Z Dziennika Książkoholiczki

Strony

  • Strona główna
  • O mnie
  • KSIĄŻKI
  • Kącik serialowy
  • ZESTAWIENIA
  • Kontakt i Współpraca

29 grudnia

O pięciu dobrych książkach, jakie ostatnio przeczytałam

Witajcie Kochani! Przyznam szczerze, że okres świąteczny, jak co roku zleciał bardzo szybko, przed nami Sylwester i koniec roku. Grudzień podobnie jak okres października był dla mnie dość intensywny pod względem studiów, przygotowań do Świąt i literatury. Dlatego też postanowiłam powtórzyć pomysł z postem O trzech różnych książkach, jakie ostatnio przeczytałam, tylko tym razem nieco zawyżyć tą liczbę. W dzisiejszym wpisie będzie bowiem nie o trzech, ale o pięciu dobrych książkach, jakie ostatnio przeczytałam. Pozycje, o których dziś piszę tworzą prawdziwą mieszankę gatunkową, zdecydowanie wartych uwagi Czytelników.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Tworząc wpisy z recenzjami w formie zbiorczej, staram się postawić na niejednorodną mieszankę książek, jakie ostatnio przeczytałam. W dzisiejszym wpisie znajdą się pozycje pisarzy różnego pochodzenia od polskiego Tomasza Tryzny, kolumbijskiego Gabriela Garcię Marqueza, pisarzy pochodzenia amerykańskiego Foera Jonathan Safrana i Raya Bradbury'ego oraz afroamerykańską powieściopisarkę Toni Morrison. Jak widać pod względem geograficznym grudzień obfitował w literaturę z różnych zakątków świata. Nie zabrakło także różnorodności pod względem gatunkowym: od literatury obyczajowej napisanej z myślą o dorosłych przez reportaż, fantasy i science fiction po literaturę piękną. Tak więc bez zbędnych przedłużeń, czas odsłonić pozycje, o których będzie w dzisiejszym wpisie!

PANNA NIKT - TOMASZ TRYZNA
Przyznam, że po zachwytach, jakie wzbudziła Panna Nikt dobre kilka lat temu, sądziłam, że zachwyci i mnie. I faktycznie, początkowo powieść Tomka Tryzny budziła moją ciekawość jednakże wrażenie to szybko się rozwiało pozostawiając po sobie niesmak. Nic dziwnego, iż Panna Nikt znajduje się na ustach i zachwalających ją recenzentów, jak i na ustach gorzkiej krytyki. Zdecydowanie zaliczam się do tych drugich.

Marysia Kawczak wraz z rodziną przenosi się z rodzinnej wsi do miasta. Nowa szkoła nie oferuje jej jednak nowych przyjaciół, jak początkowo sądziła. Intrygująca ją Kasia jest niezależną artystką o dość ekscentrycznym sposobie bycia. Odkrywa ona przed Marysią nie tylko świat swojej muzycznej pasji, ale i wyjawia jego drogą cenę jakim jest pogwałcenie wszelkich zasad. Gdy ich drogi się rozchodzą na horyzoncie pojawia się Ewa, która przynosi ze sobą nowe niebezpieczeństwo dla naiwnej Mari.

Pannę Nikt okrzyknięto mianem powieści o dojrzewaniu tworząc złudzenie czegoś na miarę Sklepów cynamonowych Brunona Schulza czy Gombrowiczowskiej Ferdydurke, takie było moje pierwsze skojarzenie po przeczytaniu powieści Tomka Tryzny. Z pozoru książka wydaje się być opowieścią o pojawiającej się pierwszej miesiące, ładnie opakowaną historią o nastoletnich problemach z niebagatelną okładką. 

Opis spełnia swoją rolę i przyciąga uwagę czytelnika, Tryzna jednak burzy ten sielankowy nastrój niemal od pierwszej strony, zapełniając powieść kryzysami na szeroką skalę począwszy od kryzysu wartości, przez kryzysy rodzinne aż po kryzysy społeczne. Do tego  momentu książka sprawdza się świetnie  jako powieść psychologiczna. Efekt zauroczenia  jednak znika pod wpływem mnogości elementów z pogranicza erotycznych fantazji i oniryzmu. Analizując tą powieść w kontekście psychologicznym na seminarium nasunęła mi się prosta aczkolwiek nie oczywista konkluzja do analizy psychologicznej, zgłębiania kryzysu głównej bohaterki jest to powieść bardzo dobra, ale całość odbioru psuje zawiła narracja okraszona sporą dozą erotyzmu i wulgaryzmów, nie wspominając o tym, ile  trzeba się namęczyć, aby kogokolwiek z grona bohaterów obdarzyć sympatią.

Panna Nikt to powieść, przy której należy wykazać się olbrzymią dozą cierpliwości, nie tylko wobec samej powieści i jej autora, ale przede wszystkim wobec naiwności głównej bohaterki, która nie mając tak naprawdę jasno ugruntowanego obrazu "ja" zwyczajnie pozwala sobą manipulować. Osobiście już dawno tak mocno nie znosiłam jakiejkolwiek bohaterki, jak właśnie  Marii z Panny Nikt, którą niejednokrotnie chciałam solidnie potrząsnąć. Jako powieść psychologiczną polecam, ale nie jest to książka z rodzaju tych "czytanych dla czystej przyjemności".

Moja ocena:6/10.:)

STO LAT SAMOTNOŚCI - GABRIEL GARCIA MARQUEZ
Sto lat samotności to powieść, którą miałam w planach od dawna, a tegoroczne zajęcia stanowiły miłą zachętą do tego, aby wreszcie zapoznać się z twórczością Gabriela Garcii Marqueza. Będąc już po lekturze niezmiernie cieszy mnie fakt, iż nareszcie mogłam ją przeczytać i pozwala mi mieć nadzieję na zapoznanie się z innymi jego powieściami w niedalekiej przyszłości.

Podstawę do napisania Stu lat samotności stanowiły opowiadane Marquezowi od dziecka historie rodziny Buendiów prześladowanej fatum kazirodztwa. Zajęło to pisarzowi aż dwadzieścia lat, a sama historia została wzbogacona odniesieniami do opowieści biblijnych i baśniowych. Muszę przyznać, iż pisarz spełnił swoje zadanie znakomicie i z ogromnym zapałem wczytywałam się w losy generacji Buendiów.

Sama historia jest w zasadzie pewnym powtarzającym się cyklem w rodzinie Buendiów, szczególnie jednak fatum dotyka chłopców o imionach Jose Arcadio i Aureliano, mimo iż do pewnego stopnia można się w tych imionach zagubić - niemal przez cały cykl imiona te są nieodzowne w rodzinie, to jednak nie umyka pewien motyw legendy przekazywanej z pokolenia na pokolenie. W końcu bowiem trafi się ktoś, kto przerwie rodzinne fatum i złamie klątwę. Z tą myślą przestałam już wyliczać który to z kolei Jose Arcadio czy Aureliano i skupiłam się na samej idei "stu lat samotności".

Pomimo tego, iż idea klątwy naznaczonej piętnem samotności niesie już sama w sobie echo romantyzmu, Marqueza ubarwia ów motyw dodając elementy okraszone nutką fantasy i magii. Co prawda, w przypadku Stu lat samotności nie można mówić o czystej fantastyce, obecny w niej czar codzienności przeplatający się z pewna dozą baśniowości tworzy cudowny realizm magiczny, który to czyni Sto lat samotności powieścią tak wyjątkową.

Marquez postarał się również by sprawnie nakreślić portrety psychologiczne bohaterów, choć okraszonych melancholią i tajemnicą postaciom ciężko jest wyeksponować bardziej wyrazistą charakterystykę, pewne cechy silnie wybrzmiewają. Otaczająca w niemal każdego bohatera mgła melancholii dodaje im swoistego uroku. Nie bez znaczenia są postacie zarówno kobiece, jak i męskie.

Wśród moich zachwytów nad powieścią Marqueza wisi jednak jedno drobne zastrzeżenie, mianowicie - język. Nie mam oczywiście na myśli miałkości stylu pisarza, ale jego ciągłość. Powieść pisana w duchu rodzinnej legendy z zasady nie powinna zawierać w sobie rozdziałów, jednak w przypadku Stu lat samotności, zdecydowanie by się to przydało, a na pewno by nie zaszkodziło. Pobawiona jakichkolwiek elementów sygnalizujących kolejną "część" opowieści, książka wydaje się być pisana bezlitosnym ciągiem zdań, nie wspominając o znikomej ilości dialogów. Brak chwili aby "złapać oddech" nieco psuje odbiór tej książki. Poza tym jednak wspaniale dopracowany klimat i obecny realizm magiczny nieco nadrabiają powyższe braki.

Sto lat samotności to powieść, przy której warto i trzeba się nasiedzieć, jest to bowiem jedna z pozycji określanych mianem literatury klasycznej, co dla prawdziwego Czytelnika powinno mówić samo za siebie! Zdecydowanie warto!

Moja ocena:8/10.:)

KLIMAT TO MY. RATOWANIE ŚWIATA ZACZYNA SIĘ PRZY ŚNIADANIU - FOER JONATHAN SAFRAN
Klimat to my to książka, przy której wywiązała się pasjonująca dyskusja podczas ćwiczeń z filozofii. Przyznam, że jest to pozycja na tyle ciekawa, że postanowiłam o niej wspomnieć w dzisiejszym wpisie. Klimat to my to przykład reportażu zawierającego cenne rady odnośnie traktowania naszej cennej planety, co czyni ją nie tylko pozycją, która daje do myślenia, lecz także sprawia, iż w dobie XXI wieku jest więcej niż potrzebna.

Klimat to my. Ratowanie świata zaczyna się przy śniadaniu jest pozycją, która nie jest tylko i wyłącznie zwięzłym i bezosobowym raportem dotyczącym stanu naszej planety, ale pozycją opatrzoną ciekawymi komentarzami, ciekawymi statystykami i propozycjami jak traktować planetę, aby nie wyczerpać jej drogocennych zasobów zbyt szybko. Co więcej, książka ta jest oskarżeniem skierowanym przeciwko współczesnemu człowiekowi - jego wygodnictwie, bierności w działaniu i postępującej niemocy, a trwania w strefie komfortu.

Przyznam, że bardzo przypadł mi do gustu dobitny i bezpośredni styl Foera i jego skądinąd słusznych oskarżeń. Faktem jest, zresztą dość oczywistym, iż polegamy na maszynach niemal przez cały czas, zużywając tym samym ogromne ilości prądu, pozostajemy bierni wobec wydarzeń, bo "łatwiej jest nie reagować", a przede wszystkim nie przyjmujemy do wiadomości faktu, iż katastrofa klimatyczna jest winą człowieka, co gorsza - akceptujemy ów stan. Owa bierność i wygodnictwo to cechy, które Foer bezlitośnie tępi, ale zarazem zauważa, że bez zmiany w naszej świadomości po prostu nie podejmiemy żadnych działań, gdyż ludzie stali się zbyt wygodni. Trudno jest ludziom przejść do działania, nie mówiąc już o świadomym działaniu mającym na celu ochronę planety. Oskarżenia Foera nie są więc bezzasadne.

Książka Klimat to my nie jest napisana typowym stylem reportażu, pozbawiona jest suchych faktów, ale zawiera ciekawe komentarze, które z przyjemnością się czyta. Dzięki czemu brnięcie przez tą pozycję przypomina czytanie dobrej prozy. Lekki i wciągający styl Foera sprawiają, że nie ma miejsca na nudę podczas czytania.

Klimat to my to książka, którą zdecydowanie polecam każdemu, kto ma ochotę przeczytać coś innego niż  to, co zazwyczaj czyta - ta pozycja stanowić będzie naprawdę ciekawe urozmaicenie. Co więcej, książka ta idealnie sprawdzi się jako gwiazdkowy nietuzinkowy prezent. Z pewnością przypadnie ona do gustu tym, którzy chcą się dowiedzieć czegoś więcej o stanie klimatycznym naszej planety.

Moja ocena: 9/10.:)

451° FAHRENHEITA - RAY BRADBURY
451 stopni Fahrenheita to tytuł, który miałam już w planach od dłuższego czasu, toteż wybór tej książki pod analizę na seminarium licencjackie bardzo mnie ucieszył. Przyznam szczerze, iż jej lektura bardzo mnie zaskoczyła. Sięgając po tę książkę miałam bowiem nieco inne jej wyobrażenie, jednak to, co otrzymałam zaskoczyło mnie dosyć pozytywnie.

Guy Montag jest strażakiem, jednak jego praca nie polega na gaszeniu pożarów, a na paleniu, na wzniecaniu płomieni. Niestety praca ta wiąże się z paleniem książek. Montag otoczony przez sterylnie kontrolowaną rzeczywistość nie kwestionuje ani nie poddaje w wątpliwości znaczenia swojego zawodu. Jednakże, kiedy zostają mu objawione tajniki przeszłości właśnie za pośrednictwem książek, zaczyna doceniać ich rolę i zamiast je palić, uczy się je doceniać, a ostatecznie próbuje je ocalić.

Jeśli jesteście ze mną i z moim blogiem już na tyle długo, iż znacie moje preferencje czytelnicze, to doskonale wiecie, że 451 stopni Fahrenheita jest pozycją, która definitywnie musiała przypaść mi do gustu. Powieść utrzymana jest w klimacie postapokaliptycznym, a stworzona przez Bradbury'ego wizja świata tchnie nieco myślą Roku 1984 Orwella, co sprawiło, iż od razu mnie wciągnęła. Zamysłem autora było utrzymać powieść w konwencji przerażającej wizji przyszłości, co zdecydowanie mu się udało. 

Tak jak Orwell pisał o nieustannej inwigilacji, tak Bradbury ukazał rysującą się w czarnych barwach przyszłość  pozbawioną dostępu do wiedzy, kultury, historii i tradycji - braku książek. Pisarz ukazuje rzeczywistość, w której ludzie zostali pozbawieni rozumu, a za rozrywkę służą im wielkie ekrany tabliodów nazywanych przez nich "rodziną", ludzi, którzy żyją w świecie białych ogłupiających tabletek nasennych, ludzi, którzy nie posiadają absolutnie żadnych aspiracji ani życiowych wartości poza własną "przyjemnością". Nie ukrywam, iż wizja takiego świata jest dla mnie koszmarna i zdecydowanie nie chciałabym się w takim świecie znaleźć. 

Choć wizja przyszłości, jaką snuje Bradbury jest opisywana w przeważnie czarnych barwach przetykanych buchającymi płomieniami, styl pisarza niewątpliwie pozwala się wciągnąć w tą historię. Licząca jedynie około 200 stron powieść wypełniona jest akcją po brzegi, tak, że naprawdę wyzwaniem jest się od niej oderwać.

Przyznam, że niezmiernie spodobała mi się idea ocalenia książek od spalenia i zapomnienia, dopiero wtedy byłam w stanie polubić jakiegokolwiek bohatera, w tym odczuć coś na kształt sympatii względem Montaga i gorąco mu kibicowałam, aby udało mu się ocalić chociaż tą jedną książkę.

Jestem przekonana, że miłośnikom dystopii, miłośnikom literatury i tym, którzy kochają książki, 451 stopni przypadnie do gustu. Sam koncept na powieść jest z pewnością oryginalny, co również przemawia na korzyść książki. Polecam serdecznie!

Moja ocena:9/10.:)

UMIŁOWANA - TONI MORRISON
Umiłowana Toni Morrison to powieść, co do której miałam spore oczekiwania po zapoznaniu się z jej opisem. I przyznam szczerze, w tym przypadku moja intuicja mnie nie zawiodła. Umiłowana okazała się pozycją, którą nie tylko miło wspominam jako doświadczenie literackie, ale która została ze mną na dłużej ze względu na niebanalną tematykę. 

Akcja Umiłowanej toczy się kilka lat po zakończeniu wojny secesyjnej, kiedy piętno niewolnictwa wciąż jest jeszcze żywe, a pamięć o doznanych krzywdach kładzie się cieniem na dalszych losach. Młodziutka Sethe została naznaczona piętnem niewolnictwa na ciele i na duszy już w momencie narodzin, a jednak jej determinacja pozwoliła jej przetrwać i ocalić swoją ludzką godność.

Umiłowana to jedna z tych powieści, o których nie sposób zapomnieć. Oprócz historii stanowiącej meritum powieści, świat rzeczywisty przenika świat metafizyczny, gdzie splatają się emocje, lęki, pragnienia i widmo pamięci. Umiłowana nie tyle dotyka historii teraźniejszej w fabule, ile skupia się na przeżyciach jej bohaterów, odsłaniając tym samym najmroczniejsze zakamarki ludzkiej psychiki. Zasadniczym celem Morrison było bowiem ukazanie umysłu spustoszonego przez chory system, gdzie akt morderstwa na niewinnym dziecku był niczym więcej jak aktem miłości, próbą ocalenia go przed systemem. Wspomniana sfera metafizyczna jest miejscem, gdzie między ludźmi egzystują także duchy zmarłych.

Ten cudowny, wielowymiarowy klimat metafizyczności w dużej mierze odpowiada za tak pozytywny odbiór przeze mnie tej powieści. Z tego też powodu Umiłowana nie jest powieścią, którą należy czytać szybko, ale powieścią, w którą należy się wczuć, wsiąknąć, zagłębić w jej niezwykły pełen realizmu magicznego wymiar. Podobnie jak w przypadku Stu lat samotności język pełen jest dosadności, a wzajemne oscylowanie fabuły między osią rzeczywistą a osią metafizyczną kreuje ów niezwykły klimat. Pod względem językowym powieść również wymaga smakowania i analizowania za pośrednictwem obfitego w metafory języka. Niewątpliwie forma i konstrukcja powieści idealnie współgra z treścią, nie jest zaś wyłącznie jej nośnikiem.

Umiłowana to powieść, którą polecam z całego serca! Z góry jednak uprzedzam, iż jest to dzieło wręcz dedykowane dojrzałym i wymagającym czytelnikom, którzy chcą i są w stanie zagłębić się w przekaz tej książki. Serdecznie polecam!

Moja ocena:10/10. :)


Zdaję sobie sprawę, iż wpis jest dzisiaj wyjątkowo długi, ale są to wyjątkowe pozycje, o których zresztą warto mówić.  Książki, o których pisałam w dzisiejszym wpisie są z pewnością głębokie o silnym nasyceniu emocjonalnym, co sprawia, że nie łatwo wyrzucić ich z serca i pamięci. Mam nadzieję, że każdy znajdzie w tym wpisie wybraną dla siebie perełkę.












Czytaj dalej »
on 29 grudnia 7
Podziel się!
Etykiety
DYSTOPIA, fantasy, historyczne, klasyk, obyczajowe, postapo, psychologia, psychologiczne, realizm magiczny, reportaż, stosik książkowy
Nowsze posty
Starsze posty

07 grudnia

Podsumowanie Listopada 2021


Listopad był dla mnie dość obfitym literacko miesiącem i nie ulega wątpliwości niezwykle czasochłonnym. W zasadzie miesiąc ten zleciał mi niezmiernie szybko na 23  urodzinach, które obchodziłam w tym roku, na  studiowaniu, różnych ciekawych wykładach, w jakich brałam udział, tak że ciężko było zauważyć upływ czasu. Pod względem serialowym i książkowym było w zasadzie dość podobnie - z seriali zakończyłam Hometown Cha Cha Cha, z którego niebawem planuję napisać recenzję zbiorczą, a także niemal dokończyłam już cały czwarty sezon La  casa de Papel. Jeśli chodzi o literaturę, czyli główny motyw blogowy, mam za sobą może niewielki repertuar, za to bardzo bogaty treściowo zbiór książkowych perełek, które chciałabym w tym wpisie przedstawić.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Tak jak pisałam wyżej, w listopadzie miałam przyjemność zapoznać się z naprawdę bogatym treściowo zbiorem literackich perełek. Przyznam szczerze, że były to wspaniałe książki, także pod względem psychologicznym i socjologicznym, wymagały więc zaangażowania się w odbiór, co jednak nie umniejsza faktu, że zdecydowanie warto było je przeczytać. 

Pierwszą książką listopada, a w zasadzie jeszcze pozycją dokończoną z października była Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości pióra Swietłany Aleksijewicz <odsyłam do recenzji tutaj>, podejmująca tematykę katastrofy Czarnobylskiej, jaka miała miejsce w 1986 roku. Książkę tą bardzo dobrze wspominam również ze względu na jej wartość historyczną i dobre pióro. Kolejną książką, z jaką miałam przyjemność zapoznać się w listopadzie był Almond autorstwa Won-Pyung Sohn <recenzja tutaj!>. Pozycję tą pokochałam całym sercem, nie tylko za wspaniale zrealizowaną tematykę psychologiczną, ale również za lekkość piorą, dzięki czemu łatwo przypada ona do serca. Następną pozycją listopada okazała się być Panna Nikt Tomasza Tryzny, która wzbudziła we mnie dość ambiwalentne odczucia. Z jednej strony potrafiłam docenić złożoność poruszanych w niej problemów, z drugiej ubolewałam nad warstwą językową, gdzie odniesienia oniryczne, erotyczne nijak pasowały i budziły we mnie wyłącznie frustrację. 

