Thillery są gatunkiem, w którym zaczęłam zaczytywać się stosunkowo niedawno, a moją pierwszą powieścią z tego gatunku była powieść J. A. Redmerskiej, "Zabić Sarai", która sprawiła, że pokochałam ten gatunek, atmosferę grozy i niepokoju. Nie potrzeba było wiele czasu, abym zatęskniła za wykreowanym przez nią światem i jego bohaterami i sięgnęła po drugi tom tej serii. Jeśli czytaliście moją recenzję  "Zabić Sarai", to doskonałe wiecie, jak bardzo byłam tą książką zachwycona. Tym bardziej miałam spore oczekiwania w stosunku do kolejnej części. Na całe szczęście jednak moje nadzieje się sprawdziły, bowiem "Drugie życie Izabel" dostarczyło mi porządnej rozrywki, na którą tak bardzo liczyłam, a co więcej otrzymałam zakończenie, które niemal w stu procentach było epickim zwieńczeniem całości. 

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE :
Sarai nie potrafi zapomnieć o Victorze, którego pomocy zawdzięcza wolność spod władzy barona i jego krateru narkotykowego.  Od jej ucieczki minął już niemal rok, a życie Sarai stało się względnie normalne. Względnie, gdyż Sarai zdaje sobie sprawę, że po tym co przeszła, nie jest w stanie wieźć normalnego życia. Pragnie być osobą, którą Victor będzie mógł przy sobie zatrzymać, a żeby tego dokonać musi stać się zabójczynią. Jej pierwszym celem jest Arthur Hamburg, Sarai opracowuje plan morderstwa. Jednak jej niedoświadczenie wkrótce daje o sobie znać i dziewczyna ledwie uchodzi z życiem. Stawia więc Victorowi ultimatum: albo nauczy ją zabijać, albo sama zabije Hamburga nie zważając na konsekwencje. 
Muszę przyznać, że rzadko kiedy zdarza mi się natrafić na książkę, która w pewien sposób mnie zaskoczy czy też sprawi, że nie będę potrafiła się od niej oderwać. Taką książką jest właśnie "Drugie życie Izabel" i choć byłam naprawdę bardzo mocno zauroczona pierwszą częścią, to zdecydowanie nie przypuszczałam, że kontynuacja wywoła we mnie tak wielką ekscytację, że nie będę potrafiła odłożyć jej na półkę, dopóki nie dotrę do ostatniej strony.

Jestem pod wielkim wrażeniem tego, jak zmyślnie autorka potrafiła mnie w tej książce zaskoczyć. Duży udział w tym miała mnogość wydarzeń fabularnych oraz napięcie im towarzyszące. Nie potrafię powiedzieć, jak często w trakcie tej lektury towarzyszyły mi przyjemne ciarki czy dreszczyk niepokoju spowodowane poczynaniami Sarai. Co jednak mi się w tej książce bardzo podobało, to fakt, że mogłam być świadkiem wzlotów i upadków Sarai, a tym samym ewolucji głównej bohaterki, co w dużej mierze jest główną osią fabuły. Bo podobnie jak w tomie pierwszym mamy do czynienia z dwutorową narracją, jednak tutaj zdecydowanie prym wiedzie Sarai zwana również Izabel, jej czyny, ich konsekwencje oraz wybory jakich musiała dokonać.

Z moich planów dawkowania sobie tej lektury na góra trzy dni, oczywiście nic nie wyszło. Bo gdy tylko przeczytałam kilka stron, wiedziałam, że historia w niej przedstawiona zapowiada się nader obiecująco, a ja nie będę w stanie odłożyć jej na półkę zbyt prędko. Książkę zaczęłam czytać późnym wieczorem z ekscytacją wymalowaną na twarzy i odłożyłam dopiero, gdy zaczęła doskwierać mi senność. Rano zabrałam się za nią z nowym zapałem i skończyłam przed południem. Nie mogłam wyjść z podziwu jak bardzo wciągnęła mnie ta historia, bo co jak co, ale akcji w tej powieści zdecydowanie nie brakuje. Dodatkowo nie moglam się powstrzymać przed trzymaniem kciuków za bohaterów, a konkretniej za Sarai, która co chwila wpadła w nowe tarapaty. Mnogość wydarzeń i napięcie, które rosło z każdą kolejną stroną, sprawiały, że o odlożeniu książki zdecydowanie nie mogło być mowy. Wielki ukłon w stronę autorki za dostarczenie wielkiej ilości emocjonujących wrażeń, które sprawiły, że po zakończeniu lektury nadal odczuwałam ekscytację towarzyszącą mi podczas czytania.
"Jesteśmy dla siebie stworzeni. Jesteśmy niczym dwa kawałki układanki, które na pierwszy rzut oka wcale do siebie nie pasują, ale kiedy spojrzy się na nie pod innym kątem, pasują idealnie."
Jeśli czytaliście "Zabić Sarai" to zapewne jesteście świadomi tego, że w tej książce trudno liczyć na jakikolwiek promienie słońca. Świat ten jest niezwykle mroczny i brutalny. Tutaj broń stanowi prawo, któremu nie łatwo się oprzeć a zabójstwo to jedyny sposób, aby przetrwać. Dodatkowo są to zabójstwa nie byle kogo, nie ma "niewinnych" ofiar, a zabijania jest każda ważna publicznie osobistość która ma na koncie różne przekręty, w tym gwałty, porwania, narkotyki i handel ludźmi. To świat jednocześnie przerażający, jak i intrygujący.

Po "Zabić Sarai" język pełen wulgaryzmów nie powinien był mnie zaskoczyć, a jednak dwa miesiące przerwy zdecydowanie wystarczyły, by mnie od nich odzwyczaić. Bo choć Redmerski kwiecistym językiem zdecydowanie nie grzeszy, to nie zmienia jednak faktu, że książkę czyta się naprawdę niesamowicie szybko, czego główną zasługą jest wartka i płynąca akcja. Dowodzi to tylko faktu, że aby przedstawić jak najdokładniej świat płatnych morderców jak i karcerów narkotykowych nie potrzeba pięknych słów, a wystarczy ostry i cięty język. Autorka nie szczędzi jednak drastycznych scen, co tylko dodaje powieści realistyczności i wzmaga uczucie wstrząsu, bez czego w tej książce nie można się zresztą obejść.

Bohaterowie tej książki to obok akcji, najbardziej dynamiczny aspekt tej książki. Bardzo cieszy mnie to, że mogłam być świadkiem ewolucji głównych bohaterów, zarówno Sarai jak i Victoria, gdyż możliwość obserwacji, jak bohaterowie książki ewoluują jest czymś, co po prostu uwielbiam. Przyznam, że nie mogę się nadziwić, jak bardzo skomplikowane charaktery J. A. Redmerski jest w stanie stworzyć. Czytanie o przygodach Sarai, to istna huśtawka emocji, których dostarcza główna bohaterka. Daleko jej do prawdziwie dobrej postaci, która "wychodzi na prostą" i zwraca ze złej drogi. Przeciwnie, Sarai to świetna manipulatorka, która jest w stanie wykorzystać wszystkie swoje atuty, aby stać się zabójczynią z krwi i kości. Jednocześnie złożoność tej postaci uderza i szokuje, bowiem nawet jeśli Sarai pragnie zabijać, w dalszym ciągu ze wszystkich sił stara chronić się tych, na których jej zależy. To postać, która potrafi poruszyć czułością, delikatnością i wrażliwością, a z drugiej strony potrafi wspaniale udawać. Z całego serca pokochałam te obydwie strony Sarai. To w końcu ona jedyna potrafiła obudzić w Victorze, płatnym i bezwzględnym mordercy, głęboko skrywane ludzkie uczucia.

Przyznam, że zakończenie "Drugiego życia Izabel" jest moim zdaniem po prostu idealnie i dokładnie takie, jakiego bym się spodziewała i w sumie jak dla mnie, to na tym tomie historia mogłaby się skończyć - mnie takie zakończenie w pełni satysfakcjonuje. Dlatego też dziwi mnie fakt, że autorka tworzy kontynuację, według mnie zupełnie niepotrzebną. Bardzo nie chciałabym, aby wydarzenia opisane w kolejnych tomach zniszczyły moje odczucia względem tej serii, która w tym momencie jest po prostu idealna.
"Drugie życie Izabel" dostarczyło mi tyle emocji i wstrząsających wrażeń, że aż brak mi słów, żeby opisać, jak bardzo ta historia mi się podobała. Dlatego myślę więc, że większych słów zachęty z mojej strony zdecydowanie nie potrzeba. "Drugie życie Izabel" z pewnością jest pozycją, która świetnie się sprawdzi na letnie i burzowe wieczory.Dla fanów thillerów jest to jednak pozycja obowiązkowa! Tylko uprzedzam, zarezerwujcie sobie na tą książkę wolny wieczór, bo zapewniam nie będziecie mogli się oderwać!

Moja ocena: 8/10.:)

Brak komentarzy: