Z Dziennika Książkoholiczki

Strony

  • Strona główna
  • O mnie
  • KSIĄŻKI
  • Kącik serialowy
  • ZESTAWIENIA
  • Kontakt i Współpraca

23 lipca

"Igrzyska Śmierci"- Suzanne Collins


Kilka dobrych lat temu "Igrzyska Śmierci" odbiły się echem zarówno w literaturze jak i filmie. Obejrzałam wszystkie trzy części, a właściwie cztery, jeśli liczyć obydwie części "Kosogłosa". Nie należę jednak do osób, które przyciągają książki będące na topie. Zdecydowanie wolę poczekać, aż ten cały "szum" wokół danego tytułu ucichnie. Dopiero wtedy mogę zacząć cieszyć się lekturą - tak też było w przypadku "Igrzysk Śmierci", do których zachęciły mnie nieszczędzące pochwał recenzje, a które - nie będę ukrywać - pokochałam całym sercem! 

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:



Na ruinach Ameryki Południowej rozciąga się państwo Panem złożone z dwunastu dystryktów, nad którym dyktatorską władzę sprawuje Kapitol. Stolica, chcąc podkreślić swoją władzę, co roku oczekuje od podległych dystryktów okrutnej daniny w postaci dwójki trybutów, chłopca i dziewczyny. Dwudziestka czwórka trybutów musi walczyć ze sobą na arenie podczas Głodowych Igrzysk, ale zwycięzca może być tylko jeden. Katniss Everdeen, mieszkanka Dwunastego dystryktu nie miała w życiu łatwo. Gdy podczas dożynek poprzedzających Igrzyska, jej młodsza siostra zostaje wylosowana na trybuta, niepokorna Katniss bez wahania zajmuje jej miejsce, wypowiadając tym samym wojnę Kapitolowi.
-opis własny 


Nawet nie macie pojęcia, jak bardzo się cieszę  że wreszcie "zmusiłam się"  aby sięgnąć po "Igrzyska Śmierci". I chociaż po gatunek będący dystopią zazwyczaj sięgam bez większego zastanawiania się, to jednak w tym przypadku miałam pewne opory, oczywiście pomijając fakt, że filmy obejrzałam już wcześniej. Ogromnie bałam się  że wizja świata, w tym przypadku Panem, będzie przepełniona stereotypami. W przypadku "Igrzysk" mój niepokój był jak najbardziej uzasadniony, ale na szczęście ten drobny szczegół nie był aż tak rażący, by mógł mi zepsuć lekturę. 


"Igrzyska Śmierci" nie są powieścią  w którą można się nie wciągnąć, co sprawia  że przejście obok niej graniczy z niemożliwością. Fabuła toczy się w państwie Panem, w którym twardą ręką rządzi Kapitol, jednak głównym wątkiem fabularntm są tegoroczne Głodowe Igrzyska, czyli walka trybutów na śmierć i życie. Powieść Collins nie jest specjalnie obszerna  dlatego też chwilami nie moglam się nadziwić, jak to możliwe, że w tej powieści tyle się dzieje, a co więcej  jak poszczególne wątki są ze sobą związane. 


"Chcę coś zrobić, tu i teraz, aby zawstydzić, aby dowieść, że to oni są winni. Muszę pokazać Kapitolowi, że cokolwiek zrobi, do czegokolwiek nas przymusi, w głębi duszy pozostaniemy niezwyciężeni. Rue nie była pionkiem w ich igrzyskach, a ja nim nie jestem."

Pozytywnie zaskoczył mnie fakt, że autorka potrafiła pomieścić tyle akcji i wątków fabularnych we względnie cienkiej książce. Jakby tego było mało,  w powieści cały czas pojawia się pytanie, dotyczące człowieczeństwa i tym samym ludzkiej moralności. Jak można dobrowolnie oddać człowieka na rzeź, jaką są Igrzyska, ku uciesze tłumu? Jak to jest możliwe, że dla tych którzy są u władzy, walka na arenie żywych ludzi, przynosi uciechę- jak można szafować ludzkim życiem i obstawiać zakłady? I wreszcie pytanie: jak można temu zapobiec i wyzwolić się z tych węzłów?

Książka dotyczy również podziałów społecznych  czyli podziału kastowego według posiadanego majątku. Ci, którzy są na samym dnie drabiny społecznej, mają znaczenie większe szanse na wylosowanie na trybuta i wielce prawdopodobną śmierć. W Panem nie obowiązuje równość społeczna, lecz utraty system  zapewniający przetrwanie tylko najbogatszym, w tym w dużej mierze na pewnego rodzaju korupcji i defraudacji. Autorka pokazuje także, że Ci, najbiedniejsi prędzej czy później  upomną się o swoje prawa, co może być początkiem wojny domowej. Pisarka kładzie nacisk na niesprawiedliwość społeczną,  która pewnego dnia zbierze swoje żniwo, pokazuje, że każdy człowiek jest równy i ma takie same prawa, a także  że należy o nie walczyć. Uważam, że to piękne, choć brutalne przesłanie tej książki i w tym względzie autorka po prostu zdobyła moje serce.

"-Chcę dowieść, że jestem kimś więcej niż zaledwie pionkiem w ich igrzyskach
-Ale nie jesteś kimś więcej. Nikt z nas nie jest. Na tym polegają igrzyska."


Absolutnie najlepszą rzeczą w tej książce jest fakt, że naprawdę nie trzeba długo czekać na rozwój akcji. Książka wciąga już od pierwszego rozdziału, co dla mnie jest ogromnym plusem. Narastające wraz z każdym rozdziałem napięcie sprawia,  że oderwanie się od lektury  graniczy z cudem. Pomimo tego, że wcześniej oglądałam film i z grubsza, wiedziałam  co się wydarzy  to jednak możliwość "poczucia na własnej skórze" emocji towarzyszącym głównej postaci, było czymś po prostu niezwykłym. "Igrzyska Śmierci" to szeroka paleta uczuć i emocji  których nadmiar zdecydowanie przeważa, a który jednocześnie pozwala niesamowicie wczuć się w tą historię.  Powieść Collins liczy sobie nieco ponad 300 stron, które wciągnęły mnie tak bardzo,  że nie potrafię kiedy skończyłam czytać. Czytanie zajęło mi dwa dni, jednak przez ten czas  byłam książką tak zafrapowana, że nie umiem powiedzieć, w którym momencie przewróciłam ostatnią stronę, gdyż "Igrzyska Śmierci" dosłownie mnie pochłonęły. 


Kreacja bohaterów tej książki wydawała mi się strasznie płytka, tak jakby większość z bohaterów patrzyła na pewne sprawy wyłącznie jednotorowo, nie zauważając drugiego dna. Przez ten drobny szczegół chwilę trwało, zanim zdążyłam polubić któregokolwiek z bohaterów, w tym również do główną bohaterkę książki. I równie dużo czasu potrzebowałam, aby się z nimi zżyc. Ostatecznie znalazłam swoich faworytów  którym kibicowałam i w tym przypadku moi ulubieńcy dla wielu nie będą zaskoczeniem, gdyż to Peeta i Katniss. Katniss Everdeen to dziewczyna, która początkowo wydawała mi się nieco wyrachowana w swoim działaniu, jednak nie mogę zaprzeczyć, że ujęła mnie za serce stając w obronie siostry i Peety. W takich momentach wychodziła na wierzch jej wrażliwa natura oraz opiekuńczość względem najbliższych. Bardzo spodobała mi się silna wola przetrwania i instynkt, oraz dumny charakter, gdyż są to aspekty, które po prostu u niej cenię. O wiele szybciej przekonałam się do Peety chłopca z natury uprzejmego i będącego idealnym uzupełnieniem do hardego uosobienia Katniss. Jednak zdecydowanie bohaterem, którego najbardziej polubiłam był Cinna, stylista Katniss. Ujęło mnie jego życzliwe i pełne troski oraz współczucia uosobienie. Bardzo spodobało mi się to  że starał się wydobyć z Katniss te najlepsze cechy oraz to, jak wielką był dla niej pomocą. 


