Ostatecznie moje matury dobiegły już końca, czas więc na moją pierwszą wakacyjną recenzję. Bardzo się cieszę, że mogę powrócić do blogowania i regularnie pisać, gdyż bardzo mi tego brakowało. Teraz będąc już po maturach, zyskałam sporo wolnego czasu, który zamierzam wypełnić odpoczynkiem- czytaniem książek, oglądaniem seriali, po prostu niczym i wszystkim. Jestem zadowolona ze swoich matur i jedyne, czym teraz muszę się martwić to to, czy dostanę się na mój wymarzony kierunek studiów. Przyznam, że o powieści Lockhart słyszałam wiele dobrego, jak również złego. Skrajność tych opinii sprawiła, że zapragnęłam siepnąć po "Byliśmy łgarzami" i ostatecznie był to trafny wybór, którego nie żałuję ani trochę. "Byliśmy Łgarzami" Emily Lockhart to moja pierwsza wakacyjna książka i dawno nie spotkałam się z książką, która zaskakuje, zwodzi i trzyma w napięciu do ostatniej strony! Bardzo żałowałam, że moja przygoda z Łgarzami skończyła się tak szybko!

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Upalne lato u wybrzeży wyspy Massachusetts, gdzie niezwykle bogata rodzina Sinclairów spędza każde wakacje. Jednak tegoroczne lato nie będzie już takie samo. Dwa lata temu na wyspie miał miejsce wypadek. Jednak tego, co się konkretnie wydarzyło, narratorka powieści Cadence, nie jest w stanie sobie przypomnieć. To zdarzenie jest biała plamą w jej pamięci, a nikt z jej rodziny nie potrafi jej powiedzieć co tak naprawdę się wydarzyło. Kluczem do tego sekretu stanie się pamięć Candence. Jej wspomnienia mieszają się z rzeczywistością. Jaki sekret skrywa przed światem wyspa i co tak naprawdę miało miejsce dwa lata temu? Czy dziewczyna może ufać swojej rodzinie, a tym bardziej przyjaciołom, którzy nazywają siebie Łgarzami?
Zaczynając przygodę z tą książką byłam nastawiona wobec niej nieco sceptycznie, - i okazało się, że słusznie-  gdyż pierwszych kilka rozdziałów było  chaotycznych, co więcej, nie tworzyły ze sobą spójnej całości, ani też żadnego logicznego powiązania miedzy nimi nie było. Szybko jednak zauważyłam, że to co nurtowało mnie na początku jest wyjaśnione, często i gęsto za pomocą półsłówek i znajduje się w połowie książki. Spytacie, dlaczego więc, nie zdecydowałam się odłożyć książki na półkę? Powodów było kilka, gdyż są to moim zdaniem zalety tej powieści. Jakkolwiek "Byliśmy łgarzami" miało w sobie kilka, moim zdaniem, wspaniałych zalet, jednak niestety nie było wyłącznie pozbawione wad.

Fabuła, a nawet sam jej koncept, był tym, co w dużej mierze przyciągnęło mnie do tej książki.  Motyw tajemniczego wypadku i zanik pamięci głównej bohaterki wiedzie prym w tej powieści i to wokół tych wątków koncentruje się cała fabuła. Przyznam jednak, że nie trudno jest wyłapać co wprawniejszemu Czytelnikowi, co tak naprawdę się wydarzyło, gdyż bohaterka starając się wypełnić luki w swojej pamięci, niekiedy uchyla rąbka tajemnicy. Przyznam, że byłam nieco zawiedziona faktem, że porozrzucane elementy układanki, tak szybko i bez większego wysiłku, udało się poskładać w całość. Byłam bardzo ciekawa zamysłu autorki, co do utraty pamięci głównej bohaterki i szczerze mówiąc, stopniowe odkrywanie przez nią tajemnicy, podobało mi się dużo bardziej niż sam motyw tragedii. Oczarował mnie sposób w jaki, Cadence usiłuje "pozbierać" swoje rozbite wspomnienia i jak bardzo stara się, aby tego dokonać. Byłam pełna podziwu dla tak dogłębnej analizy psychologicznej tej postaci, jaki zaoferowała mi autorka.
"Jesteśmy Sinclairami. Żadne z nas nie żyje w biedzie. Żadne z nas się nie myli.Mieszkamy - przynajmniej w lecie - na prywatnej wyspie u wybrzeży stanu Massachusetts. Być może to wszystko, co musicie o nas wiedzieć. Poza tym, że niektórzy z nas są ŁGARZAMI..."
Przyznam, że ciężko jest stwierdzić, że "Byliśmy łgarzami" posiada jakąkolwiek akcję, czy też siłę motoryczną, która napędza fabułę i jest to jedna z wad tej książki. Jak wspominałam, wszytko obraca się wokół luki w pamięci głównej bohaterki i sekretu, jaki skrywa przeszłość i właściwie, niczego poza tym. Wydarzania nie są uporządkowane chronologicznie, co może chwilami dekoncentrować. Pozostali bohaterowie nie odgrywają tak naprawdę jakiejś większej roli, nie mają też żadnych wątków pobocznych, które ubogaciłyby nieco akcję książki. Jedynymi "wielkimi wydarzeniami" są w gruncie rzeczy wyłącznie "migawki" wspomnień głównej bohaterki przewijające się od czasu, do czasu. Autorka postawiła w tej książce na zbytni minimalizm, a szkoda, bo gdyby bohaterowie odgrywali jakąś większą rolę w fabule, książka prezentowałaby się znacznie lepiej.  Chwilami miałam wrażenie, że w książce właściwie nie dzieje się nic specjalnego, mało tego, jak gdyby sam wątek utraty pamięci Cadence, był momentami zupełnie pomijany, co bywało frustrujące.


