Z Dziennika Książkoholiczki

Strony

  • Strona główna
  • O mnie
  • KSIĄŻKI
  • Kącik serialowy
  • ZESTAWIENIA
  • Kontakt i Współpraca

31 maja

"Zabić Sarai"- J.A. Redmerski


Nieczęsto sięgam po thillery, co wynika z faktu, że jestem nieco zdystansowana do tego gatunku jeśli chodzi o książki.Uwielbiam natomiast thillery filmowe, gdyż jestem osobą, która czasem lubi się po prostu trochę wystraszyć. Byłam więc ciekawa czy książka będąca thillerem zdoła mnie poruszyć, wystraszyć czy wywołać cień niepokoju w taki sposób jak robią to filmy. Sprzyjała też temu deszczowa pogoda i brak słońca, co sprawiało, że miałam ogromną ochotę na powieść sensacyjną i mroczną, dzięki której poczuję dreszczyk niepokoju. Po romansach i powieściach obyczajowych zapragnęłam historii mrocznej i pełnej grozy. Za tym zapotrzebowaniem sięgnęłam po "Zabić Sarai" J. A. Redmerskiej. Mój głód mrocznej historii został w pełni zaspokojony, i co najważniejsze sama powieść Redmerskiej bardzo przypadła mi do gustu, z czego jestem bardzo zadowolona.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Sarai miała czternaście lat, gdy trafiła w ręce barona narkotykowego, lecz nigdy nie porzuciła nadziei na powrót do dawnego życia. Dziewięć lat później, gdy u barona pojawia się zabójca, mający wykonać jego zalecenia, Sarai dostrzega w nim szansę na to,  by odzyskać wolność. Jednak w konsekwencji trafia w ręce kolejnego niebezpiecznego mężczyzny. Victor jest bezwzględny i niebezpieczny, a jednak między nim i Sarai nawiązuje się więź porozumienia. Czy jednak Sarai będzie bezpieczna i czy rany zadane w przeszłości pozwolą jej wrócić do normalnego życia?
"Zabić Sarai" to książka z pogranicza thilleru, sensacji i dobrego kryminału, gdzie przemykające się w tle poboczne wątki ukazujące mroczne oblicze Meksyku, sprawiają, że ta powieść ma w sobie wszystkie elementy emocjonalnego rollercostera. Jak pisałam wcześniej, rzadko mam do czynienia z thillerami- a już na pewno- tak dobrymi jak "Zabić Sarai". Muszę przyznać, że początkowo byłam do tej książki nastawiona sceptycznie,  co jednak szybko zniknęło, a ja zostałam tą książką oczarowana, i co więcej, pokochałam thillery!

Fabuła jest prowadzona dwutorowo, a Czytelnik może wyniknąć zarówno do umysłu Sarai, jak i Victoria. Dzięki temu Czytelnik ma możliwość lepiej poznać portrety psychologiczne bohaterów, bezwzględnego mordercy i dziewczyny będącej ofiarą. Głównym wątkiem fabularnym jest ucieczka Sarai spod "protekcji" Javiera. Jednak później, gdy pod wieloma względami niezwykła relacja Sarai i Victora się rozwija, pierwsze skrzypce gra właśnie ona. Jest to relacja na tyle nieszablonowa i zawiła, że jej rozwój nie raz zaskoczy Czytelnika i w żadnym wypadku, nie można oceniać jej w kategoriach romansu czy historii miłosnej.

Bardzo cieszy mnie to, że autorka ubogaciła tą powieść o wątki poboczne, które przenikają się wzajemnie, tym samym tworząc niepowtarzalny klimat grozy i niepokoju. Autorka porusza wątki takie jak narkotyki, handel kobietami, prostytucja czy płatni mordercy, co tylko potęguje uczucie niepokoju i zachęca, aby przeczytać kolejny rozdział. To wszystko tworzy obraz mrocznego Meksyku, gdzie dominuje świat podziemny, a siatka przestępcza ma władzę najwyższą. Tworzy to niesamowitą mieszankę, a Czytelnikowi zapewnia sporą dawkę niepokoju, ale o to właśnie chodzi.

Autorka nie jest łaskawa dla swoich Czytelników, bowiem od pierwszych stron są oni wrzucani na głęboką wodę, do świata baronów narkotykowych i płatnych morderców, co tylko napędza adrenalinę. Czytając "Zabić Sarai" zdecydowanie nie ma miejsca na nudę, jest to po prostu niemożliwe. Akcja pędzi na łeb i szyję, a wszechobecny klimat grozy sprawiał, że nie mogłam się oderwać ani na chwilę. Przyznam, że niespodziwałam się, że ta książka aż tak mnie poruszy i pochłonie, do tego stopnia, że nie będę potrafiła się oderwać. Jednak z drugiej strony tego właśnie oczekiwałam, dlatego w tym względzie autorka zdecydowanie spisała się na medal. Jako thiller, książka spełniła swoje zadanie w 100%, trzymając mnie w napięciu, aż do ostatniej strony!

Klimat tej powieści, jest moim zdaniem, jednym z największych jej atutów. To świat mroczny i pozbawiony skrupułów, który autorka demaskuje i przedstawia w jak najwyższej odsłonie. Wątki poboczne, o których wspominałam tworzą doskonale tło przepełnione poczuciem grozy i niepewności. "Zabić Sarai" to książka krwawa i brutalna, gdzie należy zabić, aby przetrwać. Nie ma tutaj miejsca na słabość czy ludzkie uczucia, gdyż liczy się tylko to, aby przeżyć. Ten cudownie niepokojący klimat grozy, był dokładnie tym, czego w danej chwili potrzebowałam i bardzo się z tego cieszę. Jednak na pytanie czy ta książka mnie przestraszyła, mogę zdecydowanie odpowiedzieć: nie. I chociaż byłam nią bardzo mocno poruszona, ze względu na brutalną szczerość autorki i jej wierność opisom sytuacji, to jednak w żaden sposób mnie to nie przeraziło. Jednak za niepokój i trzymanie mnie w napięciu w każdej sekundzie czytania, muszę przyznać jej dużego plusa, gdyż dała mi dokładnie to, czego szukałam w tej powieści.
"Żyłam w zamknięciu i niewoli, więziona przez meksykańskiego barona narkotykowego, który traktował mnie wyjątkowo dobrze, choć wykorzystywał na wiele sposobów. Przez większość moich młodzieńczych lat sypiałam z mężczyzną, którego nie kochałam i z którym wcale nie chciałam sypiać. Co gorsza, Javier był jedynym facetem, z którym wiązały mnie intymne relacje. Byłam świadkiem wszelkich form gwałtu, przymusowego przetrzymywania i okrucieństwa. Widziałam też śmierć. Wiele, wiele razy."
Język jakim operuje autorka jest prosty, ale - to przede wszystkim - szczery i brutalny, pozbawiony "słodzenia" czy owijania w bawełnę. Znajdzie się tutaj masa wulgaryzmów i choć w innej lekturze by mi to zapewne przeszkadzało i czułabym się zniesmaczona, to jednak w tej książce, one po prostu pasowały i  w pewien sposób oddawały realizm przedstawionych sytuacji. Dzięki wartkiej akcji, książkę czytało się szybko i płynnie. A ja podczas lektury, nie odczuwałam ani przez chwilę, potrzeby odłożenia książki, co sprawiło, że "Zabić Sarai" zajęła mi góra trzy dni.

