Z Dziennika Książkoholiczki

Strony

  • Strona główna
  • O mnie
  • KSIĄŻKI
  • Kącik serialowy
  • ZESTAWIENIA
  • Kontakt i Współpraca

16 marca

"Wszystkie jasne miejsca" - Jennifer Niven

Po Wszystkie jasne miejsca sięgnęłam z kilku powodów, po pierwsze skuszona zakończeniem sesji i chęcią wyrwania dla siebie chwili relaksu w postaci lekkiej literatury. Po drugie, już dwukrotnie obejrzałam adaptację filmową, która definitywnie pozwoliła mi pozbyć się złudzeń - tą książkę po prostu musiałam przeczytać. Wykorzystując ostatnie wolne dni i oddając się błogiej przyjemności czytania, pochłonęłam powieść Jennifer Niven znacznie szybciej, niżbym sobie tego życzyła.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Violet Markey po śmierci starszej siostry jest przekonana, że straciła wszystko. Nieustannie więc odznacza każdy dzień w kalendarzu, wyczekując rozpoczęcia wakacji i rozpoczęcia studiów. Żyjąca przeszłością Violet marzy o opuszczeniu Indiany. Finch natomiast desperacko próbuje ją zatrzymać, zmuszając ją do wyjścia ze swojej skorupy. Jednak w miarę upływu wspólnie spędzony czas dla Violet na nowo zyskuje barwy, a świat Theodore Fincha, chłopaka zafascynowanego śmiercią, stopniowo zaczyna się szarzyć i kurczyć. Obecność Fincha na wieży tamtego pamiętnego dnia, okazała się być dla Violet zbawieniem lecz czy to wystarczy, aby ocalić jego? 

- opis własny!

Czas po sesji to moment, kiedy ma się ochotę sięgnąć po coś na wskroś lekkiego, dowcipnego i napisanego z humorem. Choć Wszystkie jasne miejsca niekoniecznie możnaby zaliczyć do gatunku "lekkich powieści", to jednak niewątpliwie widać w niej echo optymizmu, a ja akurat tego poszukiwałam. Z racji tego, że przed sięgnięciem po pierwowzór obejrzałam już dwukrotnie filmową adaptację, wiedziałam już w jaki sposób ta historia się skończy. Z drugiej strony, mocno ciągnęło mnie, żeby wypróbować prozatorskie zdolności Niven w praktyce, a będąc świeżo po filmie, mogłam pewne sceny filmowe odtwarzać w głowie, nie wspominając o postaciach, które dysponowały już przysłowiowo "krwią i kośćmi".

Jesteś wszystkimi kolorami jednocześnie, w największej ich jaskrawości.

Young Adult, poruszające problematykę tzw. "sytuacji trudnych", osiągnęło już taki stopień popularności, że w zasadzie ciężko mówić o efekcie "wow". Wszystkie jasne miejsca pod względem fabularnym nie są od tego wyjątkiem, aczkolwiek w książce Niven motyw ten został rozbudowany o kolejne warstwy, do których Czytelnik musi dotrzeć. Niewątpliwie jednak złożona i bogato rozbudowana tematyka książki sprawia, że jej wymowa staje się o wiele głębsza. Autorka bynajmniej nie poprzestaje wyłącznie na jednej "warstwie problemowej", ale stopniowo zagłębia się w coraz mroczniejsze meandry. Samobójstwo, fascynacja śmiercią to tylko warstwa powierzchniowa, gdyż prawdziwy problem leży znacznie głębiej, lecz wszyscy, a niestety, szczególnie Ci najbliżsi, jedynie odwracają wzrok. A prowokujące działania są jedynie krzykiem rozpaczy i wołaniem o wsparcie, pomoc. Wciągnąć się w historię Niven jest niebywale łatwo, znacznie trudniej jest o niej zapomnieć.

Pod względem akcji, we Wszystkich jasnych miejscach już od samego początku sporo się dzieje, co definitywnie przemawia na korzyść tej książki. Autorka w żadnym razie nie osładza Czytelnikowi realiów powieści, ale już od pierwszej sceny zapowiada, że nastolatkowie będą musieli zmierzyć się z własnymi lękami i wątpliwościami, co wcale nie będzie takie proste. Podczas lektury nie brakuje momentów, kiedy odbiorca zastanawia się czy Violet i Finch przekroczyli już jakiś moment graniczny. Szkolna podróż po Indianie celem zrealizowania projektu z geografii staje się wyprawą, podczas której bohaterowie na nowo będą musieli zdać sobie sprawę, co tak naprawdę jest dla nich ważne.

Byłaś pod każdym względem wszystkim, czym można być. [...] Gdyby ktokolwiek mógł mnie uratować, byłabyś to Ty.

Jennifer Niven ma wyborny talent do kreowania specyficznego klimatu, gdzie przeplatają się rozmaite wątki. Począwszy od misternie zarysowanej narracji, gdzie wyeksponowane zostały nie tylko przepiękne opisy urokliwych miejsc Indiany, ale również precyzyjne wniknięcia w psychikę głównych bohaterów. Wszystko to razem tworzy niepowtarzalny klimat tej serii. We Wszystkie jasne miejsca wkrada się nutka melancholii i gorzkiej refleksji przez sprawy, z jakimi muszą zmierzyć się Theodore i Violet, jednakże oprócz tego książka ta niesie ze sobą promyk nadziei na lepszą przyszłość. Olbrzymim walorem, który sprawia, że klimat tej książki jest tak niepowtarzalny i bez cienia wątpliwości trafia do serca Czytelnika są emocje i uczucia, które zostały wspaniale wyeksponowane i idealnie korespondują z bogatymi pisami. Dzięki temu Wszystkie jasne miejsca stają się książką, która opowiada o życiu bez zbędnych upiększeń, a obrazuje to, co trudne i na wskroś realne.

Autorka tworząc tak niesamowicie pieczołowicie dopracowany klimat, z pewnością udowodniła już, że potrafi pisać i to fenomenalnie! Wszystkie jasne miejsca czyta się niezwykle płynnie i lekko, dlatego też podczas lektury wcale "nie czuć wagi" niemal 500 stron, jakie liczy ta pozycja. Wartka i wciągająca akcja, a przy tym niebanalny klimat sprawiają, że przez Wszystkie jasne miejsca po prostu się płynie. Co więcej, autorka pokusiła się o dość ciekawe, choć nienowatorskie rozwiązanie rozbijając powieść na dwa głosy, gdzie kolejno przeplatają się narracje z punktu widzenia Violet i Fincha. Było to bardzo dobre zagranie, zważywszy na to, jak bardzo ta dwójka różni się obok siebie. Co ciekawe, momenty, w których inni bohaterowie wypowiadają się o głównej parze, najsilniej uświadamiają, że problemy natury psychicznej u nastolatków pozostają nie tylko przysłowiowo "zamiecione pod dywan", ale stają się tematem drwin, docinek i apatycznej bierności. Dzięki temu, mogłam być świadkiem tego, jak bardzo Violet i Finch czują się samotni, nierozumiani i zagubieni. Szczególnie dotyczy to Fincha, któremu po prostu nie sposób było nie współczuć.

Bohaterowie wykreowani przez Jennifer Niven są postaciami na wskroś realistycznymi, autentyczności absolutnie nie odbiera im fakt, że muszą stawić czoła rzeczywistości, która prawie ich pokonała. Niven jako psycholożka ewidentnie wykorzystała w książce większość swojej psychologicznej wiedzy, nie wspominając zresztą o telefonach zaufania, czy opisach działania terapii oraz grup wsparcia. Wszystko to wpływa pozytywnie na kreację głównych bohaterów, jest próbą niesienia im pomocy, a zarazem niezwykle prostym przekazem, że nie pozostają z tym problemem sami, nawet jeżeli tak czują. Niven wplotła w przemianę Violet i okresy regresu i progresu zachowań Fincha spore dawki wyniesionej ze studiów psychologicznej wiedzy, co niezwykle wartościująco wpływa na mój odbiór tej książki. Sprawia również, że z bohaterami łatwiej jest się utożsamiać, bowiem nie są to wyłącznie papierowe i puste postacie. Osobiście, bardzo polubiłam tak silną Violet, jak i zagubionego w swoim świecie Fincha, gdyż każdy z nich miał coś bardzo ważnego do przekazania Czytelnikowi. Wszystkie jasne miejsca to powieść, która ewidentnie zostawia ślad i jestem pewna, że kiedyś na pewno powrócę do prozy Niven, a być może sięgnę po kolejne dzieło jej autorstwa.

Płynę, cała w złocie, już nieuczepiona dna. Czuję, jak rodzi się we mnie tysiąc zdolności.

Podsumowując, Wszystkie jasne miejsca to dobra powieść, taka, której nie chce odłożyć się na półkę, a przy tym klimatycznie idealna na wiosenną porę roku. To przykład książki, dla której warto zagospodarować sobie czas i chwilę refleksji, gdyż poruszane przez nią kwestie wymagają przeanalizowania. Niesamowicie ciepła i przyjazna powieść, a przy tym odważnie poruszająca kwestie zdrowia psychicznego, utraty i żałoby, samobójstwa, spraw, o których należy mówić! Niven, tak jak już wspominałam, puszcza jednak do Czytelnika oko, bowiem po każdym cierpieniu nadchodzą lepsze czasy, trzeba jedynie odkryć w sobie nadzieję!

Ci, którzy mnie znają i czytają tego bloga od dawna wiedzą, że nie przepuszczę okazji by zrecenzować i polecić książkę, która dotyka ważnych tematów z zakresu psychologii. I nie byłabym sobą, gdybym nie złożyła tej aklamacji "tak" dla Wszystkich jasnych miejsc Jennifer Niven! Powieść napisana z myślą o spopularyzowaniu wiadomości z zakresu zdrowia psychicznego została napisana z myślą o młodzieży wkraczającej w dorosłość, ja jednak myślę, że jest to powieść bardziej dla dorosłych już ludzi (w końcu sama czytam ją jako osoba dorosła), gdyż młodsi mogliby po prostu się w niej nie odnaleźć. Niemniej, jest to książka z pewnością godna polecenia! Polecam jedynie zarezerwować sobie na nią pewną dawkę czasu.

Moja ocena: 9/10.:)

Czytaj dalej »
on 16 marca 0
Podziel się!
Etykiety
obyczajowe, romans, współczesność
Nowsze posty
Starsze posty

11 marca

Podsumowanie Lutego 2022

Luty był zasadniczo bardzo pracowitym miesiącem, nie tylko ze względu na sesję, ale także pisanie ostatnich prac i projektów, czytanie literatury związanej z pracą licencjacką. Po szczęśliwie zdanej sesji i mojej dumie z powodu osiągniętych wyników, udało mi się znaleźć chwilkę na przeczytanie kilku pozycji z gatunku tych "dla przyjemności". Mogłam również pozwolić sobie na obejrzenie satysfakcjonującej mnie koreańskiej dramy. To wszystko sprawia, iż miesiąc luty mogę definitywnie określić miesiącem udanym pod względem literacko-kulturowym.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Tak, jak pisałam wcześniej, z racji sesji innych aspektów, w lutym udało mi się przeczytać 3 książki oraz rozpocząć 2 kolejne, co daje w sumie 5 pozycji. Miniony już miesiąc rozpoczęłam od pierwszej pozycji licencjackiej, czyli Małego życia, Hanyi Yanaghiary, o którym można przeczytać recenzję <tutaj>. Przyznam szczerze, że mam dość podobne odczucia względem tej pozycji, jak kilka lat temu, współczuję Jude'owi, jednak rozumiem zarazem (a przynajmniej próbuję zrozumieć) ogrom cierpienia i traumę, z jaką ten musiał się borykać - patrząc już z bardziej doszlifowanego psychologicznego oka. Kolejną pozycją, po którą sięgnęłam w lutym była zdecydowanie najbardziej optymistyczną książką, jaką miałam okazję przeczytać w ostatnim czasie, czyli Klara i Słońce pióra Kazuo Ishiguro, o której można przeczytać <tutaj>. Znając już dość dobrze styl tego pisarza, mniej więcej wiedziałam, czego mogę oczekiwać pod względem języka. Niemniej jednak byłam autentycznie zachwycona optymizmem Klary, jej spokojem i bezwzględną akceptacją tego, co ją spotkało. Klara i Słońce to niewątpliwie książka, która zasługuje na miano "Najlepszej Książki Miesiąca"! W następnej kolejności sięgnęłam po Łzy Mai autorstwa Martyny Raduchowskiej, która również okazała się być dobrą pozycją i z pewnością chętnie sięgnę po kontynuację! Recenzję o tej książce można znaleźć <tutaj>. Ostatnimi pozycjami, po które sięgnęłam w lutym były następne moje licencjackie książki, czyli Cień wiatru Carlosa Ruiza Zafóna, o której recenzję można znaleźć <tutaj> oraz Cztery miłości C.S. Lewisa. Nie muszę chyba przypominać stałym odwiedzającym bloga, jak wielką miłością darzę Zafóna i wszystkie jego książki!
W lutym - drugim miesiącu 2022 roku przeczytałam następujące 5 pozycji:
  • Małe życie, Hanya Yanagihara <recenzja>
  • Klara i Słońce, Kazuo Ishiguro <recenzja>
  • Łzy Mai, Martyna Raduchowska <recenzja>
  • Cień wiatru, Carlos Ruiz Zafón <recenzja>
  • Cztery miłości, C.S. Lewis.
Tak, jak pisałam wcześniej, tylko jeden tytuł w tym miesiącu pretenduje do miana "Najlepszej Książki Miesiąca", a jest nim Klara i Słońce pióra Kazuo Ishiguro!
  • Klara i Słońce, Kazuo Ishiguro <recenzja>
Klara i Słońce to jedna z tych książek, o których tak łatwo nie da się zapomnieć! To pozycja tak ciepła i tak głęboko dotykająca serca, że przypomina balsam lub ciepły koc, którym można się otulić, aby dodać sobie otuchy. Kazuo Ishiguro otula Czytelnika przynosząc mu nadzieję i rozgrzewając lepiej niż gorąca herbata czy nawet kawa!

Przyznam szczerze, że jeśli chodzi o pretendenta do tytułu "Najgorszej Książki Miesiąca" to w przypadku minionego już miesiąca po prostu nie ma książki, którą mogłabym określić mianem "Najgorszej". Tak więc pozwolę sobie zostawić tą kategorię bez odpowiedzi.

CO W MARCU 2022?

Przyznam szczerze, że marzec będzie zasadniczo miesiącem, w którym będę chciała skoncentrować się w pełni na pisaniu pracy licencjackiej, aby móc się spokojnie bronić w czerwcu lub na początku lipca, a przynajmniej taki mam zamiar i plan. Oznacza to, że można liczyć na sporą dawkę recenzji w tym miesiącu i to nie tylko z dziedziny literatury! Przyszedł bowiem czas na tradycyjne zestawienie kulturowe seriali, które w ostatnim czasie obejrzałam, a którego publikacji można się spodziewać już niebawem! 

Przede wszystkim planuję póki co, skończyć czytać Cień wiatru Zafona i w następnej kolejności przejść do następnych części serii Cmentarza Zapomnianych Książek (Gra anioła, Więzień nieba, Labirynt duchów), a także chciałabym skończyć Cztery miłości C.S. Lewisa. Na początku marca udało mi się już przeczytać Wszystkie jasne miejsca Jennifer Niven i na dniach można spodziewać się już recenzji! Nie jestem wprawdzie pewna czy mi się to uda, ale chciałabym też sięgnąć po jakąś krótką pozycję jak: Opowieści podręcznej Margaret Atwood, Wyznanie maski Yukio Mishimy lub Dziewczynę z konbini Sayaki Murata - kto wie, na którą padnie. :)


Czytaj dalej »
on 11 marca 0
Podziel się!
Etykiety
podsumowanie, zapowiedź
Nowsze posty
Starsze posty

08 marca

"Łzy Mai" - Martyna Raduchowska

Twórczość Martyny Raduchowskiej nie jest mi obca za sprawą Szamanki od umarlaków oraz Demona Luster, o których zresztą pisałam już na blogu (odsyłam do Spisu w razie czego). O ile jednak w tamtejszych powieściach dominowała konwencja słowiańskiego folkloru i fantasy, o tyle jednak w przypadku Łez Mai pierwsze skrzypce gra unikatowy w twórczości polskiej pisarki gatunek cyberpunku i transhumanizmu. We Łzach Mai nie ma ani odrobiny humoru, tak silnie obecnego w poprzednio wspomnianym cyklu, co dodatkowo nadaje futurystycznej wizji Raduchowskiej, powagi. Nie oznacza to wcale, że jest to zła powieść, po prostu drastycznie różni się od tradycyjnych wątków wykorzystywanych przez psycholog kryminalną.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Futurystyczna wizja przyszłości, gdzie obecność androidów jest na porządku dziennym, a przy tym dość często sprawdzają się one w policji. Technologia wykorzystywana jest na szeroką skalę - sztuczne organy, neuroimplanty, możliwość upgarde'owania zarówno ludzkiego ciała, jak i umysłu. Takie rozwiązania przypadają jednak tym, których na to stać. Biedniejsi obywatele New Horizon muszą zadowolić się reinforsyną, która jednak stosowana przez dłuższy czas powoduje szaleństwo. Niemniej, dla ludzi jest to szansa na uzyskanie miana geniusza, z kolei dla androidów, to często jedyna szansa na odczuwanie emocji. Jared Quinn opiera się jednak wszelkiej technologii, a już zwłaszcza po Buncie, kiedy to zdradziła  go własna Replikantka, a on sam musiał zostać poddany cyborgizacji. Gdy wraca do policji, jego pierwszym zleceniem jest odnalezienie mordercy, a tam, gdzie technologia zawodzi, potrzebny jest ludzki geniusz.
- opis własny (rzecz jasna).
Przyznam szczerze, że pomimo faktu przywyknięcia do humorystycznego stylu Raduchowskiej, zarówno jej nowy styl pisarski, jak i futurystyczny motyw mocno przypadły mi do gustu. Widać w tym pewien powiew świeżości, pisarka na pewno posłużyła się wiedzą ze studiów psychologii kryminalnej, dzięki czemu ta powieść jest niezwykle dopracowana. Choć Łzy Mai to dopiero pierwszy tom serii, to jestem przekonana, że gdy tylko znajdę chwilę czasu, sięgnę po kolejną część, czyli Spektrum - gdzie główną narratorką jest właśnie Maya. Łzy Mai to nowy rodzaj prozy polskiej pisarki, która niewątpliwie wybija się na polskim rynku wydawniczym i to nie tylko ze względu na motyw futurystyczny. Raduchowska w pełni zasłużyła na oferowane jej uznanie, a Łzy Mai to książka, z którą niewątpliwie warto się zapoznać!

Białe gołębie zabierają dusze do krainy umarłych... A co z Mayą? Jak trafi do lepszego świata bez duszy?...- Po nas przylatują inne ptaki. Wielkie czarne kruki.

Pod względem koncepcji fabularnej Łzy Mai przypominają mi nieco futurystyczną wizję Orewlla połączonego z Huxleyem, z tym, że brakuje motywu inwigilacji obywateli wysuniętego definitywnie na pierwszy plan. Mimo tego, wszechobecna technologia mająca ulepszać ludzkie życie jest tutaj na porządku dziennym, co więcej w bardzo zaawansowanym stopniu. Począwszy od "latających samochodów-statków", skończywszy idei transhumanistycznej zakładającej przecież cyborgizację człowieka (sztuczne organy, egzoszkielety, neuroimplanty). Oczywiście jednak wątkiem głównym pozostają androidy, które ewidentnie walczą o tą jedyną rzecz, której ludzie im odmówili. O reinforsynę, która w przypadku droidów pozwala im uczyć się ludzkich emocji. Raduchowska śmiało i z tupetem stawia pytanie czy można nauczyć robota czuć, czy można nauczyć go emocji, skoro już i tak do złudzenia przypominają ludzi? Wątpliwość ta znajduje swoje odzwierciedlenie w postaci Quinna, lecz w tym przypadku należałoby to raczej wiązać z traumatycznymi przeżyciami po Buncie, kiedy Maya okazała się być zdrajczynią. Polska pisarka stworzyła niebanalną, futurystyczną wizję świata, gdzie motyw tożsamości silnie zaznacza swoją obecność. Z kolei konieczność złapania mordercy bez wykorzystania tak obecnej w książce technologii sprawia, że wątki te złożone razem tworzą wręcz epickie połączenie, a od lektury naprawdę ciężko jest się oderwać!

Biosyntetyki to nasze zwierciadlane odbicia, nic więcej. Wyglądają tak samo jak My, zachowują się identycznie, ale brakuje im głębi. Są zupełnie płaskie, puste w środku i zimne jak lustra, w których się przeglądamy. Gdyby nie my, nie wiedziałyby, jaką maskę mają włożyć. Jesteśmy dla nich wzorami.

Łzy Mai to z powodzeniem ten rodzaj powieści, gdzie akcji z pewnością nie brakuje. Dodatkowo motyw kryminalistyczny połączony z wątkiem szeroko stosowanej technologii podtrzymuje napięcie i zachwyt, które ogarniają Czytelnika już od pierwszej strony. Choć próżno tu szukać specyficznego rysu humorystycznego Raduchowskiej, z  pewnością nie brakuje ekscytacji, bądź co bądź, zagadka, którą musi rozwikłać Jared jest co najmniej trudna, a przy tym jej rozwiązanie zaskakuje. Jeśli chodzi o element zaskoczenia, polska pisarka spisała się na medal!

Martynie Raduchowskiej z pewnością nie brakuje umiejętności kreowania klimatu i snucia plastycznych opisów scenerii. Wydzierająca z każdej strony technologia wydaje się być niemal namacalna. A co więcej, motyw poszukiwania człowieczeństwa tworzy siny kontrast zważywszy na modernizację na tak szeroką skalę. Paradoksalnie, to właśnie Maya w swoim dążeniu do zrozumienia ludzkich postaw poprzez zażywanie reinforsyny niekiedy staje się najbardziej ludzką postacią.

Odkąd istnieję, pragnę być taka jak ty. (...) Taką mnie stworzono. Na wasz obraz i podobieństwo. Pełną empatii i zrozumienia dla ludzkiej natury, a przy tym niezdolną do przezywania ludzkich emocji.(...) Umiem udawać je wszystkie, ale nie mogę ich prawdziwie doświadczyć.(...) Sprawiliście, żebym niczego nie pragnęła bardziej, a jednocześnie odmówiliście mi tej jedynej rzeczy, która może mnie uczynić jedną z Was.

Z racji tego, że miałam już styczność z prozą Raduchowskiej, zdaję sobie sprawę, iż posiada ona styl, który gwarantuje, że od jej powieści naprawdę nie sposób się oderwać. Niezwykle plastyczny i silnie sugestywny język sprawiają, że poprzez powieść dosłownie się płynie, a po jej zakończeniu nachodzi ochota na więcej. Martyna Raduchowska dobrze wie, jak zaciekawić Czytelnika, a co więcej - jak utrzymać jego zainteresowanie lekturą na względnie stałym poziomie. Jej książki po prostu się pochłania, i to w nadmiernych ilościach!

Bohaterowie Łez Mai zostali wykreowani niezwykle realistycznie, a przez to również ciekawie. Nie ulega jednak wątpliwości, że postacią, która budzi największą ciekawość jest w tym wypadku Maya, Replikantka, która zdradziła swego porucznika. Pomimo faktu bycia androidem czy może właśnie z tego powodu, wykazuje się olbrzymią inteligencją, a przy tym kieruje nią chęć nie wymazania swoich win, ile potrzeba zrozumienia - zrozumienia ludzkich emocji. Wyróżnia się w tym niebywałą determinacją i zdecydowaniem, za  co naprawdę szczerze ją podziwiam. Już nie mogę się doczekać Spektrum, w którym będzie dominowała wyłącznie jej perspektywa!

Łzy Mai były wszędzie (...) – Tak wygląda smutek – poinformowała go replikantka. (...) - A tak nadzieja.

Podsumowując, Łzy Mai to bardzo dobry przykład kryminalnej prozy, gdzie pędząca galopem akcja z pewnością nie pozwala się nudzić. Nie bez znaczenia pozostaje również wydźwięk utworu, przyszłość, w której wykorzystywane będą androidy jest w gruncie rzeczy niezwykle prawdopodobna. W tym względzie warto mieć na uwadze ostrożność i sceptyzm Jareda Quinna i nie ufać zbytnio technologii, ale też jej nie przekreślać. Szczerze nie mogę się doczekać sięgnięcia po Spektrum, chcę jednak dać sobie czas na odetchnięcie po Łzach Mai, tak aby ponownie móc poczuć tą ekscytację.
Choć pozornie Łzy Mai wydają się być lekką i odprężającą powieścią, książka ta podejmuje szereg ważnych i aktualnych problemów, co to znaczy być człowiekiem? Jakie znaczenie powinna mieć dla nas technologia? Są to pytania, które warto sobie zadać i nie sposób ich zignorować podczas lektury, a przynajmniej jeśli jest się świadomym Czytelnikiem. Studenci psychologii bądź kryminologii powinni być zachwyceni Łzami Mai, podobnie zresztą jak informatycy i studenci literaturoznawstwa. Polecam serdecznie, na pewno nie będziecie zawiedzeni!
Moja ocena: 10/10. :)
 

Czytaj dalej »
on 08 marca 4
Podziel się!
Etykiety
androidy, DYSTOPIA, fantasy, psychologiczne, science-fiction
Nowsze posty
Starsze posty

07 marca

"Klara i Słońce" - Kazuo Ishiguro

Z twórczością Kazuo Ishiguro miałam przyjemność spotkać się już wcześniej, przy okazji lektury Nie opuszczaj mnie, której treść niezwykle mnie poruszyła. Podobne nadzieje wiązałam więc z kolejnym spotkaniem z japońskim pisarzem i jak się okazało, moja intuicja i tym razem mnie nie zawiodła! Klara i Słońce to powieść pod wieloma względami nietuzinkowa, a przy tym silnie zapadająca w pamięć. Nowatorstwem jest uczynienie narratorki postacią Androida, który choć nie jest najnowszej generacji, posiada jednak szereg innych zalet, w tym empatię. A to tylko wstępne zaproszenie do zapoznania się z walorami jakie posiada Klara i Słońce pióra Ishiguro.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Klara to Sztuczna Przyjaciółka, android, który w zamierzeniu twórców  ma odgrywać rolę najlepszego przyjaciela nastoletniego dziecka. Bohaterka powieści codziennie wyczekuje w sklepowej witrynie nabywcy, który zechce ją nabyć, po to, aby mogła ona jak najlepiej służyć i wspierać nastolatkę, dla której zostanie zakupiona. Jednocześnie uczy się obserwować ludzkie reakcje oraz poznaje towarzyszące im emocje. Gdy spotyka Josie, wie, że wykorzysta wszystkie swoje zdolności, aby jak najlepiej wspierać dziewczynkę - a nie będzie to łatwe zadanie.
- opis własny oczywiście!
Kazuo Ishiguro to pisarz, który jak nikt inny wie, jak operować piórem w taki sposób by pozostawić słowa w sercu i umyśle Czytelnika. Niespotykany zmysł wrażliwości zdecydowanie przebija się w jego twórczości, widać to już w Nie opuszczaj mnie. Z kolei Klara i Słońce to jeszcze bardziej wnikliwe dzieło, które choć podobnie jak wcześniejsza książka podejmuje tematykę samotności i filozofii egzystencjalnej, jeszcze bardziej eksponuje wnikliwość stawianych pytań. Nie ukrywam, iż jestem najzwyczajniej w świecie pozytywnie oszołomiona sposobem pisania Ishiguro, którego twórczość bez wątpienia pokochałam całym sercem.

Niewątpliwie jednym z największych walorów, za które muszę pochwalić tą powieść, jest koncept fabularny. Ishiguro wprawdzie nie posłużył się zbyt nowym pomysłem, wszak tematyka androidów w literaturze już od dawna z powodzeniem figuruje. W tym przypadku istotniejsze jest jednak to, że Klara do pewnego stopnia dysponuje dość szerokim wachlarzem percepcyjnym, uczy się w sposób naturalny przyswajać ludzkie emocje wykorzystując do tego swój niesamowity zmysł obserwacji. Znakomicie oddają to opisy rozmyślań Klary, co już wskazuje na rozwiniętą samoświadomość u androida, a przy tym w niezawodny sposób skłaniają do introspekcji i samorefleksji. Zaskakującym pomysłem okazała się również idea, jaką Ishiguro z powodzeniem hołduje, technologia wykorzystywana po to, aby pomagać nastolatkom wyzbyć się poczucia samotności. Pisarz nie boi się poruszać tematów egzystencjalnych zahaczających o rozważania dotyczące tego w jakim kierunku zmierza technologia, czy status ekonomiczny może definiować przynależność do określonej klasy społecznej. I wreszcie, jaką rolę w tym nowym świecie odgrywałyby emocje - Klara jako androidka paradoksalnie posiada znacznie lepiej rozwinięty zmysł empatii niż niejeden ludzki bohater tej powieści.

Z racji tego, iż miałam już możliwość zapoznania się z twórczością Kazuo Ishiguro, mniej więcej wiedziałam, że na jakąkolwiek dynamiczną akcję w jego literaturze nie ma co liczyć. Ishiguro skrupulatnie i z prawdziwym zaangażowaniem skupia się na wywołaniu poczucia delikatnego niepokoju, a zarazem uczucia nadziei, które ogarnia Czytelnika w trakcie lektury. Sprawia to, że akcja jest stonowana, wypełniona po brzegi opisami (w większości są to introspekcje lub opisy rzeczywistości). W przeciwieństwie do typowych twórców rozmiłowanych w fantastyce futurystycznej, spokojna i pozbawiona dynamiki akcja pozwala na spojrzenie na najnowocześniejszą technologię z nieco innej perspektywy - nie w znaczeniu szaleńczej pogoni za wynalazkami technologicznymi, ile za wartościami, które zostały zepchnięte na dalszy plan. Delikatna nuta swoistego niepokoju i sympatii wobec głównej bohaterki zmusza jednak do przewracania kolejnych stron, gdyż proza Ishiguro definitywnie przyciąga swoją subtelnością.

Bądź jutro tak samo wspaniała, jak byłaś dzisiaj.

Klimat, jaki stworzył Ishiguro okraszony jest tą samą nutą melancholii, którą można znaleźć w Nie opuszczaj mnie. Jednakże w przypadku Klary i Słońca, autor pokusił się o rzucenie nieco bardziej otwartego spojrzenia. Nieprzejednany optymizm Klary sprawia więc, że nie sposób się nie uśmiechnąć czytając tą książkę. W tle jednakże nadal tkwi wspomniany już wcześniej delikatny niepokój, który zdaje się być nieodzownym elementem kreacji klimatu w wykonaniu pisarza. Niemniej, Klara i Słońce to bardzo ciepła i niezwykle pozytywna pozycja, która z powodzeniem podnosi na duchu niczym gorący kubek świeżo zaparzonej kawy.

Kazuo Ishiguro jak nikt inny potrafi pisać w sposób introspektywny, co sprawia, że podczas lektury nie sposób jest nie zastanawiać się nad przeżywanymi emocjami, nie próbować ich nie analizować. To się po prostu dzieje. Optymizm Klary oraz jej niesamowicie wyczulony zmysł obserwacji świadczą o wnikliwości i wielkiej wrażliwości autora. Klara i Słońce to niewątpliwie ta pozycja, przy której warto zatrzymać się na dłużej, nasycić serce słowami, które są niezwykle subiektywne i głębokie. Uczucia, jakie towarzyszą Czytelnikowi podczas lektury pozostają z nim na długo po odłożeniu książki.

Bohaterowie Klary i Słońca to postacie z pewnością nietuzinkowe, zważywszy przy tym na oczywistą rozbieżność - część z nich to postacie ludzkie, natomiast drugą połowę stanowią różnej maści androidy. Ewidentnie jednak można wyróżnić taką trójkę głównych bohaterów, Ricka i Josie oraz oczywiście Klarę. Choć postacie ludzkie z pewnością nie zostały pozbawione głębi, a ich charakterystyka była mocno wiarygodna, to jednak na pierwszy plan wysuwa się introspekcja Klary, będącej przecież androidką. Tak jak wielokrotnie wspominałam, Klara została obdarzona przez niecodzienną pośród androidów, zdolnością obserwacji, która pozwalała jej w sposób naturalny uczyć się i poznawać ludzkie emocje. Wysoka samoświadomość Klary, jej empatia, ciepło i niezrównany optymizm przy absolutnej świadomości własnych wad czynią z niej bohaterkę, z którą łatwo się utożsamić, i która paradoksalnie - momentami wydaje się najbardziej ludzka w porównaniu do innych bohaterów. Przyznaję, pokochałam Klarę całym moim sercem!

Wszyscy mamy gorsze dni. Ale w porównaniu z tym co mieliśmy przedtem, czujemy, jakbyśmy dopiero teraz... żyli pełnią życia.

Reasumując, Klara i Słońce to pozycja na wskroś wybitna, taka, która zmusza do postawienia sobie pytań: jaka naprawdę jestem? Czego pragnę? Ishiguro zachęca Czytelnika do zajrzenia wgłąb siebie celem zwolnienia i samopoznania, dostrzeżenia możliwości radowania się z rzeczy małych i pozornie nieistotnych. Prawdziwie optymistyczna książka, po którą warto sięgnąć! A, co ważniejsze dość aktualna zważywszy na obecne czasy.
Nie jestem w stanie wskazać kogokolwiek, kto mógłby nie lubić twórczości Ishiguro - jego książki otulają ciepłem niczym koc. Jeśli dodać do tego pełny kubek ulubionego napoju oraz ulubioną książkę, to właśnie jest to stan, który najmocniej uwydatnia się w prozie tego japońskiego pisarza - spokój, akceptacja, ciepło, otucha i nadzieja. Polecam serdecznie, szczególnie dla dojrzałych Czytelników potrafiących docenić wysiłek pisarza, jego wnikliwość i wrażliwość. Słowem - nie da się spłycić przekazu płynącego z książki ani też przejść obok niej obojętnie. Klara i Słońce to zbyt dobra książka!

Moja ocena: 10/10. :)
Czytaj dalej »
on 07 marca 2
Podziel się!
Etykiety
Japonia, klasyk, obyczajowe
Nowsze posty
Starsze posty

01 marca

"Na okrężnych drogach. Tłumaczenie literackie i jego światy" - Tadeusz Sławek

Po Na okrężnych drogach to sięgnęłam powodowana ciekawością dotyczącą roli literackiego tłumacza i wyzwań, jakie zadanie to przed nim stawia. Nie spodziewałam się jednak, że publicystyka literacka Tadeusza Sławka okaże się tak wciągająca. Wbrew moim przekonaniom, zbiór esejów czyta się niczym dobrą powieść prozatorską. Jestem pewna, że gdy tylko nadarzy się okazja sięgnięcia po inną książkę z literackiego dorobku Sławka, to bardzo chętnie z niej skorzystam!

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Na okrężnych drogach. Tłumaczenie literackie i jego światy Tadeusza Sławka to zbiór esejów dotyczących tematyki przekładu, działalności i roli tłumacza. To niezwykłe studium dobitnie ukazuje zmagania przekładoznawcy z tekstem, a także podkreśla złożoność jego tożsamości. Bowiem praca tłumacza niejednokrotnie wcale nie jest tak oczywista, jak mogłoby się wydawać.
Spotkanie z książką Tadeusza Sławka niespodziewanie dla mnie okazało się być iście literacką ucztą. Podczas lektury miałam przyjemność dogłębnie i od podstaw zapoznać się z warsztatem tłumacza, co przełożyło się na mój jeszcze większy szacunek względem przekładoznawców. Sławek podjął się ukazania głębi zarówno samego znaczenia słowa "tłumaczyć", "przekładać", ale również do pewnego stopnia uwznioślił rolę zmagań z tekstem czystym i nieprzetłumaczonym. Pozwoliło to do pewnego stopnia na heroizację przekładu, a wykonanie tego zadania było mistrzowskie!

Nie przypadkiem Na okrężnych drogach to utwór stylizowany fabularnie i kandydujący do miana dobrej prozy! Tłumacz staje się prawdziwym bohaterem, herosem zmagającym się z konwencją upadającego braku porozumienia między ludźmi z powodu niemożności komunikowania się. Dlatego też potrzebny okazuje się mediator, pośrednik, który niestrudzenie będzie dążył do nawiązania nici porozumienia i negocjacji pomiędzy zwaśnionymi stronami. Już sam początek książki porywa i utrzymuje napięcie aż do ostatniej strony, sprawiając, że Czytelnik niejednokrotnie zastanawia się czy tłumaczowi uda się rzeczywiście wypełnić rolę "strażnika różnicy".

Tadeusz Sławek bez wahania demaskuje wszelkie trudności towarzyszące tłumaczowi na drodze przekładu, poprzez konieczność zapoznania się z określoną kulturą i historię, w obrębie której odbywa się przekład, liczne zgrzyty, wariancje wielogłosowe, przez ogólne rozdźwięki wynikające z odmienności danej tradycji językowej. Tłumacz zmagając się z tymi wszystkimi przeszkodami musi stworzyć tekst, który nie tylko odzwierciedli przekaz autorski, ale również pozwoli, aby napisany i przetłumaczony już tekst mógł obronić swoją autonomię i zachował autentyczność na nieznanym lądzie kulturowym. Sławek niejednokrotnie akcentuje fakt, iż tłumaczenie jest dalekie od wszelkiej jednoznaczności, a przekładoznawca musi mieć tego świadomość. Wszystko to sprawia, że podczas lektury naprawdę nie sposób odczuć jakiegokolwiek znużenia, przeciwnie - chce się kibicować tłumaczowi w jego niestrudzonej, wiecznej walce. Tłumacz stoi bowiem przed Czytelnikiem jako swoisty "strażnik demokracji", strażnik określonego tekstu i tego, co on sobą reprezentuje.

Niezwykle chwytliwym i przyciągającym uwagę Czytelnika zabiegiem było definitywnie uczynienie tłumacza bohaterem książki - herosem, który zmaga się z trudnościami, jakie czyhają na niego podczas pracy nad przykładem. Niemożliwym jest dobry przekład bez dobrego tłumacza, a to wymaga z jego strony olbrzymiego wysiłku. Nie chodzi bowiem tylko o samo brnięcie poprzez rozmaite słowniki, wokabularia czy zapoznawanie się z określoną kulturą czy historią, w której osadzone zostało dzieło. Chodzi o świadomość autorskiej intencji, przy czym, aby zostać tłumaczem nieodzowne jest dysponowanie językiem lecz również dobór odpowiedniego zestawu cech. Sławek słusznie kreuje personę tłumacza na bohatera rodem z greckich mitów, musi być on odważny, wysoce samoświadomy, uważny, a przede wszystkim, musi podchodzić do samego siebie z dystansem. Tłumacz musi zdawać sobie sprawę, iż jest tułaczem w morzu słów i języków.

Ciekawą puentą dla całego utworu, ale również dla osoby tłumacza jest ciekawość czytelnicza i gotowość do poznania Innego - czy to języka, kultury czy historii. Rola tłumacza nigdy się nie kończy bowiem nieustannie dryfuje on pośród oceanu słów. Dobry przekład stanowi gwarancję dobrej literatury, w czym niewątpliwie tkwi przekaz Sławka.

Na okrężnych drogach. Tłumaczenie literackie i jego światy to książka, którą definitywnie chce się czytać, chociażby z czystej ciekawości dotyczącej tego, jak w rzeczywistości wygląda praca tłumacza. A bynajmniej nie jest ona szara i pozbawiona blasku. Tadeusz Sławek stworzył dzieło, które rzuca zupełnie nowe światło na rolę tłumacza w literackim świecie, a co więcej, nawołuje o szacunek, który tłumaczom niewątpliwie się należy! Dlatego też warto pod koniec doczytywać te kilka słów, właśnie od tłumacza.

Książka Tadeusza Sławka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, dlatego też mogę z całą pewnością złożyć swoistą aklamację "tak" dla tej pozycji. Jestem przekonana, że dojrzali Czytelnicy, którym nieobce są zmagania z przekładem znajdą w tej książce coś dla siebie, kawałek tej literackiej branży. Studentom filologii również powinna ona przypaść do gustu. Polecam serdecznie!
Moja ocena:9/10 :)

Czytaj dalej »
on 01 marca 0
Podziel się!
Etykiety
reportaż, współczesność
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

O AUTORCE

O AUTORCE
26 - letnia Magister Polonistyki-Literaturoznawstwa. Z zamiłowania książkoholiczka, literaturoznawczyni i blogerka, rysowniczka, a także miłośniczka języków obcych i azjatyckich dram. Kto wie, może i w przyszłości także pisarka? Możliwości jest mnóstwo! :) Aktualnie spełnia się dziennikarsko pracując w redakcji WUJ-a oraz redaktorsko współpracując z Wydawnictwami ZNAK oraz Moc Media. Przyszła bibliotekoznawczyni i arteterapeutka, która uczy się języka migowego.

Cytat, określający mnie chyba najlepiej

Cytat, określający mnie chyba najlepiej

TERAZ CZYTAM

TERAZ CZYTAM
Osobliwy dar Vanilii Bourbon

W tym roku chcę przeczytać...

W tym roku chcę przeczytać...
#Wyzwanie LC 2025#

Recenzje/Wpisy planowo

*01.06 - "Opiekunka marzeń", Agnieszka Krawczyk * 01.06 - podsumowanie czytelnicze półrocza 2025 i plany na czerwiec 2025 *02.06 - "Wstawaj Alicja", Dorota Chęć [wieczór] *03.06 - "Żywe serce", Piotr Pawlukiewicz [wieczór] *04.06 - "Studium zatracenia", Ava Reid [wieczór] *05.06 - "Burza", Sunya Mara [wieczór] Następne tytuły wpisów podam niebawem! :)

Znajdź mnie!

  • Lubimy Czytać
  • Strona na facebooku
  • Twitter
  • Instagram

Szukaj na tym blogu

Statystyka

Subskrybuj

Posty
Atom
Posty
Komentarze
Atom
Komentarze

Obserwatorzy

Popularny post

  • Kącik serialowy: Moon Lovers: Scarlet Heart Reyo- magia księżyca
    Tytuł oryginalny:   달의 연인 – 보보경심 려 Tytuł (latynizacja):   Dalui Yeonin – Bobogyungsim Ryeo Tytuł (alternatywny):  Time Slip: Rye...
  • Kącik serialowy: Goblin, Guardian: The Lonely and Great God- potęga przeznaczenia
    Tytuł oryginalny:   도깨비 Tytuł (latynizacja):   Dokkaebi Tytuł (alternatywny):  Goblin: The Lonely and Great God Gatunek:   fantasy, m...
  • "Shinsekai Yori"- Yuusuke Kishi
    tytuł oryginału: 新世界より tłumaczenie: Z Nowego Świata wydawnictwo:  Kōdansha data wydania: 23 stycznia 2008 liczba stron:870 sło...

Archiwum

  • ►  2025 (9)
    • ►  cze 2025 (2)
    • ►  kwi 2025 (1)
    • ►  mar 2025 (4)
    • ►  lut 2025 (2)
  • ►  2024 (11)
    • ►  gru 2024 (1)
    • ►  lis 2024 (1)
    • ►  lip 2024 (1)
    • ►  cze 2024 (1)
    • ►  maj 2024 (2)
    • ►  kwi 2024 (2)
    • ►  mar 2024 (1)
    • ►  sty 2024 (2)
  • ►  2023 (31)
    • ►  gru 2023 (2)
    • ►  lis 2023 (2)
    • ►  paź 2023 (4)
    • ►  wrz 2023 (3)
    • ►  sie 2023 (3)
    • ►  lip 2023 (3)
    • ►  maj 2023 (2)
    • ►  kwi 2023 (1)
    • ►  mar 2023 (5)
    • ►  lut 2023 (5)
    • ►  sty 2023 (1)
  • ▼  2022 (46)
    • ►  gru 2022 (5)
    • ►  lis 2022 (4)
    • ►  paź 2022 (4)
    • ►  wrz 2022 (5)
    • ►  sie 2022 (6)
    • ►  lip 2022 (6)
    • ►  cze 2022 (1)
    • ►  maj 2022 (3)
    • ►  kwi 2022 (3)
    • ▼  mar 2022 (5)
      • "Wszystkie jasne miejsca" - Jennifer Niven
      • Podsumowanie Lutego 2022
      • "Łzy Mai" - Martyna Raduchowska
      • "Klara i Słońce" - Kazuo Ishiguro
      • "Na okrężnych drogach. Tłumaczenie literackie i je...
    • ►  lut 2022 (2)
    • ►  sty 2022 (2)
  • ►  2021 (38)
    • ►  gru 2021 (2)
    • ►  lis 2021 (4)
    • ►  paź 2021 (3)
    • ►  wrz 2021 (3)
    • ►  sie 2021 (4)
    • ►  lip 2021 (4)
    • ►  cze 2021 (1)
    • ►  maj 2021 (2)
    • ►  kwi 2021 (2)
    • ►  mar 2021 (2)
    • ►  lut 2021 (6)
    • ►  sty 2021 (5)
  • ►  2020 (49)
    • ►  gru 2020 (3)
    • ►  lis 2020 (2)
    • ►  paź 2020 (4)
    • ►  wrz 2020 (4)
    • ►  sie 2020 (6)
    • ►  lip 2020 (5)
    • ►  cze 2020 (3)
    • ►  maj 2020 (2)
    • ►  kwi 2020 (5)
    • ►  mar 2020 (5)
    • ►  lut 2020 (6)
    • ►  sty 2020 (4)
  • ►  2019 (66)
    • ►  gru 2019 (6)
    • ►  lis 2019 (4)
    • ►  paź 2019 (5)
    • ►  wrz 2019 (9)
    • ►  sie 2019 (9)
    • ►  lip 2019 (6)
    • ►  cze 2019 (5)
    • ►  maj 2019 (6)
    • ►  kwi 2019 (2)
    • ►  mar 2019 (3)
    • ►  lut 2019 (5)
    • ►  sty 2019 (6)
  • ►  2018 (59)
    • ►  gru 2018 (5)
    • ►  lis 2018 (5)
    • ►  paź 2018 (7)
    • ►  wrz 2018 (9)
    • ►  sie 2018 (7)
    • ►  lip 2018 (3)
    • ►  cze 2018 (8)
    • ►  maj 2018 (2)
    • ►  kwi 2018 (2)
    • ►  mar 2018 (3)
    • ►  lut 2018 (3)
    • ►  sty 2018 (5)
  • ►  2017 (5)
    • ►  gru 2017 (4)
    • ►  lis 2017 (1)

Polecany post

Podsumowanie okresu styczeń-maj 2025 i plany na czerwiec

Napisz do mnie w sprawie recenzji/artykułu/wywiadu :)

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Etykiety

Japonia (13) King (3) Murakami (6) PLOTKARA (3) Zafon (5) anime (3) arabia (1) autobiografia (5) baśnie (22) dla nastolatków (23) drama (5) fantasy (64) historyczne (32) holocaust (1) klasyk (22) klasyka dla nastolatków (11) klasyka dziecięca (2) komedia- czarny humor (12) kultura słowiańska (5) medyczne (5) mit (3) miłość (38) obyczajowe (115) podsumowanie (74) postapo (23) psychologia (30) psychologiczne (47) romans (53) science-fiction (23) stosik książkowy (29) sztuka (4) tag (2) thiller (26) thriller (14) wojna (9) współczesność (100) zapowiedz (27) zwierzęta (3) świat komiksu (1) święta (5)

Prawa Autorskie

Zabraniam kopiowania MOICH tekstów i zdjęć bez uprzedniego zezwolenia.

Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych za kradzież tekstów, czy zdjęć bez upoważnienia autora przewiduje karę pozbawienia wolności do lat 2-ch i/grzywnę.

Bardzo proszę o uszanowanie mojej pracy.

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Z Dziennika Książkoholiczki. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.