Z Dziennika Książkoholiczki

Strony

  • Strona główna
  • O mnie
  • KSIĄŻKI
  • Kącik serialowy
  • ZESTAWIENIA
  • Kontakt i Współpraca

31 grudnia

"Imperial Twilight: The Opium War and the End of China's Last Golden Age" - Stephen R. Platt



Obszerne dzieło, któremu warto dać się porwać na kilka ładnych dni. Choć zasadniczo tematem książki jest wojna opiumowa toczona w latach 1839-1842, autor nie skupia się aż tak na jej przebiegu, ale z pasją drąży, by ukazać przyczyny klęski Chin. Pytaniem, które tworzy fundament dla tej historii jest „jak do tego doszło” oraz jak Wielka Brytania skorzystała na osłabieniu Chin. Imperial Twilight to przejmująca proza historyczna, dodatkowo wzbogacona mnogością ilustracji i indeksów. To opowieść o tym jak Chiny zostają wciągnięte do świata zachodniego imperializmu, porzucając tym samym swoją tradycyjność.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
 
 

 

Imperial Twilight koncentruje się na wojnie opiumowej, która miała miejsce w latach 1839-1842 między Chinami a Wielką Brytanią. Platt skupia się na jak najdokładniejszym zbadaniu następującej kwestii: jak Wielka Brytania wykorzystała słabość Chin i tym samym zmusiła to wschodnie mocarstwo do wkroczenia do świata imperializmu. Nie brakuje skrupulatnych analiz dotyczących czynników, jakie doprowadziły do konfliktu. Platt zabiera czytelnika w świat rozważań o charakterze ekonomicznym, politycznym, jak również kulturowym. Książka w niezwykle przystępny sposób opisuje nie tylko same wydarzenia wojny opiumowej, ale skupia się również na implikacjach sprzed tego okresu (zwłaszcza w prologu i podróży Flinta). Nie brakuje również dociekań na temat możliwych skutków. Całości dopełniają postacie o różnorodnych rolach i to właśnie oni stają się nieodzowni dla fabuły i wzmacniają jej dynamikę.

- opis własny

 

Stephen R. Platt to amerykański pisarz i historyk. Obecnie profesor historii na Uniwersytecie Massachuesttes Amherst. XIX wieczna historia Chin i stosunki zagraniczne dynastii Qing stanowią przedmiot jego szczególnych zainteresowań, co zresztą bardzo wyraźnie widać w Imperial Twilight. Zadebiutował w 2007 roku powieścią Provincial Patriots: The Hunanese and Modern China, za którą otrzymał Theron Rockwell Field Prize. W 2012 roku opublikował Jesień w królestwie niebieskim (Cundill History Prize). Imperial Twilight, czyli trzecia powieść wydana została w 2018 roku zdobyła Baillie Gifford Prize for Non-Fiction.

Tego, że Imperial Twilight jest pozycją dopracowaną i zawierającą w sobie przysłowiowy „dobry kawał” historii wyjaśniać nie trzeba. Obszerność tej pozycji broni się sama. Jest faktem absolutnie niezaprzeczalnym, iż Stephen R. Platt zbadał bardzo dokładnie i sprawdził wszelkie dane, na które się w swojej książce powołuje. I nie chodzi tu tyle o świetną warstwę fabularną, która w miarę, jak wkraczają kolejne postacie coraz bardziej ożywa, ile o naprawdę gruntowne przebadanie poszczególnych źródeł. Mnogość pracy, jaką autor włożył w napisanie tej książki naprawdę widać, nie wspominając już o mapie, która sprawia, że podczas lektury znacznie łatwiej jest wczuć się w fabułę i „być” w niej, w tamtych czasach obecnym. Dodatkowo spora ilość fotografii zamieszczona w książce pozwala lepiej wyobrazić sobie tamtejsze realia. Nie ulega wątpliwości, że Platt zna chińską historię i to na tyle dobrze, aby dokładnie wyjaśnić polityczne i ekonomiczne zawiłości przyświecające wojnie opiumowej, a co jeszcze lepsze, nie przedstawia tego w sposób nudny.

Trzeba oddać autorowi, że bardzo umiejętnie balansuje on pomiędzy szczegółowym analizowaniem faktów a opowieścią pełną dramatyzmu i ludzkich losów, przez co lektura naprawdę mocno i emocjonalnie angażuje odbiorcę. Zważywszy na to, że książka liczy grubo ponad 500 stron, gdy się w nią wciągnie, to tej objętości w ogóle nie czuć. Dodatkowo, podział na rozdziały oraz liczne podrozdziały, znacznie ułatwia orientację podczas lektury.

Autor już od pierwszych stron zaskakuje niesamowicie żywym, a przy tym lekkim stylem. Platt łączy erudycję z płynną i wartką narracją, co sprawia, iż Imperial Twilight stanowi nie tylko źródło wiedzy historycznej, ale zarazem jest fascynującą lekturą. Zaskoczyło mnie to, jak bardzo ten styl jest przystępny w odbiorze, gdyż spodziewałam się mnóstwa naukowego żargonu, a dostałam soczyście przedstawioną historię, która dodatkowo mnie mocno wciągnęła. Gdyby było inaczej, ta książka byłaby niczym innym, jak tylko mdłym historycznym reportażem, a do takiej klasyfikacji wprawdzie jej blisko z uwagi na szczegółowe, niemal dokumentalne opisy, choć nie oddają tego one w pełni istoty tej książki.

Prościej byłoby mówić o pewnej fabularyzacji wydarzeń historycznych wraz z wpleceniem do niej bohaterów, stąd gatunek non-fiction jest określeniem najbardziej trafnym. Platt umie także wprowadzić wiele różnorodnych i intrygujących bohaterów. W dużej mierze sama wojna opiumowa jest jedynie pewnym tłem, więcej miejsca autor poświęca poszczególnym postaciom: kupcom, misjonarzom, dyplomatom... Naprawdę sporo miejsca zajmuje wielobarwny korowód postaci, co bardzo uprzyjemnia lekturę, a zarazem pozwala na szersze spojrzenie na samą sytuację wojny opiumowej z perspektywy poszczególnych bohaterów.
 
Imperial Twilight to pozycja, którą zdecydowanie warto docenić ze względu na jej wkład w historiografię wojen opiumowych. Książka ta zdecydowanie ułatwia zrozumienie zarówno samego kontekstu historycznego (w końcu to opowieść nie stawiająca pytań typu „dlaczego”, ale „jak”), ale również pozwoli odnieść się do współczesnych implikacji tych wydarzeń. Ostatecznie Chiny musiały przecież otworzyć swoje granice i wyzbyć się jakże zasadniczego tradycjonalizmu. Można więc uznać z powodzeniem, że teza o przewrotności historii jest w przypadku tej książki jak najbardziej zasadna. Niniejsza pozycja zasługuje na uznanie z względu na niezwykle wszechstronne podejście do tematu i wnikliwą analizę.

  

Imperial Twilight jest zdecydowanie warta wydania jej w Polsce, aczkolwiek z zastrzeżeniem jej dla konkretnego grona odbiorców, czyli miłośników historycznych książek i fanów non-fiction. Wprawdzie nie zabraknie entuzjastów wśród fanów dobrej prozy, jednakże Ci, którzy dysponują pewną wiedzą historyczną z pewnością lepiej odnajdą się w realiach niniejszej książki. Dla czytelników, którzy są zainteresowani nie tylko samą historią Chin, ale także takimi motywami, jak stosunki międzynarodowe czy kwestie wpływu kolonializmu, Imperial Twilight również powinna przypaść do gustu, a nawet okazać się lekturą niezbędną. Pozycja ta nie tylko unaocznia samą kwestię wojny opiumowej, ale ma również ogromną wartość w czasach aktualnych. Skłania do refleksji nad współczesnymi realiami stosunków międzynarodowych. Oprócz waloru czystej lekturowej przyjemności, zapewnia również szeroki walor edukacyjny. Sama chętnie wniknę po raz kolejny do Chin na początku XIX wieku, chociażby tylko po to, by móc porównać recepcję książki po angielsku i po polsku w myśl idei komparatystycznej.

Moja ocena: 8/10 :)

Recenzja powstała przy współpracy z wydawnictwem ZNAK. Za zaufanie oraz wymarzone stanowisko serdecznie dziękuję! :)

znak-wydawnictwo-logo - Stonerchef

Czytaj dalej »
on 31 grudnia 4
Podziel się!
Etykiety
historyczne, obyczajowe
Nowsze posty
Starsze posty

14 listopada

7 urodziny bloga "Z Dziennika Książkoholiczki" i moje 26 urodziny!

 Witajcie!

Dziś jest bardzo ważny dzień i zależało mi na tym, aby tego posta opublikować akurat 14 listopada i przy okazji przekazać kilka bardzo dobrych wiadomości oraz wskazać kilka szczególnych dat. W moim życiu ostatnio sporo się wydarzyło, zresztą głównie pozytywnych rzeczy. Po pierwsze, dziś przypadają moje 26 urodziny! Nie mogę w to uwierzyć, ale jest mi niesamowicie miło na tę myśl. Niedawno, 29 października, blog Z Dziennika Książkoholiczki świętował swoje 7 urodziny! A z kolei 30 października obroniłam swoją pracę magisterską i oficjalnie uzyskałam tytuł Pani Magister! Jak sami widzicie, sporo było dla mnie ważnych dat na przełomie tych kilku miesięcy przed obroną, stąd ten pierwszy post po powrocie chciałam odznaczyć w kalendarzu znaczącą datą. Postanowiłam, że w dniu moich 26 urodzin przy okazji poświętuję też inne ważne w moim życiu sukcesy!

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE: 

W okresie tych kilku miesięcy, udało mi się nawiązać współpracę z Wydawnictwem Literackim oraz znaleźć zatrudnienie jako redaktorka w Wydawnictwie Moc Media, co ogromnie mnie cieszy! 14 listopada wkraczam zatem nie tylko w nowy, kolejny rok życia, ale również na nową ścieżkę zawodową i recenzencką, a do tego z tytułem Magistra w dłoni. Jestem z siebie dumna! Na blogu działam już 7 lat i przez ten czas wydarzyło się mnóstwo wspaniałych rzeczy. Robię to, co kocham – czytam, piszę, działam. Może to banalne, ale prawdziwe: moje życie jest cudowne. Mam swoją pasję, dokoła siebie ludzi, którzy mnie kochają, mam zawód i działam. Mogę więc o sobie powiedzieć: jestem kochanym i szczęśliwym człowiekiem. 😊

Targi Książki w Krakowie - święto książki 

Jak co roku w październiku uczestniczyłam w Krakowskich Targach Książki, tym razem, co mile mnie zaskoczyło jako gościnni wydawnictwa Magnolia i dziennikarka WUJ-a (co oznacza, że miałam do dyspozycji pokój dla dziennikarzy i bezpłatną kawę). Jednym z faktów, o których musicie wiedzieć jest to, że kocham: książki, kawę, koty. Tegoroczne Targi okazały się bardzo udane, nabyłam kilka egzemplarzy przeuroczych okładek, odbyłam kilka ciekawych rozmów i chłonęłam atmosferę, którą nieodmiennie uwielbiam podczas tego wspaniałego książkowego święta – to zapach miłości do książek, zapach pasji i niezapomnianych emocji!