"Pamiętaj, oni już cię kochają. Po prostu bądź sobą. "


"Igrzyska Śmierci" to powieść z pewnością nie wybitna pod względem językowym. Wychodząc jednak z założenia, że trylogia "Igrzysk" miała być powieścią skierowaną do młodzieży  można by powiedzieć, że język jest idealnie dopasowany. Styl autorki jest w całej swojej prostocie barwny i wypełniony detalami, jednak na tyle, by mnogość opisów nie przeszkadzała w czytaniu. To kolejny atut tej powieści, dzięki prostmu językowi, książkę czyta się szybko i lekko. Wiele miejsca autorka poświęciła na opisy, zarówno przyrody jak i prób bohaterów, aby przetrwać na arenie. Warto nadmienić  że ton w którym utrzymana jest powieść jest pozbawiony humoru i poważny, chwilami wręcz pesymistyczny, co jeśli wziąć pod uwagę przedstawioną sytuację idealnie się komponuje. Autorka nie stroni od przemocy i scen brutalnych  opisuje je jednak w sposób na tyle subtelny, że większość z nich rozgrywa się wyobraźni czytelnika - powieść nie zalatuje gwałtownością, a brutalność i szczerość nie są specjalne epatowane.

Jak przystało na powieść młodzieżową pojawia się także wątek romantyczny, który na szczęście nie gra pierwszych skrzypiec. Samo zakończenie jednak nie jest przykładowym młodzieżowym happy endem, ale pozostawia słodko gorzki posmak, który bardzo ładnie zwiększa tom pierwszy. Przyznam, że w moim przypadku  zakończenie sprawiło  że odczuwam pewien niedosyt  ale to tylko podsyca moją chęć sięgnięcia po tom kolejny.

Jestem osobą, która raczej stroni od powieści oznaczonych w kategorii jako młodzieżowe  jednak "Igrzyska Śmierci" zachwyciły mnie na tyle  bym z czystym sumieniem mogła zaliczyć je do jednych z moich ulubionych serii młodzieżowych. Książka Collins ma w sobie wszystko, to czego szukam w książkach antyutopijnych: złożoną i starannie dopracowaną fabułę, wartką akcję i płynny język  To wszystko sprawia, że powieść czyta się niesamowicie szybko, a na dodatek na rozwój wydarzeń nie potrzeba długo czekać. Dodatkowo tematy, które autorka porusza sprawiają, że wobec "Igrzysk" trudno pozostać obojętnym. Jestem absolutnie przekonana, że za niedługo sięgnę po tom drugi.

"Igrzyska Śmierci" to seria na tyle popularna i polecana, że myślę  że z mojej strony większych słów zachęty po prostu nie potrzeba. Myślę, że w tej powieści każdy znajdzie coś dla siebie i na tej pozycji absolutnie się nie zawiedziecie. Przeczytajcie bo warto  przy czym polecam - zarezerwujcie na książkę jeden wolny wieczór, gdyż zapewniam, nie będziecie mogli się oderwać! 
Moja ocena: 9/10. :) 
Shira 

Czytaj dalej »
on 23 lipca 6
Podziel się!
Etykiety
postapo, psychologia, romans, thiller
Nowsze posty
Starsze posty

17 lipca

"Druga szansa" - Katarzyna Berenika Miszczuk


Katarzyna Berenika Miszczuk zanim zasłynęła cyklem zatytułowanym "Kwiat paproci" próbowała swoich sił w innych gatunkach literackich, a jednym z jej dzieł jest "Druga Szansa". Za tą książkę planowałam zabrać się już od dawna, jednak ciągle odkładałam ją na później, czekając na właściwy moment. Korzystając z tego, że są wakacje, postanowiłam wreszcie sięgnąć po "Druga Szansę", ciekawa byłam jak autorka poradzi sobie z gatunkiem innym niż słowiańskie fantasy. Lipiec to miesiąc, który wiele zmienił w moim życiu- i szczęśliwie- na lepsze. Maturę zdałam, a z wyników jestem zadowolona, i co najlepsze, dostałam się na studia. To również miesiąc nowych odkryć i w moim przypadku, odkryć z większości dorobków kulturalnych, czego "Druga szansa" jest dobrym przykładem.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Gdy Julia otwiera oczy, okazuje się, że nic nie pamięta. Nazwa ośrodka, w którym się znajduje powinna dodawać jej otuchy, jednak Druga Szansa ma także swoje drugie oblicze. Dziewczyna zaczyna uczęszczać na spotkania z terapeutką, które mają za zadanie odblokować luki w jej pamięci. Julia odkrywa, że cała jej rodzina zginęła w pożarze, została więc zupełnie sama. Dlaczego jednak jej wspomnienia okazują się być zupełnie odmienne od faktów jakie przekazuje jej terapeutka Zofia Morulska? Co jest prawdą, a co kłamstwem? Julia musi się tego dowiedzieć, inaczej nigdy nie zazna spokoju.
Szczerze powiedziawszy, mam dosyć mieszane uczucia w stosunku do "Drugiej Szansy". Z pewnością nie mogę powiedzieć, że jest to powieść, która mnie zawiodła, ani też zauroczyła jakoś szczególnie. Po wielu pozytywnych opiniach, byłam przekonana, że "Druga Szansa" to świetny thiller i jest to powieść dla mnie. Książkę przeczytałam dosyć szybko, jednak żadnych szczególnych odczuć po niej nie miałam. Przekonałam się jednak, że autorce znacznie lepiej wychodzą powieści utrzymane w słowiańskim klimacie fantasy niż mroczne thrillery, których akcja osadzona jest w ośrodku rehabilitacyjnym. "Drugiej Szansy" thillerem zdecydowanie nie mogę nazwać. I szczerze powiedziawszy żałuję, gdyż sam zamysł autorki na powieść był bardzo ciekawy i interesujący.

"Cisza. Otula mnie. Miękka. Lepka. Straszna. Boję się..."

Najważniejszym wątkiem fabularnym, jak i wyznacznikiem całej fabuły książki jest  problematyka dotycząca odzyskania własnej tożsamość. Świat Julii ogranicza się do sterylnie białych ścian, kolorowych pigułek i kłamliwej lekarki. Julia nie odzyskuje wspomnień, staje się coraz bardziej zagubiona, a tajemnicze szepty co rusz rozbrzmiewają w jej głowie. Dziewczyna balansuje na granicy między jawą a snem, a granica między nimi stopniowo się zaciera.  Zamysł autorki był bardzo dobry, wręcz rewelacyjny i z miejsca przypadł mi do gustu. Jednak jego wykonanie to już zupełnie inna sprawa, gdyż uważam, że było zbyt przerysowane i zbytnio podkoloryzowane, abym mogła powiedzieć że się przestraszyłam. Chwilami miałam wrażenie, że autorka zbyt skupia się na urojeniach głównej bohaterki, a za mało na koncepcji świata przedstawionego. W rezultacie, dosyć szybko domyśliłam się, o co tak naprawdę w tej powieści chodzi. 