Trudno mi ustosunkować się w jakikolwiek sposób do bohaterów tej książki. Sinclairowie wydawali mi się zbyt płytcy i zaślepieni swoim bogactwem, by dostrzec inne ważniejsze w życiu wartości i nieustannie wymyślający nawet najbłahsze powody, będące przecież świetnym powodem do kolejnej rodzinnej kłótni. Bardzo nie spodobały mi się ich rasistowskie uprzedzenia co do kolorów skóry, wyznania czy pochodzenia. Kierowała nimi obłuda i pycha. Poza tym jednak były to postacie budujące tło, dla tragedii, która miała miejsce na wyspie. Jeśli chodzi o tytułowych Łgarzy, były to postacie, różnorodne i oryginalne. Dla Łgarzy najważniejszą rolę w życiu odgrywały marzenia oraz chęć zjednoczenia Sinclairów, upadku ich chciwości i demaskacja kłamstw. Polubiłam ich za te różnorodność charakterów. Inaczej sprawa miała się z główną bohaterką. Cadence, nastolatka pogrążona w rozpaczy i poczuciu winy, nieustannie użalająca się nad sobą, a jednocześnie nie znosząca współczucia i litości, które okazywali jej inni. Płytkość, jej niezdecydowanie i zapatrzenie w siebie, sprawiały, ze nie potrafiłam jej polubić. Równocześnie jednak nie potrafiłam jej nie współczuć, co sprawiało, że miałam do niej jakiś cień sympatii.
"I oto byłam zmarznięta, chociaż zasłużyłam na to, by spłonąć."

Klimat to zdecydowanie jeden z największych walorów tej książki. Opisywane wydarzenia toczą się latem, dlatego też nie może zabraknąć upalnego klimatu. To książka, w której lato przebija się na kartach powieści z każdej strony, dzięki temu, czytając tę powieść miałam wrażenie, jakbym rzeczywiście znalazła się na wyspie i obserwowała poczynania Łgarzy. Po maturach, czyli czasie, w którym człowiek odczuwa niemal tylko i wyłącznie stres, "Byliśmy łgarzami" dostarczyło mi tego, czego w tej chwili najbardziej potrzebowałam, rozrywki, odprężenia, odpoczynku i świadomości nadchodzących wakacji. Dlatego też bardzo przyjemnie wspominam czytanie tej książki. 

Język tej książki jest pełen metafor i stylistycznych ozdobników, co jest zarazem zaletą i wadą. W pewnych momentach ten plastyczny język znajdował odzwierciedlenie w danej sytuacji. Świetnym przykładem będą wtrącane od czasu elementy baśni czy historyjki na miarę legend o rycerzach i królewnach. W takich momentach książka zdawała się być podobna do baśni. Innym razem stylistycznych ozdobników było zdecydowanie za dużo, przez co sytuacja przedstawiona w książce wydawała się być przerysowana. Poza tym, jak wspominałam na samym początku, rozdziały są niedokończone i pourywane, gdzieś w połowie. A ich głębszy sens znajduje się gdzieś pomiędzy stronami, czasem w najmniej spodziewanym momencie, czy też na samym końcu książki. Początkowo, ten zabieg, wprowadzał sporo zamieszania, jednak później przestałam go zauważać i skupiałam się jednie na brnięciu dalej, by dotrzeć do sedna tej powieści. Można by pokusić się o stwierdzenie, że wprowadzając takowy zabieg, autorka chciała nadać książce nieco poetyczną wymowę, co jednak nie do końca jej wyszło.
"Był kontemplacją i entuzjazmem. Ambicją i mocną kawą."
Podsumowując, nie umiem jednoznacznie stwierdzić czy "Byliśmy łgarzami" mnie porwało czy oczarowało, jednak dzięki tej książce, poczułam nadchodzące długie wakacje, co pozwoliło mi się odprężyć i odstresować. Na pewno będę ciepło wspominała tą książkę i spędzony przy niej czas. 
Czy polecam? Tak, jeśli szukacie niebanalnej historii, dzięki której znajdziecie odprężenie. Jeśli jednak macie nadzieję, na powieść, po której będziecie "zbierać szczękę z podłogi", odpuście, gdyż "Byliśmy łgarzami" nie jest powieścią wysokich lotów i będziecie zwyczajnie znudzeni tą powieścią. Myślę jednak, że dla osób szukających rozrywki, czas spędzony przy tej książce będzie świetną słowną zabawą.

Moja ocena: 6/10. :)


3 komentarze:

  1. Niestety to książka nie w moim stylu 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie zaciekawiło. Chętnie zerknę chociaż do kilku stron😀

    OdpowiedzUsuń