Bohaterowie książki to postacie nieszablonowe i złożone, a ich charakterów nie można określić jednoznacznie. Zarówno Sarai, jak i Victor to postacie zranione i głęboko doświadczone przez los. Bardzo spodobała mi się ich realistyczna kreacja, gdyż zdecydowanie nie są to postacie przerysowane czy wyidealizowane. Są to postacie, którym daleko do ideałów, a ich charaktery chwilami pozostawiają wiele do życzenia. Podoba mi się to, że są to bohaterowie skomplikowani, którzy podlegają przemianom wewnętrznym, dzięki czemu Czytelnik może zaobserwować ich rozwój. To  tylko jeden z kolejnych plusów tej książki.
"Istnieje ogromna różnica pomiędzy strachem a niepewnością, Sarai. Ty się niczego nie boisz, ale wszystko budzi twoją niepewność." 
Podsumowując, nie mogłam nie pokochać "Zabić Sarai". Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak wiele akcji autorka była w stanie umieścić we względnie cienkiej książce, jak bardzo przywiązałam się do postaci  i jak bardzo mnie ona poruszyła. Właściwie moja opinia zamieściłaby się w jednym słowie: Wow,  gdyż to w pełni oddaje, jak bardzo jestem tą książką oczarowana. Autorka zafundowała mi prawdziwą jazdę rollercosterem bez trzymanki i za to tą  powieść uwielbiam!
"Zabić Sarai" z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom thillerów i powieści sensacyjnej. Spodoba się również fanom kryminałów liczącym na powieść w utrzymaną w mroczniejszym i  bardziej krwawym tonie. Mimo wszystko jednak, ci bardziej wrażliwi Czytelnicy mogą się zwyczajnie przestraszyć, dlatego też im zdecydowanie odradzam. Jednak jeśli jesteście oczekujecie porywającej historii, to "Zabić Sarai" jest idealnym wyborem, a także świetnym remedium na nudę!  Polecam serdecznie! 
Moja ocena : 10/10. :) 


Czytaj dalej »
on 31 maja 0
Podziel się!
Etykiety
obyczajowe, postapo, psychologia, thiller, współczesność
Nowsze posty
Starsze posty

29 maja

"Tokyo Lifestyle Book" - Aleksandra Janiec


O tym, że interesuję się kulturą Azji, a w szczególności Kraju Kwitnącej Wiśni, wie chyba każdy, kto zna mnie dostatecznie długo. Tym drobnym szczegółem mojej fascynacji tą kulturą podzieliłam się również na blogu w sekcji 'O mnie', jeśli ktoś nie wie, tam odsyłam.  Japonia zdobyła moje serce głównie za sprawą jednego z największych dorobków jej kultury, czyli anime.  Moja fascynacja tym krajem trwa już od niemal sześciu/siedmiu lat, a ja co rusz, przyłapuję się na tym, że chętnie sięgam po reportaże na jej temat, czy książki tamtejszych pisarzy. Tak więc byłam bardzo mile zaskoczona książką 'Tokyo Lifestyle Book', którą otrzymałam w prezencie. Nie ukrywam więc, jak bardzo się cieszyłam na możliwość napisania recenzji o tej książce, która wciągnęła mnie znacznie bardziej niż przypuszczałam.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

"Tokyo Lifestyle Book" to książka fotoreportaż przedstawiający współczesną Japonię i jej mieszkańców. Na ponad 300 stronach autorka prezentuje dziewięć tokijskich dzielnic, z uwzględnieniem ciekawych miejsc, które warto odwiedzić, wywiadami poszczególnych osobistości japońskich branż modowych,  świata biznesu czy studentów. Na kartach japońskiego przewodnika znajdą się również przepisy kulinarne na poszczególne dania, a także zwyczaje i święta ważne dla Japończyków.
Przyznam, że pomimo tego, że książki o Japonii czytam już od wielu lat, to nadal lubię na nowo odkrywać tajemnice tego egzotycznego kraju. Jeśli chodzi o zdobytą wiedzę i poszerzone informacje na temat Tokio, to w przypadku książki Aleksandry Janiec, zaskoczyło mnie kilka rzeczy, z czego jestem bardzo zadowolona. Należę do osób, które lubią dowiadywać się czegoś nowego i uczyć nowych rzeczy. Dlatego "Tokyo Lifestyle Book" było dla mnie krótko mówiąc czymś w rodzaju krótkiej prezentacji tego miasta, obrazem Tokyo "w pigułce". I choć z całą pewnością mogę stwierdzić, że wiele aspektów dotyczących Japonii już wiedziałam, to "Lifestyle Book" idealnie sprawdziło się jako powiew świeżości, bowiem książka zawierała w sobie różne newsy, o których wcześniej nie miałam pojęcia.

W książce poznajemy Tokio z punktu widzenia autorki. Autorka skupiła się na dziewięciu najważniejszych i jej zdaniem najciekawszych, dzielnic stolicy Japonii. Każda dzielnica stanowi osobny rozdział opatrzony z początku charakterystycznymi znakami kanji oraz mapką z punktami dla danego rejonu charakterystycznymi. Następnie można znaleźć wykaz najważniejszych miejsc spośród kategorii takich jak kultura i sztuka, moda, architektura i zakupy wraz z krótkimi opisami oraz, co bardzo mi się spodobało przepisami na japońskie dania i smakołyki. Przedstawiając atrakcje turystyczne danej dzielnicy, autorka nie koloryzuje, lecz podaje własne subiektywne opinie. Dzięki temu, zyskujemy obraz Tokio widziany oczami Polki. Dzięki autorce dowiedziałam się jakie miejsca na pewno odwiedzę, gdy pojadę do Japonii, co samo w sobie napełnia mnie szczęściem i sprawia, że moje odczucia co do książki są bardzo, bardzo ciepłe. Każdy rozdział zawiera jeszcze dodatkowo niezbędnik, w którym można znależść wiele ciekawych informacji, a wśród nich są czasem prawdziwe 'perełki'.

W książce znajdziemy również mini wywiady z mieszkańcami Tokio, co paradoksalnie jest moim zdaniem wadą tej książki. Spodziewałam się bowiem subiektywnych opinii o Tokio, jakichś zarysów dotyczących kultury Japończyków, ich mentalności, a dostałam właściwie życiorysy każdego z opisanych tam ludzi, co akurat w największym stopniu mnie nie interesowało. Bardzo żałuję, że tak zostało to przedstawione, gdyż, bez tych życiorysów książka byłaby znacznie ciekawsza. A opinie mieszkańców Tokio byłyby po prostu bezcenne, niczym wisienka na torcie!  Wiele z opisanych w książce osób posiada własne konta społecznościowe, jak Instagram, dzięki czemu wirtualnie stają się oni bliżsi Czytelnikowi.

Całości dopełniają fotografie, które pozwalają  Czytelnikowi 'wyniknąć' do przedstawionych miejsc i poczuć, jak to jest chodzić ulicami zatłoczonego i tętniącego życiem Tokio. Bardzo spodobał mi się układ, to w jakiej formie, zdjęcia umieszczone są obok opisów. Autorka nie pakuje zbyt dużo tekstu na stronę, dzięki czemu książka ma przejrzysty układ i wizualnie wygląda bardzo ładnie i estetycznie- idealnie do głaskania kartek.

Język jakim napisana jest książka jest łatwy i przystępny. Wyraźnie widać, jak wiele pracy autorka włożyła w napisanie tej książki, co pokazuje na przykład dodana  playlista piosenek chętnie słuchanych przez Japończyków- za ten drobny smaczek jestem jej niezmiernie wdzięczna. Nie odnosi się wrażenia, że autorka chce przekazać zbyt wiele,  raczej są to zaledwie zarysy tego, jak w rzeczywistości wygląda życie w Tokio. Nie zmienia to jednak faktu, że książkę czyta się - jak na przewodnik - niezwykle przyjemnie. Bardzo rzadko zdarza mi się sięgać po przewodniki ze względu na suchy i obrazujący same fakty język. Jednak czytając "Tokyo Lifestyle Book" czułam wielką przyjemność z czytania i poznawania w ten sposób Tokio.

Książka ta bardzo mi się podobała, jednak przyznam szczerze że, oczekiwałam jakiegoś zagłębienia się w temat Japonii. Mimo, że pozycja ta zawiera bardzo dużo ciekawych wiadomości, to jednak mój głód nie został w pełni zaspokojony. Oczekiwałam pewnych smaczków,  znanych tylko nielicznym, co w dużej mierze otrzymałam, jednak odniosłam niestety wrażenie, że tylko powierzchownie. Tak jak pisałam wcześniej, są to tylko zarysy, tego jak w rzeczywistości wygląda Tokio i wobec tego faktu muszę stwierdzić że troszkę się zawiodłam. Jednak podsumowując, książkę odbieram jak najbardziej pozytywnie i bardzo cieszy mnie fakt, że mogłam ją przeczytać, bo dla mnie, jako osoby zafascynowanej kulturą Azji, był to prezent idealny! 
Dla osoby zafascynowanej widokiem subiektywnej Japonii, książka sprawdzi się jako idealny prezent. Pozwoli również wzbogacić swoją wiedzę o kilka 'perełek'. Przede wszystkim jednak "Tokyo Lifestyle Book" to świetny - i całkowicie subiektywny- przewodnik po Tokio- idealny dla miłośników Kraju Wschodzącego Słońca. Dodatkowo dla miłośników fotografii, te w książce są po prostu niesamowite! A tym, którzy obecnie nie mogą wybrać się do Japonii, "Tokyo" zapewni w pewien sposób wynagrodzenie tego faktu, oferując podróż na kratach książki.  Polecam serdecznie!
Moja ocena:9/10. :)


Czytaj dalej »
on 29 maja 3
Podziel się!
Etykiety
Japonia, sztuka, współczesność
Nowsze posty
Starsze posty

24 maja

"Światło, które utraciliśmy"- Jill Santopolo


Poszukiwałam książki, która doskonale sprawdziłaby się jako czytadło, które mogłabym pochłonąć w jeden, góra w dwa dni. Lektury niezobowiązującej, idealnej na pochmurny deszczowy dzień. "Światło, które utraciliśmy" doskonale mieściło się w moich wymaganiach, a niezbyt szeroka objętość książki obiecywała przyjemnie spędzony wieczór. Przez ostanie dwa tygodnie nie za bardzo mogłam sobie pozwolić na książkę o grubszej objętości, toteż "Światło, które utraciliśmy" okazało się być idealnym rozwiązaniem. 

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Lucy i Gabe poznali się 11 września 2001 roku, gdy wieże World Trade Centre runęły na ulice Nowego Jorku. Młodzi studenci uświadomili sobie wówczas jak ulotne i kruche jest ludzkie życie. Uznali wówczas, że życie jest zbyt krótkie, aby nie skosztować go w pełni, marzyć odważniej i kochać mocniej. Ich związek, pełen pasji i namiętnych uczuć, zakończył się, gdy Gabe podjął decyzję o wyjeździe na Bliski Wschód, aby tam pracować jako fotoreporter. Ten dzień był dla Lucy dniem sukcesu, gdyż została wyróżniona za zaprojektowany przez nią program telewizyjny dla dzieci, nagrodą Emmy. Równocześnie jednak, był to dzień jej upadku, bowiem straciła ukochaną osobę.  Czy jednak pierwsza miłość okaże się tą ostatnią i przetrwa próbę czasu?

Zwykle historie Young lub New Adult utrzymane w tonie obyczajowym z romantycznym wątkiem w tle, odstraszają mnie swoją powierzchownością i zbyt płytkim zarysowaniem relacji między bohaterami, zbyt banalnej, by można było dostrzec głębię tego uczucia. Zazwyczaj romantyczne historie nie chwytają za serce, ani też nie poruszają mnie w żaden sposób, za co często obarczani winą są płytkie, pozbawione głębi postacie.  Niejednokrotnie jednak przekonałam się już, że istnieją niechlubne wyjątki od tej reguły i "Światło, które utraciliśmy" jest w tym przypadku świetnym przykładem, z czego jestem bardzo zadowolona.
"Widziałam, jak się śmiałeś pewny siebie, błogi i szczęśliwy. Widziałam, jak się załamałeś, byłeś zraniony i zgubiony. Nauczyłeś mnie, że zawsze trzeba szukać piękna. W ciemności, w ruinach potrafiłeś odnaleźć światło."
Przyznam, że pod względem fabularnym, powieść okazała się być w pełni taka jak oczekiwałam, bowiem "Światło, które utraciliśmy" to przede wszystkim powieść cudownie autentyczna, pozbawiona sztuczności i zbędnej koloryzacji. Relacja Lucy i Gabe, która została w książce przedstawiona w sposób realistyczny i pełen głębi, a przede wszystkim pozbawiony idealizacji, co więcej brak sztuczności czyni te powieść autentycznie prawdziwą. Ich relacja jest pełna niedoskonałości, spięć i nieporozumień, a jej charakterystyka bohaterów znacznie odbiega od ideałów. To historia, która uczy, że nie istnieją związki idealne, przez co staje się ona bliższa Czytelnikowi, można powiedzieć bardziej osobista. Ten brak przerysowań i wszelkiego kolorytu, to jeden z aspektów mocno wyróżniających tę książkę na tle innych New Adult. 

Nie będę ukrywać, że akcja w tej książce, jak to w obyczajówkach bywa, jest mocno stonowana, jednak w tym przypadku to tylko kolejny atut tej książki. Nie oznacza to jednak, że w książce nic się nie dzieje, gdyż emocje głównych bohaterów i  wszechobecny realizm świata przedstawionego grają pierwsze skrzypce. Spotkania i rozstania oraz spięcia miedzy bohaterami tej książki stanowią silę motoryczną akcji, co sprawiało, że przewracałam kartkę za kartką, ciekawa, jak dana sytuacja się dalej rozwinie. Jednak, bywały momenty, w których miałam serdecznie dosyć tej skomplikowanej relacji między bohaterami- schodzili się i rozchodzili kilkakrotnie nie mogąc o sobie nawzajem zapomnieć, co chwilami stawało się lekko mówiąc irytujące. 

Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że ta historia tak mnie poruszy i zaangażuje do tego stopnia, że przeczytam ją w jeden dzień. Jednak tak się stało, i to mówi samo przez się, jak wielkie ta książka wywarła na mnie wrażenie i jak bardzo mnie pochłonęła. Bywały chwile, kiedy miałam wrażenie, że koniecznie muszę przeczytać tę powieść do końca i byłam nią zafascynowana do tego stopnia, że potrafiłam nie robić nic innego, jak tylko usiąść wygodnie i czytać dotąd, póki nie skończę. I zważywszy na objętość książki, 350 stron, to "zadanie" okazało się nadzwyczaj łatwe do wykonania, gdyż książka zajęła mi kilka godzin, a mówiąc ściśle- jedno popołudnie.

Jeśli chodzi o bohaterów, to zdecydowanie nie można ich nazwać pozbawionymi autentyczności. To określenie aż do bólu prawdziwe, gdyż ja nie potrafię się do końca ustosunkować względem nich. Lucy i Gabe zmieniali swoje zdania w zależności od przedstawionej sytuacji, a podejmowane przez nich decyzje sprawiały, że czasem ciężko było mi pojąć logikę ich postępowania, a wręcz desperację w przypadku Gabe. Bardzo spodobało mi się jednak, że obydwoje dążyli do spełnienia swoich marzeń oraz to, ze mieli wartości, którymi się w  życiu kierowali, dzięki temu poczułam do nich sympatię. Jednak pewne ich zachowania bywały irytujące. Zdecydowanie nie może tutaj być mowy o jakimkolwiek przerysowaniu ich charakterów, co jest jednocześnie plusem i wadą tej książki. Jest to ogromna zaleta "Światła", gdyż dzięki temu możemy obserwować rodzące się między Lucy i Gabe'a  pozbawione ideału i pełne niedoskonałości, po prostu autentyczne. Z drugiej strony jest to wada tej powieści, gdyż jak pisałam wyżej- pewne zachowania bohaterów potrafiły zaskakiwać i irytować równocześnie.
"Jutro może nastąpić koniec świata. A w następny czwartek może mnie przejechać ciężarówka. Chcę żyć tu i teraz."
Cechą jak najbardziej nietypową tej książki jest sposób jej narracji, który bardzo przypadł mi do gustu.  Narratorką powieści jest Lucy, która przez całą książkę relacjonuje Gabe'owi  całe swoje życie, troski, zmartwienia i radości, przez co cała powieść ma charakter pamiętnika lub też dziennika wspomnień. Jednocześnie pojawiają się pytania; dlaczego Lucy relacjonuje całe swoje życie Gabe'owi? Styl Jill Santopolo najlepiej opisuje określenie "lekkie pióro". Autorka operuje barwnym językiem, pełnym metafor, bogatych epitetów i alegorii, dzięki czemu można zauważyć, że książka kryje w sobie więcej niż mogłoby się wydawać. Przemyślenia Lucy nie dotyczą błahostek,wręcz przeciwnie - narratorka myśli o sprawach ważnych i życiowych. Dodatkowo literatura w życiu głównych bohaterów odgrywa ważną rolę, dlatego też, wtrącane od czasu do czasu cytaty lub odwołania do znanych powieści - między innymi Szekspira- ubogacają powieść. "Światło, które utraciliśmy" Jill Santopolo czyta się niezwykle szybko i lekko, a podana w niej treść skłania do przemyśleń i refleksji. 

"Światło, które utraciliśmy"  to powieść, która może nie zmieni w żaden sposób postrzegania świata przez Czytelnika, niemniej jednak, poruszy czułą strunę w sercu. Refleksja nad tym, jak kruche i ulotne- a przede wszystkim - krótkie jest ludzkie życie. Pokazuje jak zaskakujące jest to, że jedno z pozoru niewinne wydarzenie, może zmienić ludzkie życie. To opowieść o nagminnie stawianym sobie pytaniu "a co by było gdyby coś...?", o dokonywaniu wyborów i podejmowaniu decyzji.  I choć nie jest to powieść wybitna, to jednak porusza i skłania do refleksji, która sprowadza się do puenty: żyje się tylko raz, więc żyj tak, aby być szczęśliwym i niczego nie żałować. 
"Prawdziwe oblicze ukazujemy tylko tym, na których nam najbardziej zależy."
"Światło, które utraciliśmy" jest książką, która dotyka problemów jak najbardziej aktualnych, na które wcześniej nie zwracało się zbytniej uwagi.  Jest to książka, którą warto przeczytać, to prawdziwa kwintesencja miłości, a jednocześnie ludzkiej kruchości- powieść, która odsłania i pokazuje często brutalnie tą drugą stronę człowieka - jego samotność i zagubienie oraz samą świadomość przemijania. To pozycja, którą mogę polecić każdemu, gdyż uważam, że każdy powinien ją przeczytać. 
Moja ocena :9/10. :)
Czytaj dalej »
on 24 maja 0
Podziel się!
Etykiety
miłość, obyczajowe, romans, współczesność
Nowsze posty
Starsze posty

19 maja

"Król węży" - Jeff Zenter


"Króla węży" skończyłam czytać dzisiejszego poranka i w związku z tym, spieszę z recenzją. Ta książka wpadła mi w ręce przypadkiem, a ja nie mogąc oprzeć się pozytywnym komentarzom, postanowiłam sama sprawdzić, co ta powieść w sobie skrywa. I choć nie spodziewałam się niczego wielkiego, to jednak muszę przyznać, że ta powieść zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Gorący letni klimat, południowego miasteczka Forrestville, trójka przyjaciół, usiłująca wydostać się z miasteczka i zerwać ze swoją przeszłością Ta książka miała w sobie to wszystko, czego od niej oczekiwałam i czego potrzebowałam, a Jeff Zenter sprawdził się znakomicie!

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE: BIGBANG-'Last Dance'

"Król węży"  przedstawia historię trójki młodych bohaterów w ostatniej klasie liceum, którzy stoją u progu dorosłości. Każdy z nich ma własne problemy, lecz łączy ich jedno- przyjaźń. Dill jest synem pastora, oskarżonego o posiadanie zdjęć pornograficznych, prze co chłopiec jest wytykany przez mieszkańców palcami. Travis to nastolatek wychowany w rodzinie patologicznej. Zaś Lydia  pochodzi z zamożnej rodziny ma również swój własny styl. Te dwie cechy wystarczą, aby Lydia pozostawała dla mieszkańców Forrestville odmieńcem. Bohaterowie muszą borykać się z odrzuceniem przez społeczeństwo, w czym bardzo pomocna jest ich przyjaźń. Czy jednak będą w stanie pokonać te trudności i rozpocząć nowe życie?
Do "Króla węży" podeszłam nieco sceptycznie i z dystansem. Czytanie o nastolatkach, już dawno przestało mnie zachwycać do tego stopnia, żebym wystawiała im maksymalną ocenę. Tak też było w przypadku powieści Zentera. Jednak o tyle, o ile zazwyczaj motywem typowych młodzieżówek jest znalezienie idealnego chłopaka, to Jeff Zenter znacznie poszerzył perspektywę nastoletnich problemów, które urosły do rangi problemów egzystencjalnych, co mnie osobiście zaskoczyło, ale i ucieszyło.

