Z serią "Zwiadowcy" spotkałam się kilka lat temu, kiedy to rozkwitła moja miłość do sag i serii książkowych i bardzo ciepło wspominam spędzony przy nich czas. Przyznam, że stęskniłam się za wyjątkowym, lekkim klimatem tej serii i postanowiłam do niej wrócić. Powodem, dla którego zdecydowałam się do tej serii wrócić, jest również fakt, że lektura "Ruin Gorlanu" jest niezwykle odprężająca, co jak uznałam, bardzo mi się przyda w ostatnich dniach ferii. 

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE: 
Willa i resztę jego przyjaciół czeka bardzo ważny dzień. Dzień Wyboru, w którym będą musieli zdecydować, jaki zawód będą w przyszłości wykonywać. Zostaną Skrybami, a może dyplomatami, kucharzami? Czy też wybiorą oręż i staną do walki u boku króla jako jego rycerze? Will pragnie zostać rycerzem, jednak nie pozwala mu na to jego drobna,lecz zwinna budowa. Przyjaciele Willa wybrali już swoje rzemiosła i zostali przyjęci, zaś on odrzucony. Jednak w młodym chłopcu potencjał dostrzega jeden z najbardziej tajemniczych mistrzów, Halt królewski zwiadowca. Chłopiec nie spodziewa się, że jest to początek niezwykłej przygody.
Przyznam, że od pierwszej chwili, kiedy od dłuższego czasu sięgnęłam po tę serię, na nowo zakochałam się w jej wspaniałym klimacie. Mimo iż nie jestem fanką młodzieżówek, gdyż nie sposób zaprzeczyć, że ta seria została skierowana stricte do osób nastoletnich, to szczerze mówiąc saga "Zwiadowcy" przypadła mi do gustu znacznie mocniej, niż bym się spodziewała, a ja zwyczajnie nie mogłam się powstrzymać, żeby nie przeczytać kolejnego rozdziału.

Fabuła "Ruin Gorlanu" opowiada o przygodach Willa, jako czeladnika zwiadowcy. Jednak chłopak wciąż jest zawiedziony, gdyż nie jest to zawód, który chciałby wykonywać. Nie mogłam się nadziwić, jak łatwo udało mi się wpasować w klimat powieści. Autor bez zbędnych i długich wstępów wprowadza Czytelnika w wir wydarzeń, dzięki czemu powieść nie nuży, a ciekawi. Bowiem na drodze Willa wciąż pojawiają się nowe przeszkody i zasady, z którymi chłopak będzie musiał sobie poradzić. Bardzo spodobał mi się sposób przedstawienie korelacji między Willem, a jego nauczycielem, gdyż dzięki temu powieść obfitowała w wiele zabawnych momentów, w których nie sposób było się nie uśmiechnąć. Jak się bowiem okazuje, nauka u ponurego Halta nie jest wcale łatwa, ale za to pełna przekomicznych sytuacji.

„Tutaj jest wiadro. Beczka stoi za drzwiami. Woda- w rzece. Siekiera w przybudówce, drewno na opał za chatą. Miotła przy drzwiach, a podłogę pewnie sam znajdziesz, zgadza się?
Wyobraźcie sobie ten dzień, kiedy musicie zdecydować jaki zawód będziecie wykonywać w przyszłości. Marzenie marzeniem, jednak co, gdy rzeczywistość będzie zupełnie inna, a marzenie może się nie spełnić?  Will ostatecznie zostaje czeladnikiem zwiadowcy i chociaż nie do końca mu się to podoba, dostrzega w tym szansę rozwinięcia swoich możliwości. Bardzo spodobało mi się, że autor poprowadził wątek tej postaci w taki sposób, żeby mógł on w pełni rozwinąć swoje możliwości nie użalając się nad sobą i swoim losem. Przesłanie "Zwiadowców" w gruncie rzeczy sprowadza się właśnie do starego przysłowia "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło", co ma również swoje zastosowanie w codziennym życiu. Najważniejsze bowiem jest, aby się nie poddawać i skupiać się na pozytywach, nawet gdy sytuacja wydaje się być beznadziejna.

Urzekła mnie wielopłaszczyznowość fabuły, gdyż oprócz nauki Willa mamy do czynienia z wieloma wątkami pobocznymi. Bardzo spodobało mi się, że autor nie ukierunkował fabuły na jednego bohatera, ale skupił się także na przyjaciołach Willa, których przygody i nauka u swoich mistrzów były równie ciekawe. Pomiędzy bohaterami tej książki pojawiają się wątki niezwykle silnej przyjaźni i wzajemnego wsparcia, co sprawiało, że robiło mi się ciepło na sercu podczas czytania.

Akcji w tej powieści zdecydowanie nie brakowało, choć bywały momenty, gdzie była ona lekko stonowana, jednak nie jest to zdecydowanie wada. Dzięki temu zarówno Czytelnik, jak i bohaterowie zyskiwali chwilę na złapanie oddechu i sił, gdyż za kilka stron akcja powracała na właściwe tory. Podczas czytania "Zwiadowców" nawet te pozornie nieciekawe momenty nabierały nowego oblicza.

W świecie wykreowanym przez autora nie można się nie zakochać! "Ruiny Gorlanu" posiadają pewien specyficzny średniowieczny klimat, któremu po prostu nie sposób się oprzeć. Dla osób, które fascynują się klimatem średniowiecza, wczucie się w tematykę powieści powinno być więc zadaniem banalnym. Sceneria, jaką stworzył Flanagan znakomicie oddaje średniowieczny klimat, a barwa kolorów w jego wykonaniu, pozwala na wyobrażenie sobie miejsc akcji z wielką łatwością. Wyraźnie widać, że autor musiał zaczerpnąć nieco wiedzy na temat kultury, obyczajów, sposobów zachowania się na średniowiecznym dworze.

Kolejnym atutem tej książki jest różnorodność bohaterów. Jak wcześniej wspominałam, autor nie skupił się tylko na rozwoju postaci Willa. Pozostali bohaterowie również mają swoje pięć minut, dzięki czemu mamy szansę poznać ich nieco lepiej, a różnorodność i niezwykłą mieszanka ich charakterów robi wrażenie. Odznaczają się oni indywidualizmem, umiejętnością samodzielnego myślenia, a każdy z nich posiada tak samo wady i zalety. W tej książce nie ma podziału na "dobro i zło", gdyż każda postać ma swoje motywy, którymi argumentują swoje działania. Każdy z bohaterów ma swoją własną, intrygującą cechą, która wyróżnia go na tle innych. Urzekła mnie ta różnorodna kreacja postaci i niemal do wszystkich zapalałam niezmierną sympatią, chociaż moim faworytem, oczywiście poza młodszymi bohaterami, stał się tajemniczy Halt. Bardzo jestem ciekawa, jak potoczą się jego losy w kolejnych tomach!
„- A z jakiegoś niezrozumiałego powodu byli uczniowie wprost marzą o tym, by przyłapać swojego mistrza z opuszczonymi portkami.-Spoglądał na Willa tak oskarżycielsko,że chłopak już zamierzał zaprotestować i zapewnić go, że on nigdy nie zachowa się w ten sposób. Uświadomił sobie jednak, że prawdopodobnie nie omieszka spróbować, i to w dodatku przy pierwszej nadarzającej się okazji.
Określenie "lekkie pióro" jak najlepiej oddaje styl autora. Jego styl to przede wszystkim prostota i barwne opisy, które sprawiają, że opisywane sceny  natychmiastowo pojawiają się przed oczyma. Autor nie traci czasu na zbędne i żmudne opisy, nie stosuje wymyślnych metafor ani epitetów. To właśnie prostota i lekkość pióra sprawiają,  że powieść czyta się zaskakująco szybko, jednym tchem i ma się ochotę na więcej.
„Jeśli przewyższyłeś kogoś, nie chełp się z tego powodu. Bądź wielkoduszny, pochwal go za to, w czym dobrze się sprawił. Porażka zaboli go, ale on nie da tego po sobie poznać. Ty zaś powinieneś pokazać, że potrafisz to docenić. Pochwałami możesz zyskać sobie przyjaciela. Przechwałki to jedynie sposób na to, by przysporzyć sobie wrogów.
"Zwiadowcy" to seria , która posiada wyjątkowy potencjał wspanialej serii o przygodach i niezwykle mocnej przyjaźni. To powieść o wartkiej akcji, a z jej bohaterami naprawdę nie sposób się nudzić. Całości dopełnia przepiękna i barwna średniowieczna sceneria napisana prostym językiem, dzięki któremu te pozycje czyta się wyjątkowo szybko. Czytając, nie mogłam pozbyć się uczucia nagromadzonych we mnie pokładów ciepła i przywiązania do tej serii.
"Ruiny Gorlanu" to powieść jak najbardziej warta polecenia. Myślę, że jednak, że nie znajdzie ona jednakowego grona odbiorców, gdyż tak naprawdę mogłaby ona spodobać się wszystkim, którzy zechcą ją przeczytać. Szczególnie jednak polecam młodszym czytelnikom, miłośnikom średniowiecznych klimatów i młodzieżowych przygodówek. Zapewniam, że na tej pozycji się nie zawiedziecie, a każdy może w niej znaleźć coś dla siebie! Ta powieść jest wypełniona emocjami, które pozostaną z Czytelnikiem w postaci przyjemnego ciepła na długo po skończeniu pierwszego tomu.

Moja ocena: 10/10. :)

1 komentarz:

  1. Też ją czytałam i uważam że jest niesamowita, a zwłaszcza rozdziały jak Halt uczy Willa i ich rozmowy,a także liczne treningi też mi się podobały.
    Nie mogę się doczekać recrnzji kolejnych tomów z tej serii 😂

    OdpowiedzUsuń