Pozycją po jaką sięgnęłam w następnej kolejności było Sto lat samotności Gabriela Garcii Marqueza, co okazało się być niezwykle ciekawym spotkaniem. Można by porównać styl w jakim ta powieść została napisana do stylu reportażowego czy kronikarskiego, jest to bowiem przekrój dziejowy rodziny Buendiów. Później z kolei sięgnęłam po kolejną książkę z gatunku reportaży, mianowicie po Klimat to my. Ratowanie świata zaczyna się przy śniadaniu Jonathna Safrana Foera, który okazał się być bardzo zajmującym zbiorem reportaży na temat upadku klimatycznego naszej planety i poświęconych tej tematyce różnym dygresjom. Ostatnimi książkami listopada były Utopia Tomasza Morusa oraz Umiłowana Toni Morisson, przy czym ta ostatnia pozostawiła mnie w stanie wielkiego pozytywnego zdumienia, bowiem jest to naprawdę dobrze skonstruowana powieść podejmująca zresztą niebanalną tematykę niewolnictwa i postkolonializmu. Ogółem więc wynik przeczytanych książek w listopadzie wynosi aż 7 pozycji, co przekłada na 141 pozycji przeczytanych w tym roku 2021. Aktualnie czytam natomiast Panią Bovary Gustava Flauberta, Ludzie jak bogowie Herberta George'a Wellesa oraz Na okrężnych  drogach. Tłumaczenie literackie i jego światy Tadeusza Sławka.
  1. Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości, Swietłany Aleksijewicz <recenzja tutaj>;
  2. Almond, Won-Pyung Sohn <recenzja tutaj>;
  3. Panna Nikt, Tomasza Tryzny <recenzja zbiorcza niebawem!>;
  4. Sto lat samotności, Gabriel Garcia Marquez <recenzja zbiorcza niebawem!>
  5. Klimat to my. Ratowanie świata zaczyna się przy śniadaniu, Jonathna Safrana Foera <recenzja zbiorcza niebawem!>
  6. Utopia, Tomasza Morusa;
  7. Umiłowana, Toni Morisson <recenzja zbiorcza niebawem!>.

Na tytuł "Najlepszej Książki Miesiaca" bez wątpienia zasługuje następująca pozycja:
  • Almond, Won-Pyung Sohn <recenzja tutaj>
Naprawdę dawno nie miałam okazji zetknąć się z tak dobrze napisaną powieścią psychologiczną, która nie dość, że porusza rozmaite ważne tematy, to jeszcze napisana jest tak wspaniałym stylem, że idealnie nadaje się na piątkowy wieczór!

Niewątpliwym pretendentem do tytułu "Najgorszej Książki Miesiąca" jest:
  • Panna Nikt Tomasza Tryzny
Przyznam szczerze, że koncept jestem w stanie zaakceptować,  natomiast ta książka wręcz obfituje w elementy tak zbędne i do tego stopnia niepotrzebne, że choć powieść mnie ciekawiła musiałam zmuszać się aby ją "przeboleć". I opłaciło się, choćby dlatego, że powieść ta posłuży mi jako ciekawe tło do pracy licencjackiej, podobnie zresztą jak Almond oraz dlatego, że zakończenie okazało się być całkowicie adekwatne do poziomu powieści.

CO W GRUDNIU 2021?


Mamy już 7 grudnia, a ja jestem już w trakcie czytania trzech pozycji: Pani Bovary Gustava Flauberta, Ludzie jak bogowie Herberta George'a Wellesa oraz Na okrężnych  drogach. Tłumaczenie literackie i jego światy Tadeusza Sławka. Te pozycje oczywiście doczekają się recenzji. Natomiast jest jeszcze wiele takich, po które chciałabym sięgnąć w tym miesiącu jak Zbrodnia i kara Fiodora Dostojewskiego, którą chciałabym przeczytać ponownie, Ścieżki północy Richarda Flanagana, Bestię ludzką Emila Zoli oraz wiele innych (repertuar tego, co jeszcze chciałabym przeczytać jest na poniższym zdjęciu). Wszystko zależy od tego, jak ułożą się plany grudniowe. Niemniej, na pewno szykuje się kolejny wspaniały literacki miesiąc! :) <3 




Czytaj dalej »
on 07 grudnia 2
Podziel się!
Etykiety
podsumowanie, stosik książkowy, zapowiedź
Nowsze posty
Starsze posty

24 listopada

"Almond" - Won-Pyung Sohn

Almond to kolejna wspaniała perełka z zakresu literatury psychologii, z którą miałam przyjemność niedawno się zapoznać i to znacznie szybciej niż przypuszczałam. Jak można zauważyć na podstawie fotografii, była to książka, ktorą posiadałam na telefonie, a nie na Kindle'u (kundelku), bowiem z racji niewielkiej objętości uznałam, że w zasadzie szybko się z nią zapoznam. I faktycznie, Almond przeczytałam w niecałe dwa dni, podczas okienek i przed zajęciami na Uczelni była to nie tylko świetna rozrywka, lecz także spora dawka wiedzy psychologicznej w sferze emocji, która mam nadzieję przyda mi się podczas zajęć z Psychologii Klinicznej czy Psychoterapii, a kto wie, czy nie również jako świetne studium relacji międzyludzkich do pracy licencjackiej w literaturze przedmiotowej?

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Yunjae zmaga się z aleksytymią, jest to zaburzenie polegające na niezdolności do odczuwania jakichkolwiek emocji, nawet tych najbardziej podstawowych jak miłość, strach, smutek czy złość. Z tego powodu nie ma też przyjaciół. Krąg znajomych Yunjae ogranicza się wyłącznie do jego mamy oraz babci, które dokładają wszelkich starań, aby chłopiec umiał poradzić sobie w życiu społecznym. W Wigilię Bożego Narodzenia zmienia się jednak wszystko, barbarzyński atak przemocy, w którym ginie babcia chłopca, a matka zostaje poważnie ranna, zmusza Yunjae do zmierzenia się ze światem na własną rękę. Kolejnym wstrząsem dla Yunjae jest pojawienie się w szkole Gona, chłopca będącego jego zupełnym przeciwieństwem. Pomimo przeciwności losu ich skomplikowana relacja zaczyna przypominać coś na kształt przyjaźni. 
- opis własny
Rozpoczynając swoją przygodę z Almondem miałam szczerą nadzieję, że bez reszty zakocham się w tej książce i tak się rzeczywiście stało. Z niecierpliwością bowiem wyczekiwałam okienek, podczas których mogłam pozwolić by świat wykreowany przez Won-Pyung Sohn definitywnie mnie pochłonął. Zakochałam się w tej książce nie tylko ze względu na bogactwo wiedzy psychologicznej, ale przede wszystkim dlatego, iż jest to powieść naprawdę rzetelnie skonstruowana. Gdybym zabrała się za Almonda w piątkowy wieczór, podejrzewam, że spokojnie skończyłabym czytać w jakieś 2 godziny.

Won-Pyung Sohn w niebanalny sposób konstruuje fabułę książki, koncentrując się w zupełności na postaci Yunjae we wszystkich jego etapach życia, w tym oczywiście również na momencie postawienia mu diagnozy. Oś samopoznania siebie i reguł rządzących w społeczeństwie oraz dopasowaniu odpowiednich reakcji na dane wydarzenie wyznacza ramę fabularną. Dodatkowo, aby jeszcze bardziej skomplikować życie głównego bohatera, czy też niejako ocalić go przed samym sobą autorka w żaden sposób nie oszczędza Yunjae zrzucając na jego barki nowe przeciwności losu. Jego specyficzna relacja z Gonem stanowi natomiast całkiem oddzielną ścieżkę fabularną, tworząc zupełnie nowy wątek, który dostarcza Czytelnikowi okazji do doświadczania różnorodnych emocji, co prawda niekoniecznie bezpośrednio poprzez Yunjae, ale za pośrednictwem innych odnośników. Wszystkie te aspekty pieczołowicie budują fabułę książki i jeszcze bardziej akcentują jej oryginalną wymowę.

Almond to naprawdę króciutka pozycja, dlatego też jestem naprawdę pełna podziwu dla autorki, która potrafi w tak małej objętościowo książce pomieścić nie tylko tak rozbudowaną fabułę, ale również wyposażyć ją w nieprzewidywalne zwroty akcji i pełne napięcia chwile. Nie bez powodu, Almond tak mocno wciąga, w końcu prawdziwe skarby ukryte są w rzeczach małych i niepozornych. Powieść Won-Pyung bez wątpienia jest taką perłą w literaturze i w pełni popieram okrzyknięcie jej mianem koreańskiego bestsellera!

Nie tylko rozbudowana fabuła i pełna napięcia akcja stanowią niezbite dowody na wyjątkową wagę tej książki. Olbrzymim walorem jest też całościowy klimat tej powieści, który jak można się domyślać jest dość specyficzny ze względu na niezdolność do odczuwania emocji przez Yunjae. Czytelnik musi więc zupełnie w inny sposób odbierać emocje płynące z tej książki. Won-Pyung bardzo sprytnie zastosowała tutaj grę kontrastów - osobliwy spokój Yunjae i emocjonalną naturę Gona, co daje silnie przyciągający efekt, który niewątpliwie zachęca do sięgnięcia po tą powieść.

Bez rozubudowanej, a zarazem prostej i logicznej sfery językowej, Almond znacznie utraciłby na  wyjątkowości. Yunjae jako główny bohater, niezdolny do wyrażania emocji wypowiada się w dość ograniczony i konkretny sposób. Won-Pyung poprzez użycie konkretnego stylu języka, oszczędnego w sferze emocjonalnej buduje dość osobliwą narrację, która już zawsze będzie kojarzyć mi się z tą właśnie książką. W świecie Yunjae, gdzie każda rzecz i każde zjawisko ma swoje logiczne wytłumaczenie, który opiera się przede wszystkim na konkretności, bez konotacji emocyjnej, Won-Pyung stara się zabawić słowem. W zdaniach względnie pozbawionych odnośników emocjonalnych każde Czytelnikowi odkryć głębszy sens słów, wczuć się w język i wniknąć głębiej. To prawdziwe bogactwo językowe. Warto zatem zauważyć, że sam tytuł Almond oznacza "migdałowy" i tym samym odnosi się do choroby Yunjae, która opiera się na posiadaniu małych ciał migdałowatych.

Bohaterowie Almond, czyli Yunjae oraz Gon są tak pełni przeciwieństw, że zupełnie nie sposób nie pokochać tej dwójki bohaterów. I choć na początku miałam trudności z tym, aby polubić wybuchową naturę Gona, który przy stoickim spokoju Yunaje, zdawał się w ogóle do niego nie pasować, z czasem potrafiłam go polubić. To tylko kolejny dowód na wyjątkowy charakter książki Won-Pyung nietuzinkowe "parowanie" bohaterów o wyjątkowych charakterach, słowem czysta głębia kreacji postaci.

Almond to książka, którą naprawdę bardzo cenię, i która pozostanie w moim sercu na długo. Podejrzewam nawet, że niebawem, w niedalekiej przyszłości chętnie sięgnę po nią po raz kolejny, czy to jako propozycję do dyskusji na zajęciach na Psychologii, czy gdy będę pisać kolejne rozdziały pracy licencjackiej, a nie wątpię, że i tam mi się przyda. To naprawdę wspaniała przygoda móc zapoznać się z tą książką! Mam wielką nadzieję, że Won-Pyung spróbuje znów swoich sil i stworzy kolejne literackie arcydzieło!
Almond to powieść, która rozkocha w sobie zapalonego studenta Literaturoznawstwa i miłośnika Psychologii. Ta króciutka pozycja wciąga bez reszty, dlatego polecam zarezerwować sobie na nią wieczór lub dwie wolne godziny danego dnia, bowiem naprawdę ciężko jest się oderwać! Polecam serdecznie! 
Moja ocena: 10/10. :)

Czytaj dalej »
on 24 listopada 3
Podziel się!
Etykiety
medyczne, obyczajowe, psychologia, psychologiczne, współczesność
Nowsze posty
Starsze posty

17 listopada

"Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszlości" - Swietłana Aleksijewicz

Przyznam, że stosunkowo rzadko sięgam po jakiekolwiek reportaże, jednak Czarnobylska modlitwa zaintrygowała mnie z kilku powodów. Książka dotyczyła historii Czarnobyla, której katastrofa w pewien sposób była katastrofą wykraczającą poza ramy czasowe siłą rażenia tym samym stając się historią niejako aktualną. Bardzo trudno było mi oderwać się od przedstawionych w niej historii, nie mówiąc o tym, że zapragnęłam przeczytać więcej dzieł z tego gatunku.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Swietłana Aleksijewicz 20 lat po tragicznym 26 kwietnia 1986 roku powróciła do Czarnobyla, by dowiedzieć się prawdy. Rozmawiała z każdym, kto chciał rozmawiać i stopniowo odkrywała perspektywę ludzi, którym odebrano nie tylko miejsce zamieszkania, ale również rodziny, dzieci, o tych, których zapomniano przesiedlić i o tych, którzy zginęli w męczarniach. Dziennikarka opisuje to wszystko niemal bezlitośnie stawiając nieświadomych wagi katastrofy czarnobylskiej w obliczu nagiej prawdy.
- opis własny
Czarnobylska modlitwa nie jest dziełem literackim z gatunku tych, z jakimi społeczeństwo spotyka się na ogół. Sam fakt, iż Swietłana Aleksijewicz zdecydowała się powrócić w rodzinne strony, po to, aby spisać historię Czarnobyla bezpośrednio od świadków katastrofy, jest nie tylko aktem ogromnej odwagi, ale świadczy również o tym, że zasadniczo  same wypowiedzi czarnobylskich ofiar są  na ten temat dość obszernym komentarzem. Autorka zrobiła jednak coś więcej - pozwoliła, aby wybrzmiały emocje i zburzone nadzieje, a to tylko jeden z aspektów świadczących o wyjątkowości tej książki.

Zasadniczo trudno jest pokusić się o jakąkolwiek próbę interpretacji utworu - obszerne komentarze jej bohaterów śmiało mogą świadczyć same za siebie. Jej bohaterowie snują relacje z dnia, kiedy wybuchł reaktor w Czarnobylu, a także prezentują, w jaki sposób to wydarzenie wpłynęło na ich późniejsze życie.  To istny "chór głosów", które milczały przez lata, po to, aby wybrzmieć właśnie w kronice reporterskiej Aleksijewicz. Preludium, które poprzedza obecność "chóru" są statystyki i wycinki z ukraińskich oraz białoruskich gazet, co samo w sobie zatrważa, jednak dopiero obecność "postaci" nadaje reportażowi realny wymiar i umacnia jego znaczenie, dobitną wymowę oraz samą potrzebę, aby podzielić się tym z resztą świata. Innymi słowy, ów monologi są niczym więcej, jak żywą kwintesencją utworu.
 
Nie pokuszę się o przytaczanie fabuły poszczególnych narracji, waga monologów żywych ludzi, będących - jak sama Aleksijewicz napisała - świadkami Czarnobyla w pełni wystarczy, by wybrzmiało, jak bardzo potrzebnym jest przeczytanie tego reportażu. Znamienny jest fakt, że sama autorka usuwa się w cień, przyjmując na siebie rolę wiernego kronikarza, tym samym pozwalając na udzielenie głosu ofiarom tragedii. Aleksijewicz zapisuje wszystko z niezwykłą skrupulatnością - nie pomija znaczących pauz, w pełni oddaje emocje narratorów swoich historii, nie pomija ich pytań, ani prób zrozumienia dlaczego Czarnobyl w ogóle się zdarzył. Nie tłumi uczuć, ale na zapisanych przez siebie kartach papieru pozwala im odnaleźć ujście. Wszystko to sprawia, że niezwykle trudno jest powstrzymać poruszenie serca - tak właśnie ma oddziaływać ta książka. To, co Aleksijewicz napisała oddaje zarówno cały ból fizyczny, jak i psychiczny dzieci Czarnobyla, doskonale odzwierciedla emocje, takie jak niepokój, strach, złość, ale przede wszystkim rażąca bezsilność, której nie sposób odrzucić.

Jestem świadkiem Czarnobyla…Najważniejszego wydarzenia XX wieku, mimo, że upamiętnił się on także strasznymi wojnami i rewolucją. Minęło już dwadzieścia lat od katastrofy, a ja dotąd nie umiem odpowiedzieć na pytanie, czego daje świadectwo: przeszłości czy przyszłości? Tak łatwo ześlizgnąć się w banał…W banał horroru…

Aleksijewicz nie ogranicza się wyłącznie do ukazania cierpienia ludzkiego,  tym samym zgrabnie kreując poniekąd nową kategorię człowieka - "człowieka Czarnobyla", osoby nieznanej i budzącej lęk, odrzuconej i znajdującej się na samym krańcu marginesu społecznego. Pokazuje również, jak bardzo ucierpiała natura i jej mieszkańcy, czyli zwierzęta. Czytając Czarnobylską modlitwę nie sposób oprzeć się wrażeniu, że nauka tak hołubiona przez ludzi postanowiła zadrwić z człowieka i ogołocić go z podstawowych dla niego wartości, wypaczyć jego moralność.

Czarnobylska modlitwa to książka ukazująca jedno z najważniejszych wydarzeń w historii z pogranicza XXI wieku, katastrofę, która nawet dziś po tylu latach jest niezmiernie trudna do ogarnięcia rozumem. W tym względzie nikogo nie zdziwi więc dalszy ciąg tytułu Kronika przyszłości - można odczytywać te wydarzenia jako wciąż aktualne, jako apokalipsę, która nieustannie przedłuża swoje panowanie.
Niezwykle trudną rzeczą byłoby nie dawać tej pozycji jednoznacznego "tak", nie tylko ze względu na jej aktualną wymowę, ale również zwykłą humanitarność ludzką i empatię. To książka, nie ukrywam, trudna, jednakże zarazem boleśnie prawdziwa. Dla literaturoznawców, psychologów, społeczników i empatów dzieło klasyki literackiej jest wręcz obowiązkowe!

Moja ocena:10/10. :)


Czytaj dalej »
on 17 listopada 3
Podziel się!
Etykiety
DYSTOPIA, historyczne, klasyk, obyczajowe, reportaż, współczesność
Nowsze posty
Starsze posty

09 listopada

O trzech różnych książkach, które niedawno przeczytałam

Okres wrzesień-październik był dla mnie dość intensywny, przez co obfitował w niezwykle znikomą  ilość wolnego czasu. Z tego względu, postanowiłam zebrać książki, które wtedy przeczytałam, a których nie udało mi się wcześniej zrecenzować. Tak narodził się pomysł na wpis o nazwie O trzech różnych książkach, które niedawno przeczytałam zawierający trzy różnorodne gatunkowo i kulturowo książki, zdecydowanie wartych uwagi Czytelniczej. 

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

W tym wpisie nie ograniczyłam się bowiem do pewnej konstrukcji gatunkowej, ale pozwoliłam sobie na pewną dowolność: znajdzie się tutaj zarówno literatura z zakresu fantasy, jak i kryminału, czy powieści obyczajowej, psychologicznej - literatury pięknej. Podobnie postanowiłam nie ograniczać się względem pochodzenia pisarzy, we wpisie znajdą się książki różnorodne także z tego powodu: od literatury angielskiej, przez norweską, aż po japońską. Wszystkie te trzy książki w jakiś sposób mnie poruszyły, niezwykle miło było zapoznać się ponownie z Hobbitem, czyli tam i z powrotem J.R.R. Tolkiena, podobnie wspaniałą przygodą było poznanie nowej sagi kryminalnej Larssona Stiega - Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet. A przeczytanie kolejnej książki Harukiego Murakami'ego ponownie okazało się być dla mnie zaskoczeniem, tym razem pisarz skupił się na ścisłym realizmie i psychologii w swoim Norwegian Wood.

MĘŻCZYZNI, KTÓRZY NIENAWIDZĄ KOBIET - LARSSON STIEG

O sadze Millenium usłyszałam już jakiś czas temu, a po niedługim czasie miałam przyjemność zapoznać się ze stylem tamtejszych norweskim lub szwedzkich twórców. Okrzyknięta mianem bestsellera saga Millenium, stała  się więc kolejną serią Północy, jaką zapragnęłam przeczytać, a pierwsza część serii, Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet utwierdziła mnie w przekonaniu, że ta seria mi się spodoba. I nie ukrywam, że po pierwszym tomie zdecydowanie miałam ochotę na więcej.

