Z Dziennika Książkoholiczki

Strony

  • Strona główna
  • O mnie
  • KSIĄŻKI
  • Kącik serialowy
  • ZESTAWIENIA
  • Kontakt i Współpraca

24 sierpnia

"Ród. Wiedźmy z Savannah"- J.D. Horn


Jeśli czytacie mojego bloga regularnie, to wiecie, że jestem otwarta na wszelkie książkowe nowości, jak również te z mroczniejszej półki. "Ród" to jedna z tych książek, o których usłyszałam dosyć dawno, a która wydawała mi się na tyle mroczna i tajemnicza, że spodziewałam się, że dostarczy mi kilka godzin solidnej rozrywki. Miałam wielką nadzieję, że połączenie uwielbianego przez mnie dark fantasy z powieścią dla starszych czytelników, sprawi, że książka J.D.Horn oczaruje mnie,a ja z czystym sumieniem będę mogła wystawić jej jak najbardziej pochlebną opinię. Niestety, jednak moje wyobrażenie o tej książce było dosyć mylne, a lektura pozostawiła mnie ze smakiem zawodu i świadomością, że niestety jest to powieść, która posiada sporo niedopracowań.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Niezbyt atrakcyjne miasteczko Savannah jest siedzibą jednego z najbardziej czarodziejskich rodów, Taylorów, którzy mają za zadanie strzec Granicy między światem rzeczywistym, a magicznym. Gdy jednak najpotężniejsza czarownica z rodu Taylorów ginie w tajemniczych okolicznościach, Granica jest zagrożona powodu demonów, które usiłują wedrzeć się do świata ludzi, na miejsce najpotężniejszej wiedźmy należy wybrać następczynię. Nikt się jednak nie spodziewał, że podczas losowania, które ma wyłonić następczynię, zamiast wybitnie uzdolnionej Maise zostanie wybrana czarna owca rodziny, jej bliźniacza siostra Mercy, która nie posiada magicznego talentu.

Po pozytywnych opiniach, jakie słyszałam na temat "Wiedźm z Savannah" spodziewałam się, że po przeczytaniu pierwszego tomu na ustach zagości mi wielkie wow, a książka pozostawi mnie w stanie kompletnego oniemienia, co jednak się nie wydarzyło. A to naprawdę wielka szkoda, gdyż powieść naprawdę posiada spory potencjał, niestety w zupełności zmarnowany przez autora. Powodów ku mojej niechęci wobec tej książki znalazło się o dziwo całkiem sporo, a przynajmniej wystarczająco by pozostawić mnie z tak wielkim niesmakiem,  że w najbliższym czasie z pewnością-jeśli w ogolę- nie sięgnę po kolejne tomy.  Przyznam, że czytając  komentarze dotyczące tej książki, nie mogę się nadziwić, jak bardzo ona się ludziom podobała, a co więcej, że ktoś jeszcze ją poleca, bo cóż, ja z pewnością nie.


Muszę przyznać, że o tyle, o ile sam koncept fabularny z miejsca przypadł mi do gustu, to jego wykonanie pozostawiało sporo do życzenia. Początkowo wszystko zapowiadało się świetnie, mało tego sama historia o bliźniaczkach wydawała mi się bardzo interesująca. Miałam wręcz nadzieję, że poziom opisanej historii będzie dorównywać tej w "Trylogii Engelsfors", jednak były to tylko i wyłącznie puste życzenia. Czytając ciąg dalszy miałam nieodparte wrażenie, że błądzę po omacku ponieważ, autor co chwila wyskakiwał z mnóstwem wątków pobocznych, które nie miały ze sobą żadnego związku ani też jakiegokolwiek sensu, za to często pozostawały niedokończone. Być może ta mnogość wątków pobocznych, które nie były zbyt interesujące, miała służyć temu, aby zwiększyć zainteresowanie czytelnika, co jednak w moim przypadku okazało się być kompletnym niewypałem. Mało tego, raz za razem okazywało się, że to co wmawiano głównej bohaterce przez całe lata jej życia, to nic innego jak misternie utkana sieć kłamstw. I właściwie na dobrą sprawę można by powiedzieć, że całą ta historia opiera się na tylko i wyłącznie kłamstwach, przez co bardzo często zdarzało mi się (zresztą tak jak i głównej bohaterce) w nich wszystkich pogubić i ciężko było jednoznacznie określić co jest kłamstwem, a co prawdą. W gruncie rzeczy można zaliczyć tą książkę do bardziej "typowych" dark fantasy, ponieważ, gdy już autor wyciągnął wszystkie niespodzianki z kapelusza można bardzo łatwo przewidzieć, co w następnej kolejności się wydarzy.

Skłamałabym mówiąc ze w tej historii nie ma żadnych zalet, gdyż owszem są, te drobne i niewielkie plusy, które sprawiły, że nie odłożyłam książki na półkę wpierw jej nie przeczytawszy. Bo pomimo tego, że fabuła tej książki znacznie kuleje, to jednak w pewnym stopniu wynagradza to mnogość wydarzeń, przez co podczas czytania naprawdę nie sposób się nudzić. Byłam bardzo zaskoczona tym, jak ta historia mnie wciągnęła i jak bardzo nie mogłam się od niej oderwać. Z każdą przewracaną stroną tempo akcji stawało się coraz mocniejsze, napięcie rosło, tym samym zachęcając mnie do dalszej lektury. Muszę jednak przyznać, że pewne zwroty akcji wydawały mi się po prostu absurdalne i pozbawione jakiejkolwiek logiki, przez co zwyczajnie psuły przyjemność z czytania.

Kolejna rzeczą, która bardzo mi się w tej książce spodobała jest klimat, który choć nie jest aż tak mroczny, jak się spodziewałam, to jednak potrafi chwycić za serce. Klimat to nie wątpliwie najmocniejszy atut tej książki. Czytając "Ród" łatwo można wyczuć, że to w wyeksponowanie klimatu autor wczuł się najbardziej. I choć faktycznie, oczekiwałam czegoś bardziej mrocznego, to ten poziom, który otrzymałam w pełni mnie zadowolił. Sieć intryg, kłamstw oraz magia grają w tej książce pierwsze skrzypce. Kto choć raz czytał Harry' ego Pottera w dzieciństwie, nie zapomni tej magicznej atmosfery, która dosłownie płynie z każdej kartki. Tak samo jest w przypadku tej książki, jednak tutaj zdecydowana większość osnuta jest tajemnicą.  Szkoda tylko, że tło stanowią kłamstwa, w których naprawdę ciężko jest się połapać, gdyż moim zdaniem bez nich magiczny klimat tej książki wypadł by znacznie lepiej. Niemniej naprawdę trudno jest nie wczuć się w atmosferę magii, której tajemniczość dodaje nieco mroczniejszego blasku. 
"Kłamstwo jest całkiem proste. To prawda jest taka skomplikowana. Jest jak cebula, zawsze znajdziesz kolejną warstwę, jeśli będziesz obierać dalej."
Co jeszcze spodobało mi się w tej książce to pokazanie jak wielką siłę stanowi rodzina i wzajemne wsparcie oraz jak łatwo jest zniszczyć wzajemne zaufanie za pośrednictwem kłamstw. Sposób w jaki autor opisał siłę rodziny, działanie kłamstwa pokazują jak wielką wnikliwością musiał się on kierować. Rodzina, a wiec często fundament wychowania i późniejszego życia w społeczeństwie, w tym przypadku autor bardzo podkreśla jak wielką rolę odgrywa zaufanie. Brakp zaufania, kłamstwa i intrygi mogą być w stanie zniszczyć rodzinę, jeśli ta nie ma silnych podstaw w zaufaniu. Autor również pokazuje ból po zdradzie, nieufność i samotność. Wskazuje wyraźnie, ze w sytuacji, kiedy wszyscy, którym ufałeś zdradzili Cię, możesz ufać tylko samemu sobie. To przykra, ale bolesna prawda, dlatego tak ważne są relacje rodzinne i zaufanie, jakie się z tym wiąże.

Język tej książki  nie zaskakuje specjalnie formą, jednak zdecydowanie warto nadmienić, że widoczna jest pewna doza wnikliwości i wrażliwości autora. Widać to wyraźnie na przykładzie głównej bohaterki, wykluczenia jej ze sfery magicznego życia, przez swoją "nie magiczność" stała się obiektem drwin, wyzyskiwania i ofiarą wszystkich kłamstw. Autor bardzo dogłębnie przedstawił uczucia Mercy, jej ból, smutek i poczucie winy, co wiele mówi o jego wnikliwości. Styl jakim została napisana ta książka jest prosty, jednak cechuje go szczypta ironii i 'wisielczego humoru', co dodatkowo przydaje powieści nieco szarego i ponurego nastroju.

Bohaterowie tej książki to zdecydowanie jej najgorszy aspekt. Ich działania często bywały zupełnie nie przemyślane, a konsekwencje czynów nie wzięte pod uwagę. Mam tutaj na myśli nie tylko młodych, ale również starszych bohaterów, którzy zachowują się zaskakująco naiwnie i beztrosko żyjąc w swoim świecie kłamstw. Nie mogłam się pozbyć uczucia, że bohaterowie tej książki to zwyczajnie puste i papierowe postacie, marionetki, którym brakuje jakichkolwiek ludzkich odruchów i uczuć. Nie potrafiłam polubić absolutnie żadnego z bohaterów tej książki, o zżyciu się z nimi nie wspominając, a co gorsza, dotyczyło to również głównej bohaterki. Chwilami naprawdę nie potrafiłam zrozumieć jej pokrętnej logiki, która tak na dobrą sprawę żadną logiką nie była. Nie mogłam wyjść z podziwu, jak dorosła kobieta może być tak naiwna i choć momentami naprawdę jej współczułam, to jednak w następnej chwili miałam naprawdę wielką ochotę zmusić ją do jakiegokolwiek działania i ogarnięcia się. Właściwie jedyną postacią, do której zapałałam  jakąś sympatią była Jilo, najbardziej tajemnicza postać tej książki. Bardzo spodobało mi się, że tak właściwie nie można określić jej w sposób jednoznaczny i to sprawiało, że ta postać jak najbardziej budziła moją ciekawość.

Bardzo się cieszę, ze wartka akcja pozwoliła mi tak szybko przebrnąć przez tą książkę, gdyż przeczytałam ją w jeden dzień, a dodatkowo w przerwach od innego zajęcia, które wymagało,by poświecić mu całą inną uwagę. Dzięki tej książce znalazłam chwilę by się odprężyć akurat wtedy, kiedy bardzo tego potrzebowałam, dlatego też nie jestem w  stanie żałować poświęconego na lekturę czasu. Na ten moment nie planuję sięgać po kolejne części, co szczerze mówiąc bardzo mnie cieszy, gdyż naprawdę nie mam ochoty na ponowne spotkanie z tak irytującymi bohaterami
Jak można się domyślać po ilości wad, książki J.D.Horn zdecydowanie nie polecam, a już na pewno nie, gdy ktoś ma nadzieję na powieść "wysokich lotów". Jeśli jednak pragniecie chwili relaksu, szybkiej książki, która zajmie jeden dzień, to "Ród" w tym wypadku sprawdzi się idealnie.  Niemniej dla mnie jest to raczej kolejna książka z tych, do których raczej nie wrócę- całe szczęście, i której zdecydowanie nie polecam.

Moja ocena:3/10.
Czytaj dalej »
on 24 sierpnia 0
Podziel się!
Etykiety
fantasy, thiller
Nowsze posty
Starsze posty

21 sierpnia

"Mara Dyer. Tajemnica"- Michelle Hodkin


Na historię o Marze Dyer, niezobowiązującej młodzieżówce z dreszczykiem miałam ochotę już od dłuższego czasu. Stwierdziłam, że póki wakacje trwają w najlepsze, warto byłoby zapoznać się z tą książką, zwłaszcza, że po licznych recenzjach nieszczędzących pochwał ku tej trylogii, wywnioskowałam, że byłaby to historia idealna dla mnie. Muszę jednak przyznać, że po przeczytaniu tej książki mam wobec niej mieszane uczucia i niestety, nie jestem nią usatysfakcjonowana tak bardzo, jak miałam nadzieję być. Moje wyobrażenie o tej książce było zgoła inne od, tego co otrzymałam, co niewątpliwie jest jednym ze źródeł mojego drobnego rozczarowania tą pozycją.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Mara Dyer to pozornie zwyczajna nastolatka, która zmaga się z bolesną stratą. W nietypowych okolicznościach podczas wizyty w "nawiedzonym" zamkniętym szpitalu psychiatrycznym miał miejsce wypadek, w którym zginęła najlepsza przyjaciółka Mary, jej chłopak oraz jego siostra. Mara jako jedyna wychodzi cało z wypadku i stara się na nowo ułożyć sobie życie zmagając się z poczuciem winy z powodu śmierci przyjaciół. Wraz z rodziną przenosi się na Florydę i wraz z bratem rozpoczyna naukę w prywatnym liceum. Nowe miejsce i nowi znajomi mają za zadanie pomóc dziewczynie stanąć pewnie na nogi, jednak wokół Mary zaczynają dziać się coraz bardziej niepokojące rzeczy, a kiedy w życie Mary wkracza Noah, sytuacja staje się jeszcze bardziej zagmatwana i tajemnicza.
Przyznam szczerze, że jeśli miałabym wybierać, czego w tej powieści jest więcej-wad czy zalet, powiedziałabym, że zalety zdecydowanie przeważają, jednak znalazło się kilka wad, które dla mnie były po prostu zbyt rażące, by moja satysfakcja tą powieścią osiągnęła tak wysoki wynik, na jaki liczyłam. Z doświadczenia wiem, że po thrillerach młodzieżowych nie powinnam się za wiele spodziewać, bo choć zdarzają się takie perły, jak na przykład "Outliersi", których kocham całym moim  sercem, to jednak zdecydowana większość z nich zwyczajnie próbuje grać na emocjach czytelnika, a naiwność i infantylne zachowania bohaterów nie sprzyjają potęgowaniu klimatu grozy czy niepewności. I w przypadku "Tajemnicy" sprawa przedstawiała się bardzo podobnie, gdyż to co otrzymałam, było zaledwie częścią tego, co spodziewałam się w tej książce znaleźć i na co tak bardzo liczyłam.

Znakomity początek książki pozwolił mi uwierzyć, że historia o Marze Dyer, będzie jedną z tych, na które warto było czekać aż do wakacji. Niestety, nic bardziej mylnego, bowiem już po kilku następnych stronach, obecna na początku atmosfera grozy się dosłownie rozwiała, przez co obawiałam się, że będę zmuszona wystawić tej pozycji o wiele niższą ocenę niż bym chciała. Na moje cudowne szczęście wraz z pojawieniem się Noaha, fabuła zaczęła się lekko rozkręcać do tego stopnia, że momentów, w których odczuwałam coś na kształt niepokoju miało kilka razy miejsce, co pozwoliło mi przetrwać do końca książki. Jednak mój entuzjazm widoczny na początku tej książki w bardzo niewielkim stopniu dorównywał temu, co działo się później, a już przy jej zakończeniu  był niemal równy zeru. Nie jest to jednak wina fabuły czy tez jej rozwoju, ale wyłącznie głównej bohaterki, której zachowanie było strasznie frustrujące i zaskakująco naiwne. Bo szczerz mówiąc, sam pomysł autorki na dalszy rozwój fabuły w jakimś stopniu przypadł mi do gustu, jednak to, co reprezentowała sobą Mara zupełnie nie było na miarę tej książki, thilleru, który miał jednak spory potencjał, ale zniszczyła go tępota głównej bohaterki. I właściwie jedyną rzeczą, która sprawiła, że czytałam dalej, była postać Noaha, który mówiąc krótko, w pewien sposób ocalił tą historię i sprawił, że z czytania jej byłam w stanie czerpać przyjemność.

Jak to w większości książek z gatunku Young Adult, tak i tutaj występuje wątek romantyczny, z tą różnicą, że szczęśliwie nie gra on pierwszych skrzypiec. Bardzo spodobało mi się to, że relacja między Noah a Marą rozwijała się powoli i subtelnie,i myślę nawet, że prościej byłoby mówić tutaj o zadurzeniu między głównymi bohaterami. Dzięki powolnemu rozwojowi tego wątku można dostrzec, jak wiele pracy Michelle Hodkin w niego włożyła, jak również bardzo łatwo można się domyślić, że ta historia miłosna szybko przerodzi się w coś większego. Kolejną rzeczą, która bardzo przypadła mi do gustu w tym wątku, jest fakt, że autorka połączyła ze sobą Noah, którego uwielbiam i Marę, której"nie trawię" i z tego względu byłam niezmiernie ciekawa, jak ta sytuacja będzie się rozwijać i pod tym względem dostałam dokładnie to, czego mogłam się spodziewać.
"Koszmary senne i halucynacje wzrokowe stały się moją nową rzeczywistością.."
Akcja to niewątpliwie jeden z atutów tej książki. I mimo iż napięcie, które tak mnie zachwyciło na początku, później do pewnego stopnia opadło, to jednak nadal w książce pojawiło się kilka momentów, w których byłam naprawdę podekscytowana czy Marze uda się jakoś wyplątać z tych wszystkich sytuacji, zawirowań, które co raz częściej pojawiały się w jej życiu. Nie ulega wątpliwości, że w tej książce dużo się dzieje, a jak na młodzieżówkę, to aż tyle się dzieje, że na nudę po prostu nie mogło być miejsca. Jestem pełna podziwu dla autorki, że pomimo tego, że stworzyła tak irytującą postać jak Mara, to jednak w jakiś sposób udało jej się sprawić, że historia opisana w tej książce mocno mnie wciągnęła. Jednak co, jak co, ale warto wspomnieć o zakończeniu książki, które moim zdaniem było po prostu okropne, a wręcz żałosne, gdyż to nie było nic innego, jak wielka i druzgocąca porażka. Gdy dobrnęłam do ostatniej strony miałam naprawdę wielką ochotę popukać się w czoło nad zaskakującą wręcz naiwnością głównej bohaterki i jej chęcią zaprzepaszczenia tego, co wraz z Noah wywalczyli, co w gruncie rzeczy jej się udało.

Zdecydowanie najlepszą rzeczą w tej książce jest klimat- trochę psychodeliczny, trochę oniryczny i zdecydowanie bardzo tajemniczy. Jednak absolutnie nie jest to tak wspaniały klimat grozy i prawdziwego niepokoju, jaki widniał na pierwszych kartach książki i to jest niestety jeden z głównych powodów mojego rozczarowania tą książką. Bo pomimo tego, że klimat jest rzeczą naprawdę w tej książce bardzo doszlifowaną, to jednak atmosfery grozy zdecydowanie tam brakuje, co boli mnie chyba najbardziej. Jeśli zaś chodzi o atuty klimatyczne tej książki, to na największą korzyść tej książki przemawia chyba fakt, że bardzo trudno jest rozróżnić fikcję od rzeczywistości, co potęguje uczucie zagubienia nie tylko głównej bohaterki, ale i samego czytelnika. Mimo, iż czytając tą książkę nie byłam ani przez moment w jakiś sposób przerażona czy wstrząśnięta, to jednak muszę docenić fakt, że autorka bardzo zgrabnie utkała osłonę tajemnicy wokół głównej bohaterki i tego, co się z nią działo. Do gustu bardzo przypadł mi fakt, że atmosfera halucynacji i omamów, w dużej mierze sprawiła, że moje zainteresowanie tą powieścią nieoczekiwanie wzrosło, a ja pragnęłam się dowiedzieć, co jest rzeczywistością, a co ułudą. Nie ulega więc wątpliwości, że klimat tej książki jest jedyny w swoim rodzaju i po prostu niepowtarzalny.
"Balansowałam na krawędzi koszmaru i pamięci, niezdolna rozstrzygnąć, co jest czym."
Język tej książki właściwie nie wyróżnia się niczym szczególnym, no może poza faktem, że autorka świetnie wie, jak manipulować czytelnikiem.I z tego względu przez całą książkę miałam nieodparte wrażenie, że wszyscy jej bohaterowie to marionetki na scenie, i że w tej książce chodzi o coś więcej niż pozornie się wydaje, a za całą sprawą stoi ktoś jeszcze. Ja po prostu nie potrafię uwierzyć, że wszystko to, co wydarzyło się w tej książce to czysty przypadek. Podobne odczucia miałam czytając "Outliersów", więc bardzo możliwe, że to znak, że powinnam się przełamać i chwycić za drugi tom trylogii o Marze, co na pewno kiedyś zrobię. Bardzo podobało mi się to, że autorka pisała w taki sposób, aby pozostawić czytelnika w stanie wielkiej niepewności, a dodatkowo używając nieco młodzieżowych i prostych wyrażeń, jej zamiar odniósł świetny skutek.

Powiedzenie, że w powieści Michelle Hodkin znalazły się postacie, które zwyczajnie przypadły mi do gustu, byłoby najzwyczajniej w świecie kłamstwem, gdyż moje odczucia co do postaci były tak skrajne, jak to tylko możliwe. Jak pisałam wcześniej, za nic nie potrafiłam polubić głównej bohaterki. Nie mogłam znieść jej samolubnego sposobu życia, jej wszelkich naiwnych prób poradzenia sobie ze wszystkim samej i świętego przekonania, że"tak będzie najlepiej". Niemal znienawidziłam jej za to, że od samego początku pozwalała sobą wszystkim manipulować, za to, że nie potrafiła być nieugięta i pozwoliła na to, aby jej 'moc' przejęła kontrolę. Z drugiej jednak strony zachwyciła mnie jej lojalność wobec najbliższych, upór,aby poznać prawdę niekiedy zostawiając za sobą krwawe ofiary.Pokochałam Noah, jego inspirującą pewność siebie, nieco arogancki sposób bycia i to, że kompletnie nie przejmował się fałszywym wizerunkiem, jaki mu przypisywano. Za jego samoakceptację, świadomość jego wad i faktu, że nie jest idealny. Bardzo również polubiłam Daniela, starszego brata Mary, który występował w roli zarówno mediatora, jak i opiekuna. Polubiłam Jami'ego, nieco zwariowanego kolesia, do którego naprawdę ciężko jest nie zapałać sympatią. Natomiast całej reszty postaci, która przewijała się przez tą książkę nie znosiłam do bólu i bardzo się ucieszyłam, że znalazła się ta trójka moich faworytów, wśród których nadal to Noah jest moim ulubieńcem.
"Myślę, że niewiedza jest gorsza- powiedziałam.- Wolałabym pamiętać."
"Mara Dyer. Tajemnica" może nie była książką, która w stu procentach sprostała moim oczekiwaniom, jednak nie zmienia to faktu, że znalazło się sporo plusów, co zresztą w tej recenzji widać. Nie będę jednak ukrywać, że oczekiwałam po tej książce trochę więcej i może w kolejnych częściach moje oczekiwania się spełnią. Michelle Hodkin napisała jakiś czas temu historię z punktu widzenia Noah, co dla mnie jest absolutnie najlepszą wiadomością, jaką mogłam usłyszeć i myślę, że nie będzie trzeba długo czekać aż sięgnę po tą trylogię.
Historia o Marze Dyer będzie idealną pozycją dla tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z thillerami i pragną łagodnego klimatu suspensu. Dla osób gustujących w książkach o młodzieżowym klimacie i dla tych, którzy zwyczajnie mają ochotę oderwać się od własnej rzeczywistości. Jednak fanom horrorów na miarę Kinga, zdecydowanie odradzam, jak również tym, którzy poszukują mocniejszych wrażeń, odpuście, gdyż na tej pozycji zwyczajnie się zawiedźcie. Niemniej, zainteresowanym serdecznie polecam!

Moja ocena:6/10. :)




Czytaj dalej »
on 21 sierpnia 0
Podziel się!
Etykiety
dla nastolatków, thiller, współczesność
Nowsze posty
Starsze posty

19 sierpnia

"Szukając Alaski" - John Green


John Green to autor, z którym po raz pierwszy zetknęłam się podczas lektury "W śnieżną noc" kilka dobrych lat temu. Już wtedy byłam pod wielkim wrażeniem lekkiego pióra Greena oraz faktem, że z pozoru całkiem zwyczajna młodzieżówka niesie ze sobą tyle emocji i pozostawia uczucie ciepła w sercu. Urzekło mnie z jaką łatwością Greenowi udało się w stworzyć świąteczny klimat, jak realnie oddać zimowy krajobraz i przede wszystkim, jak udało mu się tą powieścią mnie zachwycić. Musiało jednak minąć sporo czasu bo, jak wiecie nie przepadam zbytnio za książkami utrzymanymi w tonie młodzieżowym, zanim ponownie odważyłam się sięgnąć po kolejną powieść Greena i była to książka "Will Grayson,Will Grayson", która odrzuciła mnie już po kilku stronach pozostawiając mnie z gorzkim smakiem zawodu. Nie minęło jednak wiele czasu, gdy zachęcona pozytywnymi opiniami sięgnęłam po "Szukając Alaski". Coś mi mówiło, że moje trzecie spotkanie z tym autorem będę mogła zaliczyć do udanych i w tym przypadku, moje przeczucie kompletnie mnie nie zawiodło.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Miles Halter ma jeden cel, odnaleźć Wielkie Być Może, dlatego podejmuje decyzję o wyprowadzce z domu i rozpoczęciu nauki w Culver Creek, ekskluzywnej szkoły z internatem. To tam po raz pierwszy zyskuje prawdziwych przyjaciół oraz poznaje nieco zwariowaną  i przebojową Alaskę Young. Alska to dziewczyna bezkompromisowa, bezczelna i odważna, dla której Miles szybko traci poczucie rzeczywistości. Rozwijająca się między uczniami Culver Creek przyjaźń niebawem zostanie jednak poddana tragicznej próbie.
Przyznam, że kilka pierwszych stron nie zapowiadało się zbyt szczególnie, co  było po części spowodowane moim sceptycznym podejściem do tej książki, ale również tym, że początkowo nic 'specjalnego' się nie działo. Jednak po jakichś 60/70 stronach górę nad moim sceptycyzmem wzięło przyjemne zaskoczenie, co sprawiło, że o odłożeniu książki i rezygnacji z jej przeczytania nie mogło być mowy. Bowiem John Green tak mocno mnie zaskoczył, że mogłam tylko szerzej otworzyć oczy ze zdumienia i dobrnąć do końca książki."Szukając Alaski" to jedna z tych niepozornych książek, które wnoszą w życie czytelnika całą masę refleksji, która zmusza do postawienia sobie pytań i, która wymaga postawienia na nie odpowiedzi. Gdy tylko skończyłam czytać tą książkę na ustach miałam jedno wielkie WOW, gdyż absolutnie nie przypuszczałam, że ta historia aż tak mi się spodoba.

Książka dzieli się na dwie części PRZED i PO, jak można się domyślać, ten podział jest znaczący i przynajmniej dla mnie w pewnym sensie jest metaforą życia. Część PRZED opisuje beztroski czas wypełniony nadzieją i wiarą w szczęśliwą przyszłość. Z kolei PO to czas kiedy nadzieja obraca się w nicość, pozostaje ból i cierpienie, to czas, kiedy trzeba zmierzyć się z okrutną rzeczywistością, która często jest kolejnym etapem dorosłego życia. Jednak co się wydarzyło, tego można się tylko domyślać, lecz nie ulega wątpliwości, że rozwiązanie tej zagadki będzie bolesne i dramatyczne. Autorowi należy się naprawdę duży plus, za świetne poprowadzenie fabuły, bo gdy już odkryje do czego zmierzało wielkie odliczanie, pozostaje szok i niedowierzanie- ale jak to tak? jak to mogło się stać?-  ale również poczucie, że autor podarował czytelnikowi element zaskoczenia oraz niepewność, co przyniesie bohaterom przyszłość.

