarantuje znakomitą rozrywkę - ja byłam oczarowana.

  • KALIFAT

Kalifat oczarował mnie obiecującym Netflix'owym zwiastunem, a opinia mojej Przyjaciółki utwierdziła mnie w przekonaniu, że jest to serial, który muszę obejrzeć. Jednakże moje oczekiwania względem tego serialu były zupełnie inne, a to, co otrzymałam nieco odbiegało od tego, czego się spodziewałam.

Serial opowiada historię kilku kobiet: zdesperowanej matki pragnącej chronić swoje dziecko, ambitnej szwedzkiej policjantki i młodej studentki, które zbliża do siebie planowany atak ISIS na Szwecję. Choć jest to główne tło fabuły, w międzyczasie pojawiają się także motywy religijne, zagrożenia płynące ze zbytniej naiwności względem treści internetowych oraz mistrzowskiej manipulacji i umiejętności perswazji, które mogą mieć fatalne skutki.

Na pewno muszę oddać twórcom to, że poziom tragizmu, czy też dramatyzmu osiąga  w tym serialu apogeum i to niejednokrotnie - nie mogłam bowiem wyjść z podziwu nad głupotą działań niektórych bohaterek, czego konsekwencje były później dobitnie stwierdzając, katastrofalne. Napięcie i fabularne spiętrzenie rosło w każdym kolejnym odcinku zachęcając do dalszego oglądania. Ogromnym plusem tego serialu jest również brak zbytniej koloryzacji, a jedynie czysta realność okrutnej rzeczywistości. Kalifat nie upiększa ani nie słodzi, zaś największą lekcją płynącą z tej produkcji jest ostrzeżenie względem dzisiejszej młodzieży, aby nie podejmowali działań pochopnie, nie przyjmowali za pewnik treści słodko płynących z Internetu i wykazywali sceptyzm względem obdarzania zaufaniem pewnych ludzi.

Kalifat niejednokrotnie obudził we mnie irytację, jak pisałam wcześniej pochopnymi działaniami ze strony nastolatków, którzy choć wykształcenie jako takie posiadali, nie umieli jednak patrzeć na świat z dystansu, z kolei nie nauczeni życiowego doświadczenia,  kierowali się pochopnie emocjami i impulsami, a następnie nie potrafili godnie ponieść konsekwencji swoich działań. Przykre to doświadczenie, ale uczy, jak ważna jest rola rodziców w życiu takiego małolata i dobitne wytłumaczenie mu kluczowych kwestii życiowych, i niekonsekwentności pewnych działań, słowem: przyjmowania odpowiedzialności za swoje czyny. Podsumowując Kalifat to z pewnością serial godny polecenia z zastrzeżeniem jednak - dla dojrzałych ludzi.

  • BRIDGERTONOWIE

Bridgertonowie - serial podobnie krótki, jak pozostałe, ale z pewnością o znacznie lżejszej tematyce. Po zdaniu wszystkich egzaminów potrzebowałam właśnie czegoś takiego, lekkiego i przyjemnego miniserialu na odprężenie, a czułam, iż Bridgertonowie mogą mi coś takiego zapewnić - jak się okazało, nie pomyliłam się.

Bridgertonowie to historia o perypetiach miłosnych ósemki rodzeństwa z rodu margrabiów. Sezon pierwszy skupia się na historii Daphne Bridgerton, która będąc już po królewskim debiucie poszukuje kandydata na męża. Aby to osiągnąć wchodzi w układ z księciem Hastings, którego prestiż ma przyciągnąć zalotników do młodej damy. Żadna ze stron nie spodziewa się miłości, która zaczyna rodzić się między nimi.

W zasadzie Bridgertonowie to serial mocno przewidywalny, jednak po sesji potrzebowałam właśnie czegoś takiego. Pomijając oczywistość fabuły względem wątku miłosnego, muszę szczerze docenić grę aktorską, jak również całą oprawę klimatyczną. Realia dziewiętnastowiecznego Londynu zostały bowiem oddane po mistrzowsku, zarówno aspekty pięknych widoków, królewskich bali, mezaliansu społecznego, blichtru i plotek - to "piękne" oblicze wśród śmietanki towarzyskiej Londynu, jak również życie codzienne tamtejszej biedoty. Na olbrzymią pochwałę zasługują również kostiumy - znakomite oddanie ducha tamtejszych czasów.

Bridgertonowie zrobili na mnie bardzo dobre wrażenie, a obietnica kontynuacji sprawia, że niecierpliwie czekam na ciąg dalszy. Całkiem możliwe, iż jeśli historia mnie zachwyci, można spodziewać się recenzji całości, znacznie wykraczającej poza elementy przedstawione w tym zestawieniu.

  • VIOLET EVERGARDEN

Violet Evergarden to ostatni serial, jaki obejrzałam w lutym, a zarazem serial chyba najbardziej spośród nich wyjątkowy, taki, który porusza serce. Przyznam, że do tego serialu miałam dwa podejścia, jednak dopiero za drugim razem byłam na tyle zaangażowana, żeby wciągnąć się w fabułę, nie wspominając o obejrzeniu dodatków w postaci filmu i dodatkowego odcinka specjalnego.

Serial opowiada o młodej kobiecie, Violet, która od dziecka stanowiła tajną broń w działaniach wojennych, jako znakomita zabójczyni. Podczas ostatniej misji Violet straciła ręce oraz najważniejszą dla siebie osobę. Gdy wojna dobiegła końca, kobieta zostaje zatrudniona jako Samozapamiętująca Lalka, której zadaniem jest spisywanie listów oddających ludzkie uczucia. Violet jednakże musi najpierw zrozumieć, czym są ludzkie emocje.

Olbrzymim walorem tego serialu jest nie tylko grafika, która nawiasem mówiąc jest po prostu przepiękna, ale mnogość emocji, jaka w tym serialu zostaje ukazana. Serial prezentuje różnorakie postawy życiowe, różne definicje miłości w niezwykle wymowny i zarazem ciepły sposób. Niesamowitym aspektem jest przemiana Violet, która ostatecznie trafnie ujmuje i przelewa na papier ludzkie uczucia, w pewien sposób samej część z nich przejmując. Zamierzeniem twórców było poruszać serca widza poprzez pokazanie głębokości emocji, jak również ich szerokiej palety, co im się wspaniale udało - niejednokrotnie bowiem byłam wzruszona podczas seansu.

Violet Evergarden to serial, który polecam całym sercem, bowiem jest to niesamowicie ciepła produkcja, jednakże znów, dla dojrzałych widzów. Jestem przekonana, że miłośnicy psychologii, pasjonaci niebanalnych serii, jak również Ci, którzy poszukują poruszającej serii na jeden wieczór będą zachwyceni.


Reasumując dzisiejsze zestawienie, gorąco polecam tą piątkę miniseriali, które pozwolą umilić czas i się odprężyć. Jestem pewna, że każdy znajdzie w tym gronie serial dla siebie. :)

6 komentarzy:

  1. Najbardziej spodobał mi się Gambit królowej oczywiście. Jak przeczytam książkę, to może uda mi się oglądnąć serial i porównać tak jak ty to zrobiłaś.
    Podziwiam, że przy zdalnych studiach znajdujesz jeszcze czas na oglądanie serialów i czytanie książek! Brawo ty! Obecnie czytam Fircyka w zalotach Zabłockiego. Zaczęłam czytać drugi akt, a ogólnie jest to trzyaktowa książka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że Ci się spodobało.

    Ja zestawiłam że sobą kompatatystycznie serial i książkę bo jestem na takich studiach.

    Dziękuję, sprawna organizacja robi swoje. 👍💪


    Tak, wiem o tym, czytałam Fircyka, dobra lektura, taka na jeden wieczór.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. KSIĄŻKA TAKA SAMA JAK SERIAL. ALE GENIALNE!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. OGLĄDAŁEM JEDYNIE GAMBIT I UWAŻAM, ŻE BYŁ GENIALNY!!! SZKODA TYLKO, ŻE MAŁO ODCINKÓW (7).
    MAM W PLANACH TEŻ POWIEŚĆ.

    OdpowiedzUsuń