Mikael Blomkvist to wybitny szwedzki dziennikarz i redaktor znanego czasopisma "Millenium", którego artykuł przeciwko znanemu biznesmenowi skazał go na karę więzienia. Wówczas, Mikael otrzymał niespodziewanie zupełnie nowe zadanie, został bowiem poproszony o stworzenie kroniki rodziny Vangerów mającej w posiadaniu olbrzymi koncern przemysłowy. Zadanie to wydaje się być pozornie proste, stanowi jednak wyłącznie przykrywkę. Prawdziwym zadaniem Mikaela jest bowiem rozwikłanie zagadki z 1966 roku, dotyczącej tajemniczego zaginięcia Harriet Vanger, siostrzenicy magnata koncernu, Henrika Vangera. Gdy młody dziennikarz zagłębia się w sprawę, której dotąd nikomu przez czterdzieści lat nie udało się rozwiązać, odkrywa, że prawda jest znacznie bardziej skomplikowana niż mógłby przypuszczać. (opis własny!)

Pierwszy tom serii Millenium na pierwszy rzut literaturoznawczego oka zachwycił mnie bardzo pozytywnie i to w znacznie większym stopniu niż mogłabym się spodziewać, to odczucie utrzymywało się też względnie przez cały okres brnięcia przez kolejne strony. Stieg Larsson naprawdę wiedział, jak uśpić ciekawość czujnego czytelnika, wprowadzić go w niezwykle sprytnie przedstawiony i skorumpowany świat przemysłowy i redakcyjny. Przyznam szczerze, że choć spora część pierwszego tomu poświęcona jest tropieniu śladów, jak również wypełniona po brzegi wątkami pobocznymi, to jednak nie odczuwałam znużenia. Przeciwnie, byłam pewna podziwu, jak długo Stieg potrafi utrzymać Czytelnika w stanie niewiedzy i pewnego napięcia. Gdy pod koniec, wszystkie fakty zostały połączone, odczuwałam coś w rodzaju pewnego niepokoju i ekscytacji. Larsson Stieg zrobił bowiem coś, czego jako Czytelniczka w ogóle się nie spodziewałam, co więcej doskonale wiedział, w jak krytycznej sytuacji postawić Blomkvista dając mu niezwykle trudny moralnie wybór. Było to doprawdy wspaniałe osiągniecie literackie, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że po kolejne książki z tej serii zdecydowanie warto sięgnąć, choćby dla sprawdzenia, czy poziom adrenaliny został wprowadzony na tak wysokim poziomie w tomach kolejnych.

Stieg nie waha się tworzyć wątków pobocznych, ani snuć retrospekcji poprzez bohaterów, którzy w ten sposób zyskują na kreacji. Szeroka perspektywa, jaką Stieg pozwala wprowadzić nie tylko Blomkvistovi, lecz także Lisbeth Salander znakomicie rozbudowuje fabułę, zmuszając Czytelnika niejednokrotnie do refleksji na tematy etyki moralnej, hackerstwa, czy nawet researchu komputerowego, nie wspominając o szwedzkim prawodawstwie. Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet z pewnością może się pochwalić barwną i niebanalną fabułą. Larsson Stieg nie waha się zaskoczyć czytelnika, co tylko skłania do sięgnięcia po kolejne tomy serii.

Jestem przekonana, że gdy tylko uda mi się wygospodarować chwilę czasu, niezwłocznie sięgnę po tom kolejny, czyli Dziewczynę, która igrała z ogniem, wiem bowiem, że pod względem kryminalnym Larsson Stieg mnie nie zawiedzie!

NORWEGIAN WOOD - HARUKI MURAKMI

O tym, jak bardzo przepadam za twórczością Harukiego Murakami'ego wspominać już nie muszę - robiłam to już niejednokrotnie. Tym razem w moje czytelnicze łapki trafiło Norwegian Wood - napisana w 1987 roku powieść z gatunku literatury pięknej wzbogacona o wątki psychologiczne, dzięki której japoński pisarz zyskał tak ogromny rozgłos. Norwegian Wood zachwyca prostym stylem, choć traktuje o sprawach natury psychicznej, co dla mnie jako osoby interesującej się psychologią była to podwójna literacka uczta.

Dwudziestokilkuletni student imieniem Toru przeżywa fascynację piękną Naoko, z którą łączy go śmierć ich wspólnego przyjaciela. Widmo samobójczej śmierci Kizukiego zdaje się być ciągle obecne w życiu młodej pary, co wpływa na słabą konstrukcję psyhiczną Naoko. Nieoczekiwanie losy Toru splatają się z Midori, będącej zupełnym przeciwieństwem Naoko. Rozdarty uczuciowo Toru nie potrafi poradzić sobie z wyborem, jaki został przed nim postawiony. W tym samym czasie Naoko i Midori dręczą ich własne problemy. (opis własny!)

Haruki Murakami ze znaną sobie prostotą dosadnie opisuje zmagania psychiczne, z jakimi zmagają się bohaterowie powieści. Choć fabuła Norwegian Wood jest zasadniczo prosta, dosadność i głębia opisanej psychiki uderza. Niejednokrotnie czytanie Norwegian Wood przypomina błądzenie we mgle, jaką jest ludzki umysł, przez co warto chwilami odechnąć. W gruncie rzeczy przesłanie tej książki wydaje się banalne, zawiera bowiem pewną prawdę życiową i przykazanie, aby mówić o swoich problemach i odważnie się z nimi mierzyć. Murakami jednak nie poprzezstaje na przesłaniu, ale ukazuje też, jak tragiczne sktuki może mieć przebyta trauma, która nie została poprawnie przepracowana. W tym względzie warto jest uswiadomić sobie, jak wstrząsająca jest prostota Norwegian Wood. Tytuł, który oczywiście odnosi się do słynnej piosenki Beatelsów jest w tym względzie niezwykle trafny, opowiada bowiem o mroczniejszym spojrzeniu na pierwszą miłość, w kontekscie całości utworu staje się niezwykle wymowny.

Norwegian Wood to książka,przy której warto wypracować sobie nieco cierpliwości względem czasem nie do końca loicznego postępowania bohaterów. Umysł ogarnięty depresją nie funckjonuje bowiem racjonalnie, co dzięki prostocie stylu Murakami'ego zostało oddane idealnie. Nie ukrywam, że jako osoba interesująca się psychologią miałam oczywiście zajęcia poświecone pojęciu depresji, niemniej jednak Norwegian Wood znakomicie prezntuje psychikę takiej ososby. 

Bardzo ucieszyła mnie możliwość przeczytania Norwegian Wood w kontekście zajęć na Uczelni, tym bardziej, że miałam ją w swoich czytelniczych planach od dawna. To pozycja, którą warto znać i zdecydowanie warto się zapoznać - i w kontekście literackim, i psychologicznym.

HOBBIT, CZYLI TAM I Z POWROTEM - J.R.R. TOLKIEN

Hobbit, czyli tam i z powrotem - światowa klasyka fantasy Tolkiena to powieść, którą miałam okazję przeczytać aż dwukrotnie. Po raz pierwszy czytałam ją zasadniczo dawno temu, z kolei teraz miałam przyjemność prowadzić zajęcia poswiecone tej książce podczas praktyk studenckich psychologiczno-pedagogicznych w szkole podstawowej, co też wspomiam bardzo miło.

Lubiący wygodę i spokojne życie hobbit imieniem Bilbo Baggins za sprawą czarodzieja Gandafa zostaje wciągnięty w wyprawę krasnoludów, których celem jest odzyskanie skarbów skradzionych im przez smoka. Rolą Bilba jest włamanie się do Góry Smoka. Kampania rozpoczyna więc niebezpieczną wyprawę wiodącą między innymi przez Mroczną Puszczę, gdzie spotykają ich różne przygody, z których muszą ujść z życiem. (opis własny!)

Chyba, jak większość fanów Tolkiena, pokochałam Władcę Pierścieni, ucieszyłam się więc mając pretekst do zapoznania się z wczesniej wydanym Hobbitem. Dzięki temu ponownie miałam możliwość znaznajomienia się z tak zwaną klasyką gatunku fantasy i nie ukrywam, mogłam dzięki temu na nowo pokochać Hobbita. Niezwykle przymneym doświadczeniem było na nowo przemierzać wytwory Tolkienowskiej wyobrażni. Ucieszyło mnie też, że podczas prowadzenia własnych zajęć, uczniom również spodobała się ta książka, a ja byłam świadkiem ciekawej dyskusji, jaką ze sobą prowadzili. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że klasyka gatunku fantasy, jakim są Hobbit i Władca Pierścieni jest nadal szczęśliwie obecna w kanonie młodszego pokolenia.

Nie muszę chyba przekonywać do tego, że warto sięgnąć zarówno po Hobbita, jak i Władcę Pierscieni - klasyka gatunku wręcz tego wymaga! Jest to do tej pory fenomen w świecie fantasy, dlatego przeczytanie tych pozycji to niemal święty obowiązek dla prawdziwego miłośnika książek i literatury!


Wszystkie trzy książki, jakie zrecenzowałam w tym wpisie, uważam za niezwykłe, a co za tym idzie niezwykle ważne pozycje, także pod względem obycia literackiego, kultury, jak również psychologii. Mężczyzni, ktorzy nienawidzą kobiet Larssona Stiega, Norwegian Wood Harukiego Murakami'ego, jak również Hobbit, czyli tam i z powrotem J.R.R. Tolkiena to pozycje, które po prostu warto znać i, które trzeba przeczytać!
Czytaj dalej »
on 09 listopada 4
Podziel się!
Etykiety
DYSTOPIA, fantasy, Japonia, klasyk, miłość, Murakami, obyczajowe, podsumowanie, psychologia, romans, stosik książkowy, zestawienie
Nowsze posty
Starsze posty

03 listopada

Podsumowanie października 2021

Październik skończył się już kilka dni temu, co oznacza, że czas na tradycyjne Podsumowanie Czytelnicze Miesiąca! Miniony już miesiąc minął mi nadzwyczaj szybko, a brak upływu czasu niewątpliwie zapewniła mi uczelnia oraz dokańczana realizacja praktyk studenckich. I nim się obejrzałam, mogłam świętować dzień 29 października, kiedy mój blog Z Dziennika Książkoholiczki obchodził swoje czwarte urodziny! W dalszym ciągu ten fakt niezwykle mnie cieszy - to już 4 lata mojej recenzenckiej działalności! 

Jak zapewne wywnioskowaliście, październik był miesiącem niezwykle intensywnym i bogatym w doświadczenia -  ukończyłam praktyki pedagogiczne, dograłam mniej więcej szczegóły pracy do Obrony oraz pozostałe prace i powróciłam wraz z innymi studentami w tryb studiów stacjonarnych. Tak, jak zapewniałam w zeszłomiesięcznym podsumowaniu, powrót na Uczelnię to nadal jest niezwykle budujące przeżycie, a zwłaszcza dla tych, którzy jak ja studiują swój wymarzony kierunek!

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Pod względem literackim, październik był równie intensywny, przeczytałam bowiem aż  6 książek! Miniony już miesiąc rozpoczęłam od Czarnobylskiej modlitwy Swietłany Aleksijewicz, o której już troszkę pisałam w Urodzinowym Poście <tutaj!>. W dalszym ciągu uważam, iż jest to niesamowita książka, niezwykle zresztą ważna dla pokoleń po Czarnobylu. Niebawem pojawi się recenzja z książki - planowo w piątek - 5.11! W międzyczasie czytałam głównie eseje psychologiczne na studia i nowele Heryka Sienkiewicza, Bolesława Prusa, Aleksandra Świętochowskiego , a były to konkretnie: Szkice węglem oraz Jamioł. Obrazek wiejski, Henryka Sienkiewicza, które bardzo mi się spodobały. Bardzo miło zaskoczyła mnie też kolejna nowelka, tym razem jak pisałam autorstwa Bolesława Prusa,  czyli Cienie, w następnej kolejności zapoznałam się z utworem Aleksandra Świętochowskiego, Chawą Rubin, która zapadła mi w pamięć, jako obalająca powszechnie znane żydowskie stereotypy. Ostatnią książką października był Hobbit, czyli Tam i z powrotem autorstwa J.R.R. Tolkiena.


  1. Czarnobylska modlitwa, Swietłany Aleksijewicz;
  2. Szkice węglem, Henryka Sienkiewicza;
  3. Jamioł. Obrazek wiejski, Henryka Sienkiewicza;
  4. Cienie, Bolesława Prusa;
  5. Chawa Rubin, Aleksandra Świętochowskiego;
  6. Hobbit, czyli Tam i z powrotem, J.R.R. Tolkiena.

  • Na tytuł "Najlepszej Książko Miesiąca" bez wątpienia zasługuje Czarnobylska modlitwa Swietłany Aleksijewicz, ponieważ jednak sporo pisałam o tej książce, uważam zatem iż obroni się sama. A już w piątek można wyczekiwać recenzji! :)

  • Na tytuł "Najgorszej Książki Miesiąca" nie mam niestety jednoznacznie wyznaczonego pretendenta, toteż pozostawię tą kategorię bez odpowiedzi. :)

CO W LISTOPADZIE?
Listopad bez wątpienia będzie znacznie bardziej intensywny literacko niż październik, także pod względem prac naukowych. Chciałabym przeczytać jak najwięcej ciekawych pozycji, a w tym Roku Akademickim mam takich pod dostatkiem, co niezmierni raduje moje komparatystyczne serduszko! 💓W listopadzie chciałabym zatem przeczytać następujące pozycje:
  • Marta, Elizy Orzeszkowej;
  • Panna Nikt, Tomasza Tryzyny;
  • Dom lalki, Henryka Ibsena;
  • Biesy, Fiodora Dostojewskiego;
  • Sto lat samotności, Gabriela Garcii Márqueza;
  • Szatańskie wersety, Salmana Rushdie;

  • Ewa, Wilhelma Paula Young;

  • Dziewczyna ze szkła, Laury Anderson Kruk.

To już wszystkie pozycje, o jakich myślałam na listopad, ale oczywiście chciałabym przeczytać jeszcze wiele innych! 

Czytaj dalej »
on 03 listopada 4
Podziel się!
Etykiety
podsumowanie, zapowiedź
Nowsze posty
Starsze posty

30 października

4 Urodziny Bloga "Z Dziennika Książkoholiczki"!

Dziś, 29 października przypada 4 rocznica założenia bloga Z Dziennika Książkoholiczki! Tradycyjnie, jak co roku chcąc świętować tą specjalną okazję przygotowałam specjalny wpis. Trudno uwierzyć, jak szybko czas mija, a z każdym kolejnym rokiem na blogu, mam przyjemność dzielić się swoją opinią o najróżniejszej maści książek - i tych, wyjątkowych, na zawsze niezapomnianych, tych przeciętnych i nawet takich, które średnio przypadły mi do gustu.

Jako recenzentka z już 4 letnim doświadczeniem w blogowaniu i recenzowaniu moich ukochanych książek, świadomość, że o każdej mogę napisać coś dobrego i pozytywnego jest dla mnie niesłychanie ważna. Z każdym kolejnym 29 października uświadamiam sobie na nowo, że założenie bloga to jedna z naprawdę wspaniałych i jedna z najlepszych decyzji, jakie mogłam podjąć. A studia literaturoznawcze i pedagogiczno-psychologiczne są tylko zwieńczeniem i jeszcze silniejszym utwierdzeniem się w tej decyzji. Potwierdzeniem, że kocham robić to, co robię - czytać książki i pisać o literaturze, pisać recenzje o książkach, które tak mocno ubogacają życie. Dziękuje, że jesteście ze mną! 

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:



Z tej wyjątkowej okazji, czyli już 4 tych urodzin bloga, przygotowałam 10 pytaniowy TAG książkowy. A zatem nie przedłużając, czas na KSIĄŻKOWY TAG, czyli trochę o mnie!

1. Co czytasz obecnie? Jaką książkę przeczytałaś ostatnio? Jaka czeka na Ciebie w kolejce?

Aktualnie czytam Czarnobylską modlitwę Swietłany Aleksijewicz, jest to zbiór reportaży dotyczących znanej wszystkim katastrofy, która miała miejsce w Czarnobylu. Przyznam szczerze, że jest to jedna z tych pozycji literackich, które chwytają za serce. Reportaże zamieszczone w książce mocno odbiegają stylem od klasycznego dziennikarskiego języka. Książka przepełniona jest ludzkim głosem, głosem tych, którzy przetrwali i nadal zamieszkują Czarnobyl, głosem tych, którzy opuścili miejsce zwane kiedyś "domem", głosem tych, którzy utracili najbliższych. Czarnobylska modlitwa na pierwszym miejscu stawia człowieka i po raz pierwszy, pozwala dojść do głosu ludzkim emocjom, uczuciom straty, smutku, nadziei, żalu. Nie jest to wybitna pozycja pod względem językowym, ale pod względem nośnika emocji już zdecydowanie - tak. Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości to nie jest książka, która pozwoli o sobie zapomnieć. W najbliższym czasie oczywiście pojawi się na blogu recenzja!

A jesli chodzi o książkę, którą mam w planach jako następną to prawdopodobnie będzie to Things Fall Apart, co można przetłumaczyć jako Wszystko rozpada się Chinui Achebe. Oprócz tego planuję także w najbliższej przyszłości zapoznać się z Martą Elizy Orzeszkowej oraz Domem lalki Henryka Ibsena.

2. Przedmowy, posłowia, wprowadzenia – są potrzebne czy to tylko marnowanie czasu i papieru?

Według mnie są one jak najbardziej pożądane w literaturze. Przedmowy, posłowia, jak i podziękowania są zapisem tego, czym pisarz dzieli się z czytelnikiem już zupełnie intymnie, od serca. Jestem osobą, która czyta i przedmowy, i podziękowania, bowiem jest to dla mnie sposób na budowanie pewnego rodzaju płaszczyzny porozumienia autora z czytelnikiem.

3.  Jaki jest Twój ulubiony gatunek literacki?

W zasadzie mam kilka gatunków, które czytam najchętniej, są to głównie książki psychologiczne, kryminały, reportaże, czasem sięgnę też niezmiennie po fantastykę oraz oczywiście tradycyjnie "białe kruki", czyli literacka klasyka. Natomiast bardzo chętnie przeczytam wszystko, co wpadnie mi w moje czytelnicze łapki. :)

4. Czy masz swoją ulubioną zakładkę do książek, czy za każdym razem korzystasz z innej?

Do każdej książki w wydaniu tradycyjnym używam innej zakładki, a niektóre moje książki mają też swoje ulubione zakładki. Natomiast w moim Kindle'u korzystam z opcji "bookmarks".

5. Gdzie kupujesz książki?

Odkąd posiadam swój czytnik e-booków, kupuję na Amazonie lub w innych internetowych księgarniach. Jednak, ilekroć odbywają się coroczne Targi Książek nie omieszkam pomyszkować i kupić kilka literackich "perełek". A już na pewno nie omijam Księgarń, zawsze, gdy jestem na większych zakupach, po prostu muszę odwiedzić każdą księgarnię i pobyć wśród książek! 🧡

6. Jaka jest najbardziej oczekiwana przez Ciebie książka z tych, które mają się ukazać w najbliższej przyszłości?

Aktualnie nie ma takiej, jednak ostatnio nie mogłam doczekać się premiery Dziewczyny ze szkła Laury Andersson Kruk. 😘

7. Ulubiony soundtrack z książki?

To zasadniczo zależy od tego, czy książka ma w swoim spisie listę soundrack'ów, ale czytając After <recenzja tutaj!> niezwykle mocno polubiłam Good for you oraz Never Say Never zespołu The Fray. W zasadzie to pokochałam całą soundrack'ową listę! Natomiast, jeśli dana książka nie posiada takiej playlisty, często samodzielnie dobieram własne piosenki na Youtube lub Spotify i tworzę taką playlistę.

8. Ile czasu w ciągu dnia spędzasz średnio na czytaniu?

Gdybym mogła, to w zasadzie nie robiłabym nic innego, jak cały dzień spędziła na czytaniu! Gdy robię sobie "dzień wolny" to właśnie w taki sposób spędzam czas. :) Staram się czytać wszędzie - w tramwaju, w autobusie, w drodze na Uczelnię, w mieszkaniu. 💓

9.  W którym domu Hogwartu jesteś?

Według Pottermore jestem krukonem, czyli Rawenclaw i sercem również tam mnie ciągnie. 💛

10. Z jakim książkowym bohaterem się utożsamiasz?

Mogłabym chyba nawet być mieszanką kilku postaci, ale uważam, że najbardziej przypominam następujące postacie:
  • Kate Sedgwick z Promyczek Kim Holden, na recenzję zapraszam <tutaj>. Tak, jak Kate jestem zadeklarowaną optymistką, która zawsze dostrzega jasne strony życia i stara się pomagać ludziom z uśmiechem na twarzy. Od Kate właśnie nauczyłam się być jeszcze, jeszcze odważniejszą, choć uważam siebie za odważną. :)
  • Sara, bohaterka Z popiołów Martyny Senator, na której recenzję również zapraszam <tutaj>. Z Sarą dzielę bardziej ostrożną stronę mojej natury, a ponadto mamy to samo marzenie o pracy w wydawnictwie i nieodzowną miłość do literatury!
To już cały Książkowy TAG, jaki zaplanowałam z okazji 4 urodzin bloga. Mam nadzieję, że się podobało. Bardzo chętnie poznam Wasze odpowiedzi na mój TAG, udzielcie się w komentarzu, będzie mi miło i ciepło na sercu, ale zaznaczam, że to nie mają być wypunktowane odpowiedzi, ale pełne zdania!

