Z Dziennika Książkoholiczki

Strony

  • Strona główna
  • O mnie
  • KSIĄŻKI
  • Kącik serialowy
  • ZESTAWIENIA
  • Kontakt i Współpraca

27 sierpnia

"Kochając pana Danielsa" - Brittainy C. Cherry


Kochając pana Danielsa Brittainy C. Cherry to książka, która tego lata wpadła w moje ręce zupełnym przypadkiem i przykuwając mój wzrok dość prostym tytułem, w gruncie rzeczy zdradzającym mniej więcej, co w niej się będzie dziać. Muszę jednak przyznać, że właśnie ta prostota tytułu oraz fakt, że miałam akurat ochotę na niezobowiązującą obyczajówkę z romansem w tle, sprawiły, iż pomyślałam, że książka ta okaże się idealna na ostatnie dni sierpnia, co okazało się strzałem w dziesiątkę! Choć powieść C. Cherry jest dość przyziemną i zasadniczo wymaga minimalnego zaangażowania Czytelnika, to jednak pozwala się odprężyć, co zresztą w tym przypadku przychodzi bardzo łatwo.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Dziewiętnastoletnia Ashlyn traci siostrę bliźniaczkę, która popełniła samobójstwo. Matka dziewczyny chcąc by córka zmieniła otoczenie wysyła ją do ojca, gdzie ma ona ukończyć szkołę. Obdarzona literackim talentem Ashlyn pragnie stworzyć porywającą powieść, a jej największym wsparciem okaże się poznany w pociągu mężczyzna o niebieskich oczach. Nie podejrzewa jednak, że przez najbliższy rok będą spotykali się codziennie w murach szkolnych, gdzie on prowadzi zajęcia z literatury, a uczniowie mówią na niego "panie Daniels". Dla Ashlyn jednak na zawsze pozostanie on Danielem, kimś kto przywrócił jej wiarę w siebie i pokochał odpychając od niej mroczne wspomnienia po stracie siostry.

Szczerze mówiąc, trudno mi jednoznacznie ustosunkować się względem tej powieści. Oczywiście, byłam zauroczona ogólnym rozwojem fabuły, w tym ogromem wątków pobocznych podejmujących różnorodne problemy młodych dorosłych, jednakże sam koncept romansu nauczyciela z uczennicą wydaje się dość oklepany, a co więcej zakończenie jest w zasadzie dość proste do przewidzenia. Gdyby nie wspomniane wątki o dość szerokiej tematyce, chyba nie byłabym nastawiona aż tak pozytywnie względem Kochając pana Danielsa.

Jak można się domyślać z powyższego akapitu, sama koncepcja wątku głównego zakazanej miłości, który zresztą  sam w sobie nie epatuje oryginalnością, nadal pozostaje dość chwytliwym zabiegiem i przyciąga odbiorców. Brittainy C. Cherry postanowiła pójść o krok dalej i wzbogacić książkę o różnorodne wątki poboczne, co w mojej opinii zasłużyło na ogromnego plusa, gdyż dzięki temu zanika nieco pewna miałkość głównego wątku fabularnego. Śmierć siostry bliźniaczki, skrywana orientacja seksualna, narkotyki i religijny fanatyzm dodają lekturze swoistego dramatyzmu, nie pozwalając Czytelnikowi koncentrować się wyłącznie na głównym wątku zakazanej miłości. Ukazane w ten sposób problemy bohaterów New Adult pozwalają na pewne poszerzenie owego literackiego świata nie ograniczając go przy tym wyłącznie do smaczków pełnych uciechy i łez tajemniczych spotkań zakochanych. Poza Ashlyn i Danielem istnieje inny świat, istnieją inni bohaterowie, których problemy mogą choć na chwilę ujrzeć światło dzienne, choć pozostają nieco w cieniu głównego wątku. Gdyby skoncentrować się wyłącznie na romantycznej relacji Ashlyn i Daniela, powieść zdecydowanie straciłaby na swojej wyjątkowości.

Pomimo tylu dramatycznych zwrotów akcji, która w zasadzie nie zwalnia swojego tempa, ale już od pierwszej strony gwałtownie przyspiesza, powieść jest lekturą stosunkowo lekką. Być może to przez brak nadmiernego epatowania erotyzmem w relacji głównych bohaterów, ale dla nich obydwojga jest to jedyne światełko w tunelu po traumatycznych wydarzeniach z przeszłości, których żadnemu z nich nie brakuje. Dzięki temu mogę z powodzeniem stwierdzić, że wątek romantyczny nieco osładza dramatyzm historii zawartych w tej książce, a takich jest w niej mnóstwo i czyni samą lekturę niezwykle pocieszną i poczytną, choć przyznam, że brakowało mi na nie nieco głębszego spojrzenia. Zaskakująco trudno jest oderwać się od świata Ashlyn, Daniela i innych bohaterów, pozostaje on wyjątkowo autentyczny, a obecny tragizm bohaterów sprawia, że jej wydarzenia zyskują na realności. Pochłonęłam Kochając pana Danielsa w niecałe cztery dni, a po tym miałam wrażenie, że zbyt szybko ta historia dobiegła końca.

Klimat tej książki zdecydowanie budują uczucia i emocje, jakie towarzyszą bohaterom, jednakże autorka dość nieproporcjonalnie rozłożyła ich nawarstwienie w danych częściach powieści. O ile w przypadku niektórych momentów faktycznie odczuwałam określone emocje bohaterów wręcz w całym ich nadmiarze, przez śmiech i łzy, o tyle nie brakowało też takich epizodów, gdzie cała ta emocjonalna warstwa powieści zastąpiona została czystą obojętnością (być może Cherry nie chciała aż tak uczuciowo angażować swoich Czytelników?). Niemniej jednak, to właśnie dzięki tej otoczce sentymentalnej, podczas lektury tej książki mogłam lepiej poznać bohaterów i wczuć się w ich rolę. Gdyby owa eksplozywność uczuć została stonowana, powieść bardzo by na tym zyskała.

Język Kochając pana Danielsa jest stosunkowo prosty i lekki, dzięki temu powieść czyta się łatwo i przyjemnie, odkładając na bok poruszane w niej wątki. Pozwala to również zatopić się w lekturze i na dobre kilka godzin sierpniowego popołudnia zapomnieć o otaczającym świecie. Co bardzo mi się spodobało, to wplecione w książkę cytaty pochodzące z książkowych klasyków, a w szczególności dzieł Szekspira, którymi na zmianę przerzucają się główni bohaterowie. Dodaje to powieści Cherry osobliwego i wyróżniającego ją uroku, a przy tym dość wyjmowanie unaocznia fakt, iż zarówno Ashlyn jak i Daniel to wielcy fani szekspirowskich dramatów.

Bohaterom Brittainy C. Cherry nie brakuje autentyczności, co zresztą doskonale potwierdzają traumatyczne wydarzenia, jakie naznaczały życie każdego z nich. Budowana przez Daniela i Ashlyn relacja mimo oczywistej przewidywalności, jest dość urocza w ich wzajemnym odkrywaniu siebie. I szczerze mówiąc, chyba nie znalazłaby się postać, której w jakiś sposób bym nie polubiła. Raczej empatyzowałam z większością bohaterów, jacy pojawiają się w tej książce, gdyż rozbudowanej kreacji z pewnością nie można by im odmówić, a problemy, jakie dźwigają na swoich barkach, sprawiły, iż jeszcze silniej się z nimi zżyłam.

Reasumując, powieść Brittainy C. Cherry to przykład literatury New Adult, która pomimo swoich drobnych mankamentów, ogromnie mi się spodobała. Jej łatwość w odbiorze sprawiła, że naprawdę nie potrzebowałam wiele, aby w pełni się w nią wciągnąć. A pod sam koniec byłam szczerze zdumiona faktem, iż tak szybko udało mi się przez nią przebrnąć.

Kochając pana Danielsa to powieść niezwykle łatwa w odbiorze, której prosty i lekki styl sprawia, że jest ona wprost wymarzoną powieścią na okres wakacji. Dla tych, którzy szukają niebagatelnej historii miłosnej z szeregiem dość mrocznych wątków pobocznych powieść Brittainy C. Cherry powinna przypaść do gustu. I chyba nie muszę dodawać, że jest to pozycja dla tych Czytelników, którzy poszukują książki przy której jedynym wymogiem jest czas i umiejętność zupełnego odprężenia się podczas lektury. Polecam serdecznie!

Moja ocena: 8/10. :)


Czytaj dalej »
on 27 sierpnia 0
Podziel się!
Etykiety
miłość, obyczajowe, romans, współczesność
Nowsze posty
Starsze posty

25 sierpnia

"Dom na skraju lasu" - Natalia Bieniek

Dom na skraju lasu autorstwa Natalii Bieniek to powieść, jaką miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Prószyński i S-ka, z którym blog Z Dziennika Książkoholiczki nawiązał współpracę 4.07.2022 (nawiasem mówiąc w dniu mojej Obrony). Książkę jednak otrzymałam nieco później, lecz ten dłuższy czas oczekiwania nie umniejszył wcale mojej ekscytacji z możliwości zapoznania się z tą intrygującą mnie powieścią. Z twórczością Natalii Bieniek miałam przyjemność zetknąć się po raz pierwszy i muszę przyznać, że oczarowała mnie ona na tyle, że z miłą chęcią sięgnę po inną książkę jej autorstwa, a mianowicie Dom sekretów.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Dom pod Łodzią jest niemal obsesją dla Maxa Langera, który usilnie próbuje rozwiązać tajemnice przeszłości swojej żony Christine. Stara i podupadająca willa to jedyny trop, jaki malarka pozostawiła mężowi zanim zniknęła. Langer postanawia wrócić więc do Polski. Zlecenie napisania monografii o podłódzkich willach zleca energicznej doktorantce, Dorocie Wiśniewskiej, lecz to, co ona odkrywa prowadzi do jeszcze głębszej zagadki. W latach powojennych w domku pod lasem zamieszkali ludzie, którzy pragnęli być dla siebie oparciem w tych trudnych czasach. Stworzyli więc coś na kształt patchworkowej rodziny. Zanim dosięgło ich piekło, czekały ich dwa piękne miesiące wakacji.
Przyznaję, że dłuższy czas oczekiwania na tą powieść przyniósł mi jedynie korzyść w postaci odczuwania znacznie większej ekscytacji z możliwości przeczytania tej książki. Dom na skraju lasu spełnił moje oczekiwania, jakie miałam względem tej pozycji i to na bardzo wysokim poziomie. Choć z początku irytowały mnie pewne zabiegi wprowadzone przez autorkę, to po pewnym czasie zaczęłam postrzegać je jako zaletę tej powieści, co dowodzi tylko jednego - warto było na nią czekać tyle czasu!

Pod względem fabularnym autorka zastosowała zabieg, który z początku nieco mnie irytował. Mianowicie pokusiła się o poprowadzenie fabuły dwutorowo, historia Langera i Doroty rozgrywa się w czasach współczesnych, podczas gdy pozostałe wydarzenia odnoszą się tylko i wyłącznie do czasów powojennej Łodzi. Moja irytacja do pewnego stopnia wynikała z faktu, iż z początku za bardzo skupiłam się na samym wątku owej tajemniczej willi i spodziewałam się bardziej narracji pamiętnikarskiej, i w ten sposób wyjaśnienia tej zagadki. Z drugiej strony bardzo intrygował mnie wątek Doroty i jej poszukiwań, czemu niestety autorka poświeciła mniej czasu, skupiając się w znacznie większym stopniu na czasach powojennych. Jednakże, zaskakująco szybko przywykłam do zastosowanego przez nią zabiegu i z prawdziwym zainteresowaniem czytałam kolejne strony.

Podobnie sprawa miała się z akcją, gdyż choć z początku nieco irytowała mnie umieszczenie jej na dwóch płaszczyznach czasowych, to w miarę oraz głębszego zapoznawania się z tą powieścią, przestało mi to aż tak bardzo przeszkadzać. Ostatecznie takie porozrzucanie tylko podsycało moją ciekawość. Dom na skraju lasu pochłonął mnie tak bardzo, że przeczytałam tą powieść nadzwyczaj szybko.

Klimat tej książki to zasadniczo jeden z jej największych walorów. Dzięki wspomnianemu rozłożeniu fabuły na odmienne ramy czasowe, autorka uwypukliła znacząco atmosferę tej powieści ukazując obrazy Łodzi z dwóch perspektyw - obecnej, współczesnej i nieobarczonej piętnem powojennych czasów oraz tą, w której kwitła działalność zarówno patriotyczna, jak i ta propagandowa. Wszystko to pozwoliło stworzyć wręcz jedyny w swoim rodzaju obraz Łodzi z dwóch czasów, gdzie jednak emocje i uczucia wciąż pozostają żywe. Napędem dla Domu na skraju lasu staje się pasja Doroty do stworzenia wyjątkowej powieści, desperacja Langera do poznania sekretów żony, pragnienie Basi, aby zaznać na chwilę spokój serca oraz narastające zagubienie Michaliny. Dzięki temu, powieść Natalii Bieniek posiada swoisty, niepowtarzalny klimat.

Bohaterowie to kolejny niesamowicie intrygujący aspekt tej książki. O ile postacie współczesne, jak Langer czy Dorota są jak najbardziej bohaterami, których sylwetki wysuwają się na plan pierwszy, jeśli chodzi o sympatyzowanie z charakterami bliskimi wiekiem oraz bytującymi na tej samej płaszczyźnie czasowej, o tyle postacie Michaliny, Basi czy majora Gołąbka są już mniej realistyczne. Należące do zupełnie innych czasów, postacie te podczas poszukiwań Langera i Doroty ożywają niczym duchy i to dzięki nim możliwe jest odnalezienie brakujących fragmentów układanki dotyczących tajemniczego domu pod Łodzią. I przyznaję, że dzięki przywołaniu tych postaci, miałam wrażenie, jakby one również grały w tej powieści pierwsze skrzypce, mimo iż należały już do echa przeszłości. Niesamowicie intrygującym aspektem była stopniowa przemiana Michaliny, która początkowo ślepo oddana partii, po adopcji Basi zapragnęła stworzyć dla dziewczynki namiastkę prawdziwej rodziny. Obserwowanie jak stopniowo następuje metamorfoza tej bohaterki było doprawdy cudownym doświadczeniem.

Język Domu na skraju lasu to bez wątpienia kolejny atut tej książki. Napisana stosunkowo prostym i lekkim stylem powieść Natalii Bieniek niemal natychmiastowo urzeka Czytelnika i sprawia, że tak na dobrą sprawę bardzo ciężko jest się od niej oderwać. Choć przyznaję, bywały momenty, w których nastąpiło przesycenie zdań pewnymi detalami, nie zmienia to faktu, że książka wciąga, a co najważniejsze, porusza serca i wzbudza u Czytelnika określone emocje. I za to powieść Bieniek zdecydowanie otrzymuje ode mnie ogromnego plusa.

Podsumowując, Dom na skraju lasu to dobra powieść i bardzo cieszę się, że miałam możliwość ją przeczytać i zrecenzować. Książki nawet minimalnie oparte na wydarzeniach historycznych, mają w sobie nieodparty dla mnie urok, który sprawia, że bardzo chętnie zagłębiam się w tego typu powieści. Jak wspominałam, mam w planach także poprzednią książkę Natalii Bieniek, Dom sekretów i liczę, że okaże się równie fascynująca!
Dom na skraju lasu to powieść, którą powinien przeczytać każdy dojrzały Czytelnik, kto interesuje się historią powojennej Polski, a w tym przypadku Łodzi. Choć nie wszystkie przedstawione tam postacie są prawdziwe, to jednak tło historyczne zostało odzwierciedlone jak najwierniej. Tym, którzy lubią niebanalne powieści z zagadkami do rozwiązania, ta powieść z pewnością przypadnie do gustu. I oczywiście, to pozycja wręcz obowiązkowa dla fanów literatury polskiej oraz twórczości Natalii Bieniek. Polecam serdecznie!
Moja ocena: 9/10. :)

Za książkę i możliwość jej przeczytania oraz zrecenzowania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka!




Czytaj dalej »
on 25 sierpnia 0
Podziel się!
Etykiety
#prószynski i s-ka, historyczne, obyczajowe, wojna, współczesność
Nowsze posty
Starsze posty

24 sierpnia

"Zanim się pojawiłeś" - Jojo Moyes

Choć Zanim się pojawiłeś jest mi znane za sprawą filmu o tym samym tytule, swoją przygodę z pisarską twórczością Jojo Moyes rozpoczęłam dopiero od drugiej części cyklu Lou Clark, czyli od Kiedy odszedłeś, której recenzję można znaleźć <tutaj>. Z racji, iż niedawno miałam okazję do odświeżenia filmu, pomyślałam, że warto by zapoznać się z jego papierowym pierwowzorem. I szczerze mówiąc, zostałam przez tą powieść pochłonięta w znacznie większym stopniu niż sądziłam.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Świat Willa, bogatego bankiera, zawalił się w jednej chwili, w tym jednym niewłaściwym momencie. Na skutek wypadku, mężczyzna zmaga się z paraliżem czterokończynowym, co oznacza, iż jest praktycznie zdany na łaskę innych ludzi. Gdy w jego życie wkracza Lou, ekscentryczna i pogodna dwudziestosześciolatka, wydaje się, że jego życie zaczyna nabierać kolorów. Pojawia się jednak pytanie, czy nie mające granic determinacja i poświecenie Lou wystarczy by odwieść Willa od decyzji, która od dnia wypadku zaprzątała wszystkie jego myśli? Zanim się pojawiłeś to zderzenia dwojga ludzi z zupełnie odmiennych światów, którzy spotkali się na ich granicy.

Nie muszę chyba wspominać, że zarówno film, jak i powieść Jojo Moyes to dzieła poruszające serca. A możliwość niemal jednoczesnego czytania pierwowzoru i ponowne odtworzenie filmu to działania znacznie potęgujące emocjonalną wymowę dzieła. Zanim się pojawiłeś to powieść, która - mimo, iż byłam zaznajomiona z przebiegiem fabuły za sprawą filmu - wciągnęła mnie na tyle, że przeczytałam ją w jakieś dwa-trzy dni.

Pod względem fabularnym, muszę przyznać, że Jojo Moyes doskonale wie w jakim kierunku poprowadzić pewne wątki, tak by subtelnie przyciągnąć uwagę Czytelnika. Choć w zasadzie większość zdarzeń niemal idealnie pokrywała się zarówno w filmie, jak i w książce, to przyznam, że naprawdę trudno było mi się od niej oderwać. I mimo, iż wiedziałam jakim torem zostały poprowadzone główne wydarzenia i byłam przygotowana na zakończenie, to jednak nie potrafiłam się powstrzymać, by nie kibicować Lou w jej staraniach. Jojo Moyes w powieści zawarła znacznie więcej detali, niż pomieściła w sobie skądinąd, bardzo dobra adaptacja filmowa, co sprawiło, że relacja rozwijająca się między Lou i Willem nabrała jeszcze silniejszej emocjonalnej głębi. 

Moyes to pisarka, która potrafi zaserwować Czytelnikowi emocjonalny rollercoster podczas lektury. Początkowo spokojnie poprowadzona akcja z biegiem przewracanych stron, nabiera prawdziwego rozpędu, co sprawia, że fabularnie można by spokojnie podzielić powieść na dwie części PRZED, która jest znacznie spokojniejsza i koncentruje się całościowo na Lou oraz jej przystosowania się do nowej roli opiekunki Willa oraz część PO, kiedy to następuje odsłonięcie przez autorkę wszystkich kart, a akcja nabiera swoistego dramatyzmu. Przyznaję, nie przepadam za zbytnim dramatyzowaniem w literaturze, jednakże w Zanim się pojawiłeś jest to na tyle subtelne i wyważone, że naprawdę nie sposób nie sympatyzować z bohaterami, autentycznie wczuć się w ich rolę, i trzymać za nich kciuki.

Zanim się pojawiłeś zostało sklasyfikowane jako powieść psychologiczna, co jest jak najbardziej zasadne biorąc pod uwagę iście dramatyczny wybór Willa, z jakim musi zmierzyć się Lou, jednocześnie weryfikując swoje uczucia. Jojo Moyes idealnie rozdała swoim postaciom karty, konsekwentnie rozkładając emocje na daną część akcji. Muszę przyznać, że jest to ogromny atut tej książki. Dzięki tak chwytliwemu zagraniu, autorka nie tylko stworzyła powieść, która porusza serca, ale także zmusza Czytelnika do zastanowienia się nad własnym życiem i rozważeniem frazy "życia odważnie" według własnej miary. Stopniowo nawarstwiająca się atmosfera powieści, sprawia, że chce się czytać dalej, co w rezultacie sprawia, że książka zostaje dosłownie pochłonięta przez Czytelnika przez stosunkowo krótki okres czasu (a przynajmniej tak było ze mną).

Bohaterowie Zanim się pojawiłeś to postacie definitywnie naznaczone przez los własnymi, często nieporównywalnie ciężkimi doświadczeniami. Obydwoje stosunkowo młodzi muszą dokonać decyzji, która (dosłownie) zaważy na całym ich życiu. Moyes wyszła z założenia, że przeciwieństwa się przyciągają i w tym przypadku przedstawiła to niesamowicie precyzyjnie. Zarówno Lou, jak i Will uczą się siebie nawzajem, lecz przede wszystkim dopełniają siebie. Za sprawą byłego bankiera Louisa dowiaduje się, co tak naprawdę oznacza wyrażenie "cieszyć się życiem", zaczyna też cenić swoje i realizować swoje pasje. Z kolei Will, dzięki Lou zaznaje odrobiny uśmiechu i szaleństwa, czerpiąc radość z jej nieco zwariowanych, ale i kreatywnych pomysłów. Moyes we wspaniały sposób pokazała w jaki sposób następuje przemiana wewnętrzna bohaterów, jak stopniowo wzrasta odwaga Lou i jak Will zaczyna coraz mniej przypominać zgryźliwego mruka. Jestem po prostu przeszczęśliwa, że miałam okazję przeczytać tego typu literaturę i mogłam docenić te drobne życiowe lekcje, których przesłanie zawarła w niej pisarka.

Autorka Zanim się pojawiłeś zdecydowanie wie, jak poruszać ludzkie serca i czyni to za sprawą lekkiego stylu przepełnionego jednak warstwą emocjonalną. To właśnie dzięki temu, w tak umiejętny, a zarazem subtelny sposób zdołała przedstawić ludzkie odczucia na kartach powieści. Żaden z jej bohaterów ani przez chwilę nie jest tylko i wyłącznie "papierowy", za to niepozbawiony wad, których stopniowo uczy się akceptować albo też zmienić siebie na lepsze. Moyes zawarła w swojej powieści niezwykle ważne przesłanie, aby cieszyć się życiem i każdą jego chwilą, próbować nowych rzeczy, a co najważniejsze nie bać się, i sięgać po to, co wydaje się być nieosiągalne. Uwielbiam, gdy opisanymi tak prostymi słowami ważne życiowe lekcje zostają wyrażone w książkach, bo tylko udowadnia to jak wielką mocą dysponuje literatura.

Podsumowując, Zanim się pojawiłeś to zapowiadający się niezwykle ciekawie początek serii o przygodach Lou Clark. A skoro przeczytałam już drugi tom, to mogę śmiało stwierdzić, iż porównując je ze sobą zdecydowanie większe wrażenie wywarła na mnie część pierwsza. Niemniej jednak, Kiedy odszedłeś to całkiem dobra kontynuacja - na tyle dobra, że mogę zdradzić, iż mam w planach kolejny tom, czyli Moje serce w dwóch światach.

Zanim się pojawiłeś to powieść niesamowicie subtelna i poruszająca tematykę, obok której doprawdy ciężko jest przejść obojętnie. Pozycja ta powinna przypaść do gustu tym dojrzałym Czytelnikom, którzy lubią rozważać pewne kwestie moralne, jakimi obarczeni są literaccy bohaterowie. Miłośnicy psychologii z pewnością mogą w niej znaleźć coś dla siebie, o miłośnikach i fanach Jojo Moyes (do których i ja się zaliczam) już nie wspominając. Polecam serdecznie!

Moja ocena: 10/10. :)


Czytaj dalej »
on 24 sierpnia 0
Podziel się!
Etykiety
miłość, obyczajowe, psychologia, romans, współczesność
Nowsze posty
Starsze posty

17 sierpnia

Podsumowanie Lipca 2022

Gdy piszę to podsumowanie jest już 17 sierpnia, co szczerze mnie przeraża, ta niezmienna ulotność czasu. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że w lipcu byłam zaangażowana w mnóstwo najróżniejszych spraw, począwszy od opieki nad kotem, przez weekendowy wyjazd do Warszawy oraz odpoczynek poza Krakowem, w rodzinnej wsi (gdzie w sumie nadal jestem), na Obronie skończywszy. Lipiec był miesiącem pełnym wrażeń, nie tylko pod względem literackim, ale również rodzinnych zjazdów czy podróży. 

Lipiec był dla mnie miesiącem bardzo wyjątkowym, gdyż udało mi się osiągnąć olbrzymi blogowy sukces, mianowicie nawiązać wymarzoną współpracę ze środowiskiem wydawniczym (Novae Res oraz Prószyński i S-ka!), co niezwykle mnie ucieszyło! Moja pasja i praca w jednym to naprawdę spełnienie moich blogowych i recenzenckich marzeń! Jestem z siebie i bloga bardzo dumna! :)

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

W lipcu udało mi się przeczytać 6 książek, jednak biorąc pod uwagę czynniki, o których pisałam po wyżej, i tak jest to dla mnie ogromny sukces! A już zwłaszcza, że przeczytane przeze mnie pozycje były w tym miesiącu bardzo zróżnicowane, zarówno pod względem gatunku, jak również podejmowanych motywów. Sięgałam po gatunki, między innymi obyczajowe, ale także po literaturę z pogranicza psychologii, dystopie przez książki o tematyce "mistycznej". 

Miniony już lipiec rozpoczęłam od zakończenia pozycji, na którą miałam nadzieję powołać się podczas Obrony, czyli Będzie bolało Adama Kaya, której recenzja znajduje się <tutaj>. Niniejszą książkę wspominam niezwykle pozytywnie, jako pełną specyficznego nieco ironicznego humoru. W następnej kolejności sięgnęłam po książkę, którą od dłuższego czasu miałam w planach, mianowicie Ewę WM. Paula Younga <recenzja tutaj>. Pozycja ta była moim kolejnym spotkaniem z twórczością tego pisarza, drugim po Chacie. Obydwie te książki niewątpliwie zasługują, aby określić je mianem "dzieła literackiego". Tematyka psychologiczna, która objawia się w próbach poszukiwania własnej tożsamości, pogodzenia się z własną przeszłością, połączona z motywem mistycyzmu i duchowości, tworzy naprawdę niezwykle wyrafinowane połączenie. Dzięki temu, czytanie niemal wszystkich pozycji tego autora jest niezwykłą podróżą Czytelnika wgłąb siebie, a przy tym pozwala na odprężenie przy niewątpliwie pasjonującej lekturze. Kolejno sięgnęłam po powieść autorki, którą w ostatnim okresie czytałam bardzo często, Klaudię Bianek i jej Niebo nad jej głową <recenzja tutaj>. Wszystkie powieści tej autorki wciągają niemal Czytelnika natychmiastowo, a dodatkowo oferują kilka godzin przyjemności z dobrą lekturą. Następna książka, czyli Jawa Matusza Lubacha <link do recenzji> jest pierwszą otrzymaną przeze mnie książką do recenzji w ramach podjętej przeze mnie współpracy z Wydawnictwem Novae Res. Samą książkę Lubacha wspominam bardzo pozytywnie, jest to przykład bardzo dobrze skonstruowanej dystopii. Później postanowiłam dokończyć książkę, o której pisałam całkiem niedawno, czyli Oryks i Derkacz Margaret Atwood <recenzja tutaj>. I niestety była to pozycja, z którą wiązałam wiele nadziei, a w ostateczności czekało mnie spore rozczarowanie. Pozytywne zakończenie lipca w związku z moim rozczarowaniem względem dzieła Atwood, przyniosła znana powieść Jojo Moyes Zanim się pojawiłeś, której recenzja planowana jest na najbliższy dzień, niemniej jednak samą powieść mogę z czystym sumieniem określić mianem dobrej pozycji wakacyjnej.

  1. Będzie bolało Adama Kaya <recenzja>;
  2. Ewa WM. Paula Younga <recenzja tutaj>;
  3. Niebo nad jej głową  Klaudii Bianek <recenzja tutaj>;
  4. Jawa Matusza Lubacha <link do recenzji>;
  5. Oryks i Derkacz Margaret Atwood <recenzja tutaj>;
  6. Zanim się pojawiłeś Jojo Moyes <recenzja tutaj>.

W lipcu miałam przyjemność zapoznać się z wieloma intersującymi pozycjami, które wywołały mój zachwyt i pozwoliły chwilowo zaspokoić mój czytelniczy głód. I szczerze powiedziawszy, ciężko jest mi wybrać tę jedyną Najlepszą Książkę tego miesiąca.

Nie mam natomiast większego problemu z wytypowaniem pozycji, która w minionym miesiącu spodobała mi się najmniej. I była to, jak można się domyślać powieść Margaret Atwood, która niestety bardzo mnie rozczarowała. O tym, dlaczego ta powieść aż tak mi się nie spodobała, można przeczytać w recenzji <tutaj>.

CO W SIERPNIU?

Mimo, że nastała już połowa sierpnia, moje plany czytelnicze są bardzo aktywne i w toku. Aktualnie bowiem czytam aż 4 pozycje naraz, w tym w najbliższych dniach pojawi się recenzja Zanim się pojawiłeś Jojo Moyes [recenzja tutaj]. W chwili obecnej delektuję się następującymi pozycjami:
  • Dom na skraju lasu Natalii Bieniek,
  • Dziewczyna, która igrała z ogniem  Stiega Larssona,
  • Brzydcy Scotta Westerfelda,
  • Kochając Pana Danielsa Brittainy C. Cherry.
Natomiast w planach mam jeszcze Wysłanników Śmierci Adama Krawczyka oraz Fale i echa Agaty Czykierdy-Grabowskiej - jak widać tegoroczne wakacje upływają pod znakiem wielu polskich autorów, co również niezmiernie mnie cieszy. Jestem przekonana, że te pozycje na pewno uda mi się przeczytać w sierpniu, tym bardziej, że mam obecnie chwilę oddechu i mogę w pełni skupić się na czytaniu i blogowaniu, a wszystko to w plenerze wiejskiej natury pod błękitnym niebem.


Czytaj dalej »
on 17 sierpnia 3
Podziel się!
Etykiety
podsumowanie, stosik książkowy, zapowiedź
Nowsze posty
Starsze posty

13 sierpnia

"Oryks i Derkacz" - Margaret Atwood

Do zapoznania się z cyklem MaddAddam autorstwa Margaret Atwood skłoniło mnie kilka czynników, w tym oczywiście moja skłonność do literatury podejmującej tematykę dystopijną, to również fakt, że seria nominowana była do Nagród Man Booker Prize oraz Orange Prize, a co za tym idzie, ten cykl musiał być po prostu dobry. Niestety, jak dotąd moje pierwsze spotkanie z Oryks i Derkacz, otwierającymi trylogię, nie wzbudziło we mnie długo oczekiwanego entuzjazmu. Co prawda, były momenty, że tom mnie całkowicie porwał, jednak były to absolutne wyjątki względem całej reszty, która pod względem całościowym, dość średnio przypadła mi do gustu.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Margaret Atwood postanowiła spleść ze sobą dwa wątki, historię miłosną i wizję postapokaliptycznej przyszłości, gdy na ziemi pozostanie już tylko jeden przedstawiciel ludzkiego gatunku. Yeti - w czasach sprzed wybuchu śmiercionośnej zarazy nosił imię Jimmy i zajmował się tworzeniem chwytliwych haseł reklamowych. Usiłuje on przetrwać w nowopowstałym świecie, a jednocześnie nie może uwierzyć w śmierć swojego najlepszego przyjaciela, Derkacza i kobiety, którą obydwaj kochali, Oryks. Pragnąc znaleźć odpowiedzi zabiera ze sobą Dzieci Derkacza i przemierza dziką puszczę porastającą niegdyś wspaniałą metropolię, z której pozostały jedynie zgliszcza.

Oryks i Derkacz to powieść, która może i potrafi zaciekawić, jednakże pełno w niej różnorodnych zgrzytów, przez co moje czytanie tej książki było bardziej próbą ukończenia jej, niż zaangażowania w fabułę. Nie chodzi nawet o to czy mi się ona podobała, czy też nie, jednak nie mogę zaprzeczyć, że niesłychanie wiele aspektów tej książki niezmiernie mnie irytowało. Sam koncept na fabułę jest spójny i klarowny, natomiast całkowicie pozytywny odbiór dzieła psuje mi niepoważny styl, którym napisana została ta powieść. Przez to, nie jestem nawet w stanie jednoznacznie stwierdzić czy będę chciała w najbliższej przyszłości przeczytać kolejny tom, bo choć pierwotnie planowałam połknąć całą trylogię jednym tchem, to jednak mordęga, jaką było przedzieranie się przez strony pierwszej części, uświadomiła mi, że najlepszym co mogę w tej chwili zrobić, jest długa przerwa od tej serii.

Sięgając po Oryks i Derkacza miałam zupełnie inne wyobrażenie na temat tej historii, oczekiwałam dreszczy ku emocji, napięcia, pełnokrwistych postaci, słowem "życia" lub napięcia. Zamiast tego otrzymałam historię, w której głównym punktem zaczepienia są rozmaite postawy życiowe przyjmowane przez bohaterów całkiem na ślepo, bez choćby dopuszczenia do siebie możliwości, że coś można by zrobić inaczej. Co więcej, książka jest zwyczajnie zbyt mocno przesiąknięta melancholijną atmosferą wspomnień o Derkaczu i Oryks, a mimo, iż to Jimmy jest głównym bohaterem, to stosunkowo mało jest o nim samym. Pod względem całości jest to raczej historia Derkaczu i Oryks, niż o Jimmy'm - Yeti'm, choć nie brakuje także wspomnień z jego dzieciństwa, zresztą dość mocno nasyconych głębokim żalem bohatera do całego świata, który nie potrafi dostrzec jego artystycznego talentu. Niestety w ostatecznym rozrachunku, cała historia wypada dosyć blado i nieciekawie, a sam wątek śmiercionośnego wirusa i ludzkiej zagłady zepchnięty jest na plan dalszy. A szkoda, bo gdyby potraktować zagładę jako wątek główny, a retrospekcje występowały by wyłącznie w formie marginesowych newsów (a nie stanowiły głównej osi fabularnej), to całość prezentowałaby się znacznie lepiej.

Przyznam szczerze, że po dość intrygującym początku, miałam nadzieję, iż w miarę kolejnych wątków fabularnych, akcja przyśpieszy, a lektura okaże się nader interesująca. Niestety, stało się inaczej i pomimo, że faktycznie zdarzyło się kilka intrygujących momentów, to jednak przez całą powieść w zasadzie zmuszałam się, aby jakoś dobrnąć do końca. Byłam zbyt zdeterminowana, aby po prostu odłożyć książkę na półkę, nie poznawszy wcześniej do końca pewnych intersujących mnie faktów. Oryks i Derkacz to powieść, która nie posiada wartkiej akcji, ani nie generuje przyjemnego napięcia, jakie pozwalałoby z zapałem przewracać kolejne strony. W dużej mierze jest to zasługa wykreowania przez Atwood tak zwanej "niepoważnej apokalipsy", która pozornie może wydawać się żartem, jednak w rzeczywistości przez owe beztroskie podejście, staje się jeszcze bardziej niebezpieczna.

Najlepsze choroby, z punktu widzenia interesu (...) to te, które mają długotrwały charakter. Idealnie - to znaczy, by wyciągnąć z tego maksymalny zysk - pacjent powinien albo wyzdrowieć, albo umrzeć, tuż zanim skończą mu się pieniądze.

Klimat Oryks i Derkacza tworzą bogato wykorzystane rekwizyty pozwalające na jak dokładniejsze przedstawienie tamtejszej wizji przyszłego świata. Jednocześnie, silnie wyeksponowany został rozdźwięk dwóch światów - tego sprzed wybuchu śmiercionośnej epidemii, jak i o niej. Dzięki temu, jeszcze mocnej uwydatnia się zepsucie, brak moralności i wszelkie brudy świata PRZED, pomimo niezwykle wysokiej technologii. Na świat PO składają się z kolei dzikie i pierwotne tereny, w życie wchodzą nowe prawa ustanowione przez Yeti. Niemniej obydwa te światy cechuje pogłębiające się poczucie pustki i zniechęcenia światem zastanym dekadentyzm/melancholia), przez co trudno było mi wczuć się w tą książkę. Jakkolwiek szeroko pojęty termin "upadku człowieka" znajduje on swoje odzwierciedlenie w każdym możliwym wariancie.

