Jeśli czytacie mojego bloga regularnie, to wiecie, że jestem otwarta na wszelkie książkowe nowości, jak również te z mroczniejszej półki. "Ród" to jedna z tych książek, o których usłyszałam dosyć dawno, a która wydawała mi się na tyle mroczna i tajemnicza, że spodziewałam się, że dostarczy mi kilka godzin solidnej rozrywki. Miałam wielką nadzieję, że połączenie uwielbianego przez mnie dark fantasy z powieścią dla starszych czytelników, sprawi, że książka J.D.Horn oczaruje mnie,a ja z czystym sumieniem będę mogła wystawić jej jak najbardziej pochlebną opinię. Niestety, jednak moje wyobrażenie o tej książce było dosyć mylne, a lektura pozostawiła mnie ze smakiem zawodu i świadomością, że niestety jest to powieść, która posiada sporo niedopracowań.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Niezbyt atrakcyjne miasteczko Savannah jest siedzibą jednego z najbardziej czarodziejskich rodów, Taylorów, którzy mają za zadanie strzec Granicy między światem rzeczywistym, a magicznym. Gdy jednak najpotężniejsza czarownica z rodu Taylorów ginie w tajemniczych okolicznościach, Granica jest zagrożona powodu demonów, które usiłują wedrzeć się do świata ludzi, na miejsce najpotężniejszej wiedźmy należy wybrać następczynię. Nikt się jednak nie spodziewał, że podczas losowania, które ma wyłonić następczynię, zamiast wybitnie uzdolnionej Maise zostanie wybrana czarna owca rodziny, jej bliźniacza siostra Mercy, która nie posiada magicznego talentu.

Po pozytywnych opiniach, jakie słyszałam na temat "Wiedźm z Savannah" spodziewałam się, że po przeczytaniu pierwszego tomu na ustach zagości mi wielkie wow, a książka pozostawi mnie w stanie kompletnego oniemienia, co jednak się nie wydarzyło. A to naprawdę wielka szkoda, gdyż powieść naprawdę posiada spory potencjał, niestety w zupełności zmarnowany przez autora. Powodów ku mojej niechęci wobec tej książki znalazło się o dziwo całkiem sporo, a przynajmniej wystarczająco by pozostawić mnie z tak wielkim niesmakiem,  że w najbliższym czasie z pewnością-jeśli w ogolę- nie sięgnę po kolejne tomy.  Przyznam, że czytając  komentarze dotyczące tej książki, nie mogę się nadziwić, jak bardzo ona się ludziom podobała, a co więcej, że ktoś jeszcze ją poleca, bo cóż, ja z pewnością nie.


Muszę przyznać, że o tyle, o ile sam koncept fabularny z miejsca przypadł mi do gustu, to jego wykonanie pozostawiało sporo do życzenia. Początkowo wszystko zapowiadało się świetnie, mało tego sama historia o bliźniaczkach wydawała mi się bardzo interesująca. Miałam wręcz nadzieję, że poziom opisanej historii będzie dorównywać tej w "Trylogii Engelsfors", jednak były to tylko i wyłącznie puste życzenia. Czytając ciąg dalszy miałam nieodparte wrażenie, że błądzę po omacku ponieważ, autor co chwila wyskakiwał z mnóstwem wątków pobocznych, które nie miały ze sobą żadnego związku ani też jakiegokolwiek sensu, za to często pozostawały niedokończone. Być może ta mnogość wątków pobocznych, które nie były zbyt interesujące, miała służyć temu, aby zwiększyć zainteresowanie czytelnika, co jednak w moim przypadku okazało się być kompletnym niewypałem. Mało tego, raz za razem okazywało się, że to co wmawiano głównej bohaterce przez całe lata jej życia, to nic innego jak misternie utkana sieć kłamstw. I właściwie na dobrą sprawę można by powiedzieć, że całą ta historia opiera się na tylko i wyłącznie kłamstwach, przez co bardzo często zdarzało mi się (zresztą tak jak i głównej bohaterce) w nich wszystkich pogubić i ciężko było jednoznacznie określić co jest kłamstwem, a co prawdą. W gruncie rzeczy można zaliczyć tą książkę do bardziej "typowych" dark fantasy, ponieważ, gdy już autor wyciągnął wszystkie niespodzianki z kapelusza można bardzo łatwo przewidzieć, co w następnej kolejności się wydarzy.

Skłamałabym mówiąc ze w tej historii nie ma żadnych zalet, gdyż owszem są, te drobne i niewielkie plusy, które sprawiły, że nie odłożyłam książki na półkę wpierw jej nie przeczytawszy. Bo pomimo tego, że fabuła tej książki znacznie kuleje, to jednak w pewnym stopniu wynagradza to mnogość wydarzeń, przez co podczas czytania naprawdę nie sposób się nudzić. Byłam bardzo zaskoczona tym, jak ta historia mnie wciągnęła i jak bardzo nie mogłam się od niej oderwać. Z każdą przewracaną stroną tempo akcji stawało się coraz mocniejsze, napięcie rosło, tym samym zachęcając mnie do dalszej lektury. Muszę jednak przyznać, że pewne zwroty akcji wydawały mi się po prostu absurdalne i pozbawione jakiejkolwiek logiki, przez co zwyczajnie psuły przyjemność z czytania.

Kolejna rzeczą, która bardzo mi się w tej książce spodobała jest klimat, który choć nie jest aż tak mroczny, jak się spodziewałam, to jednak potrafi chwycić za serce. Klimat to nie wątpliwie najmocniejszy atut tej książki. Czytając "Ród" łatwo można wyczuć, że to w wyeksponowanie klimatu autor wczuł się najbardziej. I choć faktycznie, oczekiwałam czegoś bardziej mrocznego, to ten poziom, który otrzymałam w pełni mnie zadowolił. Sieć intryg, kłamstw oraz magia grają w tej książce pierwsze skrzypce. Kto choć raz czytał Harry' ego Pottera w dzieciństwie, nie zapomni tej magicznej atmosfery, która dosłownie płynie z każdej kartki. Tak samo jest w przypadku tej książki, jednak tutaj zdecydowana większość osnuta jest tajemnicą.  Szkoda tylko, że tło stanowią kłamstwa, w których naprawdę ciężko jest się połapać, gdyż moim zdaniem bez nich magiczny klimat tej książki wypadł by znacznie lepiej. Niemniej naprawdę trudno jest nie wczuć się w atmosferę magii, której tajemniczość dodaje nieco mroczniejszego blasku. 
"Kłamstwo jest całkiem proste. To prawda jest taka skomplikowana. Jest jak cebula, zawsze znajdziesz kolejną warstwę, jeśli będziesz obierać dalej."
Co jeszcze spodobało mi się w tej książce to pokazanie jak wielką siłę stanowi rodzina i wzajemne wsparcie oraz jak łatwo jest zniszczyć wzajemne zaufanie za pośrednictwem kłamstw. Sposób w jaki autor opisał siłę rodziny, działanie kłamstwa pokazują jak wielką wnikliwością musiał się on kierować. Rodzina, a wiec często fundament wychowania i późniejszego życia w społeczeństwie, w tym przypadku autor bardzo podkreśla jak wielką rolę odgrywa zaufanie. Brakp zaufania, kłamstwa i intrygi mogą być w stanie zniszczyć rodzinę, jeśli ta nie ma silnych podstaw w zaufaniu. Autor również pokazuje ból po zdradzie, nieufność i samotność. Wskazuje wyraźnie, ze w sytuacji, kiedy wszyscy, którym ufałeś zdradzili Cię, możesz ufać tylko samemu sobie. To przykra, ale bolesna prawda, dlatego tak ważne są relacje rodzinne i zaufanie, jakie się z tym wiąże.

Język tej książki  nie zaskakuje specjalnie formą, jednak zdecydowanie warto nadmienić, że widoczna jest pewna doza wnikliwości i wrażliwości autora. Widać to wyraźnie na przykładzie głównej bohaterki, wykluczenia jej ze sfery magicznego życia, przez swoją "nie magiczność" stała się obiektem drwin, wyzyskiwania i ofiarą wszystkich kłamstw. Autor bardzo dogłębnie przedstawił uczucia Mercy, jej ból, smutek i poczucie winy, co wiele mówi o jego wnikliwości. Styl jakim została napisana ta książka jest prosty, jednak cechuje go szczypta ironii i 'wisielczego humoru', co dodatkowo przydaje powieści nieco szarego i ponurego nastroju.

Bohaterowie tej książki to zdecydowanie jej najgorszy aspekt. Ich działania często bywały zupełnie nie przemyślane, a konsekwencje czynów nie wzięte pod uwagę. Mam tutaj na myśli nie tylko młodych, ale również starszych bohaterów, którzy zachowują się zaskakująco naiwnie i beztrosko żyjąc w swoim świecie kłamstw. Nie mogłam się pozbyć uczucia, że bohaterowie tej książki to zwyczajnie puste i papierowe postacie, marionetki, którym brakuje jakichkolwiek ludzkich odruchów i uczuć. Nie potrafiłam polubić absolutnie żadnego z bohaterów tej książki, o zżyciu się z nimi nie wspominając, a co gorsza, dotyczyło to również głównej bohaterki. Chwilami naprawdę nie potrafiłam zrozumieć jej pokrętnej logiki, która tak na dobrą sprawę żadną logiką nie była. Nie mogłam wyjść z podziwu, jak dorosła kobieta może być tak naiwna i choć momentami naprawdę jej współczułam, to jednak w następnej chwili miałam naprawdę wielką ochotę zmusić ją do jakiegokolwiek działania i ogarnięcia się. Właściwie jedyną postacią, do której zapałałam  jakąś sympatią była Jilo, najbardziej tajemnicza postać tej książki. Bardzo spodobało mi się, że tak właściwie nie można określić jej w sposób jednoznaczny i to sprawiało, że ta postać jak najbardziej budziła moją ciekawość.

Bardzo się cieszę, ze wartka akcja pozwoliła mi tak szybko przebrnąć przez tą książkę, gdyż przeczytałam ją w jeden dzień, a dodatkowo w przerwach od innego zajęcia, które wymagało,by poświecić mu całą inną uwagę. Dzięki tej książce znalazłam chwilę by się odprężyć akurat wtedy, kiedy bardzo tego potrzebowałam, dlatego też nie jestem w  stanie żałować poświęconego na lekturę czasu. Na ten moment nie planuję sięgać po kolejne części, co szczerze mówiąc bardzo mnie cieszy, gdyż naprawdę nie mam ochoty na ponowne spotkanie z tak irytującymi bohaterami
Jak można się domyślać po ilości wad, książki J.D.Horn zdecydowanie nie polecam, a już na pewno nie, gdy ktoś ma nadzieję na powieść "wysokich lotów". Jeśli jednak pragniecie chwili relaksu, szybkiej książki, która zajmie jeden dzień, to "Ród" w tym wypadku sprawdzi się idealnie.  Niemniej dla mnie jest to raczej kolejna książka z tych, do których raczej nie wrócę- całe szczęście, i której zdecydowanie nie polecam.

Moja ocena:3/10.

Brak komentarzy: