Z Dziennika Książkoholiczki

Strony

  • Strona główna
  • O mnie
  • KSIĄŻKI
  • Kącik serialowy
  • ZESTAWIENIA
  • Kontakt i Współpraca

29 lutego

"Harda"- Elżbieta Cherezińska

Historia zawsze była jednym z moich ulubionych przedmiotów, mimo tego jednak postać Świętosławy dotychczas pozostawała dla mnie tajemnicą. Elżebieta Cherezińska odsłania jednak jak wielką postacią w historii Polski była córka księcia Mieszka. O "Hardej" słyszałam wiele dobrego, więc korzystając z wolnego czasu po zdanej sesji, z zapałem przystąpiłam do lektury.  I muszę przyznać, że pozytywne opnie na temat tej książki okazały się jak najbardziej uzasadnione, gdyż powieść pochłonęła mnie już od pierwszych stron. Sięgając po "Hardą" nie spodziewałam się, jak bardzo porywająca okaże się być ta książka, mało tego, absolutnie nie sądziłam, że zakocham się w niej bez pamięci, a tak się stało. 

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Świętosława, córka księcia Mieszka od dziecka była harda i nieokiełznana. Wraz ze swoim starszym bratem, Bolesławem Chrobrym uczyła się niuansów politycznej gry. Dla swego ojca była jedynie kolejnym pionkiem na szachownicy, pionkiem, który stanie się gwarancją pokoju z wrogimi państwami i pozwoli księciu zdobyć więcej ziem, gdyż taki los spotyka królewskie córki. Ambitna Świętosława chciała jednak czegoś więcej, pragnęła zostać królową. Absolutnie nie przypuszczała, że w drodze na dwór swego przyszłego męża, spotka Olava, młodzieńca, który zawładnie jej sercem i pamięcią.
Nie potrafię wyrazić, jak bardzo jestem tą książką oczarowana. Choć z twórczością Elżbiety Cherezińskiej zetknęłam się dopiero po raz pierwszy, to mój zachwyt nad "Hardą" w pełni oddaje to, jak bardzo jestem pod wrażeniem tej autorki i jej pisarskich umiejętności. Cherezińska w swojej książce nie raz i nie dwa, udowodniła mi, jak świetnie jest obeznana z faktami historycznymi dotyczącymi panowania Mieszka I i jego potomków, a dodatkowo potrafi w przejmujący sposób przedstawić dzieje pierwszych Piastów. Bowiem "Harda" to nie tylko świetnie napisana ambitna powieść, to także bardzo ciekawa lekcja historii, przy której naprawdę nie można się nudzić!

Jednym z największych plusów "Hardej" jest bardzo przemyślana i dobrze skonstruowana fabuła. Elżbieta Cherezińska bardzo dobitnie pokazała, że nie boi się wyzwań, jakie niesie ze sobą tworzenie wielowątkowej fabuły i zrobiła to w sposób fenomenalny, ponieważ żaden z wątków nie jest spychany na plan dalszy. Wszystkie wątki zostały poprowadzone w sposób kreatywny, tak, że o jakimkolwiek znużeniu nie może być mowy. Na łamach "Hardej" poznajemy losy nie tylko Świętosławy, ale także Mieszka I, Bolesława Chrobrego oraz królów Północy, lecz także wszelkie niuanse politycznej gry, poprzez zdrady, sojusze, przyjaźnie czy małżeństwa polityczne. Już od pierwszych stron Cherezińska może pochwalić się swoją ogromną wiedzą, nie tylko na temat historii pierwszych Piastów, ale także  panujących wówczas społecznych zasad, obyczajów czy tradycji Polski, wyraźnie więc widać jak wielki trud autorka włożyła w to, aby stworzyć "Hardą". Bowiem "Harda" to powieść, która łączy w sobie elementy historyczne, polityczne, namiętne romanse i przede wszystkim jest to olbrzymia pochwała wobec roli kobiet pierwszych Piastów. Świętosława zwana Hardą uosabia waleczność, spryt i odwagę, to kobieta, która nie ugnie się przed niczym i lepszej wiodącej bohaterki nie mogłabym sobie wymarzyć. Harda-Storrada pokazuje bowiem, że kobiety wcale nie są gorsze od mężczyzn i z tego względu śmiało można zaliczyć  powieść Cherezińskiej w poczet literatury kobiecej. 

"Harda" to powieść naprawdę niezwykła, nie tylko dlatego, że autorka w sposób znakomity łączy poszczególne wątki, lecz także dlatego, że podczas lektury naprawdę nie można się nudzić. Akcja dynamicznie się rozwija już od pierwszej strony i z każdą kolejną nabiera tempa, co sprawia, że oderwanie się od lektury graniczy niemal z cudem. Bowiem wydarzenia toczą się lawinowo, a z każdym kolejnym rozdziałem rośnie napięcie, apetyt i ekscytacja. Co więcej, nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł nie pokochać "Hardej", powieść wciąga już od pierwszych stron, co w połączeniu z mnogością wydarzeń i cudownym średniowiecznym klimatem daje naprawdę świetne rezultaty.

Elżbieta Cherezińska potrafi malować słowem i robi to w taki sposób, że naprawdę nie potrzeba się wysilać, aby wczuć się w klimat "Hardej". Autorka z precyzją opisuje dziewicze krajobrazy i miejsca, co więcej trzyma się faktów dotyczących ich lokalizacji. Klimat wykreowany przez autorkę jest naprawdę niezwykły, Elżbieta Cherezińska opisuje świat, w którym dopiero zaczyna szerzyć się chrześcijaństwo, a starzy bogowie odchodzą w zapomnienie, przez co dosyć mocno zarysowuje się motyw religii, jak również kontrast między starą a nową wiarą. Chererzińska dokonuje pewnego rodzaju "podziału świata" na pogański i chrześcijański, a te dwa aspekty od czasu do czasu mieszają się między sobą. Nie wszyscy pragną nowej religii, gdzieniegdzie wśród bóstw dominuje Odyn, wszech-ojciec, lecz, jak to mocno podkreśliła autorka, chrześcijaństwo zaczyna się szerzyć, co zapewnia Czytelnikom podróże z Polski na Węgry, do krajów mroźniej północy, gdzie wciąż słychać muzykę kruków. Cherezińska nie boi się opisywać makabrycznych scen, które de facto naprawdę miały miejsce i za tą odwagę należy się jej spory plus. "Harda" wydaje się być zaklęta w czasie, cudownym mrocznym średniowiecznym klimacie, gdzie rządzili królowie i władcy, co sprawia, że w powieści czuć pewną majestatyczność, a przy tym dumę z powodu przodków.

Bohaterowie książki Elżbiety Cherezińskiej to kolejna naprawdę bardzo, bardzo mocna zaleta "Hardej". Jej postacie są przede wszystkim wyraziste, różnorodne i nieszablonowe. Każdy z bohaterów tej powieści ma mocno zarysowany charakter, w którym uwydatnione są nie tylko zalety, ale także i wady. Dzięki temu nie są to wyłącznie papierowe postacie, ale pełnokrwiści bohaterowie, de facto, historyczni, co czyni ich jeszcze bardziej "żywymi" bohaterami. Ponadto "Harda" obejmuje kilka wątków czasowych, przez co można dokładnie zaobserwować ewolucję charakterów poszczególnych bohaterów, a to jest zdecydowanie na plus. Na największe wyróżnienie zasługuje oczywiście sama Harda Pani, Świętosława. To bohaterka, którą dosłownie pokochałam od pierwszej chwili! Sława wyróżnia się ciętym językiem, upartością, sprytem, a nader to dumą i pewnością siebie. Ponadto,choć zdaje sobie sprawę ze swojej roli, ma własne ambicje i uparcie dąży do celu, nie odrzucając przy tym słabości innych osób. Jest gotowa poświęcić siebie dla dobra innych i jest w stanie zepchnąć własne uczucia na dalszy plan. Świętosława- Sigrida, jak ją później nazywano to postać dynamiczna i energiczna i za to właśnie ją polubiłam, a kocham takie wyraziste postacie. Jeśli chodzi o bohaterów męskich, to jestem pod ogromnym wrażeniem postaci księcia Mieszka, bo choć uczyłam się o nim sporo lat wcześniej, to jednak nie zastanawiałam się nad jego charakterem. Elżbieta Cherezińska rzuciła mi na to sporo światła. Mieszko to przede wszystkim zdobywca, pan, który rządzi sprawiedliwie i stanowczo, a uczuciom okazuje mniej uwagi. Książę Piastowski to także wyśmienity strateg i mistrz przewidywania oraz sprytu, takie przedstawienie tej postaci bardzo mi pasowało, bo taki powinien być Mieszko, władca. Moim ulubionym męskim bohaterem tej książki zdecydowanie jest Olav, ukochany Świętosławy. Nie potrafię wyrazić, jak bardzo kocham tą postać- uparty, waleczny, pokorny choć stanowczości nie można mu odmówić. Olav to zdecydowanie postać, której najwięcej kibicowałam i jestem ogromnie ciekawa jak potoczą się jego losy w "Królowej".

Tak, jak pisałam wcześniej, Elżbieta Cherezińska pisać porywająco zdecydowanie potrafi. Jej pisarski styl to bogata paleta metafor i zmyślnych epitetów, wzbogaconych dodatkowo wrzucanymi gdzieniegdzie zwrotami w języku łacińskim, co bardzo ładnie oddaje średniowieczny klimat "Hardej". Cherezińska niejednokrotnie udowodniła, że nie boi się pisać, co bardzo mocno widać podczas niektórych scen. Język jakim operuje w "Hardej" to język niezwykle barwny i zdecydowanie nie można narzekać na brak kunsztu pisarskiego. Dodatkowo, wspomniane zwroty łacińskie nadają powieści nieco podniosłej wymowy, co jest zdecydowanie na plus, gdyż oddaje średniowieczny klimat, zwroty są mocne, ale nie przesadzone. Mogę jeszcze dodać, że "Hardą" pomimo jej sporej objętości czyta się naprawdę szybko.


"Hardą" kocham za wiele, wiele aspektów, a powyższe pełne zachwytów argumenty są tego świetnym dowodem. Świetna, porywająca fabuła, wartka akcja, średniowieczny klimat, pełnokrwiści bohaterowie, a  to wszystko napisane kunsztownym językiem, nic dodać, nic ująć! Jako czytelniczka zaprawiona w bojach, mogę śmiało twierdzić, że dawno nie czytałam tak dopracowanej powieści i liczę na to, że "Królowa", jeśli to tylko możliwe, okaże się jeszcze lepsza!
"Harda" to zdecydowanie powieść dla ambitnych Czytelników, którzy poszukują porywającej historii. To powieść idealna dla tych, którzy chcą zniknąć na kilka ładnych godzin, jeśli nie dni - "Harda" okaże się wyborem idealnym! Nie muszę chyba wspominać o miłośnikach literatury, w której główną rolę grają wątki historyczne, ta powieść jest dla Was! Zapewniam gorąco, "Harda" Was oczaruje! Myślę, że w świetle powyższych argumentów dalsze słowa zachęty są zbędne, zatem mogę tylko powiedzieć, że po "Hardą" sięgnąć warto i trzeba!

Ocena: 10/10.
Czytaj dalej »
on 29 lutego 20
Podziel się!
Etykiety
baśnie, historyczne, romans
Nowsze posty
Starsze posty

21 lutego

"Mroczne Materie. Złoty Kompas" - Philip Pullmann

O "Mrocznych Materiach" usłyszałam już jakiś czas temu, za sprawą filmu o tym samym tytule. Dopiero teraz jednak, za sprawą mojej przyjaciółki, która polecała mi gorąco tę trylogię, postanowiłam przeczytać pierwowzór. Przyznam szczerze, że wobec "Mrocznych Materii" mam dosyć mieszane uczucia, z jednej strony ta powieść mi się podoba, ale z drugiej, ta historia ma w sobie elementy absurdu, które skutecznie powstrzymują mnie od dania tej powieści 10 gwiazdek. Być może to kwestia tego, że od głównych bohaterów tej książki dzieli mnie jakieś 10 lat, przez co miałam problem aby 'wczuć' się w tą historię. Całkiem możliwe, że jestem po prostu za stara na tego typu klimaty.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Osierocona przez rodziców Lyra Belaqua żyje w Kolegium Jordana otoczona przez uczonych i kościół troskliwą opieką. Jednak najlepszym przyjacielem dziewczynki jest jej dajmon, bratnia dusza, Pantalaimon, a także chłopiec kuchenny Roger. Jedynym żyjącym krewnym Lyry jest jej wuj Asriel, wielki badacz i odkrywca. Kiedy Lord Asriel przybywa do Kolegium Jordana, dziewczynka dowiaduje się, że na całym świecie porywane są dzieci przez organizację zwaną Radą Oblacyjną, a ponadto, istnieje podejrzenie, że ma to związek z Pyłem, substancją, którą przyciągają wszyscy z wyjątkiem dzieci. Gdy dziewczynka zostaje wysłana na szkolenie do bogatej i wpływowej damy, Pani Coulter, odkrywa, ze Roger zniknął. Postawia więc go odszukać, ale nie spodziewa się, jak bardzo niebezpieczna jest ta wyprawa.
Tak jak pisałam wcześniej, "Złoty Kompas" to powieść wobec której mam mieszane odczucia i nie jestem w stanie ustosunkować się do niej bezpośrednio. Sama historia była w gruncie rzeczy przyjemna, natomiast cały efekt psuła mi wszechobecna dziecięca naiwność, a także pewne zwroty akcji, które były tak oczywiste i do przewidzenia, że wręcz pozbawione pewnej dorosłej logiki. Już od pierwszych stron wyraźnie widać, że pozycja ta jest adresowana do dzieci, dlatego też nie miałam wobec tej książki jakichś wielkich oczekiwań. 

Przyznam szczerze, że choć fabuła "Złotego Kompasu" jest bardzo dobrze skonstruowana, i przez całą powieść się rozwija, dosyć opornie szło mi wciągnięcie się w tą powieść. Brakowało mi momentów, które by mnie zaskoczyły czy wywołały we mnie jakiekolwiek emocje, które sprawiłyby, że byłabym w stanie zapałem przewracać kolejne strony, porywów serca. Philip Pullman wprowadził do fabuły wydarzenia, które były albo zbyt przewidywalne, albo zwyczajnie mnie nudziły. Miałam wrażenie, że pewne wydarzenia zostały wplecione w tą powieść na siłę, co sprawiało, że ciężko było mi wykrzesać z siebie zainteresowanie rozwojem fabuły. Dodatkowo raz czy dwa, zrobiłam sobie przerwę od tej książki i zaczęłam czytać powieści bogatsze w aspekty fabularne. Szczerze mówiąc, wciągnęłam się dopiero pod sam koniec i to właśnie tajemnicza aura, która wówczas się ujawniła, sprawiła, że byłam skłonna wystawić tej pozycji pozytywną opinię.

Philip Pullmann wyposażył "Mroczne Materie" w dynamiczną akcję, co niewątpliwie jest zaletą tej powieści. Wydarzenia toczą się lawinowo, dlatego na ich brak nie można zdecydowanie narzekać. Choć zazwyczaj uwielbiam powieści, w których akcja nabiera tempa niemal już od samego początku, to jednak w kwestii tej książki mam drobne zastrzeżenie. Jak pisałam wcześniej, trudno mi było wczuć się w tą powieść, pomimo sporej ilości wydarzeń. Wynikało to z tego, że opisanym wydarzeniom brakowało emocji, pewnego rodzaju dramatyzmu, który sprawiłby, że oceniłabym tą powieść znacznie wyżej. Uważam jednak, że młodsi Czytelnicy z powodzeniem będą bardzo emocjonalnie przeżywać tą powieść, dla mnie jednak, być może z racji wieku, tych emocji brakowało. Stąd moje odczucie, że opisane wydarzenia były dla mnie siłą wciśnięte w tą powieść, a przy tym suche, czego jednak nie mogę powiedzieć o zakończeniu książki.

Klimat tej książki to jak dla mnie jej największa zaleta, ale również siedlisko drażniących mnie absurdów. Philip Pullmann wykreował świat, gdzie świat rzeczywisty i materialny przeplata się ze światem duchowym, mitycznym. Tym samym stworzył bardzo unikalny klimat fantasy  świat, w którym ludzie żyją mając obok siebie swoje dajmony, bratnie dusze, rodzaj podświadomego przyjaciela, a ten pomysł bardzo przypadł mi do gustu. Taka kreacja świata przedstawionego sprawia, że powieść utrzymana jest w onirycznym i tajemniczym nastroju, któremu ciężko jest się oprzeć.  Tym, co jeszcze dodaje pewnego klimatycznego uroku tej książce, to fakt, że autor porusza w niej różne kwestie sporne, takie jak religia i świat duchowy, co nasunęło mi skojarzenia z filozofią Platona o świecie będącym odbiciem świata realistycznego, co samo w sobie jest dobrą koncepcją. Pullmann nie rozwinął jednak bardziej tych kwestii spornych, ale podejrzewam, że  zrobi to w kolejnych częściach trylogii. Co mi się jednak w tej książce nie podobało to fakt, że wszystkie wydarzenia były uderzająco przewidywalne, mało tego, główna bohaterka potrafiła poradzić sobie ze wszystkim, choć miała dopiero 11 lat. Wydawało mi się to strasznie sztuczne, a przez to irytujące.
"Doświadczony kłamca wcale nie musi mieć dużej wyobraźni; w gruncie rzeczy, wielu z nich w ogóle jej nie ma i dlatego właśnie potrafią kłamać w tak przekonujący sposób."
Język, jakim operuje Philip Pullmann to czysta mieszanina stylu prostego i oszczędnego w środkach z elokwencją, dotyczącą podejmowanej w tej książce tematyki naukowej, religii czy duchowych więzi. Niejednokrotnie autor zbacza z takiego zamiaru, starając się wytłumaczyć zawiłe i sporne kwestie językiem Lyry, dziewczynki o bardzo bogatej wyobraźni. Przyznam, że bywały chwile, gdy drażniła mnie ta mieszanka stylu, zupełnie jakby autor nie mógł się zdecydować czy pisze powieść dla dzieci czy krytyczny traktat na temat religii. Jednak muszę przyznać, że w miarę jak przewracałam kolejne strony, ta mieszanina przestała mi przeszkadzać, a powieść nabrała dla mnie uniwersalnego wydźwięku. Pomyślałam sobie, że autor może chciał w ten sposób w pewien sposób ukształtować dzieci, tak aby kwestionowały, doszukiwały się, grzebały i starały się dotrzeć sens w tym, czego nie sposób określić logiką. 

Bohaterowie to kolejny aspekt w tej książce, który sprawia, że nie potrafię się do niej ustosunkować w sposób jednoznaczny. Z jednej strony bohaterowie "Złotego Kompasu" wyróżniają się kreatywną kreacją i różnorodnością charakterów, zwłaszcza Lyra i Roger. Philip Pullmann stworzył bohaterów bardzo realistycznych, bowiem na pozór Lyra i Roger niczym nie różnią się od pozostałych dzieci, kochają przygody, wspólne zabawy i psoty, a ich ujmującej dziecięcej szczerości nie sposób odmówić słodkości. Jednak jest też druga strona medalu, którą jest niezwykła wrażliwość, inteligencja oraz zdolność do łączenia faktów, a tymi cechami odznacza się Lyra. Choć autor chciał zapewne w ten sposób podkreślić, że Lyra zwykłym dzikiem nie jest, to jednak u mnie wywołał wrażenie sztuczności, dziewczynka wydawała mi się zbyt dojrzała, co psuło mi nieco przyjemność z czytania tej powieści. Jej inteligencja i wiedza, były jak dla mnie zbyt duże dla jedenastoletniej dziewczynki, a przez to sztuczne i wymuszone. Pomimo tego nie potrafiłam nie zapałać do niej sympatią i "patrzyłam przez palce" na jej jednocześnie dziecinne, a zrazem dorosłe zachowanie.

Podsumowując "Złoty Kompas" to dobrze opowiedziana historia o losach pewnej dziewczynki, jednak  można się doszukać  wielu drażniących kwestii, które zostały przedstawione albo w sposób zbyt oczywisty i pozbawiony logiki, albo zwyczajnie autor nie wymaga od swoich Czytników bystrego oka. Pamiętając jednak, że jest to historia adresowana do dzieci, mogę powiedzieć, że pod tym względem jest to dobra powieść i swojemu dziecku na pewno ją przeczytam. Patrząc jednak z perspektywy dojrzałego i dorosłego Czytelnika, muszę stwierdzić, że jest to powieść nacechowana dziecięcą naiwnością i brakiem spostrzegawczości. Z pewnością nie mogę określić tej pozycji mianem wybitnej, choć może gdybym przeczytała ją kilka (sporo) lat wcześniej, możliwe, że byłabym tą pozycją zachwycona. Niemniej jednak, po prostu nie umiem wystawić tej książce negatywnej oceny, ponieważ w gruncie rzeczy była to powieść całkiem niezła.
"Mroczne Materie. Złoty Kompas" to powieść, którą polecam zdecydowanie młodszym odbiorcom, dzieci będą miały z czytania tej serii wielką radość, nawet jeżeli w pełni nie pojmą treści i wartości, jakie ta powieść przekazuje. A jest ich wiele, jak przyjaźń, zaufanie, determinacja i wytrwałość. Jeśli chodzi o starszych Czytelników, to uważam, że jest to kwestia bezsporna, sami musicie zdecydować czy ta powieść przypadnie Wam do gustu. Jeśli lubicie historie, których bohaterami są jeszcze dzieci, to śmiało polecam, jeśli nie, szukajcie ambitniejszej literatury. Nie ukrywam, że choć ta powieść bardziej przypadła mi do gustu niż nie, to jednak było kilka rzeczy, do których mogłabym się w niej przyczepić, co sprawia, że nie jestem w stanie dać tej książce nie więcej niż 5 gwiazdek.

Moja ocena: 5/10.:)
Czytaj dalej »
on 21 lutego 3
Podziel się!
Etykiety
baśnie, dla nastolatków, fantasy, współczesność
Nowsze posty
Starsze posty

17 lutego

"Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet"- Karolina Bednarz


W chwili publikacji tej recenzji, mój blog ma już dwa lata i kilka miesięcy, co bardzo mnie cieszy, gdyż oznacza to, że moja przygoda z recenzowaniem trwa już dość długo. Duma mnie rozpiera, a blog i jego rozwój to niewątpliwie coś z czego mogę być dumna. Czytelnicy, który śledzą rozwój tej strony zapewne nie raz i nie dwa natknęli się na posty, w których piszę otwarcie o swoich zainteresowaniach, w tym między innymi o Japonii. A kulturą tego kraju interesuję się już bardzo długo, ponad 9 lat, jednak stosunkowo niedawno zaczęłam czytać reportaże, blogi i książki o tematyce Kraju Kwitnącej Wiśni, dzięki czemu mogłam zacząć poszerzać swoją wiedzę na temat tamtejszych zwyczajów i samej kultury. Lektura "Kwiatów w pudełku" w sposób znaczny poszerzyła moją wiedzę o Japonii, głownie o traktowaniu tam kobiet i kobiecej mentalności. Co bardzo ciekawe, dotąd żadna książka o Japonii nie niosła ze sobą tak szczerej i bezpośredniej opinii o losach japońskich kobiet, co sprawia, że jestem bardzo usatysfakcjonowana tą pozycją i jej mottem -"kobiety też mają swoje prawa".

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
W Japonii nie łatwo jest być kobietą. Dawniej japońskie córki nazywane były "kwiatami w pudełku", miały być darem dla przyszłego męża, podarunkiem dla teściów. Ich rolą było dbać o dom, opiekowanie się dziećmi czy usługiwanie mężowi. Nie były sojuszniczkami, partnerkami lecz własnością męża. Życie japońskich kobiet ograniczało się jednie do wnętrza domu, gdzie były chronione przed światem, pozbawione swoich praw, głosu, dumy. "Kwiaty w pudełku" to reportaż zawierający historie japońskich kobiet na przestrzeni lat, tych, które pozostały ciche i pokorne i tych, które walczyły o swoje prawa. To historia o tym, jak zmieniała się Japonia przed i po II Wojnie Światowej opowiedziana w bardzo osobisty sposób, przez te, które są nazywane "kwiatami narodu".
"Kwiaty w pudełku"  to zupełnie inny obraz Japonii, niż ten, z którym zetknęłam się do tej pory. Autorka nie skupia się bowiem na samych superlatywach Kraju Kwitnącej Wiśni, nie przedstawia Japonii widzianej oczami Europejczyków, jako kraju egzotycznego i emanującego pięknem, przeciwnie pokazuje Japonię z perspektywy jej mieszkanek, nie zawsze w samych pozytywach. Lektura "Japonii oczami kobiet" otworzyła mi oczy na wiele aspektów dotyczących nie tylko traktowania japońskich kobiet, ale także tych, o których nigdzie wcześniej nie mogłam do tej pory przeczytać. 

"Japonia oczami kobiet" to zbiór wywiadów z Japonkami, które opowiadają o swoim życiu w przed i powojennej Japonii. Historie Japonek stanowią w tej powieści główną oś fabuły, co więcej są to bohaterki dosłownie z krwi i kości, przez co postrzegamy je jako autentyczne postacie, a nie wymyślone. Opisane wywiady opowiadają historie różnych kobiet z różnych okresów ich życia, dzięki czemu można dostrzec bogatą różnorodność opisanych historii, co ciekawe każda historia stanowi osobny wątek, dzięki czemu lektura książki jest dynamiczna, a nuda odchodzi w zapomnienie. Kolejną niewątpliwą zaletą opisanych historii jest różnorodna tematyka, jaką one podejmują, gdyż nie ulega wątpliwości, że przedwojenna Japonia choć mocno ograniczała rolę kobiet w społeczeństwie, to jednak dochodzący do głosu feminizm, doprowadził do wprowadzenia zmian, a kobiety zyskały więcej praw. Karolina Bednarz mocno podkreśla, że nawet ograniczone przez tradycje i konwenanse społeczne, kobiety pragnęły wolności, a tym samym ich wyraźny bunt miał ogromny wpływ na ukształtowanie się późniejszego japońskiego ustroju.

Przyznam, że Japonia, którą autorka opisuje w tej książce to obraz nieco szokujący, z tego względu, że jest to obraz zupełnie innej Japonii niż tej, którą znamy dzisiaj. Nigdy wcześniej nie miałam okazji przeczytać o dawnej, przedwojennej Japonii ani też o losach mieszkających tam kobiet i zapewne dlatego kontrast między dawną, a obecną Japonią wywarł na mnie tak wielkie wrażenie. Karolina Bednarz podejmuje w swojej książce wiele tematów dotyczących Japonii, jednak zdecydowanie to losy Japońskich kobiet stanowią podwaliny dla tej powieści. Tradycja "córek w pudełkach" rozpoczynała się już w domu, w chwilach najwcześniejszego dzieciństwa. Rolą córek było dobre zamążpójścia, spłodzenie potomstwa i posłuszne usługiwanie mężowi, ich życie ograniczyło się więc wyłącznie do ogniska domowego. Pozbawione prawa głosu, swobód społecznych a także prawa do podejmowania płatnej pracy, często były silnie zależne od męża, który z kolei był wolny od konwenansów. Jak pisałam wcześniej, japońskie kobiety, a przynajmniej ich cześć walczyła o swoje prawa, za co często spotykały ich przykre represje i niekiedy bardzo surowe konsekwencje. Czasem ograniczano ich rolę tylko ze względu na to, że były kobietami.

Obraz, jaki w swojej książce przedstawia Karolina Bednarz to obraz Japonii zbudowanej na żelaznych zasadach, kategorialnych, kastowych podziałach, Japonii wyłaniającej się spośród gruzów II Wojny Światowej, ale także mocno konserwatywnej, gdzie "zmiana i tolerancja" nie mają wartości ani żadnej mocy. Autorka oprócz rodzącego się w Japonii feminizmu podejmuje również wiele innych tematów, braku tolerancji dla ludzkich słabości, między innymi problem bezdomności, który w obecnej Japonii jest zwyczajnie ignorowany. Japończycy przywiązani do piękna, odpychają  bród i bezdomność w przekonaniu, że mogą zostać tym problemem dotknięci, zarażeni. Lubują się w przekonaniu, że istnieje podział na "czystą i piękną Japonię" pozbawioną chorób, brudu, bezdomności oraz "Japonię brudną" zarezerwowaną dla bezdomnych i chorych, "nieczystych" Japończyków. To problem braku tolerancji, który dzisiaj jest nadal aktualny. Japończycy nie chcą mieć do czynienia z osobami chorymi, trędowatymi czy bezdomnymi. Tematów między innymi,  chorób, braku tolerancji wobec mniejszości LGBT  się unika, z myślą, że skoro się o nich nie mówi, to te problemy po prostu znikną. Jednak bierna postawa w obliczu problemów, które można by rozwiązać w sposób tani i prosty, zdecydowanie przeważa, gdyż Japończycy nie podejmują żadnej próby zwalczenia ich, pozwalając by one nadal istniały i się rozprzestrzeniały. Podobną politykę przyjmuje się także, jeśli chodzi o molestowanie seksualne, gwałty, prostytucję i aborcję- o tym się nie mówi, a fakt, że padło się ofiarą takiego traktowania jest uznawany za wstydliwy, co prowadzi do kolejnego popularnego w Japonii problemu, jakim jest depresja, a w konsekwencji liczne samobójstwa. Takim osobom w żaden sposób się nie pomaga, ale się je piętnuje. Jednak warto zauważyć, że powstają samodzielne organizacje, które są przeciwko takiej dyskryminacji, co jest naprawdę ogromnym krokiem ku zdrowiu psychicznemu Japończyków.

Co jeszcze mnie w tej powieści zszokowało, to japońska edukacja i nastawienie na jak największe zarobki. W mediach określa się Japonię jako kraj wysoko rozwinięty pod względem edukacji i w pewnym sensie jest to fakt, ponieważ niemal każdy obywatel tego kraju po ukończeniu szkoły średniej, uczęszcza na uniwersytet. Bednarz jednak demaskuje system nauczania w japońskich szkołach. Od dzieci w japońskich placówkach szkolnych nie wymaga się wiele, w szkołach średnich uczą się przybijania pieczątek, by później umieć je przybić ładnie w pracy. Szokujący jest również poziom nauki języków obcych, gdyż japońskie dzieci muszą znać niezliczoną ilość słówek, podczas gdy komunikacja w tym języku jest na poziomie zerowym. W pracy wcale nie jest łatwiej, Japończycy nie znają określenia takiego jak samodoskonalenie, samorealizacja, są gotowi pracować ponad siły, byleby otrzymać podwyżkę, zadowolić szefa. Praca jest dla nich na pierwszym miejscu,  o wiele mniej liczy się rodzina. Japończycy są nastawieni na zysk, szacunek w społeczeństwie, a nie na własne plany, pragnienia czy samorealizację.

Styl, jakim posługuje się Karolina Bednarz w niczym nie przypomina suchego i dokumentalnego stylu znanego z wielu reportaży. Przeciwnie, książkę czyta się płynnie i lekko. Fakt, że jednej japońskiej kobiecie przypisany jest jeden rozdział dodatkowo wpływa korzystnie na lekturę, gdyż dzięki płynnemu i barwnemu językowi autorki, każdą historię można potraktować jak dobrą opowieść, z tym, że są to opowieści na faktach. "Japonia oczami kobiet" to powieść stosunkowo cienka, liczy nieco ponad 200 stron, dlatego sama lektura nie zajmuje dużo czasu. Ze względu jednak na tematy, które są poruszane w tej książce, warto poświęcić jej chwilę refleksji, ponieważ trzeba przyznać, Japonkom nie sposób nie współczuć.

Choć Japonia to piękny i bogaty kraj, którym jestem zafascynowana, smutnym jest to, z jak wieloma problemami borykają się jego mieszkańcy. O wycieczce do Japonii marzę od dawna, jednak nie chciałabym zamieszkać tam na stałe. Dzięki tej książce dużo się nauczyłam, a przede wszystkim doceniłam polski ustrój i szkolnictwo, bo jednak polska edukacja w większości placówek  jest na bardzo wysokim poziomie, o czym miałam okazję się przekonać i bardzo sobie to cenię, mało tego jestem dumna z tego wysokiego poziomu, nie tylko na Uniwersytecie, ale także w poprzednich szkołach, np. w moim gimnazjum. Dzięki "Japonii oczami kobiet" jeszcze bardziej doceniłam polską kulturę i tradycję, a to uważam, kolejna olbrzymia zaleta tej książki.

"Japonia oczami kobiet" to zupełnie nowy obraz Japonii konserwatywnej, uparcie zamkniętej na rodzący się liberalizm, przywiązanej do własnej tradycji, korzeni, przodów. Powieść Karoliny Bednarz wywarła na mnie spore wrażenie i pozwoliła mi zobaczyć Japonię na nowo, może trochę krytycznie. Niemniej jednak nie uważam, aby czytanie tej powieści by czasem zmarnowanym, gdyż jej lektura pozwoliła mi znacznie poszerzyć swoją wiedzę o Japonii, co było bardzo dobrym doświadczeniem. Otworzyła mi też oczy na to, jak dawniej żyły japońskie kobiety, jak żelazne wówczas były zasady, co dość mocno kontrastuje z współczesną, otwartą i tolerancyjną Japonią. Dlatego też uważam, że jest to pozycja warta przeczytania i poświecenia jej nieco refleksji. 
Dla każdego fana Japonii, reportaż "Kwiaty w pudełku" jest pozycją wręcz obowiązkową. To również idealna pozycja dla tych, którzy chcą zgłębić swoją wiedzę o Japonii. Reportaż Karoliny Bednarz to także ten rodzaj literatury kobiecej, który każda świadoma siebie kobieta powinna przeczytać. To pozycja idealna dla tych, którzy pragną poszerzyć swoje horyzonty, zgłębić wiedzę i wreszcie, to obowiązkowa lektura dla kobiety, która uświadamia za jak wiele współczesne kobiety powinny być wdzięczne swoim poprzedniczkom, ponieważ wiedzę zdobywa się przez pokolenia. W świetle recenzji i przedstawionych w niej argumentów nie mam po prostu nic więcej do dodania, tę literaturę znać warto i przeczytać trzeba!

Moja ocena:8/10.:)
Czytaj dalej »
on 17 lutego 1
Podziel się!
Etykiety
Japonia, współczesność
Nowsze posty
Starsze posty

10 lutego

"Żniwiarz. Czerwone słońce"- Paulina Hendel


Jakiś czas temu na blogu pojawiła się recenzja pierwszej części, "Żniwiarz. Pusta Noc".  I choć moja opinia o "Pustej Nocy" była raczej krytyczna niż zachęcająca, to jednak czysta ciekawość skłoniła mnie do sięgnięcia po kolejną część. I o tyle, o ile po pierwszym tomie byłam dosyć negatywnie nastawiona do tej serii, to jednak tom drugi zachwycił mnie, ldo tego stopnia, że jestem przekonana, iż niebawem sięgnę po "Trzynasty Księżyc". "Czerwone słońce" okazało się być całkowitym przeciwieństwem tego, co zastałam w poprzedniej części, co sprawiło, że zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona i absolutnie nie żałuję sięgnięcia po drugi tom serii "Żniwiarz".

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Rok temu Magda wiodła życie całkiem zwyczajnej dziewczyny, przeżywała swoją pierwszą miłość, pogodziła się z faktem, że przerwała studia, a obecnie pracuje w rodzinnej księgarni, od czasu do czasu towarzyszy wujkowi Felksowi w polowaniach na słowiańskie demony. Tak wyglądało życie Magdy do pewnego czasu... Rok po tragedii, jaka miała miejsce w Wiatrołomie, Magdalena powraca do życia w nowym ciele. A to nie jedyny aspekt, który uległ przemianie, zmienił się również charakter Magdy. Dziewczyna pragnie zemsty i jest gotowa zrobić wszytko, aby zniszczyć Pierwszego Żniwiarza. Mało tego, żyjących żniwiarzy pozostała zaledwie garstka, lecz nawich wciąż zaczyna przybywać.
Przyznam szczerze, że gdy tylko przeczytałam kilka stron "Czerwonego słońca", miałam przeczucie, że ta powieść mi się spodoba, nie myliłam się. Mając w pamięci wrażenie, jakie wywarł na mnie tom pierwszy, byłam bardzo pozytywnie zaskoczona tym, jak bardzo spodobała mi się kolejna część. Bardzo wyraźnie widać, że autorka bardzo poprawiła swoje umiejętności pisarskie, nie tylko pod względem stylu, lecz także kreacji bohaterów, sposobu budowania napięcia, a przede wszystkim mrocznego i niezwykłego klimatu, a za tym bardzo tęskniłam. Będąc już po lekturze "Czerwonego słońca" mogę tylko powiedzieć, że czytanie tej części było dla mnie czystą przyjemnością, co więcej autorka zapewniła mi, to, co spodziewałam się w niej odnaleźć, słowiański folklor i kulturę rodem z dawnych piastowskich legend.

Od pierwszej strony widać, jak bardzo autorka się poprawiła i wyraźnie nie próżnuje, bowiem "Czerwone słońce" urzekło mnie już od samego początku. Pojawiający się coraz bardziej niebezpieczni nawi, dramatyczna walka z czasem i nowi krewni rodziny Wojnów wnoszą do fabuły sporo najróżniejszych emocji, od zaskoczenia, po śmiech i strach o życie tych ulubionych bohaterów. Paulina Hendel bardzo ubarwiła w ten sposób fabułę sprawiając, że wprawny czytelnik bez trudu odkryje w "Czerwonym słońcu" coś dla siebie.

Z moich prób dawkowania sobie tej lektury na jakieś kilka dni, kiedy zamierzałam siedzieć z nosem w książkach podczas nauki do egzaminów, nic nie wyszło, ponieważ "Czerwone słońce" pochłonęłam w niecałe trzy dni, a mój apetyt nadal nie został zaspokojony. W przypadku tej części akcja gwałtownie nabiera tempa już niemal od pierwszej strony, a z każdą kolejną tylko przyśpiesza. Dzięki temu podczas lektury "Czerwonego słońca" absolutnie nie może być mowy o nudzie, ponieważ autorka co chwilę rzuca pod nogi swoim bohaterom kolejne kłody, przez co z każdą kolejną przeczytaną stroną  mocno trzymałam kciuki za jej bohaterów. Niemal każda strona tej powieści jest wypełniona wartką akcją, co doskonale odzwierciedla fakt, że druga część serii "Żniwiarz" została przeze mnie dosłownie pożarta i to o wiele szybciej niż bym sobie tego życzyła. 

W porównaniu do "Pustej Nocy", klimat tej części jest o wiele bardziej mroczny i niebezpieczny, co moim zdaniem stanowi kolejny walor tej książki. Dużą rolę w tym odgrywa barwna kreacja słowiańskich demonów, ponieważ są one o wiele bardziej niebezpieczne od tych, które grały pierwsze skrzypce w części pierwszej, a także Pierwszy Żniwiarz, który niespodziewanie powrócił z zaświatów. Wszystko to sprawia, że atmosfera tej książki z każdą kolejną stroną gęstnieje coraz bardziej, co potęguje nastrój tajemniczości i niepokoju. Podczas lektury nie mogłam powstrzymać ekscytacji i podejrzenia, że w kolejnych częściach wydarzy się coś więcej,a hordy słowiańskich demonów wypełzających z krainy zmarłych, to dopiero początek, a zarazem zapowiedź wspaniałej (mam nadzieję) kontynuacji serii.

Uwielbiam być świadkiem ewolucji charakterów, zmian wewnętrznych postaci, a "Żniwiarz. Czerwone słońce" Pauliny Hendel zdecydowanie mi to zapewnił. Bowiem postacie "Czerwonego słońca" to bohaterowie  nie tylko stanowiący świetną mieszankę charakterów, ale także bohaterowie dynamiczni, czego podczas lektury można być świadkiem. Podczas czytania "Czerwonego słońca" nie mogłam uwierzyć, że są to te same postacie, co w tomie pierwszym, bowiem ich osobowości uległy drastycznym przemianom. Trzeba przyzynać, że autorka nie szczędziła swoim bohaterom dramatycznych sytuacji, a przy tym nałożyła na ich barki nowe bagaże doświadczeń. Sympatyczna i miła Magda, postać, która bardzo przypadła mi do gustu w tomie pierwszym, po śmierci zmieniła nie tylko ciało, ale także i osobowość, stając się bezczelną i nieco ekscentryczną osobą, dziewczyną z bogatego domu. Mimo tego, zdarzały się chwile, gdy Magda zaczynała być znów dawną sobą, co bardzo mi się spodobało, gdyż to dowodzi, że dawna osobowość Magdy wciąż jeszcze w niej tkwi i bardzo ciekawi mnie jak dalej potoczą się jej losy. 

Język tej powieści, to chyba jedyny jej aspekt, który nie zmienił się tak drastycznie. W stylu Pauliny Hendel można doszukać się prostego, ale jednak barwnego języka, który łatwo zapada w pamięć. Dodatkowo dzięki prostocie i szczerości autorki, powieść czyta się lekko i przyjemnie. A w połączeniu z wartką akcją i wciągającą fabułą stanowi naprawdę dobre połączenie, o czym chyba najlepiej świadczy fakt, jak szybko ta książka została przez mnie pochłonięta.

Podsumowując, wrażenia z "Czerwonego słońca" są jak najbardziej pozytywne, a ja już nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po  kolejną cześć. Paulina Hendel udowodniła mi, że posiada potencjał i pozostaje mi mieć nadzieję, że jak najlepiej go wykorzysta w kolejnych tomach cyklu "Żniwiarz". Co więcej, warto zwrócić uwagę na to, że stosunkowo niewiele jest serii z motywem słowiańskim w tle, a to jak wiadomo ta fantastyczna część, ubarwiona mitami i w pewnym sensie kulturowym dziedzictwem Słowian, co sprawia, że literatura, która powyższe aspekty oferuje pozwala w pewien sposób odczuć fantastykę na nowo, w naszej rodzimej kulturze. A dzięki temu książki te są w pewnej mierze nam bliższe.
"Czerwone słonce" to naprawdę dobra kontynuacja serii, o wiele lepsza od swojej poprzedniczki, dlatego jeśli chodzi o kwestię read or not, mówię zdecydowanie: read. Literatura jaką oferuje Hendel nie tylko cieszy i odpręża, ale także pozwala łyknąć nieco wiedzy o dawnych polskich wierzeniach czy zwyczajach. To powieść, którą zdecydowanie wysoko oceniam, jak również bardzo polecam. Fanom twórczości Hendel, ufam, że seria "Żniwiarz" nie jest obca, a dla miłośników słowiańskiej kultury, to malutka perełka, którą warto odkryć. Polecam także tym, którzy mają ochotę na dobrą powieść z pełnokrwistymi bohaterami, wartką akcją i wciągającą fabułą, czyli dla tych, którzy szukają dobrej literatury. To pozycja, która jest idealna dla każdego, kto przeczytał pierwszy tom i nie miał po nim zbyt pozytywnych odczuć, nie zrażajcie się, gdyż drugi tom jest zdecydowanie lepszy! Polecam serdecznie!

Moja ocena:9/10. :)
Czytaj dalej »
on 10 lutego 1
Podziel się!
Etykiety
baśnie, fantasy, obyczajowe, romans, współczesność
Nowsze posty
Starsze posty

06 lutego

"Kraina życia"- Nicci French



O "Krainie życia" po raz pierwszy usłyszałam już jakiś czas temu, kiedy moja miłość do kryminałów zaczynała rozkwitać. Od tamtego momentu, była to powieść, na którą miałam wielką ochotę, toteż kiedy tylko udało mi się ją zarezerwować w najbliższej bibliotece, nie wahałam się ani chwili i przystąpiłam do lektury. Nicci French to para autorów, która tworzy kryminały powiedziałabym pewnego schematu "prześladowania" ofiary i w dużej mierze "Kraina życia" bazuje na takim prześladowanie emocjonalnym, co jest bardzo dobrą rzeczą w tej powieści, gdyż można dostrzec pewne psychologiczne jek podłoże. Muszę przyznać, że mam co do tej książki dosyć mieszane uczucia, gdyż były pewne aspekty, które mnie zaskoczyły, inne były natomiast po prostu przewidywalne. Natomiast wrażenie o całości książki jest pozytywne i muszę przyznać, że jest to bardzo dobra powieść psychologiczna z kryminalnym wątkiem w tle.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Abbie Devereux spotyka najgorszy koszmar w życiu, budzi sie w zupełnie obcym miejscu, związana i w ciemnościach. Jej porywacz zapewnia ją o jej rzekomym bezpieczeństwie, nieustannie jednak podkreśla, że to jak długo Abbie pożyje, jest zależne wyłącznie od niego, gdyż nadejdzie dzień, w którym podzieli los jego pozostałych ofiar. Dziewczyna wie, że jest to zapowiedz rychłej śmierci, robi więc wszystko, aby przeżyć jak najdłużej. W końcu udaje jej się uciec, jednak nigdzie nie jest bezpieczna, policja nie wierzy w jej zeznania, zaś ona sama czuje się nieustannie obserwowana.
"Kraina życia" na pewno nie jest powieścią lekką i łatwą. Warto jednak czytać ją z dużym zaangażowaniem, gdyż jak każda literatura zawiera w sobie ziarno prawdy, jakąś naukę, którą czytelnik powinien z tej książki wydobyć. To powieść sensacyjna, przesycona elementami thrillera i psychologii, w której to emocje wysuwają się na pierwszy plan, emocje ofiary i oprawcy. Podczas lektury tej książki uświadomiłam sobie, jak uderzające jest prawdopodobieństwo, że historia jaka przydarzyła się Abbie, może spotkać właściwie każdą kobietę, co sprawiło, że spojrzałam na nią nieco bardziej krytycznie i starałam się dostrzec pewne aspekty psychologiczne, a co za tym idzie, wysnuć z niej jakąś naukę.


Przyznam szczerze, że początek "Krainy życia" mnie urzekł, bowiem  już na wstępie obiecuje mroczną opowieść, obfitą w rozmaite tajemnice, niczym pajęcza sieć. A Czytelnik już od pierwszych stron błądzi po omacku, próbując dostrzec w tym wszystkim jakiś logiczny sens. Dwudziestokilkuletnia kobieta budzi się w nieznanym sobie miejscu, skrępowana i w ciemnościach, a tak mocny początek w wykonaniu Nicci French zrobił na mnie spore wrażenie. A przy tym uświadomiłam sobie, że z całą pewnością w książkach Nicci znajdę to, czego poszukuję w thrillerach, niepewności i nieco strachu, a taką dawkę emocji ta powieść zdecydowanie zapewnia. Choć całościowo pod względem fabularnym powieści nie mam nic do zarzucenia, to jednak nie da się ukryć, ze momentami ta powieść ma w sobie elementy absurdu. Okazuje się bowiem, że aby uciec z niewoli wystarczy po prostu uwolnić się z węzłów, odnaleźć właściwe drzwi i korytarz, moment, w którym Abbie ucieka był dla mnie sam w sobie absurdalny. Przecież była głodzona, zastraszana i wyczerpana zarówno fizycznie i psychicznie, nie wspominając o paraliżującym strachu, a jednak jakimś cudem, udało się jej oswobodzić skrępowane stopy i dłonie, pozbyć się kaptura i jeszcze zbiec ku wolności. Być może French chciała ukazać, jak bardzo człowiek jest kruchy, a jednocześnie niezłomny i silny, to jednak w tym przypadku wyszło zupełnie odwrotnie, zaś ja jestem zdania, że Abbie miała po prostu szczęście.


Akcja tej powieści to zdecydowanie jeden z jej największych atutów. "Kraina życia" wciąga już od pierwszej strony, a napięcie, jakie towarzyszy lekturze sprawia, że naprawdę ciężko jest się od niej oderwać. Dodatkowo mroczne wprowadzenie do historii sprawia, że Czytelnik już od samego początku zdaje sobie sprawę, że to, co wydarzy się w "Krainie życia" jest właściwie wielką niewiadomą. Autorka prowadzi z Czytelnikiem zażartą grę, co raz po raz wrzucając elementy zaskoczenia, co sprawia, że podczas lektury nie sposób się nudzić. Co więcej, widmo strachu, które towarzyszy Czytelnikowi już od pierwszych stron wcale nie odpuszcza. "Kraina życia" to powieść, która aż kipi od nadmiaru emocji, strachu, niedowierzania, determinacji, a autorka dobrze wie, jak utrzymać zainteresowanie Czytelnika przez całą książkę, i trzeba przyznać w  moim przypadku wyszło jej to świetnie!


Klimat tej książki łączy w sobie cechy thrillera, suspensu i powieści psychologicznej, co w wykonaniu French przyniosło naprawdę dobry rezultat. Początek utrzymany w tonie suspensu i oniryczności pozwala wywołać u Czytelnika lekkie zagubienie, poczucie dezorientacji, co sprzyja temu, że wydaje się, iż sens całej powieści gdzieś się rozmywa. Później jednak "mgła" opada, Abbie stara się jakoś ułożyć sobie życie, jednak przeszkadza jej poczucie, że jest obserwowana, dręczy ją również to, że wszyscy uważają ją za wariatkę, dlatego postanawia wszcząć śledztwo na własną rękę. Wówczas rozpoczyna się gra w kotka i myszkę, miedzy Abbie i jej oprawcą. Ta część łączy w sobie elementy thrillera i powieści psychologicznej, co sprawia, że odłożenie książki przed jej ukończeniem jest prawie niewykonalne.


Tym, co bardzo mnie w tej książce uderzyło i dało do myślenia, to to, że bardzo często społeczeństwo, a nawet organy medyczne czy prawa, uważają pojedyncze osoby za ofiary same w sobie, na podstawie charakteru, nieciekawej sytuacji w związku i dlatego nie wszczynają żadnych działań. Natomiast podstawą braku jakichkolwiek działań niekoniecznie jest brak dowodów, lecz stanowi to bardzo dobrą wymówkę. Ofiary, które doświadczyły przemocy są przez społeczeństwo nie rozumiane, często uważane za szalone, co kłóci się z tym, co organy prawne sobą reprezentują, bo przecież taką osobę powinno się chronić. Abbie to postać, której w tym okresie współczułam, gdyż nikt, absolutnie nikt nie uwierzył w to, że została ona porwana, a całą sprawę właściwie umorzono. Wątek psychologiczny został w tej powieści bardzo dobrze dopracowany ,a niezrozumienie sytuacji Abbie, autorka przedstawiła bardzo dobitnie i to nie tylko z jej perspektywy, co czyni "Krainę życia" powieścią, której sporym atutem jest wątek psychologiczny.


W powieści Nicci French można odnaleźć mnóstwo postaci, z pośród których każda coś sobą reprezentuje, jednak na pierwszy plan zdecydowanie wyłania się postać Abbie. To kobieta z charakterem, inteligentna i sprytna, a przy tym uparta i zdeterminowana. I choć jak pisałam wcześniej, współczułam jej gorąco  z powodu braku zrozumienia, to jednak na tym się skończyło. Nie potrafiłam jej w żaden sposób polubić, cechy jej osobowości, które powyżej wymieniłam w jej przepadku do mnie nie przemawiały- dla mnie pozostała ona postacią, która miała po prostu szczęście,iż udało jej się przeżyć. Poza tym jednak była wyłącznie papierową postacią, której realizmu dodawał jedynie fakt, że to, co spotkało ją, może przydarzyć się każdemu z nas.


Język jakim operuje Nicci French  to język przede wszystkim bezpośredni i brutalnie szczery, a pięknych słówek czy barwnych, bogatych w strojne epitety wyrażeń raczej nie ma co tutaj szukać. W stylu pisarskim autorki dominuje brutalna prostota, która chwilami może szokować, jednak z całą pewnością nie pozostawia uczucia niedosytu. Wartka akcja i wciągająca fabuła bardzo dobrze komponują się z stylem pisarskim Nicci French, ponieważ  książkę czyta się bardzo szybko, choć ja jednak radziłabym dawkowanie jej ze względu na pewne aspekty, które po prostu lepiej sobie przemyśleć zanim ponownie weźmie się do lektury.

"Kraina życia" to moje pierwsze i na pewno nie ostatnie spotkanie z piórem Nicci French, gdyż bardzo chętnie zapoznam się z innymi dziełami tej autorki. Ta powieść daje dużo do myślenia, przede wszystkim uczy, że nie należy ufać każdej napotkanej w swoim życiu osobie, a o pewnych sprawach lepiej milczeć. To pozycja, która uświadomiła mi, że bardzo często policja nie podejmuje jakichkolwiek działań w oparciu o słowo, ofiary, nawet najprawdziwsze. Działają wyłącznie na podstawie dowodów, a tych niestety często nie ma, a przynajmniej nie od razu. "Karina życia" uczy także, jak wielką rolę w sytuacjach zagrożenia odgrywa wytrzymałość psychiczna człowieka i jak ważne jest w takich sytuacjach opanowanie, bo własnie ono może być kluczem do przetrwania. "Kraina życia" to mocna powieść sensacyjna, która dostarcza niezapomnianych wrażeń.
"Kraina życia" to dobra powieść dla miłośników mocnych thrillerów i powieści sensacyjnych. Chwilami wstrząsa i zaskakuje, dlatego nie zawsze wiadomo czym na kolejnej stronie zaskoczy Czytelnika autor. Dla tych, których psychologiczne chwyty interesują, będzie to powieść wręcz idealna, gdyż psychologia to nieodłączny element tej powieści. Polecam serdecznie także tym, którzy mają ochotę na mocna lekturę, ta książka jest dla Was!

Moja ocena: 6/10:).

Czytaj dalej »
on 06 lutego 4
Podziel się!
Etykiety
obyczajowe, thriller
Nowsze posty
Starsze posty

01 lutego

PODSUMOWANIE STYCZNIA 2020



Witajcie kochani!
Styczeń był jak dotąd najbardziej pracowitym miesiącem od czasu kiedy rozpoczęłam studia, głównie z powodu sesji. Na całe szczęście mogę powiedzieć, że moja sesja już niemal dobiegła końca, co oznacza, że lada moment, będę mogła cieszyć się prawie całym miesiącem wolnego. Wolnego w przenośni, ponieważ owszem będę miała mnóstwo czasu dla siebie, niemniej jednak na pewno będę chciała poświęcić ten czas nie tylko na zasłużony odpoczynek, ale także na napisanie pracy, która w maju będzie miała sporą wagę przy zaliczeniu roku akademickiego, a przynajmniej z literatury staropolskiej. Styczeń 2020 był miesiącem bardzo pracowitym nie tylko ze względu na sesję, ale także na to, że w tym okresie w moim życiu miało miejsce kilka zmian, bo oprócz nauki przez pewien czas, doszła jeszcze opieka nad dziećmi, więc oprócz pisania referatów, robienia prezentacji na zaliczenie czy nauką do egzaminów, miałam pełne ręce roboty. Pod względem czytelniczym uważam, że jest to bardzo udany miesiąc, chociażby dlatego, że poza tymi wszystkimi obowiązkami, znalazłam czas na obcowanie z literaturą, co przy takim ograniczeniu czasowym, jest samo w sobie czymś, z czego mogę być dumna. W pierwszym miesiącu roku 2020, przeczytałam 6 książek i z dumą mogę stwierdzić, że w większości były to bardzo udane pozycje.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Styczeń rozpoczęłam od "Hotelu pod jemiołą" Paula Richarda Evansa, którą ciepło wspominam i zdecydowanie jest to dobra pozycja na święta Bożego Narodzenia. Następnie w kolejce była "Ekspozycja" Remigiusza Mroza, czyli książka, w której absolutnie się zakochałam i stałam się wielką zwolenniczką prozy polskiego autora. Później sięgnęłam po trzeci tom trylogii "Igrzysk Śmierci. Kosogłos" autorstwa Suzanne Collins, która również bardzo przypadła mi do gustu. Po pełnej zwrotów akcji powieści Collins, zapragnęłam powieści grozy i strachu i pełna zapału przystąpiłam do lektury "Krainy życia" Nicci French, która w sposób zadowalający spełniła moje oczekiwania względem tej pozycji. Z "Krainy życia" można spodziewać się niebawem recenzji na blogu, gdyż nareszcie dysponuję w miarę wolnym czasem. Następnie sięgnęłam po "Mroczne Materie. Złoty Kompas" pióra Philipa Pulmana, ponieważ jednak czytanie tej pozycji szło mi dosyć opornie, w międzyczasie sięgnęłam po "Żniwiarza. Czerwone słońce" Pauliny Hendel i choć tom pierwszy tej serii mnie nie zachwycił, to jednak tom drugi był zdecydowanie wart przeczytania i z tej pozycji również można na dniach spodziewać się recenzji!

1. "Hotel pod jemiołą"  Richarda Paula Evansa <recenzja>
2. "Ekspozycja" Remigiusza Mroza <recenzja>
3."Igrzyska Śmierci. Kosogłos" Suzanne Collins <recenzja>
4."Kraina życia" Nicci French - recenzja na dniach! 
5."Żniwiarz. Czerwone słońce" Pauliny Hendel - recenzja niebawem! 
6."Mroczne Materie. Złoty Kompas" Philipa Pulmana, którą nadal czytam i mam nadzieję wkrótce skończyć. 

  • "Ekspozycja" Remigiusza Mroza 
Nie potrafię wyrazić, jak bardzo jestem zachwycona tą książką. Mało która powieść wciągnęła mnie tak bardzo jak właśnie "Ekspozycja", jestem więc przekonana, że w najbliższym czasie bardzo chętnie sięgnę po kolejną część, czyli "Przewieszenie". 
  • "Żniwiarz. Czerwone słońce" Pauliny Hendel 
Moja opinia na temat "Pustej nocy" z tego, co pamiętam, była dosyć krytyczna. Przyznam szczerze, że tym, co skłoniło mnie do sięgnięcia po tom drugi, była ogromna ciekawość, jak dalej potoczy się ta powieść, a także to, że "Żniwiarz" to fantastyczny bestiariusz słowiańskich stworów, w tym również bardzo dobry folkor wierzeń słowiańskich. W wypadku "Czerwonego słońca"  powrót do serii "Żniwiarz" był strzałem w dziesiątkę, a ja jestem stuprocentowo zachwycona tą serią i nie mogę się doczekać, aby sięgnąć po "Trzynasty Księżyc". 
  • "Mroczne Materie. Złoty Kompas" Philipa Pulmana
W gruncie rzeczy powieść Pulmana nie jest zła, jednak w pewnych momentach bardzo mocno uwydatnia się pewna naiwność postaci, które są nadal dziećmi, a co za tym idzie, pewne sytuacje są po prostu absurdalne. Być może to kwestia tego, że jestem już osobą dorosłą i patrzę przez inny pryzmat na pewne kwestie, a może po prostu ta powieść do mnie nie przemawia. Jeszcze wiele stron przede mną i mam nadzieję, że będzie to pozycja, która mi się spodoba, gdyż koncept autora na powieść jest bardzo kreatywny. 

CO W LUTYM?
Luty to miesiąc w którym mam więcej czasu wolnego niż przedtem i na pewno zamierzam wykorzystać ten czas w sposób produktywny. Literatura jest w tym miesiącu na bardzo wysokim miejscu, ponieważ oprócz książek, na które mam po prostu ochotę, zamierzam przeczytać także pozycje niezbędne do zaliczenia ćwiczeń z literatury staropolskiej w marcu,a jest tego od groma, a przy tym zamierzam przeczytać chociaż część pozycji przeznaczonych do mojej pracy rocznej. Dlatego niewątpliwie będzie to literacki i serialowy miesiąc, ponieważ na pewno zacznę oglądać jakiś serial w związku z dużą ilością wolnego czasu. W tym miesiącu można spodziewać się więc recenzji nie tylko z przeczytanych przeze mnie książek, ale także obejrzanego serialu, a recenzji serialowej dawno na blogu nie było. 


-"Harda" Elżbiety Cherezińskiej,
-"Ósme życie" Nino Haratischwili,
-"Saga o ludziach lodu. Ogród Śmierci"-Margit Sandemo,
-"Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet" Karoliny Bednarz.

Mam nadzieję, że uda mi się przeczytać choć trochę z wymienionych przez mnie pozycji!:)
Czytaj dalej »
on 01 lutego 1
Podziel się!
Etykiety
podsumowanie, zapowiedz
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

O AUTORCE

O AUTORCE
26 - letnia Magister Polonistyki-Literaturoznawstwa. Z zamiłowania książkoholiczka, literaturoznawczyni i blogerka, rysowniczka, a także miłośniczka języków obcych i azjatyckich dram. Kto wie, może i w przyszłości także pisarka? Możliwości jest mnóstwo! :) Aktualnie spełnia się dziennikarsko pracując w redakcji WUJ-a oraz redaktorsko współpracując z Wydawnictwami ZNAK oraz Moc Media. Przyszła bibliotekoznawczyni i arteterapeutka, która uczy się języka migowego.

Cytat, określający mnie chyba najlepiej

Cytat, określający mnie chyba najlepiej

TERAZ CZYTAM

TERAZ CZYTAM
Osobliwy dar Vanilii Bourbon

W tym roku chcę przeczytać...

W tym roku chcę przeczytać...
#Wyzwanie LC 2025#

Recenzje/Wpisy planowo

*01.06 - "Opiekunka marzeń", Agnieszka Krawczyk * 01.06 - podsumowanie czytelnicze półrocza 2025 i plany na czerwiec 2025 *02.06 - "Wstawaj Alicja", Dorota Chęć [wieczór] *03.06 - "Żywe serce", Piotr Pawlukiewicz [wieczór] *04.06 - "Studium zatracenia", Ava Reid [wieczór] *05.06 - "Burza", Sunya Mara [wieczór] Następne tytuły wpisów podam niebawem! :)

Znajdź mnie!

  • Lubimy Czytać
  • Strona na facebooku
  • Twitter
  • Instagram

Szukaj na tym blogu

Statystyka

Subskrybuj

Posty
Atom
Posty
Komentarze
Atom
Komentarze

Obserwatorzy

Popularny post

  • Kącik serialowy: Moon Lovers: Scarlet Heart Reyo- magia księżyca
    Tytuł oryginalny:   달의 연인 – 보보경심 려 Tytuł (latynizacja):   Dalui Yeonin – Bobogyungsim Ryeo Tytuł (alternatywny):  Time Slip: Rye...
  • Kącik serialowy: Goblin, Guardian: The Lonely and Great God- potęga przeznaczenia
    Tytuł oryginalny:   도깨비 Tytuł (latynizacja):   Dokkaebi Tytuł (alternatywny):  Goblin: The Lonely and Great God Gatunek:   fantasy, m...
  • "Shinsekai Yori"- Yuusuke Kishi
    tytuł oryginału: 新世界より tłumaczenie: Z Nowego Świata wydawnictwo:  Kōdansha data wydania: 23 stycznia 2008 liczba stron:870 sło...

Archiwum

  • ►  2025 (9)
    • ►  cze 2025 (2)
    • ►  kwi 2025 (1)
    • ►  mar 2025 (4)
    • ►  lut 2025 (2)
  • ►  2024 (11)
    • ►  gru 2024 (1)
    • ►  lis 2024 (1)
    • ►  lip 2024 (1)
    • ►  cze 2024 (1)
    • ►  maj 2024 (2)
    • ►  kwi 2024 (2)
    • ►  mar 2024 (1)
    • ►  sty 2024 (2)
  • ►  2023 (31)
    • ►  gru 2023 (2)
    • ►  lis 2023 (2)
    • ►  paź 2023 (4)
    • ►  wrz 2023 (3)
    • ►  sie 2023 (3)
    • ►  lip 2023 (3)
    • ►  maj 2023 (2)
    • ►  kwi 2023 (1)
    • ►  mar 2023 (5)
    • ►  lut 2023 (5)
    • ►  sty 2023 (1)
  • ►  2022 (46)
    • ►  gru 2022 (5)
    • ►  lis 2022 (4)
    • ►  paź 2022 (4)
    • ►  wrz 2022 (5)
    • ►  sie 2022 (6)
    • ►  lip 2022 (6)
    • ►  cze 2022 (1)
    • ►  maj 2022 (3)
    • ►  kwi 2022 (3)
    • ►  mar 2022 (5)
    • ►  lut 2022 (2)
    • ►  sty 2022 (2)
  • ►  2021 (38)
    • ►  gru 2021 (2)
    • ►  lis 2021 (4)
    • ►  paź 2021 (3)
    • ►  wrz 2021 (3)
    • ►  sie 2021 (4)
    • ►  lip 2021 (4)
    • ►  cze 2021 (1)
    • ►  maj 2021 (2)
    • ►  kwi 2021 (2)
    • ►  mar 2021 (2)
    • ►  lut 2021 (6)
    • ►  sty 2021 (5)
  • ▼  2020 (49)
    • ►  gru 2020 (3)
    • ►  lis 2020 (2)
    • ►  paź 2020 (4)
    • ►  wrz 2020 (4)
    • ►  sie 2020 (6)
    • ►  lip 2020 (5)
    • ►  cze 2020 (3)
    • ►  maj 2020 (2)
    • ►  kwi 2020 (5)
    • ►  mar 2020 (5)
    • ▼  lut 2020 (6)
      • "Harda"- Elżbieta Cherezińska
      • "Mroczne Materie. Złoty Kompas" - Philip Pullmann
      • "Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet"- Karolin...
      • "Żniwiarz. Czerwone słońce"- Paulina Hendel
      • "Kraina życia"- Nicci French
      • PODSUMOWANIE STYCZNIA 2020
    • ►  sty 2020 (4)
  • ►  2019 (66)
    • ►  gru 2019 (6)
    • ►  lis 2019 (4)
    • ►  paź 2019 (5)
    • ►  wrz 2019 (9)
    • ►  sie 2019 (9)
    • ►  lip 2019 (6)
    • ►  cze 2019 (5)
    • ►  maj 2019 (6)
    • ►  kwi 2019 (2)
    • ►  mar 2019 (3)
    • ►  lut 2019 (5)
    • ►  sty 2019 (6)
  • ►  2018 (59)
    • ►  gru 2018 (5)
    • ►  lis 2018 (5)
    • ►  paź 2018 (7)
    • ►  wrz 2018 (9)
    • ►  sie 2018 (7)
    • ►  lip 2018 (3)
    • ►  cze 2018 (8)
    • ►  maj 2018 (2)
    • ►  kwi 2018 (2)
    • ►  mar 2018 (3)
    • ►  lut 2018 (3)
    • ►  sty 2018 (5)
  • ►  2017 (5)
    • ►  gru 2017 (4)
    • ►  lis 2017 (1)

Polecany post

Podsumowanie okresu styczeń-maj 2025 i plany na czerwiec

Napisz do mnie w sprawie recenzji/artykułu/wywiadu :)

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Etykiety

Japonia (13) King (3) Murakami (6) PLOTKARA (3) Zafon (5) anime (3) arabia (1) autobiografia (5) baśnie (22) dla nastolatków (23) drama (5) fantasy (64) historyczne (32) holocaust (1) klasyk (22) klasyka dla nastolatków (11) klasyka dziecięca (2) komedia- czarny humor (12) kultura słowiańska (5) medyczne (5) mit (3) miłość (38) obyczajowe (115) podsumowanie (74) postapo (23) psychologia (30) psychologiczne (47) romans (53) science-fiction (23) stosik książkowy (29) sztuka (4) tag (2) thiller (26) thriller (14) wojna (9) współczesność (100) zapowiedz (27) zwierzęta (3) świat komiksu (1) święta (5)

Prawa Autorskie

Zabraniam kopiowania MOICH tekstów i zdjęć bez uprzedniego zezwolenia.

Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych za kradzież tekstów, czy zdjęć bez upoważnienia autora przewiduje karę pozbawienia wolności do lat 2-ch i/grzywnę.

Bardzo proszę o uszanowanie mojej pracy.

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Z Dziennika Książkoholiczki. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.