Klimat grozy i strachu, który miałam nadzieję zastać w tej książce, bezpowrotnie zniknął i to już po kilku stronach. A sceny, które w domniemaniu autorki miały wzbudzić u czytelnika strach, we mnie wywoływały raczej znudzenie, były zbyt oczywiste, by mnie wystraszyć. Prawda, bywały momenty, w których granica między światami została zupełnie zatrata i ciężko było odróżnić halucynacje od rzeczywistości, jednak to tylko drobne wyjątki. Chyba jedyna rzeczą, która pozwalała mi się łudzić, że powieść w końcu mnie przestraszy, były rysunki jakie pojawiały się podczas niektórych- ważniejszych scen. Ich realistyczność i ponura kolorystyka barw, dodawała powieści jakąś namiastkę grozy, w którą to powieść powinna opiewać. Tak naprawdę nie ma co się łudzić, że ta powieść może przerazić, choć takie opinie również słyszałam, gdyż co bystrzejszy czytelnik szybko zorientuje się w czym rzecz.

"Moje ręce... Były takie obce. Nie moje. Ciepłe łzy płynęły po policzkach. Cisza dookoła. - Boję się... - szepnęłam. Matowy, martwy głos, nienależący do mnie."

Chyba jedyną rzeczą, która sprawiała, że uparcie parłam do przodu i czytałam dalej, była moja ciekawość dotycząca zakończenia, co tylko świadczy o tym, że autorce w jakiś sposób udało się zainteresować mnie tą powieścią. Niestety, mimo iż początek sprawiał wrażenie emocjonującego i porywającego thrillera, to już po kilku stronach poziom mojego napięcia spadł niemal do zera. Akcja książki wlokła się niemiłosiernie, a ja łapałam się na tym, jak wiele niedociągnięć zauważam w tej książce. Pewne sceny i zachowania bohaterów wydawały mi się po prostu sztuczne i "na pokaz" jak na przykład romantyczne uczucie Julii i Adama, co tylko dodatkowo mnie irytowało. Przyznam, że bardzo ciężko było mi się wciągnąć w ten surrealistyczny klimat, który autorka starała się wykreować. Nie odczuwałam absolutnie żadnego niepokoju ani dreszczyku emocji, a co gorsza, los bohaterów niemal przez cały czas pozostawał mi obojętny. W miarę jak posuwałam się naprzód, interesowało mnie wyłącznie zakończenie powieści, które trzeba przyznać, było w gruncie rzeczy oczywiste, ale było także płynne i naturalne, zupełnie jakby autorka postanowiła nieco zahamować się z nieustannym podkoloryzowaniem rzeczywistości i widma czyhających na bohaterkę niebezpieczeństw. To wszystko sprawiło, że za najlepszy element tej książki można uznać jej zakończenie. Przypuszczam, że gdyby autorka postanowiła poprowadzić akcję tak płynnie i w sposób wyważony jak przy zakończeniu, to powieść prezentowałaby się znacznie lepiej.

Język w tej książce nie jest jakoś specjalnie wyszukany. Dominuje prostota i zwroty potoczne. W sumie nie powinno mnie to dziwić, jednak po zauroczeniu się cyklem "Kwiatu paproci", oczekiwałam, że język w pewnym stopniu przyciągnie mnie do tej powieści. Niemniej, przyznam, że lekki styl, znacznie ułatwił mi przebrnięcie przez tą książkę i sprawił, że zdołałam nie zasnąć z nudów. Język w żadnym stopniu nie oddał klimatu grozy i niepokoju, jaki autorka starała się w tą powieść wprowadzić, był po prostu lekki i płynny. Książkę przeczytałam w trzy dni, co jest główną zasługą lekkiego języka, bo gdyby nie on, strasznie bym się zdziwiła, jak udałoby mi się"wymęczyć" tak nudną powieść.

"Powoli zaczęłam się rozluźniać. Może nie jest niebezpieczny? Miał dużo okazji, żeby zaciągnąć mnie w krzaki i zgwałcić. Teraz pali. W paczce zostało niewiele papierosów. Żal byłoby mu wyrzucić niedopałek i zaatakować. Logika idiotki."

Myślę, że spośród największych wad tej książki, należy z pewnością wskazać jej bohaterów. Nie polubiłam absolutnie żadnego bohatera tej książki, z jej główną postacią włącznie. Postacie wydawały mi się szare i nijakie. I o tyle o ile, można by powiedzieć, że główna bohaterka ma jako-tako zarysowany charakter, to jednak jej wahania nastroju, były co najmniej irytujące, jeśli nie wkurzające. Byłam pod naprawdę wielkim wrażeniem, jak autorce udało się stworzyć tak niezdecydowaną  postać, która bądź co bądź, jest już dorosłą kobietą, a nie małą dziewczynką. Jej naiwność i infantylność, naprawdę chwilami wydawały się być nielogiczne, pomijając, że już zupełnie nie na miejscu. Dziewczyna ma jakieś podejrzenia, ale nie potrafi połączyć oczywistych faktów i zbyt często pozwala by to emocje, a nie zdrowy rozsądek wziął górę. Jej chwiejna osobowość i zbyt częsta zmiana zdań, były po prostu czymś okropnym i niezwykle drażniącym. Zapewne autorka chciała w ten sposób pokazać, jak wygląda osobowość osoby otumanionej lękami i zagubionej, co moim zdaniem zupełnie jej nie wyszło, a w głowie miałam obraz wyłącznie wystraszonej dziewczynki, a nie dorosłej kobiety. 

Bardzo chciałabym powiedzieć, że ta powieść mi się podobała, ale niestety jej sztuczność i koloryzacja, skutecznie mnie od tego odwodzą. I choć jestem fanką Miszczuk, to jednak tej powieści mówię zdecydowanie: nie. Jestem wielce zaskoczona i szczęśliwa, że udało mi się dotrzeć do jej końca. Przyznam, że choć ta powieść nie do końca spełniła moje oczekiwania, to jednak chętnie sięgnę po inne powieści Miszczuk, których autorka ma na swoim koncie całkiem sporo. 
Książki, jak zresztą widzicie po recenzji nie polecam. Nie przestraszyła mnie ona ani trochę, nie odczuwałam także żadnego przyjemnego dreszczyku emocji. Jeśli zaczynaliście przygodę z książkami Pani Miszczuk od cyklu "Kwiat paproci", odpuście, gdyż zwyczajnie się zawiedziecie. Bądźmy szczerzy, zdecydowanie nie jest to powieść wysokich lotów. Jeśli jednak dopiero co odkrywacie twórczość tej autorki, to powieść ta może być świetnym preludium do zapoznania się z resztą jej twórczości. A jeśli liczycie, na krótką, niezobowiązującą lekturę, od której można zacząć przygodę z dark fantasy, to ta powieść może być na sam początek w sam raz.

Moja ocena:5/10.:)

Czytaj dalej »
on 17 lipca 0
Podziel się!
Etykiety
psychologiczne, thiller
Nowsze posty
Starsze posty

11 lipca

"Jaga" - Katarzyna Berenika Miszczuk

"Jaga" to prequel serii "Kwiat paproci", która zdobyła serca polskich fanów, w tym również i moje. Oczarował mnie słowiański klimat "Kwiatu paproci", dowiedziałam się też całkiem sporo na temat samej kultury słowiańskiej  i pradawnych wierzeń i szczęśliwie te same elementy odnalazłam w "Jadze". Katarzyna Berenika Miszczuk nie raz już udowodniła, że stworzone przez nią polskie uniwersum rodem z baśni w niczym nie ustępuje amerykańskim fantasy. Dlatego też nie mogłam oprzeć się, by nie sięgnąć po kolejną powieść tej autorki.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Jarogniewa ma zamiar przejąć schedę po babci, zostając bielińską szeptuchą.  Okazuje się jednak, że  aby zapracować na zaufania mieszkańców, potrzeba sporo czasu. Jednak brak pieniędzy to nie jedyny problem młodej szeptuchy. W Bielinach coraz częściej zaczynają straszyć upiry i słowiańskie demony, a na dodatek ktoś czyha na życie Jagi i najwyraźniej chce jej śmierci. Na młodą szeptuchę czeka więc wiele niebezpiecznych przygód zanim drogi jej i Gosi Brzózki się zejdą. 
Nigdy zbytnio nie ciekawiła mnie słowiańska kultura czy tradycja, a szkoda, bo to przecież pewnego rodzaju dziedzictwo kulturowe Polaków. Gdy jednak po raz pierwszy zetknęłam się z piórem Miszczuk, oczarował mnie ten pradawny słowiański klimat, ich wierzenia i tradycje.  "Jaga" pozwoliła mi na nowo odkryć słowiański folklor, a ja mogłam znów odnaleźć się w tej słowiańskiej magicznej kulturze, gdzie starzy, pradawni bogowie wciąż istnieją. Bardzo podobało mi się to, że mogłam powrócić do świata przesyconego przeszłością i historią rodem z legend i baśni, za którym tęskniłam. A przy okazji "Szeptuchy" przekonałam się, że na wakacyjną porę, książki w klimacie słowiańskim bardzo dobrze się sprawdzają, dlatego też nie mogłam sobie odpuścić "Jagi". 

Bardzo spodobał mi się sposób w jaki Miszczuk poprowadziła fabułę tej książki. Od pierwszych stron wyraźnie można odczuć, że jest to książka inna od "Szeptuchy". Autorka sprytnie zaczęła książkę w nieco niepokojący sposób, co było tylko zwiastunem tego, że w "Jadze" będzie miało miejsce wiele niekoniecznie przyjemnych wydarzeń. I słusznie, gdyż już od chwili rozpoczęcia przez Jagę pracy, dziewczynę czeka cała masa "brudnej roboty", spośród których to polowanie na wąpierza należy do najłatwiejszych.  Urzekło mnie to, jak misternie została utkana fabuła wraz z wątkami pobocznymi. Fabuła rozwija się stopniowo, co jest tylko kolejnym plusem, gdyż każdy kolejny upir jest bardziej niebezpieczny od poprzedniego, co tylko potęgowało moją ciekawość i wzbudzało coraz większe zainteresowanie tą powieścią. Jako, że byłam już obeznana z innymi powieściami Miszczuk, wiedziałam, że czytając "Jagę" na pewnego nie będę się nudzić i mogę mieć nadzieję, że książka od początku do końca będzie jedną wielką przygodą. W przypadku "Jagi" przeczucie absolutnie mnie nie zmyliło, z czego byłam bardzo zadowolona. 

Jednym z najlepszych aspektów w tej książce, jest fakt, że nie potrzeba dużo czekać na rozwinięcie akcji. Bowiem już od pierwszych stron powieść wciąga niesamowicie, a wydarzenia toczą lawinowo, nie pozostawiając miejsca na nudę i aż chce się przeczytać kolejny rozdział. Przyznam szczerze, że książkę przeczytałam bardzo szybko w dwa, trzy dni góra, co tylko dowodzi jak mocno ta powieść wciąga. 

O tym, że Pani Miszczuk jest mistrzynią w kreowaniu słowiańskiego klimatu, przekonałam się już podczas czytania "Szeptuchy". Wyraźnie widać, jak wiele wiedzy autorka musiała zaczerpnąć na temat słowiańskich wierzeń, tradycji i zwyczajów a także warunków w jakich żyli. Upiry i słowiańskie demony, pradawne zaklęcia oraz bogowie przechadzający się wśród niczego nie świadomych śmiertelników, a to wszystko owiane subtelną nutką tajemnicy. To wszystko tworzy ten cudowny słowiański klimat, gdzie dawna wiara przetrwała, a szepty i zaklęcia nadal są wypowiadane. Zakochałam się w tym klimacie i bardzo ciężko było mi się oderwać od "czaru" , jaki ta książka rzuca. 

Każdy, kto zetknął się z powieściami Miszczuk, wie, że ich cechą charakterystyczną jest humorystyczny i lekko ironiczny styl autorki. Przyznam, że bywały momenty, w których nie moglam powstrzymać się od uśmiechu ciągnącego mi się na usta, nawet wtedy gdy sytuacja w jakiej znajdowali się bohaterowie wydawała się być tragiczna. Dzięki temu, że książka jest utrzymana w humorystycznym tonie, czyta się ją lekko i płynnie, a przy tym niebywale szybko. Opisy autorki są bardzo barwne i plastyczne, a przy tym ubogacone w detale, dzięki temu chatka, w której Jaga mieszkała stawała przed oczami jak żywa. Autorce zdecydowanie nie można odmówić poczucia humoru, ale dzięki temu książka ta jest po prostu idealna na deszczowe i ponure dni. Uważam, że humor to absolutnie jedna najlepszych aspektów tej książki. 

Bohaterowie "Jagi" to postacie różniące się od siebie diametralnie. Autorka stworzyła grupkę postaci, którzy w ogóle do siebie nie pasują, co tylko dodaje komiczności, co poniektórym scenom. Chyba najlepszą bohaterką tej książki jest sama Jaga, której charakter pozostawia o wiele do życzenia w tamtych czasach. Kobieta stanowi całkowite przeciwieństwo swojej poprzedniczki - szeptuchy Radomiły. Dziewczyna jest zadziorna, stanowcza, a przy tym odważna. To typ bohaterki, którą nie łatwo złamać. To właśnie ona jest autorką niemal wszystkich ironicznych wypowiedzi, a jej specyficzne poczucie humoru, to cecha, którą dosłownie zdobyła moje serce. Z bohaterami "Jagi" bardzo się zżylam i na pewno pozostają oni w moim sercu na dłużej. 
"Jaga" to powieść wprost wymarzona na letnie wakacje. To powieść, która sprawia, że aż chce się zanurzyć w słowiańskim klimacie. Bardzo szybko mi się ją czytało i była to dla mnie najprawdziwsza przyjemność. To powieść z pewnością nie wybitna, ale taka, która wręcz tryska humorem i obok której po prostu ciężko przejść obojętnie. Podsumowując, "Jaga" to powieść, którą po prostu trzeba przeczytać. Utrzymana w humorystycznym tonie rozwewsli każdego ponuraka i poruszy czule strony serca. Myślę więc, że więcej słów zachęty z mojej strony nie potrzeba - przeczytajcie, bo naprawdę warto!

Moja ocena:8/10. :)
Czytaj dalej »
on 11 lipca 0
Podziel się!
Etykiety
komedia- czarny humor, kultura słowiańska, miłość, obyczajowe, romans
Nowsze posty
Starsze posty