Trzymajcie się ciepło! 😘

Czytaj dalej »
on 30 października 3
Podziel się!
Etykiety
podsumowanie, urodziny bloga, zapowiedź
Nowsze posty
Starsze posty

21 października

Garść seriali, czyli co ostatnio obejrzałam


Październik ma się już ku końcowi, jak do tej pory u mnie niezwykle intensywnie w związku z rozpoczęciem Roku Akademickiego i realizacją praktyk pedagogicznych. Powrót na Uczelnię po prawie dwóch latach studiów wyłącznie zdalnych to zdecydowanie niesamowite przeżycie! Niezwykle miło i przyjemnie jest znaleźć się znów na terenie uczelnianego kampusu, posmakować studenckiej kawy i w otoczeniu studenckich bibliotek wydziałowych, a przede wszystkim dobrze jest po prostu wrócić na Uczelnię, do kontaktu z innymi studentami, czy wykładowcami. A już na pewno dobrze, kiedy pomyśli się o Obronie w semestrze letnim i seminariach typu "face to face". Brakowało mi tego - choć studia zdalne były (i są, ponieważ część wykładów kierunkowych w dalszym ciągu jest prowadzona zdalnie) inspirujące, to jednak bycie w kontekście fizycznym na Uczelni, jest naprawdę niesamowitym przeżyciem!

Po moim "uzewnętrznieniu się" widać, jak student postrzega zdalną rzeczywistość. Jednak to nie stanowi tematu dzisiejszego wpisu. Tak, jak pisałam wcześniej, mój czas w ciągu ostatnich dwóch tygodni był mocno ograniczony, dlatego też dopiero teraz publikuję wpis, który miałam od jakiegoś czasu zaplanowany :). Tematem dzisiejszego wpisu jest Garść seriali, jakie ostatnio obejrzałam, a w ostatnim czasie studenckich wakacji miałam przyjemność zetknąć się z kilkoma świetnymi serialami, a kilka z nich nawet powtórzyć. Netflix w tegorocznym okresie letnim zdecydowanie poszedł na całość, jeśli chodzi zarówno o filmy i seriale.

Podczas tegorocznych wakacji miałam przyjemność obejrzeć The Good Place, czyli serial, który przed okresem sesji dostarczał mi potrzebnej rozrywki po całych dniach/nocach nauki oraz Modern Family, którego tematem jest model współczesnej "nowoczesnej" rodziny na przykładzie amerykańskiej trzypokoleniowej familii Pritchett. O Modern Family wspominałam w jednym z poprzednich, jeśli nie w kilku wpisach. Kolejnym serialem, jaki miałam przyjemność obejrzeć jest Monster - serial, który powtarzałam już wielokrotnie, a który chyba nigdy mi się nie znudzi. Oprócz wymienionych tytułów, o których jest dzisiejszy wpis, obejrzałam także Young Royals, który okrzyknięty został "wielkim hitem", jednak mnie zasadniczo nie przypadł do gustu. Kolejnym serialem, który powtórzyłam podczas tegorocznych wakacji był serial Gilmore Girls, o którym pisałam już wcześniej - można przeczytać recenzję <tutaj> i nadal jestem nim zachwycona. Jednakże czas, jaki upłynął od kiedy oglądałam ten serial po raz ostatni, pozwolił mi na spojrzenie na niego z szerszej perspektywy i pozwolił wzbogacić opinię o detale, których mogłam nie zauważyć oglądając serial po raz pierwszy. Niemniej jednak, nadal jest to jeden z moich ulubionych seriali.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

  • THE GOOD PLACE

W gorącym okresie sesji poszukiwałam czegoś, co pozwoliłoby mi się rozluźnić i zrelaksować, na szczęście bogaty w różnorodną paletę seriali Netflix miał w swojej ofercie idealny na ten moment serial. Skuszona niebanalną tematyką, barwnymi postaciami oraz nie przeładowaną liczbą odcinków, sięgnęłam po The Good Place.

Kluczową postacią dla fabuły jest Eleanor, która po śmierci trafiła do miejsca określonego jako "Dobre miejsce" przeznaczone jedynie dla szczególnych osób. System, który weryfikuje, czy dana osoba powinna trafić do Dobrego Miejsca nigdy się nie myli, bowiem każda osoba podlega skrupulatnej analizie przez system. Szybko okazuje się jednak, że Eleaonor jest w zasadzie jedyną osobą, która trafiła tam w wyniku straszliwej pomyłki.

Przyznam, że The Good Place to serial, który zapadł mi w pamięć, przede wszystkim dzięki niebanalnej tematyce "życia po śmierci". Warto bowiem zwrócić uwagę, iż sama koncepcja Dobrego i Złego Miejsca wiąże się ściśle z wizją chrześcijańskiego Nieba i Piekła, jednak w przypadku The Good Place kwestia tego, gdzie dana osoba trafi po śmierci oparta jest jedynie na weryfikacjach systemu, jest więc ściśle wyrachowana i podlega innym kryteriom. Niesamowicie spodobała mi się "niespodzianka" w postaci Eleanor, która nigdy nie powinna trafić do Dobrego Miejsca. Choć taka przewrotność wobec systemu, jest zasadniczo dobrym chwytem, który pozwala na większe utożsamienie się z bohaterem stojącym niejako w opozycji względem zbiorowości, twórcy The Good  Place zdecydowanie wyłamali się poza ramy konwencjonalności. Nie stworzyli idealnie nowej wizji rzeczywistości, gdzie istnieje frakcja i jednostka, ale w pewien sposób skorzystali na chrześcijańskiej wizji życia wiecznego.

The Good Place to serial, który idealnie nada się na ciężki dzień spędzony na egzaminie czy nauce podczas sesji. Wartka akcja, niebanalna fabuła i ciągłe przeskoki czasowe mogą wprawdzie początkowo dezorientować odbiorcę, jednak szybko staje się to elementem "dodatkowym" serialu. Przewrotność, nagłe zwroty akcji i szybkie tempo sprawiają, że oglądanie nie nuży, a często staje się powodem do uśmiechu na twarzy odbiorcy czy łez wzruszenia.

Bohaterowie serialu to kolejny aspekt, na który warto zwrócić uwagę. Choć bohaterów ściśle kluczowych dla rozwoju fabuły jest w zasadzie niewiele, to jednak są oni na tyle różnorodni, że wynagradza to ich liczebności. Każda z piątki głównych bohaterów czymś się wyróżnia - stylem ubioru, wykonywanym zawodem, przeszłością czy statusem majątkowym. Kolejny raz twórcy serialu pokazali, jak wielką wagę ma kreatywność i oryginalny koncept.

The Good Place wzbudziło we mnie jak najbardziej pozytywne emocje i na pewno będę ciepło wspominać ten serial. Na okres gorącej sesji jest to serial, który sprawdzi się wprost idealnie - rozbawi, pocieszy i pozwoli się zrelaksować.


  • MODERN FAMILY

Na Modern Family trafiłam szukając nieco dłuższej serii, równie ciepłej i rozgrzewającej serce, jak Gilmore Girls czy F.R.I.E.N.D.S.i. Również i tym razem Netflix nie zawiódł moich oczekiwań, Modern Family okazało się być bowiem kolejnym z seriali, które będę wspominać równie ciepło, co wspomniane już przeze mnie dłuższe pozycję.

Modern Family, jak sam tytuł dość dobitnie wskazuje, prezentuje ówczesny model rodziny współczesnej, czy też nowoczesnej, która zasadniczo zrywa z konserwatywnymi standardami. Fabuła obraca się wokół klanu Pritchett'ów oraz jego odgałęzieniami, czyli kolejnym pokoleniom. 

Tytułowa Modern Family akceptuje wszelkie "nowości", jakie oferuje współczesny świat, poczynając od orientacji homoseksualnej, na adopcji dzieci z dalekiego kraju skończywszy, co nie obywa się bez zgorszenia konserwatywnego patriarchatu rodziny. Motyw ciepła, tolerancji, wzajemnego wsparcia rodzinnego to myśl przewodnia serialu. Wyjątkowo ciepło wspominam wieczory, kiedy to serial ten definitywnie potrafił mnie odprężyć i zrelaksować. W Modern Family nie sposób jest nie doszukiwać  się elementów humorystycznych, które nie raz przywołają uśmiech na twarzy!

Bohaterowie Modern Family to nie tylko potężna paleta zróżnicowanych charakterów, lecz wręcz wielobarwna galeria, gdzie poszczególne postacie stanowią swoistą reprezentację danego pokolenia. Praktycznie ciężko jest znaleźć postać, której nie dałoby się polubić, bowiem każdy z bohaterów posiada aspekt, który w jakiś sposób wyróżnia go na tle innych postaci. Nawet jeżeli początkowo dana postać nie przypadła mi do gustu, to brnąc przez kolejne sezony zawsze szybko sytuacja się zmieniała, koniec końców pod koniec serialu ciężko byłoby mi wskazać swojego ulubieńca.

Reasumując, Modern Family to niezwykle śmiała i oryginalna produkcja, idealna na wieczory w celu zrelaksowania się po ciężkim dniu. Komiczne i często niejednoznaczne dialogi bawią do łez, a postacie gorąco zapadają odbiorcy w pamięć. Jestem pewna, że kiedyś będę miała okazję obejrzeć ten serial ponownie i rozsmakować się w tej amerykańskiej komedii.

  • MONSTER i ANOTHER MOSNTER - NAOKI'EGO URASAWY

Monster to japoński serial psychologiczny (anime) będący adaptacją mangi Naoki'ego Urasawy o tym samym tytule. Jestem osobą, która kocha literaturę i psychologię, toteż nie mogłam sobie odpuścić wakacji bez powtórzenie kolejny raz tej serii. A wątki psychologiczne z pewnością mogą przydać się w kontekście tegorocznej Obrony Pracy. Nie poprzestałam jednak na samym serialu i pokusiłam się również o przeczytanie Another Monster będącego kontynuacją serii Monster, książki angielskojęzycznej o równie ważnym kontekście psychologicznym. Od razu zaznaczam, Another Monster nie jest mangą, a literaturą zwieńczającą to, co wydarzyło się w Monsterze, która naprawdę wspaniale utrzymuje poziom zainteresowania.

Utalentowany, mający przed sobą świetlaną przyszłość chirurg, Kenzo Tenma w skutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności zostaje oskarżony o morderstwo. Pełen desperacji lekarz podejmuje się próby znalezienia mordercy, który jak Tenma podejrzewa, może być ocalonym przed laty chłopcem o niezrównanej charyzmie. Pogłoski o narodzinach "nowego Hitlera" zmuszają Tenmę do natychmiastowego działania. Policja i FBI jednak nadal uznaje za winnego japońskiego doktora.

Monster to serial, który od kilku dobrych lat darzę wielką miłością ze względu na poruszającą fabułę wzbogaconą o motywy psychologiczne i to do tego stopnia, że w tegoroczne wakacje obejrzałam ten serial po raz trzeci lub nawet już czwarty. To jedna z moich serialowych miłości, która nigdy mi się nie znudzi. Chcąc oszczędzić spoilerowania, nadmienię, iż warstwa psychologiczna jest mocno rozbudowana i nie ogranicza się wyłącznie do poszukiwania przez Tenmę mordercy, ale zagłębia się także w naturę psychiczną tytułowego Monstera zaczynając od dzieciństwa, skończywszy na powodach, które pchnęły go do popełnienia zbrodni. Nie brakuje również rozbudowanej warstwy filozoficznej, zahaczającej o naturę moralną czy nihilizm. Monster bowiem ani trochę nie nuży, a co chwila zaskakuje nagłym zwrotem akcji!

Zdecydowanie olbrzymim walorem tego serialu oprócz wspomnianego przeze mnie motywu psychologicznego, czy też raczej pewnego zaburzenia psychicznego jest niezmiernie szeroka paleta postaci zarówno tych pozytywnych, jak i opozycjonistów. Każda postać otrzymuje swój czas, dzięki czemu można dostrzec motywy, jakie kierują każdym z bohaterów. A Another Monster z kolei pod tym względem stanowi świetne uzupełnienie portretów psychologicznych.

Podsumowując, Monster to z pewnością niebanalny serial, który złożoną tematyką z pewnością zaciekawi niejednego ambitniejszego odbiorcę. Równie mocno polecam Another Monster, które znakomicie uzupełnia serial o bogate detale!


Każdy z tych trzech seriali, jakie tutaj opisałam wart jest obejrzenia i ze swojej strony gorąco je polecam. Jestem pewna, że w wolnej chwili na pewno powtórzę Monstera - już po raz 5 oraz Modern Family. :)

Czytaj dalej »
on 21 października 10
Podziel się!
Etykiety
podsumowanie, zapowiedź
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

O AUTORCE

O AUTORCE
26 - letnia Magister Polonistyki-Literaturoznawstwa. Z zamiłowania książkoholiczka, literaturoznawczyni i blogerka, rysowniczka, a także miłośniczka języków obcych i azjatyckich dram. Kto wie, może i w przyszłości także pisarka? Możliwości jest mnóstwo! :) Aktualnie spełnia się dziennikarsko pracując w redakcji WUJ-a oraz redaktorsko współpracując z Wydawnictwami ZNAK oraz Moc Media. Przyszła bibliotekoznawczyni i arteterapeutka, która uczy się języka migowego.

Cytat, określający mnie chyba najlepiej

Cytat, określający mnie chyba najlepiej

TERAZ CZYTAM

TERAZ CZYTAM
Osobliwy dar Vanilii Bourbon

W tym roku chcę przeczytać...

W tym roku chcę przeczytać...
#Wyzwanie LC 2025#

Recenzje/Wpisy planowo

*01.06 - "Opiekunka marzeń", Agnieszka Krawczyk * 01.06 - podsumowanie czytelnicze półrocza 2025 i plany na czerwiec 2025 *02.06 - "Wstawaj Alicja", Dorota Chęć [wieczór] *03.06 - "Żywe serce", Piotr Pawlukiewicz [wieczór] *04.06 - "Studium zatracenia", Ava Reid [wieczór] *05.06 - "Burza", Sunya Mara [wieczór] Następne tytuły wpisów podam niebawem! :)

Znajdź mnie!

  • Lubimy Czytać
  • Strona na facebooku
  • Twitter
  • Instagram

Szukaj na tym blogu

Statystyka

Subskrybuj

Posty
Atom
Posty
Komentarze
Atom
Komentarze

Obserwatorzy

Popularny post

  • Kącik serialowy: Moon Lovers: Scarlet Heart Reyo- magia księżyca
    Tytuł oryginalny:   달의 연인 – 보보경심 려 Tytuł (latynizacja):   Dalui Yeonin – Bobogyungsim Ryeo Tytuł (alternatywny):  Time Slip: Rye...
  • Kącik serialowy: Goblin, Guardian: The Lonely and Great God- potęga przeznaczenia
    Tytuł oryginalny:   도깨비 Tytuł (latynizacja):   Dokkaebi Tytuł (alternatywny):  Goblin: The Lonely and Great God Gatunek:   fantasy, m...
  • "Shinsekai Yori"- Yuusuke Kishi
    tytuł oryginału: 新世界より tłumaczenie: Z Nowego Świata wydawnictwo:  Kōdansha data wydania: 23 stycznia 2008 liczba stron:870 sło...

Archiwum

  • ►  2025 (9)
    • ►  cze 2025 (2)
    • ►  kwi 2025 (1)
    • ►  mar 2025 (4)
    • ►  lut 2025 (2)
  • ►  2024 (11)
    • ►  gru 2024 (1)
    • ►  lis 2024 (1)
    • ►  lip 2024 (1)
    • ►  cze 2024 (1)
    • ►  maj 2024 (2)
    • ►  kwi 2024 (2)
    • ►  mar 2024 (1)
    • ►  sty 2024 (2)
  • ►  2023 (31)
    • ►  gru 2023 (2)
    • ►  lis 2023 (2)
    • ►  paź 2023 (4)
    • ►  wrz 2023 (3)
    • ►  sie 2023 (3)
    • ►  lip 2023 (3)
    • ►  maj 2023 (2)
    • ►  kwi 2023 (1)
    • ►  mar 2023 (5)
    • ►  lut 2023 (5)
    • ►  sty 2023 (1)
  • ►  2022 (46)
    • ►  gru 2022 (5)
    • ►  lis 2022 (4)
    • ►  paź 2022 (4)
    • ►  wrz 2022 (5)
    • ►  sie 2022 (6)
    • ►  lip 2022 (6)
    • ►  cze 2022 (1)
    • ►  maj 2022 (3)
    • ►  kwi 2022 (3)
    • ►  mar 2022 (5)
    • ►  lut 2022 (2)
    • ►  sty 2022 (2)
  • ▼  2021 (38)
    • ▼  gru 2021 (2)
      • O pięciu dobrych książkach, jakie ostatnio przeczy...
      • Podsumowanie Listopada 2021
    • ►  lis 2021 (4)
      • "Almond" - Won-Pyung Sohn
      • "Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszlości" - Swi...
      • O trzech różnych książkach, które niedawno przeczy...
      • Podsumowanie października 2021
    • ►  paź 2021 (3)
      • 4 Urodziny Bloga "Z Dziennika Książkoholiczki"!
      • Garść seriali, czyli co ostatnio obejrzałam
    • ►  wrz 2021 (3)
    • ►  sie 2021 (4)
    • ►  lip 2021 (4)
    • ►  cze 2021 (1)
    • ►  maj 2021 (2)
    • ►  kwi 2021 (2)
    • ►  mar 2021 (2)
    • ►  lut 2021 (6)
    • ►  sty 2021 (5)
  • ►  2020 (49)
    • ►  gru 2020 (3)
    • ►  lis 2020 (2)
    • ►  paź 2020 (4)
    • ►  wrz 2020 (4)
    • ►  sie 2020 (6)
    • ►  lip 2020 (5)
    • ►  cze 2020 (3)
    • ►  maj 2020 (2)
    • ►  kwi 2020 (5)
    • ►  mar 2020 (5)
    • ►  lut 2020 (6)
    • ►  sty 2020 (4)
  • ►  2019 (66)
    • ►  gru 2019 (6)
    • ►  lis 2019 (4)
    • ►  paź 2019 (5)
    • ►  wrz 2019 (9)
    • ►  sie 2019 (9)
    • ►  lip 2019 (6)
    • ►  cze 2019 (5)
    • ►  maj 2019 (6)
    • ►  kwi 2019 (2)
    • ►  mar 2019 (3)
    • ►  lut 2019 (5)
    • ►  sty 2019 (6)
  • ►  2018 (59)
    • ►  gru 2018 (5)
    • ►  lis 2018 (5)
    • ►  paź 2018 (7)
    • ►  wrz 2018 (9)
    • ►  sie 2018 (7)
    • ►  lip 2018 (3)
    • ►  cze 2018 (8)
    • ►  maj 2018 (2)
    • ►  kwi 2018 (2)
    • ►  mar 2018 (3)
    • ►  lut 2018 (3)
    • ►  sty 2018 (5)
  • ►  2017 (5)
    • ►  gru 2017 (4)
    • ►  lis 2017 (1)

Polecany post

Podsumowanie okresu styczeń-maj 2025 i plany na czerwiec

Napisz do mnie w sprawie recenzji/artykułu/wywiadu :)

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Etykiety

Japonia (13) King (3) Murakami (6) PLOTKARA (3) Zafon (5) anime (3) arabia (1) autobiografia (5) baśnie (22) dla nastolatków (23) drama (5) fantasy (64) historyczne (32) holocaust (1) klasyk (22) klasyka dla nastolatków (11) klasyka dziecięca (2) komedia- czarny humor (12) kultura słowiańska (5) medyczne (5) mit (3) miłość (38) obyczajowe (115) podsumowanie (74) postapo (23) psychologia (30) psychologiczne (47) romans (53) science-fiction (23) stosik książkowy (29) sztuka (4) tag (2) thiller (26) thriller (14) wojna (9) współczesność (100) zapowiedz (27) zwierzęta (3) świat komiksu (1) święta (5)

Prawa Autorskie

Zabraniam kopiowania MOICH tekstów i zdjęć bez uprzedniego zezwolenia.

Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych za kradzież tekstów, czy zdjęć bez upoważnienia autora przewiduje karę pozbawienia wolności do lat 2-ch i/grzywnę.

Bardzo proszę o uszanowanie mojej pracy.

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Z Dziennika Książkoholiczki. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.