Z Dziennika Książkoholiczki

Strony

  • Strona główna
  • O mnie
  • KSIĄŻKI
  • Kącik serialowy
  • ZESTAWIENIA
  • Kontakt i Współpraca

29 marca

"Drogi Martinie"- Nic Stone

Od czasów walki Lutra Kinga o równouprawnienie bez względu na kolor skóry, wydawałoby się, że nareszcie nadeszła upragniona dla wszystkich równość, bez kategoryzacji rasowej. Okazuje się, że jednak niestety nie, ponieważ nawet jeśli nie ma jawnej, otwartej wrogości, czy manifestów przemocy, to jednak biali wciąż odnoszą się do czarnoskórej ludności z wyraźną niechęcią. "Drogi Martinie" zatrzęsło mną i zmusiło do zaakceptowania smutnego faktu, że czarnoskóra ludność w Ameryce ma zdecydowanie mniejsze prawa,  co sprowadza się również do braku tolerancji i niesprawiedliwie wytyczanych procesów sądowych. Innymi słowy, "Drogi Martinie" demaskuje, że wśród amerykańskiej ludności rasizm nadal ma się bardzo dobrze.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Justyce McAllister to czarnoskóry nastolatek, który marzy o dostaniu się na prestiżową uczelnię. Jednak jego pochodzenie i kolor skóry skazują go na ciągłe drwiny i prześladowania ze strony kolegów i stróżów prawa. Choć na panelach dyskusyjnych mówi się o równym traktowaniu czarnoskórej ludności, Justyce czuje się nieakceptowany wśród rówieśników, a jego wybitne oceny wcale nie ułatwiają sprawy. Niedawne, zresztą niesłuszne aresztowanie, sprawia, że Justyce zmuszony jest poddać w wątpliwość domniemaną równość i przeforsować swój system wartości. W tym celu zaczyna pisać listy do Luthera Kinga.
"Drogi Martinie" to książka, która przede wszystkim wywarła na mnie wielkie wrażenie, efekt WOW jest tutaj wręcz pożądany. To książka tak świetna, że można by o niej napisać na spokojnie dość obszerny artykuł, a zarazem powieść, która zmusza do refleksji nad własnym systemem wartości i trzeba przyznać, boleśnie demaskuje niesprawiedliwość społeczną. Nic Stone bombarduje pytaniami o nasze własne uprzedzenia, bezwzględnie krytykuje domniemaną równość, apeluje do wezwania o równość bez kategorii rasowej. Przyznam szczerze, że nie dziwię się, z jakim echem ta powieść trafiła na polski rynek i wręcz nie wyobrażam sobie, żeby o tej pozycji można było milczeć czy też w jakiś niezwykły-niewrażliwy- sposób przejść obojętnie - to po prostu trzeba przeczytać!

Choć fabuła "Drogi Martinie" pozornie oscyluje wokół zwyczajnego życia licealisty, to jednak echo książki cały czas mocno się odbija. Justyce jako czarnoskóry stanowi mniejszość wśród uczniów, z tego powodu spotykają go też różne nieprzyjemne sytuacje ze strony rówieśników, pada także ofiarą aresztu bez żadnych podstaw. W ten właśnie sposób Stone uwypukla niesprawiedliwość społeczną i dyskryminację rasową, a robi to bardzo dobitnie, gdyż sytuacje, z jakimi Justyce musi się mierzyć są znacznie gorsze niż możnaby przypuszczać. Nic Stone jest bezwzględna,  a w swojej krytyce nie szczędzi mocnych słów na temat dyskryminacji rasowej i domniemanej równości.  Dodatkowo autorka w swojej krytyce nie oszczędza absolutnie nikogo, potępia rasizm i dyskryminację zarówno u społeczności rasy kaukaskiej, jak i pośród grup czarnoskórych obywateli USA, stawia ostre zarzuty wobec sądownictwa i niejednokrotnie podkreśla: prawo należy zmienić. To, co początkowo przejawiało się jako brak tolerancji wobec inteligentnego ucznia, szybko staje się otwartą wojną między ludnością czarnoskórą i białą- o prawa, o sprawiedliwość, o równość i brak uprzedzeń wynikających ze stereotypów.

"Drogi Martinie" to mocna książka ze względu na poruszaną tematykę, jednak nie sposób zaprzeczyć- niesamowicie wciąga, a jej niewielka objętość sprawia, że spokojnie można poświęcić na nią nie więcej niż jeden dzień. Wydarzenia toczą się dynamicznie i już od pierwszej strony nie sposób odmówić tej książce wyjątkowego waloru, jakim jest szczerość, brutalna i porażająca. Akcja nabiera tempa gwałtownie i wraz z każdą kolejną stroną zainteresowanie Czytelnika wzrasta aż do punktu kulminacyjnego, i to jet w tej książce niesamowite. Nic Stone po mistrzowsku wprowadza napięcie, do tego stopnia, że podczas lektury należy zadać samemu sobie pytanie "a gdzie tu sprawiedliwość, gdzie równość, którą gwarantuje prawo?"- to sprawia, że od tej książki zwyczajnie ciężko się oderwać.


Klimat tej książki idealnie oddaje jej tematykę, nie brakuje tutaj kontrowersji na temat (nie)równości rasowej czy podziałów kastowych. Stone zgrabnie balansuje nad dwoma obliczami tej książki, z jednej strony pokazując historię czarnoskórego licealisty, który marzy o studiach, a z drugiej prezentuje młodego człowieka, który pada ofiarą nietolerancji ze względu na swoją karnację i stawia sobie pytania o moralność. Tematyka tej książki i wydarzenia, jakie spotykają Justyce'a sprawia, że jej atmosfera stopniowo się zagęstsza i jest dosyć ciężka. W gruncie rzeczy jednak, ta powieść spełnia swoje zadanie w stu procentach, demaskuje nierówność, zmusza Czytelnika do refleksji, uczy tolerancji oraz niesie przesłanie, że żaden człowiek nie ma prawa decydować o zabiciu kogokolwiek, a już na pewno nie, przez wzgląd wyłącznie na kolor skóry. Motto jakie niesie ze sobą "Drogi Martinie" to; nie bój się być sobą, i zaakceptuj siebie takim jakim jesteś.

"Nie masz wpływu na to, co myślą lub robią inni, ale masz pełną kontrolę nad sobą."

Język jakim operuje Nic Stone, to jak wspominałam wcześniej, ostra krytyka i demaskacja podziałów społecznych. Autorka piętnuje wszelką niesprawiedliwość, do tego stopnia, że w pewnym momencie ta książka aż krzyczy, tak mocno domaga się sprawiedliwości. Nic Stone w pewnej chwili zdaje się wręcz litować nad Justyce'm, bezlitośnie krytykując wszystkich innych. Styl pisarski nie jest może specjalnie wybitny, dominuje szczerość i prostota, jednak jak pisałam wcześniej ze względu na niewielką objętość tej książki można spędzić z nią spokojnie jeden dzień. Mimo poważnej i refleksyjnej wymowy, powieść czyta się przyjemnie, z pewnością jednak pozostaje ona  w pamięci na długo.

