Swoją przyjemność z prozą Denise Hunter rozpoczęłam spontanicznie i entuzjastycznie. Miałam przeczucie, że właśnie odkryłam nową autorkę, której twórczość mocno przypadnie mi do gustu i nie myliłam się. Seria Pensjonat Bluebell wciągnęła mnie tak mocno, że już po lekturze tomu pierwszego, Jezioro tajemnic, od razu sięgnęłam po kolejną część. Można więc śmiało powiedzieć, że przeczytałam całą trylogię za jednym zamachem, a nawet po tym dręczyło mnie jakieś poczucie niedosytu. Na nieocenionym portalu książkowym LubimyCzytać przewertowawszy twórczość autorki, szybko doszłam do wniosku, iż koniecznie muszę przeczytać pozostałe jej książki. Tak jak przewidywałam, proza Hunter zajęła w moim sercu bardzo szczególne miejsce.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Cykl Pensjonat Bluebell opowiada historię trojga rodzeństwa Bennettów, którzy po śmierci rodziców postanawiają spełnić ich marzenie, otwierając rodzinny pensjonat. Niespodziewana utrata rodziców to poważny cios, zwłaszcza dla najmłodszej z rodzeństwa, Grace, która dopiero, co rozpoczęła kolejny rok szkoły średniej. Molly zbliża się do ukończenia wymarzonych studiów z hotelarstwa, zaś Levi zajmuje wysokie stanowisko w firmie budowlanej w Los Angeles, daleko od rodzinnej Karoliny Północnej. Gdy pada pomysł wspólnego prowadzenia interesu, starsza dwójka rodzeństwa postanawia przystać na propozycję najmłodszej siostry, by ta mogła dokończyć naukę w rodzinnej miejscowości. Plany Levi'ego i Molly ulegają zmianom, ale dzięki temu cała trójka Bennettów ma szansę na zabliźnienie ran z przeszłości oraz otwarcia się na nowe marzenia i ekscytujące możliwości.
- opis własny
Od momentu przewrócenia ostatniej strony recenzowanej tutaj serii, potrzebowałam chwili, aby poukładać sobie wszystkie uczucia, jakie towarzyszyły mi podczas lektury. Nie chodzi tutaj o poczucie jakiejkolwiek trudności, ile o siłę i miłość, jakie przebijają się z tej książki. W zasadzie nie byłoby to przesadą, gdybym napisała o pewnym otulającym i do pewnego stopnia wręcz uwalniającym wpływie tej lektury. Pióro Denise Hunter zdecydowanie ma w sobie ogromną moc, a jej książki sprawiają radość, otulają serce niczym ciepły koc i na długo nie pozwalają o sobie zapomnieć.

W skład serii Penjonat Bluebell wchodzą trzy kolejne tomy: Jezioro tajemnic, Kropla błękitu oraz Jesienne niebo, a każdy tom koncentruje się osobno na danej postaci z rodzeństwa Bennettów: Molly, Levi'm i Grace. Bardzo szybko spodobał mi się pomysł właśnie na taki podział, gdyż dzięki temu miałam okazję skoncentrować się wyłącznie na danym bohaterze tomu i z większym zainteresowaniem śledzić jego losy. Hunter potrafi zaciekawić Czytelnika już od pierwszych stron, sprawiając, że z ogromnym zapałem wciągałam się w każdy tom tej serii. To jedna z cech pisarstwa tej autorki: zaskakująca łatwość i lekkość wprowadzenia odbiorcy do wykreowanego przezeń literackiego świata. Losy bohaterów Pensjonatu Bluebell toczą się w malowniczej Karolnie Północnej zmagając się z próbami odnalezienia własnej tożsamości, a niekiedy i samowybaczenia. Trauma i rozpaczliwe poszukiwanie odpowiedzi to motyw, który spaja rodzeństwo Bennettów, a postacie, które autorka stawia na ich drodze mają za zadanie im pomóc. Podążanie za Molly, Levim czy Grace jest jednakże w gruncie rzeczy także podróżą Czytelnika do własnego wnętrza i zaproszeniem autorki do podjęcia próby zmierzenia się  z potrzebą zaakceptowania własnych niedoskonałości. Bardzo spodobało mi się, że autorka niejednokrotnie w sposób mniej lub bardziej bezpośredni odwołuje się do tradycji chrześcijańskich i na tej kanwie zachęca do budowania solidnych fundamentów poczucia własnej wartości.

Sięgając po trylogię Pensjonat Bluebell warto mieć na uwadze fakt, iż jest to literatura piękna i raczej nie należy się spodziewać nagłych zwrotów akcji. Nie oznacza to jednak, że wydarzenia wloką się w nudnym i jednostajnym tempie. Przeciwnie, w każdym z tych tomów tak naprawdę dzieje się bardzo dużo, ale jak to w obrębie wspomnianego gatunku w spokojnym tonie. Mocno osadzona tutaj obyczajowa nuta zachęca do podążania za bohaterami w sferze codziennych zmagań i dylematów. Hunter zadbała jednak o wielowątkowość swojej serii, każdy tom nadbudowując pewnymi osobistymi dramatami każdego bohatera, ale zrobiła to w sposób wyważony. Oddanie każdemu z rodzeństwa Bennettów osobnej historii pozwoliło na to, aby każdy z nich miał swoje pięć minut i aby Czytelnik nie postrzegał pozostałych bohaterów wyłącznie jako papierowe postacie. Ów aspekt uczłowieczający bohaterów udał się autorce wprost genialnie, dlatego też bardzo łatwo jest wczuć się w daną postać.

Klimat tej serii to niewątpliwie kolejny walor, jaki Denise Hunter nadała niniejszej trylogii. Urokliwy pensjonat Bluebell skryty w górach Karoliny Północnej w pełni oddaje atmosferę sielankowości i małomiasteczkowej życzliwości mieszkańców. Niejednokrotnie odnosiłam wrażenie, iż umiejscawiając akcję w stosunkowo mało znanej miejscowości, jeszcze niezmąconej nowoczesnością, obfitej w bujną leśną naturę, Hunter stworzyła swoją własną idyllę. I szczerze, Bluebell właśnie takie jest, swojskie, przyjazne i wypełnione aż po brzegi ciepłem. Podczas lektury nie obejdzie się bez chęci upieczenia własnych muffinek, które w każdym tomie odgrywają rolę śniadaniowego przysmaku do porannej kawy. Po lekturze serii, bardzo chciałam się wybrać do miejsca podobnego Bluebell. Poprzez wykreowanie właśnie takiego delikatnego klimatu, autorka zapewniła mi ucieczkę od wielkomiejskiego gwaru i pozwoliła na chwilę wytchnienia.

Czytając serię Pensjonat Bluebell nie sposób nie docenić pełnej delikatności i swoistego czaru prozy Denise Hunter. Choć jej styl jest stosunkowo prosty, nie brakuje w nim humoru i ciepła, co tylko udowadnia, jak wiele wrażliwości autorka włożyła w pisanie trylogii. Lektura każdego z poszczególnych tomów gwarantuje zatem przyjemnie spędzony czas z dobrą książką w dłoni. Lekkość i urzekająca prostota języka Hunter sprawia, że jej książki czyta się właściwie jednym tchem, a po zakończeniu jednego tomu ma się niepohamowaną ochotę na więcej!

Bohaterowie to zdecydowanie największy atut tej serii, nie tylko z tego względu, że autorka na każdą z postaci poświęca odrębny tom, ale również dlatego, iż potrafi w zadziwiająco autentyczny sposób przedstawić swoje postacie. Nie są oni pozbawieni wad, dlatego też tak łatwo jest się z nimi utożsamiać. Hunter postawiła na różnorodność kreując zupełnie trzy różne postacie rodzeństwa Bennettów i w zasadzie to pozwoliło mi mniej lub bardziej polubić danego bohatera/rkę, aczkolwiek w każdym z nich odnalazłam cząstkę siebie. Pokochałam Molly za jej miłość do książek, entuzjazm i szczerą, optymistyczną osobowość, Grace za jej intuicję, a Levi'ego za troskę o młodsze siostry. Wielowymiarowa kreacja bohaterów w wykonaniu Hunter urzeka, a zaintrygowanie losami poszczególnych postaci zachęca do sięgania po kolejne tomy.

Podsumowując, Denise Hunter to moje kolejne "małe wielkie" literackie odkrycie 2023 roku i zdecydowanie zajmie ona jedno z ważniejszych miejsc nie tylko na mojej biblioteczce, ale i w sercu. Chyba już dawno żadna książka nie poruszyła mnie aż w takim (pozytywnym, oczywiście) stopniu, jak zrobiła to Hunter. Jestem przekonana, że w ciągu nadchodzących miesięcy ponownie pobuszuję po jej literackim repertuarze, gdyż jestem świadoma, że na miłe słowo w jej książkach zawsze mogę liczyć, a co więcej, opisana przez nią historia mnie nie zawiedzie!
Trylogia Pensjonat Bluebell to czarująca i pełna ciepła historia, poruszająca bardzo wiele wątków, między innymi traumę, samoakceptację, zaufania, jak również czerpiąca z motywów chrześcijańskich. Po niniejszą serię powinien sięgnąć każdy dojrzały Czytelnik, którego nurtują wspomniane kwestie. Choć Hunter z właściwą sobie lekkością błądzi po umysłach serc bohaterów, potrzeba odwagi by naprawdę wczytać się w tą serię i dostrzec dobro tam, gdzie początkowo wydaje się nam, że go nie ma. Historia pełna uroku i nadziei, idealna na chłodne jesienne wieczory z kubkiem parującego napoju. Polecam serdecznie!

Moja ocena: 10/10 :)

Brak komentarzy: