Po lekturze "Malfetto. Mroczne Piętno" wprost nie mogłam się doczekać, aby sięgnąć po tom drugi. Jeśli czytaliście moją opnie o "Mrocznym Piętnie" to doskonale wiecie, jak bardzo ta powieść mnie oczarowała i sprawiła, że pokochałam tą serię całym moim sercem. Miałam więc ogromną nadzieję, że "Drużyna Róży" oczaruje mnie w równym stopniu, co jej poprzedniczka. Tak się też stało, jednak w dalszym ciągu to "Mroczne Piętno" pozostaje moim faworytem, a także książką, która jak dotąd wywarła na mnie największe wrażenie spośród całej trylogii, co jednak wcale nie wyklucza tego, że "Róża" jest kolejną fenomenalną ksiąską autorstwa Marie Lu, jakie w swoim życiu przeczytałam.

NALEŻY CZYTAĆ PRZY PIOSENCE:
Serce Adeliny zostało złamane. Wraz ze swoją siostrą Violettą opuszcza Bractwo Sztyletów w poszukiwaniu zemsty na tych, którzy ją zdradzili. W tym celu pragnie zebrać własną drużynę tych, którzy noszą Mroczne Piętno. Wraz z nowymi sojusznikami powraca do Kenettry, by dokonać zemsty. Nie spodziewa się jednak, że ujrzy tam twarze bliskich jej osób, które pragną jej śmierci, a w tym ukochanego księcia. Serce Adeliny pochłania ciemność, a jej siostra robi wszystko by ją ocalić, co jednak się wydarzy, gdy moc Adeliny znajdzie ujście, a ona sama będzie miała coraz więcej żyć na sumieniu?
Przyznam, że jakkolwiek bardzo chciałabym napisać, że "Drużyna Róży" była lepsza od swojej poprzedniczki, to niestety nie mogę, gdyż zwyczajnie mijałoby się to z prawdą, co jednak nie oznacza, że mi się ona nie podobała. Wręcz przeciwnie, gdyż czytając tą powieść mogłam ponownie powrócić do świata, który zawładnął całym moim sercem, oraz do bohaterów, za którymi tęskniłam, jednak sama książka nie wywarła na mnie tak spektakularnego wrażenia jak jej poprzedniczka. Niemniej jednak "Drużyna Róży" jest świetną kontynuacją serii "Malfetto" i mogę mieć tylko nadzieję, że później będzie tylko lepiej.

Fabuła książki rozpoczyna się kilka miesięcy po wydarzeniach z tomu pierwszego, jednak w niczym to nie przeszkadza, gdyż co chwilę można natrafić na retrospekcję czy wzmianki na temat wydarzeń z "Mrocznego Piętna". Choć należę do osób, które uwielbiają, gdy fabuła kolejnego tomu toczy się natychmiast po wydarzeniach tomu poprzedniego, to jednak w tym przypadku absolutnie zastrzeżeń nie mam, gdyż autorka bardzo skrupulatnie postarała się o to, by wydarzenia towarzyszące zakończeniu pierwszego tomu pozostały w umyśle Czytelnika na długo, dlatego też zupełnie nie miałam problemów z przypomnieniem sobie tego, co wydarzyło się wcześniej.  Pod względem fabularnym "Drużynie Róży" nie jestem w stanie zarzucić absolutnie niczego, a co więcej, naprawdę ucieszył mnie fakt, że książka wciągnęła mnie bez reszty już od pierwszej strony, sprawiając, że dosłownie nie mogłam się powstrzymać przed tym, by nie odkładać książki aż do momentu jej zakończenia.

Myślę, że zdecydowanie jednym z najlepszych komplementów, jakie mogę wystawić tej książce, jest to, że naprawdę nie potrzeba zbyt długo czekać na rozwój akcji, bowiem książka wciąga już od pierwszej strony. Z tego też powodu wszelkie moje próby dawkowania sobie tej historii na co najmniej kilka dni, spełzły na niczym. Bowiem, gdy tylko dostałam tą książkę w swoje ręce, nie potrafiłam się powstrzymać przed odłożeniem jej na półkę, dopóki nie dotarłam do ostatniej strony. Marie Lu w kolejnej części zaserwowała mi wartką i żywa akcję, która sprawiła, że nie potrafiłam się oderwać od tej fascynującej lektury, więc w efekcie "Drużyna Róży" została przeze mnie dosłownie pożarta za jednym zamachem.

"Czasami miłość może rozkwitnąć niczym niewielki kwiatek skryty w cieniu wielkiego drzewa, odnaleziony jedynie przez tych, którzy wiedzą, gdzie szukać."

Marie Lu już w poprzedniej części, uświadomiła mi, że posiada wybitny talent do kreowania niezwykle magicznego klimatu, co "Drużyna Róży" tylko potwierdziła. Autorka z zadziwiającą łatwością kreuje rzeczywistość, która przyciąga Czytelnika jak magnes. Jednak, nie sposób zaprzeczyć, że w drugiej części autorka posunęła się o niebo dalej, bowiem rzeczywistość "Drużyny Róży" jest mroczna i bardzo rzadko docierają tam promienie słońca, co ma ścisły związek z przemianą głównej bohaterki. Sercem Adeliny zawładnęły mrok i ciemność, zaś ona sama stała się morderczynią i choć dziewczynę przepełniają negatywne emocje, jest ktoś, kto stara się ukoić ból jej serca i przynieść upragniony spokój. Marie Lu stworzyła niezwykły surrealistyczny i nieco oniryczny klimat, w którym główne barwy malują emocje głównej bohaterki; furia, strach, ambicja, pasja i rozpacz. To właśnie emocje głównej bohaterki sprawiają, że świat "Malfetto" osnuty jest aurą szarości i za sprawą plastycznego języka autorki są one niemal wyczuwalne. Jestem pełna podziwu, dla autorki, bowiem wykreowany przez nią klimat jest nie tylko niezwykły, ale również bardzo uczuciowy. Niewątpliwie da się wyczuć  w tej książce klimat naprawdę niebanalnego fantasy, co tylko sprawia, że nie mogę się doczekać, aby sięgnąć po kolejną część tej trylogii, "Północną Gwiazdę".

Język, jakim posługuje się autorka jest przede wszystkim niezwykle barwny, jednak tym szczególnym aspektem, który czyni tą powieść wyjątkową jest wnikliwość i wrażliwość autorki. Marie Lu otwiera bowiem oczy na to, jak wiele emocji przepełnia osobę zdradzona przez tych, których uważa się za przyjaciół. Autorka z zadziwiającą łatwością i precyzja porusza się po sferze psychologicznej, niekiedy zmuszając Czytelnika do dokonania trudnych wyborów jak również zaakceptowania własnych słabości. Książkę czyta się naprawdę bardzo szybko, co jest zasługą lekkiego pióra autorki, który w połączeniu z wartką akcją oferowaną przez autorkę, tworzą naprawdę połączenie idealne.

Marie Lu udowodniła mi już trzykrotnie, że potrafi stworzyć naprawdę niebanalne i ciekawe postacie, których naprawdę nie sposób nie pokochać. Nie pamiętam kiedy ostatnio spotkałam tak świetnie i realistycznie skonstruowane postacie o tak złożonych osobowościach, jak w "Malfetto", a jak wiecie, to jeden z tych aspektów, które w książkach bardzo cenię. Jednak w bohaterach "Maleftto" najlepsza jest dynamiczność i ewolucja postaci. Uwielbiam, kiedy w skutek wydarzeń, jakie nastąpiły podczas czytania lektury, bohaterowie w jakichś sposób ewoluują i dojrzewają, co bardzo ubogaca ich wnętrze i sprawia, że nie są to wyłącznie puste i papierowe postacie. Adelina Amouterou jest tego świętym przykładem i mimo, iż jest ona raczej postacią negatywną, naprawdę nie potrafiłabym jej nie polubić. Adelina, choć potrafi bywać okrutna, nawet dla tych, których kocha, jest osoba zwyczajnie bardzo mocno pokrzywdzoną przez los, co budzi we mnie współczucie i wielkie do niej przywiązanie. Naprawdę mam wielką nadzieję, że znajdzie ona w sobie siłę, by powrócić do swojego dawnego-dobrego "ja", co tylko podsyca moją ciekawość i wzbudza chęć natychmiastowego sięgnięcia po "Północna Gwiazdę".

Kocham, po prostu kocham dozgonną miłością tą trylogię i wszystkich jej bohaterów i naprawdę nie mogę się doczekać, aż sięgnę po trzeci tom tej serii. Choć nachodzą mnie obawy, gdyż oznaczałoby to pożegnanie się z moimi ulubionymi postaciami. "Malfetto" to niewątpliwie jedna z moich ulubionych trylogii, jak również seria, która ma dla mnie ogromne znaczenie. 
Po wszystkich cudownych zaletach tej książki, jakie wyeksponowałam powyżej, nie mogłabym powiedzieć jej nie. Bowiem "Malfetto. Drużyna Róży" to książka niezwykle wartościowa, boleśnie prawdziwa, a której bohaterowie zachwycają na każdym kroku.  Nie mam słów, by opisać Wam, jak bardzo ta powieść mi się podoba, dlatego po prostu proszę:przeczytajcie, bo zapewniam nie pożałujecie! 

Ocena: 9/10 :)

Brak komentarzy: