Ewa to kolejna, po Dziewczynie ze szkła powieść, na którą w ostatnim czasie czekałam z wytęsknieniem! Zauroczona pierwszym spotkaniem z Williamem Paulem Youngiem podczas lektury Chaty <recenzja tutaj>, wiedziałam, że Ewę muszę przeczytać koniecznie! Gdy nareszcie ją zdobyłam, pozostawało tylko czekać na moment, w którym będę mogła zanurzyć się w jej lekturę w pełni. Udało mi się to tuż po Obronie, kiedy nagle zyskałam mnóstwo wolnego czasu i poza aplikowaniem na różne stanowiska pracy wydawniczej, mogłam poświęcić się wyłącznie czytaniu, blogowaniu i innym moim pasjom. Rozłożyłam sobie lekturę Ewy na kilka dni, tak bardzo oczekiwałam chwili, kiedy będę mogła poświęcić się jej przeczytaniu, że obawiałam się połknięcia jej w jedno popołudnie. A powieści Younga to zdecydowanie taki typ literatury, w którym warto się rozsmakować, zanurzyć w pełni i delektować się. Mój zamysł się udał i Ewę przeczytałam w niespełna dwa-trzy dni! I zdecydowanie warto było tak do niej podejść, gdyż lektura tej książki była naprawdę niesamowitym przeżyciem!

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Osadzona w klimacie biblijnym Ewa na nowo opowiada historię Początków, stworzenia świata, narodzin i odwrócenia Adama. Gdy Jan Zbieracz znajduje ledwie żywą kobietę w kontenerze, który fale wyrzuciły na brzeg, wie, że nadszedł czas aby wypełniło się to, co zapowiedziała Matka Żyjących. Poraniona i wychłodzona kobieta wraca do zdrowia pod czujnym okiem Uzdrowicieli, jednakże przez cały czas nawiedzają ją niepokojące sny. Jan zdaje się zaintrygowany młodą dziewczyną, której kod genetyczny jest w pełni kompatybilny z każdą ludzką rasą. Powoli domyśla się, jakie zadanie przypadło dziewczynie.

Z racji tego, iż Ewa była pozycją przeze mnie wyczekiwaną, miałam względem niej dość wysokie oczekiwania. William Paul Young i tym razem zdecydowanie mnie nie zawiódł. Choć przyznam, że po pierwszym zerknięciu na opis okładki, moje wyobrażenie na temat fabuły tej książki było nieco inne, niż to czego otrzymałam. Pomimo tego, taka niespodzianka w wykonaniu autora zaskoczyła mnie nader pozytywnie! 

Pod względem fabularnym, Young zastosował nieco podobny zabieg, jak w Chacie, kreując pełen oniryzmu klimat. Początkowe zamieszanie Czytelnika, dotyczące tego który świat przedstawiony w książce jest prawdziwy, stopniowo mija, co należy przypisać wyjątkowemu stylowi autora. Jego niezwykła umiejętność tworzenia przenikających się nawzajem światów, zarówno tego rzeczywistego, jak i onirycznego, sprawia, że Ewa jest sama w sobie dość unikatowa. Jej wyjątkowość opiera się w dużej mierze na zdolności Younga do śmiałego kwestionowania podstawowego rozumienia kanonu biblijnego i tworzeniu własnych jego interpretacji, co można potraktować jako rozszerzenie spektrum Pisma. Nie do końca wiadomo, na ile przypisane nowe interpretacje podyktowane są faktycznym brakiem pewnych wiadomości z Księgi Rodzaju i próbą ich uzupełnienia czy też większość z nich opiera się na autorskim przeczuciu. Nie ulega jednak wątpliwości, że podjęta przez Autora próba wyjaśnienia i zarazem intuicyjnego zrozumienia opisu Stworzenia, podobnie jak podczas lektury Chata budzi emocje. Wielobarwne opisy, które Autor prezentuje Czytelnikowi rozbudzają jego wyobraźnię, a kładziony przezeń nacisk na budowanie relacji Bóg-Człowiek na płaszczyźnie całkowitego zaufania, pozwalają spojrzeć stworzenie świata i człowieka z zupełnie innej perspektywy. Young zdecydowanie zadbał o to, aby Ewa zachwyciła Czytelnika już od pierwszych stron, a podczas dalszej lektury napełniła jego książkową duszę czystym ciepłem.

Akcja Ewy rozwija się stopniowo, Young podobnie jak w swojej poprzedniej powieści, zadbał o to, aby Czytelnik na równi z bohaterką mógł przywyknąć i oswoić się do przepełnionych mistyczną aurą wydarzeń. Pozwoliło mu to na stworzenie pewnego rodzaju narastającego w miarę lektury napięcia, które uwydatnia się poprzez obecną nostalgię, która niezaspokojona towarzyszy głównej postaci. Emocje i szeroko pojęta płaszczyzna relacji oparta przede wszystkim na zaufaniu, pełnią rolę motoru dla rozwijającej się akcji, której nie napędzają same zdarzenia, ale dążenie do zrozumienia istoty relacji i zaufania pozwalających na stworzenie specyficznej i zarazem wytrzymałej więzi. Słowo "zaufanie" pełni rolę spoiwa dla całości konstrukcji książki, stopniowe dążenie do niego i nauka zrozumienia na czym w zasadzie ono polega znakomicie oddają sedno tej historii.

Zaufanie nie jest decyzją, którą podejmujemy raz na całe życie, lecz wyborem, którego dokonujemy na nowo w każdej chwili, podczas gdy rzeka płynie naprzód.

Po lekturze Chaty bardzo brakowało mi specyficznego, ciepłego klimatu, zabarwionego nutką marzeń sennych, a ponowne spotkanie z Williamem Paulem Youngiem pozwoliło mi na nowo rozsmakować się w jego wyjątkowym stylu. Autor potrafił stworzyć jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny klimat, gdzie zaufanie jako podstawowy wyznacznik relacji pełni rolę nadrzędną, a jego brak powoduje powstawanie pęknięć, a w ostateczności rozpad relacji i samotność. Świat wykreowany przez Younga miejscami daleki jest do doskonałości, a rolą Czytelnika, jak i bohatera jest dążenie do jego "naprawy" poprzez uzdrowienie własnego wnętrza i pogodzenie się z własnymi słabościami. Sprawia to, że klimat Ewy nabiera pewnego duchowego wymiaru, dlatego też można potraktować jej lekturę dość osobiście, jako swego rodzaju podróż do przełamania własnych barier.

Choć Autor podobnie, jak w swojej poprzedniej powieści mocno nawiązuje do motywów i stylizacji biblijnych, jego styl znacząco odbiega od kwiecistych metafor, a raczej koncentruje się na treści samego przekazu. Przez to pewne biblijne kwestie zostały zaprezentowane w bardziej przystępny sposób, nie wspominając już o czerpaniu olbrzymiej przyjemności z lektury. Pomimo tego, iż pewne kwestie oparte zostały na intuicyjnych domysłach z książki przebija się olbrzymia empatia i ciepło, co sprawia, że Czytelnik nawet jeśli nie jest do końca usatysfakcjonowany pewnymi wyjaśnieniami, będzie z sentymentem wspominał Ewę.

Należy oddać Youngowi to, iż jego kreacja bohaterów zostawia duże pole do wyobraźni Czytelnika, gdyż mają oni nie tyle zarysowane pewne konkretne cechy osobowości, co wzbudzają raczej pewne wrażenia względem swej osoby - przychylne bądź nie. Z tego też powodu względem bohaterów drugoplanowych mam w zasadzie same pozytywne odczucia, od szczerej sympatii, po głębokie współczucie dla  niektórych. Natomiast, co do głównej bohaterki Ewy, do samego końca pozostała dla mnie postacią dość nietuzinkową. Jej odmienność silnie wybija się na tle innych postaci, dla niej wszystko posiada swego rodzaju racjonalne wytłumaczenie i namacalny odpowiednik, podczas gdy dla reszty nadrzędną funkcją poznania pozostają emocje i intuicja, co sprawia, że kobieta zmuszona jest przewartościować swoje przekonania i na nowo zrewidować swoje samo- postrzeganie. Przyznam szczerze, że postać Lily bardzo głęboko mnie poruszyła, jej wyrazistość i autentyczność wzbogacona o nieufną postawę, lęki i głęboką traumę, sprawiła, że niezwykle mocno pokochałam tą bohaterkę i szczerze jej kibicowałam!

Właściwa książka, podobnie jak właściwa piosenka albo właściwa miłość, może zmienić cały kosmos, oczywiście dla odpowiedniej osoby.

Podsumowując, Ewa to kolejna wyjątkowa pozycja w wykonaniu Younga i zdecydowanie warto było się z nią zapoznać. Szczęśliwie w najbliższej przyszłości mam w planach kolejną książkę tego pisarza, czyli Rozdroża. Choć główne motywy każdej z jego powieści są zgoła dość podobne, to jednak zanurzenie się w wykreowany przez twórcę świat wypełniony mistycyzmem i nutką oniryzmu, za każdym razem potrafi wywrzeć na mnie niesamowite wrażenie!

Ewa to powieść pod wieloma względami niezwykła, dlatego chciałabym ją polecić przede wszystkim tym dojrzałym Czytelnikom, którzy będą potrafili docenić zarówno samą tematykę religijną powieści (choć Young konsekwentnie wyłamuje się ze stereotypowo chrześcijańskiego modelu wiary, tak jak robił to już w Chacie <link do recenzji, tutaj>). To powieść, która porusza serca, uwrażliwia na pewne kwestie i uczy pokochania siebie takim, jakim się jest. Powieść idealna na letnie wieczory z kubkiem dobrego, świeżo wyciśniętego owocowego soku. A już idealnie komponuje się z widokiem zachodzącego słońca! Polecam serdecznie! 

Moja ocena: 10/10. :)

1 komentarz:

  1. Brzmi ciekawie. Mam nadzieję, że zdołam docenić jej głęboki sens.

    OdpowiedzUsuń