Nie będę ukrywać, że musiało minąć trochę czasu, zanim ta historia naprawdę mnie wciągnęła. Początkowo miałam wrażenie, że książka będzie raczej kolejną z tych typowych obyczajówek, a jednak- na moje wielkie szczęście- nie, gdyż z każdą kolejną kartką byłam coraz bardziej zauroczona tą historią, jak również burzą emocji, które się przez tą książkę przelewały. Doprowadziło to do tego, że po mizernym początku, jaki ma ta książka, a którego czytanie strasznie mnie nudziło, aż do czasu, w którym historia dotarła do takiego punktu, że pomyślałam 'o, teraz będzie ciekawie', jaki i samego końca tej historii, książka została przeze mnie dosłownie pożarta, pozostawiając mnie przy tym z niedosytem. Bo gdy tylko doszłam do końca tej historii, nie mogłam uwierzyć, że tak szybko się skończyła.
"So I walked back to my room and collapsed on the bottom bunk, thinking that if people were rain, I was drizzle and she was hurricane.” 
Uderzyło mnie to, jak pieczołowicie został dopracowany klimat. Bo choć faktycznie jest to książka młodzieżowa, to nie ulega wątpliwości, że lekkie pióro Greena pozwoliło mu zgrabnie przedstawić realia życia szkolnego. Urzekła mnie wnikliwość autora, jak również jego wielka wrażliwość w postrzeganiu świata. Choć "Looking for Alaska" plansuje w obyczajówce, to jednak przez tą książkę przelewa się cała gama uczuć, jakie towarzyszą bohaterom tej książki, i które w pewnej mierze stają się też uczuciami czytelnika. Jestem pod wielkim wrażeniem tego, jak bardzo ta książka mnie poruszyła, jak bardzo mną wstrząsnęła i mam  przeczucie, że sięgnę po kolejne książki tego autora. Czyżbym zamierzała dać kolejną szansę pozycji "Will Grayson, Will Grayson"- obawiam się, że po tym, co autor ze mną zrobił podczas czytania "Looking for Alaska"- tak.

Język jakim operuje Green jest niezwykle uczuciowy i barwny, cechuje go pewna wnikliwa wrażliwość, z czym rzadko można się spotkać w innych książkach. Jak na dłoni widać, jak wiele samego siebie autor przelał w tę historię, która tak na dobrą sprawę jest jego literackim debiutem. Naprawdę rzadko spotyka się historie, w których jest tyle marzeń, obaw, refleksji  strachu i cierpienia młodych dorosłych. Nastolatków, którzy muszą zmierzyć, się ze świadomością, że marzenia nie zawsze się spełniają, ludzkie życie jest krótkie, a świat nie ma monopolu na bycie idealnym. To również opowieść o życiu z poczuciem winy, od którego tak naprawdę ciężko jest się uwolnić, o refleksji nad przemijaniem, samą esencją życia i bolesną stratą, a także tym, że wyjście z labiryntu nie zawsze jest proste i szybkie, a czasem może potrwać lata. Słowo labirynt to świetna metafora, która w dużej mierze oddaje sens i przesłanie tej książki, bo to labirynt jest metaforą życia i metaforą cierpienia. Nie można jednak zapominać o dozie pewnego Greenowski'ego humoru, który porusza czułe struny serca i pozostawia przyjemne uczucie ciepła. 
“Imagining the future is a kind of nostalgia. You spend your whole life stuck in the labyrinth, thinking about how you'll escape it one day, and how awesome it will be, and imagining that future keeps you going, but you never do it. You just use the future to escape the present.”
Postacie tej książki to szeroka paleta niezwykle barwnych postaci, spośród których każda z nich ma swoje własne 'demony przeszłości', z którymi musi się zmierzyć.  Każdy z bohaterów jest niezwykle barwny i żywy, co jak pisałam wcześniej, jest zasługą wnikliwego stylu Greena. I mimo, iż nie natrafiłam na postać, której bym znienawidziła, to jednak znalazły się postacie, które polubiłam mniej, a inne bardziej. W przypadku głównego bohatera, moje odczucia co do niego mieściły się w grupie tolerancji, ponieważ, jak dla mnie, był on postacią zwyczajnie nieciekawą, jedynie biernym obserwatorem, a nie czynnym uczestnikiem wydarzeń. Moją ulubioną postacią stała się niespodziewanie Alaska. To żywa, twarda i zdecydowana, niezwykle inteligentna i bezczelna dziewczyna, które bez większego skrępowania mówi o seksie, pije alkohol, pali papierosy i czerpie z życia pełnymi garściami. Jednak Alaska skrywa również swoje drugie nieperfekcyjnie oblicze, ma swoje słabości, które sprawiają, że nie jest ona postacią rodem z 'wyidealizowanych bohaterów', co mnie osobiście bardzo cieszy. Polubiłam Alaskę za jej nietuzinkowy charakter, jej brutalną szczerość i szczere pragnienie, aby nikt przez nią nie ucierpiał.

"Szukając Alaski" to powieść niezwykle wartościowa i to nie tylko dla dorastającej młodzieży, lecz także dla osób znacznie starszych. Porusza wiele tematów związanych z dorastaniem, akceptacją samego siebie, to również swoista refleksja na temat cierpienia i śmierci, jaka po raz pierwszy rodzi się w nastoletnich umysłach. Po przeczytaniu tej książki, jej historia pozostanie na długo w sercach czytelników i bardzo ciężko będzie ją stamtąd wyrzucić. To momentami słodko-gorzka proza Greenowska, która pozostawia niedosyt i z tego względu, jak pisałam wcześniej, zapewne skuszę się na to, aby sięgnąć po kolejne powieści Greena. 
Jeśli szukacie historii, która Was poruszy i pozostawi w stanie oniemienia to "Szukając Alaski" będzie naprawdę świetnym wyborem. Powieść idealna dla nastolatków próbujących się odnaleźć w dorosłym świecie, jak również dla tych, którzy choć na chwilę chcą powrócić do licealnych, studenckich czasów. Jeśli pragniecie historii, która Was odpręży, a równocześnie postawi w kręgu filozoficznych dogmatów i zawiłości-polecam serdecznie. Jest to świetna i lekka książka, przy której można się odprężyć, słowem na wakacje idealna! Myślę więc, że większych słów z mojej strony absolutnie nie potrzeba- przeczytajcie, bo naprawdę warto!

Moja ocena: 9/10. :)

Czytaj dalej »
on 19 sierpnia 1
Podziel się!
Etykiety
dla nastolatków, obyczajowe, romans
Nowsze posty
Starsze posty

14 sierpnia

"Legenda. Rebeliant" - Marie Lu


Na "Rebelianta" Marie Lu miałam wielką ochotę już od jakiegoś czasu, dlatego nie mogłam doczekać się chwili, gdy będę mogła po nią sięgnąć. Moje zainteresowanie "Rebeliantem" było po części spowodowane licznymi pochwałami na temat tej serii, jednak w dużej mierze przyczynił się do tego mój osobisty zachwyt nad "Malfetto" tej samej autorki. Bowiem to moje spotkanie z "Malfetto" sprawiło, że nabrałam ogromnej ochoty na przeczytanie wszystkich książek tej autorki. Jednak nic nie mogło przygotować mnie na szok, jakiego doświadczyłam w wyniku rozbieżności między "Rebeliantem" a "Malfetto". Nie pamiętam kiedy ostatnio natrafiłam na książkę, wobec której odczuwałam tak skrajne emocje, jak w przypadku "Rebelianta" i której końcówka tak mnie zaskoczyła.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Piętnastoletnia June jest republikańskim geniuszem, która jako jedyna osiągnęła najwyższy możliwy wynik podczas Próby, testu, do którego przystępuje każde republikańskie dziecko w wieku dziesięciu lat. Perfekcyjny wynik June uczynił ją żywym klejnotem Republiki, dzieckiem, którego imię znane jest w wyższych kręgach, słowem najlepszą z najlepszych. Natomiast Day to młodociany przestępca z ubogiego sektoru Lake, którego poszukują wszelkie jednostki w państwie, oferując za jego znalezienie wysoką sumę pieniędzy. Gdy starszy brat June Metias umiera, winą za jego śmierć zostaje obarczony Day, zaś June owładnięta chęcią zemsty, przysięga złapać kryminalistę. Ich spotkanie to czysty przypadek, zderzenia dwóch światów. Jednak co się stanie, gdy Day i June odkryją sekret, którego obsesyjnie strzeże Republika i zdecydują się połączyć siły? 
- opis własny


Zanim sięgnęłam po "Rebelianta" byłam świecie przekonana, że ta historia mnie wciągnie i poruszy, do takiego stopnia jak to miało miejsce podczas czytania "Malfetto". Jednak prawdę powiedziawszy moje odczucia w stosunku do tej książki, ulegały tak skrajnym zmianom, że byłam doprawdy tym zdumiona. Moje wahania nastrojów podczas czytania tej książki można by porównać do wykresu, gdzie prosta linia stopniowo wznosi się ku górze. Musiała minąć ponad połowa książki, żeby ta historia mnie wciągnęła, choć poczytuję to sobie za plus, bo gdybym nie doczytała do takiego miejsca, w którym historia zaczyna mnie ciekawić, to ominęła by mnie naprawdę ciekawa lektura. 

Fabuła książki toczy się dwutorowo i choć zazwyczaj taki stan rzeczy mi nie przeszkadza, to jednak w przypadku "Rebelianta" było zupełnie odwrotnie - na całe szczęście trwało to tylko do pewnego momentu. Narracja stopniowo przeskakuje z bohatera na bohatera, dzięki czemu można zaobserwować świat i toczące się wydarzenia z punktu widzenia Daya oraz June. Obydwie postacie wywodzą się z dwóch zupełnie różnych światów, dlatego ich relacje są diametralnie różne. Z punktu widzenia Daya poznajemy ubogi świat, w którym brak lekarstw i sprytu to sprawa życia i śmierci. Z kolei za pośrednictwem June poznajemy świat bogaczy, wojskowych oraz samego republikańskiego systemu. Chyba tym, co najbardziej mi przeszkadzało, były skrajne opinie tych bohaterów oraz ich poczynania. Bo o tyle, o ile pokochałam Daya całym swoim sercem, to June działała mi na nerwy do tego stopnia, że pewne jej kwestie po prostu pomijałam. Bardzo cieszy mnie fakt, że od połowy książki fabuła zaczęła biec w oczekiwanym przeze mnie kierunku, bo gdyby nie to, to pewnie nie przeczytałabym tej książki do końca. 

"Obiecuję ci - twoje życie odtąd należy do mnie."

Gdy czytałam "Rebelianta" od samego początku nie mogłam wyzbyć się wrażenia, że czytałam kiedyś książkę bardzo podobną. I faktycznie, przed maturą przeczytałam "Rok 1984" i stwierdzenie, że ta lektura zdecydowanie nie przypadła mi do gustu, byłoby tylko częścią prawdy - ona mi się kompletnie nie spodobała, a nastrój tej książki był tak pesymistyczny, że miałam ochotę natychmiast odłożyć ją na półkę i zapomnieć, że kiedykolwiek miałam z nią do czynienia. Cóż, w przypadku "Rebelianta" i "Roku 1984" istnieje wiele małych podobieństw, jak chociażby nieustanna ingwilacja społeczeństwa, ślepe posłuszeństwo rządowi czy kult jednostki-wodza, co jak dla mnie było czymś po prostu okropnym, czymś czego nie mogłam totalnie ścierpieć. Przyznam szczerze, że wszelkie podobieństwa do tej lektury w dużej mierze doprowadzały mnie wprost do szału i psuły mi przyjemność z czytania. Na moje ogromne szczęście, oprócz podobieństw znalazły się też różnice, co sprawiło, że książkę przeczytałam i byłam bardzo z niej zadowolona. Przyznam, że bardzo zaskoczyło mnie to, jak skrajne były moje odczucia w stosunku do tej książki, co szczerze mówiąc zdarza się ogromnie rzadko. Jednak to tylko dowodzi, że autorka potrafi dostarczyć czytelnikowi ekstremalnych wrażeń. 

Klimat tej książki jest aż do jej połowy tak ponury, że chwilami sama sobie się dziwiłam dlaczego nie potrafiłam tak po prostu odłożyć tej książki. Świat wykreowany przez Marie Lu jest tyleż okrutny i przerażający, co cudowny zarazem. Co wprawniejszy czytelnik szybko dostrzeże, że Republika ma swój brudny sekret, dlatego samo odkrycie go nie jest niczym szczególnym. Łatwo można się domyślić, że władza jak i prawa i zasady rządzące Republiką to tak naprawdę fałszerstwa mające służyć jako zwykła przykrywka, stworzona po to, aby kontrolować społeczeństwo niemal w każdej sferze życia jej mieszkańców- to tylko kolejne podobieństwa do "Roku 1984". Samych informacji na temat świata zewnętrznego jest zaskakująco nie wiele, co jakiś czas pojawiają się wzmianki o wybuchach epidemii czy wojnie z Koloniami, o których też nie zbyt wiele wiadomo. Mało tego, sposób postępowania zarówno z dziećmi, którzy nie przeszli Próby, jak i metody stosowane podczas przesłuchań wrogów Republiki czyli tortury, jest sam w sobie po prostu okrutny i widać w tym ogromne podobieństwo do powieści Orwella. Być może w kolejnej części Marie Lu udzieli większych niż tylko powierzchownych informacji na temat samych wojen z Koloniami. Przyznam, że choć kocham książki w klimacie dystopijnym i sięgam po nie bez zawahania, to jednak klimat, który autorka wykreowała w tej książce zupełnie nie przypadł mi do gustu. 

"Dla mnie wygląda jak anioł, nawet jeśli jest aniołem upadłym."

Wartka akcja, która w "Rebeliancie" jest w niemal litrowych ilościach była tym, co nieco wynagradzało mi opisane powyżej "męki". Bo co jak co, ale akcja w tej książce jest i utrzymuje się na wysokim poziomie. A opisywane w tej książce wydarzenia oraz poziom napięcia sprawiają, że oderwanie się od "Rebelianta" graniczy z cudem.  Nawet jeśli poczynania, jak i sama postać June mnie irytowały, to samo czytanie rozdziałów z punktu widzenia Daya, było dla mnie po prostu czymś cudownym. To właśnie postać Daya sprawiła, że nie potrafiłam oderwać się od tej książki i zdecydowałam się czytać dalej. Przyznam, że gdy dotarłam do ostatniej strony, byłam mocno zaskoczona faktem, że tak szybko ją przeczytałam. Nie mogłam wyjść z ogromnego podziwu dla autorki, że zdołała upakować tyle wydarzeń - przecież tam się tyle działo!- we względnie cienkiej książce (ok. 300 stron), chociaż po zapoznaniu się z "Malfetto" mnogość wydarzeń, nie powinna być dla mnie  żadnym zaskoczeniem.

"Każdy dzień oznacza nowe dwadzieścia cztery godziny.Z każdym kolejnym dniem wszystko na nowo staje się możliwe. Obojętnie, czy żyjesz, czy giniesz, możesz mieć tylko jeden dzień naraz."

Język  jakim napisany został "Rebeliant" w niczym nie ustępuje stylowi jaki można znaleźć w "Malfetto". Lekki i prosty styl może nie oddają w pełni chwilami powagi danej sytuacji, jednak z całą pewnością pozwala by stwierdzenie, że przez tą książkę się "płynie" znalazło swoje miejsce. Chwilami byłam naprawdę mocno zaskoczona tym, że w stosunkowo krótkim czasie dotarłam do połowy książki- zresztą na moje wielkie szczęście obyło się bez "wleczenia się " przez lekturę. A gdy dotarłam już do"wielkiej połowy" okazało się, że "Rebeliant" został przeze mnie dosłownie pożarty i to szybciej niż bym sobie tego życzyła.

Bohaterowie "Rebelianta", czyli Day i June to postacie, do których mój stosunek był zupełnie różny - a nawet skrajny. Nie zmienia to jednak faktu że są to postacie obdarzone twardymi charakterami, którzy nie boją się przejść od słów do czynów. Postać Daya pokochałam całym swoim sercem, pokochałam jego szczery i bezpośredni styl bycia, jak również jego ogromną - to trzeba przyznać - zaradność, gdyż w każdej sytuacji, Day starał się znaleźć jakieś rozwiązanie. Polubiłam go ogromnie za jego dumny i nieugięty charakter, a już zwłaszcza w chwilach, gdy jego życie było zagrożone. Inaczej sprawa miała się z June, która jako postać indywidualna  była moim zdaniem strasznie wyrachowana, pusta i naiwna, a jej ślepa wiara w Republikę nie raz i nie dwa skończyła się dla niej w tragiczny sposób. Gdy ostatecznie June przejrzała na oczy i przestała "jęczeć" i rozkminiać przeszłość i uruchomiła swoje szare komórki, miałam naprawdę szczerą ochotę przybyć jej piątkę- juhu June w końcu zaakceptowała rzeczywistość. Na mojej akceptacji i tolerancji dla tej postaci się jednak skończyło, gdyż nie potrafiłam w żaden sposób się do niej przywiązać. Kto wie, może w kolejnej części June wykaże się czymś specjalnym, czym zaskarbi sobie moje względy?


Nie będę ukrywać, że "Rebeliant" dostarczył mi masę ekscytujących wrażeń, jak również i niesamowitych postaci. Ta powieść porusza emocjonalnie, a przy tym gwarantuje kilka godzin fantastycznej rozrywki - oczywiście, jeśli "przeboleje się" pierwszą połowę i z tego względu autorce należy się wielki ukłon! Jednak "Rebeliant" zdecydowanie jest wart tego, aby dać mu szansę. Ostatecznie, jak zresztą widać, oceniam "Rebelianta" pozytywnie mimo kilku drobnych aspektów, które nie przypadły mi do gustu. Nie wiem czy sięgnę po kolejną cześć serii "Legenda", jednak zachwyt, który odczuwam po zakończeniu pierwszego tomu raczej skłania mnie do kontynuacji, których recenzji oczywiście na blogu można się spodziewać. Ostateczne pytanie - czy polecam "Rebelianta"? Odpowiedź brzmi - tak, jeśli jesteście gotowi przebrnąć przez pierwszą połowę, jak również na skrajne emocje, których w tej książce jest całkiem sporo. Niewątpliwie jednak fanom Orwella, "Rebeliant" zdecydowanie przypadnie do gustu. Powieść idealna na jeden niezobowiązujący wieczór. 