07 lipca

"Pieśni Lodu i Ognia. Gra o tron"- George R.R Martin


Jeżeli jest się fanem fantastyki, to  naprawdę ciężko jest nie usłyszeć o "Grze o tron" . Serial ten powstał na podstawie sagi George'a Martina zatytułowanej "Pieśni Lodu i Ognia".  Właśnie za pośrednictwem serialu mogłam zapoznać się z twórczością tego autora, gdyż tak bardzo mnie on zachwycił, że zapragnęłam sięgnąć po pierwowzór. Zakończenie serialu miało już swoją premierę, dlatego też uznałam, że nie mam co zwlekać i czas zacząć przygodę z tym serialem raz jeszcze, tym razem w postaci książki i znów poczuć przyjemny dreszcz ekscytacji. Po pierwszej książce otwierającą sagę Martina mam same pozytywne odczucia, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że warto było tyle czekać na zakończenie serialu i móc wreszcie sięgnąć po serial w formie powieści, a tym samym zapoznać się z piórem Martina.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Smoczy król Aerys Targaryen został pokonany przez buntowników jednak jego dzieciom udało się uniknąć krwawej rzezi. Tron objął przywódca buntowników, Robert Barathreon. Nowy król po latach pokoju wyczuwa zbliżające się zagrożenie w postaci sieci intryg i zmyślnych pułaek, mianuje więc Królewskim Namiestnikiem swojego przyjaciela pełniącego funkcję Lorda na Dalekiej Północy, Eddara Starka. Gdy Robert umiera, królewski namiestnik zostaje okrzyknięty zdrajcą, a możne rody rozpoczynają grę o tron.
Przyznam szczerze, że długo zwlekałam z rozpoczęciem swojej przygody z "Pieśniami Lodu i Ognia" z tego względu, że byłam w trakcie oglądania serialu i chciałam ochłonąć po emocjach, którymi serial HBO aż kipi. Jak się okazało, była to słuszna decyzja, gdyż czegokolwiek innego, jak emocji podczas niemal każdej sceny, można się spodziewać w ilościach litrowych. I mówiąc szczerze, tak na dobrą sprawę nie mam czego żałować. Na wakacyjne lipcowe dni, "Gra o tron" okazała się być świetnym remedium na nudę, której sprzyjały nawiedzające upały. 
"Nigdy nie zapominaj kim jesteś, bo świat na pewno o tym nie zapomni. Uczyń z tego swoją siłę, a wtedy przestanie to być twoim słabym punktem. Zrób z tego swoją zbroję, a nikt nie użyje tego przeciwko tobie. "
"Pieśni Lodu i Ognia" to barwna mieszanka wszelkich wątków fabularnych i obok twórczości Tolkiena, żywa klasyka fantasy. A wisienką na torcie jest mapa krainy Westeros, w której mają miejsce poszczególne wydarzenia zarówno te kluczowe jak i mniej ważne dla całej fabuly. Fabuła prowadzona jest wielotorowo, a autor nie ogranicza się do jednego miejsca, w którym mają miejsce wszystkie wydarzenia, ani też do pojedynczego bohatera. W dużej mierze skupia się on na tytułowej walce o Żelazny Tron pomiędzy poszczególnymi możnymi rodami, a przy tym pozostaje obiektywny wobec poszczególnych ich przedstawicieli, nikogo nie faworyzując. Autor skrupulatnie przedstawił każdy ród, jego historię, a także wzajemnie relacje panujące w każdym z rodów osobno. Wyjątkowo dużo miejsca poświęcone jest rodowi Starków, panów mroźnej Północy i to właśnie ich przez całą książkę Czytelnik może poznać najlepiej. 

Akcja w przeciwieństwie do fabuły, rozwija się powoli, przez co kilkakrotnie musiałam odłożyć książkę na półkę. Być może winę ponosi obszerna objętość książki, co jednak nie zmienia faktu, że na rozwój akcji zwyczajnie trzeba poczekać i przemęczyć te kilkanaście stron. Bardzo mi to przeszkadzało i nieustannie czekałam, aż akcja ruszy do przodu, jednak warto jest czekać na to, co wydarzy się później. Od momentu kiedy akcja wkracza na właściwe tory, ma miejsce tyle wydarzeń, że aż się dziwię, jak autor zdołał coś takiego wymyślić. Rośnie napięcie i ekscytacja, a książka trzyma poziom aż do ostatniej strony, pozostawiając po sobie niedosyt i żarłoczny apetyt na więcej. 
"Kiedy spada śnieg i wieje biały wiatr, samotny wilk umiera, ale stado przeżyje. Latem jest pora na kłótnie. Zimą natomiast musimy chronić się nawzajem, ogrzewać, dzielić myślami. Dlatego jeśli już musisz nienawidzić, to nienawidź tych, którzy naprawdę mogą nas skrzywdzić."
Czytając "Pieśni Lodu i Ognia" mogłam na nowo poznać jej postacie, a co za tym idzie mogłam spojrzeć na ich poczynania z nieco innej perspektywy. Przyznam, że odkąd obejrzałam pierwszy sezon minęło już kilka ładnych lat, jednak sięgając po pierwszy tom sagi, mogłam na nowo odświeżyć sobie wydarzenia z sezonu pierwszego, który też niemal od razu mi się przypomniał, dzięki niezwykle solidnej zgodności pierwszego tomu sagi z jego serialową wersją. Wiem, że niektórym osobom nie pasuje czytanie pierwowzoru tuż po jego obejrzeniu, sama zazwyczaj jestem jedną z tych osób, jednak w tym przypadku było dokładnie na odwrót. Dopracowane nawet najmniejsze detale, sprawiły, że podczas czytania miałam w głowie sceny z serialu, co mi akurat bardzo odpowiadało i oszczędzało mi "kłopotu" uruchomienia mojej wyobraźni. Nie mogę wyjść z podziwu, jak bardzo skrupulatnie został przedstawiony średniowieczny a jednocześnie mroczny i krwawy klimat tej serii. Choć "Gra o tron" horrorem nie jest, to jednak krew przelewa się tam w pojemnościach litrowych na przykład podczas rycerskich pojedynków, co tylko potęguje fakt, że George R.R Martin stworzył  naprawdę niebanalną powieść, która w pełni zasługuje na miano klasyka fantasy. 

Język to kolejny atut tej powieści. Wyraźnie uwydatnia się jak wiele pracy pisarz musiał włożyć w to, aby napisać tą książkę. Język powieści jest przede wszystkim barwny i złożony. Dodatkowo pewne łacińskie zwroty, które przewijają się od czasu do czasu, tylko dodają autentyczności stworzonemu w niej średniowiecznego klimatu. Pomijając jednak powyższe atuty języka pisanego, muszę przyznać, że powieść z początku czyta się ciężko, a mnogość opisów może przytłoczyć. Mnie się to zdarzyło, jednak na szczęście, szybko do tego przywykłam. 
"Kiedy Daenerys Targaryen wstała, jej czarny smok zasyczał, a z jego pyska i nozdrzy buchnął jasny dym. Pozostałe dwa przestały ssać jej pierś i dołączyły swoje głosy do wezwania, półprzeźroczyste skrzydła zatrzepotały w powietrzu i po raz pierwszy od setek lat noc ożyła muzyką smoków."
Bohaterowie "Pieśni" to postacie przede wszystkim różnorodne, dynamiczne i niezwykle realistyczne. Przy takiej mnogości postaci, aż trudno nie wyjść z podziwu dla autora, który nadal każdej postaci jakieś cechy charakterystyczne i wyróżniające je. Bohaterów jest mnóstwo, dlatego każdy może w nich odnaleźć swojego ulubieńca. Dodatkowo warto wspomnieć, że narracja przeskakuje z rozdziału z bohatera na bohatera, dzięki czemu można jeszcze dogłębniej poznać te postacie. W moim przypadku, moją ulubioną bohaterką zdecydowanie stała się Daenerys, smocza księżniczka, której życie z pewnością nie rozpieszczało. Uwielbiam kiedy mam możliwość bycia świadkiem ewoluowania bohaterów danej książki i w przypadku Daenerys jej przemiana została wyjątkowo mocno nakreślona. Bardzo cieszę się, że ta postać tak bardzo się rozwinęła i mocno jej kibicuję. 
Podsumowując, jestem przekonana, że z pewnością sięgnę po kolejny tom tej serii. "Gra o tron" to prawdziwa skarbnica cytatów i mądrości książkowych, co jest tylko kolejnym argumentem świadczącym na korzyść tej powieści. Ta powieść ma w sobie wszystko co powinno zawierać dobre fantasy; wartką akcję, niebanalną fabułę nieszablonowych bohaterów i elementy rodem z legend jak smoki Daenerys. Dla każdego miłośnika fantasy, odważnego poszukiwacza przygód- książka po mapie sprawdzi się idealnie! 
Polecam serdecznie!
Moja ocena:7/10. :)
Czytaj dalej »
on 07 lipca 0
Podziel się!
Etykiety
fantasy
Nowsze posty
Starsze posty

05 lipca

"Hotel nad oceanem"- Colleen Coble


Oczekując na ogłoszenie wyników maturalnych, potrzebowałam książki, która pozwoliłaby mi się odstresować i zająć czymś myśli (i ręce). O "Hotelu nad oceanem" usłyszałam już rok temu i były to z reguły same pozytywne recenzje. Jednak głównym powodem dla którego sięgnęłam po powieść Colleen Coble była niezbyt szeroka objętość książki, około 400 stron, co gwarantowało mi przyjemnie spędzony dzień, oferując mi tym samym szybką lekturę, akurat wtedy, gdy potrzebowałam oderwać się od rzeczywistości na kilka godzin. Mój wzrok przyciągnęła także okładka z motywem wakacyjnym, co jak liczyłam, pozwoli mi się odprężyć. Tak na dobrą sprawę, mogę tylko powiedzieć, że książka znakomicie spełniła swoje zadanie, jednak z całą pewnością nie mogę stwierdzić, by ta powieść w jakikolwiek sposób mnie oczarowała.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Claire Dellmare, córka znanego prezesa firmy lotniczej, przyjeżdża do hotelu Tourmaline na wyspie Folly Shoals na spotkanie biznesowe ze swoim ojcem. Niespodziewanie odkrywa, że z tym miejscem wiążą ją pewne wspomnienia. Jak się okazało, Claire podczas swoich czwartych urodzin  organizowanych na wyspie Folly Shoals, zaginęła. Odnaleziono ją dopiero po roku, jednak sama Claire nie posiada wspomnień z tego okresu, nie ma też pojęcia gdzie wówczas ani z kim, przebywała. Z pomocą Calaire przychodzi Luke Rocco, który stracił matkę w tajemniczych okolicznościach własnie wtedy, gdy zaginęła Calire. Wspólnie starają się rozwikłać tę zagadkę, a wszystko wskazuje na to, że obydwa te wydarzenia są ze sobą jakoś powiązane. Jedak, gdy pojawiają się pytania, brak na nie odpowiedzi, a bliscy Calire robią wszytko, aby informacje o roku zaginięcia ich córki wymazać z pamięci.
Przyznam szczerze, że nie miałam wobec tej książki wysokich oczekiwań i jak się okazało, słusznie. Nie twierdzę jednak, że jest to powieść zła czy po prostu nudna, zwyczajnie mnie nie zauroczyła. Oczekiwałam po prostu czegoś więcej. Jakkolwiek by nie było zaliczanie tej pozycji do dreszczowca, moim zdaniem, po prostu rozminęło się z celem. Bowiem podczas czytania nie odczuwałam żadnego napięcia ani też emocji, które zwykle mi towarzyszą podczas czytania takich książek. Z całą pewnością nie mogę jednak stwierdzić, że ta powieść mi się nie podobała, lecz była zdecydowanie zbyt płytka, bym mogła określić ją mianem pozycji, w której tli się choć płomień potencjału na dobry kryminał czy thiller.

Mój dystans do tej powieści bierze się po części z pewnej miałkości fabuły, która choć porwała mnie obiecującym początkiem, w następnych rozdziałach nie była już tak kolorowa. Książka rozpoczyna się w chwili zaginięcia małej Claire, mrocznej sceny rozgrywającej się w lesie, gdzie świadkiem wydarzenia jest cicha i czarna noc. Jakkolwiek mogę powiedzieć, że początek tej książki był naprawdę świetny i idealnie dopracowany. Autorka zakreśliła naprawdę realistyczny i mroczny zarys tej sytuacji, bardzo sprytnie ukrywając tożsamość zarówno dziecka, jak i porywacza bądź mordercy, bowiem  w chwili rozpoczęcia tej książki nie wiadomo kto jest kim, co dodatkowo podsycało moją ciekawość i  pozwoliło mi łudzić się, że dalsza cześć książki będzie równie fascynująca.  Jednak tym razem ciąg dalszy był po prostu rozczarowujący. W chwili, gdy rozpoczyna się właściwa akcja powieści, Claire ma trzydzieści lat i nie pamięta nic z okresu porwania, nie ma również świadomości, że taki incydent miał miejsce. Kobieta przyciąga jednak kłopoty niczym magnes i wkrótce, mroczna prawda musi ujrzeć światło dzienne. Przyznam jednak, że późniejsze wydarzenia, których świadkiem, bądź uczestnikiem jest Claire rzadko kiedy wzbudzały moją ekscytację. Mgła grozy i tajemniczości, która tak skrupulatnie została zarysowana na początku książki gdzieś się rozwiała, a wciągający dreszczowiec, na który tak liczyłam okazał się być po prostu książką, która próbowała być kryminałem. Chwilami miałam wrażenie, że autorka pokusi się o wplecenie jakichś momentów zaskoczenia, grozy, które ubogacą tą powieść, jednak niczego takiego się niestety nie doczekałam.

Miałkość fabuły w pewnym stopniu wynagradzała mi akcja powieści, której tempo nadane na samym początku książki, utrzymywało się na względnie dobrym poziomie z drobnymi wyjątkami. W chwili, gdy Claire przybywa na wyspę, wydarzenia toczą się lawinowo, stopniowo ujawniając skrywaną przez laty tajemnicę. Wyglądało to tak, jakby autorka starała się zamaskować miałkość fabuły rozwijającą się akcją, co nabrało pewnego kształtu i sprawiło, że byłam w stanie zmusić się, aby przeczytać tą powieść do końca. Przyznam, że ilość tych wydarzeń, która byłą dosyć spora, jak i sam fakt, że w powieści cały czas się coś działo, był chyba jednym czynnikiem, który przyciągał mnie do tej książki. Fakt jednak faktem, rozgrywające wydarzenia i intrygi rzadko kiedy przyprawiały mnie o szybsze bicie serca i były po prostu zbyt przewidywalne, bym mogła odczuwać jakąkolwiek ekscytację. 

Mroczny klimat, który spodziewałam się w tej książce znaleźć po kilku pierwszych rozdziałach dosłownie uleciał i zniknął bezpowrotnie. Motyw lasu, ciemności i tajemniczość, które tak mnie ucieszyły na początku książki, zniknęły zupełnie, pozwalając by na ich miejsce weszły opisy przyrody i wszechobecnej natury, burząc tym samym ów klimat grozy.  Chwilami nie mogłam się pozbyć wrażenia, że czytam najzwyklejszą obyczajówkę z wątkiem romantycznym, a motyw zbrodni przewija się gdzieś w tle i służy tylko zapełnieniu luk, i sprawieniu, że powieść okaże się być bardziej interesująca, co jednak w moim przypadku okazało się totalnym niewypałem. 

Język tej książki z pewnością nie jest wybitny, jednak prostota i barwność języka w tym przypadku przemawia na korzyść książki. Rozdziały są krótkie, a napisane prostym i lekkim stylem sprawiają, że powieść tę czyta się bardzo szybko, nie odczuwając przy tym znużenia czy zniechęcenia. Choć grające główną rolę opisy przyrody, o których pisałam wyżej, sprawiły, że mroczny klimat, który tak bardzo chciałam w tej książce odkryć, zanikł zupełnie, to jednak muszę przyznać, że są one niezwykle realistyczne. Autorka uwzględnia w nich nawet najdrobniejsze detale, dzięki czemu przed oczami Czytelnika rysuje się obraz pary, spędzającej czas nad oceanem i opiekującej się małą orką. I choć obraz ten wygląda bardzo pięknie i wydaje się być wprost idealny na wakacyjną porę, to jednak nie ma on w sobie nic z mrocznego dreszczowca, w którym to powieść powinna opiewać.

Bohaterowie "Hotelu nad oceanem" to różnorodna paleta postaci, różniące się nie tylko charakterem i upodobaniami, ale również przeszłością czy statusem majątkowym. Podoba mi się, że autorka nakreśliła obrazy każdego z bohaterów, nadała im motywy postępowania, a każdy z nich ma swoją własną historie do opowiedzenia i swoje pięć minut chwały. Są to bohaterowie niezwykle dociekliwi, inteligentni i przedsiębiorczy, których można polubić, ale także którzy chwilami potrafią mocno irytować. Jednak ja szczerze powiedziawszy potrafiłam ich jedynie polubić i nie potrafiłam się w żaden sposób do nich przywiązać. Ich los był mi najzupełniej obojętny, a podejmowane przez nich decyzje często gęsto wydawały mi się pozbawione sensu. 

Przyznam szczerze, że choć ta książka mnie nie zaskoczyła i była po prostu zbyt przewidywalna, to jednak  znakomicie spełniła swoje zadanie, pozwalając mi się odstresować w chwili, gdy tego potrzebowałam. Dlatego też pomimo tylu wymienionych przeze mnie wad, cieszę się, że sięgnęłam po powieść Colleen Coble i nie żałuję spędzonego nad ta książką czasu. "Hotel nad oceanem" to książka z pewnością niewybitna, jednak zdecydowanie mieści się w kategoriach powieści wakacyjnej i z tego powodu nie ukrywam, że moim zdaniem jest to jedna z książek wprost idealnych na wakacje.
"Hotel nad oceanem" to książka, po której nie należy się wiele spodziewać, jest to po prostu powieść dobra i przeciętna, jednak z pewnością nie zalicza się do tych, które pozostaną w pamięci na dłużej.  Jeśli ktoś oczekuje kryminału z prawdziwego zdarzenia, to szybko się tą powieścią rozczaruje. Niemniej jest to jedna z tych pozycji, które naprawdę watro przeczytać w wakacje. Dla miłośników powieści obyczajowych czy niezbyt ckliwych romansów, ta książka sprawdzi się idealnie! 

Moja ocena: 4/10.:)

Czytaj dalej »
on 05 lipca 0
Podziel się!
Etykiety
obyczajowe, psychologiczne, thiller
Nowsze posty
Starsze posty

02 lipca

Podsumowanie Czerwca & plany na Lipiec 2019


Cześć wszystkim!


Czasem nie mogę się nadziwić, jak szybko płynie czas. Ostatecznie nadszedł lipiec, a wraz z nim wyniki matur i lista rankingowa na uczelnie, co jest chyba głównym zmartwieniem każdego tegorocznego maturzysty, więc w tym względzie, nie czuję się osamotniona. Czerwiec pod względem czytelniczym upłynął mi wyjątkowo przyjemnie, w tym miesiącu przeczytałam 5 książek, ale za to były to naprawdę grube tomiszcza. Zresztą też ich tematyka do stosunkowo przyjemnych nie należała i z tego względu pozycje te były naprawdę wyjątkowe, poruszały bowiem tematykę moralną, jak również same aspekty człowieczeństwa. Dlatego też jestem dumna z tego wyniku i mam ogromną nadzieję na to, że lipiec będzie równie bogaty w liczne mądrości życiowe i książkowe.

Czerwiec rozpoczęłam z "Tajemną historią czarownic", która niestety zyskała najniższą ode mnie notę w tym miesiącu. Następnie w kolejce było "Małe życie", które było jedną z najgrubszych książek tego miesiąca. Była to również niezwykle poruszająca książka, która zyskała sobie swoje miejsce w moim sercu. Później w kolejce były "Miasteczko Salem",a więc kolejny świetny klasyk grozy z półki samego mistrza horrorów oraz "Podzieleni", książka, która wywarła na mnie naprawdę niesamowite wrażenie, a którą z miejsca pokochałam. Ostatnią książką czerwca jest "Gra o tron" pióra G. Martina, która swoją objętością przekracza "Małe życie" i z tego powodu, rozdzielałam sobie "na porcje" poszczególne partie książki. Jestem już przy końcu tej książki, dlatego też niebawem można spodziewać się recenzji.



  • "Tajemna historia czarownic" Louisy Morgan <recenzja>
  • "Małe życie" Hanyi Yanagihary <recenzja>
  • "Miasteczko Salem" Stephena Kinga <recenzja>
  • "Podzieleni" Neal'a Shustermana  <recenzja>
  • "Pieśni Lodu i Ognia. Gra o tron" George'a Martin'a


"Podzieleni"- to najbardziej wstrząsająca książka, którą przeczytałam w czerwcu, czego nie przebiło nawet "Małe życie". To książka, która zaszokuje chyba każdego, a także zmusi  do postawienia sobie pytań o ludzką moralność oraz o własne człowieczeństwo. Mocny i niebywale wciągający thiller.


"Tajemna historia czarownic"


CO W PRZYSZŁYM MIESIĄCU?

Przyznam, że mam w swojej biblioteczce tyle tytułów przeznaczonych na wakacje, że wybór tych kilku pozycji, które "na bank" przeczytam w tym miesiącu, staje się niesamowicie trudny i najchętniej po prostu przeczytałabym każdą książkę z mojego księgozbioru.  Udało mi się wyselekcjonować 9 książek, które najbardziej chciałabym przeczytać, ale oprócz tego znajdzie się jeszcze kilka interesujących mnie pozycji. Atmosfera wakacji udzieliła się już niemal wszystkim, czego nie zepsuje nawet fala nawiedzających nas ostatnio potężnych upałów. Dlatego też wybrałam takie książki, przy których będę mogła się odprężyć, a w trakcie czekania na listę rankingową na wybrane przeze mnie kierunki, odprężenie, będzie tym odczuciem, jakiego w tej chwili najbardziej pragnę.


  • "Hotel nad oceanem" Colleen Coble,
  • "Druga szansa" Katarzyny Bereniki Miszczuk,
  • "Kafka nad morzem" Haruki Murakami'ego,
  • "Muza Koszmarów" Laini Taylor,
  • "Legenda. Rebeliant" Marie Lu,
  • "Smentarz zwieżąt" Stephena Kinga,
  • "Amerykańscy bogowie" Nail'a Gaimana,
  • "Ogród śmierci" Margit Sandemo,
  • "Ponad wszystko" Nicoli Yoon.

Oprócz tego mam także wielką ochotę sięgnąć po "Igrzyska śmierci" Suzanne Collins oraz w dalszym ciągu "Dumę i uprzedzenie" Jane Austen. Dużo tytułów i sporo czasu, bo zostały mi jeszcze aż trzy miesiące wakacji, które zamierzam jak najbardziej czytelniczko/serialowo wykorzystać. Myślę więc, że spokojnie możecie spodziewać się wielu recenzji w tym miesiącu i to nie tylko z wymienionych przeze mnie pozycji. Dlatego też mam ogromną nadzieję, że uda mi się przeczytać wszystkie książkowe pozycje z mojej wakacyjnej listy.


Czytaj dalej »
on 02 lipca 0
Podziel się!
Etykiety
podsumowanie, zapowiedz
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

O AUTORCE

O AUTORCE
26 - letnia Magister Polonistyki-Literaturoznawstwa. Z zamiłowania książkoholiczka, literaturoznawczyni i blogerka, rysowniczka, a także miłośniczka języków obcych i azjatyckich dram. Kto wie, może i w przyszłości także pisarka? Możliwości jest mnóstwo! :) Aktualnie spełnia się dziennikarsko pracując w redakcji WUJ-a oraz redaktorsko współpracując z Wydawnictwami ZNAK oraz Moc Media. Przyszła bibliotekoznawczyni i arteterapeutka, która uczy się języka migowego.

Cytat, określający mnie chyba najlepiej

Cytat, określający mnie chyba najlepiej

TERAZ CZYTAM

TERAZ CZYTAM
Osobliwy dar Vanilii Bourbon

W tym roku chcę przeczytać...

W tym roku chcę przeczytać...
#Wyzwanie LC 2025#

Recenzje/Wpisy planowo

*01.06 - "Opiekunka marzeń", Agnieszka Krawczyk * 01.06 - podsumowanie czytelnicze półrocza 2025 i plany na czerwiec 2025 *02.06 - "Wstawaj Alicja", Dorota Chęć [wieczór] *03.06 - "Żywe serce", Piotr Pawlukiewicz [wieczór] *04.06 - "Studium zatracenia", Ava Reid [wieczór] *05.06 - "Burza", Sunya Mara [wieczór] Następne tytuły wpisów podam niebawem! :)

Znajdź mnie!

  • Lubimy Czytać
  • Strona na facebooku
  • Twitter
  • Instagram

Szukaj na tym blogu

Statystyka

Subskrybuj

Posty
Atom
Posty
Komentarze
Atom
Komentarze

Obserwatorzy

Popularny post

  • Kącik serialowy: Moon Lovers: Scarlet Heart Reyo- magia księżyca
    Tytuł oryginalny:   달의 연인 – 보보경심 려 Tytuł (latynizacja):   Dalui Yeonin – Bobogyungsim Ryeo Tytuł (alternatywny):  Time Slip: Rye...
  • Kącik serialowy: Goblin, Guardian: The Lonely and Great God- potęga przeznaczenia
    Tytuł oryginalny:   도깨비 Tytuł (latynizacja):   Dokkaebi Tytuł (alternatywny):  Goblin: The Lonely and Great God Gatunek:   fantasy, m...
  • "Shinsekai Yori"- Yuusuke Kishi
    tytuł oryginału: 新世界より tłumaczenie: Z Nowego Świata wydawnictwo:  Kōdansha data wydania: 23 stycznia 2008 liczba stron:870 sło...

Archiwum

  • ►  2025 (9)
    • ►  cze 2025 (2)
    • ►  kwi 2025 (1)
    • ►  mar 2025 (4)
    • ►  lut 2025 (2)
  • ►  2024 (11)
    • ►  gru 2024 (1)
    • ►  lis 2024 (1)
    • ►  lip 2024 (1)
    • ►  cze 2024 (1)
    • ►  maj 2024 (2)
    • ►  kwi 2024 (2)
    • ►  mar 2024 (1)
    • ►  sty 2024 (2)
  • ►  2023 (31)
    • ►  gru 2023 (2)
    • ►  lis 2023 (2)
    • ►  paź 2023 (4)
    • ►  wrz 2023 (3)
    • ►  sie 2023 (3)
    • ►  lip 2023 (3)
    • ►  maj 2023 (2)
    • ►  kwi 2023 (1)
    • ►  mar 2023 (5)
    • ►  lut 2023 (5)
    • ►  sty 2023 (1)
  • ►  2022 (46)
    • ►  gru 2022 (5)
    • ►  lis 2022 (4)
    • ►  paź 2022 (4)
    • ►  wrz 2022 (5)
    • ►  sie 2022 (6)
    • ►  lip 2022 (6)
    • ►  cze 2022 (1)
    • ►  maj 2022 (3)
    • ►  kwi 2022 (3)
    • ►  mar 2022 (5)
    • ►  lut 2022 (2)
    • ►  sty 2022 (2)
  • ►  2021 (38)
    • ►  gru 2021 (2)
    • ►  lis 2021 (4)
    • ►  paź 2021 (3)
    • ►  wrz 2021 (3)
    • ►  sie 2021 (4)
    • ►  lip 2021 (4)
    • ►  cze 2021 (1)
    • ►  maj 2021 (2)
    • ►  kwi 2021 (2)
    • ►  mar 2021 (2)
    • ►  lut 2021 (6)
    • ►  sty 2021 (5)
  • ►  2020 (49)
    • ►  gru 2020 (3)
    • ►  lis 2020 (2)
    • ►  paź 2020 (4)
    • ►  wrz 2020 (4)
    • ►  sie 2020 (6)
    • ►  lip 2020 (5)
    • ►  cze 2020 (3)
    • ►  maj 2020 (2)
    • ►  kwi 2020 (5)
    • ►  mar 2020 (5)
    • ►  lut 2020 (6)
    • ►  sty 2020 (4)
  • ▼  2019 (66)
    • ►  gru 2019 (6)
    • ►  lis 2019 (4)
    • ►  paź 2019 (5)
    • ►  wrz 2019 (9)
    • ►  sie 2019 (9)
    • ▼  lip 2019 (6)
      • "Igrzyska Śmierci"- Suzanne Collins
      • "Druga szansa" - Katarzyna Berenika Miszczuk
      • "Jaga" - Katarzyna Berenika Miszczuk
      • "Pieśni Lodu i Ognia. Gra o tron"- George R.R Martin
      • "Hotel nad oceanem"- Colleen Coble
      • Podsumowanie Czerwca & plany na Lipiec 2019
    • ►  cze 2019 (5)
    • ►  maj 2019 (6)
    • ►  kwi 2019 (2)
    • ►  mar 2019 (3)
    • ►  lut 2019 (5)
    • ►  sty 2019 (6)
  • ►  2018 (59)
    • ►  gru 2018 (5)
    • ►  lis 2018 (5)
    • ►  paź 2018 (7)
    • ►  wrz 2018 (9)
    • ►  sie 2018 (7)
    • ►  lip 2018 (3)
    • ►  cze 2018 (8)
    • ►  maj 2018 (2)
    • ►  kwi 2018 (2)
    • ►  mar 2018 (3)
    • ►  lut 2018 (3)
    • ►  sty 2018 (5)
  • ►  2017 (5)
    • ►  gru 2017 (4)
    • ►  lis 2017 (1)

Polecany post

Podsumowanie okresu styczeń-maj 2025 i plany na czerwiec

Napisz do mnie w sprawie recenzji/artykułu/wywiadu :)

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Etykiety

Japonia (13) King (3) Murakami (6) PLOTKARA (3) Zafon (5) anime (3) arabia (1) autobiografia (5) baśnie (22) dla nastolatków (23) drama (5) fantasy (64) historyczne (32) holocaust (1) klasyk (22) klasyka dla nastolatków (11) klasyka dziecięca (2) komedia- czarny humor (12) kultura słowiańska (5) medyczne (5) mit (3) miłość (38) obyczajowe (115) podsumowanie (74) postapo (23) psychologia (30) psychologiczne (47) romans (53) science-fiction (23) stosik książkowy (29) sztuka (4) tag (2) thiller (26) thriller (14) wojna (9) współczesność (100) zapowiedz (27) zwierzęta (3) świat komiksu (1) święta (5)

Prawa Autorskie

Zabraniam kopiowania MOICH tekstów i zdjęć bez uprzedniego zezwolenia.

Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych za kradzież tekstów, czy zdjęć bez upoważnienia autora przewiduje karę pozbawienia wolności do lat 2-ch i/grzywnę.

Bardzo proszę o uszanowanie mojej pracy.

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Z Dziennika Książkoholiczki. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.