Język Oryks i Derkacz to aspekt, za który mam ochotę zarówno pochwalić Autorkę za  pozbawioną skrupułów demaskację "nowomowy" dzisiejszych czasów, jak i przełożyć te sloganowe wyrażenia na język bardziej "literacki", co być może zmniejszyłoby moją niechęć względem tej książki i umniejszyło wściekłość z powodu ukazania akurat tej formy języka. Atwood korzystając z języka komercyjnego i niepoważnego, stworzyła powieść o postapokalipsie, która w gruncie rzeczy nie wnosi żadnych nowszych szczegółów ponad te, znane w dzisiejszej rzeczywistości (może poza mnogą ilością rozmaitych nowych neologizmów), a co za tym idzie, nie ma przerażać Czytelnika, ale ukazać mu brak powagi w dzisiejszym świecie. Sprawia to, że powieść może być odbierana w sposób komiczny lub nawet ironiczny, co niezwykle mnie irytowało. Atwood bawi się słowami, pokazując, jak bardzo człowiek zubożył ich pierwotne znaczenie, do tego stopnia, iż są jedynie bełkotem, pustosłowiem, pełnym skrótów myślowych, memów czy do pewnego stopnia komicznych wyrażeń. Sam tytuł serii to w tłumaczeniu "szalony człowiek". Autorka z precyzją demaskuje, jak po macoszemu traktowany jest język w dzisiejszym społeczeństwie i jakie w niedalekiej przyszłości mogą być tego konsekwencje. Choć mnie, ów lakoniczny, niepoważny, a przede wszystkim miejscami sloganowy, chwytliwy styl niezmiernie irytował, to jednak muszę przyznać Atwood rację, w dzisiejszych czasach świadomość językowa niestety maleje.

Natura tak ma się do zoo jak Bóg do kościołów.

Bohaterowie to kolejny aspekt, względem którego nie jestem do końca pewna, jak mam się ustosunkować. Margaret Atwood wykreowała trójkę naprawdę różnorodnych i autentycznych bohaterów, z których każdy ma swoje tajemnice. Zarazem jednak w trakcie lektury, uwydatniają się  ich skrajnie odmienne poglądy na życie, ideologie, jakie wyznają. Spotykają się różnorodne postawy i nurty, a każda z nich posiada innego przedstawiciela w osobie danego bohatera (cynizm, hedonizm, melancholia) i wzrastają w sposób niekontrolowany jako bodziec do podejmowanych przez nich działań. Co bardzo ciekawe, cała trójka bohaterów  to najlepsi przyjaciele i kochankowie. Niemniej jednak, niekiedy irytowało mnie zaślepione przekonanie, jakie niekiedy przejawiały postacie (obojętnie czy była to Oryks czy Derkacz lub Jimmy), że istnieje tylko jedna słuszna droga, nawet ta okupiona mnogą ilością ofiar.  

Podsumowując, mam do tej powieści dość ambiwalentny stosunek, a nawet przechylony bardziej ku tej skrajnej granicy, kiedy to dana lektura okazuje się nie być zbyt satysfakcjonująca. To pozycja, do której należy podchodzić z dużą rezerwą, gdyż istnieje wszelkie prawdopodobieństwo, iż zbyt wysokie oczekiwania wzbudzą przedwczesny zachwyt, jednak sama lektura nie będzie stanowiła dla tych uczuć żadnego odzwierciedlenia. Atwood pragnęła pokazać, iż "zabawa w Boga" i ulepszanie świata mogą się marnie skończyć. A brak świadomości językowej i rosnąca tendencja do beztroski i lekceważenia wszystkiego stanowi ku temu doskonały początek.

Mimo, iż wszelkich zachwytów nad tą książką u mnie brakuje, to jednak ma ona pewien potencjał, o którym może się przekonam, gdy zdecyduję się w przyszłości sięgnąć po kolejne tomy MaddAddam. Powieść powinna przypaść do gustu tym, którzy lubią niepoważny styl (nie mylić z żartobliwym), bohaterów, którzy w swej naiwności nie myślą o konsekwencjach natury etycznej i parających się niebezpiecznym idealizmem, albo i melancholią. Czy polecam? Tak, ale zalecam podejście z dystansem, wówczas odkryjecie drobne niuanse, które pozytywnie Was zaskoczą, tak jak mnie. Niemniej, za całość zmuszona jestem dać jedynie 4 gwiazdki - ze względu na moje rozczarowanie, ale i za koncept, który poza wykonaniem był całkiem dobry. Mam nadzieję, że być może kolejny tom  wniesie nieco nadziei w smutny świat MaddAddam.

Moja ocena: 4/10. :)


Czytaj dalej »
on 13 sierpnia 2
Podziel się!
Etykiety
DYSTOPIA, fantasy, postapo
Nowsze posty
Starsze posty

04 sierpnia

"Jawa" - Mateusz Lubach

Kochani Czytelnicy, pragnę z przyjemnością poinformować, że Blog Z Dziennika Książkoholiczki rozpoczął współpracę recenzencką z Wydawnictwem Novae Res od dnia 10.07.2022 roku!😊 Niedługo później otrzymałam swój pierwszy egzemplarz recenzencki - Jawę od Mateusza Lubacha. Z racji, że było to moje pierwsze spotkanie z polskim współczesnym autorem, który dodatkowo stworzył swoją własną uniwersalną wizję dystopii, byłam pełna entuzjazmu i ciekawości na temat tego, co też Autor mi zaoferuje. Novae Res słynie z kreatywności i otwarcia na grono młodych pisarzy, dlatego też chętnie zaufałam swojej intuicji, uwierzyłam, że Jawa okaże się powieścią, po której mogę całkiem sporo oczekiwać. I rzeczywiście, dystopijna wizja, jaką zaprezentował Mateusz Lubach stanowiła powiew świeżości względem innych przeczytanych przeze mnie powieści z tego gatunku. Nowatorska kreacja przyszłości, w jakiej być może przyjdzie nam żyć naznaczona została dodatkowo delikatną nutką fantasy, w postaci nieprzeciętnej intuicji, której używają bohaterowie. Będąc już po lekturze tej książki, mogę powiedzieć jedno, pod względem fabularnej koncepcji i ogólnej kreacji dystopijnego świata, dzieło Lubacha śmiało wyróżnia się na tle literatury z tego gatunku. I chociaż w tym przypadku jest to olbrzymi atut, powieść nie jest niestety pozbawiona drobnych mankamentów.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:

Jawa to futurystyczna wizja przyszłości, gdzie ludność żyje w obrębie niewielkich metropolii, zewsząd otoczonych przez pustynię. Natura i roślinność w wyniku ludzkich działań niemal całkowicie zanikła, podobnie jak wszelkiego rodzaju owady, w tym pszczoły. Głód i zanieczyszczenie ekosystemu znacząco utrudniają mieszkańcom miast życie, dlatego też stolica organizuje pobory plantacyjne, w ramach których zrekrutowani śmiałkowie mają wyruszyć przez pełną niebezpieczeństw pustynię i uczestniczyć w akcji ręcznego zapylania drzew. Młody Rufin Orchel podekscytowany wizją zobaczenia wielkiego miasta, zgłasza się na ochotnika do wzięcia udziału w poborach plantacyjnych. Gdy zostaje wybrany wraz z przydzielonym mu towarzyszem, wyruszają przez suchą pustynię. Tylko w ten sposób Rufin może poznać odpowiedzi na dręczące go pytania, jednak nie spodziewa się, że skrywana prawda obróci jego życie o 180 stopni.

Muszę przyznać, że gdy tylko przeczytałam opis Jawy od wydawnictwa Novae Res, ogarnęło mnie podekscytowanie i ciekawość, nie tylko z racji spotkania z nieznanym mi dotąd autorem, ale także jego wizją dystopijnej rzeczywistości. Jako wielka miłośniczka tego książkowego gatunku, byłam pewna, że na pewno nie będę się nudzić, a samą powieść zapewne połknę w jakieś dwa, maksymalnie trzy dni. Tak też się stało, gdyż Jawa od razu porwała mnie niebanalną i skomplikowaną fabułą, a wartka akcja nie pozwoliła mi się od niej oderwać, do tego stopnia, że lekturę tej książki musiałam w pewnym monecie zacząć sobie dawkować, aby nie przeczytać jej w jedno popołudnie.

Pod względem fabularnym, Jawa zasługuje na spory plus - choć pozornie powieść czerpie garściami z poprzednich konstrukcji dystopijnych, w tym przypadku za punkt zaskoczenia Czytelnika, autor postawił sobie za cel zamknąć całą historię w jednym tomie (oczywiście, mój książkowy głód domaga się kontynuacji!). Wszystko to sprawia, że opisywane wydarzenia toczą się w szaleńczym tempie, aż niekiedy brak między nimi punktów łączących jedno zdarzenie z następnym, co sprawia, że lektura wymaga zaangażowania Czytelnika. Wydarzenia poprowadzone zostały wielotorowo, z punktu widzenia kilku bohaterów, co początkowo może budzić małe zamieszanie, jednak po pewnym czasie staje się to kolejnym walorem Jawy.

Powieść wciąga Czytelnika już od pierwszych zdań, a w miarę kolejnych wydarzeń, napięcie rośnie z wielkim rozpędem i to do tego stopnia, że Jawa spokojnie mogłaby zająć jedno popołudnie. Chcąc rozłożyć sobie tę przyjemność największy okres czasu, dawkowałam sobie jej czytanie na kilka dni. Mimo tego, nie ukrywam, ciężko było mi nie wracać myślami do Jawy czy to w chwili przerwy, czy już po zakończeniu lektury. Proza Lubacha ma swój niewątpliwy urok, a po ilości wygenerowanego przez nią napięcia, ma się po prostu ochotę na więcej.

Klimat książki Lubacha to kolejny aspekt, który zasługuje na uwagę, gdyż co ciekawe, Lubach zadbał o to, aby zaciekawić odbiorcę wizją życia nie na pustyni, ale pod nią, co okazało się być dość ciekawym chwytem literackim. Dodatkowo, zmieszanie ze sobą wizji nowoczesnych urządzeń i wszelkich udogodnień nadaje książce nie tylko sam postapokaliptyczny wymiar niemal wymarłego świata, ale tworzy nietypową konstrukcję dystopijną, w której nie ma miejsca na dawne wierzenia i religie, a jednym przedmiotem kultu jest poznanie i udowodnienie prawdy. Intuicja została potraktowana jako podstawowy wyznacznik tego, co słuszne, swoistego napędu do działania, co niezmiernie mnie ucieszyło, jako miłośniczkę wątków psychologicznych. To właśnie na niej bohaterowie opierają swoje działania. Zagłębiając się w lekturę łatwo dostrzec, że to nie niemal całkowita degeneracja środowiska jest głównym wątkiem fabuły, ale obalenie rządu przez grupę buntowników (tutaj miałam silne skojarzenia z Igrzyskami Śmierci czy Niezgodną). Choć pewnych podobieństw do innych dzieł o tematyce dystopijnej nie brakuje, książka Lubacha wyróżnia się na tle innych, chociażby dzięki sporemu naciskowi na intuicyjne podejście bohaterów, co nadaje powieści nieco somnambulicznego wymiaru. Wszystko to razem, w połączeniu z delikatnymi opisami pejzażu oraz przepiękną okładką, tworzy niepowtarzalny klimat Jawy.

Przyznam szczerze, tak jak pisałam, Jawa nie jest pozbawiona mankamentów. I akurat w tym przypadku nie chodzi o żadne nieścisłości fabularne, nierównomierne i źle rozłożoną akcję, ale o język - drobne błędy redaktorskie, które niestety się zdarzały (wyrazy nieporozdzielane spacją, zagubione znaki specjalne). Nie raziłoby to aż tak, gdyby nie fakt, że pojawiały się one może nie w jakimś wielkim zagęszczeniu, ale kilkakrotnie. A jako polonistka z wykształcenia jestem dość wyczulona na takie rzeczy. Jeśli chodzi o opisy, Autor sporo miejsca pozostawia wyobraźni Czytelnika. Niezgłębiona pustynia pod ciemnym niebem, podziemne korytarze czy niezwykłe piaskowe posągi już same w sobie proszą odbiorcę o snucie marzeń na jawie i śmiało zachęcają do zanurzenia się w niezwykłym świecie Jawy.

Bohaterowie to w zasadzie aspekt, względem którego nie do końca wiem, jak się ustosunkować. Muszę jednak oddać Autorowi fakt, że postacie Jawy są nie tylko realistyczne i różnorodne, ale niekiedy także irytujące, choć naprawdę trudno jest nie zapałać do wszystkich sympatią. Rufin słynący z nieco marzycielskiego ale i porywczego charakteru momentami wydawał mi się trudny do rozszyfrowania. Z jednej strony nie potrafiłam go nie podziwiać za odwagę i niezłomną wiarę w swoją intuicję, z drugiej irytowała mnie jego naiwność. A bohaterowie, których działania i sposób bycia mocno rezonują z uczuciami Czytelnika, są postaciami bardzo dobrze zbudowanymi, takimi, z którymi chce się przeżywać przygody opisywane z ich perspektywy.

Reasumując, Jawa to powieść z olbrzymim potencjałem, która po niezwykle zaskakującym zakończeniu wręcz domaga się kontynuacji! I choć po przewróceniu ostatniej strony nie mogłam powstrzymać uśmiechu zadowolenia, to chętnie przeczytałabym o dalszych losach Rufina, Ryty i Bagnara. Mam zatem miłą nadzieję, że Autor zrobi mnie i innym zapalonym Czytelnikom tę drobną przyjemność. :)

Jawa to stosunkowo świeża powieść, która z pewnością spodoba się tym Czytelnikom, którzy z zapałem polują na nowości wydawnicze, o miłośnikach dystopii oczywiści nie zapominając. Powieść porusza także kwestie natury etycznej, dlatego z pewnością przypadnie do gustu tym, którzy nie boją się roztrząsać moralnych dylematów. Jest to dość oryginalna i jedyna w swoim rodzaju powieść dystopijna, dlatego też stanowi cenną cegiełkę na półkach książkowych koneserów jako współczesny "biały kruk". Polecam serdecznie!

Moja ocena: 9/10. :)

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res, z którym blog Z Dziennika Książkoholiczki rozpoczął współpracę recenzecką od dnia 10.07.2022 roku😊.




Czytaj dalej »
on 04 sierpnia 2
Podziel się!
Etykiety
#novaeres., #zaczytani. @wydawnictwo_novaeres, DYSTOPIA, fantasy, postapo
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

O AUTORCE

O AUTORCE
26 - letnia Magister Polonistyki-Literaturoznawstwa. Z zamiłowania książkoholiczka, literaturoznawczyni i blogerka, rysowniczka, a także miłośniczka języków obcych i azjatyckich dram. Kto wie, może i w przyszłości także pisarka? Możliwości jest mnóstwo! :) Aktualnie spełnia się dziennikarsko pracując w redakcji WUJ-a oraz redaktorsko współpracując z Wydawnictwami ZNAK oraz Moc Media. Przyszła bibliotekoznawczyni i arteterapeutka, która uczy się języka migowego.

Cytat, określający mnie chyba najlepiej

Cytat, określający mnie chyba najlepiej

TERAZ CZYTAM

TERAZ CZYTAM
Osobliwy dar Vanilii Bourbon

W tym roku chcę przeczytać...

W tym roku chcę przeczytać...
#Wyzwanie LC 2025#

Recenzje/Wpisy planowo

*01.06 - "Opiekunka marzeń", Agnieszka Krawczyk * 01.06 - podsumowanie czytelnicze półrocza 2025 i plany na czerwiec 2025 *02.06 - "Wstawaj Alicja", Dorota Chęć [wieczór] *03.06 - "Żywe serce", Piotr Pawlukiewicz [wieczór] *04.06 - "Studium zatracenia", Ava Reid [wieczór] *05.06 - "Burza", Sunya Mara [wieczór] Następne tytuły wpisów podam niebawem! :)

Znajdź mnie!

  • Lubimy Czytać
  • Strona na facebooku
  • Twitter
  • Instagram

Szukaj na tym blogu

Statystyka

Subskrybuj

Posty
Atom
Posty
Komentarze
Atom
Komentarze

Obserwatorzy

Popularny post

  • Kącik serialowy: Moon Lovers: Scarlet Heart Reyo- magia księżyca
    Tytuł oryginalny:   달의 연인 – 보보경심 려 Tytuł (latynizacja):   Dalui Yeonin – Bobogyungsim Ryeo Tytuł (alternatywny):  Time Slip: Rye...
  • Kącik serialowy: Goblin, Guardian: The Lonely and Great God- potęga przeznaczenia
    Tytuł oryginalny:   도깨비 Tytuł (latynizacja):   Dokkaebi Tytuł (alternatywny):  Goblin: The Lonely and Great God Gatunek:   fantasy, m...
  • "Shinsekai Yori"- Yuusuke Kishi
    tytuł oryginału: 新世界より tłumaczenie: Z Nowego Świata wydawnictwo:  Kōdansha data wydania: 23 stycznia 2008 liczba stron:870 sło...

Archiwum

  • ►  2025 (9)
    • ►  cze 2025 (2)
    • ►  kwi 2025 (1)
    • ►  mar 2025 (4)
    • ►  lut 2025 (2)
  • ►  2024 (11)
    • ►  gru 2024 (1)
    • ►  lis 2024 (1)
    • ►  lip 2024 (1)
    • ►  cze 2024 (1)
    • ►  maj 2024 (2)
    • ►  kwi 2024 (2)
    • ►  mar 2024 (1)
    • ►  sty 2024 (2)
  • ►  2023 (31)
    • ►  gru 2023 (2)
    • ►  lis 2023 (2)
    • ►  paź 2023 (4)
    • ►  wrz 2023 (3)
    • ►  sie 2023 (3)
    • ►  lip 2023 (3)
    • ►  maj 2023 (2)
    • ►  kwi 2023 (1)
    • ►  mar 2023 (5)
    • ►  lut 2023 (5)
    • ►  sty 2023 (1)
  • ▼  2022 (46)
    • ►  gru 2022 (5)
    • ►  lis 2022 (4)
    • ►  paź 2022 (4)
    • ►  wrz 2022 (5)
    • ▼  sie 2022 (6)
      • "Kochając pana Danielsa" - Brittainy C. Cherry
      • "Dom na skraju lasu" - Natalia Bieniek
      • "Zanim się pojawiłeś" - Jojo Moyes
      • Podsumowanie Lipca 2022
      • "Oryks i Derkacz" - Margaret Atwood
      • "Jawa" - Mateusz Lubach
    • ►  lip 2022 (6)
    • ►  cze 2022 (1)
    • ►  maj 2022 (3)
    • ►  kwi 2022 (3)
    • ►  mar 2022 (5)
    • ►  lut 2022 (2)
    • ►  sty 2022 (2)
  • ►  2021 (38)
    • ►  gru 2021 (2)
    • ►  lis 2021 (4)
    • ►  paź 2021 (3)
    • ►  wrz 2021 (3)
    • ►  sie 2021 (4)
    • ►  lip 2021 (4)
    • ►  cze 2021 (1)
    • ►  maj 2021 (2)
    • ►  kwi 2021 (2)
    • ►  mar 2021 (2)
    • ►  lut 2021 (6)
    • ►  sty 2021 (5)
  • ►  2020 (49)
    • ►  gru 2020 (3)
    • ►  lis 2020 (2)
    • ►  paź 2020 (4)
    • ►  wrz 2020 (4)
    • ►  sie 2020 (6)
    • ►  lip 2020 (5)
    • ►  cze 2020 (3)
    • ►  maj 2020 (2)
    • ►  kwi 2020 (5)
    • ►  mar 2020 (5)
    • ►  lut 2020 (6)
    • ►  sty 2020 (4)
  • ►  2019 (66)
    • ►  gru 2019 (6)
    • ►  lis 2019 (4)
    • ►  paź 2019 (5)
    • ►  wrz 2019 (9)
    • ►  sie 2019 (9)
    • ►  lip 2019 (6)
    • ►  cze 2019 (5)
    • ►  maj 2019 (6)
    • ►  kwi 2019 (2)
    • ►  mar 2019 (3)
    • ►  lut 2019 (5)
    • ►  sty 2019 (6)
  • ►  2018 (59)
    • ►  gru 2018 (5)
    • ►  lis 2018 (5)
    • ►  paź 2018 (7)
    • ►  wrz 2018 (9)
    • ►  sie 2018 (7)
    • ►  lip 2018 (3)
    • ►  cze 2018 (8)
    • ►  maj 2018 (2)
    • ►  kwi 2018 (2)
    • ►  mar 2018 (3)
    • ►  lut 2018 (3)
    • ►  sty 2018 (5)
  • ►  2017 (5)
    • ►  gru 2017 (4)
    • ►  lis 2017 (1)

Polecany post

Podsumowanie okresu styczeń-maj 2025 i plany na czerwiec

Napisz do mnie w sprawie recenzji/artykułu/wywiadu :)

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Etykiety

Japonia (13) King (3) Murakami (6) PLOTKARA (3) Zafon (5) anime (3) arabia (1) autobiografia (5) baśnie (22) dla nastolatków (23) drama (5) fantasy (64) historyczne (32) holocaust (1) klasyk (22) klasyka dla nastolatków (11) klasyka dziecięca (2) komedia- czarny humor (12) kultura słowiańska (5) medyczne (5) mit (3) miłość (38) obyczajowe (115) podsumowanie (74) postapo (23) psychologia (30) psychologiczne (47) romans (53) science-fiction (23) stosik książkowy (29) sztuka (4) tag (2) thiller (26) thriller (14) wojna (9) współczesność (100) zapowiedz (27) zwierzęta (3) świat komiksu (1) święta (5)

Prawa Autorskie

Zabraniam kopiowania MOICH tekstów i zdjęć bez uprzedniego zezwolenia.

Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych za kradzież tekstów, czy zdjęć bez upoważnienia autora przewiduje karę pozbawienia wolności do lat 2-ch i/grzywnę.

Bardzo proszę o uszanowanie mojej pracy.

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Z Dziennika Książkoholiczki. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.