Moja ocena: 6/ 10 :) 

Czytaj dalej »
on 14 sierpnia 1
Podziel się!
Etykiety
obyczajowe, postapo
Nowsze posty
Starsze posty

12 sierpnia

"Drugie życie Izabel" - J. A. Redmerski


Thillery są gatunkiem, w którym zaczęłam zaczytywać się stosunkowo niedawno, a moją pierwszą powieścią z tego gatunku była powieść J. A. Redmerskiej, "Zabić Sarai", która sprawiła, że pokochałam ten gatunek, atmosferę grozy i niepokoju. Nie potrzeba było wiele czasu, abym zatęskniła za wykreowanym przez nią światem i jego bohaterami i sięgnęła po drugi tom tej serii. Jeśli czytaliście moją recenzję  "Zabić Sarai", to doskonałe wiecie, jak bardzo byłam tą książką zachwycona. Tym bardziej miałam spore oczekiwania w stosunku do kolejnej części. Na całe szczęście jednak moje nadzieje się sprawdziły, bowiem "Drugie życie Izabel" dostarczyło mi porządnej rozrywki, na którą tak bardzo liczyłam, a co więcej otrzymałam zakończenie, które niemal w stu procentach było epickim zwieńczeniem całości. 

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE :
Sarai nie potrafi zapomnieć o Victorze, którego pomocy zawdzięcza wolność spod władzy barona i jego krateru narkotykowego.  Od jej ucieczki minął już niemal rok, a życie Sarai stało się względnie normalne. Względnie, gdyż Sarai zdaje sobie sprawę, że po tym co przeszła, nie jest w stanie wieźć normalnego życia. Pragnie być osobą, którą Victor będzie mógł przy sobie zatrzymać, a żeby tego dokonać musi stać się zabójczynią. Jej pierwszym celem jest Arthur Hamburg, Sarai opracowuje plan morderstwa. Jednak jej niedoświadczenie wkrótce daje o sobie znać i dziewczyna ledwie uchodzi z życiem. Stawia więc Victorowi ultimatum: albo nauczy ją zabijać, albo sama zabije Hamburga nie zważając na konsekwencje. 
Muszę przyznać, że rzadko kiedy zdarza mi się natrafić na książkę, która w pewien sposób mnie zaskoczy czy też sprawi, że nie będę potrafiła się od niej oderwać. Taką książką jest właśnie "Drugie życie Izabel" i choć byłam naprawdę bardzo mocno zauroczona pierwszą częścią, to zdecydowanie nie przypuszczałam, że kontynuacja wywoła we mnie tak wielką ekscytację, że nie będę potrafiła odłożyć jej na półkę, dopóki nie dotrę do ostatniej strony.

Jestem pod wielkim wrażeniem tego, jak zmyślnie autorka potrafiła mnie w tej książce zaskoczyć. Duży udział w tym miała mnogość wydarzeń fabularnych oraz napięcie im towarzyszące. Nie potrafię powiedzieć, jak często w trakcie tej lektury towarzyszyły mi przyjemne ciarki czy dreszczyk niepokoju spowodowane poczynaniami Sarai. Co jednak mi się w tej książce bardzo podobało, to fakt, że mogłam być świadkiem wzlotów i upadków Sarai, a tym samym ewolucji głównej bohaterki, co w dużej mierze jest główną osią fabuły. Bo podobnie jak w tomie pierwszym mamy do czynienia z dwutorową narracją, jednak tutaj zdecydowanie prym wiedzie Sarai zwana również Izabel, jej czyny, ich konsekwencje oraz wybory jakich musiała dokonać.

Z moich planów dawkowania sobie tej lektury na góra trzy dni, oczywiście nic nie wyszło. Bo gdy tylko przeczytałam kilka stron, wiedziałam, że historia w niej przedstawiona zapowiada się nader obiecująco, a ja nie będę w stanie odłożyć jej na półkę zbyt prędko. Książkę zaczęłam czytać późnym wieczorem z ekscytacją wymalowaną na twarzy i odłożyłam dopiero, gdy zaczęła doskwierać mi senność. Rano zabrałam się za nią z nowym zapałem i skończyłam przed południem. Nie mogłam wyjść z podziwu jak bardzo wciągnęła mnie ta historia, bo co jak co, ale akcji w tej powieści zdecydowanie nie brakuje. Dodatkowo nie moglam się powstrzymać przed trzymaniem kciuków za bohaterów, a konkretniej za Sarai, która co chwila wpadła w nowe tarapaty. Mnogość wydarzeń i napięcie, które rosło z każdą kolejną stroną, sprawiały, że o odlożeniu książki zdecydowanie nie mogło być mowy. Wielki ukłon w stronę autorki za dostarczenie wielkiej ilości emocjonujących wrażeń, które sprawiły, że po zakończeniu lektury nadal odczuwałam ekscytację towarzyszącą mi podczas czytania.
"Jesteśmy dla siebie stworzeni. Jesteśmy niczym dwa kawałki układanki, które na pierwszy rzut oka wcale do siebie nie pasują, ale kiedy spojrzy się na nie pod innym kątem, pasują idealnie."
Jeśli czytaliście "Zabić Sarai" to zapewne jesteście świadomi tego, że w tej książce trudno liczyć na jakikolwiek promienie słońca. Świat ten jest niezwykle mroczny i brutalny. Tutaj broń stanowi prawo, któremu nie łatwo się oprzeć a zabójstwo to jedyny sposób, aby przetrwać. Dodatkowo są to zabójstwa nie byle kogo, nie ma "niewinnych" ofiar, a zabijania jest każda ważna publicznie osobistość która ma na koncie różne przekręty, w tym gwałty, porwania, narkotyki i handel ludźmi. To świat jednocześnie przerażający, jak i intrygujący.

Po "Zabić Sarai" język pełen wulgaryzmów nie powinien był mnie zaskoczyć, a jednak dwa miesiące przerwy zdecydowanie wystarczyły, by mnie od nich odzwyczaić. Bo choć Redmerski kwiecistym językiem zdecydowanie nie grzeszy, to nie zmienia jednak faktu, że książkę czyta się naprawdę niesamowicie szybko, czego główną zasługą jest wartka i płynąca akcja. Dowodzi to tylko faktu, że aby przedstawić jak najdokładniej świat płatnych morderców jak i karcerów narkotykowych nie potrzeba pięknych słów, a wystarczy ostry i cięty język. Autorka nie szczędzi jednak drastycznych scen, co tylko dodaje powieści realistyczności i wzmaga uczucie wstrząsu, bez czego w tej książce nie można się zresztą obejść.

Bohaterowie tej książki to obok akcji, najbardziej dynamiczny aspekt tej książki. Bardzo cieszy mnie to, że mogłam być świadkiem ewolucji głównych bohaterów, zarówno Sarai jak i Victoria, gdyż możliwość obserwacji, jak bohaterowie książki ewoluują jest czymś, co po prostu uwielbiam. Przyznam, że nie mogę się nadziwić, jak bardzo skomplikowane charaktery J. A. Redmerski jest w stanie stworzyć. Czytanie o przygodach Sarai, to istna huśtawka emocji, których dostarcza główna bohaterka. Daleko jej do prawdziwie dobrej postaci, która "wychodzi na prostą" i zwraca ze złej drogi. Przeciwnie, Sarai to świetna manipulatorka, która jest w stanie wykorzystać wszystkie swoje atuty, aby stać się zabójczynią z krwi i kości. Jednocześnie złożoność tej postaci uderza i szokuje, bowiem nawet jeśli Sarai pragnie zabijać, w dalszym ciągu ze wszystkich sił stara chronić się tych, na których jej zależy. To postać, która potrafi poruszyć czułością, delikatnością i wrażliwością, a z drugiej strony potrafi wspaniale udawać. Z całego serca pokochałam te obydwie strony Sarai. To w końcu ona jedyna potrafiła obudzić w Victorze, płatnym i bezwzględnym mordercy, głęboko skrywane ludzkie uczucia.

Przyznam, że zakończenie "Drugiego życia Izabel" jest moim zdaniem po prostu idealnie i dokładnie takie, jakiego bym się spodziewała i w sumie jak dla mnie, to na tym tomie historia mogłaby się skończyć - mnie takie zakończenie w pełni satysfakcjonuje. Dlatego też dziwi mnie fakt, że autorka tworzy kontynuację, według mnie zupełnie niepotrzebną. Bardzo nie chciałabym, aby wydarzenia opisane w kolejnych tomach zniszczyły moje odczucia względem tej serii, która w tym momencie jest po prostu idealna.
"Drugie życie Izabel" dostarczyło mi tyle emocji i wstrząsających wrażeń, że aż brak mi słów, żeby opisać, jak bardzo ta historia mi się podobała. Dlatego myślę więc, że większych słów zachęty z mojej strony zdecydowanie nie potrzeba. "Drugie życie Izabel" z pewnością jest pozycją, która świetnie się sprawdzi na letnie i burzowe wieczory.Dla fanów thillerów jest to jednak pozycja obowiązkowa! Tylko uprzedzam, zarezerwujcie sobie na tą książkę wolny wieczór, bo zapewniam nie będziecie mogli się oderwać!

Moja ocena: 8/10.:)
Czytaj dalej »
on 12 sierpnia 0
Podziel się!
Etykiety
romans, thiller, współczesność
Nowsze posty
Starsze posty

09 sierpnia

"Kafka nad morzem"- Haruki Murakami


Książki Murakamiego są mi znane nie od dziś.  Na przełomie ostatnich paru lat przeczytałam kilka z nich i moje zdanie względem każdej z nich zasadniczo się nie różniło. Mało tego, moje opinie o większości z nich były raczej nie przychylne, oprócz "Na południe od granicy, na zachód od słońca" mojej pierwszej i jak do tej pory ulubionej książki, jaką jego autorstwa przeczytałam. "Kafka nad morzem" to moja czwarta powieść Murakamiego, jaką przeczytałam i muszę przyznać, że po jego poprzednich książkach, które krótko mówiąc nie do końca trafiły w mój gust, ta była bardzo miłym zaskoczeniem. 

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Piętnastoletni Kafka, syn wybitnie uzdolnionego rzeźbiarza, ucieka z domu w celu uniknięcia klątwy, jaką rzucił na niego ojciec. Jego celem jest odległa wyspa Shikoku. Śladem Kafki podążają sześćdziesięcioletni staruszek imieniem Nakata, którego szczególną zdolnością jest umiejętność porozumiewania się z kotami oraz młody kierowca ciężarówek, lubiący nosić hawajskie koszule. Gdy ojciec Kafki ginie w tajemniczych okolicznościach, wszyscy trzej spotykają się w malowniczej bibliotece, w której czas się zatrzymał, a gdzie nocami pojawia się piękna jak duch nastolatka w niebieskiej sukience. 
-opis własny 


Przyznam, że po tych kilku książkach autorstwa Murakami'ego, które przeczytałam, sądziłam, że ten autor niczym mnie już nie zaskoczy. Najwyraźniej się myliłam, bo "Kafka nad morzem" okazał się być bardzo miłą niespodzianką. Nigdy bym nie przypuszczała, że historia zawarta w tej książce tak bardzo mnie wciągnie i pozwoli mi się odprężyć. Na przykładzie tej książki, Murakami udowodnił mi, że potrafi konstruować historie, których fabuła jest konkretna, a książka posiada ciekawych bohaterów. Pozwoliło mi to wierzyć, że nawet jeżeli zawiodłam się na poprzednich jego książkach, to warto dać autorowi kolejną szansę, bo można zostać mile zaskoczonym.

Fabuła "Kafki" toczy się dwutorowo z punktu widzenia dwójki bohaterów, samego Kafki i Pana Nakaty, który potrafi rozmawiać z kotami.  Taki zabieg pozwala patrzeć na toczące się wydarzenia z dwóch różnych punktów widzenia, a przy tym nie pozwala za bardzo znudzić się jednym bohaterem, co uważam za jeden z plusów tej książki. Bardzo podobało mi się, że obydwie te relacje były prowadzone niezależnie od siebie - Kafka i Pan Nakata się nie znają- nie było więc mowy o subiektywnej opinii jednego bohatera względem drugiego.  Bohaterowie nie mają pojęcia, że coś ich ze sobą łączy, dlatego obserwowanie osobno poczynań każdego z nich, które miały w gruncie rzeczy ten sam cel, było bardzo interesującym doświadczeniem. Chyba absolutnie najlepszą rzeczą w tej książce, było doprowadzenie fabuły do momentu kulminacyjnego, gdzie wszelkie tajemnice zostają rozwiane, czego w poprzednich książkach nie było, a szkoda bo wówczas można by wysunąć z nich jakiś kontekst. 


"Słuchaj, Kafko Tamuro, są w życiu momenty, do których nie można wrócić, i są takie, choć jest ich bardzo niewiele, poza które nie można wyjść. Kiedy przychodzi taki moment, możemy tylko w milczeniu przyjąć, co nas spotyka, czy jest to dobre, czy złe. Takie jest życie."

O czym jednak tak naprawdę jest ta książka? Zarówno Kafka  jak i Nakata mają swoje cele, do których dążą. Piętnastolatek chce uwolnić się od klątwy  rzuconą na niego przez ojca, ale w rzeczywistości pragnie po prostu być sobą i zaakceptować siebie takim jakim jest. Z kolei Nakata pragnie wielu rzeczy, ale spośród nich najważniejsze jest to, że chce znów być tym mądrym  i rozumnym Nakatą, jakim był przed wypadkiem w dzieciństwie. Lekcją  jaka płynie między wierszami tej książki jest po prostu to, żeby akceptować siebie takim, jakim się jest,  nie rozpamiętywać przeszłości i żyć w taki sposób, aby być szczęśliwym. Książka uczy również tego, że nie można zmienić przeszłości, nieważne jak mocno by się tego pragnęło. Należy więc zaakceptować siebie i otaczającą rzeczywistość i żyć tak, aby być z siebie dumnym. 

Co jeszcze mi się podobało w tej książce, to fakt, że autor wykorzystał rzeczywisty świat, rzeczywiste miejsca, dodając tam elementy fantastyczne. Wytworzył tym samym ów magiczny, surrealistyczny klimat, z którym wcześniej nie w jego książkach nie spotkałam. Poprzez stworzenie tajemniczego przejścia pomiędzy światem żywych, a zaświatami, autor bardzo wyraźnie podkreślił upływ czasu i nadal tym samym książce bardzo nostalgiczny, wręcz melancholijny charakter. Dodatkowo miejsca będące tłem dla wydarzeń "Kafki" to miedzy innymi; letni domek w Kochi, obszerna biblioteka czy złocista plaża, które pozwalają mocno odczuć ów wakacyjny klimat i pozwalają się odprężyć podczas lektury.


"Obok świata, w którym żyjemy, jest inny świat. Do pewnego miejsca możesz do niego wejść. I możesz z niego bezpiecznie wrócić. Jeśli będziesz uważny. Ale jak miniesz pewien punkt, już stamtąd nie wyjdziesz. Nie znajdziesz drogi powrotnej. To labirynt."

Kolejnym aspektem, który warto wziąć pod uwagę jest to, że nie potrzeba wiele czasu, aby książka wciągnęła czytelnika. Wydarzenia może nie toczą się lawinowo, ale jest ich tyle, że na nudę z pewnością nie można narzekać. A trudności, które bohaterowie napotykają w drodze do celu, i z którymi muszą sobie jakoś poradzić, tylko napędzają, aby raz za razem przewracać kolejną stronę. Przyznam, że czytając tą książkę ani chwili się nie nudziłam, przeciwnie bardzo ciekawiło mnie jakie to trudności czekają jej bohaterów.

Język  jakim napisany jest "Kafka" jest zupełnie inny, niż ten z jakim spotkałam się we wcześniejszych jego powieściach.  Chwilami zastanawiałam się czy to ten sam pisarz  czy może ktoś inny. Bowiem książkę czytało mi się wyjątkowo płynnie i lekko, czego w poprzednich książkach nie doświadczyłam. Jak widać autor doszlifował swój warsztat pisarski do niemalże perfekcji, a przynajmniej na tyle, by zachwycić mnie tą powieścią. Byłam naprawdę zdziwiona tym, jak szybko ją przeczytałam  jak i tym, że nie znudziłam się nią tak szybko, jak w trakcie lektury wcześniejszych książek Murakamiego. 

Bohaterowie to najbardziej oryginalny aspekt tej książki. I choć wiedziałam, że autor mistrzem portretów psychologicznych postaci raczej nie jest, to w tym wypadku byłam bardzo, ale to bardzo pozytywnie zaskoczona. Główni bohaterowie tej książki, są zupełnie inni od tych, w poprzednich książkach. Zdecydowanie nie są to postacie bezpłciowe ani pozbawione głębi  charakteru. Przeciwnie  w ich kreacji wdać głębię, a także swego rodzaju oryginalność, co bardzo przypadło mi do gustu. Choć bardzo polubiłam zarówno Kafkę, młodego myśliciela jak i Nakatę nieco zwariowanego staruszka, to jednak na samym lubieniu ich się skończyło. Nie potrafiłam w żaden sposób się z nimi zżyć  ani też w jakiś sposób do nich przywiązać. 


"To czego pragnę, siła, której pragnę, to nie siła pozwalająca wygrać czy przegrać. Nie chcę muru, który odeprze siłę z zewnątrz. Pragnę siły, która przyjmie zewnętrzną siłę i przeciwstawi się jej. Siły, która cicho przeciwstawi się takim rzeczom jak niesprawiedliwość, pech, smutek, nieporozumienia, brak zrozumienia."