Fabuła książki opiera się na relacjach między trójką głównych bohaterów Dilla, Travisa i Lydii. Znaczną część fabuły zajmują problemy i perypetie życiowe bohaterów, ich wzloty i upadki. Ten wątek, może wydawać się oklepany, jednak autor prezentuje go w zupełnie inny sposób, bardziej realistyczny. Bohaterowie książki borykają się z problemami, których nie udźwignąłby niejeden dorosły. Dzięki temu książka staje się bliższa współczesnemu Czytelnikowi, który stoi przed wyborem swojej drogi życiowej. Przyznam jednak, że zamysł autora wyjątkowo, przynajmniej z początku, zupełnie do mnie nie przemawiał. Miałam wrażenie, że książka opowiada o skrajnie dramatycznych sytuacjach, mocno przerysowanych, przez co nie potrafiła mnie ona zainteresować na tyle bym czytała ją z takim zapałem, jak chciałam. 
„Są różne rodzaje ruchu. Ludzie rodzą się i umierają. Zmieniają się pory roku. Rzeki płyną do morza. Ziemia okrąża słońce, a Księżyc Ziemię. Wszystko kręci się i porusza w jakimś kierunku.”
Książkę czytałam bez większego zainteresowania do ponad połowy. Bowiem aż do tego czasu miałam wrażenie, że książka nie opowiada właściwie o niczym szczególnym, a sytuacja bohaterów jest mocno przerysowana, co sprowadzało się do tego, że byłam tą książką zwyczajnie znudzona. Paradoksalnie wręcz, gdyż po tak stonowanej akcji i utrzymaniu książki w pesymistycznym nastroju, nagle akcja zaczęła obfitować w wydarzenia, które chwytały za serce i trzymały w napięciu do ostatniej sekundy. Dopiero wówczas obudziło się moje zaciekawienie i zainteresowanie fabułą, dzięki temu byłam w stanie czerpać przyjemność z czytania tej książki. Byłam bardzo zaskoczona napięciem, jakie autor wprowadził do fabuły, tym bardziej że od połowy książki w grę zostaje wprowadzona cała gama emocji. Autor sprytnie gra na emocjach Czytelnika, przez co w pewnym momencie, byłam nawet w stanie współczuć bohaterom i wykrzesać z siebie odrobinę dla nich sympatii. Szkoda tylko, ze musiałam tak długo na to czekać, ale lepiej późno niż wcale.
„Żyjemy w serii chwil, pór roku i wspomnień naszych zmysłów, rozciągniętych od jednego krańca do drugiego i tworzących coś w rodzaju opowieści.”
Przyznam szczerze, że kreacja bohaterów tej książki mnie nie zachwyciła, co gorsza początkowo nie byłam w stanie obdarzyć sympatią żadnego z głównych bohaterów. Ich rodzinne dramaty owszem, poruszały, jednak same postacie, odbierałam niemal wyłącznie negatywnie. Dopiero od połowy książki, byłam w stanie choć trochę ich polubić, a nawet zaczęłam kibicować rodzącemu się uczuciu między Lydią a Dillem. Jeśli chodzi o charaktery poszczególnych postaci, to każda z nich wydawała mi się strasznie przerysowana. Dill wydawał mi się smutnym i wiecznie szukającym współczucia bohaterem. Równocześnie   chcącego uwolnić się od widma win ojca, które nad nim ciążą, w pewien sposób stając się także jego przekleństwem.  Jego wieczne poczucie winy i przesadni dramatyzm, były frustrujące. Travis to chłopak zaczytujący się w uniwersum serii "Bloodfall", by uciec przed rzeczywistością - ojcem pijakiem i tyranem. To bohater, który jak najbardziej przypadł mi do gustu, ze względu na swoją skrytość  i wrażliwość, a także życzliwe dla świata usposobienie. Lydia to pozornie najbardziej barwna i optymistyczna postać. Prowadzi ona bloga modowego, ma również pasje literackie - z tych dwóch względów bardzo jej kibicowałam. Z drugiej jednak strony, gdy Lydia rozpoczynała swoje wypowiedzi, wychodziły na wierzch te gorsze strony jej charakteru. Wówczas stawała się bezpośrednia i pyskata, a jej wypowiedzi często nie pasowały do charakteru danej sytuacji, przez co była to postać nieco irytująca. Jednak nie była to postać do końca zła, o czym świadczy jej więź i przyjaźń z chłopcami.  Z powodu tych kontrastów między bohaterami, chwilami miałam wrażenie że kompletnie oni do siebie nie pasują, ale jak to mówią - przeciwieństwa się przyciągają. 
"Nie najgorsza śmierć – stwierdziła Lydia. - .świecić przez miliony lat, chociaż już cię nie ma.”
Język tej powieści zdecydowanie nie jest wielkich lotów, o czym świadczy też fakt, iż powieść ta jest skierowana głównie do dorastającej młodzieży.  Narracja to trzecioosobówka w czasie przeszłym, która stopniowo przeskakuje z bohatera na bohatera. Dzięki temu Czytelnik obserwuje poczynania bohaterów z kilku różnych perspektyw, co zdecydowanie urozmaica czytanie i pozwala się nie znudzić zbyt szybko.  Język jest prosty, dzięki temu książkę czyta się szybko. A obecne w niej wyrażenia potoczne znacznie ułatwiają jej odbiór i nadają książce charakter bardziej pamiętnika z życia w Forrestville, przez co powieść ta jest tez bardziej realistyczna.


Najważniejszym aspektem tej książki jest to, że jest ona utrzymana w tonie realistycznym, a autor dotyka problemów aktualnych i jak najbardziej prawdopodobnych. Sprawia to, że powieść zyskuje na znaczeniu, staje się również bardziej prawdziwa, a przez to ukazana tam rzeczywistość jest bardziej bliższa Czytelnikowi.
Podsumowując, "Króla węży" mogę z czystym sumieniem polecić każdemu, bo każdy znajdzie tam coś dla siebie. Nie jest to może powieść wybitna, ale z pewnością ciekawa, a przy tym idealna na gorące i letnie dni. Mocna i prawdziwa przyjaźń, gorące klimaty Tenesse i sam tytułowy Król węży- jeśli jesteście ciekawi, co Jeff Zenter ma do zaoferowania, to polecam, przeczytajcie!

Moja ocena: 5/10 :)
Czytaj dalej »
on 19 maja 1
Podziel się!
Etykiety
dla nastolatków, komedia- czarny humor, psychologia
Nowsze posty
Starsze posty

17 maja

"Byliśmy Łgarzami" - Emily Lockhart


Ostatecznie moje matury dobiegły już końca, czas więc na moją pierwszą wakacyjną recenzję. Bardzo się cieszę, że mogę powrócić do blogowania i regularnie pisać, gdyż bardzo mi tego brakowało. Teraz będąc już po maturach, zyskałam sporo wolnego czasu, który zamierzam wypełnić odpoczynkiem- czytaniem książek, oglądaniem seriali, po prostu niczym i wszystkim. Jestem zadowolona ze swoich matur i jedyne, czym teraz muszę się martwić to to, czy dostanę się na mój wymarzony kierunek studiów. Przyznam, że o powieści Lockhart słyszałam wiele dobrego, jak również złego. Skrajność tych opinii sprawiła, że zapragnęłam siepnąć po "Byliśmy łgarzami" i ostatecznie był to trafny wybór, którego nie żałuję ani trochę. "Byliśmy Łgarzami" Emily Lockhart to moja pierwsza wakacyjna książka i dawno nie spotkałam się z książką, która zaskakuje, zwodzi i trzyma w napięciu do ostatniej strony! Bardzo żałowałam, że moja przygoda z Łgarzami skończyła się tak szybko!

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Upalne lato u wybrzeży wyspy Massachusetts, gdzie niezwykle bogata rodzina Sinclairów spędza każde wakacje. Jednak tegoroczne lato nie będzie już takie samo. Dwa lata temu na wyspie miał miejsce wypadek. Jednak tego, co się konkretnie wydarzyło, narratorka powieści Cadence, nie jest w stanie sobie przypomnieć. To zdarzenie jest biała plamą w jej pamięci, a nikt z jej rodziny nie potrafi jej powiedzieć co tak naprawdę się wydarzyło. Kluczem do tego sekretu stanie się pamięć Candence. Jej wspomnienia mieszają się z rzeczywistością. Jaki sekret skrywa przed światem wyspa i co tak naprawdę miało miejsce dwa lata temu? Czy dziewczyna może ufać swojej rodzinie, a tym bardziej przyjaciołom, którzy nazywają siebie Łgarzami?
Zaczynając przygodę z tą książką byłam nastawiona wobec niej nieco sceptycznie, - i okazało się, że słusznie-  gdyż pierwszych kilka rozdziałów było  chaotycznych, co więcej, nie tworzyły ze sobą spójnej całości, ani też żadnego logicznego powiązania miedzy nimi nie było. Szybko jednak zauważyłam, że to co nurtowało mnie na początku jest wyjaśnione, często i gęsto za pomocą półsłówek i znajduje się w połowie książki. Spytacie, dlaczego więc, nie zdecydowałam się odłożyć książki na półkę? Powodów było kilka, gdyż są to moim zdaniem zalety tej powieści. Jakkolwiek "Byliśmy łgarzami" miało w sobie kilka, moim zdaniem, wspaniałych zalet, jednak niestety nie było wyłącznie pozbawione wad.

Fabuła, a nawet sam jej koncept, był tym, co w dużej mierze przyciągnęło mnie do tej książki.  Motyw tajemniczego wypadku i zanik pamięci głównej bohaterki wiedzie prym w tej powieści i to wokół tych wątków koncentruje się cała fabuła. Przyznam jednak, że nie trudno jest wyłapać co wprawniejszemu Czytelnikowi, co tak naprawdę się wydarzyło, gdyż bohaterka starając się wypełnić luki w swojej pamięci, niekiedy uchyla rąbka tajemnicy. Przyznam, że byłam nieco zawiedziona faktem, że porozrzucane elementy układanki, tak szybko i bez większego wysiłku, udało się poskładać w całość. Byłam bardzo ciekawa zamysłu autorki, co do utraty pamięci głównej bohaterki i szczerze mówiąc, stopniowe odkrywanie przez nią tajemnicy, podobało mi się dużo bardziej niż sam motyw tragedii. Oczarował mnie sposób w jaki, Cadence usiłuje "pozbierać" swoje rozbite wspomnienia i jak bardzo stara się, aby tego dokonać. Byłam pełna podziwu dla tak dogłębnej analizy psychologicznej tej postaci, jaki zaoferowała mi autorka.
"Jesteśmy Sinclairami. Żadne z nas nie żyje w biedzie. Żadne z nas się nie myli.Mieszkamy - przynajmniej w lecie - na prywatnej wyspie u wybrzeży stanu Massachusetts. Być może to wszystko, co musicie o nas wiedzieć. Poza tym, że niektórzy z nas są ŁGARZAMI..."
Przyznam, że ciężko jest stwierdzić, że "Byliśmy łgarzami" posiada jakąkolwiek akcję, czy też siłę motoryczną, która napędza fabułę i jest to jedna z wad tej książki. Jak wspominałam, wszytko obraca się wokół luki w pamięci głównej bohaterki i sekretu, jaki skrywa przeszłość i właściwie, niczego poza tym. Wydarzania nie są uporządkowane chronologicznie, co może chwilami dekoncentrować. Pozostali bohaterowie nie odgrywają tak naprawdę jakiejś większej roli, nie mają też żadnych wątków pobocznych, które ubogaciłyby nieco akcję książki. Jedynymi "wielkimi wydarzeniami" są w gruncie rzeczy wyłącznie "migawki" wspomnień głównej bohaterki przewijające się od czasu, do czasu. Autorka postawiła w tej książce na zbytni minimalizm, a szkoda, bo gdyby bohaterowie odgrywali jakąś większą rolę w fabule, książka prezentowałaby się znacznie lepiej.  Chwilami miałam wrażenie, że w książce właściwie nie dzieje się nic specjalnego, mało tego, jak gdyby sam wątek utraty pamięci Cadence, był momentami zupełnie pomijany, co bywało frustrujące.


Trudno mi ustosunkować się w jakikolwiek sposób do bohaterów tej książki. Sinclairowie wydawali mi się zbyt płytcy i zaślepieni swoim bogactwem, by dostrzec inne ważniejsze w życiu wartości i nieustannie wymyślający nawet najbłahsze powody, będące przecież świetnym powodem do kolejnej rodzinnej kłótni. Bardzo nie spodobały mi się ich rasistowskie uprzedzenia co do kolorów skóry, wyznania czy pochodzenia. Kierowała nimi obłuda i pycha. Poza tym jednak były to postacie budujące tło, dla tragedii, która miała miejsce na wyspie. Jeśli chodzi o tytułowych Łgarzy, były to postacie, różnorodne i oryginalne. Dla Łgarzy najważniejszą rolę w życiu odgrywały marzenia oraz chęć zjednoczenia Sinclairów, upadku ich chciwości i demaskacja kłamstw. Polubiłam ich za te różnorodność charakterów. Inaczej sprawa miała się z główną bohaterką. Cadence, nastolatka pogrążona w rozpaczy i poczuciu winy, nieustannie użalająca się nad sobą, a jednocześnie nie znosząca współczucia i litości, które okazywali jej inni. Płytkość, jej niezdecydowanie i zapatrzenie w siebie, sprawiały, ze nie potrafiłam jej polubić. Równocześnie jednak nie potrafiłam jej nie współczuć, co sprawiało, że miałam do niej jakiś cień sympatii.
"I oto byłam zmarznięta, chociaż zasłużyłam na to, by spłonąć."

Klimat to zdecydowanie jeden z największych walorów tej książki. Opisywane wydarzenia toczą się latem, dlatego też nie może zabraknąć upalnego klimatu. To książka, w której lato przebija się na kartach powieści z każdej strony, dzięki temu, czytając tę powieść miałam wrażenie, jakbym rzeczywiście znalazła się na wyspie i obserwowała poczynania Łgarzy. Po maturach, czyli czasie, w którym człowiek odczuwa niemal tylko i wyłącznie stres, "Byliśmy łgarzami" dostarczyło mi tego, czego w tej chwili najbardziej potrzebowałam, rozrywki, odprężenia, odpoczynku i świadomości nadchodzących wakacji. Dlatego też bardzo przyjemnie wspominam czytanie tej książki. 

Język tej książki jest pełen metafor i stylistycznych ozdobników, co jest zarazem zaletą i wadą. W pewnych momentach ten plastyczny język znajdował odzwierciedlenie w danej sytuacji. Świetnym przykładem będą wtrącane od czasu elementy baśni czy historyjki na miarę legend o rycerzach i królewnach. W takich momentach książka zdawała się być podobna do baśni. Innym razem stylistycznych ozdobników było zdecydowanie za dużo, przez co sytuacja przedstawiona w książce wydawała się być przerysowana. Poza tym, jak wspominałam na samym początku, rozdziały są niedokończone i pourywane, gdzieś w połowie. A ich głębszy sens znajduje się gdzieś pomiędzy stronami, czasem w najmniej spodziewanym momencie, czy też na samym końcu książki. Początkowo, ten zabieg, wprowadzał sporo zamieszania, jednak później przestałam go zauważać i skupiałam się jednie na brnięciu dalej, by dotrzeć do sedna tej powieści. Można by pokusić się o stwierdzenie, że wprowadzając takowy zabieg, autorka chciała nadać książce nieco poetyczną wymowę, co jednak nie do końca jej wyszło.
"Był kontemplacją i entuzjazmem. Ambicją i mocną kawą."
Podsumowując, nie umiem jednoznacznie stwierdzić czy "Byliśmy łgarzami" mnie porwało czy oczarowało, jednak dzięki tej książce, poczułam nadchodzące długie wakacje, co pozwoliło mi się odprężyć i odstresować. Na pewno będę ciepło wspominała tą książkę i spędzony przy niej czas. 
Czy polecam? Tak, jeśli szukacie niebanalnej historii, dzięki której znajdziecie odprężenie. Jeśli jednak macie nadzieję, na powieść, po której będziecie "zbierać szczękę z podłogi", odpuście, gdyż "Byliśmy łgarzami" nie jest powieścią wysokich lotów i będziecie zwyczajnie znudzeni tą powieścią. Myślę jednak, że dla osób szukających rozrywki, czas spędzony przy tej książce będzie świetną słowną zabawą.

Moja ocena: 6/10. :)


Czytaj dalej »
on 17 maja 3
Podziel się!
Etykiety
dla nastolatków, komedia- czarny humor, psychologia, thiller
Nowsze posty
Starsze posty

01 maja

CZYTELNICZE PODSUMOWANIE KWIETNIA & PLANY NA MAJ 2019


Cześć!

muzyczka:

Mamy już pierwszy maja, co niezbicie dowodzi, że matury rozpoczną się lada moment. Bardzo żałuję, że w minionym miesiącu zaglądałam na bloga znacznie rzadziej niż powinnam. Złożyło się na to wiele czynników, z których najważniejszym jest matura. Obecnie moje życie kręci się wokół tegoż egzaminu, co jest związane ze znacznie zmniejszoną w moim życiu jakąkolwiek inną aktywnością poza nauką. Dodam, że w tej chwili mieszają się u mnie przygotowania do matury rozszerzonej z czterech przedmiotów. Tak więc ostatnimi czasy, kiedy otwierałam laptopa, korzystałam z niego wyłącznie w celach naukowych. Dopiero dziś pozwoliłam sobie na chwilę relaksu, by jak co miesiąc wstawić na bloga comiesięczne podsumowanie, a wierzcie, tej drobnej przyjemności za nic nie potrafiłam sobie odmówić!

Kwiecień w dużej mierze upłynął mi na czytaniu lektur, dokańczaniu zaczętych czy też po prostu powtórek najważniejszych epizodów konkretnego dzieła wliczanego do kanonu lektur. W kwietniu przeczytałam 4 książki, w skład których wchodziły dwie lektury i dwie książki z literatury nie wliczanej do tegoż kanonu. Były to:

 -"Rok 1984" G. Orwella po angielsku
-"Lalka" Bolesława Prusa.


Pewnie zauważyliście - jeśli jesteście ze mną od dłuższego czasu,- że nie mam w zwyczaju recenzować lektur szkolnych, chyba, że bardzo, ale to bardzo mnie one zachwycą. Powód tego jest prosty, wychodzę z założenia, że większość lektur była już po prostu omawiana na lekcjach. Są więc one "przerobione od A do Z" i ja zasadniczo, nie mogłabym wnieść do danej pozycji szkolnej niczego więcej, niż to co już omawialiście na lekcjach. Natomiast jeśli dana pozycja z kanonu lektur mnie oczaruje na tyle, że będę mogła powiedzieć Wam o niej nieco więcej niż to, co ja sama usłyszałam, wówczas recenzja takiej lektury będzie dla mnie tylko przyjemnością. Przyznam, że z "Roku 1984" planowałam napisać recenzję, ale była ona napisana w tonie takiego pesymizmu, że samo czytanie tej lektury sprawiało, że miałam ochotę niemal natychmiast ją odłożyć i przeczytać jakąś weselszą pozycję. Tak więc samo myślenie o tej lekturze wywoływało u mnie niesmak i zniechęcenie. Jeśli zaś chodzi o "Lalkę"- najwybitniejszą powieść polskiego pozytywizmu, to przyznam szczerze, że podobała mi się, aczkolwiek nie zachwyciła ani też nie zauroczyła mnie niczym szczególnym. Uważam jednak, że tak jak obok moich  szkolnych "ulubieńców"- "Zbrodnia i kara", "Mistrz i Małgorzata"- powieść Prusa należy przeczytać i trzeba znać choćby ze względu na jej wielowątkowość.



- "Dracula" Brama Stokera <recenzja>
- "Love Rosie" Cecilia Ahern <recenzja >

Te dwie pozycje nie będące lekturami pozwoliły mi się naprawdę odprężyć i na nowo odkryć przyjemność z czytania. "Dracula" urzekł mnie swoją grozą i tajemniczością, zaś czytając "Love Rosie" uśmiałam się do łez i mogłam zapomnieć o kłopotach.


"Love Rosie" Cecilii Ahern


 "Rok 1984" G.Orwell'a


CO W MAJU?
Od 6 maja rozpoczynają się matury, dlatego też w przyszłym tygodniu będę chwilowo nieobecna. Na szczęście mój harmonogram matur mieści się w jednym tygodniu, dlatego na bloga szybko powrócę. Po maturach zyskam sporo wolnego czasu, który będę mogła przeznaczyć na zasłużony odpoczynek, z czym wiąże się oczywiście czytanie książek. Postanowiłam nie szaleć z ilością  książek, po dosyć sporej przerwie, dlatego też ograniczyłam się do takiej TOP 5, które chciałabym przeczytać w maju, chociaż znając samą siebie, wiem, że na samej piątce się nie skończy. Są to:


-"Pride and Prejudice" Jane Austen, - obowiązkowo przed maturą!
-"Byliśmy łgarzami" Emily Lockhart,
-"Król węży" Jett Zenter,
-"Amerykańscy Bogowie" Neil'a Gaimana,
-"Zabić Sarai" J.A. Redmerski.

Kochani, trzymajcie za mnie kciuki na maturze! Do zobaczenia niebawem!

Czytaj dalej »
on 01 maja 5
Podziel się!
Etykiety
podsumowanie, zapowiedz
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

O AUTORCE

O AUTORCE
26 - letnia Magister Polonistyki-Literaturoznawstwa. Z zamiłowania książkoholiczka, literaturoznawczyni i blogerka, rysowniczka, a także miłośniczka języków obcych i azjatyckich dram. Kto wie, może i w przyszłości także pisarka? Możliwości jest mnóstwo! :) Aktualnie spełnia się dziennikarsko pracując w redakcji WUJ-a oraz redaktorsko współpracując z Wydawnictwami ZNAK oraz Moc Media. Przyszła bibliotekoznawczyni i arteterapeutka, która uczy się języka migowego.

Cytat, określający mnie chyba najlepiej

Cytat, określający mnie chyba najlepiej

TERAZ CZYTAM

TERAZ CZYTAM
Osobliwy dar Vanilii Bourbon

W tym roku chcę przeczytać...

W tym roku chcę przeczytać...
#Wyzwanie LC 2025#

Recenzje/Wpisy planowo

*01.06 - "Opiekunka marzeń", Agnieszka Krawczyk * 01.06 - podsumowanie czytelnicze półrocza 2025 i plany na czerwiec 2025 *02.06 - "Wstawaj Alicja", Dorota Chęć [wieczór] *03.06 - "Żywe serce", Piotr Pawlukiewicz [wieczór] *04.06 - "Studium zatracenia", Ava Reid [wieczór] *05.06 - "Burza", Sunya Mara [wieczór] Następne tytuły wpisów podam niebawem! :)

Znajdź mnie!

  • Lubimy Czytać
  • Strona na facebooku
  • Twitter
  • Instagram

Szukaj na tym blogu

Statystyka

Subskrybuj

Posty
Atom
Posty
Komentarze
Atom
Komentarze

Obserwatorzy

Popularny post

  • Kącik serialowy: Moon Lovers: Scarlet Heart Reyo- magia księżyca
    Tytuł oryginalny:   달의 연인 – 보보경심 려 Tytuł (latynizacja):   Dalui Yeonin – Bobogyungsim Ryeo Tytuł (alternatywny):  Time Slip: Rye...
  • Kącik serialowy: Goblin, Guardian: The Lonely and Great God- potęga przeznaczenia
    Tytuł oryginalny:   도깨비 Tytuł (latynizacja):   Dokkaebi Tytuł (alternatywny):  Goblin: The Lonely and Great God Gatunek:   fantasy, m...
  • "Shinsekai Yori"- Yuusuke Kishi
    tytuł oryginału: 新世界より tłumaczenie: Z Nowego Świata wydawnictwo:  Kōdansha data wydania: 23 stycznia 2008 liczba stron:870 sło...

Archiwum

  • ►  2025 (9)
    • ►  cze 2025 (2)
    • ►  kwi 2025 (1)
    • ►  mar 2025 (4)
    • ►  lut 2025 (2)
  • ►  2024 (11)
    • ►  gru 2024 (1)
    • ►  lis 2024 (1)
    • ►  lip 2024 (1)
    • ►  cze 2024 (1)
    • ►  maj 2024 (2)
    • ►  kwi 2024 (2)
    • ►  mar 2024 (1)
    • ►  sty 2024 (2)
  • ►  2023 (31)
    • ►  gru 2023 (2)
    • ►  lis 2023 (2)
    • ►  paź 2023 (4)
    • ►  wrz 2023 (3)
    • ►  sie 2023 (3)
    • ►  lip 2023 (3)
    • ►  maj 2023 (2)
    • ►  kwi 2023 (1)
    • ►  mar 2023 (5)
    • ►  lut 2023 (5)
    • ►  sty 2023 (1)
  • ►  2022 (46)
    • ►  gru 2022 (5)
    • ►  lis 2022 (4)
    • ►  paź 2022 (4)
    • ►  wrz 2022 (5)
    • ►  sie 2022 (6)
    • ►  lip 2022 (6)
    • ►  cze 2022 (1)
    • ►  maj 2022 (3)
    • ►  kwi 2022 (3)
    • ►  mar 2022 (5)
    • ►  lut 2022 (2)
    • ►  sty 2022 (2)
  • ►  2021 (38)
    • ►  gru 2021 (2)
    • ►  lis 2021 (4)
    • ►  paź 2021 (3)
    • ►  wrz 2021 (3)
    • ►  sie 2021 (4)
    • ►  lip 2021 (4)
    • ►  cze 2021 (1)
    • ►  maj 2021 (2)
    • ►  kwi 2021 (2)
    • ►  mar 2021 (2)
    • ►  lut 2021 (6)
    • ►  sty 2021 (5)
  • ►  2020 (49)
    • ►  gru 2020 (3)
    • ►  lis 2020 (2)
    • ►  paź 2020 (4)
    • ►  wrz 2020 (4)
    • ►  sie 2020 (6)
    • ►  lip 2020 (5)
    • ►  cze 2020 (3)
    • ►  maj 2020 (2)
    • ►  kwi 2020 (5)
    • ►  mar 2020 (5)
    • ►  lut 2020 (6)
    • ►  sty 2020 (4)
  • ▼  2019 (66)
    • ►  gru 2019 (6)
    • ►  lis 2019 (4)
    • ►  paź 2019 (5)
    • ►  wrz 2019 (9)
    • ►  sie 2019 (9)
    • ►  lip 2019 (6)
    • ►  cze 2019 (5)
    • ▼  maj 2019 (6)
      • "Zabić Sarai"- J.A. Redmerski
      • "Tokyo Lifestyle Book" - Aleksandra Janiec
      • "Światło, które utraciliśmy"- Jill Santopolo
      • "Król węży" - Jeff Zenter
      • "Byliśmy Łgarzami" - Emily Lockhart
      • CZYTELNICZE PODSUMOWANIE KWIETNIA & PLANY NA MAJ 2019
    • ►  kwi 2019 (2)
    • ►  mar 2019 (3)
    • ►  lut 2019 (5)
    • ►  sty 2019 (6)
  • ►  2018 (59)
    • ►  gru 2018 (5)
    • ►  lis 2018 (5)
    • ►  paź 2018 (7)
    • ►  wrz 2018 (9)
    • ►  sie 2018 (7)
    • ►  lip 2018 (3)
    • ►  cze 2018 (8)
    • ►  maj 2018 (2)
    • ►  kwi 2018 (2)
    • ►  mar 2018 (3)
    • ►  lut 2018 (3)
    • ►  sty 2018 (5)
  • ►  2017 (5)
    • ►  gru 2017 (4)
    • ►  lis 2017 (1)

Polecany post

Podsumowanie okresu styczeń-maj 2025 i plany na czerwiec

Napisz do mnie w sprawie recenzji/artykułu/wywiadu :)

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Etykiety

Japonia (13) King (3) Murakami (6) PLOTKARA (3) Zafon (5) anime (3) arabia (1) autobiografia (5) baśnie (22) dla nastolatków (23) drama (5) fantasy (64) historyczne (32) holocaust (1) klasyk (22) klasyka dla nastolatków (11) klasyka dziecięca (2) komedia- czarny humor (12) kultura słowiańska (5) medyczne (5) mit (3) miłość (38) obyczajowe (115) podsumowanie (74) postapo (23) psychologia (30) psychologiczne (47) romans (53) science-fiction (23) stosik książkowy (29) sztuka (4) tag (2) thiller (26) thriller (14) wojna (9) współczesność (100) zapowiedz (27) zwierzęta (3) świat komiksu (1) święta (5)

Prawa Autorskie

Zabraniam kopiowania MOICH tekstów i zdjęć bez uprzedniego zezwolenia.

Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych za kradzież tekstów, czy zdjęć bez upoważnienia autora przewiduje karę pozbawienia wolności do lat 2-ch i/grzywnę.

Bardzo proszę o uszanowanie mojej pracy.

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Z Dziennika Książkoholiczki. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.