Przyznam, że do bohaterów tej książki starałam się podejść z dystansem, co w kluczowym momencie okazało się być słusznym posunięciem. Dlaczego? Otóż bohaterowie tej książki to postacie niezwykle kontrowersyjne, nie mówiąc  już o samej tematyce, ale tak naprawdę każdej postaci mogłabym coś zarzucić. Były jednak postacie, które dodawały tej książce optymistycznego poblasku i za to je lubiłam, jednak jakoś szczególnie się do nich nie przywiązałam. Sam Justyce był "lekko poobijany życiowo" i momentami nie za bardzo wiedziałam czy powinnam go lubić czy też nie, to postać pełna skrajnej sprzeczności, stąd mój ambiwalentny stosunek. Oczywiście, miałam niewyczerpane pokłady empatii dla niego, jednak to tak właściwie wszystko, co mogłabym odnieść do tej postaci.

Jedyne zastrzeżenie wobec tej książki jakie mam, jest sam tytuł  ponieważ "Drogi Martinie" sugeruje, że jest to powieść epistoralna i nic bardziej mylnego! Justyce faktycznie pisze listy, których adresatem jest Luther King, jednak nie odgrywają one aż tak znaczącej roli, jak mogłoby się wydawać. A szkoda,  bo taki zabieg z pewnością wyróżniłby tę książkę i dodał jej oryginalnego wydziwięku.

Podsumowując, "Drogi Martinie" to książka, o której powinno być głośno, która pokazuje, że na świecie ludność czarnoskóra dalej jest piętnowana z powodu koloru skóry. Bardzo się cieszę, bo lektura tej książki była niezwykle pouczającym przeżyciem. Sama tematyka podziałów klasowych i rasowych wydaje się być godna poświęcenia jej więcej uwagi, a kwestia równości byłaby dobrym tematem do przeróżnych paneli dyskusyjnych.
Po mojej recenzji zapewne zauważyliście, że jestem stuprocentowo na "tak" w stosunku do tej książki. To powieść która zasługuje, i której trzeba dać szansę. Powieść idealna dla ludzi ambitnych i empatycznych, zorientowanych w stosunkach społecznych, i dla tych, którzy poszukują  dobrej powieści na jeden wieczór. Z mojej strony, polecam gorąco i gwarantuję, to trzeba przeczytać!
Moja ocena: 9/10.:)

Czytaj dalej »
on 29 marca 13
Podziel się!
Etykiety
obyczajowe, współczesność
Nowsze posty
Starsze posty

26 marca

"Wszystko, czego pragnęliśmy"- Emily Giffin

Przyznam szczerze, że gdy pierwszy raz natrafiłam na blogosferze na książkę Emily Giffin nie podeszłam do tej pozycji zbyt entuzjastycznie. Dopiero po pewnym czasie, gdy naszło mnie na jakąś lekką pozycję młodzieżową, powróciłam myślami do książki Giffin. W związku z sytuacją wirusową w Polsce, moja uczelnia wprowadziła zajęcia zdalnie, dzięki czemu zyskałam nieco więcej czasu niż miałam do tej pory. Zdecydowałam, że warto dać tej książce szansę i zdecydowanie była to decyzja, której ani przez chwilę nie żałowałam.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
"Wszystko czego pragnęliśmy" to książka, w której ścierają się ze sobą losy dwóch rodzin z różnych stanów społecznych, obrzydliwie bogatych Borwningów i przeciętnej, zwyczajnej rodziny Volpe'ów. Tomas Volpe samotnie wychowuje swoją nastoletnią córkę, która pod wpływem jednej złej podjętej decyzji staje się twarzą rozpoznawalną w całej szkole i to tylko z powodu jednego zdjęcia. Lyla zniosłaby jakoś drwiny i upokorzenie, gdyby nie fakt, że uczęszczając do ekskluzywnej szkoły rozpaczliwe potrzebuje stypendium, które ma jej pomóc dostać się na studia. Jakby tego było mało sprawcą zdjęcia okazuje się być największa szkolna gwiazda, a zarazem osoba, w której Lyla się podkochuje, Finch Borwning. 
Przyznam szczerze, że już po pierwszych stronach mój sceptycyzm względem tej powieści gdzieś przepadł, a ja byłam pod naprawdę wielkim wrażeniem umiejętności pisarskich Emily Giffin. Już na wstępie przekonałam się, że zaliczenie tej książki do kategorii "lekkich młodzieżówek" to dość spore niedopowiedzenie. Autorka nie skupia się bowiem wyłącznie na historii miłosnej, dwojga nastolatków, ile na tym, jak wiele złego może wyrządzić jedno zdjęcie w dodatku opatrzone rasistowskim podpisem. Emily Giffin w swojej książce zmusza do refleksji nie tylko w kwestiach dotyczących nietolerancji rasowej, a właściwie większość poświęca tematyce społecznej, subtelnie obala mit o "władzy pieniądza", a także piętnuje nieumiejętność słuchania, która w dzisiejszych czasach jest chyba jednym z najważniejszych aspektów życia społecznego.

Szczerze mówiąc, dziwię się sobie samej, dlaczego wcześniej nie odkryłam geniuszu pisarskiego Giffin. Autorka pod płaszczykiem powieści dla młodzieży przemyca prawdy i moralne wzorce postępowania, co więcej nie narzuca nachalnie swojego zdania Czytelnikowi, ale zmusza go do wysnucia własnych wniosków. Robi to bardzo zgrabnie, wplatając w powieść narrację z punktu widzenia każdego z bohaterów osobna, włączając w to zarówno rodziców, jak i samych nastolatków. I niemal natychmiast można zauważyć, jak różnią się wersje wydarzeń dotyczących sytuacji, kiedy Lyli zrobiono zdjęcie przedstawiające ją w dosyć dwuznacznej sytuacji. Co ciekawe sama ofiara, czyli Lyla, zdaje się nie wykazywać żadnego zainteresowania tą sprawą, co przedstawia jej punkt widzenia- absolutną ignorancję faktów świadczących przecież na niekorzyść dziewczyny. Emily Giffin z biegiem fabuły stopniowo zapętla wydarzenia, rzuca nowe światło na nakreślone już fakty, manipulując Czytelnikiem tak, że prawda wydaje się mieć drugie dno, którego jednak nie sposób dostrzec. Przyznam, że ostateczne rozwiązanie sprawy mnie nie zaskoczyło, niemniej jednak zostałam rozczarowana naiwnością wysoko postawionych osobistości.

Akcja "Wszystko czego pragnęliśmy" nie jest zbyt żywiołowa czy dynamiczna, niemniej jednak nie sposób zaprzeczyć temu, że książka wciąga praktycznie od pierwszej strony. Zdecydowanie tym, co intryguje w książce Giffin jest to, jak sprawa związana ze zdjęciem upokarzającym  Lylę się rozwinie, autorka bowiem nie podaje rozwiązania na tacy, ale zapętla wydarzenia, sprawiając, że cała sprawa nabiera nowego wydźwięku. Równie interesujące jest podejście osób dorosłych i postronnych do zaistniałej sytuacji. Niekiedy ich postępowanie nacechowane jest burzą emocji, innym razem postawą pasywną czy też wręcz obraźliwą obojętnością popartym przekonaniem, że "łapówka załatwi wszystko", co jest o tyle bulwersujące jak i naiwne. Pozostaje też kwestia prawdy- co tak naprawdę wydarzyło się na imprezie, gdy skompromitowano Lylę? Emilly Giffin bynajmniej nie ułatwia dotarcia do rozwiązania zagadki, co dodatkowo zmusza Czytelnika do przewracania kolejnych stron z coraz to większym zapałem. Podczas lektury "Wszystko, czego pragnęliśmy" do głosu dochodzą najróżniejsze emocje, co stanowi jeden z aspektów przemawiających niezbicie na korzyść tej książki, gdyż umiejętności manipulatorskie Giffin są naprawdę niesamowite.

Klimat dzieła Giffin tworzy przede wszystkim misternie utkana sieć kłamstw i zawiłych intryg. Kto kłamie, a kto mówi prawdę, a może było zupełnie na odwrót? Wiele kwestii, które Giffin porusza w swojej książce osnute są mgiełką tajemnicy, skrywanej za krzywymi uśmiechami, bądź pod postacią grubo upakowanej koperty. Prawda kryje się jednak o dziwo, w telefonie. Tutaj Emily Giffin pozwala dojść do głosu współczesnemu przekonaniu, jak wielkim zagrożeniem mogą stać się media i urządzenia komunikacji oraz dlaczego powinno się używać ich z umiarem. Oprócz tego, jak wcześniej wspominałam, Giffin delikatnie porusza kwestię rasizmu używając do tego Latynoskiej Lyli, która za sprawą ośmieszenia w internecie pada ofiarą drwin. Autorka apeluje tym samym do współczesnej młodzieży o wzajemną tolerancję bez względu na kolor skóry, wyznanie czy religię. Stawia mocne podwaliny pod przekonanie, że człowiek powinien szanować drugiego, gdyż bez wzajemnego szacunku i zrozumienia, młodzi ludzie nie nauczeni szacunku do innych nie będą potrafili szanować samych siebie oraz nie będą potrafili stworzyć prawdziwych relacji w społeczeństwie.

Kolejnymi ciekawie ukazanymi problemami, jakie autorka porusza jest brak odwagi. Ofiary, osoby skrzywdzone boją się mówić o swojej krzywdzie w obawie wstydu czy ściągnięcia na siebie uwagi tłumu. Autorka na przykładzie innej tym razem postaci, ukazuje, jak wielkie i poważne konsekwencje niesie ze sobą brak odwagi w życiu dorosłym. Mocno i dobitnie podkreśla: należy mówić głośno o swoim bólu, swojej krzywdzie, ponieważ sprawcy powinni ponieść konsekwencje. To również kwestia szacunku do samego siebie i innych osób, o czym pisałam już wcześniej. Autorka apeluje również o to, jak ważna jest rozmowa ze sobą, to, aby przekazać własnemu dziecku wartości, którymi powinno się ono kierować, tak aby nie było obojętne na czyjąś krzywdę.

Język, jakim operuje Giffin jest przede wszystkim przystępny, a przez to łatwy w odbiorze. Autorka przywiązała wielką wagę do tego, aby jednocześnie nie zanudzić czytelnika i zrazem poruszyć pewne ważne kwestie, które odbiorca powinien poddać refleksji. Zdecydowanie talentu pisarskiego Giffin nie można odmówić, gdyż tą książkę naprawdę czyta się dobrze i z przyjemnością. W połączeniu z wartką akcją, powieść liczącą około 400 stron czyta się naprawdę błyskawicznie. Gdybym nie miała na głowie pisania pracy jestem pewna, że uporałabym się z nią w jeden dzień, zamiast trzech czy czterech. 

Emily Giffin z pewnością nie można odmówić kreatywności w kreacji postaci. Bohaterowie  tej książki są przede wszystkim różnorodni i to nie tylko pod względem statusu majątkowego. W wypadku "Wszystkiego, czego pragnęliśmy" zdecydowanie nie można mówić o bohaterach szablonowych i nie pociągających. Emilly Giffin bardzo uwypukliła różnorodności ich poglądów i charakterów. I, co było najbardziej ciekawym doświadczeniem podczas czytania tej książki, to to, jak wiele można dowiedzieć się o drugim człowieku patrząc na wartości jakimi się kieruje. Co dodatkowo było interesujące, to obserwacja ścierania się ze sobą wzajemnie poglądów, gdyż absolutnie każdy z bohaterów patrzył na pewne kwestie inaczej niż pozostali. Podczas lektury tej książki, mogąc ją czytać z perspektywy tak wielu postaci, nie powiem, żebym do kogoś specjalnie się przywiązała. Oczywiście współczułam Lyli, jednak miałam wobec niej również mieszane uczucia. Z jednej strony gratulowałam jej dumnej postawy i zimnej krwi w obliczu tej sytuacji, jaka ją spotkała, ale z drugiej byłam zszokowana jej całkowitym bagatelizowaniem sprawy, jak również zirytowana i zażenowana jej zachwytami typu "jaki to Finch jest świetny w łóżku".

Podsumowując "Wszystko, czego pragnęliśmy", to powieść, z której lektury jestem jak najbardziej zadowolona. Pozycja ta wciągnęła mnie niemal od razu, a przy tym pozwoliła mi się odprężyć i zapomnieć o obowiązkach studenckich, zostałam na tą chwilę "wolnym skrzatem". Jest to niewątpliwie bardzo dobra pozycja marcowa, choć nadal to "Jedyne takie miejsce" jak dotąd pozostaje moim faworytem tego miesiąca.
"Wszystko, czego pragnęliśmy" to pozycja, którą niewątpliwie warto przeczytać, choćby ze względu na poruszane w niej kwestie i niebanalną tematykę. Jest to powieść, która zdecydowanie zapewni potrzebny relaks po ciężkim dniu łącząc przyjemność czytania z pożyteczną refleksją. Myślę, że po wyczerpującej argumentacji, jaką przedstawiłam w powyższej recenzji, dalsze słowa zachęty są zupełnie zbędne.
Moja ocena: 8/10:).

Czytaj dalej »
on 26 marca 2
Podziel się!
Etykiety
dla nastolatków, obyczajowe, współczesność
Nowsze posty
Starsze posty

13 marca

"Jedyne takie miejsce" - Klaudia Bianek

Na "Jedyne takie miejsce" natknęłam się jakiś czas temu, stwierdziłam wówczas, że będzie to powieść dobra do przeczytania w okresie letnim. Jednak po powrocie na Uczelnię po pozytywnym zaliczeniu sesji, nabrałam przekonania, że lekka powieść, o niezbyt dużej objętości będzie dla mnie w sam raz, a dodatkowo dostarczy mi niezbędnego relaksu i odprężenia po pracowitym studenckim dniu. Bez większych oporów zabrałam się za powieść Bianek, i po krótkim czasie bardzo mocno zżyłam się z zawartą w tej powieści historią oraz jej bohaterami.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Lena nie miała łatwego życia, w wieku szesnastu lat została samotną matką. Poraniona przez wydarzenia z przeszłości, zamknęła się w sobie i ograniczyła kontakty z ludźmi, nauczyła się jednak każdego dnia stawać się coraz silniejszą dla swojego synka. Alan to chłopak od urodzenia skazany na sukces, jednak wbrew temu dosyć boleśnie przekonuje się o tym, że bogactwo i wpływy nie zapewnią mu szczęścia, a za pieniądze nie kupi tej jedynej rzeczy, której pragnie: miłości. Jego beztroskie życie szybko dobiegło końca, gdy nakrył swoją dziewczynę na zdradzie, tym samym definitywnie kończąc ich czteroletni związek. Postanawia wyjechać na wieś, na wakacje do dziadka i dawno nie widzianej przyjaciółki z dzieciństwa. Nie spodziewa się jednak, że gdy stanie z Leną twarzą w twarz, ujrzy też wtulone w nią malutkie dziecko. Czy dziesięć lat rozłąki i jedne wakacje wystarczą, aby naprawić błędy z przeszłości i znów uwierzyć w miłość?
"Jedyne takie miejsce" to powieść, która mnie poruszyła i tak, jak sądziłam okazała się być idealna w celach odprężających. Przede wszystkim jednak nie spodziewałam się takiego talentu literackiego po Klaudii Bianek. Jej powieść wypełniona jest po brzegi emocjami i siłą uczuć, co sprawia, że historia przedstawiona w książce nabiera głębszego znaczenia, a jej lektura nie pełni tylko funkcji rozrywkowej. Nie potrafię wyrazić, jak bardzo pokochałam tą powieść, jej realistycznych bohaterów i wiem, że kiedy będę potrzebować kolejnej książki tego typu, z pewnością sięgnę po kolejną powieść z dorobku pisarskiego tej autorki.

Przyznam szczerze, że choć początkowo fabuła tej książki wydawała mi się nieco oklepana i na pierwszy rzut oka niczym nie różniła się od innych młodzieżówek o tematyce miłosnej, to nic bardziej mylnego! Bowiem w tym przypadku, powieść wciągnęła mnie od pierwszej strony, mało tego chwilami nie bardzo było wiadomo w jakim kierunku sprawy przybiorą obrót, jednak na szczęście wszystko potoczyło się po mojej myśli. Sporym plusem "Jedynego takiego miejsca" jest wielowątkowość, bowiem autorka nie tylko porusza tematykę młodej matki z dzieckiem, co też później bardzo rozwija, ale także pokazuje jak wielki wpływ rany zadane w przeszłości mogą mieć na dorosłe życie. Przykładowo niska samoocena i ataki paniki Leny, wywołane były traumą z powodu prześladowania w szkole. Klaudia Bianek podkreśla również, że bogactwo i pieniądze to nie wszystko, gdyż pewnych rzeczy po prostu nie można kupić- przyjaźni, miłości, szacunku, przy czym zasłużyć sobie na nie sercem, postawą, a nie wyłącznie uprzywilejowanym statusem społecznym. Z takimi życiowymi tematami Klaudia Bianek poradziła sobie naprawdę doskonale. Opisała je w bardzo przystępny, lekki, a jednocześnie szczery sposób, dzięki czemu treść tej lektury szybko trafi do serca Czytelnika.

"Jesteśmy stworzeni do przeżywania dobrych i złych dni. Dobre są po to, by dać nam siłę. Zaś źle uczą pokory i wytrwałości."

"Jedyne takie miejsce" plasuje w gronie obyczajówek, stąd też o nagłych zwrotach akcji nie może być mowy. Akcja płynie jednostajnie i miarowo, niejednokrotnie zdarzają się momenty, które grają na emocjach czytelnika i sprawiają, że ten z zapałem przewraca kolejne strony. Powieść tę czyta się lekko i przyjemnie- mimo kilku poważniejszych spięć między bohaterami, Czytelnik bardzo szybko dostrzeże, jaki obrót przybiorą te sprawy, a rozwijający się stopniowo wątek romantyczny w wykonaniu autorki nie nudzi, ale absorbuje. Przyznam, że podczas lektury ani przez chwilę się nie nudziłam, a dodatkowo wartko płynąca akcja sprawiła, że lektura powieści Bianek nie zajęła mi zbyt dużo czasu.

Klaudia Bianek niejednokrotnie podczas lektury tej książki udowodniła mi, jak niezwykłą siłę mają słowa i emocje, jak niesamowity jest pisarz, który za pomocą słów  je porusza i w ten sposób dociera do serca Czytelnika. Gdybym miała opisać książkę Klaudii Bianek jednym słowem, określiłabym ją jako piękną. Autorka stworzyła naprawdę niezwykły klimat. Z jednej strony umiejscowiła miejsce akcji na wsi, wprowadzając spokojną, sielską atmosferę, z drugiej strony jednak każdą stronę zalewa wodospadem uczuć i emocji, od żalu, strachu, braku samoakceptacji przez zaufanie, aż do wiary w siłę jaką daje miłość. Zdecydowanie emocją wiodącą w tej książce jest czułość, niezwykła czułość osiemnastolatki wobec synka, nieustanny lęk o zapewnienie dziecku dobrego wychowania, co bardzo mocno daje się odczuć podczas lektury. Tym samym Bianek stworzyła klimat w dużej mierze bazujący na emocjach czytelnika i jego empatii, co wyszło jej naprawdę świetnie. Dzięki temu z łatwością wczułam się w tą powieść i zostałam- dosłownie- oczarowana.

Język jakim operuje autorka z pewnością nie jest językiem wybitnym i bogatym w liczne epitety. Pisarka postawiła na swobodę językową i prosty, chwilami potoczny styl, który w połączeniu z niezwykłym klimatem dał bardzo dobre połączenie. Dodatkowo autorka rozłożyła dosyć równomiernie barwne opisy, dialogi i monologi poszczególnych bohaterów, co sprawia, że opisane myśli i obrazy nabierają realistyczności, i stają jak żywe przed oczami odbiorcy. Kaludia Bianek operuje lekkim i płynnym stylem, co powoduje, że Czytelnik nie tylko łatwo wczuwa się w klimat, ale przepływa przez lekturę błyskawicznie. Powieść Bianek jest nie tylko łatwa w odbiorze, nie tylko odpręża i skłania do refleksji, ale także czyta się z zadziwiającą lekkością i szybkością.

"Jeżeli z godnością przyjmujesz ciosy, rozumiejąc prawa, którymi rządzi świat, zawsze będziesz o krok przed tymi, którzy cierpią z tego powodu."

Bohaterowie to chyba jedyny aspekt, wobec którego mam jakieś drobne zastrzeżenia. Kreacja bohaterów jest mocna i wyrazista, autorka stworzyła bohaterów, którzy przeżywają wzloty i upadki, mają swoje zmartwienia i lęki, co sprawia, że odbieramy ich jako postacie realistyczne, i ogółem nie sposób ich nie polubić. Jedyne zastrzeżenia mam do postaci Leny, to osiemnastolatka samotnie wychowująca dwuletniego Marcelka. Z każdej strony wprost bije czułość matki do dziecka, jej troska o jego dobro, co bardzo porusza Czytelnika. Uczucia Leny wobec syna są dla mnie czymś cudownym, jednak warto zwrócić uwagę na to, że dziewczyna skupiając swoje uczucia na dziecku w pewnym stopniu zaniedbała siebie samą, nie potrafiła także stawić czoła własnym lękom, przez co chwilami jej zachowanie wydawało mi się po prostu niedojrzałe i infantylne. Niemniej jednak jest to postać, z którą bardzo się sympatyzuję i podziwiam za wytrwałość. Jeśli chodzi o Alana- naprawdę nie da się go nie kochać, to bywały momenty, kiedy wydawał mi się on zbyt idealny, czuły, delikatny, troskliwy, wyrozumiały. Jednak były również sytuacje, w których miewał momenty słabości i tracił swój idealizm. Podobnie jak wszyscy bohaterowie książki, muszę to przyznać, zakochałam się w dwuletnim Marcelku, sama pragnęłabym mieć takie grzeczne, mądre i posłuszne dziecko.

"Jedyne takie miejsce" to moim zdaniem powieść rewelacyjna, idealna w celach relaksacyjnych, ale także zmuszająca do refleksji z powodu wielowątkowej tematyki tam poruszanej. Przyznam szczerze, że teraz, będąc już świeżo po lekturze, bardzo chętnie przeczytałabym ją ponownie. To książka, która bardzo mocno zapada w pamięć, do tego stopnia, że po prostu nie da się tak po prostu wyrzucić jej ze swojego serca. "Jedyne takie miejsce" to malutka, ale cenna perełka w dziedzinie literatury, która porusza serca i emocje, która zmusza do refleksji, jak my kobiety- niekiedy jeszcze nastolatki- wychowałybyśmy samotnie małe dziecko, jak poradzić sobie w takiej sytuacji? Tutaj liczy się przede wszystkim siła wyniesiona z życiowego doświadczenia i wiara we własne możliwości. Przyznam, że nie wyobrażam sobie, żeby obok "Jedynego takiego miejsca" można by przejść obojętnie!
Myślę, że w świetle powyższych argumentów dalsze słowa zachęty są zbędne. Dla każdego (empatycznego) człowieka "Jedyne takie miejsce" to powieść obowiązkowa i obok tej pozycji zdecydowanie nie sposób przejść obojętnie! To powieść  idealna nie tylko na wakacje, ale także na każdą chwilę poświęconą refleksji. "Jedyne takie miejsce" to książka, która nie tylko warto, ale też należy znać i przeczytać! Polecam serdecznie!

Moja ocena książki: 9/10. :)
Czytaj dalej »
on 13 marca 46
Podziel się!
Etykiety
obyczajowe, romans, współczesność
Nowsze posty
Starsze posty

10 marca

"Wybrani"- C.J. Daugherty

Po "Wybranych" sięgnęłam z nadzieją, że dobry kryminał umożliwi mi jak najszybciej odzwyczaić się od słodkiego lenistwa po sesji, kiedy to potrzebowałam czegoś, co sprawi, że mój umysł zacznie pracować na szybszych obrotach.  W dużej mierze tak się stało. O serii "Nocna Szkoła" słyszałam już niejednokrotnie na polskim booktubie i w większości były to recenzje pozytywne. Nadeszła więc chwila, kiedy i ja skusiłam się na "Wybranych" i choć znalazło się kilka drażniących mnie aspektów,  jestem absolutnie zachwycona powieścią C.J. Daugherty!

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Życie Allie nie wygląda zbyt ciekawie, jej ukochany starszy brat zaginął, a ona po raz kolejny została aresztowana, a co gorsza wydalona ze szkoły. Zdesperowani rodzice wysyłają dziewczynę do ekskluzywnej szkoły z internatem o nazwie Akademia Cimmeria. Nie jest to jednak zwyczajna szkoła, panują tam żelazne i staroświeckie zasady, zaś jej uczniowie to bogate dzieciaki śmietanki towarzyskiej wśród wpływowych osobistości. Gdy jedna z uczennic zostaje zamordowana, Allie robi wszystko by odkryć kto za tym stoi. Dowiaduje się jednak więcej- poznaje mroczne sekrety Akademii Cimmeria.
Przyznam, że nie spodziewałam się, że "Wybrani" okażą się być tak absorbującą lekturą, ponieważ gdy tylko przeczytałam kilka pierwszych stron, przepadłam,a kiedy się zorientowałam dotarłam już do połowy książki. Z założenia C.J. Daugherty "Wybrani" to thriller młodzieżowy z wątkiem kryminalno-politycznym w tle, która okazała się być świetną odskocznią akurat w chwili, gdy bardzo potrzebowałam znaleźć chwilę dla siebie. I choć nie pokusiłabym się o określenie tej powieści wybitną ze względu na pewne niedociągnięcia, to jest to zdecydowanie dobra pozycja, przy której można "naładować baterie".

C.J. Daugherty już na samym początku bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Sądząc po opisie książki spodziewałam się, iż będzie to kolejna powieść opatrzona etykietką "paranornal romance", a uczniowie Cimmeri będą to jakieś kolejne ciekawe istoty nadprzyrodzone, jednak na całe szczęście nie. Fabuła "Wybranych" choć obraca się wokół słynnej Akademii Cimmeria ma jednak drugie dno, bowiem szkoła jest jedynie tłem dla rozgrywających się tam wydarzeń. Autorka bardzo umiejętnie wplotła w fabułę kilka wątków pobocznych, w tym także wątek kryminalny dotyczący morderstwa jednej z uczennic, który został bardzo ciekawie poprowadzony- nie domyśliłam się kto jest sprawcą, ale i tak świetnie się bawiłam. Nie brakło również aspektów politycznych, i jak się można domyślać wątków romantycznych- choć na ogół nie jestem fanką tego wątku, tutaj jednak bynajmniej mi on nie przeszkadzał, nawet jeżeli był to miłosny trójkąt. Na pochwałę niewątpliwie zasługuje fakt, że C.J. Daugherty nakreśliła raczej oszczędną fabułę, ponieważ tak naprawdę po pierwszym tomie nie da się jednoznacznie stwierdzić, co wydarzy się w kolejnych częściach, jednak mam nadzieję, że na pewno więcej się wyjaśni, a wszystkie tajemnice zostaną rozwiane.

Jedną z największych zalet "Wybranych" jest niewątpliwie wartka akcja. Nawet jeśli pierwsze kilka stron było względnie spokojnych, to od samego początku uwydatnia się pewne napięcie, które nie opuszcza Czytelnika aż do ostatniej strony. "Wybrani" to szeroka paleta emocji, a napięcie rośnie wraz z każdą kolejną stroną. Wydarzenia toczą się lawinowo, a otaczająca je tajemnicza aura budziła we mnie lekki i przyjemny niepokój, który sprawiał, że nie byłam w stanie odłożyć książki na półkę nie dobrnąwszy do końca. Na nudę podczas czytania książki C.J. Daugherty zdecydowanie nie można narzekać.

Klimat "Wybranych" w moim odczuciu jest jednocześnie wadą i zaletą tej książki. Z jednej strony C.J. Daugherty postawiła na tajemniczość i oniryczność, postanowiła nie ujawniać za wiele nawet swoim Czytelnikom. Takie rozwiązanie jest zdecydowanie na plus i dobrze komponuje się z fabułą i akcją, co też bardzo mi się podobało. Z drugiej strony, irytowało mnie ciągłe błądzenie po omacku wraz z bohaterami książki i bazowanie wyłącznie na własnych domysłach- chciałabym wreszcie dostrzec jakiś w miarę logiczny ciąg przyczynowo skutkowy. Kto kłamie, a kto mówi prawdę, komu zaufać, kiedy w około jest tyle nieprzyjaznych twarzy? Te pytania intrygują i zmuszają do uruchomienia własnych szarych komórek, by podczas czytania czerpać pełną przyjemność z lektury. Lektura "Wybranych" przypomina nieco układanie puzzli, jednak po pierwszym tomie obrazek nadal nie jest pełny, za to pojawiają się nowe niewiadome. Mam jednak nadzieję, że po lekturze kolejnego tomu"Dziedzictwo" autorka postanowi wydobyć na światło dzienne wiele nierozwiązanych w poprzednim tomie kwestii.

Język jakim posługuje się C.J. Daugherty nie jest językiem wybitnym ani specjalnie bogatym. W myśl gatunku młodzieżowego kryminału, autorka postawiła na prosty i lekki styl. Tym, co rzuca się w oczy od pierwszych kilku stron jest znikoma liczba opisów, nie są też one specjalnie rozbudowane i służą raczej zasygnalizowaniu Czytelnika względem miejsc w jakich bohaterowie się znajdują. Daugherty wprowadziła natomiast mnóstwo monologów jak i dialogów między bohaterami, które pomimo braku elokwencji językowej czyta się bardzo przyjemnie. "Wybrani" liczą około 400 stron, jednak płynny i lekki język sprawiają, że powieść tą czyta się bardzo szybko i płynnie- wystarczy kilka godzin, aby przeżyć dobrą przygodę z Allie i innymi bohaterami.

Bohaterowie "Wybranych" to bardzo wyraziście wykreowane i barwne postacie. Wyraźnie widać, że Christi Daugherty włożyła wiele pracy w to, aby stworzyć jak najbardziej realistyczne postacie, które naprawdę da się lubić. Ogólnie rzecz biorąc to jej się udało, jednak mam drobne zastrzeżenia w stosunku do głównej bohaterki. Allie to chodząca huśtawka nastrojów od racjonalizmu do impulsywności. Początkowo autorka stworzyła ją jako buntowniczkę, dziewczynę niekochaną i odepchniętą, później jednak nastolatka dojrzała, czym zjednała sobie moją sympatię. Allie popełnia mnóstwo głupot, jednak zważywszy na pobudki z jakich działała, można jej to postępowanie wybaczyć. Jestem ogromnie ciekawa losów Allie, Cartera, Sylvaina oraz Rachel, dlatego nie mogę się doczekać chwili, gdy sięgnę po drugi tom serii "Nocna Szkoła".

"Wybrani" zachwycili mnie wartką akcją, klimatem w tonie delikatnego suspensu oraz swoją oryginalnością. Tom pierwszy utwierdził mnie w przekonaniu, że ta seria jest jak najbardziej warta uwagi, a czas jaki spędziłam z bohaterami tej książki na pewno będę miło wspominać. Jak pisałam wcześniej już kilkakrotnie, nie mogę doczekać się sięgnięcia po "Dziedzictwo", choćby po to, aby zobaczyć, jak rozwinięte zostały kwestie poruszone w tomie pierwszym, gdyż zakończenie pozostawiło we mnie niedosyt i apetyt na więcej.
"Wybrani" to lektura naprawdę godna polecenia i myślę, że właściwie każdy może odnaleźć w niej coś dla siebie. Polecam fanom nietuzinkowych powieści, bo "Wybrani" zdecydowanie wpasowują się w to określenie. To idealna pozycja dla tych, którym znudziły się już wszystkie wątki typu "paranormal romance". Powieść C.J. Daugherty oferuje to, co można znaleźć w dobrej książce: wartką akcję, wyraziste postacie i ciekawie poprowadzoną fabułę. Polecam serdecznie!

Moja ocena:8/10:)
Czytaj dalej »
on 10 marca 22
Podziel się!
Etykiety
obyczajowe, thriller
Nowsze posty
Starsze posty

03 marca

PODSUMOWANIE LUTEGO 2020

Luty minął mi bardzo szybko i pracowicie, choć głównie odpoczywałam po zdanej sesji- potrzebowałam tych dwóch tygodni wolnego, które mogłam przeznaczyć wyłącznie w celach relaksacyjnych, to jednak miałam co robić. Pochłonęło mnie zbieranie literatury do mini-licencjatu, czyli pracy rocznej oraz czytanie lektur na zajęcia. Wraz z przyjaciółką odwiedziłam Rzeszów i była to naprawdę świetna wycieczka! Poza tym jednak cały ten wolny czas miałam wyłącznie dla siebie, udało mi się przeczytać kilka naprawdę świetnych pozycji, obejrzeć całkiem sporo ciekawych filmów i zacząć planowany serial, zatem mogłam 'naładować swoje baterie' przed drugim semestrem studiów i przed pisaniem pracy. Dlatego z czystym sercem,  mogę zaliczyć ten miesiąc do udanych.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
W lutym przeczytałam naprawdę sporo książek, bo aż 10, z czego jednak znaczną większość stanowiły lektury niezbędne mi na zajęciach, w tym również lektury do pracy. Jednak z mojego ulubionego gatunku, czyli literatury współczesnej, udało mi się przeczytać niemal same "perełki"- mimo, że ilościowo było ich w tym miesiącu znacznie mniej. Luty rozpoczęłam od powieści Pauliny Hendel- "Żniwiarz. Czerwone słońce" i była to książka, która spodobała mi się o wiele bardziej niż "Żniwiarz. Pusta Noc", aktualnie więc jestem wielką fanką tej serii. Następnie sięgnęłam po zbiór reportaży o Kraju Kwitnącej Wiśni, czyli "Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet" autorstwa Karoliny Bednarz, która choć chwilami wstrząsająca, stanowi naprawdę świetne kompendium wiedzy o Japonii i będę ją miło wspominać. Później przyszedł czas na "Mroczne Materie i Złoty Kompas" Philipa Pullmanna, wobec której mam dosyć mieszane uczucia. Przedostatnią pozycją z literatury współczesnej i zarazem -zdecydowanie- najlepszą jest "Harda" autorstwa Elżbiety Cherezińskiej, powieść, którą absolutnie uwielbiam i jestem gotowa umieścić ją w czołówce najlepszych powieści roku 2020. Ostatnią lutową pozycją jest seria"Nocna Szkoła", tom pierwszy czyli "Wybrani"- to powieść, która mimo kilku swoich niedociągnięć zdobyła moje serce, jej recenzji można spodziewać się lada dzień. Po 'perełkach' literatury współczesnej przyszedł czas na lektury, przeczytałam m.in "Ferdę" Jeana Baptiste Racine'a, dzieła Jana Kochanowskiego oraz "Narodziny książki" L. Febre, którą nadal czytam.
  1. "Żniwiarz. Czerwone słońce" Paulina Hendel, <recenzja>
  2. "Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet" Karoliny Bednarz, <recenzja>
  3. "Mroczne Materie. Złoty Kompas" Philipa Pullmann'a, <recenzja>
  4. "Harda" Elżbiety Cherezińskiej, <recenzja>
  5. "Wybrani" C.J. Daughetry, - recenzja niebawem!
  6. "Fedra" Jean Baptiste Racine,
  7. "Treny" Jana Kochanowskiego,
  8. "Fraszki" Jana Kochanowskiego,
  9. "Pieśni" Jana Kochanowskiego,
  10. "Narodziny książki" L.Febre Lucien'a.
  • "Harda" Elżbiety Cherezińskiej
Ta powieść jest naprawdę rewelacyjna i to prawdziwy skarb wśród lutowych perełek! Wciągnęłam się już od pierwszej strony i dawno nie czytałam książki, która zaabsorbowałaby mnie w takim stopniu jak zrobiła to "Harda"! Wartka akcja, wyraziste charaktery, podniosły styl, to tylko część cudowności, jakie oferuje Cherezińska, polecam serdecznie, a zainteresowanych bardziej szczegółowymi wiadomościami odsyłam do recenzji.
  • "Wybrani" C.J. Daughetry
"Wybrani" mogą poszczycić się kilkoma niedociągnięciami, jest to jednak dobra lektura kryminalna. C.J. Daughetry stworzyła niepowtarzalny i cudowny klimat, któremu ciężko się oprzeć. Jestem przekonana, że w wolnej chwili sięgnę po kolejne części tego cyklu- jak na razie jestem zachwycona, zaś na dniach można spodziewać się recenzji z części pierwszej.
  • "Narodziny książki" L.Febre Lucien'a
Powyższa pozycja jest mi niezbędnym egzemplarzem do napisania pracy rocznej, z której będę w maju rozliczana, jednak muszę przyznać, że w przeciwieństwie do innych lektur do pracy rocznej, tę pozycję czytało mi się wyjątkowo źle. Wystarczyło kilka stron, aby ten dokumentalny styl mnie zmęczył i zniechęcił, dlatego 'dawkuję' sobie tą książkę, w między czasie czytając całą masę innych pozycji.

CO W MARCU?


Jest naprawdę wiele książek, które chciałabym przeczytać. Zdaję sobie jednak sprawę z obowiązków studenckich, jakie mnie czekają w najbliższym czasie, (praca roczna, referaty i prezentacje zaliczeniowe), a z których chciałabym się wywiązać w sposób mnie zadowalający. Dlatego też zdecydowałam się na początek na dwie książki na marzec, a potem zobaczymy, może uda mi się przeczytać więcej- to pewne, jednak będą to na pewno w większości lektury do pracy. W marcu przychodzi wiosna, więc żeby było nastrojowo, wybrałam dwie wiosenne pozycje. Zapowiada się interesująco, mam nadzieję, że któraś z tych dwóch pozycji przypadnie Wam do gustu- koniecznie dajcie mi znać! :)
-"Jedyne takie miejsce" Klaudii Bianek,

-"Wszystko, czego pragnęliśmy" Emilly Giffin.
Czytaj dalej »
on 03 marca 45
Podziel się!
Etykiety
podsumowanie, zapowiedz
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

O AUTORCE

O AUTORCE
26 - letnia Magister Polonistyki-Literaturoznawstwa. Z zamiłowania książkoholiczka, literaturoznawczyni i blogerka, rysowniczka, a także miłośniczka języków obcych i azjatyckich dram. Kto wie, może i w przyszłości także pisarka? Możliwości jest mnóstwo! :) Aktualnie spełnia się dziennikarsko pracując w redakcji WUJ-a oraz redaktorsko współpracując z Wydawnictwami ZNAK oraz Moc Media. Przyszła bibliotekoznawczyni i arteterapeutka, która uczy się języka migowego.

Cytat, określający mnie chyba najlepiej

Cytat, określający mnie chyba najlepiej

TERAZ CZYTAM

TERAZ CZYTAM
Osobliwy dar Vanilii Bourbon

W tym roku chcę przeczytać...

W tym roku chcę przeczytać...
#Wyzwanie LC 2025#

Recenzje/Wpisy planowo

*01.06 - "Opiekunka marzeń", Agnieszka Krawczyk * 01.06 - podsumowanie czytelnicze półrocza 2025 i plany na czerwiec 2025 *02.06 - "Wstawaj Alicja", Dorota Chęć [wieczór] *03.06 - "Żywe serce", Piotr Pawlukiewicz [wieczór] *04.06 - "Studium zatracenia", Ava Reid [wieczór] *05.06 - "Burza", Sunya Mara [wieczór] Następne tytuły wpisów podam niebawem! :)

Znajdź mnie!

  • Lubimy Czytać
  • Strona na facebooku
  • Twitter
  • Instagram

Szukaj na tym blogu

Statystyka

Subskrybuj

Posty
Atom
Posty
Komentarze
Atom
Komentarze

Obserwatorzy

Popularny post

  • Kącik serialowy: Moon Lovers: Scarlet Heart Reyo- magia księżyca
    Tytuł oryginalny:   달의 연인 – 보보경심 려 Tytuł (latynizacja):   Dalui Yeonin – Bobogyungsim Ryeo Tytuł (alternatywny):  Time Slip: Rye...
  • Kącik serialowy: Goblin, Guardian: The Lonely and Great God- potęga przeznaczenia
    Tytuł oryginalny:   도깨비 Tytuł (latynizacja):   Dokkaebi Tytuł (alternatywny):  Goblin: The Lonely and Great God Gatunek:   fantasy, m...
  • "Shinsekai Yori"- Yuusuke Kishi
    tytuł oryginału: 新世界より tłumaczenie: Z Nowego Świata wydawnictwo:  Kōdansha data wydania: 23 stycznia 2008 liczba stron:870 sło...

Archiwum

  • ►  2025 (9)
    • ►  cze 2025 (2)
    • ►  kwi 2025 (1)
    • ►  mar 2025 (4)
    • ►  lut 2025 (2)
  • ►  2024 (11)
    • ►  gru 2024 (1)
    • ►  lis 2024 (1)
    • ►  lip 2024 (1)
    • ►  cze 2024 (1)
    • ►  maj 2024 (2)
    • ►  kwi 2024 (2)
    • ►  mar 2024 (1)
    • ►  sty 2024 (2)
  • ►  2023 (31)
    • ►  gru 2023 (2)
    • ►  lis 2023 (2)
    • ►  paź 2023 (4)
    • ►  wrz 2023 (3)
    • ►  sie 2023 (3)
    • ►  lip 2023 (3)
    • ►  maj 2023 (2)
    • ►  kwi 2023 (1)
    • ►  mar 2023 (5)
    • ►  lut 2023 (5)
    • ►  sty 2023 (1)
  • ►  2022 (46)
    • ►  gru 2022 (5)
    • ►  lis 2022 (4)
    • ►  paź 2022 (4)
    • ►  wrz 2022 (5)
    • ►  sie 2022 (6)
    • ►  lip 2022 (6)
    • ►  cze 2022 (1)
    • ►  maj 2022 (3)
    • ►  kwi 2022 (3)
    • ►  mar 2022 (5)
    • ►  lut 2022 (2)
    • ►  sty 2022 (2)
  • ►  2021 (38)
    • ►  gru 2021 (2)
    • ►  lis 2021 (4)
    • ►  paź 2021 (3)
    • ►  wrz 2021 (3)
    • ►  sie 2021 (4)
    • ►  lip 2021 (4)
    • ►  cze 2021 (1)
    • ►  maj 2021 (2)
    • ►  kwi 2021 (2)
    • ►  mar 2021 (2)
    • ►  lut 2021 (6)
    • ►  sty 2021 (5)
  • ▼  2020 (49)
    • ►  gru 2020 (3)
    • ►  lis 2020 (2)
    • ►  paź 2020 (4)
    • ►  wrz 2020 (4)
    • ►  sie 2020 (6)
    • ►  lip 2020 (5)
    • ►  cze 2020 (3)
    • ►  maj 2020 (2)
    • ►  kwi 2020 (5)
    • ▼  mar 2020 (5)
      • "Drogi Martinie"- Nic Stone
      • "Wszystko, czego pragnęliśmy"- Emily Giffin
      • "Jedyne takie miejsce" - Klaudia Bianek
      • "Wybrani"- C.J. Daugherty
      • PODSUMOWANIE LUTEGO 2020
    • ►  lut 2020 (6)
    • ►  sty 2020 (4)
  • ►  2019 (66)
    • ►  gru 2019 (6)
    • ►  lis 2019 (4)
    • ►  paź 2019 (5)
    • ►  wrz 2019 (9)
    • ►  sie 2019 (9)
    • ►  lip 2019 (6)
    • ►  cze 2019 (5)
    • ►  maj 2019 (6)
    • ►  kwi 2019 (2)
    • ►  mar 2019 (3)
    • ►  lut 2019 (5)
    • ►  sty 2019 (6)
  • ►  2018 (59)
    • ►  gru 2018 (5)
    • ►  lis 2018 (5)
    • ►  paź 2018 (7)
    • ►  wrz 2018 (9)
    • ►  sie 2018 (7)
    • ►  lip 2018 (3)
    • ►  cze 2018 (8)
    • ►  maj 2018 (2)
    • ►  kwi 2018 (2)
    • ►  mar 2018 (3)
    • ►  lut 2018 (3)
    • ►  sty 2018 (5)
  • ►  2017 (5)
    • ►  gru 2017 (4)
    • ►  lis 2017 (1)

Polecany post

Podsumowanie okresu styczeń-maj 2025 i plany na czerwiec

Napisz do mnie w sprawie recenzji/artykułu/wywiadu :)

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Etykiety

Japonia (13) King (3) Murakami (6) PLOTKARA (3) Zafon (5) anime (3) arabia (1) autobiografia (5) baśnie (22) dla nastolatków (23) drama (5) fantasy (64) historyczne (32) holocaust (1) klasyk (22) klasyka dla nastolatków (11) klasyka dziecięca (2) komedia- czarny humor (12) kultura słowiańska (5) medyczne (5) mit (3) miłość (38) obyczajowe (115) podsumowanie (74) postapo (23) psychologia (30) psychologiczne (47) romans (53) science-fiction (23) stosik książkowy (29) sztuka (4) tag (2) thiller (26) thriller (14) wojna (9) współczesność (100) zapowiedz (27) zwierzęta (3) świat komiksu (1) święta (5)

Prawa Autorskie

Zabraniam kopiowania MOICH tekstów i zdjęć bez uprzedniego zezwolenia.

Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych za kradzież tekstów, czy zdjęć bez upoważnienia autora przewiduje karę pozbawienia wolności do lat 2-ch i/grzywnę.

Bardzo proszę o uszanowanie mojej pracy.

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Z Dziennika Książkoholiczki. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.