Chcąc uczcić ten wyjątkowy dzień moich 26 urodzin, 7 urodziny bloga, zdobyty tytuł oraz nabyte współprace i tegoroczne Targi Książki, chciałam przygotować coś specjalnego. Wyjątkowy wpis. Pomyślałam o mieszance, łącznie: 26 faktach o mnie, garści cytatów i przemyśleń na ten niezwykły dzień, w którym celebruję te ważne dla mnie święta i sukcesy.

1. W tym roku, biorąc udział w corocznym wyzwaniu czytelniczym na Lubimy Czytać, postawiłam sobie za cel przeczytanie 80 książek. Już wiem, że znacznie przekroczę tę liczbę, ponieważ przeczytałam już 76 tytułów, a do końca roku zostało jeszcze półtora miesiąca!

2. Powtórzę się, bo wielokrotnie o tym wspominałam, ale założenie tego bloga jest najlepszą decyzją, jaką kiedykolwiek mogłam podjąć! 

3. Mam rozplanowane wszystkie recenzje, także można się ich już niebawem spodziewać!

4. Mam pracę, którą kocham: redaguję i recenzuję książki. Nie mogłabym wymarzyć sobie lepszej pracy lub bardziej pasującej do mnie. <3 Oby więcej współprac z wydawnictwami!

5. Jako Magister Polonistyki i redaktorka zostałam wyznawczynią zasad poprawnej ortografii.

6. Uważam, że moje życie dzisiaj jest cudowne!

7. Dziś obchodzę kilka świąt, bo oprócz świętowania moich 26 urodzin i 7 urodzin mojej działalności recenzenckiej, 14 listopada przypada światowy dzień biblioterapii (pomoc ludziom poprzez książki), co stanowiło główny przedmiot mojej pracy magisterskiej. Tak więc, zarówno dzień moich urodzin, jak i miłość do literatury, a nawet wybór tematu mojej pracy nie były przypadkiem. W moim życiu nie ma więc przypadków, jest tak jak miało być. <3 Wiem, kim jestem i czuję, że coraz więcej z siebie odnajduję.

Niniejsza grafika pochodzi z Instagrama, konto: nprcz2.0.

8. Świętuję ten dzień z Kalamburką Małgorzaty Musierowicz, czyli absolutnym comfort book na listopadowy, urodzinowy czas! <3

9. Wszystko, czym jestem, zawdzięczam książkom.

10. W dalszym ciągu nie jestem 100% pewna swojego typu MBTI, choć ostatnio skłaniam się ku INFJ/ISFJ/INFP/ESFJ/ENFP/ENFJ.

Garść inspirujących mnie cytatów, które ostatnio odkryłam:

11. Masz przed sobą wspaniałe życie. Przeżyj je co do minuty. Zacznij już teraz. – Promyczek, Kim Holden

12. Muzyka istnieje po to, by jej słuchać, więc według mnie każdy powinien z niej czerpać. Garściami. Muzyka ma moc. Łączy ludzi. – Promyczek, Kim Holden

13. Życie dla nikogo nie jest łatwe. Wszyscy musimy walczyć, by wycisnąć dobro z czasu, który nam ofiarowano. – Promyczek, Kim Holden

14. Przeżywajcie każdy dzień, jakby był Waszym ostatnim. (...)Bądźcie spontaniczni. Życie ma zbyt wiele reguł, schematów i wymagań. Zmieńcie plany, by zrobić miejsce na zabawę. – Promyczek, Kim Holden

15. Właśnie o to chodzi w życiu, o ludzi i zachody słońca. – Promyczek, Kim Holden

16. Czytanie jest ucieczką od prawdziwego świata. Wszyscy go czasem potrzebują, by pozostać przy zdrowych zmysłach. – Promyczek, Kim Holden

17. Z bliska widać najgorzej. Czasem trzeba oddalenia, żeby kogoś zobaczyć naprawdę. A czasem własne nieszczęście zasłania widok na bliskiego człowieka. – Opium w rosole, Małgorzata Musierowicz

18. Nikogo nie wolno nienawidzić i nikim nie wolno pogardzać. Dlatego, że nienawiść i pogarda są niszczące – niszczą tego człowieka, którym pogardzam, bo nie zostawiają mu już szansy na odmianę. I niszczą też mnie – bo skoro jest we mnie nienawiść, to znajdzie się miejsce i na zło. – Opium w rosole, Małgorzata Musierowicz

19. Tak. Dojść do siebie. To bardzo mądre określenie. Dojść – to słowo zawiera w sobie obraz drogi. A droga zawiera w sobie czas. To musi trwać. Musi minąć pewien czas – w ruchu. Nie wolno stać w miejscu. Trzeba iść. Naprzód. – Dziecko piątku, Małgorzata Musierowicz

20. Liczy się każda chwila, którą można spędzić z bliskimi – póki jeszcze są tutaj. Za chwilę będzie za późno. Tak mało czasu zostało. Za mało, za mało czasu, żeby z każdym porozmawiać, żeby odpowiedzieć na całą tę miłość, żeby ogarnąć wszystkie te potrzeby, żeby zadbać o każdego, kto tego potrzebuje. – Sprężyna, Małgorzata Musierowicz

21. Nie pozwól, aby twoja postać zmieniała kolor wraz z otoczeniem. Dowiedz się, kim jesteś i pozwól mu pozostać w swoim prawdziwym kolorze. – Moja miłość, postać: Rachel Scott

22. Miałam swoje wzloty i upadki i kilka razy upadłam, ale nie dawałam. Nie poddawaj się. – Moja miłość, postać: Rachel Scott

23. Szukaj wystarczająco mocno, a zawsze znajdziesz światło. – Moja miłość, postać: Rachel Scott

24. Żyję w dwóch światach. Pierwszy z nich to świat książek. Byłam mieszkańcem hrabstwa Yoknapatawpha Faulknera, polowałam na białego wieloryba na pokładzie Pequod, walczyłam u boku Napoleona, płynęłam na tratwie i Huckiem i Jimem, wygłupiałam się z Ignatiusem J. Reillym, podróżowałam smutnym pociągiem z Anną Kareniną i spacerowałam Drogą Swanna. To cenny i satysfakcjonujący świat. – Gilmore Girls, postać: Rory Gilmore

25. Tak. Przeszłość często boli. Można od niej uciekać albo wyciągnąć z niej jakieś wnioski. – Król Lew, postać: Rafiki

26. Czasem to, czego szukamy, jest na wyciągnięcie ręki. Wystarczy poszukać odpowiedzi w sobie i docenić, to co się ma.

Bądź jasnym promieniem dla tych, co słońca nie znają. Bądź kolorową tęczą dla tych, co świat widzą na szaro. Żyj zawsze czynem - nigdy marzeniem i niech Cię ludzie cały czas kochają. 

Tak, będę nim.

Niebawem, bo już jutro! – najnowsze recenzje! 😊


Czytaj dalej »
on 14 listopada 5
Podziel się!
Etykiety
moje urodziny, tag, urodziny bloga, zapowiedź
Nowsze posty
Starsze posty

20 lipca

"Nowa rzeczywistość" - Magda Puzio

Po Nową Rzeczywistość miałam okazję sięgnąć jeszcze w czerwcu, kiedy przygotowywałam projekt na studia. Pierwszy tom dylogii mnie zachwycił, więc niemalże natychmiast po zaliczonej sesji, zabrałam się za czytanie części drugiej. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona, nie spodziewałam się, że dwutomowa seria autorstwa Magdy Puzio wywrze na mnie aż takie wrażenie, a tak było, gdyż po zakończeniu tomu drugiego, tak naprawdę doczytywałam jeszcze te ulubione fragmenty. Wybór tej serii, nie tylko jako projektu badawczego na studia, ale i dla czytelniczego relaksu, okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę! Co więc sprawia, że dylogia Puzio jest dla mnie tak fenomenalnym dziełem?

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Dylogia Magdy Puzio przenosi czytelnika do niedalekiej przyszłości, roku 2035, gdzie pandemia zasiała już swoje żniwo i zebrała obfite owoce: na ulicach wciąż obowiązują obostrzenia, maseczki to znak rozpoznawczy każdego obywatela, zaś praca zdalna to w pewnym sensie obowiązek. Piętnaście lat po największych falach pandemii, rząd stara się zachęcać obywateli do wzajemnych integracji, oczywiście w bezpiecznych i kontrolowanych warunkach. Obecność nadajników w każdym domu, oznaczanie każdej aktywności pozadomowej w Panelu Aktywności, rezerwacja stolików w restauracji czy podsłuchy w smartphone'ach to chleb powszedni. Dodatkowo oczyszczanie miasta, co jakiś czas. W takiej rzeczywistości żyje Wanda Żmijewska, świeżo upieczona studentka po studiach online w Krakowie i początkująca dziennikarka, a wraz z nią jej przyjaciółki: Zuza, Hania i Matylda. W czasach, gdy nie ma miejsca na jakąkolwiek spontaniczność, cztery młode kobiety marzą, by znaleźć miłość. Przy okazji jednak odkrywają tajny ruch oporu i postanawiają do niego dołączyć.  Namiastka dawnych czasów. Kim są wykluczeni, którym pragną pomóc działając w Klubie Książki? Czy naprawdę są obłąkani? A może wykluczonym jest każdy, kto nie potrafi dostosować się do obecnej rzeczywistości?
- opis własny

W związku z tym, że niedawno rozpoczęłam staż w wydawnictwie i w dalszym ciągu piszę magisterkę, a dodatkowo przyjmuję zlecenia z pracy, postanowiłam wypracować nową rutynę. Rano piszę recenzje na bloga i magisterkę, popołudniu czy wieczorem pracuję i redaguję teksty. Akurat pisanie dzisiejszej recenzji zajęło mi dwa dni, ponieważ zaczęłam ją późnym wieczorem, a chcąc być konsekwentna, dokańczam ją rano, kiedy dla mnie jest najlepsza pora na to, aby pisać. Pomysł z taką rutyną bardzo mi pasuje, bo przy wczesnej porze, kiedy większość jeszcze śpi, ja zaczynam dzień z poranną kawą w dłoni, zasiadam przed laptopem i spędzam te kilka godzin do popołudnia na pisaniu. Z kolei popołudnia i wieczory na redakcji tekstu. To idealne rozwiązanie dla mnie! Tak więc, od teraz recenzje będę wrzucać rano! 

Proza Puzio wywarła na mnie niesamowite wrażenie i naprawdę bardzo się cieszę, że akurat ta seria wpadła w moje czytelnicze łapki.  Okładka przewijała mi się na Legimi kilka razy, nim zapragnęłam wejść do rzeczywistości, jaką wykreowała autorka. I w zasadzie, nie miałam jakiś wielkich wyobrażeń czy oczekiwań. A to, co otrzymałam przerosło moje oczekiwania. Powiedzieć, że to wciągająca dylogia, to zdecydowanie za mało. Bo Nowa Rzeczywistość jest po prostu rewelacyjna!

Pod względem fabularnym, autorka bardzo zgrabnie i płynnie wprowadzała, stopniowo rozwijając poszczególne wątki. W zasadzie nie potrzeba było wiele czasu, abym wciągnęła się w niniejszą serię, bo już po pierwszym rozdziale, poczułam, że ta dylogia jest dla mnie. Wniknęłam do nowogłoskiego świata całkowicie i bez reszty, niekiedy dziwiąc się poczynaniom bohaterów, a innym razem będąc pod ogromnym wrażeniem ich odwagi. Autorka wielokrotnie zaskoczyła mnie zupełnie innym rozwojem fabuły, niż się spodziewałam. Podczas lektury tej książki przepływało przeze mnie wiele emocji, jednakże moja ciekawość i podziw dla autorki zdecydowanie wybijały się na plan pierwszy. Puzio dobrze wie, jak zaskarbić sobie uwagę czytelnika.

Choć spokojny i w miarę powolny początek pierwszego tomu, sugerował mi zupełnie inną powieść niż to, co ostatecznie otrzymałam, to od momentu pierwszego nagłego zwrotu akcji, nie mogłam oderwać się od czytania. Łatwo jest dać się pochłonąć rzeczywistości, jaką Puzio wymalowała w swojej książce, poniekąd znanej z doświadczenia, a zarazem prawdopodobnej i nieco przerażającej. Akcja gwałtownie nabiera tempa z każdą kolejną stroną, co więcej ten sam poziom autorka potrafiła utrzymać w drugiej części, co stanowi niewątpliwie olbrzymi plus tej dylogii. Zakończenie okazało się dla mnie satysfakcjonujące, choć bardzo ucieszyłabym się, gdyby powstała kolejna część, z kontynuacją niektórych wątków. Z niecierpliwością czekam na kolejne powieści tej autorki!

Klimat Nowej Rzeczywistości to zdecydowanie największy atut tej serii. Autorka całkiem zgrabnie połączyła tutaj dwa elementy: odważnie sięgnęła po motyw pandemii, co więcej nadała mu rysy kontinuum, a po drugie, zawarła w książce te obawy, które zapewne targały niejednym członkiem naszego społeczeństwa, kilka dobrych lat temu. Dzięki temu, dystopia, którą stworzyła jest wyjątkowa: akcja toczy się niedaleko Krakowa, a przez pewien czas, także i tam, jest to powieść na wskroś współczesna, znakomicie obrazująca obawy, nadzieje społeczne oraz możliwą przyszłość. Czy jest to zaskakujące? I tak, i nie, ale z pewnością Nowa Rzeczywistość intryguje czytelnika do samego końca! Cechy dystopijne również zostały tutaj oddane, w jak najwierniejszy sposób: inwigilacja społeczeństwa, zastraszanie ludności, narastające nastroje buntownicze. Niniejsza seria, to już kolejne polskie dzieło, odkryte w tym roku, w którym się zakochałam.

Bohaterowie to kolejny z atutów, jakie dylogia Puzio ma do zaoferowania swoim czytelnikom. Autorka wprowadziła tutaj cztery przyjaciółki, jako główne postacie oraz całkiem sporo postaci pobocznych, dzięki czemu naprawdę sporo się dzieje w miarę, jak fabularnie rozwijane są poszczególne wątki, a o jakiejkolwiek nudzie nie może być mowy. Zuza, Hania, Wanda oraz Matylda są zupełnie różne, każda dysponuje kompletnie innymi cechami. W trakcie serii każda z przyjaciółek zostaje w jakiś sposób czytelnikowi zaprezentowana i praktycznie każdą z nich da się polubić. Nie brakuje sytuacji, gdzie każda z nich wyraża swoją opinię, dzięki czemu można lepiej poznać daną osobowość. Jednakże to Wanda, jak łatwo można się domyśleć, gra tutaj zdecydowanie pierwszorzędną rolę. Jest to bohaterka dość specyficzna, a w każdym razie, ja natychmiast poczułam do niej sympatię i dziennikarską więź. Wobec pozostałych dziewcząt również żywiłam ciepłe uczucia, dlatego też potrafiłam zrozumieć ich zachowanie w pewnych sytuacjach i im współczuć. Przy tej czwórce i kocie Harrym naprawdę można cudownie spędzić czas, a momentów ekscytacji z pewnością nie zabraknie!

Puzio to autorka, która znalazła sobie drogę do mojego czytelniczego serca. Z czułością i wrażliwością, a przy tym zaskakującą wnikliwością opisuje nową rzeczywistość, zagląda do serc bohaterów i sonduje nastroje społeczne. Narracja jest trzecioosobowa i choć główną bohaterką pozostaje Wanda, pisarka oddaje głos także wielu innym postaciom, dzięki czemu, czytelnik zyskuje szerszą perspektywę. Przyjemny i prosty styl, sprawia, że przez Nową Rzeczywistość płynie się z zawrotną prędkością, gdyż pisarka ani na moment nie odpuszcza tempa. A co najlepsze, książki te długo nie pozwalają o sobie zapomnieć.

Podsumowując, miałam do tej serii swoje powroty i bywało, że bardzo trudno było mi oderwać się od Nowej Rzeczywistości. Nie tylko dlatego, że robiłam z niej projekt. Świat, jaki autorka wykreowała wywarł na mnie ogromne wrażenie, również dlatego, że po części jest mi on znany z własnego doświadczenia. Szybko zatęskniłam za postaciami, wyrazistymi z bardzo dobrze zarysowaną osobowością. W pewnym sensie, potrzebowałam pobyć w takim świecie, niby różnym, a jednak zarazem znanym. A nieczęsto zdarza się, że dana powieść wywrze na mnie aż takie wrażenie! Jestem dumna, że Nowa Rzeczywistość wyszła spod pióra polskiej autorki i to jest chyba najmocniejsza rekomendacja, jaką mogę tej serii wystawić.


Ostatnio odkrywam wśród polskich współczesnych pisarzy wiele nowych perełek. Dylogia autorstwa Magdy Puzio jest zdecydowanie jedną z nich! Niniejsza seria powinna spodobać się czytelnikom, którzy szukają czegoś nowego wśród gatunków dystopii, nie wspominając już o samych miłośnikach New Adult. Nową Rzeczywistość po prostu trzeba przeczytać!

Moja ocena: 10/10. :)

Czytaj dalej »
on 20 lipca 1
Podziel się!
Etykiety
DYSTOPIA, new adult, obyczajowe
Nowsze posty
Starsze posty

08 czerwca

Pozytywny mit, czyli o "1989" w teatrze Słowackiego



W miarę jak rozwijam się dziennikarsko, coraz bardziej doceniam ten zawód, a jako miłośniczka nie tylko literatury, ale też kultury to już szczególnie! Dzięki temu właśnie miałam możliwość obejrzeć słynny i zachwalany spektakl 1989! Musical 1989 na długo po premierze wzbudza falę entuzjazmu, przyciągając tłumy zapełniające salę. Teatr Słowackiego może pochwalić się prawdziwym hitem. Mit roku 1989 jest na wskroś pozytywny, i to nie tylko za sprawą gry świateł czy efektów scenicznych. Historyczny moment upadku komunizmu pokazany zostaje z zupełnie nowej perspektywy.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

teru's song lyrics (youtube.com)




Wyreżyserowany przez Katarzynę Sznygierę musical zaskakuje widzów świeżym językiem, przystępnym zarówno dla starszej, jak i młodszej publiczności. Unaoczniony zostaje prawdziwie spory kawał historii: powstanie Solidarności, obrady Okrągłego Stołu czy okres stanu wojennego. Co ciekawe, posczególne wydarzenia następują po sobie w ciągłości chronologicznej, dzięki czemu można sobie sporo rzeczy poprzypominać.


- opis własny

W zasadzie idąc na ten spektakl, nie wczytywałam się zbytnio w opinie umieszczane na portalach czy w prasie. Chciałam spojrzeć na to kulturowe zjawisko zupełnie świeżym, dziennikarskim, acz przychylniejszym niż krytycznym okiem. Eksksluzywność samego spektaklu i poszczególnych nie była zbyt wielkim zaskoczeniem, zwłaszcza, przy świadomości, że idzie się do pracy. Nie miałam jakiś zbytnich górnolotnych oczekiwań, kierowała mną ciekawość. I słusznie, gdyż dzięki temu zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona samym musicalem!

Upadek komunizmu ukazany zostaje oczami najważniejszych postaci: Wałęsów, Frasyniuków, Kuroniów czy Kwaśniewskiego. Intymności życia codzinnego przyglądamy się zza sceny, towarzysząc bohaterom w zaciszu peerelowskich mieszkań czy więziennych murów. Miałam więc okazję nie tylko poprzypominać sobie ważne dla historii narodu moemnty, ale również mogłam osadzić je w nieco szerszym, kulturalno-politycznym kontekście. Mimo świetnego miejsca, fakt, że przede mną siedziała wysoka i postawna postać, sprawiał, że musiałam się "wychylać", aby zobaczyć scenę z szerszej perspektywy.

Łatwo jest dać się porwać czarom tego polskiego musicalu. Młodość bohaterów z czasów PRL-u, ich pasja oraz zaangażowanie pozwalają wierzyć w optymistyczną przyszłość. Symboliczne ideały brutalnie zderzają się z komunistyczną rzeczywistością. To spektakl, który przypomina, jak ważne są ideały, szczególnie na gruncie budowania polskiej tożsamości, oraz o odwadze i sile kobiet. Byłam niesamowicie zaskoczona tym, jak wiele kobiety osiągnęły wówczas, a o tym aż tak nie opowiadano.

Niezwykły klimat 1989 zostaje wzmocniony za pośrednictwem wielobarwnej gry świateł. Efektów specjalnych jest naprawdę mnóstwo, chociaż nie sprawia to wrażenia przesytu. Widać, że scnarzyści naprawdę wykonali kawał świetnej roboty! Ekspresywnej i dynamicznej grze aktorskiej towarzyszy skoczna, rytmiczna muzyka rapu. Skoczna i rytmiczna to wręcz mało powiedziane! Idąc na 1989 trzeba nastawić się, że będzie głośno, a nogi same będą rwały się do tańca! Co więcej, same postacie tańczą i widac, że taniec to moment, kiedy są najbardziej ekspresywni w swojej grze aktorskiej. Pasja, którą wówczas najłatwiej dosztrzec jest niemalże magiczna i skłania do wyrażania własnego "ja". Kostiumy bohaterów i wyczyniane przez nich akrobacje taneczne zachwycają i naprawdę przyciągają oko. Momenty, kiedy postaci "zlatują" zza kurtyny lub tańczą na dachu samochodu chyba na zawsze pozostaną w mojej pamięci.

Spektakl 1989 zdecydowanie wart jest owacji na stojąco i przybywającej mu wciąż popularności w polskim teatrze. Należy docenić ten mistrzowsko wykonany musical, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Sama z dumą oklaskiwałam grę aktorską. Jako polonistka chętnie polecałabym takie wyjścia w szkołach, a jako redaktorka bardzo się cieszę, że miałam możliwość zrecenzowania tak wyjątkowego spektaklu! Serdecznie polecam!


„1989” Teatr Słowackiego, reż. Katarzyna Sznygiera, premiera: 19.11.2022.
Czytaj dalej »
on 08 czerwca 1
Podziel się!
Etykiety
#współpraca recenzencka, teatr
Nowsze posty
Starsze posty

12 maja

"Twin Peaks" w teatrze Barakah - czy warto?

Jako studentka i dziennikarka, miałam przyjemność uczestniczyć w wielu wydarzeniach kulturalnych, nie tylko literackich czy filmowych, ale również i teatralnych. W marcu byliśmy z całą redakcją na słynnej wystawie Van Gogha, natomiast tydzień temu, miałam okazję obejrzeć spektakl teatralny na podstawie serialu Miasteczko Twin Peaks o zbliżonym tytule Twin Peaks. Do czerwonych drzwi zapukam w krakowskim teatrze Barakah. Muszę przyznać, że byłam pod wrażeniem zarówno gry aktorskiej, jak i fabuły spektaklu. Co prawda, wolałabym, gdyby niektóre wątki zostały pominięte, aczkolwiek samo przedstawienie było ciekawym przeżyciem i na pewno nie spodziewałam się aż tylu odczuć naraz! Twin Peaks to jak dla mnie bardzo specyficzna sztuka i choć miałam nieco inne wyobrażenie o niej, zanim poszłam na spektakl to wyjście uważam za bardzo udane! W przerwie od magisterki, projektów, rozmów o pracę i przygotowywaniu się na konferencję magistrantów, ta chwila wytchnienia była wręcz pożądana.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Licealistka Laura Palmer zostaje znaleziona martwa. Dość szybko wychodzą na jaw nie tylko sekrety rodziny Palmerów, ale także i wszystkich mieszkańców Twin Peaks. Sama Laura natomiast nie okazuje się być wcale typową "grzeczną uczennicą", ale prostytutką zarabiającą na niniejszej profesji. Patologia, przekręty, seks i narkotyki, to wszystko dobitnie zostaje przedstawione w niniejszym spektaklu. Nie zabraknie również pytań o to, kto tak naprawdę jest prawdziwą ofiarą. A może wszyscy jesteśmy ofiarami naszych przekonań, wychowania i środowiska. Ostatecznie wszyscy podlegamy w pewnym stopniu determinizmowi.

- opis własny

Twin Peaks w teatralnej odsłonie daje się poznać jako dzieło dokładnie przemyślane. Choć fabuła obraca się wokół śmierci licealistki Laury, na jaw szybko wychodzą nieznane dotąd szczegóły mieszkańców miasteczka. Nie brakuje tutaj brutalnych i mocnych scen, ale to gra aktorska robi największe wrażenie. 

Przepełnieni emocjami aktorzy meandrują wokół własnego ja, powoli acz nieuchronnie odsłaniając coraz to mroczniejsze tajemnice miasteczka, ale też mrok tkwiący w każdym z jego obywateli. Odpowiedź na pytanie o morderstwo uczennicy i jej prawdziwą tożsamość – typowa „grzeczna dziewczyna” z problemami czy też prostytutka mająca romans z każdym – staje się kwintesencją oceny moralnej społeczeństwa, ale też próbą spojrzenia na własny wewnętrzny mrok. Bohaterowie z właściwą sobie autentycznością pogłębiają mroczną atmosferę sztuki ubogacając ją o jednoznaczne stwierdzenie, że w gruncie rzeczy każdy jest winny. 

W zasadzie nie spodziewałam się, że Twin Peaks wywrze na mnie aż tak silne wrażenie i będąc już po seansie potrzebowałam kilku dni, żeby ułożyć sobie, co ja tak naprawdę myślę o niniejszej sztuce, bo jej gwałtowność oraz mocna wymowa aż nazbyt rzucają się w oczy. Momentami były zresztą aż nazbyt mocne, zwłaszcza, jeśli główny aktor z pasją zaczyna nagle wrzeszczeć. Jego emocje były dosłownie namacalne!

Kwestiom moralnym należy również przyjrzeć się z kategorii podwojenia i możliwych sobowtórów, gdyż podług tej koncepcji każdy nosi w sobie drugie mroczniejsze „ja”. Motyw doppelgängera [sobowtór, czarny charakter, zły bliźniak – przyp.red.] dodatkowo wzmacnia aurę tajemnicy i sprzyja kłębiącym się zapytaniom i skutecznie demaskuje pozorną niewinność. Nie bez znaczenia pozostaje również silnie obecny motyw rodziny, która okazuje się być tak naprawdę patologiczną, ujawnia jak głęboko kłamstwa przeniknęły do każdej sfery małomiasteczkowego życia. Właśnie to ich obnażanie było tym, co w pewnym sensie najbardziej mnie intrygowało w całym przedstawieniu. To niemalże przerażające, ile człowiek potrafi w sobie skrywać, a jednocześnie udawać za fasadą życie przykładnego, zwyczajnego obywatela.

Bohaterowie sprytnie i z wyczuciem meandrują na granicy szaleństwa, dając upust skrywanym dotąd gwałtownym emocjom i namiętnościom. Dialogi generują pożądane napięcie i chęć oczekiwania na wyjaśnienie zasadniczej i najważniejszej kwestii: kto zabił Laurę? Twin Peaks to spektakl, który trzeba zobaczyć, nie tylko ze względu na popularność serialu Miasteczko, ale mrożącą w żyłach grę aktorską przepełnioną autentycznymi emocjami.

Spektakl Twin Peaks wymyka się jednoznacznej klasyfikacji gatunkowej. Niepokojąca, zagęszczająca się atmosfera, mnogość wątków oraz odsłanianie pozorności w połączeniu z melodramatyczną grą aktorską sprawiają, że spektakl przypomina horror z elementami rodem z amerykańskich oper mydlanych. Niniejsze dzieło pozostaje w swojej konwencji surrealistyczne i momentami zabawne, ale przy tym dobitnie wystawia druzgoczącą ocenę społeczeństwu. Mimo wszystko, cieszę się, że miałam sposobność zobaczyć niniejszą sztukę na deskach teatru Barakah! 

Czytaj dalej »
on 12 maja 1
Podziel się!
Etykiety
#współpraca recenzencka, seriale, studia
Nowsze posty
Starsze posty

02 maja

Czytelnicze podsumowanie okresu styczeń-kwiecień 2024 i plany na majówkę


Początek roku 2024 przywitałam dość świeżo i to z niebanalną pozycją, o której jakiś czas temu wspominałam na blogu, czyli z Zaopiekuj się moją mamą. Równocześnie na mojej Uczelni zaczął się dość burzliwy i intensywny czas sesji, egzaminów i pisania prac zaliczeniowych, a później pierwszych przymiarek w pracy magisterskiej. Czas dosłownie mi gdzieś uleciał, dlatego postawiłam na konsekwentność i organizację pisania, tak aby sprawnie rozłożyć to wszystko w czasie. To wówczas wpadłam na pomysł zrobienia prawie półrocznego podsumowania w maju, w końcu podczas majówki nagle człowiek zyskuje tydzień więcej czasu!

Nie ukrywam, że czas od stycznia do maja 2024 roku upłynął mi niesamowicie pracowicie, a dodatkowo w międzyczasie rozwijałam się dziennikarsko - praca w WUJ-u i promocyjnie, tutaj zarówno WUJ, jak i inne niefinansowalne organizacje studenckie i oczywiście blog! Pod względem literackim i recenzenckim również się spisałam. Na portalu LubimyCzytać wzięłam udział w tegorocznym wyzwaniu czytelniczym - ile książek zamierzam przeczytać w 2024 roku? Postawiłam sobie za cel podobną ilość, co w roku poprzednim, czyli 80 pozycji. Dodatkowo, licząc to, co czytam na studiach i do pracy magisterskiej, już jestem bardzo blisko osiągnięcia tego celu! Liczba przeczytanych przeze mnie książek wynosi już 39, zatem idealnie, jak na majową porę!

Jeśli chodzi o pozostałe sfery kulturalne, czyli filmy i seriale, to i tutaj nie miałam na co narzekać. Obejrzałam mianowicie kilka przeuroczych seriali, o których zresztą niebawem można spodziewać się recenzji: Moje szczęśliwe małżeństwo, Znaki naszych uczuć, Zapiski zielarki, Komi can't communication oraz Oblubienicę Czarnoksiężnika i Ooku. W tegoroczną majówkę rozpoczęłam natomiast serial, który zasadniczo pokrywa się trochę z moimi zainteresowaniami badawczymi na studiach, czyli zagadnieniami dystopijnymi, a mowa o Nagi no Asukara. W międzyczasie powróciłam także do innych seriali, które z racji swojej długości, oglądam w większym rozmiarze czasowym, oczywiście The Good Doctor, gdzie zbliżam się już do finałowego sezonu (sic!), Kill me Heal me, Młody Sheldon (wciąż czekam na finałowy sezon na Netflix!) oraz The Chosen. Skończyłam natomiast jeszcze 3 miniserie, o których również nie zabraknie wpisu, mianowicie powtórzyłam Gambit Królowej i to był serial, z którym wkroczyłam w 2024 rok, Naruto, Problem 3 ciał, który aktualnie dokańczam oraz The Grimm Variations.

Bez zbędnych przedłużeń, zapraszam na listę książek, które przeczytałam na przełomie stycznia-kwietnia 2024 roku. Dowiecie się również, co będę miała w planach w maju!

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Styczeń, jak można zauważyć, rozpoczęłam dość nietypową książką, mianowicie Zaopiekuj się moją mamą, której recenzję można przeczytać tutaj. Niniejsza proza bardzo mocno mnie poruszyła, do tego stopnia, że potrzebowałam dłuższej chwili, aby poddać ją refleksji. Niemniej, jest to pozycja, po której mogę stwierdzić, że rok 2024 rozpoczęłam z przytupem! Śmiało mogę też przyznać, że była to najlepsza książka stycznia! Drugą pozycją była Kim Jiyoung urodzona w 1982 roku, także pisarki koreańskiej, Cho Nam-Joo (recenzja 03.05!), która podobnie jak poprzedniczka, wywarła na mnie dość silne wrażenie. Kolejną książką stycznia była Przerwana lekcja muzyki Suzanne Kaysen (recenzja 04.05!!!), która z kolei była dla mnie dość szokująca. W następnej kolejności natomiast sięgnęłam po pozycję, która zasadniczo w ogóle nie przypadła mi do gustu, była zdecydowanie zbyt prowokacyjna i infantylna zarazem. Świństwa. Truizmy, to książka, do której na pewno nie będę wracać! Ostatnie dwie książki były pozycjami potrzebnymi mi na egzamin z psychologii, a mowa o Typach Psychologicznych Carla Gustava Junga (niezwykle potężne tomiszcze!) oraz Krótkiej historii psychologii autorstwa Joanny Zaręby, bardzo zresztą przystępnie napisaną i do niej na pewno jeszcze powrócę! Tym samym styczeń zakończyłam z liczbą 6 książek na mojej biblioteczce.
  1. Zaopiekuj się moją mamą, Shin Kyung-Sook <recenzja>
  2. Kim Jiyoung urodzona w 1982 roku, Cho Nam-Joo <recenzja 03.05.2024!>
  3. Przerwana lekcja muzyki, Suzanna Kaysen <recenzja <recenzja 04.05.2024!>
  4. Świństwa. Truizmy, Marie Darrieussecq
  5. Typy Psychologiczne, Carl Gustav Jung
  6. Krótka historia psychologii, Joanna Zaręba.
Po szczęśliwie zakończonej sesji, rozpoczął się luty i chcąc powrócić do czytanych przeze mnie namiętnie sag/dłuższych serii, zastanawiałam się, jaką by tu zacząć. Mój wybór dość szybko padł na naszą polską sagę spod pióra Małgorzaty Musierowicz, czyli Jeżycjadę! Aby się odprężyć zdecydowanie potrzebowałam właśnie czegoś takiego - ciepłego, optymistycznego! Co więcej, Jeżycjada stała się dla mnie inspiracją do napisania artykułu w kontekście biernego oporu w epoce PRL-u, gdyż była przedmiotem dyskusji na innych zajęciach, z krytyki literackiej. Przyznaję, iż zaczęłam ją czytać zupełnie niechronologicznie, gdyż od Kwiatu kalafiora, po czym gładko przeszłam do pozostałych tomów traktujących o czterech Borejkównach, czyli Idy sierpniowej, Opium w rosole, Pulpecji i wreszcie Nutrii i Nerwusa, by ostatecznie przeczytać pierwszy oraz drugi tom, czyli Małomówny i rodzina oraz Szósta klepka. Odkryłam wówczas, iż do tej serii mam ogromny sentyment, toteż w przerwach od magisterki, chętnie sięgałam po kolejne tomy! W lutym przeczytałam również 8 tomów Zapisków Zielarki autorstwa Natsu Hyuugi oraz pierwszy tom Oblubienicy Czarnoksiężnika spod pióra Kore Yamazaki'ego. Obydwie serie bardzo mi się spodobały, a dodatkowo obydwie te serie obejrzałam wcześniej w postaci seriali, wiec stanowiło to dla mnie miłe połączenie i oczywiście umożliwiało moje ulubione podejście analityczne, czyli comparatio! Co więcej, mój debiutancki wywiad dla WUJ-a zdobył okładkę, z czego jestem bardzo dumna! Luty minął mi więc w bardzo literackim stylu z imponującym wynikiem 16 książek!

Z serii Jeżycjada planuję zrobić ogólny wpis, jak już przeczytam całość, także spokojnie pojawi się on na blogu w stosownym czasie!
  1. Kwiat kalafiora, Małgorzata Musierowicz
  2. Ida sierpniowa, Małgorzata Musierowicz
  3. Opium w rosole, Małgorzata Musierowicz
  4. Pulpecja, Małgorzata Musierowicz
  5. Nutria i Nerwus, Małgorzata Musierowicz
  6. Małomówny i rodzina, Małgorzata Musierowicz
  7. Szósta klepka, Małgorzata Musierowicz
  8. Zapiski zielarki (tomy 1-8), Natsu Hyuuga
  9. Oblubienica czarnoksiężnika, Kore Yamazaki
Marzec nie był może aż tak literacko obfity, jak luty, ale nie mniej pasjonujący, jeśli chodzi o literackie perełki, jakie w nim odkryłam! Na miesiąc marzec tą perełką jest zdecydowanie Zbrodnia na progu autorstwa Ewy Majkusiak, o której pisałam tutaj! Książka niezwykła, która na długo pozostanie w mojej pamięci i z niecierpliwością czekam na dalsze perypetie jej bohaterów! Kolejną, ciekawą pozycją był Baśniarz pióra Antoni Michaelis, bardzo ważny w kontekście mojej pracy magisterskiej. O Baśniarzu można przeczytać tutaj, pozycja, o której naprawdę nie sposób łatwo zapomnieć. Ważną serią marcową była dla mnie krótka, bo zaledwie 4 tomowa manga Znaki naszych uczuć pióra Suu Morishita, poruszająca niezwykle urocze perypetie Głuchej studentki imieniem Yuki, której lektura zainspirowała mnie do nauki języka migowego (a czemu nie?). Przeczytałam również ostatni tom, jaki udało mi się dostać, Zapisków zielarki Natsu Hyuugi. W marcu miałam również przyjemność prowadzić kampanię promocyjną 3 numeru PoWiek, magazynu zrzeszającego twórczość studencką. Wydarzenie miało miejsce w krakowskim Pałacu Potockich, o czym zresztą na blogu też wspominałam! Niezapomniane przeżycie! Tym samym marzec zaskoczył mnie pozytywną liczbą 7 książek!
  1. Zbrodnia na progu, Ewa Majkusiak <recenzja>
  2. Baśniarz, Antonia Michaelis <recenzja>
  3. Znaki naszych uczuć (4 tomy), Suu Morishita
  4. Zapiski zielarki, tom 9, Natsu Hyuuga.

Kwiecień również był miesiącem obfitym i twórczym literacko! Po pierwsze, ruszyłam znacznie do przodu z pracą magisterską, czego dowodzą uwzględnione przeze mnie na grafice pozycje Arteterapia w teorii i praktyce Eweliny J. Koniecznej, Arteterapia jako praktyka odziaływań artystycznych i terapeutycznych pod redakcją Eugeniusza Józefowskiego i Janiny Florczykiewicz (nie ma jej na grafice, zastępuje ją podobna pozycja) oraz Bajkoterapia. O lękach dzieci i nowej metodzie terapii Marii Molickiej. Zaowocowały one w postaci pierwszego rozdziału teoretycznego, o artykułach nie zapominając! Ponadto, przeczytałam kolejne tomy Jeżycjady Małgorzaty Musierowicz, czyli Tygrysa i Różę, Imieniny, a także Córkę Robrojka, co tylko dowodzi, jak bardzo zakochałam się w ciepłym i miłym klimacie jeżyckiej krainy. Z dzieł literatury klasycznej sięgnęłam natomiast po Frankesteina, czyli współczesnego Prometeusza Mary Shelly oraz Piaskuna E.T.A. Hoffmana. Stanowiły one przedmiot dyskusji na zajęciach z Transhumanizmu oraz Tożsamości niepewnych w XIX i XX wieku. Rozpoczęłam również Burzę Sunyi Mary, książkę, którą otrzymałam w ramach egzemplarza recenzenckiego we współpracy z wydawnictwem Rebis i idąc tropem baśniowości zaczęłam czytać Klechdy Sezamowe Bolesława Leśmiana, a w szczególności Parysadę. Kwiecień zakończyłam z optymistycznym wynikiem 10 książek!
  1. Arteterapia w teorii i praktyce, Ewelina J. Konieczna 
  2. Arteterapia jako praktyka odziaływań artystycznych i terapeutycznych pod redakcją Eugeniusza Józefowskiego i Janiny Florczykiewicz
  3. Bajkoterapia. O lękach dzieci i nowej metodzie terapii, Maria Molicka
  4. Tygrys i Róża, Małgorzata Musierowicz
  5. Imieniny, Małgorzata Musierowicz
  6. Córka Robrojka, Małgorzata Musierowicz
  7. Frankestein, czyli współczesny Prometeusz, Mary Shelly <recenzja 06.05.2024!>
  8. Piaskun, E.T.A. Hoffmann
  9. Burza, Sunya Mara <recenzja 05.05.2024!>
  10. Klechdy Sezamowe. Parysada, Bolesław Leśmian.

CO BĘDĘ CZYTAĆ W MAJU?

Nie ukrywam, że maj będzie mi upływał pod znakiem pracy magisterskiej oraz pozycji na zajęcia z Literatury Francuskiej, Transhumanizmu oraz Tożsamości niepewnych i na tych właśnie pozycjach będę chciała się skupić w pierwszej kolejności. Najpierw jednak dokończę czytaną przeze mnie Burzę Sunyi Mary, z której recenzji można spodziewać się na dniach!

Po pierwsze, pozycje do magisterki, jakie będę czytać to przeczytana już Biblioterapia i bajkoterapia Marii Molickiej, następnie Cudowne i pożyteczne Bruno Bettelheima, Dziecko zagubione w rzeczywistości Francoise Braunera, Dziewczynka w baśniowym lesie Pierre Peju, Baśni postmodernistyczne Weroniki Kosteckiej, Niekończąca się historia Michaela Ende, ponowna lektura Muzy Koszmarów Laini Taylor oraz Baśniowa opowieść Stephena Kinga, którą strategicznie zostawiam sobie na koniec. W następnej kolejności chciałabym się skupić na Możliwościach wyspy Michaela Houellebecqa, kolejnej ważnej pozycji na zajęcia z Transhumanizmu, a po niej prawdopodobnie drugi tom trylogii Brzydcy, czyli Śliczni pióra Scotta Westerfelda. Jeśli chodzi o  Tożsamości, to będą to szczęśliwie krótkie pozycje klasyczne, jak Leon Leontyna Ignacego Kraszewskiego, Horla Guya de Maupassanta, Doktor Jekyll i Pan Hyde Roberta Louisa Stevensona czy Portret Doriana Greya pióra Osacara Wilde'a. Chciałabym również przeczytać pozycje na egzamin z literatury francuskiej i idąc za kolejnością od Dziejów Tristiana i Izoldy, przez Fedrę i Cyda, Szkołę żon czy W stronę Swanna autorstwa Marcela Prousta lub Czerwone i czarne Stendhala. Maj zapowiada się więc bardzo pracowicie i bardzo literacko! Oczywiście na grafice nie ma wszystkich tych pozycji, a jedynie te, moim zdaniem najważniejsze, plus te, o których napisałam. W wolnych chwilach będę natomiast chciała kontynuować Klechdy Sezamowe Bolesława Leśmiana, ba to wręcz obowiązkowa pozycja dla mnie jako polonistki z wykształcenia!
 Trzymajcie za mnie kciuki, bo mam ambitne plany na tegoroczną majówkę!
  

Czytaj dalej »
on 02 maja 1
Podziel się!
Etykiety
podsumowanie, stosik książkowy, zapowiedź
Nowsze posty
Starsze posty

12 kwietnia

"Baśniarz" - Antonia Michaelis

Po Baśniarza Antonii Michaelis miałam przyjemność sięgnąć po raz drugi, tym razem w kontekście pracy magisterskiej, gdyż jest to jedna z pozycji, którymi będę się w niej zajmować. Moje pierwsze spotkanie z niniejszą książką przed paroma laty, było zarazem pierwszym spotkaniem z tą autorką, które zresztą bardzo dobrze wspominam. Wówczas jej opowieść wywarła na mnie niesamowite wrażenie i dziś, mimo, że minęło już ładnych kilka lat od pierwszego spotkania, nadal utrzymuje się we mnie to poczucie niezwykłości za sprawą fenomenalnego, niekiedy powodującego ciarki pióra Antoni Michaelis!

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Malutka lalka znaleziona przez Annę w klasie maturalnej stanowiła początek wszystkiego, całej następującej po sobie siatki zdarzeń. Ta młoda kobieta niejednokrotnie zastanawiała się, jak potoczyłyby się ich losy, gdyby laleczka nie została odnaleziona, jak wiele różnych dróg znajdowało się zaraz za rogiem. Ale to właśnie znalezienie lalki zapoczątkowało to, co później się wydarzyło, dziecięca zabawka splotła losy Anny i Abla w sposób nierozerwalny i odtąd już nic nie miało być takie samo. Później Anna sądziła, że zaczęło się od pocałunku i zimnych ust. Wówczas myślała, że całuje usta mordercy, przypominając sobie wilka z baśni. Nic jednak nie było takie, jak sądziła. 
Żyjący w dwóch różnych światach, Abel i Anna powoli zbliżają się do siebie. Obydwoje są uczniami klasy pomaturalnej, Anna żyjąca w swojej własnej bańce planuje studia za granicą. Abel to polski handlarz narkotyków, cichy outsider i wagarowicz, który skrywa jeszcze jedną twarz: urokliwego, smutnego baśniarza. Jego opowieści fascynują Annę i przyciągają ją do niego. Co jednak, gdy historia opowiedziana przez Abla zawiera ziarnko prawdy?
- opis własny
Należę do tego gatunku czytelników, którzy długo pamiętają to, co przeczytali i stąd też moja potrzeba dłuższej chwili, aby poczuć tęsknotę za Baśniarzem. Po prostu zbyt dobrze pamiętałam, co wydarzyło się w tej książce. Niemniej, kiedy już poczułam natchnienie, że oto już pora, właściwy moment, by ponownie dostać w swoje czytelnicze łapki właśnie tą powieść, nie wahałam się ani chwili. Ponowna lektura Baśniarza była dla mnie doświadczeniem niezwykle angażującym, gdyż ani spory upływ czasu, ani pamięć wydarzeń w lekturze, nie odebrały mi przyjemności z przeczytania jej po raz kolejny. Zasadniczo, książkę praktycznie połknęłam i w ciągu dwóch dni, byłam już po lekturze, która wywarła u mnie dreszcz podniecenia i ekscytacji. Baśniarz jest bowiem na tyle wyjątkową, a przy tym, dość specyficzną książką, że po prostu trzeba i należy ją przeczytać!

Antonia Michaelis potrafi tworzyć wyjątkowe, przemyślane, a przy tym bez reszty zanurzone w baśniowej konwencji dzieła, a Baśniarz jest tego doskonałym przykładem. Dowodzi zresztą tego misternie utkana fabuła, splot mnogiej ilości wątków, a do tego jeszcze swoisty baśniowy klimat z nutką tajemnicy, który już od drugiego bodajże rozdziałów buduje niczym architekt jeden z głównych bohaterów. W zasadzie nie potrzeba dużej ilości czasu, aby wciągnąć się w niezwykłość Baśniarza i co chwila zanurzać się w fabularne meandry. Autorka absolutnie nie pozwala, aby jej czytelnik znudził się powieścią, korzystając z wyjątkowego daru Abla, tka historię, w której śmierć czyha wszędzie, piękno i dobre serce są zagrożone, a egzamin maturalny wydaje się jedynie przykrym obowiązkiem. W tej historii znaczenie ma to, co ukryte i niedostrzegalne na pierwszy rzut oka i właśnie dlatego tak ważna jest literacka wrażliwość, z którą należy podejść do tej historii. A podczas lektury czytelnik wraz z Anną nieustannie zastanawiają się, gdzie przebiega granica między dobrem, a złem, okrucieństwem, a litością. Baśniarz zaskakuje i trzyma w napięciu aż do ostatniej strony.
Na dnie morza widziałem leżące słowa, tysiące słów, wraki zdań, pytania i odpowiedzi, które nigdy nie dotarły do celu...
Akcja w Baśniarzu w zasadzie toczy się niebywale szybko, choć z początku trudno jest to zauważyć ze względu na delikatną aurę tajemnicy, jaka dominuje w tej książce. W pewnym momencie historia opowiadana przez Abla nabiera rozmachu i wówczas ma się wrażenie, że wszystko, co do tej pory się wydarzyło było częścią planu i w zasadzie czytelnika ogarnia poczucie, że teraz może jedynie czekać na ciąg dalszy. Nie oznacza to jednak, że samą książkę czyta się bez zainteresowania. Przeciwnie, Michaelis skrupulatnie dba o swojego odbiorcę, czuwając, by ten pozostał skupiony na lekturze. Stopniowy rozwój poszczególnych wątków przynosi więcej pytań, niż odpowiedzi, a atmosfera tajemnicy i nieuchronnego końca tylko wzmaga poczucie zaintrygowania. Na Baśniarza zdecydowanie warto przygotować sobie dwa wolne wieczory i dać się pochłonąć czarowi języka Michaelis, a może właściwie elokwencji języka Abla?

Klimat, jaki Michaelis wykreowała w Baśniarzu jest od początku do końca niezwykle subtelny. Nie brakuje w nim obrazów krwawych, pełnych przemocy i tajemnicy, ale nie brakuje też delikatności i pewnego poczucia opiekuńczości. Ta opiekuńcza cecha, w którą autorka wyposażyła Abla nadaje jego obliczu trzeciego wymiaru i sprawia, że jest to postać wołająca o współczucie, akceptację i sprawiedliwość. To właśnie pewne szczególne cechy, jakimi autorka opatrzyła swoich bohaterów warunkują w dużej mierze odbiór tej lektury. Abel- baśniarz o kilku twarzach, Michi - dziecięca ciekawość i słodycz, Anna - zatopiona w marzeniach, a do tego wszystkiego obecna gdzieś w tle aura pewnej grozy. Wszystko to razem tworzy naprawdę niesamowitą mieszankę, w której łatwo i zdecydowanie warto się zatracić na te kilka godzin. A Mnogość wątków i tematów obecnych w tej książce tylko podsyca ciekawość czytelnika.
Nawet najgorsze można wybaczyć. Niemożliwe może stać się możliwe. Najtrudniej jest wybaczyć samemu sobie.[...] Przebaczenie było jak miękka ciemnoniebieska chustka, a jak komuś udało się wybaczyć samemu sobie, to tę chustkę przeszywały srebrne nici. Nie czuła już w sobie bólu. Miękka chusta wszystko przykryła, jak śnieg i równocześnie inaczej.
Bohaterowie, jakich stworzyła Michaelis na potrzeby swojej książki są z całą pewnością wielowymiarowi, a ich psychologiczne portrety dają bardzo głęboki wgląd na poszczególne cechy ich osobowości. Łatwo jest ulec złudnej fascynacji pięknem głównych postaci, są zdecydowanie nietuzinkowi. I choć ta cecha w przypadku tej książki jest zdecydowanie na ogromny plus, to podczas lektury ani trochę nie miałam wrażenia, że czytam o postaciach realistycznych. Nie oznacza to, że byli wyidealizowani czy wręcz przeciwnie, miałam poczucie, że autorka zbyt mocno wniknęła w głębię swoich postaci. Każda z nich, a szczególnie te główne postacie, czyli Abel i Anna, wydają się żyć pogrążeni w swoich własnych światach, a szczegóły dnia codziennego mają zdecydowanie mniejsze znaczenie. Na to pewne wrażenie nierealistyczności ma także ogromny wpływ konwencja baśniowa, w której książka jest konsekwentnie od początku do końca utrzymana. Jest to jak dla mnie bardzo ciekawy literacki zabieg i bardzo cieszy mnie, że będę miała możliwość szerzej przeanalizować niniejsze zjawisko w swojej pracy magisterskiej.

Język i styl, jakim została napisana niniejsza powieść, podobnie jak zresztą klimat, jest os początku do końca utrzymany w rozległej, baśniowej konwencji, przez co chwilami podczas lektury miałam wrażenie, że czytam opis czyjegoś snu, którego zakończenie z pewnością będzie niejednoznaczne. Dodatkowo, konwencja "opowieści w opowieści", jaką stosuje autorka niekiedy opowiadając ustami Abla w niezwykły sposób komponuje się z całością i intryguje czytelnika z każdą stroną coraz bardziej. Nie brakuje malowniczych opisów, głębokich słów i poczucia, że jest się częścią czegoś większego, nie do końca mając właściwość sprawczą na dalsze koleje wydarzeń. Wprawdzie Michaelis słynie z zamiłowania do tworzenia powieści o narracji szkatułkowej, jednakże w Baśniarzu chyba wyszło jej to najlepiej.
Ale za słowami czyhała ciemność, ciemność jaka panuje we wszystkich baśniach. Dopiero później, dużo później, zbyt późno zrozumie, że ta baśń była śmiertelnie niebezpieczna.
Baśniarz jest powieścią niezwykle dla mnie ważną pozycją i bardzo cieszę się, że pisanie pracy magisterskiej stanowiło dobry powód, aby ponownie po nią sięgnąć. Opisana przez Antonię Michaelis historia poruszyła mnie niemal tak samo, jak podczas mojego pierwszego spotkania z tą autorką i dzięki temu, przeczytałam już wszystkie powieści, jakie wyszły spod jej pióra. Dlatego też ponownego spotkania Baśniarzem naprawdę nie mogłam się doczekać. Ta opowieść mieści w sobie wszystkie te elementy, które kocham w literaturze: wyrazistą, wciągającą fabułę, niejednoznacznych i wielowarstwowych bohaterów, klimat, w którym zbiegają się motywy delikatnego suspensu, grozy, tajemnicy, zakazanej miłości, a przede wszystkim, niezwykła moc baśni, która w tej powieści warunkuje jej wyjątkowość. Baśniarz to powieść, do której warto podejść z wrażliwością, ale i z cierpliwością, a już na pewno nie wolno jej skreślać, gdyż obroni się ona sama. Oby było więcej takich powieści, a coś mi mówi, że rok 2024 będzie bogaty w takie pełne emocji odkrycia i powroty.
Baśniarz to powieść ze wszech miar niezwykła i dlatego też jest niezwykle warta polecenia. Jednakże, zdecydowanie nie jest to powieść, która spodoba się każdemu czytelnikowi, jest na to zbyt mroczna, efemeryczna i dość niecodzienna, w której splatają się motywy baśni, delikatnego kryminału, głębokiej traumy, a pośród tego łagodnej miłości. Michaelis napisała tą książkę dla czytelników dojrzałych, dla tych, którzy będą w stanie wyjść poza postawione granice i głębiej przeniknąć w tekst. Baśniarz jest historią opowiadaną przez prawdziwego baśniarza, dlatego też warto podejść do niej z niezwykłą wrażliwością literacką, ale też pewną dozą dystansu. Polecam serdecznie, a jeśli się odważycie, gwarantuję, że pokochacie Baśniarza równie mocno, jak ja!

Moja ocena: 10/10. :)

Czytaj dalej »
on 12 kwietnia 1
Podziel się!
Etykiety
baśnie, fantasy, Ya
Nowsze posty
Starsze posty

10 kwietnia

"Zbrodnia na progu" - Ewa Majkusiak

Zbrodnia na progu to zdecydowanie jedna z najciekawszych pozycji, która zagościła na rynku wydawniczym w 2024 roku. Niedługo zresztą po premierze poleciła mi ją Przyjaciółka. Wciągnęłam się w tą powieść niebywale szybko i w takim samym tempie też ją przeczytałam. Byłam pod naprawdę wielkim wrażeniem, gdyż dawno nie miałam w rękach tak dobrego ubran fantasy polskiej pisarki!

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

 

Kiedy pewnego poranka Sara znajduje przed swoim lokalem zwłoki, jej sielankowe życie zielarki powoli ulega niespodziewanym zmianom. Sarkastyczny i na pozór oziębły policjant bardzo angażuje się w rozwikłanie tej sprawy, co początkowo niepokoi młodą zielarkę. Sara usilnie zastanawia się, jak poradzić sobie nie z jednym, ale z dwojgiem oskarżonych przyjaciół. Ucieczkę od tych natrętnych myśli zapewniają jej głaskanie kota, pocieszania swojego przyjaciela Doriana, który nie może odpędzić się od groma fanek oraz karmieniem klientów i przyjaciół przepysznymi ciastami i ziołowymi naparami, niekiedy pachnącymi cynamonem. Obok dni wypełnionych niepewnością jutra, wkrada się miła myśl, że nie samą zbrodnią żyje człowiek i ważne są rutyny, małe tradycje oraz błogie momenty codzienności. Lecz Sara sama jest gorąca niczym grzany cydr, intensywna, magiczna i do tego łatwo może zaleźć za skórę. Co jej przyjdzie, gdy wpląta się w akcję mającą na celu złapanie zabójcy?

- opis własny

Za Zbrodnię na progu wzięłam się szybko i w sumie dość gładko przebrnęłam przez pierwsze kilkadziesiąt stron. Właściwie nie spodziewałam się, iż połknę ją w górę dwa dni, mając na głowie pisanie magisterki, jednakże fabuła okazała się nader kusząca. Po zakończeniu, jakiego zdecydowanie się nie spodziewałam, liczę, iż autorka szybko pokusi się o kontynuację, nie tylko dlatego, iż uważam pierwszy tom za po prostu rewelacyjny, ale także dlatego, że będę miała możliwość przeczytania go ponownie przed kontynuacją. Naprawdę dawno nie miałam w rękach tak dobrego, ba nietuzinkowego, urban fantasy, a co najlepsze autorstwa polskiej pisarki. A Ewa Majkusiak spisała się dosłownie na medal!

Pod względem fabularnym książka bardzo miło mnie zaskoczyła i to nie tylko za sprawą zupełnie gwałtownego początku, który zresztą sprawia, że na pierwszym rozdziale zdecydowanie nie poprzestałam. Ewa Majkusiak niewątpliwie posiada pisarski talent, a przy tym dysponuje zdolnością wzbudzenia zaciekawienia u czytelnika i podtrzymania emocji towarzyszących lekturze na długo po jej zakończeniu. Zbrodnia na progu rozpoczyna się gwałtownie, co jednak wcale nie oznacza, że lektura to emocjonalna jazda bez trzymanki, Majkusiak dba bowiem o to, aby wciągnąć i w dalszym stopniu intrygować swojego czytelnika, lecz zwraca uwagę na bardzo istotne detale codzienności, które gwarantują odbiorcy chwilę oddechu. W tym całym zamieszaniu związanym z morderstwem pojawia się kilka znaczących powolniejszych momentów, które zostają jednak przez autorkę wyeksponowane, co jest niezwykle miłym gestem tak w stronę bohaterów, jak i czytelników. Niemniej, Zbrodnia na progu to nietuzinkowe dzieło, któremu łatwo i wręcz warto dać się pochłonąć i zapewnić sobie góra dwa dni zagwarantowanej rozrywki! Sama powieść liczy jedynie 280 stron, zatem niewiele, stąd też ogromnie łatwo zatracić się w wykreowanym przez Majkusiak świecie pachnącym ziołami i cynamonem.

Tym, co zdecydowanie wyróżnia niniejszą powieść na rynku wydawniczym jest nie tylko sam niebanalny koncept na fabułę, ale również jego wykonanie. Poszczególne wątki łatwo splatają się w całość, a pojawiające się od czasu do czasu "przerwy" w akcji pozwalają nie tylko na złapanie oddechu, ale również na docenienie małych elementów życia codziennego, które często traci się z oczu w nieustannym pędzie. Wartka akcja i mnogość wydarzeń sprawiają, że w Zbrodnię na progu naprawdę łatwo się zanurzyć, a zważywszy na niewielką objętość tomiku (tylko 280 stron) całość można spokojnie połknąć za jednym zamachem i to jednego wieczora (pod warunkiem, że nie pisze się akurat magisterki, albo chociaż ma się ją na uwadze). 

Aspektem, na który chciałabym zawrócić szczególną uwagę jest wykreowany przez Majkusiak klimat. Autorka stworzyła niebanalne urban fantasy, którego akcja toczy się w świecie rzeczywistym i co jest bardzo miłe, w naszej polskiej Łodzi, zadbała nie tylko o szeroką perspektywę powieści, ale przede wszystkim także o detale, zarówno te magiczne i przynależące do świata fantasy, jak i te codzienne, rzeczywiste i niemagiczne. Urzekła mnie właśnie ta dbałość o szczegóły, gdyż dzięki temu powieść jeszcze bardziej mnie wciągnęła, a po zakończeniu lektury zatęskniłam za wykreowanym przez nią światem. Bardzo dużą rolę Majkusiak przywiązuje w tej powieści do drobiazgów, które w konsekwencji wpływają na całokształt, jak chociażby na zapachach i rodzajach ziół, przygotowywanych przez Sarę naparach leczniczych, jak również na kwestiach magicznych. Co więcej, Zbrodnia na progu nie trąci przesytem i zbyteczną szczegółowością, przeciwnie, autorka subtelnie splata ze sobą poszczególne wątki, umiejętnie kreując świat urban fantasy, w którym chętnie bym zamieszkała. Bogactwo detali, ogólna prostota, magia, ale nie w nadmiernym wydaniu, uporządkowanie i pewna hierarchia, a nade wszystko wyraziści i pełnokrwiści bohaterowie, wszystko to czyni powieść Majkusiak pozycją, która na pewno znajdzie się w mojej czołówce roku 2024!

Bohaterowie stanowią kolejny walor tej powieści. Na zdecydowaną uwagę zasługuje fakt, iż autorka postawiła na główną postać, czyli Sarę, jako kobietę nie bojącą się podjąć ryzyka, a przy tym wyposażyła ją w takie cechy jak czułość i opiekuńczość. Oczywiście nie oznacza to przedstawienia jej w samych superlatywach, gdyż wady tej bohaterki zostały wyeksponowane nie mniej wyraziście niż jej zalety, co tylko sprawiło, że po pierwsze bardzo ją polubiłam, a po drugie znalazłam kilka aspektów, z którymi sama mogłabym się utożsamić. Kolejne postacie również zostały bardzo dobrze przedstawione, do tego stopnia, że co poniektórych bohaterów można by postawić na podium tuż obok samej Sary. Majkusiak w aspekcie kreacji charakterów zasługuje u mnie na dużego plusa. Postacie są niesztampowe, momentami irytujące, ale zdecydowanie nie sposób ich nie polubić i nie kibicować im w rozwiązywaniu kolejnych supłów tajemnicy. Ponadto, bohaterowie tej książki są na tyle wyraziści, a przy tym nie przypominają zupełnie postaci czysto papierowych, zatem kto wie, może na ulicy uda się spotkać kogoś podobnego?

Majkusiak posiada tę pewną szczególną właściwość, że naprawdę świetnie pisze, a Zbrodnię na progu chce się czytać już od pierwszej strony! Ma wszystkie te predyspozycje, które powinna mieć mistrzyni pióra: potrafi zbudować napięcie, subtelnie wpleść bardziej poboczne wątki, wykreować nietuzinkowe postacie, zadbać o detale i co najważniejsze, potrafi utrzymać zainteresowanie czytelnika na wysokim poziomie. Jej styl pobrzmiewa, co prawda, nutką temperamentu, zwłaszcza, jeśli główną bohaterką jest Sara, ale nie da się nie dostrzec w nim delikatności i swoistej wrażliwości pisarskiej. Język to tylko kolejny aspekt, który sprawia, że Zbrodni na progu warto jest pozwolić się wciągnąć do magicznych łódzkich uliczek i zapewnić sobie naprawdę udany wieczór, obowiązkowo z kubkiem naparu ziołowego zawierającego cynamon!

W Zbrodnię na progu naprawdę łatwo jest dać się wciągnąć i to nie tylko za sprawą intrygującej fabuły, nagłych zwrotów akcji czy ciekawych bohaterów, ale także dzięki niebagatelnemu stylowi pisarki. Ta książka to zdecydowanie moje bardzo ważne odkrycie roku 2024 i mam nadzieję, że kolejny tom zachwyci mnie w równym stopniu!

Zbrodnia na progu to pozycja, którą chciałabym polecić każdemu dorosłemu czytelnikowi, który lubuje się w urban fantasy i literaturze new adult. To książka pachnąca i gorąca równie mocno jak Sara, ale przy tym zapewniająca wytchnienie od codziennych trosk. Nie będzie przesadą, jeśli powiem, iż każdy szanujący się czytelnik powinien sobie zakupić tą książkę i spędzić wieczór z naprawdę nietuzinkowymi postaciami, przemierzając wraz z nimi łódzkie ulice wypełnione magią, zapachem cynamonu i intrygującą zbrodnią. Polecam serdecznie!

Moja ocena: 10/10. :)

 

Czytaj dalej »
on 10 kwietnia 3
Podziel się!
Etykiety
fantasy, new adult, obyczajowe, współczesność
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

O AUTORCE

O AUTORCE
26 - letnia Magister Polonistyki-Literaturoznawstwa. Z zamiłowania książkoholiczka, literaturoznawczyni i blogerka, rysowniczka, a także miłośniczka języków obcych i azjatyckich dram. Kto wie, może i w przyszłości także pisarka? Możliwości jest mnóstwo! :) Aktualnie spełnia się dziennikarsko pracując w redakcji WUJ-a oraz redaktorsko współpracując z Wydawnictwami ZNAK oraz Moc Media. Przyszła bibliotekoznawczyni i arteterapeutka, która uczy się języka migowego.

Cytat, określający mnie chyba najlepiej

Cytat, określający mnie chyba najlepiej

TERAZ CZYTAM

TERAZ CZYTAM
Osobliwy dar Vanilii Bourbon

W tym roku chcę przeczytać...

W tym roku chcę przeczytać...
#Wyzwanie LC 2025#

Recenzje/Wpisy planowo

*01.06 - "Opiekunka marzeń", Agnieszka Krawczyk * 01.06 - podsumowanie czytelnicze półrocza 2025 i plany na czerwiec 2025 *02.06 - "Wstawaj Alicja", Dorota Chęć [wieczór] *03.06 - "Żywe serce", Piotr Pawlukiewicz [wieczór] *04.06 - "Studium zatracenia", Ava Reid [wieczór] *05.06 - "Burza", Sunya Mara [wieczór] Następne tytuły wpisów podam niebawem! :)

Znajdź mnie!

  • Lubimy Czytać
  • Strona na facebooku
  • Twitter
  • Instagram

Szukaj na tym blogu

Statystyka

Subskrybuj

Posty
Atom
Posty
Komentarze
Atom
Komentarze

Obserwatorzy

Popularny post

  • Kącik serialowy: Moon Lovers: Scarlet Heart Reyo- magia księżyca
    Tytuł oryginalny:   달의 연인 – 보보경심 려 Tytuł (latynizacja):   Dalui Yeonin – Bobogyungsim Ryeo Tytuł (alternatywny):  Time Slip: Rye...
  • Kącik serialowy: Goblin, Guardian: The Lonely and Great God- potęga przeznaczenia
    Tytuł oryginalny:   도깨비 Tytuł (latynizacja):   Dokkaebi Tytuł (alternatywny):  Goblin: The Lonely and Great God Gatunek:   fantasy, m...
  • "Shinsekai Yori"- Yuusuke Kishi
    tytuł oryginału: 新世界より tłumaczenie: Z Nowego Świata wydawnictwo:  Kōdansha data wydania: 23 stycznia 2008 liczba stron:870 sło...

Archiwum

  • ►  2025 (9)
    • ►  cze 2025 (2)
    • ►  kwi 2025 (1)
    • ►  mar 2025 (4)
    • ►  lut 2025 (2)
  • ▼  2024 (11)
    • ▼  gru 2024 (1)
      • "Imperial Twilight: The Opium War and the End of C...
    • ►  lis 2024 (1)
      • 7 urodziny bloga "Z Dziennika Książkoholiczki" i m...
    • ►  lip 2024 (1)
      • "Nowa rzeczywistość" - Magda Puzio
    • ►  cze 2024 (1)
      • Pozytywny mit, czyli o "1989" w teatrze Słowackiego
    • ►  maj 2024 (2)
      • "Twin Peaks" w teatrze Barakah - czy warto?
      • Czytelnicze podsumowanie okresu styczeń-kwiecień 2...
    • ►  kwi 2024 (2)
      • "Baśniarz" - Antonia Michaelis
      • "Zbrodnia na progu" - Ewa Majkusiak
    • ►  mar 2024 (1)
    • ►  sty 2024 (2)
  • ►  2023 (31)
    • ►  gru 2023 (2)
    • ►  lis 2023 (2)
    • ►  paź 2023 (4)
    • ►  wrz 2023 (3)
    • ►  sie 2023 (3)
    • ►  lip 2023 (3)
    • ►  maj 2023 (2)
    • ►  kwi 2023 (1)
    • ►  mar 2023 (5)
    • ►  lut 2023 (5)
    • ►  sty 2023 (1)
  • ►  2022 (46)
    • ►  gru 2022 (5)
    • ►  lis 2022 (4)
    • ►  paź 2022 (4)
    • ►  wrz 2022 (5)
    • ►  sie 2022 (6)
    • ►  lip 2022 (6)
    • ►  cze 2022 (1)
    • ►  maj 2022 (3)
    • ►  kwi 2022 (3)
    • ►  mar 2022 (5)
    • ►  lut 2022 (2)
    • ►  sty 2022 (2)
  • ►  2021 (38)
    • ►  gru 2021 (2)
    • ►  lis 2021 (4)
    • ►  paź 2021 (3)
    • ►  wrz 2021 (3)
    • ►  sie 2021 (4)
    • ►  lip 2021 (4)
    • ►  cze 2021 (1)
    • ►  maj 2021 (2)
    • ►  kwi 2021 (2)
    • ►  mar 2021 (2)
    • ►  lut 2021 (6)
    • ►  sty 2021 (5)
  • ►  2020 (49)
    • ►  gru 2020 (3)
    • ►  lis 2020 (2)
    • ►  paź 2020 (4)
    • ►  wrz 2020 (4)
    • ►  sie 2020 (6)
    • ►  lip 2020 (5)
    • ►  cze 2020 (3)
    • ►  maj 2020 (2)
    • ►  kwi 2020 (5)
    • ►  mar 2020 (5)
    • ►  lut 2020 (6)
    • ►  sty 2020 (4)
  • ►  2019 (66)
    • ►  gru 2019 (6)
    • ►  lis 2019 (4)
    • ►  paź 2019 (5)
    • ►  wrz 2019 (9)
    • ►  sie 2019 (9)
    • ►  lip 2019 (6)
    • ►  cze 2019 (5)
    • ►  maj 2019 (6)
    • ►  kwi 2019 (2)
    • ►  mar 2019 (3)
    • ►  lut 2019 (5)
    • ►  sty 2019 (6)
  • ►  2018 (59)
    • ►  gru 2018 (5)
    • ►  lis 2018 (5)
    • ►  paź 2018 (7)
    • ►  wrz 2018 (9)
    • ►  sie 2018 (7)
    • ►  lip 2018 (3)
    • ►  cze 2018 (8)
    • ►  maj 2018 (2)
    • ►  kwi 2018 (2)
    • ►  mar 2018 (3)
    • ►  lut 2018 (3)
    • ►  sty 2018 (5)
  • ►  2017 (5)
    • ►  gru 2017 (4)
    • ►  lis 2017 (1)

Polecany post

Podsumowanie okresu styczeń-maj 2025 i plany na czerwiec

Napisz do mnie w sprawie recenzji/artykułu/wywiadu :)

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Etykiety

Japonia (13) King (3) Murakami (6) PLOTKARA (3) Zafon (5) anime (3) arabia (1) autobiografia (5) baśnie (22) dla nastolatków (23) drama (5) fantasy (64) historyczne (32) holocaust (1) klasyk (22) klasyka dla nastolatków (11) klasyka dziecięca (2) komedia- czarny humor (12) kultura słowiańska (5) medyczne (5) mit (3) miłość (38) obyczajowe (115) podsumowanie (74) postapo (23) psychologia (30) psychologiczne (47) romans (53) science-fiction (23) stosik książkowy (29) sztuka (4) tag (2) thiller (26) thriller (14) wojna (9) współczesność (100) zapowiedz (27) zwierzęta (3) świat komiksu (1) święta (5)

Prawa Autorskie

Zabraniam kopiowania MOICH tekstów i zdjęć bez uprzedniego zezwolenia.

Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych za kradzież tekstów, czy zdjęć bez upoważnienia autora przewiduje karę pozbawienia wolności do lat 2-ch i/grzywnę.

Bardzo proszę o uszanowanie mojej pracy.

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Z Dziennika Książkoholiczki. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.