Podsumowując "Kafka nad morzem" nie jest może powieścią wybitną, jednak świetnie się sprawdzi jako lekka przygodówka idealna na wakacje. Nie jestem w stanie wyrazić, jak bardzo jestem zauroczona tą powieścią, gdyż Murakami zaskoczył mnie bardzo pozytywnie! Autorowi naprawdę należą się wielkie brawa, za zaskoczenie mnie i pozostawienie z uśmiechem, a wręcz brakiem słów po jej zakończeniu. Co więcej, po lekturze "Kafki nad morzem" jestem przekonana, że niebawem sięgnę po kolejną powieść z dorobku tego pisarza.

Jeśli szukacie książki lekkiej i przyjemnej w odbiorze, to "Kafka nad morzem" będzie doskonałym wyborem na długie letnie wieczory, którego lektura pozostanie Wam w pamieć na długo. Polecam "Kafkę" nie tylko ze względu na płynny i lekki styl autora czy też oryginalność, ale przede wszystkim na wakacyjny klimat, który dzięki tej książce można poczuć pełną piersią!

Moja ocena:8/10. :)

"Spomiędzy kartek niektórych książek unosi się zapach dawnych czasów. Specyficzna woń głębokiej wiedzy i silnych uczuć pogrążonych dotąd w spokojnym, długim śnie między okładkami."



Czytaj dalej »
on 09 sierpnia 2
Podziel się!
Etykiety
fantasy, Murakami, obyczajowe
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

O AUTORCE

O AUTORCE
26 - letnia Magister Polonistyki-Literaturoznawstwa. Z zamiłowania książkoholiczka, literaturoznawczyni i blogerka, rysowniczka, a także miłośniczka języków obcych i azjatyckich dram. Kto wie, może i w przyszłości także pisarka? Możliwości jest mnóstwo! :) Aktualnie spełnia się dziennikarsko pracując w redakcji WUJ-a oraz redaktorsko współpracując z Wydawnictwami ZNAK oraz Moc Media. Przyszła bibliotekoznawczyni i arteterapeutka, która uczy się języka migowego.

Cytat, określający mnie chyba najlepiej

Cytat, określający mnie chyba najlepiej

TERAZ CZYTAM

TERAZ CZYTAM
Osobliwy dar Vanilii Bourbon

W tym roku chcę przeczytać...

W tym roku chcę przeczytać...
#Wyzwanie LC 2025#

Recenzje/Wpisy planowo

*01.06 - "Opiekunka marzeń", Agnieszka Krawczyk * 01.06 - podsumowanie czytelnicze półrocza 2025 i plany na czerwiec 2025 *02.06 - "Wstawaj Alicja", Dorota Chęć [wieczór] *03.06 - "Żywe serce", Piotr Pawlukiewicz [wieczór] *04.06 - "Studium zatracenia", Ava Reid [wieczór] *05.06 - "Burza", Sunya Mara [wieczór] Następne tytuły wpisów podam niebawem! :)

Znajdź mnie!

  • Lubimy Czytać
  • Strona na facebooku
  • Twitter
  • Instagram

Szukaj na tym blogu

Statystyka

Subskrybuj

Posty
Atom
Posty
Komentarze
Atom
Komentarze

Obserwatorzy

Popularny post

  • Kącik serialowy: Moon Lovers: Scarlet Heart Reyo- magia księżyca
    Tytuł oryginalny:   달의 연인 – 보보경심 려 Tytuł (latynizacja):   Dalui Yeonin – Bobogyungsim Ryeo Tytuł (alternatywny):  Time Slip: Rye...
  • Kącik serialowy: Goblin, Guardian: The Lonely and Great God- potęga przeznaczenia
    Tytuł oryginalny:   도깨비 Tytuł (latynizacja):   Dokkaebi Tytuł (alternatywny):  Goblin: The Lonely and Great God Gatunek:   fantasy, m...
  • "Shinsekai Yori"- Yuusuke Kishi
    tytuł oryginału: 新世界より tłumaczenie: Z Nowego Świata wydawnictwo:  Kōdansha data wydania: 23 stycznia 2008 liczba stron:870 sło...

Archiwum

  • ►  2025 (9)
    • ►  cze 2025 (2)
    • ►  kwi 2025 (1)
    • ►  mar 2025 (4)
    • ►  lut 2025 (2)
  • ►  2024 (11)
    • ►  gru 2024 (1)
    • ►  lis 2024 (1)
    • ►  lip 2024 (1)
    • ►  cze 2024 (1)
    • ►  maj 2024 (2)
    • ►  kwi 2024 (2)
    • ►  mar 2024 (1)
    • ►  sty 2024 (2)
  • ►  2023 (31)
    • ►  gru 2023 (2)
    • ►  lis 2023 (2)
    • ►  paź 2023 (4)
    • ►  wrz 2023 (3)
    • ►  sie 2023 (3)
    • ►  lip 2023 (3)
    • ►  maj 2023 (2)
    • ►  kwi 2023 (1)
    • ►  mar 2023 (5)
    • ►  lut 2023 (5)
    • ►  sty 2023 (1)
  • ►  2022 (46)
    • ►  gru 2022 (5)
    • ►  lis 2022 (4)
    • ►  paź 2022 (4)
    • ►  wrz 2022 (5)
    • ►  sie 2022 (6)
    • ►  lip 2022 (6)
    • ►  cze 2022 (1)
    • ►  maj 2022 (3)
    • ►  kwi 2022 (3)
    • ►  mar 2022 (5)
    • ►  lut 2022 (2)
    • ►  sty 2022 (2)
  • ►  2021 (38)
    • ►  gru 2021 (2)
    • ►  lis 2021 (4)
    • ►  paź 2021 (3)
    • ►  wrz 2021 (3)
    • ►  sie 2021 (4)
    • ►  lip 2021 (4)
    • ►  cze 2021 (1)
    • ►  maj 2021 (2)
    • ►  kwi 2021 (2)
    • ►  mar 2021 (2)
    • ►  lut 2021 (6)
    • ►  sty 2021 (5)
  • ►  2020 (49)
    • ►  gru 2020 (3)
    • ►  lis 2020 (2)
    • ►  paź 2020 (4)
    • ►  wrz 2020 (4)
    • ►  sie 2020 (6)
    • ►  lip 2020 (5)
    • ►  cze 2020 (3)
    • ►  maj 2020 (2)
    • ►  kwi 2020 (5)
    • ►  mar 2020 (5)
    • ►  lut 2020 (6)
    • ►  sty 2020 (4)
  • ▼  2019 (66)
    • ►  gru 2019 (6)
    • ►  lis 2019 (4)
    • ►  paź 2019 (5)
    • ►  wrz 2019 (9)
    • ▼  sie 2019 (9)
      • "Ród. Wiedźmy z Savannah"- J.D. Horn
      • "Mara Dyer. Tajemnica"- Michelle Hodkin
      • "Szukając Alaski" - John Green
      • "Legenda. Rebeliant" - Marie Lu
      • "Drugie życie Izabel" - J. A. Redmerski
      • "Kafka nad morzem"- Haruki Murakami
      • "Malfetto.Mroczne Piętno"- Marie Lu
      • "Cmętarz zwieżąt"- Stephen King
      • Czytelnicze podsumowanie lipca 2019
    • ►  lip 2019 (6)
    • ►  cze 2019 (5)
    • ►  maj 2019 (6)
    • ►  kwi 2019 (2)
    • ►  mar 2019 (3)
    • ►  lut 2019 (5)
    • ►  sty 2019 (6)
  • ►  2018 (59)
    • ►  gru 2018 (5)
    • ►  lis 2018 (5)
    • ►  paź 2018 (7)
    • ►  wrz 2018 (9)
    • ►  sie 2018 (7)
    • ►  lip 2018 (3)
    • ►  cze 2018 (8)
    • ►  maj 2018 (2)
    • ►  kwi 2018 (2)
    • ►  mar 2018 (3)
    • ►  lut 2018 (3)
    • ►  sty 2018 (5)
  • ►  2017 (5)
    • ►  gru 2017 (4)
    • ►  lis 2017 (1)

Polecany post

Podsumowanie okresu styczeń-maj 2025 i plany na czerwiec

Napisz do mnie w sprawie recenzji/artykułu/wywiadu :)

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Etykiety

Japonia (13) King (3) Murakami (6) PLOTKARA (3) Zafon (5) anime (3) arabia (1) autobiografia (5) baśnie (22) dla nastolatków (23) drama (5) fantasy (64) historyczne (32) holocaust (1) klasyk (22) klasyka dla nastolatków (11) klasyka dziecięca (2) komedia- czarny humor (12) kultura słowiańska (5) medyczne (5) mit (3) miłość (38) obyczajowe (115) podsumowanie (74) postapo (23) psychologia (30) psychologiczne (47) romans (53) science-fiction (23) stosik książkowy (29) sztuka (4) tag (2) thiller (26) thriller (14) wojna (9) współczesność (100) zapowiedz (27) zwierzęta (3) świat komiksu (1) święta (5)

Prawa Autorskie

Zabraniam kopiowania MOICH tekstów i zdjęć bez uprzedniego zezwolenia.

Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych za kradzież tekstów, czy zdjęć bez upoważnienia autora przewiduje karę pozbawienia wolności do lat 2-ch i/grzywnę.

Bardzo proszę o uszanowanie mojej pracy.

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Z Dziennika Książkoholiczki. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.